Łódź: W czwartek wyroki w sprawie śmierci w Indesicie
W najbliższy czwartek, 27 stycznia, przed łódzkim sądem rejonowym dla dzielnicy Widzew zapaść mają wyroki w sprawie tragicznego wypadku w łódzkich zakładach Indesit, w wyniku którego w roku 2005 zginął 21 – letni robotnik. Oskarżonych w tej sprawie jest pięć osób z kierownictwa zakładów w tym włoski dyrektor fabryki, dyrektor do spraw produkcji i kierownik zmiany, których działania zdaniem prokuraturu doprowadziły do śmierci pracownika zakładu. Grożą im kary do 2,5 roku pozbawienia wolności.
Według prokuratury, nie dopełnili oni obowiązków w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy, skutkiem czego było narażenie kilkunastu pracowników na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Zarzucono im nieumyślne spowodowanie uszkodzeń ciała u jednego z pracowników i nieumyślne spowodowanie śmierci zatrudnionego w fabryce 21-letniego Tomasza J. Obrona domaga się uniewinnienia oskarżonych.
Do wypadku doszło we wrześniu 2005 r. na terenie zakładu Indesit. Wyłączona wcześniej prasa do wytłaczania blachy uruchomiła się i zmiażdżyła głowę 21-letniemu robotnikowi Tomaszowi J., który usuwał z maszyny ścinki metalu. Miesiąc wcześniej inny pracownik obsługujący tę samą maszynę doznał obrażeń m.in. głowy.
Z ekspertyzy wykonanej na zlecenie prokuratury wynika, że przy obsłudze prasy doszło do zaniedbań. Eksperci uznali, że nie przestrzegano procedur związanych z jej czyszczeniem, które powinno być prowadzone przy wyłączonej maszynie i użyciu podpór zabezpieczających. Ustalono, że czujniki siatki zabezpieczającej były zablokowane, co powodowało, że maszyna pracowała nawet przy otwartych drzwiach zabezpieczających. Samo urządzenie było sprawne technicznie.
Z wywiadów przeprowadzonych z pracownikami zakładu wynika, że czujniki te zostały zablokowane na ustne polecenie kierownictwa firmy by umożliwić usuwanie drobnych defektów i zacięć bez potrzeby wyłączania urządzenia, co miało podnieść wydajność pracy.