Ochrona zajęcy i kuropatw przed myśliwymi

Kraj | Ekologia/Prawa zwierząt

Minister środowiska Andrzej Kraszewski przygotowuje projekt rozporządzenia, które wprowadziłoby całoroczne moratorium na prowadzenie odstrzałów zajęcy i kuropatw. Przeciwko tym planom protestuje Polski Związek Łowiecki, którego członkowie chcieliby nadal swobodnie zabijać zwierzęta.

Sprawa jest poważna, gdyż populacje tych gatunków na przestrzeni kolejnych dekad mocno się kurczą. Zdaniem naukowców w latach siedemdziesiątych XX wieku kuropatw było w Polsce około 7 milionów. W latach dziewięćdziesiątych – około 1 miliona. Tymczasem w roku 2010 według danych samego Polskiego Związku Łowieckiego liczebność tego gatunku na terenie kraju wynosiła już mniej niż 400 tysięcy. Z kolei populacja zająca spadła z około 1,2 miliona w latach dziewięćdziesiątych (dane Ministerstwa Środowiska), do 538 tysięcy w roku 2010 (dane PZŁ).

Przyczyn spadku liczebności zajęcy i kuropatw jest kilka. Jedną z nich jest intensywne rolnictwo wielkoobszarowe, które sprawia, że tereny pól i łąk są mniej różnorodne – zamiast powierzchni obejmującej kilka rodzajów upraw, łąk i nieużytków, coraz większe, liczące czasem tysiące hektarów, tereny zajmują hodowle jednej, konkretnej rośliny. Odbija się to na bazie pokarmowej zwierząt, które potrzebują zróżnicowania żywności. Ponadto zmiana sposobu zagospodarowywania gruntów sprawiła, że zającom i kuropatwom trudniej znaleźć bezpieczne kryjówki do wychowywania młodych.

Wszystko to nie przeszkadza jednak myśliwym w prowadzeniu odstrzałów (w roku 2010 odstrzelono 11 tysięcy kuropatw). Co więcej próbują oni zrzucać winę za spadek populacji wspomnianych zwierząt na drapieżniki, m.in. na krukowate. Jednak gdy w 2006 w Wielkopolsce za zgodą tamtejszego wojewody dokonano odstrzału kruków, w trakcie badania żołądków odstrzelonych ptaków przez naukowców nie stwierdzono obecności w nich szczątków zajęcy.

Co ciekawe, Polski Związek Łowiecki, organizacji, która siłą rzeczy specjalizuje się w zabijaniu zwierząt, protestując przeciw planom ministerstwa twierdzi, że od lat stara się o zwiększenie populacji zajęcy i kuropatw między innymi przez "akcje uświadamiająco-informacyjne". Niestety, PZŁ nie precyzuje, czy na skutek owego "uświadamianie" choć część członków PZŁ zaprzestała strzelania do zwierząt.

PZŁ prowadzi też hodowle zajęcy i kuropatw – tyle, że fakt późniejszych odstrzałów tych gatunków raczej jasno sugeruje cel ich prowadzenia. Dodatkowo myśliwi wspominają w swoim liście protestacyjnym do Ministerstwa, że w ramach ochrony zajęcy i kuropatw strzelają również do drapieżników. Tu jednak powstają spore kontrowersje gdy porówna się na stronach PZŁ pochodzące z roku 2010 oficjalne statystyki populacji lisów w Polsce (188'235) i odstrzałów dokonanych przez członków PZŁ w sezonie łowieckim 2009/2010 (135'049). Mimo tak wielkich odstrzałów rzekomych winowajców, populacja zajęcy i kuropatw nie doznała nagłego wyżu demograficznego.

Ministerstwo Środowiska zajęło się niestety wyłącznie tematem zajęcy i kuropatw, podczas gdy na "akt łaski" nadal czekają inne gatunki, do których myśliwi strzelają na potęgę:

- daniele (populacja w 2010: 16'859; odstrzał w sezonie 2009/2010: 3'478)
- jelenie (populacja w 2010: 145'652; odstrzał w sezonie 2009/2010: 41'070)
- sarny (populacja w 2010: 756'498; odstrzał w sezonie 2009/2010: 162'054)
- dziki (populacja w 2010: 226'963; odstrzał w sezonie 2009/2010: 196'627)
- kaczki (populacja w 2010: 380'724; odstrzał w sezonie 2009/2010: 104'896)

Powyższe liczby pochodzą z oficjalnych statystyk ze strony Polskiego Związku Łowieckiego.

Obecnie polskie prawo wymienia 31 gatunków zwierząt łownych. Moratorium na odstrzały na dzień dzisiejszy dotyczy tylko jednego z nich – łosia.

Źródła: gazeta Wyborcza, Ministerstwo Środowiska Polski Związek Łowiecki.

Co do statystyk

Co do statystyk odstrzałów: dotyczą tylko oficjalnych polowań ze strony myśliwych. Do tego doliczyć trzeba jeszcze odstrzały prowadzone przez kłusowników, potracenia na drogach itp.

Do tego jeszcze należy

Do tego jeszcze należy doliczyć polowania "myśliwych" gdzie na polowaniu ustrzelą oficjalnie tylko marną kaczkę, a w bagażniku znajdziemy jelenia i parę szaraków jadących na "krzywego"..
Powinni zakazać polowania i było by po problemie, ale co w tedy robili by nasi myśliwi?

Raczej nie ukrywają

Raczej nie ukrywają wielkości odstrzału i nic nie wywożą "nieoficjalnie" w bagażniku, bo u nich panuje moda na chwalenie się kto ile i jak wielkie zwierzę zabił. Mają całe systemy "punktowania" szczątków upolowanych zwierząt, nagrody za trofea itp.

Jak nie ma akurat okresu

Jak nie ma akurat okresu ochronnego na dany gatunek,jak mają zezwolenie na odstrzal i jak nie pomylą gatunków to tak. Ale skąd wiesz czy nie strzelają i poza okresami ochronnymi albo bez zezwolenia? Taki proceder raczej ciężko jest kontrolować. Musialby jakiś policjant albo strażnik leśny uslyszawszy strzal zaraz być na miejscu. No i zatzymanie czy wylegitymowanie ewidentnego klusownika wymaga sporej odwagi cywilnej,zwlaszcza jak się jest od niego gorzej uzbrojonym albo nieuzbrojonym wcale...O tym jak to pijanym (pijaństwo na polowaniu to część obyczaju)myśliwym zdarzalo się np.pomylić dzika z...czlowiekiem,to pisal Zenon Kruczyński w swej książce. A co dopiero pomylić odyńca z ciężarną lochą albo z mlodym żubrem czy niedźwiedziem...
Swoją drogą,mysliwi to jedyna grupa cywili,której wolno chodzić po lesie z karabinem gotowym do strzalu...A pamiętajmy,że sila niszcząca pocików na grubego zwierza wystrzeliwanych ze sztucera jest większa niż tych wojskowych np. z kalasznikowa...

No tu akurat fakt, że

No tu akurat fakt, że odstrzały na gatunki chronione to osobny problem. I w sumie dochodzą przypadki, gdy ministerstwo wyraża zgodę na odstrzał gatunków nie tylko chronionych, ale wręcz uznanych za zagrożone (jak było z polowaniem na żubry, gdy przyjechał król hiszpański - oficjalne pozwolenie).

Ale generalnie jak mówię, wielu myśliwych ma jakieś dziwne skrzywienie na punkcie trofeów, oni wprost uwielbiają się chwalic jak to z miłości do przyrody takie piękne zwierzęta udało im się zabić...

Dobre foto, piona!

Dobre foto, piona!

Ciekawe skąd

Ciekawe skąd ściągnięte. Nie wierzę by Yak Komorowskiego o lasach z teleobiektywem tropil i ścigal :) Swoją drogą to jakiś(pozytywny)znak czasu,że fakt bycia myśliwym jest dziś wstydliwy i może być wykorzystywany do dyskredytowania osób publicznych...

Ba, na tyle wstydliwe, że

Ba, na tyle wstydliwe, że Komorowski w zeszłym roku zapowiedział rezygnację z polowań z przyczyn PRowych - na oficjalnej konferencji stwierdził, że zdaje sobie sprawę, że wielu wyborcom może to przeszkadzać.

To i wiele innych zdjęć

To i wiele innych zdjęć Bronka z trofeami i w myśliwskim kubraczku jest ogólnie dostępnych w sieci. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę 'Komorowski polowanie'.

Szczerze mówiąc nie widzę

Szczerze mówiąc nie widzę zbytniej różnicy pomiędzy nim, a innym prezydentem na rybach. Ta sama mentalność. Czerpanie wiedzy o świecie z "tygodnika wędkarskiego" (pewnie jest jakiś tygodnik leśnego zwyrodnialca).

Na pewnym obstrakcyjnym

Na pewnym obstrakcyjnym poziomie może i nie ma...Idąc dalej tym tropem można i uznać,że nie ma różnicy między ukatrupieniem, eksplodującym w trzewiach i zadającym powolną śmierć, harpunem gatunku tak rzadkiego i inteligentego jak np.wal blękitny a trzepnięciem kapciem osy...
Ja jednak dostrzegam pewną subtelną różnicę pomiędzy np.zastrzeleniem jelenia aby powiesić sobie na ścianie poroże a zlowieniem kilku okoni na kolację.Osobiście jedzenie ryb i morskich bezkręgowców traktuję jako pewien kompromis pomiędzy pociągającą w aspekcie ekologicznym,etycznym i estetycznym ideą wegetarianizmu,a faktem,że jednak wyewoluowaliśmy jako istoty wszystkożerne...A już lepiej samemu zlowić niż kupić np.w Tesco...

Problem w tym, że wielu

Problem w tym, że wielu wędkarzy bzdurzy o tym, jak to niby "kochają ryby", a wędkarstwo traktują jako rzekomy sport - potem złowione ryby z rozszarpanymi przełykami wrzucają spowrotem do wody. wędkarze typu "hobbyści" różnią się od myśliwych tylko tym, jakie gatunki zabijają - i oczywiście na jaką skalę. Wędkarze łowiący dla żywności to taka sama mniejszość, jak myśliwi olewający trofeistykę i polujący dla żywności.

Pewnie tak.Inna sprawa,że

Pewnie tak.Inna sprawa,że dla wielu ludzi(nie mówię o pletwonurkach,do których się zaliczam)wędkarstwo nie mające na celu zdobywania pożywienia to jedyna forma kontaktu z rodzimymi gatunkami ryb (w akwarium latwiej o wiele jest trzymać te tropikalne),oglądania ich żywych,a nie filetowanych, mrożonych czy wędzonych,jeśli nie w ich naturalnym środowisku, to w jego pobliżu.Dochodzi jeszcze element poznawania ich zwyczajów pokarmowych,niezbędny do efektywnego wędkowania.Nie żebym jakoś szczególnie pochwalal czy usprawiedliwial,po prostu próbuję zrozumieć motywację...

znalazłem jedno, chyba już

znalazłem jedno, chyba już ktoś sie postarał aby oczyścić wizerunek ksiecia broniwsława...

O spadającej z roku na rok

O spadającej z roku na rok populacji zajęcy i o tym jak mimo to mysliwski obyczaj nakazywal dalsze organizowanie zbiorowych polowań,choćby liczba zabitych zajęcy byla znacznie mniejsza od liczby strzelających do nich myśliwych, wspomina w swojej książce "Farba znaczy krew" Zenon Kruczyński. Ja sam pamiętam jak w dzieciństwie ciągle widywalem zające i stadka kuropatw na polach i ląkach nad Bzurą i w pobliskich zagajnikach.Obecnie zobaczyć gdzieś zająca,to naprawdę rzadkość,kuropatw też od bardzo dawna nie widzialem. Prędzej znacznie zobaczę obcego u nas,sztucznie wprowadzonego przez myśliwych bażanta,czasem sarnę,lisa...
Obecny konflikt,tak jak powyższy przyklad, obnaża obludę myśliwskiego gadania o konieczności redukowania nadpopulacji jakiegoś gatunku.To regulują drapieżniki,których ochronie sprzeciwia się lobby myśliwskie i zima,podczas której myśliwi karmią zwierzęta aby się obficie mnożyly i aby później bylo do czego strzelać.
Problemem jest nadpopulacja myśliwych.To ich stado powinno poddać się autoredukcji...

Z książek, to oprócz

Z książek, to oprócz "Farba znaczy krew" warte polecenia jest też "Polowaneczko" tomasza Matkowskiego.

hehe no to z tych statystyk

hehe no to z tych statystyk wynika , ze odstrzelono wiekszosc dzików ... jakos niedowierzam , chodze dosyc czesto po lasach ( pld pl ) i slady ich aktywnosci sa nader czeste ...

Bo nie bierzesz pod uwagę,

Bo nie bierzesz pod uwagę, że myśliwi polują na dziki w określonym wieku i już po okresie godowym - oficjalnie robią tak ze względu na pseudoetykę myśliwską, a w praktyce z czystej, sadystycznej kalkulacji. Dbają o to, żeby było do czego strzelać w następnym sezonie, jednocześnie nie pozwalając ekosystemowi na naturalną samoregulację. Efekt jest taki, że w skali kilku lat czasem populacja wzrośnie, ale w skali kilku dekad spadek jest znaczący. No i zwróć uwagę na to, że to statystyki prowadzone przez samych myśliwych, a nie przez organizacje ekologiczne.

Samoregulacja? a co to za

Samoregulacja? a co to za przesąd?
Kuropatw i zajęcy ubywa z powodu cheminizacji rolnictwa. Należało by sprawdzić dietę zajęcy i porównać to z opryskami. Te same problemy z zającami były w 80 latach w Niemczech a u nas mnożyły się na potęgę. Należało by ściślej kontrolować chemie stosowaną w rolnictwie. Wszelkie randapy itd...

Nie przesąd tylko

Nie przesąd tylko ekosystem. Proponuję nie nazywać przesądem tematu, na którym się nie zna. Prowokacja bardzo słaba, wiara w to, że człowiek zapewnia równowagę w przyrodzie a nie jej zaburzenie bardzo mylna. A w rzeczywistości działa prosta zasada: w przypadku gdy jakiś gatunek nadmiernie się mnoży, a nie występuje wystarczająco dużo drapieżników (a w warunkach polskich nie występuje), to po jakimś czasie zaczyna brakować bazy pokarmowej. Wtedy dochodzi do prostego mechanizmu biologicznego: w miocie pojawia się mniej młodych i są one słabsze.

Co do chemii w rolnictwie - w tekście wyraźnie wspomniano, że intensywne rolnictwo jest jedną z przyczyn (dodatkowo choćby rozwój dróg dochodzi, jak również kilka innych). Jedną z, ale nie wyłączną, jak chcieliby mysliwi, którzy w imię ochrony zwierząt zabijają je, wymieniając przy tym dzieisątki powodów spadku populacji, tylko nie odstrzały. I idealnie ignorując liczby, ktore sami podają, a które jasno mówią o skali zagrożenia, jakie stanowi dla zwierząt sadystyczne hobby myśliwych.

Dodatkowo trzeba jeszcze brać pod uwagę, ze myśliwi najchętniej polują na najdorodniejsze okazy - czyli te, ktore mają największą szansę przetrwania zagrożeń typu wspomniana chemia. Jak nie urok to sraczka, jak nie działalność człowieka, to działalnośc mysliwych. Odcięcie jednego z głównych zagrożeń, a jednocześnie kompletnie nie mającego jakiegokolwiek uzasadnienia (poza dowartościowywaniem myśliwych i realizowaniem ich chorych fantazji), na pewno może wyjść ekosystemowi tylko na dobre.

Co do drugiej tezy,to się

Co do drugiej tezy,to się mogę częściowo zgodzić. Nie znaczy to jednak,że masowe odstrzaly (polowania zbiorowe z nagonką)nie mają wplywu na stan populacji. A jak samoregulację w przyrodzie uważasz za przesąd,to chyba na lekcjach biologi w szkole odsypialeś imprezy :) a w wieku dojrzalszym zupelnie się przyrodą nie interesowaleś...

problem z wami ze widzicie

problem z wami ze widzicie wszystko osobno drzewo jedno drugie zająca człowieka, rosnące ceny żywności Zamiast las , świat itd.. owszem owszem samoregulacja itd.. ale do tego potrzeba w miarę ograniczonego i przymkniętego ekosystemu. Ot na przykład samo regulować może się puszcz białowieska. Poza takimi obszarami człowiek jest podstawowym zwierzęciem w ekosystemie. By wiec zgodnie z waszymi założeniami nastąpiła samoregulacja powinna objąć przede wszystkim ten gatunek. Z rożnych przyczyn jest to nie możliwe. Załóżmy bowiem ze człowiek z godnie z waszymi postulatami powstrzymuje się od ingerencji w przyrodę czo się dzieje:
Następuje rozrost populacji roślinożerców, gryzoni, owadów > szlak trafia pastwiska, pola uprawne, zagony z kapustą i fasolą. > w 2 lub 3 roku takiego eksperymenta mamy wielki głód oczywiście jak szanowny dyskutant zauważył przerost populacji roślinożerców wywoła wielką fale wymierania tychże (cykl się powtarza do następnego wymierania albo pojawienia się drapieżników) tylko nam to na nic bo nas już nie będzie bo wielkie wymieranie najpierw dotknie nas.
Rozumiem wasze szczytne intencje ale nie rozumiem jak można nie dostrzegać ze człowiek jes tez częścią ekosystemu i nie ma takiej mozliwości by nie oddziałowywał na środowisko. No chyba ze go z dygitalizujecie.

"problem z wami ze widzicie

"problem z wami ze widzicie wszystko osobno drzewo (...) Zamiast las , świat itd" - z twoich wypowiedzi wynika, ze to raczje ty traktujesz zaburzenie naturalnych procesów jako coś neutralnego dla ekosystemu.

"Poza takimi obszarami człowiek jest podstawowym zwierzęciem w ekosystemie" - w jakim sensie podstawowym? Ekosystem to system naczyń połączonych. Nie ma zwierzęcia "podstawowego" i nie ma rośliny "podstawowej". Znów wychodzi na to, że biologię w szkole przegapiłeś. Dominacja nie świadczy o "podstawowości", jeśli uważasz inaczej wybierz się w srodek dżungli bez żadnego ekwipunku i posiedź tam tydzien. Ciekawe jak bardzo będziesz podstawowy i dominujący po tym czasie. Zresztą na człowieku z kolei żerują bakterie i wirusy. I co, świadcyz to jakoś o ich "podstawowości"? Nikt ci nie broni mieć własnej opinii, ale jeśli nie znasz tematu, to zaznaczać "nie znam się, ale wydaje mi się...". Bez tego wychodzi ci tylko trollowanie.

"Załóżmy bowiem ze człowiek z godnie z waszymi postulatami powstrzymuje się od ingerencji w przyrodę" - nikt nie każe wracać do jaskiń, słyszałeś może o czymś takim, jak "zrównoważony rozwój"? Nawet nie pytam o to, czy rozumiesz to pojęcie, ale czy chociaż słyszałeś nazwę? Jeśli tak - doczytaj zanim się o tym wypowiesz. Jeśli nie - czytaj bardziej podstawowe kwestie z tego tematu.

"Następuje rozrost populacji roślinożerców, gryzoni, owadów" - następuje tylko wtedy, gdy ludzie tępią drapieżniki i niszczą ich srodowisko naturalne (w warunkach idealnych drapieżniki mają bardzo duże tereny łowieckie). W przeciwnym razie dochodzi do procesów autoregulacyjnych.

"W 2 lub 3 roku takiego eksperymenta" - jakiego eksperymentu? Natura tak funkcjonowała znacznie dlużej niż po ziemi chodzi homo sapiens. Natomiast problem niedostępnosci bazy pokarmowej pojawia się tam, gdzie dochodzi do nadmiernej ingerencji człowieka. Nie opowiadaj tu opowieści ogniskowych myśliwych, bo w starciu "gdybanie kontra rzeczywistość i dane empiryczne" z faktami możesz tylko przegrać.

"cykl się powtarza do następnego wymierania albo pojawienia się drapieżników" - ano właśnie, kto strzela do drapieżników, powodując zachwianie równowagi i utrudniajac samoregulację? Kuropatwy, czy myśliwi?

"Rozumiem wasze szczytne intencje ale nie rozumiem jak można nie dostrzegać ze człowiek jes tez częścią ekosystemu" - najwidoczniej nie rozumiesz, skoro błędnie uważasz, ze człowiek stoi ponad tymże ekosystemem.

Uwielbiam wszelkich

Uwielbiam wszelkich mentorów nauczycieli i wiedzących lepiej. wybacz mi moje nieuctwo. Ja tam mogę wracać do jaskiń ale nie znajdzie się w nich miejsce dla 7 miliardów? wraz z waszymi ajpodami. Jak się czepimy słówek to owszem słyszałem o zrównoważonym rozwoju z tak rożnych ust i w tak rożnych okolicznościach ze pojęcie te nic dziś nie znaczy
- jakiego eksperymentu? Natura tak funkcjonowała znacznie dlużej niż po ziemi chodzi homo sapiens. Natomiast problem niedostępnosci bazy pokarmowej pojawia się tam, gdzie dochodzi do nadmiernej ingerencji człowieka. Nie opowiadaj tu opowieści ogniskowych myśliwych, bo w starciu "gdybanie kontra rzeczywistość i dane empiryczne" z faktami możesz tylko przegrać.

jak słusznie zauważyłeś wilku kanapowy natura tak funkcjonowała.
Od rewolucji neolitycznej tak nie funkcjonuje człowiek przeobraża swój ekosystem (czyni to tez każde inne zwierze)on jednak na na znacznie większą skale.Człowiek to podstawowe zwierze w ekosystemie ziemi tak jak krowa moze być podstawowym zwierzęciem w oborze.
O jakich danych empirycznych mówisz? wyciągnij te asy z rękawa.
Uwazasz ze mozna bezkolizyjne utrzymać 7 miliardową populacje ludzi i nie ingerować w przyrodę.
To naprawdę ciekawe i frapujące. Myślę ze warte nie jednej ale tony nagród nobla.
Nadmierna ingerencja człowieka nastąpiła!!!! już jest po fakcie. Nie wiem co przy ogniskach opowiadają myśliwi - ja siedzę przy innych ogniskach. Natomiast to co opowiadają komputerowi miłośnicy przyrody uważający ze ekosystem jest równie skomplikowany jak środowisko "złotej rybki" którą trzymają w karafce nazywając to empirycznymi danymi jest przytłaczające.

Tak odnośnie pierwszego

Tak odnośnie pierwszego zdania twojego komentarza, to może lepiej nie wpadaj w samouwielbienie.

"Nadmierna ingerencja

"Nadmierna ingerencja człowieka nastąpiła!!!! już jest po fakcie" - znów mówisz o czymś, na czym się nie znasz, ale tym razem to brak wiedzy szokujący. Otóż nadmierna ingerencja cżłowieka w ekosystem nie jest czymś przeszłym, to się dzieje cały czas. A sposobem na minimalizację szkód jest wspomniany wcześniej rozwój zrównoważony.

Natomiast natura wbrew temu co piszesz funkcjonuje cały czas. Nie stała się obrazkiem w książce, ani zabawką.

"Człowiek to podstawowe zwierze" - nadal nie napisałeś w jakim sensie. Nie w sensie łańcucha pokarmowego, bo ten ma raczej formę okręgu, niż piramidy (bakterie, pasożyty itp. żerują na ludziach).

A co do danych empirycznych, to żadne asy. Wyraźnie masz we wcześniejszych komentarzach napisane o tym, w jaki sposób następuje samoregulacja w przyrodzie. Jak wspomniał kto inny - to wiedza z lekcji biologii ze szkoły. Możesz też przejrzeć sobie liczby podane w tekście - jak spadała wielkość gatunków przy braku ochrony. Jest tam tez wzmianka co wykazało badanie treści pokarmowych drapieżników podejrzanych o to, że to one, a nie ludzie prowadzą do drastycznego spadku populacji zajęcy. To są dane z badań. W skali globalnej nieźle przetrzebiono - w sposób kompletnie bezsensowny - takie gatunki, jak walenie, czy słonie. Uważasz, że spadek ich populacji jest czymś naturalnym? A tu znów czyste liczby wskazują ile z nich było upolowanych w kolejnych latach. Z drugiej strony możesz przejrzeć sobie na stronach myśliwskich systemy punktacji za trofea, z których jasno wynika, że myśliwi za dumę traktują eliminację najsilniejszych osobników, a nie najsłabszych - czyli z prowadzenia działań zaburzających proces samoregulacji i w ogóle szans gatunku na przetrwanie.

nastąpiła i trwa bo

nastąpiła i trwa bo istnieje 7 miliardowa populacja ludzi. By postulowana przez ciebie samoregulacja nastąpiła to populacja ludzka powinna spaść do powiedzmy jakiś 10 milionów na całej planecie. Ale najwyraźniej człowiek według ciebie żyje na innej planecie
Jeśli nie dostrzegasz jaki wpływ ma człowiek jako gatunek na planetę to wybacz nie jestem w stanie ci tego bliżej wyjaśnić. Historycznie to pojawienie się glonów było równym szokiem dla planety bo zmieniły skład atmosfery. Nie rozmawiamy o mechanizmach samoregulacji w przyrodzie. Wiara w samoregulującą się przyrodę kiedy jeden z jej składników (człowiek) nie podlega tym mechanizmom jest równa w wierze ze trawnik przed twoim domem się sam skosi.
Co mają słonie i walenie do zajęcy?
to nie myśliwi i kłusownicy ani nawet rozwój motoryzacji(trudności w migracji), ani brak terenów do rozrodu ( nieużytków jest więcej niż dawniej) a chemia w rolnictwie jest główna przyczyną. od czasów II wojny światowej z pokolenia na pokolenie ilość kłosowników spada - dziś kłosują większości 60latkowie. Zając od wieków jest symbolem płodności i żywotności - zobacz co symbolizuje w czasie świąt Wielkanocy. Ale o wiele prościej i spektakularniej protestować przeciw "mordercom" niźli niemieckiej chemii - pochodź sobie na przełomie wiosny i lata po zwierzęcych ścieszkach a zobaczysz ile padliny zwierząt.
20 lat temu jak znajomy został leśniczym chłopi przychodzili z wódką i kiełbasą nie dlatego ze potrzebowali zgody ale tak nakazywał obyczaj i tak zrobili co chcieli w lesie, on mógł co najwyżej ściągać wnyki. Dziś się boją młodym do głowy nie przyjdzie kłusować, jest znów jak przed wojną drugi po plebanie - daje prace prawo jest bo jego stronie itd.. jaki to ma wpływ na populacje zająca ? Żaden.
Co zaś się tyczy negatywnej selekcji jaką dokonują myśliwi to pełna zgoda. Tez nie lubię myśliwych ale nie dla powodu w jaki pozyskują żywność (bo jest to ekologiczny sposób jeśli nie niszczy populacji) ale z powodu kultury zabijania dla przyjemności.

proponuję, latem, akcje partyznackie w lasach

Idąc ze znajomymi do lasu, weźcie ze sobą kombinerki i piły. Ambony myśliwskie czekają na nas.

Inna sprawa,że tak ambona

Inna sprawa,że tak ambona to fajny punkt obserwacyjny także dla milośników zwierząt,niekoniecznie zaraz dla zabijaków.
Ale popieram.Zresztą pomysl nie nowy...Sam kiedyś razem z kumplem spontanicznie przewrócilem coś takiego...

W sumie to podobno i tak

W sumie to podobno i tak chłopi na opał regularnie rozmontowują ;)

najlepiej to tak: lasy -

najlepiej to tak:

lasy - zaorać
wilki - wystrzelać
krowy - wyeksploatować
rzeki - zanieczyścić

i dzięki temu świat będzie piękniejszy...

pozostaje tylko jedno: go vegan! :)

a zdjęcie pasuje :)

E tam ,lepiej samemu

E tam ,lepiej samemu zapisać się do związku myśliwych,kupić strzelbę,i jakoś tak niefortunnie nie trafiać do zwierząt tylko do ludzi,kto wie może by nawet ustrzelił pierwszego łowczego RP,w końcu wypadki na polowaniach się zdarzają,i nie idzie się za to siedzieć,poza tym dobra furtka w prawie dla powszechnego uzbrojenia obywateli.A tak na marginesie to chyba goering był "wielkim łowczym" 3 rzeszy,ale oskarżanie go o to że morduje zwierzęta wyglądało by chyba dość groteskowo..Ja tam wychodzę z założenia że najpierw trzeba obalić ten skurwiały rabunkowy system,wtedy będziemy mieć wpływ,i będziemy mogli chronić planetę,jeżeli tego nie zrobimy,oni wcześniej czy póżniej i tak wszystko zniszczą i nie mam tu na myśli cennych gatunków czy bioróżnorodności,mam na myśli WSZYSTKO

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.