Korwin-Mikke socjalista!

Publicystyka | Tacy są politycy

W obliczu zamachu własności prywatnej na wolność jaką jest próba wprowadzenia ACTA w Polsce masy internautów protestują na ulicach. W obliczu takiego zrywu ludzi nieświadomych politycznie do akcji wkroczyli faszyści i Kongres Nowej Prawicy, którzy pędzą swoich zwolenników na protesty.

Aktywiści Kongresu Nowej Prawicy spamują fora internetowe oraz facebooka próbując z protestów przeciwko władzy korporacjii zrobić walkę narodu z „komuną”. A czym jest komuna? Komuną dla KNP jest każda siła występująca przeciw wolnemu rynkowi. Ale jak można w imię wolnego rynku wystąpić przeciwko własności prywatnej?

Postanowiłem zapytać u źródła. Nie było to trudne. Lider Kongresu Nowej Prawicy przyszedł na protest przeciwko ACTA. Chciał dojść do mikrofonu jednak jako polityk nie został dopuszczony do głosu. Kiedy niepocieszony krążył wśród tłumu spotkał mnie.

- Dzień dobry – powiedziałem, a JKM uścisnął mi dłoń – proszę mi wytłumaczyć jak można godzić atak na własność prywatną z wolnym rynkiem.

Odpowiedź JKM była zaskakująca.

- Yyyy Eeeee Yyy Eee, jaka własość prywatna?

- Własność prywatna – kontynuowałem – bo czym jest własność prywatna jak nie koncepcją wedle której ktoś musi stracić żeby zyskał ktoś. I czym jest ACTA jak nie atakiem własności prywatnej na wolność ponieważ nie da się wolności połączyć z koncepcją własności prywatnej.

W tym momencie znikąd pojawił się brodaty krasnal, który zabrał Korwina i oddał w szpony dziennikarzy. Na szczęście Internet nie został jeszcze całkiem nam odebrany więc mogłem z łatwością usłyszeć pełną odpowiedź na moje pytania.

„Problem polega na tym, że własność została ochroniona zanadto. To nie jest tak, że jak ktoś coś wymyśli to trzeba to chronić przez 100 lat, 1000 lat itd. Po jakimś czasie powinno stać się to domeną PUBLICZNĄ i w tym momencie yyyyy i w tym momencie yyyyyy pojawia się pytanie kiedy to się kończy.”

W swoim wywodzie dodał jeszcze, że jak coś publikuje to chce mieć na to siedmioletnią ochronę. Wniosek? Nadal nic nie wiadomo. Z jednej strony Korwin-Mikke jak to w końcu ma wyglądać. Na jakiej podstawie neoliberałowie chcą wywnioskować kiedy ochrona własności postępuje zanadto, a kiedy nie zanadto. Tak czy inaczej popierają kolektywizowanie własności intelektualnej „po jakimś czasie” czyli po siedmiu latach? Co za lewaki! Zamiast chronić własności do upadłego chcą chronić tylko przez siedem lat.

A co z lekami i nasionami? Co z kamienicami? Co z zakładami? Czy w innych przypadkach własność nie jest chroniona „zanadto”? W tej kwestii korwiniści i ich wódz milczą i jeszcze długo będą milczeć.

Tak czy inaczej okazuje się, że gdy kapitał uderza w darmowe filmy porno burzą się wszyscy. DOSŁOWNIE WSZYSCY.

A propos uproszczeń

Gość układający cegły ma za to zapłacone raz i nikt mu potem za to nie płaci stałych tantiem. Jeśli twórca coś stworzył, może swoje dzieł odtwarzać np. na koncertach i z tego tytułu czerpać zyski (co wiąże się z wykonywaniem jakiejś pracy, ale widać twórcy nie lubią pracować i wolą napisać jedną piosenkę za którą chcieliby się utrzymywać całe życie). Jeśli dziennikarz popełni jakiś artykuł to ma zapłacone przez gazetę za jego wydrukowanie w niej i tyle. Jeśli ja stworzę krzesło, to sprzedaję je raz, a nie pobieram z tego tytułu jakichś stałych opłat, ale zawsze mogę stworzyć drugie i trzecie, tak samo twórca, może korzystać z tego, że ludzie chcieliby go poznać osobiście i wysłuchać, bąd zobaczyć go na żywo... Malarze nie pobierali opłat za oglądanie ich obrazów, tylko otrzymywali zapłatę za ukończone dzieła...
Te bzdurne przepisy mają chyba na celu to, aby wbić nam do głowy termin "własności intelektualnej" i nic poza tym, po to by za kilka lat rolnik, który wysieje własne ziarno mógł zostać nazwany złodziejem, albo zabezpieczyć się przed możliwością wynalezienia powszechnego, prostego, łatwego w użyciu darmowego źródła energii na którym nikt by nie zarabiał...

Właściciel nieruchomości

Właściciel nieruchomości najchętniej by żył z czynszu nic nie robiąc. To jest dokładnie ta sama sytuacja.

Ujme to tak

Chleb je ten który jest głodny... Sytemu chleb nie jest potrzeby, więc jaki sens z posiadania chleba , którego się nie je?

nawet jeśli wziąc Twój

nawet jeśli wziąc Twój argument za dobrą monetę, to nadal pozostaje pytanie - a co jeśli głodnych jest dwóch, a chleb tylko jeden?

Proste: dzielisz chleb na

Proste: dzielisz chleb na pół. A najlepiej, pieczesz drugi.

oczywiście, to rozwiązanie

oczywiście, to rozwiązanie byłoby bardzo proste, gdyby świat był urządzony idealnie - ale tak niestety nie jest. nawet jeśli ludzie przestaną troszczyć się o własny interes i zaczną kierować miłością bliźniego, to chleb nie zacznie od tego rosnąć na drzewach, ludzie nie przestaną umierać na raka, a woda morska nie zmieni się w lemoniadę.

Czyli jednym słowem nie

Czyli jednym słowem nie podałbyś umierającej matce szklanki wody? W końcu świat nie jest idealny...

w kapitalizmie w skali

w kapitalizmie w skali globalnej to tak wygląda że jest dwóch głodnych i dziesięć chlebów. Jednak nie mają za co ich kupić, a produkcja jest dla zysku więc umierają z głodu.

A chleb pleśnieje i stratę

A chleb pleśnieje i stratę odpisuje się od podatku...

..

wyrzuca sie zeby cena produktu nie spadala, logiczne :)

wiadomo po co się wyrzuca,

wiadomo po co się wyrzuca, później niektórym się wydaje że to "dobra rzadkie" i ze chlebów jest 2 a nie 10, a naprawdę to celowe działania właścicieli dla zysku

co za biedacy

Po pierwsze, w systemie wolnego rynku taka potencjalna głodująca osoba miałaby większe szanse na poprawienie swojego stanu ekonomicznego niż w obecnym socjalizmie. Jeśli mimo to nie potrafiłaby tego zrobić, to czyja jest to wina? Tej osoby? Czy może tych złych firm, które wyrzucają jedzenie? Jacy Ci ludzie wszyscy biedni, im wszystko się należy.

Inna sprawa, okey, markety faktycznie wyrzucają sporą nadwyżkę jedzenia. Przepisy Sanepidu zakazują rozdawanie towarów po terminie. Markety nawet gdyby chciały, nie mogą nic zrobić, inaczej zapłacą wysokie grzywny. Doszło nawet do tego, że wyrzucane do kosza jedzenie miało być szatkowane i posypywane (polewane) detergentami (dyrektywa Sanepidu), aby ludzie tego nie jedli (ja tam byłem...). Konsekwencje były różne. I nawet, jeśli te markety nie rozdają jedzenia to angażują się w sfery charytatywne, rekompensując tym samym marnowanie żarcia. Co więcej, w wolnej gospodarce kwitnie konkurencja a ta (jak to było widać na przykładzie USA) często opiera się na wyścigu zaangażowania w akcje humanitarne. Ale oczywiście to jest złe. Ble!

Jeśli natomiast mówimy o małych sklepach, przedsiębiorstwach, które mają te 10 chlebów ale ich nie rozdadzą, to polemika w tej kwestii jest już przegięciem.

Pracowałem kiedyś w sklepie spożywczym, oraz doraźnie przy sprzedaży najróżniejszych rzeczy przy okazji różnych świąt (choinki, kwiaty przy cmentarzu, bibeloty na plażę etc). Nie ważne jaka to była "fucha", pod koniec sprzedawania zawsze znajdowała się grupa ludzi, która tylko czekała na jakieś obniżki a może nawet wesołe rozdawnictwo. Im wszystko się należy, tak im źle, tak im niedobrze! Gdybym stanął na środku placu gdzie sprzedawałem choinki i krzyknął "Hej, ludzie! Sprzedam swoje portki 80% taniej!" to nieważne, czy ktoś potrzebowałby tych jeansów czy nie i tak by się rzucił.

Rozdawanie towarów przez małe i średnie firmy jest po prostu przyzwyczajaniem ludzi do tego, że nic nie muszą robić a i tak im się należy.

Tu się nie dogadamy, bo nie

Tu się nie dogadamy, bo nie podzielamy twojej "etyki", która polega na tym, że jak ktoś nie potrafi lub nie może zarobić na chleb, to ma zdychać. Najchętniej bym kazał zdychać głosicielom takiej "etyki", ale nawet im należy się chleb (i internet ;)

Jeśli ktoś nie może

Jeśli ktoś nie może zarobić na chleb z przyczyn od niego niezależnych, to co innego. Ale od tego są organizacje charytatywne, tak jak napisałem, fundacje. A żeby działały lepiej, żeby było ich więcej muszą być zwolnione z podatków, podczas, gdy socjalistyczny rząd musi i od nich kraść kasę. Nawet drobne festyny i loterie mające na celu charytatywne rzeczy muszą odprowadzić podatek. Fundacja niezależna państwowo, zawsze lepiej poradzi sobie, niż te złodziejskie rządowe twory.
Ale jak widzę pijaczków wesoło przepijających zasiłki, na które państwo kasę bierze z moich podatków, to co, mam ich jeszcze karmić za darmo? Dlaczego mają żyć moim kosztem a ja muszę pod przymusem utrzymywać ich z podatków? Nie każdy prowadzący własną małą firmę jest mega kapitalistyczną świnią z cygarem w gębie.

I właśnie dzięki twojemu

I właśnie dzięki twojemu sposobowi myślenia to wszystko jest możliwe. "Płacę podatki!" więc już mogę być sk...synem, więc mogę wszystkich głodujących uznać za pijaczków spod budki z piwem i mieć spokojne sumienie, dodatkowo jeszcze płacę na tą czy ową fundacje (gdybym był skłonny do uogólnień pomyślałbym że jesteś pożytecznym idiotą), co tam, że wiele spośród nich to tylko sposób na zarabianie kasy, oficjalnie pomagają takim czy innym biednym czy chorym. Dobroczynność to chory sposób na załatwianie chorych spraw w chorym społeczeństwie. Dobroczynność to sposób na uspokojenie sumienia... A co do złodziejskich rządowych tworów, to patrz uważnie na OFE, które ponoć są prywatne. Na koniec - NIE KAŻDY KORZYSTAJĄCY Z POMOCY SPOŁECZNEJ TO PIJACZEK WESOŁO PRZEPIJAJACY ZASIŁEK! Pamiętaj, że to ty z patologii robisz normę pisząc takie bzdury, a wysokie podatki płacisz właśnie dlatego żeś mały, bo koncerny albo nie płacą ich wcale albo symboliczne, nie wspominając o ulgach jakie dostają od państwa z twoich podatków, żeby zechciały coś tutaj robić, te sępy, wierz mi, mają z tego taką kasę, że utrzymywanie wszystkich pijaczków w kraju w luksusie to pryszcz...

chodzi głównie o

chodzi głównie o dystrybucję dóbr w skali globalnej. W Polsce jednak jest ochrona przed działaniami kapitału, wywalczona przez ostatnie 200 lat, mniejsza niż w tych krajach gdzie jest wyższy poziom życia bo tam pracownicy sa lepiej zorganizowani, ale wyższa niż w krajach trzeciego świata z wolnym rynkiem w Somalii na czele. To nie tutaj ludzie umierają z głodu, choć zdarza się że starsi umierają przedwcześnie z braku lekarstw.
Chociaż widząc kierunek w którym zmierza Polska można się zastanawiać jak długo jeszcze będzie można powiedzieć coś takiego.

Wyścig zaangażowania w akcje pomiedzy krajami kapitalistycznymi rzeczywiście istnieje, jednak jest to wyścig zaangażowania w akcje militarne i jak widać ograniczanie różnych swobód jak w przypadku internetu

Żeby zmienić sposób dystrybucji dóbr trzeba zmienić system ekonomiczny tzn zlikwidować kapitalizm i zastąpić go anarchizmem, socjalizmem wolnościowym.

Poza tym zgadzam się z Yakiem

Rozumiem libertarian, że

Rozumiem libertarian, że własność prywatna to dla nich nie własność. Ale już nie potrafię pojąć jak można być tak odklejonym od rzeczywistości, żeby uznać własność za jakieś społeczno-celowe działanie (umowę społeczną) określające dostęp do dób rzadkich. Cały problem tych rzekomych wolnościowców polega na tym, że z zadziwiającym uporem ignorują fizyczny świat - np. jeśli ktoś wykupuje wodę pitną z biednej miejscowości w Somalii, to nie mam pojęcia, jakim kurwa cudem porządkuje się wówczas dostęp do dóbr rzadkich (nawet jeśli teoretycznie, IDEALNIE woda z jeziorka jest dobrem ograniczonym, to w praktyce jest nieograniczona).
Zresztą nieważne. Bo nawet jeśli przyjmiemy, że własność została stworzona po to, by to porządkować, to kto powiedział, że jest to najbardziej efektywna forma porządkowania? Dlaczego nie poddać własności stałej kontroli społecznej?
Właśnie przykład własności intelektualnej ukazuje przyczyny rozwoju własności jako takiej - to, że instytucja taka powstaje tylko ze względu na interesy klasy rządzącej (zresztą przez nią się ta klasa określa; to warunek konieczny jej istnienia).
A jednocześnie podoba mi się to, że spór z własnością intelektualną pociąga za sobą logiczne konsekwencje - takie np., że argument: "ja się napracowałem, to mi się należy czerpanie zysków z kamienicy" przestaje być sensowny.

Odpowiedzieć odpowiedział

Odpowiedzieć odpowiedział tyle, że kompletnie nie na temat. Zupełnie olał sprawę jak niekonsekwencją jest obrona własności każdej innej niż intelektualnej. Korwin w kwestii praw włąsnosći jest komunistą (bo chce, żeby były za darmo), a w innych kwestiach kapitalistą. :P

"Własność intelektualna" nie jest własnością

Własnością mogą być rzeczy nazywane w ekonomii rzadkimi (jakby skończonymi, ograniczonymi). "Własność intelektualna" to nic innego jak okresowy monopol na wynalazek lub dzieło.

Kodeks Cywilny mówi

Kodeks Cywilny mówi tylko:

Art. 140 W granicach określonych przez ustawy i zasady współżycia społecznego właściciel może, z wyłączeniem innych osób, korzystać z rzeczy zgodnie ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem swego prawa, w szczególności może pobierać pożytki i inne dochody z rzeczy. W tych samych granicach może rozporządzać rzeczą.

Sednem sprawy jest pobieranie pożytków z własności, a więc czerpanie zysków z własności, a nie z pracy. Z tym właśnie mamy do czynienia w przypadku praw autorskich. Sama definicja "rzeczy" jest abstrakcyjna i nieokreślona. Nie jest powiedziane, że musi to być rzecz materialna.

Tak przy okazji, ten artykuł jest ciekawy i daje asumpt do kolektywizacji własności prywatnej:

Art. 192. § 1. Ten, kto wytworzył nową rzecz ruchomą z cudzych materiałów, staje się jej właścicielem, jeżeli wartość nakładu pracy jest większa od wartości materiałów.

Wymyślili to Rzymianie, ci wstrętni komuniści.

odpowiedź na odpowiedź

Odpowiedź na odpowiedź Janusza Korwina-Mikke
http://korwin-mikke.pl/blog/wpis/anarchisci_i_acta_oraz_dwa_postscripta/...

Janusz Korwin-Mikke fantazjuje sobie na temat anarchizmu w kwestii pracowniczej albo anarchii. Nie wiem czy w ogóle warto tutaj rozwodzić się nad tym tematem - anarchizm jako nurt polityczny powstał w dziewiętnastowiecznym ruchu robotniczym jako jego najbardziej radykalny odłam i „upomina się” o prawa pracownicze w takim sensie, że chce dla pracowników pełnych praw, zarówno ekonomicznych (stąd postulat likwidacji kapitalizmu), jak i politycznych (stąd postulat likwidacji państwa). Kwestie pracownicze zostały później uzupełnione przez wiele innych spraw, więc może się wydawać, że anarchizm „rozmył” się, jednak taka właśnie jest podstawa anarchizmu. Mówiąc krótko, nikt nie upomina się o prawa pracownicze bardziej niż anarchiści. Natomiast anarchosyndykalizm nie dotyczy kwestii samego anarchizmu, a sposobu jego osiągnięcia poprzez organizowanie się pracowników w związki.

Anarchia o jakiej mówią anarchiści to taki system, w którym ludzie mają pełne prawa. Jednak wolność jest społeczna, jest wolnością w społeczeństwie a nie na bezludnej wyspie i nie jest równoznaczna z indywidualną swobodą, więc w praktyce anarchia to samorządność, oddolna demokracja polityczna i ekonomiczna. Jeśli Korwin-Mikke chce dyskutować z anarchizmem, to może powinien zapoznać się poglądami anarchistów, bo inaczej dyskutuje tylko sam z sobą i tym co mu się luźno kojarzy ze słowem „anarchia”. Analogicznie ktoś mógłby krytykować konserwatyzm jako idiotyczną doktrynę która mówi, że wszyscy powinni się żywić samymi konserwami, bo konserwatyzm kojarzy się temu komuś z konserwą. Ta krytyka „anarchii” i „anarchizmu” przez Korwina ma tyle samo sensu.

Pierwszym, który sam siebie określił mianem anarchisty był Pierre-Joseph Proudhon w książce pod charakterystycznym tytułem „Co to jest własność?” (1840), w której dowodził on, że „własność to kradzież” bowiem powstaje z pracy robotników „okradanych” przez kapitalistów i właścicieli z produktów ich pracy. Biorąc przykład górnika (czy raczej górników), jakim posługuje się Korwin-Mikke, pracodawca płaci 10 górnikom 40 000 i zabiera produkt ich wspólnej pracy, sprzedając go póżniej za 60 000, zachowując dla siebie 20 000, co stanowi jego zysk. Górnicy w ostatecznym rozrachunku tracą na tym 20 000, „żeby mógł zyskać ktoś” czyli ich pracodawca. Kiedy Korwin-Mikke pisze o „górniku” w liczbie pojedynczej, sprawa nie jest tak jednoznaczna, gdyż przypomina to wtedy zwykłą transakcję kupna-sprzedaży (toteż wydaje mi się że ta liczba pojedyncza to celowy zabieg z jego strony, mający utrudnić zrozumienie całego procesu) jednak na ogół praca jest kolektywna, czego chyba udowadniać nie trzeba. Proudhon twierdził, że to zbiorowy charakter pracy powoduje wyzysk, ponieważ kolektywna praca wytwarza kolektywny produkt, nazywany przez niego „produktem dodatkowym”, który nie pojawia się w przypadku indywidualnej pracy 1 górnika. Najprościej wytłumaczyć to w ten sposób, że pracujących kolektywnie 10 górników czy może raczej 100 albo więcej, wydobędzie więcej węgla niż każdy z nich osobno - osobno nie wydrążą szybu na kilkaset metrów, nie będą w stanie używać maszyn, do obsługi których potrzebna jest więcej niż 1 osoba itd., a to wszystko wielokrotnie zwiększa wydobycie węgla. To jak biedaszyb w porównaniu do kopalni. To kopalnie a nie biedaszyby są typowe dla wydobycia węgla.

Proudhon najprawdopodobniej odpowiedziałby Korwinowi-Mikke, że podany przez niego przykład 1 górnika odsprzedającego mu węgiel, który on z kolei odsprzedaje drożej, to po prostu spekulacja, a nie typowa praca najemna i wiążący się z nią wyzysk robotników przez kapitalistę.

Proudhon pisał o własności intelektualnej, nazywając ją „własnością literacką” i pisząc , że jest ona analogiczna do innych rodzajów własności. Pisał to pod adresem liberalnego ekonomisty Ludwika Wołowskiego, który wysuwał argumenty powtarzane przez Korwina-Mikke. Jest analogiczna dlatego, że to również jest „kolektywna produkcja”, w niewielkim stopniu oparta na „indywidualnym geniuszu”. Wołowski dostrzegał to w przypadku własności literackiej, pisząc że absolutna własność i patenty hamują postęp i proponując ograniczenie tych praw własności ale jednocześnie odrzucał przy innej własności prywatnej. Proudhon odpowiadał, że własność prywatna ziemi i narzędzi pracy również hamuje postęp społeczeństwa.

W kwestii praw autorskich wysuwał argumenty podobne do tych, które wysuwa "Yak" w tekście "Od komunizmu w sieci, do komunizmu wszędzie":
"Istota kapitalizmu pozwala również na czerpanie przez zbyt długi czas korzyści z wcześniej włożonej pracy, bez konieczności wykonywania pracy dodatkowej. Tak się dzieje zarówno w przypadku kapitału edukacyjnego, zdobytego przez studentów, kapitału społecznego w postaci kontaktów i możliwości zdobytego przez polityków i uczestników najróżniejszych ruchów itp. Ten kapitał – raz zdobyty - pozwala zwielokrotnić szanse zarobkowe przy niewspółmiernie małym zaangażowaniu dalszej pracy. To jest właśnie sedno praw autorskich."
https://cia.media.pl/od_komunizmu_w_sieci_do_komunizmu_wszedzie

Według Proudhona kapitaliści nie pracując mają zyski z własności (co zostało opisane wyżej w przypadku górników) i to samo dotyczy właścicieli praw autorskich, jeśli nie wykonują dalszej pracy przy produkcie. Porównując własność ziemi i własność literacką Wołowski cytowany przez Proudhona pisze, że „praca pierwszej osoby zajmującej ziemię jest kontynuowana przez jego spadkobierców, podczas gdy spadkobiercy autora nie dodają niczego do jego dzieł. W przypadku własności ziemi kontynuacja pracy wyjaśnia kontynuację prawa.” Proudhon dodaje w tym momencie: „Tak, o ile praca jest kontynuowana, ale jeśli nie jest, prawo znika”.

Co to jest własność?
What is Property? by P.-J. Proudhon
http://www.gutenberg.org/ebooks/360

Drugie pytanie

Arch-pytanie zajeżdża mi smrodem kapitalizmu korporacyjnego, aka klasowego.

Korwin to prawak a nie socjalista. Nie poniżajmy socjalizmu!

‎"To nie sprzedaż produktu za cenę równą kosztowi wyznacza „proporcjonalny stosunek” popytu i podaży czy też proporcjonalną część tego produktu względem całości produkcji; to wahania popytu i podaży wskazują producentowi, jakie ilości danego dobra musi wyprodukować, żeby co najmniej zwrócić koszt produkcji. I wraz z tymi ciągłymi ruchami, ma miejsce również ciągły ruch kapitału wchodzącego do różnych gałęzi przemysłu i wycofującego się z nich.
(...)
Konkurencja wciela w życie prawo, wedle którego względna wartość produktu zależy od czasu pracy potrzebnego do jego produkcji" - Karol Marks

"W dzisiejszym społeczeństwie kapitalistycznym każdy pojedynczy kapitalista produkuje na własną rękę co, jak i ile chce. Społeczny popyt pozostaje dla niego jednakże zagadką, zarówno jeśli chodzi o jakość, rodzaj potrzebnych rzeczy, jak i ilość (...). Popyt jest jednakże tak czy inaczej, na dobre i na złe, w końcu zaspokojony i ogólnie rzecz ujmując produkcja dopasowuje się do zapotrzebowania na dane towary. W jaki sposób ma miejsce wyrównanie tej sprzeczności? Dzięki konkurencji. A jak konkurencja przywodzi nas do tego rozwiązania? Zmniejszając poniżej wartości pracy wartość tych dóbr, które w swej jakości bądź ilości są bezużyteczne dla bezpośrednich wymagań społecznych i sprawiając, że producenci czują (…), że albo wyprodukowali dobra całkowicie bezużyteczne, albo stworzyli teoretycznie przydatne dobra w nieużytecznych, nadwyżkowych ilościach.
(...)
Ciągłe odchylenia cen dóbr od ich wartości są warunkiem koniecznym, dzięki któremu wartość dóbr w ogóle może powstać. Prawo wartości przy produkcji dóbr może zadziałać, a determinacja wartości dobra przez społecznie konieczny czas pracy stać się rzeczywistością, tylko za sprawą fluktuacji konkurencji i, co za tym idzie, cen towarów (...). W społeczeństwie producentów wymieniających swe dobra to konkurencja kształtuje wartość dzięki presji na obniżkę cen, w jedyny tak naprawdę sposób, w jaki może ona zostać ukształtowana. Zatem dążenie do uzależnienia wartości od czasu pracy poprzez domaganie się zakazu konkurencji demaskuje wyłącznie (...)
typowo utopijną pogardę dla praw ekonomii." - Fryderyk Engels

No ale JKM jako etatysta woli z gory ograniczac konkurencje na tyle a tyle lat. Bo na tym wlasnie polegaja patenty - ma prawnym monopolu. W zasadzie to nie ma sensu nazywać go socjalistą bo to obraża socjalizm. JKM to typowy prawak ktory chce ustawiac ludzi do pionu wg swojego widzimisie.

po prostu wychodzą na jaw

po prostu wychodzą na jaw sprzeczności jego poglądów

http://www.youtube.com/watch?v=nnRSp2Gwm34&feature=youtu.be
Korwin-Mikke twierdzi, że nic nie pamięta:P

Jak własność prywatna

Jak własność prywatna może oznaczać "koncepcją wedle której ktoś musi stracić żeby zyskał ktoś"???

Jeżeli ja kupuję od Ciebie mleko, to robimy to tylko dlatego, że ja potrzebuję mleka a Ty kasy. Jakbyśmy oboje nie korzystali na tym, to byśmy tego nie zrobili przecież...

najpierw trzeba było

najpierw trzeba było przeczytać sobie tą dyskusję to byś wiedział :)

ale żeby ci to wyjaśnić na jeszcze jednym przykładzie
Jak na ulicy ktoś ci przyłoży nóż do gardła i powie "dawaj portfel", to sam mu ten portfel oddasz, więc w pewnym sensie też obaj korzystacie na tym - bo ty potrzebujesz swojego życia a on kasy. Obecnie jest to nielegalne. A teraz sobie wyobraź że przykładanie noża do gardła jest prawnie zalegalizowane i staje się punktem wyjściowym, tak samo jak prywatna własność.

Ludzie nie majacy własności którą mogliby wykorzystać do zapewniania sobie stałych dochodów zapewniajacych im życie mają taki ekonomiczny nóż na gardle - MUSZĄ sie zatrudniać u innych i ODDAWAĆ im produkty swojej pracy bo jak nie to STRACĄ ŻYCIE.
Muszą gdyż jakaś grupa ludzi zagarnęła sobie prywatnie na WŁASNOŚĆ społecznie wytwarzane dobra (kapitał)

Wszystkie dobra są społecznie wytwarzane, nie tylko intelektualne, materialne z takich samych powodów co intelektualne. A prywatne zawłaszczanie dóbr intelektualnych (przeciez nie w celu ich konsumpcji tylko sprzedaży albo wykorzystania do dalszego pomnażania kapitału) jest tym samym co prywatne zawłaszczanie dóbr materialnych w celu ich sprzedaży albo wykorzysytania do dalszego pomanażania kapitału

Rozwiązania problemu skumulowania własności w rękach mniejszości i pozbawiania jej większości ludzi są teoretycznie dwa - albo rozdzielić tą własność na wszystkich albo ją znieść. Teoretycznie oba są sensowne, jednak w praktyce ze względu na skomplikowanie dzisiejszej gospodarki to pierwsze jest nie do przeprowadzenia. Było to możliwe w czasach kiedy gospodarka była prosta i rolniczo-rzemieślnicza, każdy mógłby pracować na "swoim" i potem wymieniać się produktami. teraz jest to niemożliwe więc pozostaje tylko drugie rozwiązanie.

A dla większej jasności -

A dla większej jasności - nie da się znieść własnośći, bez likwidacji korporacji, banków i giełdy... A dwa pierwsze elementy tej układanki prędzej doprowadzą do zagłady ludzkości niż dadzą się zlikwidować...

to plotki

to plotki

moje widzenie praw wlasnosci zaplaty za prace i takie tam

Ja jako artysta hydraulik podłączam ludziom sracze w domach. Za podłączenie kibla kasuje 500zl + materiały. Klient otrzymuje przepływ gówna przez rury które zainstalowałem dla mieszkającej tam rodziny, ale jakaś rodzina czasem zaprasza znajomych, a co gorsza zdarza się ze mieszkają przy pętli tramwajowej i pan motorniczy korzysta (za opłatą). I ja artysta hydraulik nic z tego nie mam. Czuje się taki biedny okradziony.................

bo jakbym wiedział ze to kibel publiczny to bym skasował więcej. Bo nierealne jest pobierać opłatę od każdego przepływu w rurach... To pisałem o ZAiX kiedyś.

Uważam, że masz prawo do

Uważam, że masz prawo do każdego gówna które tamtędy przepływa! Byłbyś ustawiony do usranej śmierci!

przerąbane by było żyć w

przerąbane by było żyć w kraju w którym respektowane są prawa autorskie w 100%

Mylisz pojęcia

1. Tzw. "Własność intelektualna" to prawa wyłączne do jakichś idei, które odkryłeś - to nie jest własność.
Ochrona ta ma na celu zachętę do postępu i jego ujawnienia przez przedsiębiorców.
Dlatego ustalono czasowo ochronę własności intelektualnej, bo inaczej zachęty tej by nie było ...
Natomiast ograniczenie w czasie tej ochrony jest naturalne, ponieważ brak ograniczenia godzi w rynek (który przy nadmiarze tego ograniczenia może się zamknąć), jak również rozwoju naukowego całego społeczeństwa, ponieważ nadmiar patentów wpływa negatywnie na innowacyjność blokując badania.
2. Optimum dla ochrony własności intelektualnej jest 10 lat, obecnie ta wartość w niektórych przypadkach wacha się prawnie w polsce nawet do 70 lat po śmierci autora, co jest szaleństwem.
ACTA natomiast jest jednym z globalnych porozumień odbierających pole do decyzji polsce w tej materii, co oznacza odebranie naszemu państwu części autonomii, poza tym ustalenia w ACTA robią większy burdel prawny i są gorszej jakości, aniżeli nasze lokalne prawo, które i tak w tej sprawie jest zbyt rygorystyczne, rozbuchane i niejednoznaczne.
Jednocześnie ACTA stanowi pułapkę procesową dla małych przedsiębiorstw, którą mogą zastawić większe korporacje, a tym samym doprowadzić drobnicę drogą sądową do upadku pomimo, że nie złamie ta drobnica żadnego prawa.
A to wszystko zgodnie z prawem.
Dlatego właśnie liberalna prawica tam protestowała.

perspektywa austrackiego ekonomisty

Kurwin po prostu nie czytał Austriaków co widać aż nadto, własność NIE MOŻE dotyczyć czegoś niematerialnego, czegoś co można powielić w nieskończoność(teoretycznie bo nie wyprodukuje się przecież nieskończonej ilości ipadow itp...)

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.