Norwegia: Łamanie praw pracowniczych na budowie Inditexu
- Przeprowadzamy różne kontrole, ale to jest jeden z najpoważniejszych przypadków, jakie do tej pory widzieliśmy - stwierdził inspektor pracy Erik Beck po wizycie na budowie sklepu Zara w Oslo. Skandalem z udziałem polskich pracowników żyje cała Norwegia.
Lista zarzutów jest długa i bogata niczym portfolio Inditexu. Dla przypomnienia - hiszpański gigant odzieżowy jest właścicielem między innymi takich marek jak: Pull & Bear, Bershka, Stradivarius, Oysho, Massimo Dutti, Zara. Polacy na budowie sklepu Zary w Oslo zarabiali za mało, pracowali za dużo i nielegalnie.
Pierwszy i najpoważniejszy zarzut to forma zatrudnienia, a w zasadzie jej brak - Polacy pracowali przez siedem dni w tygodniu po ponad 10 godzin dziennie, czym przekroczyli maksymalny tygodniowy wymiar 70 godzin pracy. Jeśli zaś mieli pracować w weekendy, powinni posiadać na to odpowiednie pozwolenia. Oczywiście nie posiadali. Co więcej - pracownicy nie mieli wyrobionych norweskich dowodów pracy, co jest obowiązkiem pracodawcy. Zatrudnieni więc byli nielegalnie.
Drugie karygodne uchybienie - robotnicy na budowie zarabiali zaledwie jedną czwartą minimalnej pensji, jaka w Norwegii przysługuje osobie bez wykształcenia i z doświadczeniem krótszym niż rok w danej branży. A robotnicy mieli i dłuższy staż, i odpowiednie wykształcenie. Nie płacono im też za nadgodziny.
- Były też inne czynniki, które sprawiły, że musieliśmy zatrzymać te prace: brak przestrzegania zasad BHP, brak odpowiedniej ochrony pracowników, dużo kurzu, hałasu, zła wentylacja - wymieniał dla dziennika "Dagbladet" szef inspekcji prowadzącej kontrolę. (gazeta.pl)