Katowice: ciąg dalszy po wiecu antyfaszystowskim
Po wiecu antyfaszystowskim w Katowicach, sprawa tajniaka z bronią nabrała tempa. Całe zdarzenie miało miejsce na ulicy Dyrekcyjnej. Za antyfaszystami, którzy próbowali ominąć policyjny kordon ruszyła nieoznakowana Skoda, która wjechała w środek grupy, po czym gwałtownie hamując przed biegnącymi, zablokowała wylot z ul. Dyrekcyjnej.
- Ze środka wyskoczył ubrany po cywilnemu mężczyzna z papierosem w ustach. Bez słowa ostrzeżenia wyciągnął spod kurtki pistolet, wymierzył w nas i kazał natychmiast wypierdalać. Mężczyzna nie krzyknął, że jest policjantem, nie miał też na szyi legitymacji (taki zwyczaj mają oficerowie operacyjni wkraczający do akcji), a na dachu auta nie było koguta. Chwilę potem ze skody wyszedł drugi mężczyzna. Widok uzbrojonego mężczyzny zatrzymał antyfaszystów na Dyrekcyjnej.
Początkowo myślałem, że to jakiś gangster, dopiero po chwili, gdy zobaczyłem kajdanki dyndające przy jego pasku, zrozumiałem, że to policjant - opowiada uczestnik wiecu antyfaszystowskiego.
Z tłumu padają hasła: "Strzelaj", co irytuje policjanta. "Chcesz się bić?" - krzyczy z pistoletem w dłoni do jednego z antyfaszystów.
Ze zdjęciami zrobionymi przez fotoreportera "Gazety" zapoznali się wczoraj generał Dariusz Biel, szef śląskiej policji, oraz młodszy inspektor Dariusz Augustyniak, komendant miejski w Katowicach. Natychmiast kazali wszcząć postępowanie wyjaśniające w sprawie interwencji na Dyrekcyjnej. - Nadzór nad tym postępowaniem objął wydział kontroli komendy wojewódzkiej - podkreśla podinspektor Andrzej Gąska, rzecznik prasowy śląskiej policji.
Jeśli kontrolerzy potwierdzą, że funkcjonariusz wyjął broń bez powodu i ostrzeżenia oraz groził nią ludziom, zostanie ukarany. Jak twierdzą jego przełożeni, to kolejna jego wpadka w ostatnim czasie.
Relację uczestników wiecu potwierdza Dawid Chalimoniuk, fotoreporter "Gazety", który był na Dyrekcyjnej i fotografował zdarzenie.
Całość artykułu z Gazety: tutaj