Co to jest klasa robotnicza?
Zakładam, że ludzie w Polsce mają świadomość takich klas: urzędników*, przedsiębiorców i polityków. Rozumiem przez to, że ludzie rozumieją, jak działają ludzie w ramach tych klas. Mogą rozumieć błędnie, ale rozumieją.
Uważam, że nie istnieje natomiast w Polsce świadomość klasy robotniczej. Ludzie uczeni są raczej postrzegać siebie jako inwestujących swoje zdolności lub ciało, czy siłę tego ciała. To upodabnia ich do przedsiębiorców.
Jestem anarchoindywiualistą. Klasycznie oznacza to pogląd wiążący socjalizm z brakiem państwowych ograniczeń gospodarki gdziekolwiek. Słowo “gdziekolwiek” jest w tym przypadku ważne. Chodzi o to, by przynajmniej nie istniało państwo kontrolujące gospodarkę. Państwo jest, obecnie, związane z pewnym terytorium. Terytorium to jest przez państwo zajmowane (posiadane?). Klasyczny anarchizm indywidualistyczny występował dotąd, tradycyjnie, przeciwko państwu ponieważ państwo sprawowało władze nad ekonomią. Władzę opartą na przemocy i przymusie. Na określonym terytorium.
Drugim ważnym, użytym przeze mnie słowem, jest “socjalizm”. Socjalizm o którym mowa, ujmował ludzką pracę jako coś uprawniające człowieka do czegoś. Uprawniać praca mogła do wynagrodzenia lub do kontroli nad efektem pracy.
Anarchoindywidualiści byli często egalitarystami. Stąd często przyjmowali, że praca człowieka jest równa pracy innego człowieka. Praca, którą człowiek wykonuje, jest w końcu częścią człowieka. Jeśli wszyscy jesteśmy równi, to praca neurochirurga i praca moja, przy rżnięciu drewna, ma tę samą wartość. Tak więc godzina pracy jednego człowieka i godzina pracy drugiego człowieka też muszą mieć tą samą wartość. Jeśli tak, ludzie nie powinni handlować ze sobą w ten sposób, by godzina jednego człowieka była więcej warta, niż godzina pracy innego człowieka.
W praktyce ten egalitaryzm był dla anarchoindywidualistycznych eksperymentów problematyczny. Pomimo to wątek ekonomicznego egalitaryzmu był w klasycznym anarchizmie indywiduliastycznym znaczny. Organizował wyobrażenia o tym, jak działać będzie ekonomia po obaleniu państwa. Miała się opierać o bezpaństwową organizacje ludzkiej pracy na zasadach równości. Ktoś musiałby taki porządek utrzymać, a najpierw osiągnąć. Kim byliby Ci ludzie?
Powtarzam pytanie: czym jest klasa robotnicza?
Klasy społeczne działają inaczej, gdy ich członkowie wiedzą, że do nich należą. Pozwala to na świadomą organizację. Klasy więc zawsze są pewnymi projektami, ponieważ ich sposób działania jest zależny od świadomości.
Anarchoinywidualizm potrzebuje opisu klasy robotniczej, który wytłumaczyłby, czemu robotnicy mieliby chcieć zachowywać się zgodnie z anarchoindywidualistycznymi zasadami. Ta potrzeba wynika z tego, że anarchoindywidualizm zwrócony do ludzi pracy jako twórców. A skoro tak, zadaje sobie pytanie: co to jest klasa robotnicza?
Klasa robotnicza to ludzie zapomniani. Zwłaszcza Ci, który są już zagrożeni popadnięciem w “lumpenproletariat”. Przez “lumpenproletariat” rozumiem tych, którzy nic nie mają i nie mają pracy. Lub nie mają stałego źródła utrzymania. Lub pracujących sezonowo, za małe pieniądze. Związek klasy robotniczej z “lumpenproletariatem” jest duży i nie wiem, czy da się te dwa zjawiska rozdzielić, przynajmniej obecnie. Na pewno wielu ludzi należących do klasy robotniczej boi się, że staną się “lumpenproletariuszami”. Jest tak, bo Ci, którzy rządzą i wpływają w tej sposób na kształt życia ludzi w Polsce, nie liczą się kompletnie z potrzebami klasy robotniczej. Co ciekawe, nie jestem pewien, czy wielu “lumpenproletariuszy” chce należeć akurat do klasy pracującej.
Ci ludzie, należący do klasy robotniczej, nie potrzebują troski, tylko równości. Troska może oznaczać i będzie oznaczała kontrolę, ponieważ troskę będą kontrolowali albo urzędnicy, albo przedsiębiorcy. Często sami będą ją sprawowali. Korumpując na różne sposoby polityków. Zresztą, kontrola polityków nad obywatelami nie wydaje mi się w niczym lepsza.
Równość będzie oznaczała natomiast to, że każdy będzie mógł zrobić innej osobie to, co ta osoba może jej. W tym i zwłaszcza: każdy będzie mógł dbać o dobro innego człowieka, co jest bardzo ważną potrzebą przeważającej liczby ludzi na świecie. Ludzie od dawna troszczą się o innych i to nie wystarcza, muszą jeszcze móc to robić jako osoby sobie równe. Inaczej w ramach troski będą znaczeni cyframi, pozbawiani lekarstw, czynieni bezpłodnymi itd. Albo ktoś będzie, dbając o jednych, robił to drugim, bezkarnie.
Równość, rozumiana tak, jak u góry, wymaga braku państwa. Równość ekonomiczna, o którą chodzi, gdyby miała być narzucona przez państwo, oznaczałaby tylko i wyłącznie kolejny sposób dyscyplinowania ludzi. Zawsze cenę godziny pracy można tak komuś ustawić, by był posłuszny i musiał wyrobić akurat tę liczbę godzin, którą my potrzebujemy. Ale jeśli nie zostanie zmuszony, to po prostu odmówi wtedy, gdy nie uzyska takich reguł, które i jemu odpowiadają.
Równość taka wymaga także, byśmy zwłaszcza celowe wysiłki jednego człowieka traktowali jako równe wysiłkom drugiego człowieka. Stąd konieczne dla tej równości jest traktować każdą pracę tak samo. Inaczej jeden człowiek swoja pracą będzie mógł osiągnąć mniej od drugiego. I wtedy jeśli ktoś będzie pracował przeciwko komuś, będzie mógł swoją pracą go zniewolić.
Klasa robotnicza więc to Ci, którzy nie lubią być kontrolowani i nie mają powodu, by rządzić. Są też zdolni do troski o innych. Jeśli ktoś jest rozeznany w kwestii tego, jak dotąd ludzie żyli pod władzą innych ludzi, może być zrażony do bycia kontrolowanym. Każda inna władza może wydać się komuś lżejsza, gdy kontrola wzrasta, a wraz nią próby sterowania człowiekiem. Jednak kontrola jest najbardziej efektywnym sposobem sprawowania władzy, chyba, że chcemy czegoś oprócz tej władzy. Wtedy łatwiej nasycić się władza, bo ważne, żeby osiągnąć z jej pomocą efekt. Stąd dążenie do władzy trudno pogodzić z niechęcią do bycia kontrolowanym. I ludzie rzadko je godzą. Oczywiście ludziom zamożnym łatwiej. Ale ludzie zamożni to raczej nie Ci, którzy należą do klasy robotniczej.
Zdolność do troski też nie jest rzadkością. Ludziom raczej brakuje możliwości do dbania o innych i dlatego tego nie robią. To raczej bogatsi bywają nadopiekuńczy. A bogatszych jest mniej. Czyli: ludzi należących do klasy robotniczej może być wielu.
Wniosek jaki z tego?
Anarchoindywidualista potrafi być strasznym naiwniakiem i wierzyć, że kiedyś nastąpią rewolucje, że ludzie je zrobią, i że na ich skutek świat stanie się lepszym.
Post Scriptum
Uważam, że do zapanowania tak opisanej równości potrzeba czegoś więcej niż mechanizmów rynkowych. Wręcz wydaje mi się konieczna duża rola, jaką odgrywałaby tak zwana ekonomia daru. Ale to dygresja.
Jan Skoczowski
*zastanawiam się, czy do tego zaliczyć też policję i resztę systemu prawnego?