Hiszpania: Premier zamierza oszczędzić na chorych i niepełnosprawnych

Świat | Tacy są politycy

Wczoraj José Luis Rodríguez Zapatero, premier socjalistycznego rzadu Hiszpanii oglosil plan stabilizacji wydatkow publicznych. Obnizenie plac pracownikow publicznych (administracja panstwowa i samorzadowa) o 5%, obnizenie swiadczen wyplacanych osobom niepelnosprawnym, obnizenie doplat do lekow, zamrozenie rent i emerytur, likwidacja "cheque-bebé" (becikowe) - wszystko to ma zapobiec utracie plynnosci finasowej rzadu i zapewnic plynna obsluge zadluzenia publicznego. Na pocieszenie zapowiedzial rowniez obnizenie wynagrodzen najwyzszych urzednikow panstwowych o 15%.

Wedlug danych Europejskiego Banku Centralnego stopa bezrobocia w Hiszpanii wynosi ponad 4.600.000 osob (19,4%) przy czym ponad milion osob nie ma prawa do zadej formy zasilku.

Dwie najwieksze organizacje zwiazkowe (UGT i CCOO) ostro skrytykowaly plan Zapatero i zapowiedzialy zdecydowana reakcje. Jednak juz dzis powoli wycofuja sie z wczorajszych stanowczych wypowiedzi wyrazajac nadzieje, ze rzad jednak nie wdrozy planu radykalnych ciec socjalnych w zycie. Wczoraj szef CCOO (Ignacio Fernández Toxo) stwiedzil, ze odpowiedza zwiazkow powinnien byc strajk generalny. Dzis juz zapewnia, ze wolalby uniknac tak radykalnych dzialan. Postawa taka byla do przewidzenia, obie te organizacje znane sa z ugodowej postawy oraz scislej wspolpracy z rzadem. Wiele mniejszych organizacji zwiazkowych zapowiada mobilizacje jednak nie sa one w stanie powaznie zagrozic istniejacemu ukladowi rzadzacemu.

Czy Zapatero czyniac wczoraj uklon w strone rynkow finansowych powaznie zamierzal dokonac tak radykalnych ciec budzetowych, czy jest to tylko zagrywka majaca na celu pokazac Hiszpanom, ze moze byc znacznie gorzej? Czas pokaze.

To jest właśnie prawdziwe

To jest właśnie prawdziwe oblicze reformistycznych "związków zawodowych" (chociaż nie wiem czy zz jest stosownym określeniem dla nich). Obrona interesów pracowniczych (i najuboższych, mimo że tym formalnie zz się nie zajmują) jest tylko fasadowością. Jak zwykle pokazują, że znajdują się tylko na pasku kapitalistów i elit politycznych, gdzie "liderzy" marzą pewnie o ciepłych rządowych posadkach lub dorbych stosunkach z kapitalistami.

Miejmy nadzieję, że związkowcy nie pójdą w ślad za swymi liderami tylko i pocałują w dupę i zaczną robić swoje.

Skądinąd Zapatero już chyba definitywnie zerwał maskę socjaldemokraty wrażliwego społecznie (dla tych, którzy w to wierzyli) chcąc realizować neoliberalne recepty jak zwykle kosztem ludzi pracy i najuboższych (i do tego upośledzonych społecznie i ekonomicznie) po to by kapitalistom żyło się lepiej. Aż przykro się robi, że dla części (niby) lewicowych środowisk Zapatero był pewnym wzorem do naśladowań.

"Wszelkie państwo to sojusz bogatych przeciwko biednym, sojusz posiadających władzę przeciwko tym, którymi rządzą"
http://drabina.wordpress.com

ok, przyjmijmy na chwilę,

ok, przyjmijmy na chwilę, że Zapatero pociągnie laskę wszystkim zależnym od rozdymanego budżetu

pieniędzy zabraknie prędzej czy później - widząc sytuację w Grecji, obstawiałbym że prędzej

co wtedy? można opodatkować jeszcze bardziej bogatych, to jest zawsze rozwiązanie pochwalane przez lewicę

wzrośnie bezrobocie - posiadacze kapitału mają mózgi i potrafią ich używać, inaczej nie mieliby siana. zaczną powoli wycofywać się z Hiszpanii, bo po co płacić wyższe podatki skoro jest taka piękna rzecz jak kraje niżej opodatkowane. naturalnym zachowaniem rynków będą mniejsze inwestycje, co pociągnie za sobą wzrost bezrobocia co pociągnie za sobą głęboki kryzys gospodarczy (więcej zasiłków, a ustaliliśmy już że Zapatero robi dobrze uzależnionym od strumienia z budżetu; mniejsze zakupy, no bo ludzie nie będą mieli za co kupować bo zaczną oszczędzać i liczyć się z wydatkami; kolejny wzrost bezrobocia, bo jak nie będzie rynków zbytu na towary to nie będzie z czego utrzymywać firmy i pracowników)

co wtedy? zapewne protesty że nie można ciąć wydatków, kolejna Grecja która na całe szczęście żyjących ludzi nie zostanie strawiona ogniem rewolucji, Hiszpania jak do tego dojdzie - też raczej nie

podatków nie będzie można podnosić w nieskończoność i w końcu obudzeni z ręką w nocniku, niepewni jutra politycy, związkowcy i lud pracujący miast i wsi, będą musieli ciąć koszta - jak w każdej normalnie funkcjonującej firmie czy nawet rodzinie - nie ma pieniędzy, trzeba poczynić ruchy żeby przetrwać.

tylko że wtedy będzie za późno, bo uzależnionych od kasy z budżetu państwa będzie nie 20% bezrobotnych i całkiem pokaźna armia urzędników, tylko trochę więcej. i będzie wtedy trudniej.

warto więc czasami nie psioczyć ślepo na kapitalistów którzy jak wiadomo są niczym innym jak spuścizną narodowego socjalizmu (co nota bene stanowi pewno kuriozum myślowe, ale żarliwych przekonań żadna logika nie zmieni), sojusze bogatych przeciwko biednym i takie tam, tylko realnie podejść do problemu

a realne podejście będzie wtedy, kiedy porównamy życie gospodarcze państwa do normalnego, codziennego życia firm, rodzin, kolektywów itp. - nie wydajesz więcej niźli posiadasz a jak idą ciężkie czasy to zaciskasz pasa

dowcip mówi, że kryzys w USA spowodował, że amerykanie przesiedli się z 5 litrowych silników na 3 litrowe. w tym dowcipie jest wiele prawdy, bowiem o ile dla nas to abstrakcja bo mało kto może sobie pozwolić na auto 3 litrowe, o 5 litrowych gablotach nie wspominając (takich się chyba nawet nie produkuje), o tyle pokazuje że nawet bogaci ludzie zaczynają myśleć o oszczędnościach (choć Amerykanie przyzwyczajeni do swoich super samochodów niechętnie zmieniają przyzwyczajenia, podobnie jak ludy europy przyzwyczajeni do mniejszej bądź większej opiekuńczości państwa). my też powoli powinniśmy poważniej patrzeć na to co się wokół nas dzieje i zacząć myśleć o oszczędnościach, bo to że w głowach ludzi kłębią się myśli to o rewolucji, to o wolnym rynku, to o dupie Maryni, to nie znaczy że mamy być oderwani od rzeczywistości i nie zauważać konsekwencji tego, że możemy się stawiać ile sił starczy, ale wyżej muru nie przeskoczymy i póki co należy myśleć o rozwiązaniach pomagających nam wyjść z gówna w jakim się przypadkiem znaleźliśmy

Problem polega na tym, że

Problem polega na tym, że nam właśnie proponujesz wejście w jeszcze głębsze gówno - oszczędności wydatków na usługi publiczne, co spowoduje dalsze nakręcenie kryzysu w związku z dalszym zmniejszeniem popytu.

Nawet dzieci w przedszkolu wiedzą, że wzrost gospodarczy może nie generować miejsc pracy (coś takiego miało właśnie miejsce w ostatnich latach w Grecji). Grecja od dawna jest na pasku MFW i właśnie to wywołało kryzys. Leczenie pacjenta za pomocą trucizny która spowodowała chorobę jest dość karkołomne...

a to ciekawe, powiedz więc

a to ciekawe, powiedz więc w jaki sposób chcesz wykombinować większe pieniądze na sektor publiczny (a co za tym idzie tworzenie mało bądź średnio potrzebnych miejsc pracy tylko po to żeby zwiększyć zatrudnienie) skoro pieniędzy w budżecie nie ma?

można oczywiście jak zwykle podnieść podatki i inne świadczenia, ale to się skończy wycofaniem kapitału to po pierwsza, a po drugie w wielu przypadkach zwykłym zamknięciem firmy (w Polsce masz wiele przypadków, w których firmy m.in. dzięki obciążeniom podatkowym, stanęły przed widmem bankructwa - kryzys pieprznął po kieszeni, urzędnicy dobili)

potem będzie utrzymanie tego wszystkiego, co z roku na rok będzie kosztować więcej (wiadomo, nikt nie lubi cięć ale wszyscy lubią podwyżki i prędzej czy później się upomną) i za rok, może dwa znowu widmo braku siana

istnieje również inna opcja - dodruk pieniądza i wtedy będzie dla wszystkich, przynajmniej przez chwilę, dopóki pewne mechanizmy od nas, od was i od wszystkich niezależne, po swoje się nie upomną, bo co będzie pożyczone, będzie musiało być oddane. zwiększy się inflacja i ichniejszy Kowalski będzie potrzebował więcej na życie, zresztą jak to z inflacją bywa to też masa przykładów jest nie tylko na świecie teraz ale w książkach o minionym wieku

jest też inne rozwiązanie : masowa nacjonalizacja i wszyscy robimy na wszystkich a ktoś próbuje tym sterować i nie wątpię że takie rozwiązanie ucieszyłoby wszystkich tych "anarchistów", którzy nie przepadają za ludźmi przedsiębiorczymi i wolną gospodarką, ale tutaj również naprzeciw teoretykom wychodzi historia

rada na kryzys jest tylko jedna - pobudzić rynek, keynesiści chcą zwiększenia wydatków publicznych, komuniści zwiększenia wydatków, regulacji i nacjonalizacji, neoliberałowie zmniejszania obciążeń a libertarianie zmniejszania obciążeń i regulacji. teraz odpowiedz mi na pytanie : czy na przeregulowanym rynku, na którym obciążenia podatkowe i parapodatkowe sięgają kilkudziesięciu procent, lepiej jest dolewać benzyny do ognia (czyli kolejnych regulacji i podatków) czy gasić go wodą? bo co do wolności gospodarczej w UE to przy całej panującej dookoła niechęci w stosunku do wolności gospodarczej, nikt chyba nie powie że KE, parlament EU i parlamenty krajowe z dnia na dzień nie mnożą ustaw które regulują życie obywateli (nie tylko gospodarcze rzecz jasna) i żyjemy w regionie gdzie podatki są niskie...

chyba że oddawanie urzędnikom państwowym ok. połowy tego co zarobimy (w wariancie dla mniej zamożnych) bądź ok 2/3 (w wariancie dla tzw. burżuazji) to mało, ale z drugiej strony ci sami ludzie przeważnie mówią o wolności w kontekście zwiększania uprawnień urzędnikom i większej opresyjności państwa, żeby tylko dowalić tym co niby mają lepiej i zamiast krzyczeć że władzy państwowej ma ubywać, wolą ją zwiększać (jak np. guru anarchistów Chomsky, który miał swego czasu powiedzieć że chciałby wzmocnienia rządu federalnego)

Argentyna

Argentyna

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.