Czy maszerować z lesbijkami i gejami? (aktualizowany)

Kraj | Dyskryminacja | Protesty | Publicystyka

Aktualizacja 16:18: Nie wkleiłem ostatniej części tekstu przez przypadek :) teraz ją dodaje pod tekstem w miejscu oznaczonym wyróżnioną czcionką. Zapraszam dyskutantów do zapozniania się.

Dyskusja jaką toczono na CIA pod relacją z wrocławskiego Marszu Równości, czyli mówiąc ściślej manifestacji na rzecz legalizacji związków partnerskich (tak homo, jak heteroseksualnych) utwierdziła mnie w przekonaniu, że na radykalnej lewicy brakuje refleksji dotyczącej seksualności i spraw z nią związanych. Oczywiście pytanie „dlaczego my mamy pomagać środowiskom lesbijek, gejów, osób trans- i biseksualnych, czy też tych, którzy w ogóle nie chcą określać swojej tożsamości (co często skraca się w pokraczny akronim LGBTQ) w ich przemarszach?” jest jak najbardziej celne i warte rozwagi. Dokładnie tak samo jak pytanie o sens angażowania się w każde inne manifestacje. Manifestacje bowiem przeprowadza się w jakimś strategicznym celu, nie zaś by spędzić dzień na świeżym powietrzu.

Podkreślmy zatem, że celem (przynajmniej deklarowanym) ostatniej wrocławskiej manifestacji organizowanej przez środowiska LGBTQ było wywarcie nacisku celem legalizacji związków partnerskich, a zatem wprowadzenia osobno od instytucji małżeństwa formalnej relacji dwójki osób, którą można zawrzeć niezależnie od płci stron. Utrzymywanie, że jest to problem obyczajowy jest dowodem wyjątkowej ignorancji.

Małżeństwo nie jest sprawą obyczajowości, ale relacją w zakresie ekonomii i władzy. Małżonkowie nabierają szereg uprawnień ekonomicznych, a także możliwość sprawowania władzy nad sobą w pewnych sytuacjach i nad dziećmi każdej ze stron. Co warto zauważyć głoszone przez konserwatystów przekonanie, że tak pojęte małżeństwo z dziećmi jest „podstawową komórką społeczną” jest już raczej nieaktualne, jednak trudno zaprzeczyć, że miało ono znaczący wpływ na ukształtowanie się znanej nam formy państwowości i znanej nam formy kapitalizmu. Fakt, że prawica od dziesięcioleci tak silnie angażuje się w obronę modelu rodziny, który sama nazywa tradycyjnym jest wynikiem tego, że jej teoretycy doskonale zdają sobie sprawę z jego znaczenia dla kapitalizmu. Problem ten zauważyli zresztą także autorzy Manifestu komunistycznego pisząc, że robotnik nie posiada rodziny, rodzina jest rzeczą burżuazji, a zniesienie własności jest również zniesieniem rodziny. Niestety te jakże ciekawe idee Marks i Engels nazywali skrótowo i dość niefortunnie „wspólnotą żon”, która budziła uśmiech politowania zarówno na twarzach partyjnych biurokratów jak i późniejszych rewolucjonistów seksualności. To jednak, że związek lewicy z problematyką rodziny uległ zapomnieniu nie znaczy, że miejsce w którym znajduje się dziś ruch LGBTQ jest, jak często słyszymy, apolityczne. Niestety polityczność tego ruchu wyraźniej widzi prawica niż lewica (i być może niż on sam).

Prostym ćwiczeniem jest wymienienie kilku sytuacji, które pokazują czemu tak mniej więcej służy małżeństwo. Dwie osoby (mogą być to lesbijki lub geje, ale niekoniecznie) zamieszkują wspólnie. Po śmierci jednej z nich mieszkanie dziedziczy „rodzina” zmarłej osoby. Nie ma żadnej umowy najmu, ani żadnego tytułu prawnego więc osoba niespokrewniona ląduje z dnia na dzień na bruku niezależnie od tego ile pracy i pieniędzy włożyła przez lata w owo mieszkanie. Sprawa wygląda identycznie w sytuacji gdy mieszkanie jest własnością prywatną zmarłej osoby oraz gdy jest to mieszkanie komunalne lub socjalne, do którego posiada tytuł prawny. Inny przykład to osoby, z których jedna pracuje poza domem, a druga wychowuje dziecko (nie ma znaczenia w tej chwili czy ich wspólne, czy jednej z nich, czy w ogóle niespokrewnione). Małżeństwo gwarantuje w takiej sytuacji osobie wychowującej ubezpieczenie zdrowotne, a w niektórych krajach nawet składki emerytalne. Tymczasem w sytuacji braku związku formalnego osoba tak by móc się ubezpieczyć musi zarejestrować się w Urzędzie Pracy i co za tym idzie odpowiadać na oferty zatrudnienia. Oznacza to po prostu, że albo rezygnuje z opieki medycznej, albo z opieki nad dzieckiem. Skrajny przypadek tej sytuacji jest taki, że również dziecko nie ma ubezpieczenia (bo jest niespokrewnione z osobą pracującą zawodowo). Ale ubezpieczenie to nie wszystko. Znowu nagła śmierć osoby pracującej zawodowo powoduje, że druga osoba i potomstwo zostają bez jakichkolwiek środków do życia. Znowu praca nieformalna, często trwająca latami i wymagająca poświęceń pozostaje bez żadnego wynagrodzenia (w poprzednim przykładzie „rodzina” bądź państwo zagarniało wkład pracy w mieszkanie, w tym przypadku państwo zagarnia składki ubezpieczeniowe, które mogły być opłacone jedynie dzięki nieformalnemu podziałowi pracy). Zdaje się już zaczyna jawić się wyraźnie, że tak naprawdę chodzi tutaj o bardzo swojską dla radykalnej lewicy koncepcję pracy i pracy nieopłacanej (przywłaszczania sobie nadwyżki) czyli wyzysku. Wyzysk w tej postaci dotyka nie tylko osób o nienormatywnej orientacji seksualnej, lecz coraz większych rzesz osób, które nie spędzają większości życia w małżeństwie.

Przy okazji komentowania sprawy marszu zapomniano jednak, że towarzyszył on Festiwalowi przeciwko wykluczeniom „Lesbijki, geje i przyjaciele”, który odbywa się w tym mieście od 7 lat i posiada punkowe korzenie. Skupia też wokół siebie aktywistów i aktywistki zainteresowane alternatywnym aktywizmem w ramach ruchu lgbt.

- Myślę, że nie po raz pierwszy staramy się pokazać, iż tzw. mniejszości seksualne nie mówią jednym głosem i nie dążą do uniformizacji obyczajowej czy też egzystencjalnej odmieńców. Dlatego oprócz prezentacji takich zjawisk jak anarchofeministyczna scena muzyczna oraz krytyka mainstreamowego aktywizmu udało się nam poruszyć problem praw socjalnych kobiet i lesbijek w ramach panelu dyskusyjnego, który odbył się również 24 października, tuż po zakończeniu Marszu. – mówi Lily, jedna z organizatorek Festiwalu.

Reszta tekstu, dodana w aktualizacji:Możemy śmiało utrzymywać, że to ekonomiczny przymus sprawia, że wciąż wielu ludzi zawiera małżeństwa. Małżeństwo jednak nie jest instytucją od wyzysku wolną. Wręcz przeciwnie małżeństwo zostało pomyślane jako mechanizm maskowania nieodpłatnej pracy. Przyznaje nie tylko pewne przywileje, ale nakłada również obowiązki związane z opieką, wyżywieniem a także zobowiązania ekonomiczne (np. konieczność spłaty długów współmałżonka), które zazwyczaj ogniskują się na pojedynczych osobach mało mając wspólnego z ideą sprawiedliwości społecznej. Małżeństwo służy zatem po pierwsze zamaskowaniu wyzysku, a po drugie (również dzięki swej trwałości) kontroli ze strony kapitału i państwa. Każdy pracodawca wie, że pracownik żonaty i z dziećmi to pracownik potulny (taka pracownica zaś jest niewydajna dla pracodawcy, ale sprzeczności tego modelu to osobny temat). Każdy wierzyciel jest spokojniejszy wiedząc, że ktoś odziedziczy długi, które są dla niego inwestycjami. Państwo zaś wie, że opiekę nad dziećmi, osobami starszymi i osobami chorymi zapewniają kobiety dzięki nieformalnemu podziałowi pracy w ramach małżeństwa. Stabilność zobowiązań małżeńskich (trudno je rozwiązać) gwarantuje spokój społeczny.

Tutaj właśnie rodzi się pytanie czy Marsz Równości ze swoim postulatem legalizacji związków partnerskich nie stawia koni z tyłu wozu. Po co bowiem walczyć o już nieco nieświeży produkt XIX-wiecznego kapitalizmu w nowym opakowaniu? Być może lepszym postulatem niż zapewnienie związkom partnerskim podobnych praw co małżeństwom byłoby zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim ludziom? Zarówno dorosłym jak i dzieciom. Ten postulat równie stary jak myśl lewicowa jest równoznaczny z zastąpieniem funkcji jakie obecnie jakie spełnia mieszczańska rodzina pod nadzorem kapitału i państwa przez inną strukturę np. demokratyczną wspólnotę lokalną z dobrowolnym członkostwem. Taka wspólnota znosi w pewnym sensie rozróżnienie na osoby hetero i homoseksualne, które ma żywotne znaczenie jedynie w społeczeństwie kontrolowanym dzięki związkom w parach.

Najbliższa okazja do powtórnej dyskusji o miejscu jakie w palecie ruchów społecznych zajmuje LGBTQ już 10 listopada w Poznaniu.

Jesli nadal chcemy byc

Jesli nadal chcemy byc przydupasami Michnika czy Zielonych 2004 to maszerujmy sobie do usranej smierci, tylko nie dziwmy sie potem ze jak nas paluja to organizatorzy maja nas w dupie.

ciekawe

do czego sie odnosisz przydupasie michnika?

Myślę, że chodziło mu o

Myślę, że chodziło mu o to, że po Paradzie Równości w Warszawie w 2006 r. nikt z organizatorów nie pomógł represjonowanym aktywistom, którzy wsparli marsz. O sprawie pisaliśmy wielokrotnie:

https://cia.media.pl/policja_i_prokuratura_dzialaja_wbrew_prawu_czy_polic...
https://cia.media.pl/ciag_dalszy_sprawy_rene_k_dzialacza_antyfaszystowski...
https://cia.media.pl/search/node/rene

tak

sprawe Rene oczywiscie znam. zapytalem tylko czytelnika co dokladnie ma na mysli.polski ruch LGBTQ w swej masie jest (a zwlaszcza byl) centrystyczny, asymilacyjny i przewodzony przez homoburzuazje (najlepszy dowod to obchody 4 czerwca). nie jestem wielkim znawca tego ruchu, ale dlatego w artykule znalazla sie wypowiedz Lily, ktora wsplorganizowala wroclawski festiwal i ktora zabiegala o wsparcie dla zatrzymanych na nim osob ze strony KPH (ktore jest wlasnie homoasymilacyjne), a ktora dobrze wie ze w owym ruchu sa rozne frakcje.

napisalem ten artykul rowniez dlatego, ze wiem ze we wroclawskim srodowisku LGBTQ jest przynajmniej kilka radykalnych osob, z ktorymi warto wspolpracowac. zreszta znam rowniez takie osoby z nieszczenego srodowiska warszawskiego, do ktorego przylgnela najbardziej etykietka liberalnego. te osoby oczywiscie nie stanowia o ruchu.

zreszta czyz nie podobnie jest np. z ruchem ekologicznym? w swej masie jest tak apolityczny, ze wrecz bezideowy. a mysle ze wsrod Zielonych 2004 znajdziesz sporo przyjaciol policji. ale decyzje o tym czy wspolpracowac z ruchem ekologicznym podejmujemy na podstawie rpzeslanek politycznych, a kiedy juz sie decydujemy wybieramy takie jego frakcje, z ktorymi najbardziej nam po drodze.

Piszesz: "Dwie osoby (mogą

Piszesz: "Dwie osoby (mogą być to lesbijki lub geje, ale niekoniecznie) zamieszkują wspólnie. Po śmierci jednej z nich mieszkanie dziedziczy „rodzina” zmarłej osoby. Nie ma żadnej umowy najmu, ani żadnego tytułu prawnego więc osoba niespokrewniona ląduje z dnia na dzień na bruku niezależnie od tego ile pracy i pieniędzy włożyła przez lata w owo mieszkanie."

Myślę, że można to zakwestionować na podstawie art 691 Kodeksu Cywilnego:

Art. 691. § 1. W razie śmierci najemcy lokalu mieszkalnego w stosunek najmu lokalu wstępują: małżonek niebędący współnajemcą lokalu, dzieci najemcy i jego współmałżonka, inne osoby, wobec których najemca był obowiązany do świadczeń alimentacyjnych, oraz osoba, która pozostawała faktycznie we wspólnym pożyciu z najemcą.

"Osoba pozostająca faktycznie we wspólnym pożyciu" może być konkubentem lub konkubiną i chyba nikt nie sprecyzował jakiej ma być płci.

Mówimy tu oczywiście o przejmowaniu stosunku najmu po zmarłym najemcy, a nie o dziedziczeniu własnościowego mieszkania.

?

czy naprawde uwazasz, ze lepiej ten problem rozwiazywac na podstawie niejasnego zapisu niz po prostu go zlikwidowac?

tym bardziej ze jak sam zauwazyles dotyczy to tylko jednego z calego szeregu problemow. i jak pewnie zauwazyles nie jestem zwolennikiem rozwiazania socjaldemokratycznego - nadania wszystkim praw do zwiazku.radykalnym rozwiazaniem byloby nadanie praw jednostkom ZAMIAST zwiazkom. i tu interesy wszystkich ruchow radykalnych, w tym LGBTQ sie przecinaja.

Oczywiście, że jestem za

Oczywiście, że jestem za likwidacją problemu. Mówię tylko, że w niektórych sprawach można próbować zawalczyć nawet na podstawie istniejących przepisów.

Też mnie dziwi nadmierna

Też mnie dziwi nadmierna egzaltacja polskich "anarchistów" sprawami gejowsko-lesbijskimi.Są ważniejsze rzeczy do nagłaśniania i do zrobienia.Jednym słowem zaburzenie poczucia hierarchi celów.

Co na przykład? Bolączki

Co na przykład? Bolączki przedsiębiorców?

A na przykład

bolączki robotników.Byłeś przez chwilę robotnikiem,a może przynajmniej znasz jakiegoś,albo gdzieś widziałeś?

kogo masz na mysli?

masz na mysli meskich, heteroseksualnych z golymi klatami ulajanymi smarem robotnikow z Twoich snow (nawiasem mowiac ja takich widuje tylko w pisemkach gejowskich) czy np. mnie, Yaka oraz cala reszte redakcji CIA?

a i jeszcze jedno

widzisz np. Lily, czyli reprezentantka srodowiska LGBTQ cytowana w tym artykule tez byla do niedawna zatrudnionym na umowe smieciowa pracownikiem uslug osobistych, a po jej zwolnieniu wroclawski falanster zalegal jej z pensja.

za naglasnianie takich spraw nie lubia nas wlasnie ci, ktorzy w swoich erotyczno-rewolucyjnych snach bronia robotnikow w smarze przed kapitalista z cygarem.

Rozumiem Pięciolatek

jesteś egzaltowanym gejem;może cię to zniesmaczy,lecz ja śnię tylko o własnej żonie.I proszę, nie powołuj się na innych.Napisałeś dużo, cóż, walczysz o swoje i masz poczucie misji,ale zwyczajnie przynudzasz.Powiem dosadniej:chuj obchodzi zykłych szarych,umęczonych wyzyskiem ludzi, czy anarchiści mają maszerować z lesbijkamii gejami!

Rebel walczy!

Czyly rozumim, że utożsamiając się z szarymi, umęczonymi wyzyskiem ludźmi, masz w dupie wyzysk innych. Brawo. Łyknąłeś dyskurs władzy (w tym "homoburżuazji") aż mnie zemdliło - tak że LGBTQ są tylko niewyzyskiwani, tęczowi, lekko ekscentryczni, i walczą tylko o to, żeby się ruchać na ulicy. A może i gorzej - LGBTQ wyzyskują szarych umęczonych, bo przecie pragną od nich wspólnego frontu! Łaaa Rebel! Walcz robotniku! Ale przyznam, że twoja utopia jest z deka represyjna.

Nie rozumiesz tego że

Nie rozumiesz tego że orientacja seksualna jest niezależna od pozycji klasowej???
Osoba LGBT jest wyzyskiwana gdy jest robotnikiem (ale jest wyzyskiwana jako ten robotnik a nie jako LGBT). Ale gdy osoba LGBT jest burżujem/kapitalistom to sama jest wyzyskiwaczem (ale jako burżuj a nie jako LGBT)

Dlatego sprawy seksualne nie mają nic wspólnego z walką przeciwko systemowi wyzysku

Ostracyzm społeczny

Ostracyzm społeczny nakłada się na wyzysk klasowy i sprawia, że geje robotnicy z małych miast mają dwa razy gorzej. Ten sam mechanizm sprawia, że bogaci geje z dużych miast nie mają tego problemu, bo ich uprzywilejowana pozycja klasowa niweluje ostracyzm społeczny zarezerwowany dla biedniejszych. Czy tak trudno to zrozumieć?

Czy dla ciebie wszystko sprowadza się do kilofa i łopaty?

Jestem pracownikiem

Jestem pracownikiem umysłowym, pracuję przy komputerze, ale czym to się różni od pracy na taśmie w fabryce samochodów?

Zresztą niektórzy komentatorzy na CIA uważają bolączki pracowników za "temat zastępczy" a prawdziwym ich tematem jest "walka z państwem" (tylko nie wiadomo jak ma wyglądać w praktyce).

Walka z wyzyskiem jest związana z wieloma mniej lub bardziej radykalnymi postulatami, wiąże się z walką o wypłatę w konkretnym miejscu pracy, walką o zmianę przepisów, które powodują ubóstwo i bezdomność, lub o egzekwowanie przepisów, które teoretycznie mają chronić, a nie są stosowane w praktyce przez urzędników, oraz z organizacją legalnych i poza legalnych stowarzyszeń pracowników, lokatorów i innych grup poszkodowanych przez istniejący system, w tym imigrantów i osób o "niewłaściwej" orientacji.

Jeśli ktoś ma w dupie, czy kogoś się pozbawia prawa do zachowania lokalu po zmarłym partnerze, albo odwiedzenia w szpitalu chorego partnera, to prawdopodobnie ma też w dupie inne sprawy społeczne, takie jak prawa pracowników i prawa lokatorów (które zawierają w sobie prawa lokatorów lgbtq i pracowników lgbtq).

ciekawe

ja tej egzaltacji jakos nie widze.Ty wogole byles kiedys na jakiejs akcji anarchistow? na ostatnim marszu lgbt we wroclawiu byl slownie JEDEN czlowiek od nas i glownie po to by napisac relacje na CIA.

pare osob nie bioracych udzialu w marszy poszlo w kontrze do NOPowcow, ale to juz powinna byc norma ze zawsze jak jest legalne demo NOP to jest nasza kontra. a i tak wiekszosc "bojowych antyfaszystow" sie nie przeszla.

nie znam zadnej akcji lgbt ktora poruszylaby jakos srodowisko @. ale coz jesli ktos czytuje glownie nacjonaliste to ma skrzywiony obraz srodowiska @

Ciekawe?

O JEDNEGO za dużo.

Podkreślmy zatem, że celem

Podkreślmy zatem, że celem (przynajmniej deklarowanym) ostatniej wrocławskiej manifestacji organizowanej przez środowiska LGBTQ było wywarcie nacisku celem legalizacji związków partnerskich, a zatem wprowadzenia osobno od instytucji małżeństwa formalnej relacji dwójki osób, którą można zawrzeć niezależnie od płci stron.

A celem anarchizmu nie jest zajmowanie się zmianami w takiej bądź innej ustawie tylko walka z państwem jako takim.

Zmianami w prawie zajmują się partie polityczne bo one są do tego powołane co doskonale rozumieją organizacje typu KPH współpracując właśnie z partiami.

tylko tyle?

przeczytalas tylko ten akapit czy dotrwalas do konca?

przeczytałem cały artykuł

przeczytałem cały artykuł i nie ma w nim nic co by zmieniło moje podejście. Ale ten akapit uważam za kluczowy dla rozumowania zawartego w artykule dlatego go skomentowałem

Celem anarchizmu jest

Celem anarchizmu jest dążenie do samoorganizacji społecznej i niehierarchicznych struktur.

Trudno sobie wyobrazić niehierarchiczne struktury w sytuacji, gdy społeczeństwo jest dzielone na pracodawców i pracowników, mieszkańców z prawami do lokali i bez takich praw, wykształconych i niewykształconych, posiadających "właściwą" orientację i "niewłaściwą", itp...

Jeśli jakieś ustawy skazują część społeczeństwa na ubóstwo, bezdomność, odbierają im prawa do wychowywania dzieci, odwiedzania w szpitalu swoich partnerów, itp, należy z nimi walczyć i jest to jak najbardziej w kręgu zainteresowania anarchistów.

No i własnie o to chodzi

No i własnie o to chodzi że nie należy. Nie należy walczyć z "ustawami" tzn. to nie jest cel anarchizmu. Celem anarchizmu jest przezwyciężenie państwa i kapitału a nie zmiany ustaw na takie które by likwidowały ubóstwo bezdomność i wszelkie nierówności. Zmianami w ustawach zajmują się partie (wymienionymi kwestiami np. socjaldemokraci). Partia to jest właśnie taka forma organizacji która jest najodpowiedniejsza jeżeli chodzi o wprowadzanie zmian w ustawach.

Celem anarchizmu jest jak słusznie zauważyłeś samoorganizacja społeczeństwa na zasadzie niehierarchicznych struktur, a nie kapitalistyczne/socjalistyczne "państwo dobrobytu". Działanie na rzecz zmiany ustaw powoduje że państwo działa sprawniej a to źle. Anarchizm powinien wskazywać że kapitalizm i państwo są przyczynami wymienionych patologii a nie dążyć do tego by w państwie jak to mówi Tusk "by żyło się lepiej"

alez zgadzam sie z Toba

nie wiem czy zwrociles uwage, ale tekst zaczyna sie pytaniem a nie konczy odpowiedzia. ja uwazam ze ruch lgbtq ma wspolne cele z ruchem radykalnej ekonomicznej lewicy, ale nie tam gdzie mu sie wydaje. tzn. celem nie powinno byc "zalegalizowanie" takich czy innych zwiazkow, ale zniesienie instytucji zwiazku w parze przez zapewnienie wszystkim czlonkom spolecznosci bezpieczenstwa i mozliwosci rozwoju. taki stan rzecz sam z siebie znosi ekonomiczne podstawy malzenstwa.

ale zniesienie instytucji

ale zniesienie instytucji zwiazku w parze przez zapewnienie wszystkim czlonkom spolecznosci bezpieczenstw

Jak zniesie się państwo to zniesiona zostanie także "instytucja prawna małżeństwa"

Ale nie będzie to oznaczało zniesienia "związków w parze" ani rodziny, bo te wynikają z potrzeb psycho-seksualnych a nie ekonomicznych

cudowne jest

to wyskakiwanie z Marksem i Engelsem jako autorytetami w dziedzinie "co winni robić robotnicy", "co robotnicy posiadają, a czego nie" :-))))

Nie przeczytałeś nawet

Nie przeczytałeś nawet tego krótkiego tekstu, więc Marksa też na pewno nie przeczytasz, ale warto jednak, żebyś zauważył, że odnośniki do Marksa i Engelsa w powyższym tekście były krytyczne i bynajmniej nie czołobitne.

właśnie dlatego że

czytałem Marksa, śmieszy mnie ta "wstawka" i jeśli wedle ciebie jest krytyczna to współczuje, według mnie jest po prostu zbędna, przypomina zabieg odwoływania się do "autorytetu" by dodać słabemu tekstowi nieco "powagi"

otoz

owa "wstawka" co wynika wg. mnie literalnie z tekstu ma na celu zwrocenie uwagi na fakt, ze drzewiej leiwca zajmowala sie probelmatyka taka o ktorej teraz debatuja geje z prawica.

jak jestes taki oczytany to moze czytales "Pochodzenie własności prywatnej, rodziny i państwa" Engelsa gdzie ow kolezka calkiem duzo miejsca poswieca roli jaka rodzina miala w ksztaltowaniu sie kapitalizmu. rowniez i dla Bakunina kluczowa bylw kwestia zniesienia dziedziczenia, a wiec de facto likwidacja rodziny. teraz jakos nie slysze takich dyskusji. stad ta wstawka. jak pisalem zostawilismy to pole calkowicie kosciolowi i lgbtq, a pole to nie dotyczy wcale obyczajowosci.

"de facto likwidacja

"de facto likwidacja rodziny"
No to czemu się był ożenił?

To tak z przymrużeniem oka, nie żadna napinka czy krytyka;)

Egzaltacja powtarza się

Egzaltacja powtarza się cyklicznie z okazji różnych imprez gejowskich, zresztą to czy jest to egzaltacja należy do odczuć subiektywnych, tak więc nieistotne. Ja na pewno bym się nie dam wciągnąć w dawanie aktywnego wsparcia środowiskom homoseks., bo jest to nic innego jak dobroczynność w ignorancji.Kto widział gejów aby pod wspólnym sztandarem dali wsparcie anarchistom? To samo się tyczy udziału anarchistów w "samobójczych" akcjach typu uwolnić orkę czy innych.Nie uważam że są to sprawy błahe, ale jak powtarzam jest wiele innego do zrobienia.
Co do chodzenia na takie manify to jest to sztuka dla sztuki, anarchię się praktykuje każdą chwila swojego działania a nie pójscia na manifę o wątpliwej skuteczności a następnie onanii tym faktem.
Skuteczność polega na byciu jak rzeka a nie jak gałęzie jej dopływów.Starta energii.

$

Dwa pytania:
A ktore dema robione w Polsce [i na swiecie] maja niewatpliwa skutecznosc?
Dlaczego anarchizm nie zawlaszcza ideologii queer?

:)

aha i radze sie zapoznac z aktualizacja dyskutantom bo cos mnie wlasnie sklonily komentarze do przjerzenia tekstu i zorientowalem sie ze nie wkleilem calego z edytora.

Do autora po aktualizacji

"Pięciolatku",doprawdy nie wiem,czy istotnie masz pięć lat,wówczas można ci darować,czy pojawiłeś się tu z innego wymiaru?Doceniam twoje zaangażowanie,ale jednocześnie nie mogę oprzeć się wrażeniu,że nie wiesz o czym piszesz.Po prostu nic nie wiesz o małżeństwie.Przypomina to ,jako żywo,opinię kleru.Oni też dokładnie ""wiedzą",sami zaś wybrali celibat.

O realiach pracy ludzi na

O realiach pracy ludzi na własny rachunek też niestety nic nie wie.A krytykuje jak ten eunuch co jest z krytykiem z jednej parafii, każdy wie jak a żaden nie potrafi...

haha

widze ze mamy front obrony malzenstwa i small bizensu. gratuluje, wywrotowcy.

Twoje idee

prezentowane wtzw.aktualizacji,to własnie XIX retoryka lewicowa,trąci myszką.Z gruntu słuszne,lecz podlane mętnym sosem odautorskiej omnipotencji.

interesujący artykuł

interesujący artykuł

"robotnik nie posiada

"robotnik nie posiada rodziny, rodzina jest rzeczą burżuazji" - a to ciekawa uwaga marksa Ja znam wielu robotników mających rodziny. Widocznie Marks znał jednego robotnika który akurat nie miał tej rodziny Niestety nie podkreślił ze chodzi o tego jednego którego zna. Zresztą kto wie gdyby znał dwóch może napisał by wtedy o klasie robotniczej. w tekście jest więcej takich oczywistych oczywistości. Od choćby : "Każdy pracodawca wie, że pracownik żonaty i z dziećmi to pracownik potulny" A na mój gust jest dokładnie odwrotnie - jego potrzeby są większe a determinacja mocniejsza. No ale przejdźmy do samej treści.
Nie wiem po co mam walczyć o nowe ustawy? Życia braknie - kodeksy będą wielkie jak traktat lizboński a i tak się nie załatwi nawet małej cześć tego czego możecie sobie zażyczyć od prawa. Powinnością anarchistów jest właśnie jak zauważono wcześniej walka z państwem i jego zniesienie bowiem Państwo jest największym zagrożeniem i wrogiem ludzkiej wolności oraz właśnie po to by jak to ładnie ujęliście była możliwa samoorganizacja społeczna w niehierarchicznych strukturach. Najpierw jednak trzeba to państwo zlikwidować. Walka zaś o cele społeczne - prawa pracownicze nie jest celem a środkiem do celu. Każdy bowiem odrobinę rozgarnięty zdaje sobie sprawę ze państwo nie chce i nie może spełnić tych celów. Dlatego te problemy winny być rozwiązywane oddolnie przez przyszłe struktury i tu do woli jak kto będzie sobie chciał znieś rodzina to zniesie kto nie zachowa. Ja zresztą byłbym ostrożny - rodzina to wymysł co najmniej neolityczny i jak widać dobrze się sprawdzał co najwyżej można powiedzieć ze nie sprawdza się w późnokapitalistycznym społeczeństwie. Co zaś się tyczy nie odpłatnej pracy w rodzinie - cóż rodzina to struktura komunistyczna - każdy według możliwości , każdemu według potrzeb. Nie wiem dlaczego uparliście się by utowarowić ostatnie resztki relacji międzyludzkich.

Każdy bowiem odrobinę

Każdy bowiem odrobinę rozgarnięty zdaje sobie sprawę ze państwo nie chce i nie może spełnić tych celów.
to nie jest prawda i m.in. po to jest potrzebny ciągły nacisk na państwo, choćby miało to "reformistycznie" wyglądać. Większość ludzi jeszcze ciągle wierzy że ono może te cele spełnić. Nie obecne, bo uważają obecne władze za oszustów i złodziei, ale jakieś idealne utopijne państwo

A ty ciągle wierzysz?

A ty ciągle wierzysz? Oczywiście jest to uogólnienie i jak każde takie miewa wyjątki itd... ale ludzie "prości" nie mają złudzeń co do polityki - chcą tylko by ta im nie przeszkadzała stąd zwyczaj głosowania na mniejsze zło itd... Są jeszcze ludzie zaczadzeni ideologicznie - ci owszem wierzą w jakieś utopijne dobre państwo. Dzieli nas krok od anarchii (pytanie kto ten krok wykona bo anarchiści nie chcą ;) - wolą jw. legalizacje związków partnerskich.) Oczywiście cele socjalne jak by się nie wydawały reformistyczne uzewnętrzniają niewydolność systemu. Oczywiście jest groźba pacyfikacji po przez powrotu do koncepcji państwa opiekuńczego ale to nie wydaję się zbytnio realne ani możliwe. Po prostu nie ma na kogo zepchnąć kosztów.

"Nie ma na kogo zepchnąć

"Nie ma na kogo zepchnąć kosztów" - to czystej wody propaganda neoliberalna, która wydaje się naturalna tylko dlatego, że nią oddychasz. Większe wydatki na infrastrukturę socjalną oznaczają bardziej stabilne społeczeństwo, które może wydajniej pracować i generować więcej dobrobytu. To zupełna podstawa, która została zadeptana 20 lat temu przez neoliberalnych ideologów.

Oczywiście ta uwaga ma sens tylko w ramach gospodarki kapitalistycznej.

Kapitalizm to system w

Kapitalizm to system w której kapitalista przyswaja sobie wartość dodaną
Tak?
Państwo kapitalistyczne które będzie inwestować więcej w infrastrukturę społeczną będzie w efekcie generować więcej wartości dodanej. Moze to i prawda. Tylko mi się wydaje ze tak naprawdę państwa dobrobytu opierają się na z gruntu niesprawiedliwej wymianie gospodarczej i tam zostały zepchnięte koszty. Przez ostatnie 20 lat te koszty ponosiły chiny. Teraz chiny stają się konkurentem w tym procesie.

Czy maszerowac?

Dla mnie odpowiedz jest prosta - maszerować.
W obronie tolerancji, wolnosci, przeciw uprzedzeniom.
Nie tylko walka klasowa...

A co do frontu obrony malzenstw - wybacz, ale jedziesz okropnymi schematami.
Pomysl ze malzenstwo jest forma spoldzielni i samopomocy na najnizszym szczeblu.
Ja osobiscie wole taka odpowiedzialnosc spoleczna.

No chyba, ze uwazasz, ze Lebensborny czy inne osrodki wychowaja lepiej swiadomych ludzi niz rodzice...

Generalnie zgadzam się z

Generalnie zgadzam się z autorem w kwestii podejścia do rodziny. Natomiast zdaje się że mam całkowicie odmienne zdanie w kwestii uczestnictwa w paradach. Dla mnie są one kwintesencją (nowo)burżuazyjnej estetyki i mentalności. Kilkukrotnie byłem na warszawskiej paradzie i za każdym razem było to samo: kwiat warszawki . Ogólny lans bywalców drogich klubów gdzie normalny człowiek nie wejdzie , bo go po pierwsze nie wpuszczą , a po drugie nie stać go na to. Pełno jakiś sk...synów jak Legierski (swojego czasu znany z robienia w wała swoich pracowników) i gości , którzy na codzień stanowią podporę kapitalizmu ("kreatywnych" i innych takich z działów PR i firm reklamowych). Do tego mainstreamowe organizacje homoseksualne zabiegają o sponsoring ze strony korporacji (zdaje się że KPH swojego czasu sponsorowała Coca-cola) i poklask u neoliberalnych mediów. Ogólny syf. A ty chciałbyś żebyśmy jak nigdy nic sobie z nimi spacerowali po mieście? To że ktoś ma zbieżne w jakimś punkcie poglądy z twoimi jeszcze moim zdaniem nie znaczy że powinno się z nimi wspólnie protestować, bo gdyby tak było to powinniśmy staną czasem w jednym pochodzie z nacjonalistami, a jednak tego (na szczęście) nie robimy. Tobie także zapewne tego typu sojusz wydawałby się co najmniej dziwny, ale z drugiej strony nic nie masz przeciwko żeby anarchiści chodzili na pochody z ludźmi , których poglądy (wynikające z pozycji klasowej zajmowanej w społeczeństwie) na każdy inny temat są w większości przeciwstawne naszym. Ja widzę w tym pewną niekonsekwencje.

Zgadzam się.

Zgadzam się.

Pełna zgoda z powyższym

Pełna zgoda z powyższym wpisem. Również uważam, że tęczowi to japiszoństwo. Kierują się oni innym system społecznej wrażliwości niż @; dalece naiwne jest wrzucanie ich do tego samego worka co wyzyskiwanych klasowo pracowników. Tęczowi rekrutują się raczej z klasy [jakaś warstwa (nowej)burżuazji], która już wyzyskuje (wspomaga wyzysk), lub będzie to niebawem robić.

2 pytania

Dlaczego ruchy @ nie organizują własnych manifestacji przeciwko dyskryminacji ?

Dlaczego w tych marszach na sztandarach są głównie hasła LGBTQ, a o innych rzeczach nie ma ani słowa, albo są ujęte symbolicznie ?

Gdyby wszystkie idee były równo akcentowane, to nie byłoby takich dyskusji. Potem jest mowa o ideach wolnościowych w kontekście ich "burżuazyjności".

LGBTQ jest jak najbardziej wolnościową ideą, ale z tego względu, że budzi tyle emocji (wykorzystywanych przez polityków i media), nie powinno się nikomu wydawać, że są idee równe i równiejsze...

Generalnie

świetnie to ująłeś,lans.W "środowisku" być homo jest cool.TVN pokaże.

Myślę, że NOP mógłby

Myślę, że NOP mógłby być dumny z poglądów wypowiadających się tu czytelników CIA. Na ich podstawie dobrze widać w jakim społeczeństwie żyjemy.

Co do wypisywanych tu bredni, wymienię najwazniejsza:

Rzekoma sprzeczność walki z represyjnymi ustawami, a walką z państwem jako takim.

Nie ma sprzeczności pomiędzy walką pracowników o wyższe pensje, wypłacanie chorobowych, krótszy czas pracy, a walką o zniesienie pracy najemnej jako takiej. Strategią anarchosyndykalizmu zawsze była eskalacja żądań aż do strajku generalnego i obalenia systemu pracy najemnej. Nie ma mowy o tym, by ignorować współczesną nędzę pracowników po to, by w imię zasady "im gorzej tym lepiej" szybciej doszło do obalenia państwa. To tak nie działa. Pozbawieni nadziei i pogrążeni w apatii ludzie nie dokonują rewolucji. Za to ludzie, którzy zaprawili się w bojach o mniejsze sprawy - owszem. Walka z pomniejszymi uciążliwościami państwa i kapitału stanowi "gimnastykę rewolucyjną" jeśli cały czas zachowane jest dążenie do czegoś więcej niż zapewnienia sobie jedynie lepszego standardu życia w ramach systemu. Ale nawet socjal-demokratyczna stabilizacja w państwie dobrobytu (z punktu widzenia rewolucyjnego - porażka ruchu) jest lepsza niż XIX i XXI wieczny dziki kapitalizm.

Odrzucenie walki o pomniejsze sprawy w imię czekania na bardziej rewolucyjny ruch wskazuje nie tylko na zupełne niezrozumienie mechaniki walk społecznych, ale jest też wygodną wymówką dla ignorantów.

Ewolucja

Słowo "rewolucja" jest fajne i często nadużywane. Bo strategią anarchizmu nie jest wcale "rewolucja" tylko EWOLUCJA !!

Jeśli NOP pochwala

Jeśli NOP pochwala rodzinę, to ja mam ją zwalczać? Głupota.

Jeśli NOP jest przeciwny

Jeśli NOP jest przeciwny czemuś z czym zgadzają się nasi wrogowie, to my też mamy temu być przeciwni? Głupota.

Na koniec kolosalna bzdura:

Na koniec kolosalna bzdura: "rodzina to wymysł co najmniej neolityczny i jak widać dobrze się sprawdzał co najwyżej można powiedzieć ze nie sprawdza się w późnokapitalistycznym społeczeństwie. Co zaś się tyczy nie odpłatnej pracy w rodzinie - cóż rodzina to struktura komunistyczna - każdy według możliwości , każdemu według potrzeb. Nie wiem dlaczego uparliście się by utowarowić ostatnie resztki relacji międzyludzkich."

Tego nawet Giertych senior by tak nie ujął. Nawet on chyba nie posunął się do tego, by zachwalać neolityczną subtelność instytucji rodziny.

Nazywanie KAŻDEJ rodziny komunistyczną strukturą "od każdego według możliwości, każdemu według potrzeb" jest tak piramidalnie głupie, że aż się w pale nie mieści. Rodziny są z reguły hierarchiczne i oparte na nieopłacanej pracy kobiet, bez której państwo nie mogłoby się utrzymać. To nie my "utowarowiamy ostatnie resztki relacji międzyludzkich" - są one utowarowione od czasu neolitu i poddane systematycznemu wyzyskowi od niepamiętnych czasów. Głupcy tacy, jak któryś z czytelników śpiewają hymny pochwalne na rzecz podstawowej cegiełki, z której jest zbudowane państwo i kapitał.

A ja myślę ze dzielisz z

A ja myślę ze dzielisz z Giertychem przekonanie o wyższości własnej kultury i swego jakże światłego światopoglądu. Nazwanie czegoś bzdurą nie czyni tego bzdurą trzeba udowodnić ze tak jest. Napisz więc na jakich antropologach lub opisach opierasz swe twierdzenie o utowarowieniu relacji w rodzinie neolitycznej. Jaką to walutą posługiwali się neolityczni zbieracze i łowcy? - wszak istnienie pieniądza jest tu niezbędnym wymogiem. A gdzie napisałem ze KAŻDA rodzina jest komunistyczną strukturą? Dzisiaj w kapitalizmie jest wiele "rodzin" opartych na rozdzielności majątkowej itd.. Owszem praca kobiet jest nie opłacana ale (przynajmniej w mojej) to kobieta trzyma wszystkie pieniądze i dysponuje nimi dowolnie (i tak jest od pokoleń) z czego wiec miała by być opłacana jej praca? Państwo i kapitał nie potrzebują rodzinny - o czym świadczy jej rozpad i degradacja to rodziny nuklearnej - państwo zaś umacnia się. Dlatego nie ma tu nierozerwalnego związku. I jak pisałem ja bardzo chętnie przyjrzę się jak znosisz rodzinę i tworzysz nowe relacje itd.. pozwól jednak ze postoję z boku. Trzeba mieć wiele pogardy dla ludzkiego życia albo być przekonanym ze swych pomysłów się nie zrealizuje by likwidować strukturę pozwalającą człowiekowi od tysiącleci przetrwać ciężkie czasy a i dziś biednym egzystować, będącą najsprawniejszym redystrybutorem dóbr.

Do utowarowienia wystarczy

Do utowarowienia wystarczy podział pracy, a taki z pewnością istniał i nikt tego specjalnie nie kwestionuje.

Co do rodziny - chyba się nie rozumiemy. Dobrze wiesz, że nie neguję więzów samopomocy, tyle że w większości rodzin relacje wyglądają zupełnie inaczej, więc nie ma powodu by fetyszyzować istniejący model, bo jest patologiczny.

Nie wiem jak było w twojej rodzinie, ale w mojej kobieta musiała porzucić karierę naukową, żeby gotować i prać i nawet jej nie przyszło do głowy, żeby mógł się tym zajmować mężczyzna. Tak została wychowana przez patriarchalną kulturę. Taki przypadek na pewno nie jest odosobniony. Nazywanie tego komunizmem jest zupełnym nieporozumieniem.

W rodzinach z jednym rodzicem jednak również przeważają matki i jak by tego nie przedstawiać, one wykonują więcej pracy przy dzieciach.

Nie jest też prawdą, że państwo i kapitał nie potrzebują rodziny nuklearnej. Wystarczy popatrzeć na rodzaj reklamowanych produktów na rynku. Większość jest adresowana do rodzin.

Podział pracy jest wynikiem

Podział pracy jest wynikiem racjonalizacji. Jestem świeżo po opisie społeczności Eskimosów/Innuitów z zachodniej Grenlandii - warunku skrajnie nie gościnne. widywano kobiety polujące. więc nie istniał jakiś kulturowy zakaz jednak kobieta której ginął myśliwy/mąż - nie miała rodziny i nie było dla niej partnera +/- 20 lat zwykle popełniała samobójstwo z dziećmi. W nie lepszej sytuacji byłby samotny myśliwy - brak dobrego ubrania, wyprawionych skór na kajak itd.. zwykle to jednak kobiety zostawały samotne ... bo mężczyźni ginęli na łowach. Gdzie tu jest wyzysk? To jest symbioza konieczna by przetrwać. Kwestie samorealizacji itd.. to są piękne melodie rodzina jednak ma zapewnić przetrwanie i z tej funkcji się wywiązuje w miarę skutecznie. W dodatku jest w miarę elastyczna ewolucyjnie - mój wuj robił wszystko pracował, prał ,gotował i to bez żadnych równościowej ideologii w dodatku nie dysponował swoimi pieniędzmi. Odczułem to dobitnie bo akurat były ważniejsze wydatki niż prezent dla chrześniaka ;).komunizm to system gdzie dzieli się według potrzeb a nie wkładu - jak inaczej nazwać sytuacje gdy wszyscy pracują by leczyć chorego lub by kształcić jedno dziecko. Oczywiście może być tak ze leczy się krowę zamiast dziecko - krowa zdechnie wszyscy będą głodni/pomrą - umrze jedno dziecko ale inne przeżyją. Ale to już kwestia warunków. Rodzina nuklearna to nie rodzina - to dopiero potencjalna rodzina. oczywiście nie chce idealizować - zwykle niesie ona tez represyjną kulturę - ale to jest kwestia kultury którą niesie. I tak Duńczycy nie mogli pojąc dlaczego eskimoscy rodzice nie interesują się czy ich dzieci chodzą do szkoły ( książka porównuje ich życie z roku 35 i 66). Tymczasem w ich przekonaniu dzieci same wiedzą co jest dla nich dobre - widocznie miały ważniejsze zajęcia itd... Myślę ze reklamy sprzedają pragnienie rodziny niż cokolwiek rodzinom i w efekcie potęgują alienacje.

Praca na taśmie też jest

Praca na taśmie też jest wynikiem racjonalizacji. Dzięki temu, produkuje się więcej. A że przy okazji wyzysk? Kogo to obchodzi?

To przykre, że twój wuj był pod pantoflem. Na pewno nie jest to model do naśladowania. Ale żeby robić z klasy pantoflarzy klasę wyzyskiwaną? Trochę naciągane. Ale możesz spróbować tej idei - może się okaże nośna - Ruch Pantoflarzy III RP.

Co do rodziny - MOŻE ale nie MUSI ona spełniać ona rolę o której piszesz. I MOŻE ją spełniać również rodzina inna niż standardowa (czyli wielopokoleniowa, poligamiczna, jednopłciowa, itp). Rodzina standardowa zaś wcale nie MUSI spełniać tej roli. Tylko MOŻE.

Tylko ze celem Eskimosów

Tylko ze celem Eskimosów nie było produkować więcej a dostosować się i przetrwać w skrajnie nie korzystnych warunkach - wciąż nie wiem kto tam kogo wykorzystywał ? Moze Wuj i był pantoflarzem ale komu to przeszkadza? Mógł nie sprzątać itd.. ale kto by to robił? To zaś ze oddawał całe pieniądze kobiecie jest zaś normą w bardzo wielu domach. Są rodziny które spełniają swoją role i takie które nie. Mnie zaś nie obchodzi kto z kim śpi. Jak są rodziny jednopłciowe ... a co mi tam do tego. Proszę mi tylko nie likwidować Rodziny bo po pierwsze jakim prawem? a po drugie jak? Chyba tylko metody pol pota mogły by wchodzić w rachubę.

Czy państwo ma oparcie w

Czy państwo ma oparcie w rodzinie? Pewnie ma... Jestem jednak przekonany, że miecz jest w tym wypadku obosieczny i rodzina może być
podstawową komórka społeczna ;) państwo rozsadzającą; bo przecież nie rozwalą państwa kontrkulturowcy i inni słabeusze :).

Nie wydaje mi się, żeby

Nie wydaje mi się, żeby ktoś mówił, że pod przymusem zlikwiduje rodzinę. Nie ma takiego zamiaru ani nawet możliwości. Coś takiego wymyślił tylko Huxley w "Nowym wspaniałym świecie".

Gdy ktoś mówi o "zlikwidowaniu rodziny" raczej chodzi o zlikwidowania jedynie słusznego wzorca, do którego wszystkie rodziny mają się dostosować. Zresztą i tak mało kto do tego wzorca pasuje.

Rodzina wuja pantoflarza jest równie patologiczna jak rodzina gdzie mąż bije żonę. Czy kochająca się jednopłciowa albo poliamoryczna (czyli poligamiczna lub poliandryczna lub jedno i drugie) rodzina jest bardziej patologiczna? Wątpię.

Sytuacja o której piszesz

Sytuacja o której piszesz zdarza obecnie się jedynie w rodzinach bogatych. W przeciętnej rodzinie kobieta musi pracować bo jedna osoba nie jest w stanie utrzymać całej rodziny. Możliwość niepracowania jednego z małżonków to obecnie raczej... luksus dla nielicznych, a nie efekt "patriarchatu" co miało miejsce w XIX wieku.

(oczywiście pomijam wieś gdzie dom i gospodarstwo to to samo, oraz patologie miejskie gdzie nikt nie pracuje tylko pije)

Chodzi o dodatkową pracę w

Chodzi o dodatkową pracę w domu, PO pracy w pracy.

Gdyby państwu aż tak nie

Gdyby państwu aż tak nie zależało na zawieraniu małżeństw przez obywateli, zerwanie takiej umowy nie byłoby trudne.
Co do żądania małżeństw homoseksualnych - nie możemy narzucić homoseksualistom (tak, tylko jakiejś tam części, która o małżeństwa walczy) swojej własnej wizji, ale można zawsze wskazywać można ograniczoność tej wizji.
Po pierwsze małżeństwo homoseksualne to małżeństwo nikomu niepotrzebne oprócz samych zainteresowanych. W sumie nie do końca rozumiem, dlaczego jest właściwie potrzebne - czy nie da się osiągnąć wymienianych jako skutki takiej ustawy celów w inny sposób, niż zezwolenie na małżeństwa? Czy rzeczywiście musi się to nazywać "małżeństwo", a jeśli tak, to dlaczego walczymy o jakąś nazwę? Nazwę, która w zasadzie niewiele znaczy poza tym, że kryje się za nią pewna umowa - prawa i obowiązki. Obecnie nie potrzebujemy małżeństwa, by uznano nas za istoty ludzkie - nieformalne związki są coraz bardziej akceptowane. Jeśli będziemy iść tym "zepsutym, niekatolickim" tropem, możemy osiągnąć coś znacznie fajniejszego, bo skomplikowanego i akceptującego złożoność życia ludzkiego i ludzkich preferencji.
Uważam, że nieformalne grupy, nawet bez jakiejś zbędnej biurokracji, powinny mieć podobne prawa, co małżeństwa obecnie. Taki układ może się niektórym nie podobać, ponieważ dopuszcza coś, co i tak istnieje (związki rozgałęzione na różnych poziomach miłości-przyjaźni-przywiązania) i rozbija pojęcie rodziny jako jedynej i podstawowej instytucji. Jeśli na przykład kobieta z dzieckiem pozostaje sama, społeczeństwo naciska, by przestała być sama. Jeśli jednak będzie mogła wejść w taki "związek" z każdą osobą, która do niej przychodzi i opiekuje się jej dzieckiem i domem, gdy jest w pracy - niezależnie od tego, czy ta osoba jest jej przyjaciółką, czy dziewczyną, wówczas osiągamy przywileje wynikające ze związku małżeńskiego, gdy kobieta już nie ma żadnych przywilejów wynikających z małżeństwa z ojcem dziecka. Co więcej, te prawa i obowiązki są często platformą walki pomiędzy stronami w staraniu się o prawa do opieki nad dzieckiem na przykład. Taka kobieta przestaje być niemal bezproduktywną, wyalienowaną jednostką, co jest korzystne i dla niej i w jakimś sensie mogłoby być korzystne dla państwa.
Opisałam akurat przykład monogamicznej struktury, która przeradza się niemal naturalnie (i oby tak było częściej!) w nieformalną strukturę pomocy wzajemnej. Uważam jednak, że taki związek ma tę wyższość nad małżeństwem, że jest niedopowiedziany w jakimś sensie i daje szerokie pole do interpretacji i samoorganizacji ludzkiej. Jeśli domagamy się praw dla ludzi żyjących w dwuosobowym stadle (w większości państw nie można zawierać związku małżeńskiego z więcej, niż jedną osobą), automatycznie przyswajamy jedynie pojęcie małżeństwa ze wszystkimi swoimi niedociągnięciami i ograniczeniami na grunt LGBTQ. Jednak - choć dla niektórych jest to wizja totalnej rozpusty i zepsucia moralnego - pozostawiamy nienaruszony wzór 1+1, który wg mnie nie rozwiązuje wszystkich problemów. Mamy małżeństwo 1+1, ale niektórzy żyją w rzeczywistości w trójkę lub czwórkę - na przykład jako współlokatorzy, którzy praktycznie wszystko robią wspólnie - gotują, piorą, kupują środki czystości i sprzątają. Jest to inny sposób zaufania, ale dlaczego oni nie mogliby mieć z racji tego "związku" praw podobnych do małżeńskich?
Także nie udzielam na te pytania ostatecznej odpowiedzi, jednak sama historia skrótu LGBT(Q) pokazuje, że różnorodności nie da się wcisnąć do starych, przebrzmiałych formułek i udawać, że tak jest fajnie, a samo pojęcie zostało w jakiś sposób "zmienione". Niby jak? Sam fakt istnienia małżeństwa ludzi "tej samej płci" (cóż za staromodne określenie jak na ruch LGBTQ!) w jakiś sposób przekracza granicę "dopuszczalności" w umysłach części ludzi, ale operuje starym słownikiem, którego nie powinniśmy starać się przyswoić!

Tak naprawdę jest to

Tak naprawdę jest to dyskusja o prawach cywilnych w sytuacji gdy ich gwarantem nie jest już państwo. Czyli, kto ma prawo wychowywać dziecko, kto przejmie mieszkanie, kto ma łożyć na czyje utrzymanie.

Gdy ludzie się dogadują i jest wszystko w porządku, prawo nie jest specjalnie potrzebne. Ale co wtedy gdy mają odmienne potrzeby i interesy i nie chcą się ze sobą dogadać?

Dopóki ktoś nie wymyśli i nie wdroży instytucji wolnościowych sądów rodzinnych lub innego rozwiązania, trudno aż tak bardzo się dziwić, że ludziom dyskryminowanym przez obecny system prawny jednak zależy na tym, by mieć takie same prawa jak inni.

piszecie o tym wszystkim

piszecie o tym wszystkim tak, jakby w ruchu anarchistycznym byli sami heteroseksualiści

#

Prawda? Ja czasami czytalem niektore posty po dwakroc, zeby sie upewnic czy to ja czegos nie rozumiem, czy moze ktos nie wie w jakim swiecie zyje. Naprawde - niesamowite.
Zreszta, moze niektorym naprawde sie wydaje, ze anarchista moze byc tylko heteroseksualny? ;-)

co to za zdjęcie?

gejowscy talibowie czy co?

wracają do głownego

wracają do głownego artykulu

ja mysle że tu ma bardziej sfera uczuciowa wkład i ta równość wobec prawa jesli chodzi o przecietnych obywateli LGBTQ.
Co innego LGBTQ i działacze zaangażowani politycznie tutaj można mieć domysły o powodki neoliberalne.

"Problem ten zauważyli zresztą także autorzy Manifestu komunistycznego pisząc, że robotnik nie posiada rodziny, rodzina jest rzeczą burżuazji, a zniesienie własności jest również zniesieniem rodziny"

moin zdaniem nie zniesienie rodziny lecz zniesienie norm prawnych wiązących się z załozeniem rodziny w kontekscie prawnym. "Zniesienie rodziny" brzmi jakoś tak aspołecznie.

Fakt, że prawica od dziesięcioleci tak silnie angażuje się w obronę modelu rodziny, który sama nazywa tradycyjnym jest wynikiem tego, że jej teoretycy doskonale zdają sobie sprawę z jego znaczenia dla kapitalizmu"

no ale wnioskujac z tego co ponizej napisales to malzenstwo ma wiecej minusow dla kapitalizmu niż dla osob je zawierajacych, a przeciez prawiczki i kapitalisci są sobie dość bliscy.

minusy braku mażenstwa :

1-Nie ma żadnej umowy najmu, ani żadnego tytułu prawnego więc osoba niespokrewniona ląduje z dnia na dzień na bruku niezależnie od tego ile pracy i pieniędzy włożyła przez lata w owo mieszkanie

2"rezygnacja z opieki medycznej, albo z opieki nad dzieckiem."

3: brak ubezpieczenia zdrowotnego dla osoby wychowujacej, w niektórych krajach nawet składek emerytalnych

* w przypadku braku dzieci 2 i 3 odpadają

minusy małżenstwa:
1 nakłada obowiązki związane z opieką, wyżywieniem a także zobowiązania ekonomiczne
2 konieczność spłaty długów współmałżonka

3 pracownik żonaty i z dziećmi to pracownik potulny

* w przypadku małżenstwa bezdzietnego odpadają obowiazki z pk 1. i nie jest juz tak zalezny (pk3.)

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.