Katyń? A kto przeprosi za Irak?
Przedwczoraj ujawniono wstrząsające nagranie filmowe dokumentujące zamordowanie cywili oraz dziennikarzy w 2007 roku przez amerykańskich żołdaków.
Wczoraj generał polskiej armii tłumaczył nieudolnie i haniebnie zbrodnię wojenną swoich towarzyszy broni z US Army. Nie dziwota, że bronił. W końcu latają razem z nimi po świecie, walczą ramię w ramię w Iraku, czy Afganistanie i mają ze sobą więcej wspólnego niż ze społeczeństwem z którego pochodzą i które ich wyprawy łupieskie finansuje. Polskie żołdactwo kontynuuje tutaj “chlubne tradycje” polskiego wojska, które znane jest z wysługiwania się imperiom. Legioniści polscy robili za mięso armatnie Napoleona na Haiti walcząc ze zrewoltowanymi niewolnikami. W 1968 roku polscy najemnicy najechali “braci Czechów i Słowaków” razem z ZSRR (choć inny jego satelita - Rumunia odmówiła udziału w tej hańbie). Warto przypomnieć że w 1938 roku już raz Czechów najechaliśmy, tyle że wówczas ramię w ramię z Hitlerem. Nieco wcześniej wódz polskiej armii Rydz-Śmigły groził wojną Litwie, jeśli się nie podda jego woli i “słusznym żądaniom Najjaśniejszej Rzeczpospolitej”.
Polscy politycy i większość historyków uwielbia patrzeć na swój kraj, jak na wieczną ofiarę. Taka też “prawda” sprzedawana jest młodzieży w szkołach. Poza jednak naszym zaściankiem kraj ten wygląda, jak nielubiany przez nikogo średniej wielkości “mięśniak” szkolny, który boi się silniejszych i im się wysługuje, ale skorzysta z każdej okazji żeby dowalić słabszym, gdy tylko się odsłonią.
Dziś Wojsko Polskie czerpie pełnymi garściami z doświadczeń przodków. Tym razem w Iraku i Afganistanie pod przewodnictwem USA. Co ciekawe Napoleon, ZSRR, czy USA zawsze miały na celu określone korzyści materialne cynicznie do ich zdobycia dążąc pod przykrywką tej czy innej ideologii. Tymczasem polskie wojsko bierze udział w tych zbrodniach nawet nie z wyrachowania, ale najczęściej z czystej głupoty, ewentualnie radości znęcania się nad leżącym, powalonym wcześniej przez silniejszego sojusznika.
W tym kontekście należy odczytywać rocznicę Katynia i popularność tego tematu – jako utrwalanie tego martyrologicznego mitu. To że wielu tych samych wojskowych wcześniej wydawało rozkazy w czasie pacyfikacji wsi ukraińskich i paleniu cerkwi na wschodzie polski. Że spora część tych “oficerów bez skazy”, brała udział także w brutalnej pacyfikacji opozycji politycznej, w tym także nie tylko anarchistów, socjalistów, czy komunistów, ale nawet liberalnych demokratów. Że wojsko polskie w latach 30. utrzymywało autorytarny system polityczny rządzony silną łapą przez wojskowych z których wielu zginęło w Katyniu, odpowiedzialnych za strzelanie do chłopów i robotników podczas manifestacji i strajków. O tym się nie mówi. W państwowej propagandzie wszyscy oficerowie są zbiorową, bezbronną i niewinną ofiarą innego zbrodniarza jakim był Stalin. Wszak Polak może być wyłącznie bezbronną i niewinną ofiarą. Sam katem być nie może. To się nie mieści w polskiej wizji historii. I wszyscy powinni nas wiecznie przepraszać, a najlepiej płacić odszkodowania.
A kiedy polskie władze i polska armia przeprosi za Irak? Za współudział w spowodowaniu śmierci niemal miliona Irakijczyków? W doszczętnym zrujnowaniu kraju i cofnięciu go w rozwoju o dziesiątki lat “w imię demokracji i dobrobytu”? W ograbieniu go przez żołdactwo, najemników i koncerny z zabytków i bogactw naturalnych? Dopiero wtedy polskie władze będą miały moralne prawo domagania się zadośćuczynienia i przeprosin od innych.
Ostatnio powstała komedia o wkroczeniu polskiego wojska do Czechosłowacji w 1968 roku. Zrobili ją Polacy, ale wzięli w niej udział też i Czesi. Ponoć śmieszna i wielu chwali Czechów za dystans do swojej historii. Ja też ich za to chwalę. Choć przebywając wśród czeskich robotników jakiś czas wiem, że zwłaszcza w starszym pokoleniu jest zadra i żal do Polaków za tamten cios w plecy “od braci”. Nawet jeśli podchodzą do tego z czeskim spokojem, to moim zdaniem dla nich, na ich czeski sposób, jest to nadal głęboka, choć zrośnięta rana.
Tak więc dopóki nie powstanie polska komedia o Katyniu, ja się na Operację Dunaj nie wybiorę. Choćby polskie i czeskie elity sądziły, że “nie ma sprawy”, to ja uważam, że to poważny problem dopóki sami nie uporamy się ze swoją hańbą. Pewnie niedługo powstanie komedia o okupacji Iraku zrobiona w koprodukcji z obecnym reżimem irackim i to będzie wykorzystywane w polskiej propagandzie jako dowód na to, że “Irakijczycy nie mają już do nas żalu za 2003 rok”. Za to nasi władcy i nasi historycy mają żal wiecznotrwały do wszystkich i za wszystko. Nasza pamięć ofiary sięga daleko. Potrafimy co święta rozpamiętywać średniowieczne zbrodnie Krzyżaków oglądając film oparty na znanym czytadle drugorzędnego pisarza. Własne zbrodnie zaś wybaczamy szybko, albo wręcz w ogóle uważamy, że “nie ma sprawy”. Najlepiej traktując je z przymrużeniem oka.
W sumie przecież Czesi nieźle się bawili jak ich najeżdżaliśmy. Lepiej jak my okupujemy niż ci wstrętni sowieci. No i ponoć, jak mówili w TVP, Irakijczycy w tzw. “polskiej strefie” też byli zadowoleni że to Polacy ich okupują, a nie ci wstrętni Jankesi. Wiadomo – Polacy, numer jeden wśród okupantów, każdy by chciał być przez nich okupowany. No ale nie mamy tylu środków w budżecie, żeby uszczęśliwić “wolnością naszą i waszą” wszystkich chętnych. Muszą poczekać na swoją kolej, gdy tylko nasi silniejsi kumple wskażą kogo teraz będziemy lać po mordach i “wprowadzać demokrację”.