Poznań: Policja broni kolegi
  Według komunikatu policji, podczas pacyfikacji protestujących na wykładzie księdza Pawła Bortkiewicza nie użyto paralizatorów.
 Według komunikatu policji, podczas pacyfikacji protestujących na wykładzie księdza Pawła Bortkiewicza nie użyto paralizatorów.
Zgodnie z prawem jedyną bronią jaką mogli posiadać ze sobą policjanci były pałki. Okazało się, że mieli również paralizatory, których użyli do pacyfikacji groźnych ich zdaniem kobiet oraz mężczyzny w sukience (nie mylić z księdzem).
Na nagraniach z telefonów komórkowych widać mężczyznę, który przykłada do nogi aktywisty przedmiot. Błyska wyładowanie elektryczne, słychać trzask. I tak kilka razy. Ktoś krzyczy: "Spie... z tym paralizatorem!".
Poniżej rozmowa rzecznika komendy z dziennikarzem Gazety Wyborczej:
- Według policjanta widocznego na nagraniu była to latarka. Straszył nią tylko, bo imituje ona trzask wyładowania elektrycznego. Świeci na niebiesko, podobnie jak wyładowanie.
- Sprawdziliście tę latarkę? - pytamy.
- Nie. Policjant zgubił ją na uniwersytecie.
- Zdaje pan sobie sprawę, że nie brzmi to wiarygodnie, ale wręcz śmiesznie.
- Nie chcę oceniać, wciąż to badamy.
Na chwilę obecną trzy osoby oskarżyły policjantów o przekroczenie uprawnień. Ksiądz Paweł Bortkiewicz podczas swojego wykładu twierdził, iż do genderowych czynników prowadzących do destrukcji rodziny należą: aborcja, aktywizacja zawodowa kobiet i żłobki.

 
      
                





