Egipt: Chwilowe porwanie mnie i życie niezależnego publicysty
Witam, szczęśliwie pisze ponownie.
2 dni temu późnym wieczorem ruszyłem dalej i wyjechałem rowerem z Kairu, gdyż w stolicy zrobiła się bardzo gorąca sytuacja. Gdybym był lokalsem można byłoby spokojnie uczestniczyć w wydarzeniach, lecz niestety rzucam się w oczy. Zdjęcia, filmy, rozmowy z aktywistami.... Rowerzysta o odmiennym wyglądzie, rozmawiający o wolności, równości oraz sprawiedliwości z ludźmi. Z jednej strony wspaniale wymienić się poglądami wolnościowymi oraz podyskutować o wzajemnych doświadczeniach. Druga strona to niepewność ludzi wobec obcokrajowca oraz kontrola władzy od policji, armii po bractwo muzułmańskie na mafii kończąc.
Podczas obecnego pobytu w Egipcie kilka razy mnie skontrolowano, przeszukano, sprawdzono dane, zawartość książek, notatnika itd.
Już kilka dni po pobycie na Synaju, w nocy jadać przez góry i pustynie zatrzymał mnie jeep z 2 panami na zupełnym odludziu. Przeszukano mnie, sprawdzono paszport, przeczytano cześć angielskojęzycznej książki i notatnik. Najbardziej interesowało owych panów o czym owe książki są i moje kontakty, gdyż po doszczętnym przeszukaniu, wszystko ze zdjęciami oraz tekstem zostało przeanalizowane osobno później. Dużo informacji szukali ode mnie. Stwierdzili że są z policji, lecz po moim zapytaniu, o dokument potwierdzający owa instytucje, skoro żądają paszportu, odmówili mi ukazania. Nalegałem. Pan pokazał dokument tożsamości świecąc mi latarka w oczy. Nalegałem by latarka została skierowana na dokument. Pan szybko śmignął światłem lecz zatrzymałem wzrok swój bez ujrzenia napisu stwierdzającego jego słowa. Dotąd nie wiem czy było to bractwo muzułmańskie, mafia nieoficjalna czy legalna jako cywilni słudzy państwa.
Później zostałem kilkakrotnie przeszukany z bagażem na rowerze na drodze do Kairu przez Synaj. Wyraźnie obawiają się domniemanych szpiegów lub dziennikarzy. Wczoraj zostałem skontrolowany w mieście oddalonym o 50 km na północ od Kairu przez panów po cywilnemu wraz z żołnierzem. Kolejne pytania oraz szukanie, cokolwiek chcieli znaleźć nie znaleźli.
Wyjeżdżając z Kairu udałem się z drogi szybkiego ruchu na mało uczęszczaną drogę wzdłuż rzeki Nilu.
Ludzie pytają mnie jak to w tej kulturze bywa o to skąd jestem oraz gdzie podążam i czy nie jestem dziennikarzem w czasie przebywania w kafejkach internetowych. Ciężko stwierdzić czy miedzy nimi nie ma policyjnych informatorów, lecz pewne rzeczy wydaje się że wiedzą lub domniemają.
Dzisiaj zawitałem do jednego miasteczka małego nad Nilem gdzie spałem nad sama rzeką. Ruszyłem dalej by drzemkę uciąć ponownie nad rzeką. W pewnym momencie obudziło mnie kilku panów. Zaczęli zadawać pytania po arabsku co robię tu, skąd jestem itd. Pomyślałem ze to kolejni tajniacy. Nie byli mili, wręcz aura była niesmaczna. Zaczęli pytać co mam w bagażu. Odpowiedziałem po arabsku że kieruję się na północ jak i podróżuję itd. Zażądali paszportu. Zaraz jeden na drewnianej lodzi motorowej podniósł karabin maszynowy bym pokazał paszport. Pokazałem. Kazali mi wsiąść na łódkę. Odmówiłem. Zabrali mnie wzdłuż rzeki prowadząc mnie droga dalej a pan z łodzią przybył z kilkoma innymi. Kazali wejść na łódkę i zostawić rower na ladzie.
Wiele pytań na które nie mogłem odpowiedzieć ze względu na mój ograniczony arabski. Przetrzymywali mnie na łódce przy asyście 2 innych lodzi z mężczyznami oraz nastolatkami na ladzie. Okazało się ze pan jest większym przemytnikiem pewnego suszu. Udało się zatelefonować do mojego znajomego, gdyż panowie grozili zastrzeleniem jeśli będę kontynuować i dalej jadąc w kierunku, który obrałem. Pan z karabinem stwierdził że mnie już wcześniej widział, co mogło być śledzeniem mnie. Dzięki rozmowie ze moim znajomym przez telefon panowie ochłonęli i wypuścili mnie na ląd. Następnie zabrali mnie do wioski.
Okazało się ze jeden z panów porywaczy jest żołnierzem, a kuzyn w wiosce prawnikiem. Zaczęła się luźna rozmowa, lecz zaczęli również mówić o polityce, że to wina rewolucji itd. Że armia jest po to by dbać o bezpieczeństwo. bla bla. Widać tu na przykładzie że wojsko, policja i mafiozi robią wspólne interesy z przemytnikami, a zwykłych palaczy zioła zamykają w wiezieniach oraz aktywistów demonstrujących również oskarżają i wsadzają za kratki lub zabijają... skąd my to znamy... temat stary jak władza i biznes sięga. Następnie puszczono mnie wolno.
Obecny czas podróżowaniu zdecydowanie nie sprzyja, lecz niezależne relacjonowanie obecnych wydarzeń również. Na manifestacjach pytany jestem o wiele rzeczy, a w czwartkowa demonstracje po rozmowach z aktywistą malarzem oraz zdjęciach i filmach zrobionych, kilkoro większych koleżków podeszło do mnie zarzucając mi bycie dziennikarzem, lecz wyszedłem z tego cało. Kim byli panowie nie wiem.
Później zostałem zatrzymany przez kilku mężczyzn po rozmowie z aktywista z ruchu "6 kwietnia" na przedmieściach Kairu. Pytali czy nie jestem z policji (chodziło o odblaskowa kamizelkę bezpieczeństwa). Byli to albo tajniacy albo Bracia Muzułmańscy albo kibice, nieufni wobec wymienionych, obawiając się że jestem po drugiej stronie barykady czy po tej samej (jeśli byli to tajniacy).
Nie wiem czy wracać do Kairu czy kontynuować rowerowa wyprawę w nadchodzących dniach. Przygoda to przygoda a informacja jest drogą wolną od cenzury i kontroli. Będę dalej relacjonować ze stolicy Kairu lub poza nią.
Pozdrawiam czytelników i czytelniczki.
PS. Zdjęcia i filmy udostępnię później.