Stowarzyszenie Krzyk oraz CKN 13 w Gliwicach. Wczoraj i dziś.
AKTUALIZACJA: Wpis został nieco ocenzurowany przez redakcję ze szczególnie emocjonalnych i nie wnoszących wypowiedzi, jednak tak aby nie zmienić sensu całości. W miejsce skrótów wstawiony został znak (...) Chciałbym się podzielić z wami moimi spostrzeżeniami odnośnie gliwickiego Stowarzyszenia „Krzyk”, squatu „Krzyk”, oraz jego następcy czyli „CKN 13” w Gliwicach.
Stowarzyszenie oraz squat o tej nazwie propagowało różnorakie, pozytywne wartości. Jak chociażby wegetarianizm, antyfaszyzm, prowadzone było food not bombs oraz różne warsztaty.
Miejsce tętniło życiem, między mieszkańcami wybuchały konflikty (w końcu jesteśmy tylko ludźmi), ale nigdy nie odbijało się to jakoś szczególnie na funkcjonowaniu tego miejsca.
(Od razu mówię, że nie jestem/byłem mieszkańcem tego miejsca ani obecnego, lecz jestem tylko postronnym obserwatorem).
Zawsze kiedy tam przybywałem, obojętnie czy był to koncert, food not bombs czy zwykłe odwiedziny u znajomych, panowała tam iście rodzinna atmosfera.
Ludzie którzy tam mieszkali, żyli zgodnie ze swoimi ideami które sobie obrali.
Było mi niezmiernie przykro kiedy dowiedziałem się, iż to miejsce zostanie zlikwidowane, ależ jakże moje serce przepełniła radość, kiedy się dowiedziałem że otrzymają oni budynek od miasta, aby nadal mogli prowadzić działalność, tym razem legalnie, jako Centrum Kultury Niezależnej.
Część ludzi z „Krzyku”, wprowadziło się się na „13”. Oczywiście miałem nadzieje, że to miejsce odżyje ponownie i będzie funkcjonowało co najmniej tak dobrze jak jego poprzednik, w końcu mieszkają tam Ci sami ludzie.
Byłem na „13” na początku roku 2006 na koncercie. Wszystko zapowiadało się świetnie! Ludzie pełni zapału, chęci. Niestety, ja musiałem opuścić Gliwice. Kiedy wróciłem tj. w roku 2008 doznałem szoku. Na dodatek ten szok nie był przyjemny.
Z ekipy „Krzykowej”, została w sumie jedna osoba. Na miejsce innych pojawiły się nowe twarze (nie do końca takie nowe, ponieważ niektórych już znałem wcześniej). I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że to miejsce... UMARŁO.
Okropny nieporządek (żeby nie powiedzieć brzydko syf i gówno) na całym „squacie”. W kuchni w której odbywał się food not bombs (który przestał się odbywać, ponieważ jednemu z jakże „anarchistycznych” mieszkańców najwidoczniej on przeszkadzał)totalna destrukcja.(...)
Pomyślałem sobie „co się stało do kurwy z tym miejscem?!” (...)
Ale nie piszę tego, aby rozprawiać o czystości, bo jak wiadomo na squacie często panuje bałagan.
Mieszkańcy tego miejsca stracili jakiekolwiek ideały i wartości!
Spotykała się tutaj federacja anarchistyczna śląsk, której spotkania kończyły się najczęściej libacją.
(...) To jest właśnie anarchizm? Raczej żałosny i destruktywny nihilizm.
Próbowałem zbadać genezę tego problemu. Dowiedziałem się smutnej rzeczy, bo okazali się nimi nie kto inny, jak mieszkańcy.
Jedna z mieszkańców zrobiła z siebie nijako przywódce FA Śląsk. Członkowie dali się tej osobie zmanipulować. Wiem że jest ona bardzo przekonywująca, ale wszystko ma swoje granice!
Sprawy prywatne, zaczęły powoli zostawać przekładane nad sprawy federacji, przez co doszło do konfliktu. Ta „przekonywująca osoba” chyba zauważyła że zaczął kruszyć się jej lód pod nogami i odeszła z FA.
Nigdy więcej nie słyszałem aby FA spotkało się w tym miejscu. „Krzyk” zamieszkiwały zawsze życzliwe i pomocne osoby. Teraz? Cyniczne, zaborcze oraz samolubne. Z „trzynastki” zrobiła się typowa meta. (...) Pamiętam sytuację, że jeden z mieszkańców został wyrzucony poprzez głosowanie. Co się z nim stało? Mieszka tam dalej i ma się dobrze.
Ja rozumiem że można się bać zemsty, czy czegoś podobnego, ale ludzie! Zbierzcie się na odwagę! To wy za tym głosowaliście, więc czemu tego nie wyegzekwujecie?! Ostatnio dowiedziałem się o kolejnej nie miłej sytuacji, a mianowicie mieszkańcy (nie wszyscy) zaczęli jeść mięso!
Oczywiście znaleźli sobie oni jak najszybciej wytłumaczenie, że to z konieczności, z braku pieniędzy oraz (uwaga, uwaga, moje ulubione!) „konieczności walki z faszyzmem, a przez mięso szybciej nabiera się masy”.
Panowie! To są kpiny i żarty!
Zastanawiałem się, jak to się stało iż osoby które były od kilku lat wegetarianami nagle tego zaprzestały. Odpowiedź? Znowu dzięki tej jakże „przekonywującej osobie”. Apel do mieszkańców: CZY WY KURWA NIE POTRAFICIE MYŚLEĆ SAMODZIELNIE?!
Daliście się owinąć wokół paluszka jednej osobie. Nie ma w tym ani krzty anarchizmu, ani nawet zwykłego logicznego myślenia! Nie będę podawał szczegółów, ponieważ są one żałosne. Doprawdy!
Naprawdę mógłbym wytknąć jeszcze wiele innych rzeczy odnośnie tego miejsca, ale nie mam już siły. Po prostu szkoda słów.
Dlatego apel dla wszystkich załogantów ze śląska (i nie tylko) którzy MYŚLĄ:
Czy chcecie aby to miejsce umarło (...)
Chcecie aby na śląsku brakło miejsca niezależnych spotkań?
Jeśli nie, weźmie to w swoje ręce. Pozbądźmy się strachu i nie bójmy się krzyczeć o tym (oraz w końcu działać).
Apel do członków stowarzyszenia: Nie pozwólcie na to, aby jakieś osoby niszczyły to, co reprezentujecie wy i to miejsce. Nie stójcie obojętnie i nie rezygnujcie z działalności. Zróbcie coś aby to miejsce wróciło do życia. Może to zabrzmi niemiło, ale pozbądźcie się tych, którzy pasożytują na tym miejscu. Proszę was z całego serca!
Ten artykuł wcale nie jest prowokacją, ma on tylko na celu pobudzić do działania oraz myślenia.
Mieszkańców, członków stowarzyszenia, a przede wszystkim ludzi którzy te miejsce odwiedzają.
Z anarchistycznym i sympatycznym pozdrowieniem.
-W