Prywatyzacja szpitali

Kraj | Gospodarka

Komercjalizacja Służby Zdrowia trwa. Niedługo ma nastąpić przekształcenie wszystkich szpitali w spółki prawa handlowego. W projekcie nie ma planów wprowadzenia ograniczeń w sprzedaży szpitali przez samorządy w ręce prywatne (pierwotnie planowano, że będą miały posiadać co najmniej 51 proc. udziałów w szpitalu, ale zrezygnowano z tego zapisu).

Jednakże przekształcanie szpitali w spółki prawa handlowego trwa już od 2000 roku, w tym także likwidacja, jak w przypadku szpitala im. Rydygiera we Wrocławiu w którego obronę w 2002 r. zaangażowani byli anarchiści, pielęgniarki i lokalna społeczność. Dochodziło do starć z policją, ale samorząd wojewódzki okazał się nieubłagany. A więc stopniowa komercjalizacja i sprzedaż szpitali trwała w czasie rządów SLD-UP, a potem za rządów PiS i trwa bezustannie. Obecnie na przykład wystawiony jest na sprzedaż szpital w Bystrzycy Kłodzkiej w woj. dolnośląskim.

Po przekształceniu obok działalności za pieniądze publiczne, szpital także będzie mógł prowadzić działalność komercyjną i sprzedawać swoje usługi na sprzęcie zakupionym m.in. ze składek i podatków publicznych. Nie będzie przeszkód np. w przekształceniu go w klinikę dla bogatych "turystów", co już obecnie występuje. Działalność publiczna może stać się w tym przypadku jedynie działalnością dodatkową, jak to jest już obecnie w przypadku np. opieki dentystycznej.

Prywatyzację popiera też Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy, wyrażając nadzieję, że szpital działając jak fabryka czy supermarket może być dobrym rozwiązaniem.

Państwo oddaje w ręce

Państwo oddaje w ręce obywateli jeden ze swoich monopoli, chce sprywatyzować służbę zdrowia. Jeden z powodów, po który istniej przestanie istnieć a Wy narzekacie, zdecydujcie sie w końcu czy chcecie sobą rządzić czy jednak wolicie, aby ktoś wam coś nakazywał, za co i komu macie płacić. Na miejsce służby zdrowia możecie stworzyć własny fundusz zrzeszający ludzi o poglądach lewicowych, czyli prosocjalnych. Bo na dobrą sprawę bogatsi i tak już zaczęli się leczyć prywatnie.

w ręce obywateli! dobre

w ręce obywateli! dobre sobie... państwo niczego nie odda w ręce obywateli, najwyżej w ręce kilku kapituchów, i to z niezłymi wtykami. Jeśli chcesz, żeby coś mieli sami obywatele (vel naród lud itp bla bla) to muszą to sobie sami zrobić albo wziąć, innego wyjścia nie ma!

w rece obywateli? Raczej

w rece obywateli? Raczej poddać mechanizmom rynku. Jest różnica między uspołecznieniem a prywatyzacją. Tyle.

A co ma uspołecznienie z

A co ma uspołecznienie z wolnością wspólnego? Wytłumacz mi jak to uspołecznić szpitale bez udziału państwa? Wolny rynek ma to do tego ze jest wolny i każdy może w nim uczestniczyć, a o to podobno walczycie. Jak cos jest wszystkich to nikt o to nie dba, i taki twór upada, co do pomysłu oddania szpitali w ręce obywateli. Odnieś sie do pomysłu funduszu, rozwinięciem jego formy mogłoby być wykupywanie szpitali i stworzenie własnej prywatnej służby zdrowia na warunkach dobrowolności uczestnictwa i zasadach ustalanych przez uczestników funduszu.

Wolny rynek nie ma nic

Wolny rynek nie ma nic wspólnego z wolnością. Rynek może jest i wolny ale nie ludzie którzy na nim są (za wyjątkiem kapitalistów) To tak samo jak z państwem - im państwo bardziej wolne, im wiecej może, tym mniej wolni jego obywatele (za wyjątkiem rządzących) Nie, nie walczymy o wolny rynek, tylko o to, żeby pracownicy nie mieli już nad sobą władzy ani kapitalistów ani państwa. To jest właśnie wolność (jeden z jej aspektów bo są też inne swoboda osobista itp) Więc trzeba zakłady uspołecznić i prowadzić je wspólnie. Uspołecznienie polega na tym, że w przeciwieństwie do upaństwowienia opiera się na samorządności

Prywatyzacjia i co dalej

Ja wiem, że chodzi o system amerykański, czyli całkowite sprywatyzowanie służby zdrowia i oddanie jej w prywatne ręce, ubezpieczenia prywatne, ludzie biedni będą ginąć, jeśli bogatsi im charytatywnie nie pomogą, to jest cześć ceny za brak państw. Teraz należałoby znaleźć rozwiązanie tej sytuacji, dlatego pisze o dobrowolnym funduszu nie wiem czy w USA można cos takiego zrobić na własną rękę, i czy takie fundusze tam nie istnieją. Jeśli chcecie ludzi czynić wolnym to nie możecie być za wszystkich odpowiedzialni jedynie za tych, którzy tego chcą i wy tez musicie tą odpowiedzialność wziąć na siebie dobrowolnie.

w USA brak państwa!! cha

w USA brak państwa!! cha cha cha, jasne, nie ma tam też policji ani więzień! cha cha cha!

anty co ty gledzisz!?

kolejny raz zabieraja spoleczenstwu to co samo stworzylo i oplacalo przez lata. Jak emeryci maja kupic szpital jak to politycy okreslaja ile oni otrzymaja emerytury? Kradziesz nazywasz wolnym rynkiem - to nic nowego.

Zysk z prywatyzacji

Zysk z prywatyzacji powinieni byc oddany w ręce obywateli bo szpitale zosatły wybudowane z ich pieniędzy, lub same szpitale oddane w ręce obywateli i obywatele musiliby zdecydować co z nimi zrobić, ktoś o tym wcześniej pisał, ale nie zrozumiałem o co mu chodziło
Mi głównie chodzi o wpusczenie na rynek ubezpieczeń prywatnych i zdjęcie przymusowego ubiezpieczenia zdrowotnego z obywateli.

to jest UTOPIA, koleżko!

to jest UTOPIA, koleżko! nie ma dobrych polityków i kapituchów, którzy ci z własnej nieprzymuszonej woli dadzą to, co wcześniej ukradli, chyba że w twoich mokrych snach! Śmierć ZUSu miałaby nastąpić z inicjatywy cudotwórców z PO??? czekaj tatka latka!

To jest tak że rząd który

To jest tak że rząd który ma na wszystko lekarstwo nie chce miec juz problemów ze strajkujacymi szpitalami.Recepta jest prosta,oddajmy w rece samorzadów szpitale przychodnie etc.Rzeczywiscie szkół i przedszkoli samorządy nie sprzedały[sprywatyzowały]bo w sumie są to jednostki nie przynoszące zysku.Co innego szpitale przychodnie,ludzie chorują i muszą sie leczyc,a kto zagwarantuje ze jeden z drugim samorządy nie sprzedadzą w prywatne rece w/w miejsc?Jest to kusząca perspektywa szybkiego sie wzbogacenia,i żal ze nitk tak na prawde nie zastanawiał sie nad slowami byłej posłanki Sawickiej,tylko rozpaczał nad jej "tragedia".Ona cały czas mówiła o planach PO na prywatyzacje w Polsce słuzby zdrowia,wpierw oddajemy to wszystko w rece samorzadów a pózniej prywatyzujemy.Slowa Sawickiej.

System amerykańskiej

System amerykańskiej służby zdrowia bardzo dobrze pokazuje Michael Moore w swoim filmie "Sicko" - "wolny rynek" usług medycznych, zarządzany przez firmy ubezpieczeniowe i koncerny farmaceutyczne.

Celem tego "wolnego" systemu jest wygenerowanie jak największych zysków dla tych firm - przez odrzucanie jak największej liczby wniosków o wypłatę ubezpieczenia i przez maksymalizację cen leków. Efekty są takie jakie są: według klasyfikacji Światowej Organizacji Zdrowia, system lecznictwa w USA znajduje się na 37 miejscu na świecie, za Kostaryką i Dominikaną: http://www.photius.com/rankings/healthranks.html

Ideologia neoliberalizmu przedstawia przedsiębiorców jako jednostki gnębione przez państwo - licząc na sympatię ogółu. Jednak przedsiębiorcy nie protestują, gdy państwo oddaje w ręce prywatnych przedsiębiorców mienie zagarnięte od obywateli.

Prywatyzacja przez spółki pracownicze

Prywatyzacja może oznaczać też np. wykupienie szpitali przez spółki pracownicze. Z tym, że właśnie "samorządy" raczej nie są zainteresowane prywatyzacją w takiej formie. Przykładem może być szpital urologiczny w Katowicach, który miał być kupiony przez spółkę założoną pracujących tam lekarzy. Podjęto uchwałę o likwidacji szpitala miejskiego, przeprowadzono formalny przetarg (spółka lekarzy byla jedynym chętnym na kupno), lekarze zaciągnęli kredyt na kupno nowego sprzętu. Okazało się jednak, że szpital, w który miasto nie inwestowało nie spełnia nowych norm i przy zmianie właściciela mogą być kłopoty z zarejestrowaniem go. Minister zdrowia poszedł w ostatniej chwili na rękę lekarzom zmieniając rozporządzenie i umożliwiając wpis do rejestru, ale... miasto w dzień planowanego podpisania umowy notarialnej "rozmyśliło się" i stwierdziło (w osobie prezydenta) że nie sprzeda szpitala. Pośpiesznie unieważniono przetrag, odkręcono uchwały o likwidacji szpitala jako jednostki miejskiej, a lekarze zostali na lodzie z zaciągniętym kredytem. Teraz skarżą miasto o odszkodowanie...
Problemem nie jest to, że szpitale mogą zostać prywatne. Prywatny właściciel z reguły oszczędniej gospodaruje środkami. Problemem jest jednak to, że a) o prywatyzacji będą decydować urzędnicy, b) w efekcie będziemy mieli prywatne szpitale finansowane z niewydolnego państwowego monopolistycznego i przymusowego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Nawet założywszy, że prywatyzacja zostałaby przeprowadzona uczciwie, może doprowadzić to do zamknięcia dużej częsci szpitali z tej prostej przyczyny, że środki otrzymywane z NFZ są zbyt małe (dotychczas "samorządy" się bez końca zadłużały licząc na to, że i tak nie będą musiały tych długów spłacać, prywatni właściciele tego robić nie będą) i zajęcia części zasobów w pozostałych na zabiegi płatne dodatkowo. Uwzględniając zaś to, że przy prywatyzacjach mogą następować rozmaite przekręty można wyobrazić sobie, że część nowych właścicieli kupi je już z myślą, by je zlikwidować i na bazie pozostałego majątku (np. budynków) otworzyć inny, bardziej dochodowy biznes.
Najlepiej byłoby przeprowadzić prywatyzację przekształcając szpitale na mocy prawa w spółki pracownicze, a nie w spółki, których właścicielem jest "samorząd", czyli lokalni urzędnicy i politycy.
Prywatyzacja przez spółki pracownicze miałaby sporo zalet:
a) nowi właściciele-pracownicy byliby zainteresowani dobrym funkcjonowaniem szpitala, a nie jego likwidacją;
b) nowi właściciele-pracownicy nie strajkowaliby przeciwko samym sobie;
c) gdyby zdecydowali się sprzedać szpital komuś innemu, braliby pod uwagę również swój interes jako pracowników, tj. nie sprzedawaliby go komuś, kto chce go zlikwidować.
Jednakże bez reformy systemu ubezpieczeń nawet i ta forma prywatyzacji (jak również pozostawienie szpitali w rękach "samorządów") nie rozwiąże problemów pacjentów.

To wszystko ładnie wygląda

To wszystko ładnie wygląda w teorii, ale w praktyce nie działa. Spółki pracownicze przerabialiśmy w różnych formach w latach 90. i skończyło się to klapą generalnie. Nie mówiąc już o tym że jeśliby np. szpital przejęli lekarze, to oni by tam jako kapitaliści zarządzali resztą personelu i o samorządności pracowniczej można zapomnieć. A odsprzedawanie udziałów to też częsta praktyka, potem ten komu się odsprzedało, odsprzedaje dalej, aż trafia w zupełnie przypadkowe ręce.

Mówiąc o oszczędnościach - często w prywatnych szpitalach oszczędza się na tym na czym się da, nawet na środkach czystości. Celem spółek jest zysk, a celem opieki medycznej powinno być zdrowie danej społeczności co często jest ze sobą sprzeczne i prowadzi do absurdów.

Spółka pracownicza nie

Spółka pracownicza nie musiałaby być spółką wyłącznie lekarzy. Mogłaby być spółką wszystkich pracowników. Co do formy, nie musiałaby to być koniecznie spółka z o.o. Mogłaby to być np. spółdzielnia.
Wcale nie uważam, że prywatyzacja poprzez spółki pracownicze w latach 90. była taka zła. Często prywatyzowały się w ten sposób różne przedsiębiorstwa, którym inaczej groziłaby likwidacja. Rząd generalnie nie był chętny tej formie prywatyzacji, bo wolał sprzedawać "swoim".
Jeśli chodzi o odsprzedawanie udziałów czy wchodzenie w spółki z zewnętrznymi inwestorami - być może w niektórych przypadkach następowałoby to z uwagi na konieczność doinwestowania szpitala. Jednak decyzję o tym podejmowałyby osoby żywotnie zainteresowane funkcjonowaniem szpitala - jego pracownicy - a nie politycy i urzędnicy, którzy mogą mieć interes w tym, by np. szpital został kupiony przez kogoś, kto będzie chciał zamienić go w hotel, w dodatku za niewielką kwotę.
Celem spółek jest zysk. Owszem. Ale czy to źle? Zysk lekarza bierze się stąd, że leczy on pacjentów, którzy płacą, lub za których ktoś płaci (np. NFZ). Zysk spółki pracowników szpitala bierze się stąd, że szpital ten leczy ludzi. Raczej nie będą oni skłonni przekształcić go w hotel, jeżeli będą w stanie zarabiać na leczeniu. Natomiast zysk urzędników "samorządu" nie ma związku z tym, że podległy im szpital leczy ludzi. "Samorząd" prędzej zamknie szpital niż spółka jego pracowników.
A oszczędności wynikają z tego, że niestety konsumentem, który płaci i wymaga, nie jest bezpośrednio pacjent, ale urzędnicy NFZ, którzy "w jego imieniu" kontraktują usługi, przeznaczając na to niewystarczające pieniądze. Często jest tak, że "kontraktuje" się mniej usług, niż dany szpital czy przychodnia jest w stanie wykonać. Ale to odrębna sprawa, o czym pisałem.
Zresztą i tu prywatne szpitale, które przynajmniej częściowo mogą dofinansowywać się z usług płatnych dodatkowo, wypadają lepiej. Ojciec mojego kolegi leżał w tym szpitalu (jako pacjent NFZ):
http://www.klinikiserca.pl/
i wg słów kolegi jakość obsługi była bardzo wysoka.

Spółdzielnie w oczywisty

Spółdzielnie w oczywisty sposób są lepsze niż spółki, ale to nie zmienia faktu, że szpital działałby na rynku i pod dyktando jego mechanizmów. Szpital nie ma przynosić zysków - ma leczyć ludzi. Np. w biednych dzielnicach czy miastach ludzie mają znacznie mniej pieniędzy niż w bogatych, a więc i mniej mogą przeznaczyć na leczenie i mniejsze możliwości utrzymania szpitala, choć przecież nie mają mniejszych potrzeb zdrowotnych (wręcz przeciwnie, ze względu na ogólne złe warunki życia mają te potrzeby większe). A więc już na tym poziomie powstaje problem, zresztą dowiedziony empirycznie w wielu krajach. Rynek to nie demokracja, jak próbujesz to przedstawić. W dobrze funkcjonującej demokracji każdy ma jeden głos, na rynku zaś głos waży tyle ile posiada się kapitału. Stąd wynika problem z dostępnością do "deficytowych" usług takich jak edukacja czy służba zdrowia, ale także i innych. Moim zdaniem twoje propozycje nie zmienią wiele in plus. Jedyne wyjście jakie widzę to uspołecznienie szpitali i całej służby zdrowia w tym NFZ (czyli przejęcie ich pod zarząd samorządów pracowniczych i konsumenckich, a w przypadku NFZ decentralizacja) no i także radykalna demokratyzacja samorządów lokalnych, poddanie ich zasadom demokracji bezpośredniej (instrukcje, odwoływalność delegatów etc) i wreszcie poddanie całej gospodarki tym zasadom. Wszystko inne już było i się nie sprawdziło. Ani prywatyzacja, ani nacjonalizacja.

prawdziwe samorządy pracownicze i konsumenckie

"Np. w biednych dzielnicach czy miastach ludzie mają znacznie mniej pieniędzy niż w bogatych, a więc i mniej mogą przeznaczyć na leczenie i mniejsze możliwości utrzymania szpitala, choć przecież nie mają mniejszych potrzeb zdrowotnych (wręcz przeciwnie, ze względu na ogólne złe warunki życia mają te potrzeby większe)."

Rozwiązaniem tego problemu mogą być społeczne (nie państwowe!) kasy chorych działające na zasadach solidarności (np. z ulgami czy darmowymi świadczeniami dla osób, które znalazły się w trudnej sytuacji finansowej). Czyli takie dobrowolne towarzystwa ubezpieczeń wzajemnych, które będą refundować koszty leczenia, zamiast obecnego NFZ.
Prywatyzacja szpitali (w dowolnej formie) przy zachowaniu obecnego systemu państwowych ubezpieczeń zdrowotnych rodzi niebezpieczeństwa, o których piszą zresztą również zwolennicy prywatyzacji, tacy jak Krzysztof Bukiel. Bo NFZ płaci zbyt mało, by pokryć koszty leczenia swoich pacjentów. Szpitale "samorządowe" w tej sytuacji zadłużają się, natomiast prywatne najprawdopodobniej by nie wykonywały usług ponad zakontraktowane limity.
Z tym, że dalsze zadłużanie się szpitali grozi albo ich likwidacją, albo tym, że zapłacimy i tak za to my wszyscy jako podatnicy.

"Jedyne wyjście jakie widzę to uspołecznienie szpitali i całej służby zdrowia w tym NFZ (czyli przejęcie ich pod zarząd samorządów pracowniczych i konsumenckich, a w przypadku NFZ decentralizacja)"

Spółka pracownicza (jakiegokolwiek rodzaju, szczególnie spółdzielnia) jest właśnie prawdziwym samorządem pracowniczym - gdzie pracownicy mają realną własność swojego przedsiębiostwa (w tym przypadku szpitala). Tak samo dobrowolna społeczna kasa chorych jest prawdziwym samorządem konsumenckim. Relacja między tymi dwoma samorządami jest (a przynajmniej powinna być) relacją polegającą na dobrowolnej umowie, consensusie, czyli innymi słowy wolnym rynku - konsument (kasa chorych) płaci (i wymaga), usługodawca (spółka pracownicza) świadczy za to usługi (za cenę odpowiadającą ich wartości, zapewniającą godziwe zarobki).
"Samorząd", gdzie np. pracownicy mogą tylko "zarządzać" szpitalem, ale jest on własnością "ogólnospołeczną", to pseudosamorząd. W praktyce oznaczałoby to sytuację, gdzie pracownicy ci byliby wyzyskiwani przez monopolistycznego właściciela, jakim byłoby "społeczeństwo" (a w praktyce osoby działające w jego imieniu). Relacja między właścicielem-"społeczeństwem" a nimi byłaby relacją władczą (demokracja = władza ludu). Ponieważ właściciel byłby monopolistyczny, nie mogliby odejść do innego. Mogliby jedynie strajkować, ale ich pozycja byłaby (z powodu tego monopolu) gorsza niż w przypadku sprzedaży szpitali kapitalistom.

Oczywiście że rozwiązanie

Oczywiście że rozwiązanie musi być społeczne, a nie państwowe - tu raczej jest dyskusja o to jak to uspołecznienie ma wyglądać. Przeciez to nie sami pracownicy szpitala wybudowali go, tylko powstał najczęściej ze składek danej społeczności, to po pierwsze, po drugie konsumenci też muszą mieć wpływ na funkcjonowanie szpitala. Taki system mógłby się sprawdzać, gdyby rynek idealnie "rozprowadzał" kapitał i działał na rzecz równości, bo wtedy na rynku jeden głos konsumenta byłby w rzeczywistości jednym głosem i nie istniałby problem taki, że parafrazując Urbana "kapitaliści zawsze sie wyżywią", czyli w tym przypadku zbudują sobie własne kliniki, tak jak to jest często w Ameryce Południowej. Jednak rynek tak nie działa - jedni mają bardzo dużo inni bardzo mało itd. Mogę liczyć na solidarność, ale nie chciałbym pozostawać na łasce i niełasce bogatych, którzy "filantropijnie" mi odpalą trochę z zagarniętej wartości dodatkowej na moje leczenie.

Problem ze spółkami akcyjnymi polega na tym, że akcje można dowolnie sprzedać i wtedy własność odrywa się od użytkowania. Moim zdaniem trzeba podchodzić do tego nie od strony własności, ale od strony "funkcjonalnej", czyli decyzję powinien podejmować ten, kogo dana sprawa dotyczy. W przypadku szpitali pracownicy oraz powinno się brać pod uwagę głos konsumentów ich usług, czyli pacjentów.

"Szpital nie ma przynosić

"Szpital nie ma przynosić zysków - ma leczyć ludzi." - Kurde, będzie trzeba w takim układzie zatrudnić dobrze wyspecjalizowanych wolontariuszy. Skończy taki mecząc się kilka lat na studiach, a potem w ramach uspołecznienia szpitala, czyli jak wynika z definicji uspołecznienie=wolność, wybierze dobrowolnie wolność i będzie biedował po skomplikowanej operacji w imię wolności. Tak się stanie?
Ma ktoś lepszy pomysł?

Punktor, jeśli tobie myli

Punktor, jeśli tobie myli się zysk z wynagrodzeniem, to współczuję serdecznie. Szpital może nie przynosić zysku, a i tak lekarze mogą być dobrze wynagradzani.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.