Polskie Wydawnictwo Naukowe wydaje podręcznik do omijania prawa pracy

Kraj | Prawa pracownika

Największe polskie wydawnictwo naukowe PWN wydaje książkę, która wskazuje luki prawne pozwalające pracodawcy na wyrolowanie pracownika i pozbawienia go ochrony prawnej.

Książka nosi tytuł "Derekrutacja" i podtytuł "Czyli jak skutecznie rozwiązać stosunek pracy". Zostaje wydana za pieniądze publiczne w publicznym wydawnictwie naukowym.

Reklamuje się jako: "Praktyczny poradnik, jak skutecznie przeprowadzić proces derekrutacji, aby zabezpieczyć swoje interesy w przyszłości. Kompleksowe omówienie środków ochrony pracodawcy przed nadużyciami pracowników".

Książka została na stronie wydawnictwa otagowana pod "prawami pracowniczymi".

I, miast narzekać, należy

I, miast narzekać, należy robić coś podobnego. Rynek to nie sprawiedliwość, ale walka. I zwycięża strona skuteczniejsza. Pracownik ma mieć broń do walki - i to jest zadanie szeroko rozumianej lewicy. Myślenie, że uda się powrócić do XX wieku, jest śmieszne, to już inny świat, w którym nie ma miejsca na gwarancje.

Bez sensu, pracownik ma

Bez sensu, pracownik ma coraz mniej prawnych narzędzi obronnych, i będzie miał coraz mniej.

"Kto żąda prawa do pracy,

"Kto żąda prawa do pracy, ten żąda obowiązku pracy, przymusu pracy i pracy przymusowej."

Koncepcja o tyle ciekawa co

Koncepcja o tyle ciekawa co bzdurna. Praca to celowa działalność człowieka zmierzająca do wytworzenia dóbr i usług zaspokajających potrzeby człowieka/społeczeństwa, potrzeby człowieka są naturalne i nieuniknione, ergo kto nie domaga się "prawa do pracy" ogłasza, że woli być pasożytem żerującym na pracy innych.

Takiej pracy, jak opisujesz,

Takiej pracy, jak opisujesz, prawie nie ma. Albo jest to sprawa uprawy roli, budowania domu dla siebie, takich rzeczy, i tu też jest ważne podejście, bo jak to się robi po polackiemu aby było i ludzio sie podobało - to też nie dotyczy. Albo jest to sprawa hobby, typu buduję bobbera. W świetle dzisiejszej wiedzy, oraz w kontekście stosunków pracownik/firma, korpo, marka - "Praca to celowa działalność człowieka zmierzająca do wytworzenia dóbr i usług zaspokajających potrzeby człowieka/społeczeństwa, potrzeby człowieka są naturalne i nieuniknione"- występuje w jakiejś mikro skali, mega niszowej.

Taaa... a te wszystkie

Taaa... a te wszystkie ciuszki, które masz na sobie to z "z nieba spadły"...

sunderi?Prócz dosłownie

sunderi?
Prócz dosłownie kilku marek, które są jeszcze w rozsądnych pieniądzach (bo nie mówię o odzieży ekskluzywnej, bardzo drogiej, z naprawdę wysokiej klasy materiałów i z takimże wykończeniem), to przecież na rynku odzieżowym po pierwsze dostępny jest totalny chłam, po drugie produkowany przeważnie przez ludzi w skandalicznych warunkach. Nie wiem, niech przykładem służą jeansy i glany. To co jest w chwili obecnej dostępne, to jest simulacrum produktu niegdyś kryjącego się pod tymi nazwami. Ciekawym doświadczeniem jest np. porządkowanie mieszkania po starszych ludziach - kiedy się dotknie materiałów z których niegdyś rzeczy były produkowane, trudno się nadziwić jak się to zmieniło. To się tyczy dziś wszystkiego - pojazdów, elektroniki, domów, mebli, perfum. Żeby mieć to, co kiedyś było jeansami, musisz zapłacić krocie za japan selvage denim, żeby dobrać odpowiednie rozmiary garnitury, trzeba płacić za bespoke. Części aut nie daje się już regenerować, trzeba zmieniać całe bloki urządzeń; meble okazują się nienaprawialne, bo są tak przygotowane, aby po okresie przydatności ani klej, ani wkręty się nie trzymały. Gdzie Ty tu masz tę pozytywną pracę, produkcję dóbr potrzebnych? Nie mówiąc o fikcyjności ekologii tych przedmiotów i zanieczyszczeniu środowiska przy produkcji i złomowaniu/przetwarzaniu.

Oczywiście wszystko to

Oczywiście wszystko to prawda. Ale co to ma do sensowności pracy? Bez względu na to jakie są te produkty, zaspokajają one podstawowe potrzeby człowieka i ich wytwarzanie jest niezbędne. W przeciwieństwo do pseudo-pracy przy ich reklamowaniu czy metkowaniu.

Inaczej wartościujemy. Dla

Inaczej wartościujemy. Dla mnie nie tylko nie ma w tym sensu, ale też widzę dużo złego. Inna sprawa że przy takim przeludnieniu nie widzę możliwości egalitarności do takiego podejścia, że wybieramy jakoś i etyczność, nie ilość.

Praca

Mozna powiedziec wiele mądrych słów z pozycji doktoranta na jakiejś humanistycznej katedrze czy wychowanego przy maminym cycu kontestatora obenych nierówności.
Idż do pierwszej lepszej montowni w parkach budowanych szeregowo i odczujesz wtedy czym jest kapitalizm XIX wieczny
Robotnik jest na dole drabiny
finansowej i dlugo sie to nie zmieni

Nie wiadomo, do kogo to, ale

Nie wiadomo, do kogo to, ale zauważ, że był już taki okres w polskiej historii, gdzie ów mityczny robotnik był na górze drabiny. Dziękuję, już było, ponadto niby dlaczego robotnik ma być na górze? I jeszcze raz ponadto, wytłumacz proszę, gdzie Ty masz teraz robotników, bo jakoś nie widuję od przynajmniej dekady. Jeśli chodzi Ci o pracę fizyczną, albo związaną z mechaniką - masz spełnienie snów tuż obok Ciebie, więc co narzekasz. Chyba, że w twojej wizji świata nie ma miejsca na rzeczywistość, a w tej mógłbyś paść z wrażenia na proletariacką buzię, po zapoznaniu się ze stawkami zarobków dobrych mechaników, stolarzy, hydraulików, wykończeniowców, spawaczy.

"(...) robotników, bo

"(...) robotników, bo jakoś nie widuję od przynajmniej dekady (...)" - to może otwórz szerzej oczy? A nawet jeśli nie ma ich obok ciebie to gdzieś są i wytwarzają wszystko co społeczeństwo potrzebuje.

"(...) niby dlaczego robotnik ma być na górze?" - ponieważ pracuje? Poza tym czas skończyć z głupawym podziałem na robotników i nie-robotników, czy ci drudzy nie mogą też troszkę popracować? Co takiego by się stało gdyby lekarz ze dwa dni w tygodniu popracował w szpitalu jako salowy? Albo inżynier jako murarz? Tylko nie nawijaj mi tu o ich szczególnej roli w społeczeństwie bo cała ta szczególność wynika z systemowych ograniczeń w dostępie do edukacji. Skończmy z hierarchią wąskich specjalizacji, każdy powinien uczestniczyć w wytwarzaniu dóbr i usług podstawowych, każdy powinien mieć możliwość nauki i rozwoju. Taki sobie świat wymarzyłem, wszyscy są wykształceni i multidyscyplinarni ale nikt nie kręci nosem gdy wypada jego kolej na czyszczenie kibla...

No właśnie odnoszę

No właśnie odnoszę wrażenie, że więcej widzę zmrużonymi oczami, niż tacy jak Ty wytrzeszczonymi. Chyba wam flaga z sierpem i młotem jednak sporo zasłania.
A ci którzy są dziś "na górze" to nie pracują?
A z tym lekarzem jako salowym ... Dla Ciebie praca salowego to praca, a neurochirurga to już nie? Wykształciuch, co?
Jakie ty masz człowieku systemowe ograniczenia w dostępie do edukacji? Napisz proszę Cię bardzo.
I na koniec:

W DZISIEJSZYM ŚWIECIE NIE DA SIĘ BYĆ MULTIDYSCYPLINARNYM.

Z pomocą przychodzi co prawda transhumanizm ...

No właśnie, nie da się...

No właśnie, nie da się... Bo tak skonstruowany jest system. Pozwolę sobie jednak trwać w przekonaniu, że zmiana w tej kwestii jest możliwa.

Nie da się ze względu na

Nie da się ze względu na objętość wiedzy. Aby to zmienić, musielibyśmy poprzez zmianę systemu rozumieć też przeniesienie we wczesne średniowiecze.

Tak, to jeden z

Tak, to jeden z najdoskonalszych mechanizmów kontroli - traktuj ludzi jak idiotów a oni w końcu zaczną zachowywać się jak idioci.

Jest odwrotnie. Masy

Jest odwrotnie. Masy idiotów są traktowane jak nie idioci - mamy efekty. O czym sam pisałeś chyba kilka razy, dając wyraz swojej dezaprobacie wobec "mas".

Pisałem, owszem. Ale o tym,

Pisałem, owszem. Ale o tym, że ludzie pozwalają robić sobie wodę z mózgu, a nie o tym, że z natury są głupi.

Acha, miało być coś o

Acha, miało być coś o "systemowych ograniczeniach w dostępie do edukacji" - http://strajk.eu/index.php?article=1043

A ma się do Polski to... ?

A ma się do Polski to... ?

A tak, że od lat władza

A tak, że od lat władza robi podchody do komercjalizacji uczelni - powolutku, małymi kroczkami, wedle wszelkich reguł sztuki wdrażania niekorzystnych społecznie rozwiązań systemowych. Już mamy współpracę uczelni z korporacjami, za kilka lat będziemy mieli opłaty za naukę. Poza tym nie tylko opłaty za szkołę są ograniczeniem, problemem jest już samo utrzymanie studenta w trakcie nauki, a na to wielu rodzin nie stać.

Powiedziałbym, że jest to

Powiedziałbym, że jest to jakaś opcja nawet w stronę poprawienia stanu polskiej nauki, i poziomu edukacji - obawiam się jednak, że to za mało. Burdel jest straszliwy. Opłaty za naukę, a cóż w tym złego? Pod warunkiem, że ta wiedza jest na odpowiednim poziomie przekazywana (poziom różnych "prywatnych uczelni" jest zatrważający). Jeszcze niższy, niż na państwowych uniwerkach - a to jest już bardzo kiepsko.

Ale tutaj poprę norbo.>Co

Ale tutaj poprę norbo.

>Co takiego by się stało gdyby lekarz ze dwa dni w tygodniu popracował w szpitalu jako salowy? Albo inżynier jako murarz?

Inżynierowi praca jako zwykły robotnik nie tylko by nie zaszkodziła, a nawet jest bardzo wskazana. Dlatego najlepsi jakich spotkałam w praktyce to byli ludzie wykształceni jako tokarze, spawacze, itd. i rozumieli ten też fach. Gdy chcesz mówic robotnikom co mają robić i mieć autorytet w ich oczach, ale prawdziwy, oparty o realną wiedzę i kompetencję, a nie o hierarchię w firmowej drabinie, to po prostu trzeba umieć się z nimi dogadać tym samym jezykiem, umieć pomóc, poradzić jak coś zrobić prościej, łatwiej, bezpieczniej, nie wywyższać się tylko podchodzić jak do ludzi.

Stosowałam to w praktyce bardzo skutecznie, a naprawdę czasami ciężko przekonać doświadczonych chłopaków że ta dziewczyna biegająca w kasku na budowie znajduje się na swoim miejscu. Znajomość prostych rzeczy, umiejętność zrobienia wielu rzeczy samodzielnie, oraz także zdolnośc do poświęcenia się w swojej pracy - to jest coś w moich oczach bardzo wartościowego, charakteryzującego dobrego inżyniera.

Może gdyby nie dehumanizować personelu szpitali przez kadrę zarządzającą to też lepiej traktowaliby pacjentów? Gdyby dyrektor szpitala sam odczuł jaka to ciężka harówa? Tego z doświadczenia nie znam, ale może jest podobnie?

Na obszary teoretyczne

Na obszary teoretyczne wypłynęliście, i z rozkoszą oddajecie się fantasmagoriom.

Jak jest dobry inżynier, architekt, i jest dobrze kierowany, to podczas toku studiów a później specjalizacji, pracuje dużo z tymi których uparcie nazywacie robotnikami (za co przeważnie dali by wam w dziób). To nie tylko sprawia, że zna zagadnienie od tej wytwórczej strony, ale także to, że ma motywację do zrobienia pełnych uprawnień i zdobycia wiedzy - aby już nigdy nie być pośród owych "robotników".

Co do zagadnienia szpitalnego - gdy przyjrzeć się rzeczywistemu stanowi, to lekarze poprzez beznadziejny system w jaki jest zorganizowana opieka medyczna cierpią katusze, bo ich diagnozy swoje, a personel swoje. Bo zamiast hajedukejted i specializejted muszą użerać się z wieśniarami zatrudnionymi jako panie na oddziale, które niejednokrotnie lepiej od nich zarabiają - na różne sposoby. Konflikt interesów, niemożność porozumienia ze względu na bariery edukacyjne i kulturowe, skutecznie odstręcza od regresu do poziomu salowego.
Gratuluję pomyślunku, naprawdę, jeśli uważasz że dyrektor szpitala nie ma harówy .... Bez względu czy kombinator, czy uczciwy, ma łeb jak sklep. Porównywanie do stopnia zaangażowania w pracę pani myjącej pacjenta, zakładającej wenflon albo odbierającego kupę, w przerwach picia kawy, jest niestosowne, a co dopiero mówić o jakiś analizach.
Podobnie jest w szkolnictwie wyższym, gdzie na uniwerkach rządzi pani z dziekanatu wespół ze sprzątaczką i cieciem na wejściu.
Ależ wy jesteście odrealnieni.

A dalej, co takiego

A dalej, co takiego strasznego stałoby się gdyby na budowie wszyscy zatrudnieni mieli wyższe wykształcenie a hierarchia opierałaby się na kompetencjach a nie korporacyjnych układach. Gdyby wszyscy ze wszystkimi współpracowali zamiast tworzyć syntetyczne układy?

Jak by Ci to powiedzieć ...

Jak by Ci to powiedzieć ... cóż, w sumie nie ma wiele do powiedzenia. Rzeczywistość daje odpowiedź. Masz ją w postaci polskiego paradoksu zdobywania papierów studiów wyższych. Odkąd pod koniec tzw. komuny padł na ludzi szał wysyłania dzieci na studia, jakość owych studiów dramatycznie spadła. Na rynku pracy widać już ruchy w stronę kompetencji, a nie wykształcenia, ale to bardzo trudno ruszyć. Trzeba mieć papier, mimo że on właściwie nic nie oznacza. Tyle że się chodziło na studia ileś lat. Przyjmuje się ludzi, którzy nie powinni stawać do matury, trzeba im zaliczać przedmioty, bo jest się ze wskaźników rozliczanym, w efekcie mgr czy dr nie równa się wykształceniu. Taki jest mechanizm, że jak się wiedzę egalitaryzuje, to się ona pauperyzuje. Zdobywanie wiedzy powinno się wiązać z wysiłkiem, ciężką pracą i wyrzeczeniami; potem zaś pomysł wsadzenia kardiochirurga na stanowisko salowej nawet nie przyjdzie do głowy.
Nie ma możliwości takiej współpracy, o jakiej piszesz, bo wówczas obniża się poziom nauki wysokiej, że tak sobie roboczo nazwę - jak już pisałem, nie ma możliwości bycia multidyscyplinarnym. Fachowcy kosztem swych umiejętności i wiedzy często przejawiają braki nawet w miękkich umiejętnościach społecznych, czasem niewiele właściwie potrafią w życiu innego. Dlatego, trzymając się przykładu medycznego, świetni lekarze są beznadziejnymi dyrektorami.
Inną sprawą jest burdel w systemie, układy, biurokracja itp. - ale tu jakby spieram się o samą zasadę.

To co piszesz to

To co piszesz to postrzeganie edukacji jako czegoś elitarnego, a od tego już prosta droga do uznania hierarchii za "naturalną". Czy żenująco niski poziom edukacji jest zawiniony przez uczących się czy systemu nauczania?

No i pytanie z serii "głupawych" - czy dostęp do porządnej edukacji jest ograniczany w trosce o jakość, czy może jest to staranie o zachowanie statusu osób dobrze wykształconych oraz utrzymanie "odpowiedniej" hierarchii?

Hierarchia jest naturalna.

Hierarchia jest naturalna. Jesteśmy naczelnymi, nie ma od tego ucieczki. Chyba że poprzez gigantyczne eksperymenty społeczne i genetyczne jakie już były w historii. Naturalnie była obecna i w najbardziej wolnościowych komunach i społecznościach na przestrzeni dziejów. Utożsamianie jej z totalitaryzmem, wyzyskiem, opresją jest głupie.

Przez obydwie strony, bo społeczeństwo wychowujące uczących się pozwala na patologię systemu, a system edukacji dopycha na ilość ludzi którzy nie nadają się do szkolnictwa wyższego.

Dostęp do edukacji porządnej nie jest ograniczony ze względu na jakość, problem leży w chęci czerpania zysku. Stworzenia niejasnego systemu, w którym można uwić gniazdko, czerpać korzyści i przejść tak przez życie właściwie niczego nie dokonując. Mówię tu o doktorantach, adiunktach, docentach, profesorstwie. To system przetrwalnikowy, a nie uprawianie nauki i kształcenie - wyraz temu dają nędzne wyniki naszych naukowców. Charakterystyczne że naukowczynie/wcy o których głośno dokonują tego w sektorze prywatnym.
Problem kolejny, to sztuczne pompowanie zapotrzebowania na wykształconych ludzi, którzy wykształceni być nie chcą, ale tak ma być, że kończą te studia, i mają dyplom.
Dostęp nie jest ograniczany, bo generalnie jej nie ma - aparat jest zbytnio rozrośnięty, a uczących się jest zbyt dużo. Są oczywiście kierunki, gdzie nie jest tak źle, ale to są właśnie kierunki gdzie zdobywanie wiedzy i dyplomu to jest krew, pot i łzy. A jak się ktoś nie nadaje, to trudno.

Chyba tak kiedyś pisali

Chyba tak kiedyś pisali "intelektualiści" o podstawowej edukacji - to nie dla wszystkich, jak się ktoś nie nadaje to trudno...

Przemoc, mordy, gwałty też

Przemoc, mordy, gwałty też są naturalne, i zdarzają się u wszystkich zwierząt. Co to za argument.

Wykształcenie ma rozwijać człowieka a nie ubezpieczać czyjaś pozycję w systemie władzy.

Naukowcy którzy mają pieniądze na badania z prywatnych laboratoriów nie świadczą o to że pańskie oko konia tuczy, i że prywatne takie cudowne, bo akurat w naszym kraju tak jest to już zorganizowane na korzyść prywatnych przedsiębiorstw.

Nie ma czegoś takiego jak ludzie którzy się nie nadają do szkolnictwa wyższego. To szkolnictwo się nie nadaje do ludzi. Polecam przeczytać cokolwiek na temat podejścia do edukacji i rozwijania talentów. Nie ma czegoś takiego jak wrodzona inteligencja, a jeżeli coś takiego by było, to i tak jest tłumione warunkami socjo-ekonimicznymi w których ktoś się wychowuje.

To co proponujesz to czysty korwinizm.

'Są oczywiście kierunki, gdzie nie jest tak źle, ale to są właśnie kierunki gdzie zdobywanie wiedzy i dyplomu to jest krew, pot i łzy.'
Krew pot i łzy polegające na łasce pana profesora, nie na zdobywaniu realnej wiedzy.

Realną wiedzę poznałam dopiero w pracy, nie na 'elitarnym' kierunku studiów który skończyłam.

Przemoc, mordy, gwałty są

Przemoc, mordy, gwałty są naturalne, i występują w świecie zwierząt, także i ludzi, bo homo sapiens to zwierze. Kwestie ich występowania reguluje umowa społeczna, zapatrywanie na nie jest inne w zależności od modelu kulturowego wykształconego w toku rozwoju. Jeśli gatunek rozwija min. empatię, która mu się opłaca, to ich występowanie jest rzadkie. Jest też sublimacja, która pozwala na zastąpienie, lub zmniejszenie drastyczności takich zdarzeń. Twój argument jest gupi, bo zwierzęta różnią się od siebie, i ich kultura również - np. delfiny, mimo iż bardzo rozwinięte, nie uważają najwyraźniej gwałtów grupowych za coś godnego napiętnowania.

Otóż napisałaś to co ja napisałem. Obecny system kształcenia buduje określony typ osiągania i utrzymywania pozycji społecznej, w tym też władzy. Tak, wykształcenie ma rozwijać człowieka, pod warunkiem, że on tego wykształcenia chce, i się do tego nadaje. Zmuszanie do owej edukacji czy to za pomocą karabinu, czy nacisku społecznego, nie jest ani wolnościowe, ani nie powoduje dostępności edukacji.

Naukowcy nie mają innego wyjścia, jak iść do "inicjatyw prywatnych", jeśli chcą coś osiągnąć. Mylisz się wrzucając mnie kurwinistów - ja uważam taki stan za niedobry, a nie go zachwalam. Uważam że podstawą istnienia państwa ( w jakiejkolwiek formie, też wolnościowej skrajnie) jest jego system edukacyjny, jego jakość i możliwość rozwoju. Nieprzypadkowo najbardziej świadome społeczeństwa to te w których nauka stoi na dużo wyższym aniżeli nasz poziomie.

Można by się kłócić, bo nie do podważenia są różnice w inteligencji (wielu rodzajów) u dzieci na starcie. Można się też spierać, czy sprawiedliwym jest profilowanie dzieci do ich wrodzonych zdolności, czy też wszyscy powinni mieć jednakową edukację. Ja stoję na stanowisku, że ludzie powinni wykazać się wysiłkiem do kształcenia. To tak jak z dzieciakami - prawackie polackie rodziny wielodzietne są b. często rodzina patologicznymi, bo po prostu nie da się poświęcić np. ośmiorgu dzieciom tyle czasu i uczuć, co dwójce.Jakość, nie ilość. Nie ma to wiele wspólnego z kurwinem krulem, a z minimalizmem, ekologią, permakulturą owszem.

Nie, w praktyce jest tak, że dobrzy wykładowcy tym co przeczołgują się przez studia świadczą usługi dodatkowe za profity. Ci którzy się starają, nawet z kiepskich warunków socjalno-ekonomicznbych, mają trudniej i łatwiej jednocześnie. Twój punkt widzenia to typowy alkoskłotoleń, albo pan z pośredniaka, który nie będzie się starał i szarpał, bo i tak szef/profesor/urzędnik/firma to chuje/wyzyskiwacze/karierowicze/cwaniaki, i nie da rady. No i system jest zły, a pogoda chujowa. I kac męczy.
Dobry kierunek studiów, to taki, w którym występuje praca. Twój rozbrat z rzeczywistością jest też widoczny z tego powodu, że oddzielasz stan pracy od studiów. W realnym życiu jest tak, że przeważnie ludzie którzy coś osiągają na niwie studiów, jednocześnie ciężko pracują, aby dać radę na tych studiach, mieć na życie podczas nich.

'zauważ, że był już taki

'zauważ, że był już taki okres w polskiej historii, gdzie ów mityczny robotnik był na górze drabiny.'

Domyslam się że piszesz o tym okresie gdy strzelano do strajkujących.

Co ma jedno do

Co ma jedno do drugiego?
Tylko nie frymarcz solidaruchami.

PWN nie jest publicznym

PWN nie jest publicznym wydawnictwem, należy do Luxembourg Cambridge Holding Group

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.