Ateny: Walki podczas masowego marszu antyrasistowskiego

Świat | Protesty | Rasizm/Nacjonalizm

We wtorek 7 lipca odbył się w Atenach wielki marsz protestacyjny przeciwko rządowej polityce antyimigracyjnej oraz wspieraniu przez władze nazistowskich bojówek. Marsz, w którym wzięło udział ok. 3000 osób, został zorganizowany przez anarchistów. Protestujący przeszli z placu Omonoia do dzielnicy Agios Panteleimonas, w której od początku roku policja i ich faszystowscy pomocnicy prowadzą pilotażowy program segregacji rasowej.

Film wideo: walka greckich anarchistów z policją.

Faszyści, ochraniani przez policję i we współpracy z oficerami armii w stanie spoczynku, przeprowadzają pogromy imigrantów w tej dzielnicy, bijąc i atakując za pomocą noży każdego, kto im się nie spodoba. Zastraszają nawet miejscowego księdza, który rozdaje darmowe jedzenie bezdomnym. W celu legalizacji swojego rasistowskiego programu faszyści założyli "komitet lokalny", który otrzymał pełne wsparcie ze strony mieszczańskiej prasy.

Protestujący na placu Agios Panteleimonas skandowali antyrasistowskie i antyfaszystowskie hasła, m.in.: "Gliniarze, TV, neonaziści - wszystkie szumowiny trzymają się razem", "Ludzie nie zapominają, faszystów wieszają". W momencie, gdy marsz przechodził przez ulicę zbyt wąską, by pomieścić wszystkich protestujących, czoło protestu, które dotarło już do placu, zostało zaatakowane bez istotnego powodu przez policję, która najwidoczniej postanowiła ochronić zgromadzonych na placu 30 członków "komitetu lokalnego". "Patriotyczni obywatele" nie tracili czasu i zastosowali ulubioną przez siebie taktykę - zaatakowali zza policyjnego kordonu protestujących, rzucając w nich racami i koktajlami Mołotowa. Ku rozpaczy rasistów, jedna z butelek z benzyną wylądowała na łysej głowie jednego z atakujących, co spowodowało, że faszyści musieli szukać pomocy u policji, która chętnie im jej udzieliła.

Obroniwszy marsz protestacyjny, demonstranci przebili się za pomocą kamieni i pałek przez kordon policyjny i wycofali się do Uniwersytetu Ekonomicznego, w którego okolicach walki toczyły się do późnej nocy. W poprzek ul. Patision ustawiono płonące barykady.

W tym samym czasie podobny marsz odbył się w Salonikach. Wzięło w nim udział ok. tysiąca osób. Wcześniej tego dnia grupa o nazwie Antyfaszystowskie Komórki Natarcia, wzięła na siebie odpowiedzialność za podpalenie domu lidera neonazistowskiej partii Złoty Świt, który jednocześnie pracuje jako policjant w Salonikach.

Źródło: libcom.org

Uczmy sie od Grekow

Uczmy sie od Grekow radykalnych dzialan, poki co jestesmy gleboko w przyslowiowej dupie, a nasi "anarchisci" wielce sa oburzeni, gdy w strone glin polecą... śnieżki

masz racje

ale czy coś dotrze do pacynek

To powiedz o wielki

To powiedz o wielki bojowniku jak Ty walczysz?
Samo klikanie w klawiature to jednak za mało

O tym, jak walcze i dzialam

O tym, jak walcze i dzialam na swoim lokalnym podworku, wiem (na szczescie) tylko ja i moich kilku towarzyszy, o wirtualny piewco wolnosci... :)

Najpierw silny ruch

Najpierw silny ruch spoleczny potem zadymy.
Praca u podstaw, a barykady same sie postawia :)

walki z policją same w

walki z policją same w sobie nic nie dadzą, trzeba miec mocne struktury organizacyjne, umieć ziszczać nasze ideały, przekonywać do nich ludzi, tworzyć spółdzielnie, samorządy prawdziwie demokratyczne itp. a potem można pokazać policji gdzie jest jej miejsce, bo wtedy jest czego bronic.
Grecki ruch anarchistyczny ma to całe zaplecze wiec nic dziwnego ze jest "konkretny" w starciach z policją.

ale wiadomo łatwiej jest rzucać kamieniami i pisac o tym w necie niż długa i mozolna praca w przekładaniu na praktykę ideałów.

O ile są organizowane dla

O ile są organizowane dla samej hecy z przemocy, to rzeczywiście nic nie dadzą, ale z drugiej strony "mocne struktury organizacyjne, (...) spółdzielnie, samorządy prawdziwie demokratyczne itp" same z siebie też nie powstaną. Innymi słowy, trzeba jakoś przyciągnąć ludzi. Tylko jak to osiągnąć, gdy w kraju nad Wisłą gros anarcholi de facto niczym się nie różni od grzecznych socjaldemokratów pod względem obranej taktyki? Pikiety, demonstracje, zakładanie spraw w sądzie. Pikiety, demonstracje, zakładanie spraw w sądzie - i tak do usranej śmierci.

Nie twierdzę gwoli ścisłości, że działanie w ramach funkcjonującego prawa jest w ogóle pozbawione sensu. Ale jak każda strategia, tak i ona ma swoje ograniczenia. I wydaje mi się, że w kraju dotkniętym kryzysem, z narastającym wkurwem ludzi na władzę itp trzeba będzie niedługo czegoś więcej, niż kolejnej kilkunastoosobowej pikiety, w oczach szarego człowieka różniącej się od setek pozostałych tylko kolorem flag i treścią (siłą rzeczy ogólnikowych) haseł. Może nie jestem stachanowcem aktywizmu, w zasadzie zaczynam stawiać pierwsze kroki jako społecznik (po latach tkwienia w intelektualnym bagnie libertarianizmu), ale spotykam czasem totalnie apolitycznych ludzi, których naprawdę niewiele dzieli od sięgnięcia po przysłowiowego Mołotowa i zajebania w jakiś materialny symbol władzy, tacy są wkurwieni na cały ten syf. Jeśli tego nie robią to dlatego, że czują się w swojej frustracji osamotnieni i boją się społecznej śmierci, łatki "oszołoma" nieprzystającego do konserwatywno-liberalnego "raju" (ehh, ta siła mediów). Trochę brakuje koncepcji u polskich anarchistów jak "zagospodarować" takie postawy, mam wrażenie...

Reasumując tę przydługą wypowiedź, cały ten odwieczny spór netowych insurekcjonistów z "ewolucjonistami" przypomina mi klasyczną kłótnię dwóch gości ślepych na inne oko, o to kto ma lepsze pole widzenia. A przecież obie strategie mają rację bytu i powinny się uzupełniać, w zależności od aktualnego kontekstu społecznego.

A co mają dać???

A co mają dać??? Anarchiści są przeciwko państwu to atakują jego organy. Logiczne. Na tym polega insurekcjonizm że ataki mają być spontaniczne i żywiołowe a nie zaplanowane długofalowo (bo to cecha partii)

Grecki ruch anarchistyczny jest "konkretny" w starciach z policją bo..... od wielu lat bierze w nich udział! W wielu innych krajach ruchy anarchistyczne mają szerokie zaplecze a mimo to w starciach są cienkie - bo nie biorą w nich udziału. Jak ktoś nigdy nie brała udziału w zadymach to trudno by z dnia na dzień stał się zadymiarzem. Przykładowo polski ruch od lat jest ultrapacyfistyczny a zatem przyciąga do siebie różnego rodzaju "ciepłe kluchy" ludzi którzy powinni działać w NGOsach bo z anarchizmem nic ich nie łączy. Natomiast grecki bojowy anarchizm przyciąga ludzi o ostrych charakterach którzy w Polsce realizują się np. w chuligance. W Grecji anarchizm "ludzi ulicy" młodzież z biednych blokowisk, bezrobotnych, studenci bez perpektyw. A więc ludzi zdolnych do czynów

na poczatek akcje

na poczatek akcje bezposrednie we wlasnym zakresie, na polskich masowkach to co jest w grecji jest niemozliwe. po ciemku, z zaufanym czlowiekiem lub kilkoma. wtedy atakowac symoble wladzy i inne gowna. o tworzeniu samorzadow itp. slyszalem juz wiele lat temu, a ciagle sluchanie i osamotnienie w dzialaniu znudzilo mi sie. diy or fck off!

uporzadkujmy

wrzucajac do jednego worka rozne, pozaprawne akcje ruchow spolecznych i okraszajac to stwierdzeniem "szoda, ze u nas tak nie ma" (w domysle, ze u nas nie ma bijatyk na ulicach i nie plona samochody) popelniamy blad. nie jest tak, ze ruch ma do dyspozycji dwie formy akcji - legalne czyli pikiety i pozwy i nielegalne, czyli zadymy i zamieszki.

ruchy spoleczne wykorzytywaly i wykorzystuja nadal cala mase roznych taktyk w ZALEZNOSCI OD SYTUACJI. zupelnie inna akcja jest zdemolowanie Royal Bank of Scotland w czasie zamieszek na g20, a zupelnie inna jest naparzanka z policja po ostatnim festynie w Hamburgu. obie byly adekwatnymi odpowiedziami na pewne zaistniale okolicznosci, a nie po prostu aktami przemocy, majacymi odroznic nas od socjaldemokratow, zwrocic uwage mediow itp. itd. akcje ludzi w Niemczech, Francji itd. sa elementami strategii prowadzacymi do osiagniecia celow i reakcjami na zastane warunki, nikt tam nie postuluje rozpierdalania wszystkiego co sie da zeby bylo tak jak w Grecji.

planujac dzialanie trzeba robic je po cos i miec na uwadze wszystkie jego skutki. nie ma sensu nastawiac sie: my jestesmy ruchem, ktory organizuje zadymy. albo na nastepnym demie rzucamy czym sie da w policje zeby zwrocic uwage mediow. jesli bedzie potrzbne dzialanie pozaprawne zeby osiagnac jakis cel to oczywisce (...tu nie dokoncze zdania)

a co do zagospodarowania ludzi, ktorzy sa wkurwieni. zeby ich wkurwienie nie przeszlo im zaraz jak sie polepszy, albo jak straca nadzieje trzeba ludziom zaproponowac konkretna dzialnosc w ich sprawach, a takze spojna wizje polityczna: o jaki swiat walczymy i dlaczego o inny niz PiS i Po. nie zbudujesz zadnego ruchu namawiajac biednych "to teraz wezcie kamienie i rozjebcie komisariat". wyjdziesz na idiote nawet jak sam rozjebiesz ten komisariat a z biednymi nie pogadasz po co. potrzeba nam nie tyle pracy u podstaw i jako dodatku akcji agresywnych. wszystko musi byc elementem strategii dostosowanej do konkretnego problemu i przemoc i pomoc ludziom w samoorganizowaniu sie i pikiety. ruch bedzie rosl w sile jak bedzie skuteczny.

No ale ja się z takim

No ale ja się z takim postawieniem sprawy z grubsza zgadzam. Przeca napisałem, że oba podejścia - ewolucyjne i insurekcjonistyczne - powinny się wzajemnie uzupełniać, w zależności od kontekstu społecznego (Ty napisałeś "w zależności od sytuacji", na jedno wychodzi).

I nie chodzi mi o to, żeby się sianiem rozpierduchy "na siłę" odcinać od socjaldemokratów-reformistów, albo przyciągać uwagę mediów, choć jedno i drugie może być niezamierzonym efektem takich działań. Wyraźnie piłem do nizin społecznych, tych wszystkich gnojonych i sfrustrowanych ludzi, których przechujowe warunki tak czy inaczej, niezależnie od chcenia anarchistów, mogą popchnąć w objęcia przemocy. Gdy pisałem o odpowiednim "zagospodarowaniu" tego potencjału, to miałem na myśli właśnie przedstawienie im propozycji "konkretnej działalności w ich sprawach, a także spójnej wizji politycznej" - żeby przypadkiem ich rosnąca frustracja nie została wykorzystana w nieodpowiedni, niekonstruktywny sposób. Zwłaszcza przez ugrupowania skrajnej faszyzującej prawicy. Tak więc widzisz, myślimy o tym samym. Ino język inny...

Pozdrawiam.

aha

gwoli doprecyzowania jak wynika z tekstu tutaj jeszcze przed atakiem policji skasowano tam bank i kilka kamer. a na zdjeciu tam zamieszczonym faktycznie widac jak gosc rzuca koktajl w demo stojac kilka metrow od policjanta.

bo ten gość to jeden z

bo ten gość to jeden z naziolków, których policja ochrania, lub być może policyjny prowokator...czy to tak trudno wychwycić z całej relacji???

nie

wychwycilem to z calej relacji ;) a komentarz mial w zalozeniu byc wyrazem oburzenia, ze policja juz nasyla naziolkow z koktajlami i to kompletnie bez krempacji, bo na zdjeciu widac, ze kurcze nawet sie nie maskowali.

koniec kapitalizmu - bardzo

koniec kapitalizmu - bardzo sensowny komentarz

Mysle ze w wielu krajach

Mysle ze w wielu krajach zachodnich horyzont dyskusji w radykalnych ruchach jest nieco inny : jesli juz to spór bardziej dotyczy: "przemoc przeciwko rzeczom" czy "przemoc przeciwko ludziom".

Nie ma czegoś takiego jak

Nie ma czegoś takiego jak "przemoc przeciw rzeczom". To się nazywa sabotaż, wandalizm.

zastanawia mnie tylko skąd

zastanawia mnie tylko skąd pewność,że gdy już zaczniecie swą rozpierduchę,wyjdziecie z niej zwycięsko ? i nie mam tu na myśli nastoletnich łysych pseudonazistów,ale zaawansowane technologicznie i strukturalnie państwowe i niepaństwowe siły zbrojne. nie sądzę byście tego dokonali,za mało w was agresji,za dużo humanizmu a przede wszystkim zbyt mało środków.(to już nie te czasy,gdy uzbrojenie ludu nie tak bardzo ustępowało uzbrojeniu armii i policji). wszelkie formy szowinizmu z zasady lepiej wysługują się przemocą . oczywiście jest także w ruchu grupa osób nacechowana odpowiednią dozą nienawiści by stać się w swoim czasie nowym aparatem zbrodni,ale czy tym ma się cechować anarchizm ?

blad logiczny czy cu?

a dlaczego agresja ma tworzyc aparat zbrodni? agresja rodzi zbrodnie ale niekoniecznie aparat :))

Nie sama rozpieraducha da

Nie sama rozpieraducha da zwycięstwo a społeczeństwo które za nią stanie

dokladnie tak

nie da sie "podbic" spoleczenstwa zaden aparat przymusu nie jest w stanie podporzadkowac sobie ludzi bez zaplecza symbolicznego i ideologicznego. gdy to zaplecze sie sypnie (a zdarza sie to w historii raz na pare lat) zadna przewaga technologiczna nie bedzie miala znaczenia. nie powstanie takze zadny nowy aparat przymusu tak dlugo az nie wyloni sie nowy lad symboliczny i strukturalny. w trakcie rewolucji to tlum zabija i skazuje, a nie aparat bezpieczenstwa. aparat bezpieczenstwa MOZE powstac potem, ale to zalezy od wyniku rewolucji.

WALKA TRWA

tylko guevaryzm i insurekcjonizm

lol

lol

racja

100% poparcia

imigranci-anarchizm

Mysle że to co waznego ukazuje ta sytuacja to fakt jaki anarchisci zajmuja stosunek do kwestii imigrantow. Ten problem staje sie powaznym zagadnieniem wspolczesnosci w krajach zachodnich i wokol niego bedzie sie coraz bardziej - jak mniemam - polaryzowac opinia publiczna. Imigranci przestaja byc obecni w sposob marginalny, przybywa ich coraz wiecej i ma to swoje uwarunkowanie w globalnym rozwarstwieniu, podziale polnoc-poludnie.Wydaje mi sie ze ich zwiekszajaca sie obecnosc bedzie chwiac (juz chwieje) strukturami spoleczno-kulturowymi i rodzic na zachodzie niepokoj co sprawi ze niechetna opinia publiczna przesunie sie na prawo a analiza problemow spolecznych w kategoriach narodowosciowo-kulturowych umocni sie.Nie przysporzy to sympatii anarchistom. Mam na mysli to ze nastroje spoleczne rozmina sie z analiza proponowana przez anarchistow i radykalna lewice - niestety...

Można na to spojrzeć od

Można na to spojrzeć od drugiej strony: coraz bardziej wieloetniczne społeczeństwo będzie coraz mniej podatne na szowinizm narodowy.

a Francja?

dla wielu osob we Francji jest jasne ze imigranci sa ofirami dokladnie tego samego systemu co inni biedni, czy nawet doly klasy sredniej. imigranci tam robia rozpierduchy razem z robotnikami i studentami. sa elementem politycznego podmiotu klasowego. to oczywiscie powoduje radykalizacje prawicy ale walka jest wedlug mnie dosc rowna.

Kwestia imigrantów nie

Kwestia imigrantów nie stała się bardziej palącym problemem, przekroczyła tylko pewną granice, za która już wszyscy godzimy się że istnieje taki problem a rządy do informacji publicznej otwarcie podają informacje o operacjach "zwalczania" imigrantów a także otwarcie mówią że imigranci w ich krajach są tylko gośćmi, którzy muszą przyjąć dane zwyczaje kulturowe. To spojrzenie z drugiej strony jest dość naiwne gdy sfera polityki staje się coraz bardziej ekspercka, ludzie coraz mniej z niej rozumieją więc naturalnym jest, że spory wybuchają na gruncie kulturowym. O co tak na prawdę chodzi w konflikcie na bliskim wschodzie, w tym momencie tylko ktoś naiwny stwierdzi że jedynie o wpływy i zyski.

Przede wszystkim, kwestia

Przede wszystkim, kwestia imigrantów nie jest żadnym "problemem". Problemem jest to, że w ich krajach pochodzenia nie daje się żyć, m.in. z powodu celowej destabilizacji w Iraku (niedługo w Iranie), czy dewastacji łowisk przez europejskie trałowce u wybrzeży Afryki.

Oczywiście, że konflikt na Bliskim Wschodzie ma podłoże ekonomiczne: dostęp do wody i do ropy. Kwestie kulturowe są wobec niego wtórne i biorą się z propagandy grup walczących o władzę.

Oczywiście że pierwotnym

Oczywiście że pierwotnym podłożem konfliktów na bliskim wschodzie jest ekonomia, to samo stwierdziłem wyżej tzn. konflikty kulturowe czy nawet polityczne są jedynie przykrywką ekonomicznego podłoża. Chodzi jednak o to, że dzisiaj przy znanym nam już rozwoju tych konfliktów takie stwierdzenie jest zbytnim uproszczeniem. W pewnym momencie, gdy masz już ustabilizowany system społeczny poddany wzorcom z zachodu mimo tego nie spotyka się on z pełna akceptacją lokalnej ludności a to właśnie dlatego że kanałem dla niej do wyrażenia frustracji jest kultura z religią na czele. Nie jest tak że mamy doczynienia z fikcją bądź prawdą, w fikcji zawsze kryje się prawda. Dlatego by zrozumieć zachowanie np. muzułmanów trzeba wydrzeć prawdę fikcji.

Prawdą jest to, co

Prawdą jest to, co materialne: realne, ekonomiczne warunki życia ludzi. Na tej podstawie trzeba budować pomosty pomiędzy grupami etnicznymi i religiami. Oglądanie się na konflikty kulturowe jest ślepym zaułkiem.

Sądzę, że w tym

Sądzę, że w tym klasycznym marksowskim stwierdzeniu nie dostrzegasz pewnej subtelności. Nie wystarczy stwierdzić, że konflikty kulturowe są np. fikcją zakrywającą prawdę czyli konflikt klasowy na tle ekonomicznym. To nie tylko fikcja zakrywająca rzeczywistość. To co początkowo jest sztuczną narzuconą ideologiczną strukturą zostaje przekształcone przez poległych do wyartykułowania "autentycznych" problemów. Nie powiesz im "słuchajcie ulegacie iluzji bo rzeczywistość jest inna" bo dla nich rzeczywistością jest konflikt na tle kulturowym i paradoksem tutaj jest to że to właśnie on będzie poletkiem do podjęcia np. działalności związkowej a nie twoja świadomość iluzji. W takim ujęciu to właśnie ty ulegasz niematerialnej iluzji sprawczej siły twojej świadomości.

To już było przerabiane

To już było przerabiane wielokrotnie. Konkretna pomoc udzielona lokatorom reprywatyzowanych kamienic pozwala zmienić ich świadomość w zakresie stereotypów narodowościowych. Zaczynają dostrzegać problemy systemowe i prawne, które są podłożem ich problemów mieszkaniowych i przestają patrzeć na ten konflikt interesów przez pryzmat "Polacy kontra Żydzi kamienicznicy".

Czy sugerujesz, że lepszym wyjściem by było budowanie na antysemickich uprzedzeniach wobec kamieniczników (czyli na konflikcie kulturowym)? Ja ci gwarantuję, że to jest ślepa uliczka.

Nie, sugeruje że

Nie, sugeruje że możliwość podjęcia działań np. w obronie lokatorów jest możliwa dlatego iż umożliwia to właśnie struktura iluzji. Dopuszcza możliwość takich działań dlatego, że ich prawdziwa przyczyna pozostaje ukryta nie wyrządzając tym samym szkody samej iluzji. Zmiana świadomości zaangażowanych w taką walkę ludzi jest zatem wtórna. Chodzi mi cały czas tylko o fakt niemożności odcięcia się od "realnej fikcji". Dochodzisz więc do zmiany świadomości tych ludzi konkretnym działaniem, którego masz możliwość podjęcia będąc w stanie przewidzieć jakie będą tego skutki. Chodzi mi więc o fakt istnienia mechanizmów powodujących że totalitaryzm liberalnej demokracji i wolnego rynku pozostaje nadal ukryty a nie jawi się jako jawna tyrania gdzie ubieganie się o prawa lokatorskie kończy się egzekucją bądź natychmiastowym aresztem. Wydaje mi się więc, że zbyt dosłownie zrozumiałeś to co pisałem o konflikcie kulturowym.

Nie sądzę, by konflikt o

Nie sądzę, by konflikt o prawo do mieszkania był jakąś iluzją. To najbardziej realna z realnych rzeczy. Liberalna demokracja jest dość cyniczna i brutalna by wyrzucać ludzi na bruk, ale nie potrzebuje do tego celu dokonywać egzekucji, gdyż większa część społeczeństwa akceptuje ten stan rzeczy (dopóki problem dotyka innych).

Oczywiście, samo zrealizowanie postulatów lokatorskich nie obali iluzjonistycznego systemu, ale też tego nie twierdzę.

ludowy front wyzwolenia

kiedys mielismy chociaz LFW jednak dzialacze Ci zostali wysmiani przez srodowiska pokojowych anarchistow...

No i całe szczęście.

No i całe szczęście.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.