O mitach spółdzielczości i o hostelu "Emma"

Kraj | Dyskryminacja | Edukacja/Prawa dziecka | Miejsca | Prawa pracownika | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Kilka dni temu w Warszawie został otwarty hostel "Emma", który działa na zasadzie spółdzielni prowadzonej przez pracowników. Pod newsem o otwarciu napisałem komentarz o tym że jedyne co można życzyć to wysokich pensji pracownikom, bo reszta osób oprócz przyjezdnych burżujów nic z tego nie będzie miała.

Później pojawiły się komentarze o tym, że 180 złotych za noc to nie tak drogo, bla bla bla i tak dalej. Być może rzeczywiście nie jest aż tak drogo jak w normalnym warszawskim hotelu. W sumie mnie też stać na kilka dni w takim miejscu za oszczędności z kilku miesięcy, tyle że osobiście nie lubię wydawać pieniędzy w błoto i za tą kwotę wolę spędzić tydzień albo więcej czasu za granicą u znajomych w dużo lepszych warunkach.

Mniejsza z tym. Podstawowym problemem jest orgazmiczny zachwyt jaki niektóre osoby dostają na słowo "spółdzielnia". Pojawiają się argumenty że "nie ma tam szefów". Tak się składa że ja też "nie mam szefów" dając prywatne korepetycje, ale musiał bym być naprawdę głupi aby stwiedzić że to powoduje, że jestem jakoś "poza" systemem kapitalistycznym.

Kapitalizm to trochę bardziej skomplikowany system niż tylko to, że szef zabiera ci większość pensji. W kapitaliźmie jesteśmy okradni po pierwsze w postaci tego co zabiera nam szef podczas pracy, po drugie kupując produkty po cenach kilkakrotnie wyższych niż kosztuje ich wyprodukowanie a po trzecie- i to jest najbardziej szkodliwy czynnik- przez wykonywanie prac, które tak naprawdę nie przynoszą żadnej korzyści ani materialnej ani że tak powiem "duchowej", jak było by w przypadku sztuki. Jest to koszt alternatywny całego systemu kapitalistycznego, którego nie da się policzyć.

W tym koszcie alternatywnym wchodzi praca wszystkich osób, które pracują w marketingu, bankowości, siłach przymusu utrzymujących sztuczny porządek kapitalistyczny. Również można podliczyć niewykonywaną pracę, którą nie mogą wykonywać osoby bezrobotne mimo że by chciały. Wchodzę ja jak i ludzie z hostelu Emma, którzy moglibyśmy pracować w czymś bardziej pożytecznym dla ogółu.

Tak jak ja udzielam korepetycji tylko dzięki temu, że w Polsce jest gówniany system edukacji, który zamiast pozwalać dzieciakom cieszyć się życiem, to zadaje im prace do domu, przez to produkuje masę zdyscyplinowanych debili, którzy później będą posłusznie lizać dupsko szefowi i pracować w nadgodzinach. Tak hostel "Emma" czy, wogóle samo pojęcie "hostelu" istnieje dlatego że nie ma żadnego systemu jakichś schronisk młodzieżowych a większości osób nawet się nie śni ze względów finansowych, aby przenocować w hotelu, więc muszą się gnieździć w takim zatłoczonym gównie.

Nie ma się co czepiać osób, które tam pracują. Każdy musi jakoś zarobić na życie. Jeden pracując w banku, drugi dając korepetycje dzieciakom z bogatych domów, inni organizując hostel dla burżujów. Ale też nie ma co robić z tego jakiejś nie-wiadomo-jakiej rewolucyjnej inicjatywy, bo nic szczególnego w niej nie ma.

Inna rzecz, która wyjątkowo nie przypada mi do gustu to wykorzystywanie zarówno przez prywatne biznesy typu Falanster jak i spółdzielnie takie jak Cykloza czy teraz "Emma", tzw. "alternatywnego" wizerunku i wyłudzanie darmowej reklamy na portalach takich jak CIA. Jak ktoś ma biznes to niech płaci w jakimś odpowiednim miejscu za reklamę i tyle. Nie widzę powodu aby faworyzować knajpy prowadzone przez ludzi z "środowiska", względem innych spółdzielni (a spółdzielnie nie są znowu czymś aż tak bardzo rzadkim)- tylko dlatego że organizują jakieś paskudne wegańskie obiadki i puszczają trochę mniej komercyjny film.

Tym bardziej nie ma co promować "alternatywnych" knajp, które jak by nie patrzeć doskonale wpisują się w strategię gentryfikacji. Wiadomo jest że dla japiszonów lepiej aby była "alternatywna" knajpa, która być może kiedyś zostanie opisana w dziale kulturalnym "Gazety Stołecznej" niż jakiś zapaskudzony spożywczak czy, o zgrozo zlitujcie się nad nami- sklep mięsny.

Nie od dzisiaj wiadomo że tworzenie inicjatyw "na obrzeżach" systemu kapitalistyznego nic nie daje i większość takich inicjatyw albo bankrutuje albo zostaje wciągnięta do środka i staje się kolejnym miejscem wyzysku czy wykluczenia np. ze względu na wysokie ceny.

Walkę z kapitalizmem prowadzimy całościowo bo w całości dotyczy on naszego życia.

Zamiast cieszyć się otwarciem nowej knajpy, zadowolony będę wtedy, gdy nie będę słyszeć debilnych argumentów od nazywających samych siebie syndykalistami, że domaganie się 20 zł na godzinę od szefa w miejscu pracy jest czymś obciachowym bo wygląda jak haracz, zadowolony będę kiedy dzieciaki zaczną się buntować przeciwko zadawaniu pracy domowej i ich rodzice będą robić awantury w szkole zamiast wyrzucać kasę na korepetycje i wtedy gdy ludzie będą uciekać bez płacenia z "Emmy" oraz miejsc takich jak Cykloza.

Javier Hernández

http://gniew-ludu.blogspot.com

tytuł szumny po czym o

tytuł szumny po czym o "mitach" sobie nie poczytamy.

"Nie od dzisiaj wiadomo że

"Nie od dzisiaj wiadomo że tworzenie inicjatyw "na obrzeżach" systemu kapitalistyznego nic nie daje i większość takich inicjatyw albo bankrutuje albo zostaje wciągnięta do środka i staje się kolejnym miejscem wyzysku czy wykluczenia np. ze względu na wysokie ceny."

ale ty jesteś prawdziwym tró anarhistom. daj mi swój autograf

weź się ogarnij. nie wiem jak jest w emmie, ale skoro naprawdę działają bez szefa, spółdzielczo, to o co ci właściwie chodzi? jak ty to widzisz?
co prawda mają drogie ceny, ale wiem, że super by było, gdyby powstały schroniska, gdzie każdy sobie może za prawie darmo się przespać, ale na razie żadni anarchiści nie podjęli się stworzenia czegoś takiego. może zbierz parę osób i stwórz coś takiego. bo gniew ludu w internecie to sobie każdy może szerzyć...

W pełni się podpisuję pod

W pełni się podpisuję pod powyższym.

ceny nie mogą być drogie

ceny nie mogą być drogie tylko WYSOKIE.

LOL

dokładnie, zaproponuj coś

dokładnie, zaproponuj coś ludziom, którzy w ten sposób walczą o przetrwanie zamiast pluć jadem. idąc tropem twojej logiki powinieneś sam siebie jako nazwać wspierającym system oportunistą, który nie ma prawa nazywać siebie syndykalistą, głosem ludu, radykałem i innymi słowami, które cię jarają, bo przecież swoją pracą wspierasz system nierówności szkolnych, a w konsekwencji społecznych, zamiast go rozpierniczać. apeluję o konsekwencję. gdybyś choć trochę przygotował się merytorycznie do pisania tego artykułu, wiedziałbyś że nikt nie nazywa spółdzielczości alternatywą dla kapitalizmu, a hurraoptymizm wokół tej idei skończył się prędzej niż zaczął. dla niektórych jest to po prostu metoda przetrwania do czasu, kiedy syndykaliści ocalą świat. i nie tobie oceniać czy jest to alternatywny sposób na życie czy nie, nie masz monopolu na jedynie słuszną alternatywę wobec zeszmacenia się na rynku pracy, mało tego - nie masz nawet pomysłu na to, jak samemu uniknąć oportunizmu. żal

Nie od razu Akropol

Nie od razu Akropol zbudowaaaano. Ziomuś daaj ludziom szansę poznać teorię, niech następni się zachłysną tematem i zaczną tworzyć spółdzielnie, kibuce, kooperatywy i temu podobne twory.
Praktycznie (UWAGA MOJE WŁASNE ZDANIE) rzecz ujmując taka spółdzielnia ma minimalnie większe szanse na przetrwanie. Gdyby ta firma należała do jednej osoby, właściciel mógłby stwierdzić, że nie opłaca mu się zatrudniać powiedzmy 10 osób i płacić im powiedzmy 20tysięcy PLN miesięcznie i mieć "na czysto" 2000 złotych. W wypadku spółdzielni, przy takich samych obrotach, te 2000 PLN są dzielone pomiędzy wszystkich właścicieli (powiedzmy, że po równo!). Prowadzenie tego typu spółdzielni przestanie się opłacać, w momencie w którym pracownicy uznają, że taka kasa co miesiąc im nie wystarcza!
Ja życzę Ziomalom i Ziomalkom dużo powodzenia.

No jeszcze tylko kilka kooperatyw, spółdzielni i można startować z lokalną walutą, ale to pewnie za jakieś 5 lat dopiero.

H2

A nie podniecałeś się czasem, kiedy robotnicy w Argentynie przejęli Zanon, uruchomili produkcję i zaczęli sami zarządzać zakładem? Tak bo to, radykalizm, syndykalizm itp. itd. A kiedy ktoś nie chcę całego życia zapierdalać na jakiegoś pasożyta, tylko ciężką pracą zakłada własną zarządzaną przez samych pracowników formę miejsca pracy - w tym przypadku spółdzielnie to już prywatny biznes, sofciarstwo, i ogólnie bezużyteczny (oczywiście z twojego punktu widzenia) wymysł. Tu nie chodzi tylko o to, że "bez szefów", spółdzielnia/kooperatywa (nie zaliczam tu pseudo spółdzielni które zatrudniają pracowników najemnych) jako forma zarządzania miejscem pracy przez samych pracowników na zasadach demokracji bezpośredniej uczy czegoś jeszcze w odróżnieniu od twojej indywidualnej działalności gospodarczej bez szefa - uczy wspólnego działania, gdzie każdy pracownik, bez względu jaką funkcję w spółdzielni wykonuje - ma wpływ na działanie własnego miejsca pracy - jego głos jest tak samo ważny jak każdego członka spółdzielni. Wspólna kooperacja to to, czego uczą spółdzielnie, gdzie w praktyce przekładane jest to na miejsce pracy (a nie jak w przypadku papierowych grupek anarchosyndykalistycznych na wirtualnym zarządzaniem miejscami pracy przez robotników).

Po drugie pięknie nas tu pouczasz czym jest kapitalizm, i że tworzenie inicjatyw "na obrzeżach" systemu kapitalistycznego nic nie daje. No jasne, po co przejmować zakłady, po co robotnicy mają się wysilać, walczyć o to by decydować o swoim miejscu pracy, zakładać własne kooperatywy, przecież towarzysz H2 obiecał nam tu prawdziwą rewolucję która niebawem nadejdzie i nie ma co brudzić rąk "działalnością w systemie". Radzę się od razu przyznać, że jesteś "awangardą robotniczą w wersji spartakusowskiej" i ty wiesz lepiej jak pracownicy mają walczyć o swoją wolność i swoje miejsca pracy. "Knajpy alternatywne" jak je nazwałeś, też są śmieszne, mimo tego, że ktoś zorganizował się na zasadach syndykalistycznych to gentryfikacja i japiszoństwo. Gratulacje. Nie ty wyśmiewałeś czasem kogoś kto utożsamia klasę robotniczą tylko z pracownikami fabryk? Pisałeś o pracownikach sektora usług, pracownikach biurowych itp., a tu proszę, pracownicy sektora usług własnymi rękoma doszli do tego aby w sposób niehierarchiczny i równościowy zarządzać własnym miejscem pracy jakim jest np. knajpa to już jest be. Mało tego, napisałeś przecież, że taka działalność spółdzielcza to nawet wspiera kapitalizm! Brawo. Chęć zarządzania własnym miejscem pracy przez samych pracowników wspiera kapitalizm! Brawo raz jeszcze. Na szczęście pracownicy nie potrzebują takich awangardowo - rewolucyjnych doradców, raz już takich mieli w Rosji i nie na dobre im to wyszło.

"Walkę z kapitalizmem prowadzimy całościowo bo w całości dotyczy on naszego życia" - jeżeli nie mieszkasz gdzieś w jaskini, na księżycu albo na bezludnej wyspie to napisz mi proszę jak to się robi.
Pozdrawiam

Do robotnika miesiąca

Świetne podsumowanie.

[...] spółdzielnia/kooperatywa [..] jako forma zarządzania miejscem pracy przez samych pracowników na zasadach demokracji bezpośredniej uczy czegoś jeszcze w odróżnieniu od twojej indywidualnej działalności gospodarczej bez szefa - uczy wspólnego działania [...].

Do H2
Powyższe zdanie robotnika miesiąca to jest kwintesencja powyższego tekstu w moim przekonaniu. Moim zdaniem słabość polskiego anarchizmu polega między innymi na tym, że nie podejmuje realnych inicjatyw gospodarczych - nawet na skalę mikro. A jeśli już coś się już zaczyna dziać, to zlatuje się chór krytykantów i "doradców" i napiera. K... gdzie tu jest jakaś pomoc wzajemna i solidarność? Nie, lepiej wytykać błędy z bezpiecznej pozycji fotela i czekać na rewolucję, jak pewien naród na nadejście mesjasza. Zamiast jałowej krytyki zrób coś lepszego zaświeć dobrym przykładem, albo jeźdź do Warszawy i wspomóż towarzyszy i towarzyszki, obczaj dokładnie w czym rzecz, a potem się wypowiadaj. Nie chcę Ci zatykać gęby i namawiać do autocenzury, jak już coś piszesz to przemyśl dokładnie i daj komuś innemu do przeczytania. Ja rozumiem, że można mieć krytyczne podejście do wielu zjawisk w ruchu - jest co krytykować i trzeba to robić, ale sama krytyka niczego nie zmieni w sensie trwałym, nie zmienisz rzeczywistości przez jej krytykę. Daj dobry przykład, to będzie naśladowany i rozwijany.

Secesjoniści powinni

Secesjoniści powinni zasilić szeregi ZSP, nie widzę innej możliwości. FA weszli na drogę reformizmu, IP to socjaliści (co najwyżej). Tylko ZSP reprezentuje godnie anarchosyndykalistów. Brak alternatywy.

przepraszam, ale o co chodzi

przepraszam, ale o co chodzi z ZSP w tym wątku?

widocznie "niektórzy" po

widocznie "niektórzy" po pewnych informacjach nie mogą spać przez zsp

ło jezuuuu, źle mi się

ło jezuuuu, źle mi się wklejiło, miało być pod oświadczeniem IP, ale widzę, że oko moderatora czujne, oj czujne.

Ja na przykład popieram

Ja na przykład popieram ideę spółdzielni i życzę jej uczestnikom powodzenia. Z drugiej strony problemy podniesione przez H2 nie są wyssane z palca.

Jak bardzo są to realne problemy, można było zaobserwować na przykładzie Cyklozy, która była spółdzielnią, ale w otoczeniu kapitalistycznym doznała w pewnym momencie implozji. Nie twierdzę, że wiem na ten temat wiele, bo nikt nie kwapił się, żeby podzielić się swoimi doświadczeniami pracy w tej spółdzielni i wyjaśnić dokładne przyczyny jej upadku.

H2, rozumiem, że lepiej

H2, rozumiem, że lepiej siedzieć i nic nie robić, tudzież planować nierealne zadymy. Uszanuj, że ktoś próbuje działać na swój sposób, nawet jeśli uważasz to za bezsensowne. Ja jestem bardzo zadowolony zarówno z tego, że istniała Cykloza jak i z Emmy, chociaż pewnie nawet tam nie zawitam. A jeśli już wybierałbym sobie coś na nocleg, to z pewnością poszedłbym do Emmy, a nie gdzie indziej, bo wiem, że działa na możliwie uczciwych zasadach i chociaż podejmuje próby wdrażania moich idei. Nie widziałem nigdzie, żeby pisali, że przez to zbawiają świat, po prostu dopisałeś to sobie. Ciekawa inicjatywa i życzę im wszystkiego dobrego. Jak najbardziej należy ich promować, wolę zjeść "paskudny wegański obiadek" za rozsądną cenę w Cyklozie od kolegów i koleżanek, a nie w korporacyjnym Greenwayu.

Problem, który dotyka H2, i

Problem, który dotyka H2, i który dotyka owa "Emma" jest problemem bardzo delikatnym i tak starym, jak stary jest ruch anarchistyczny i ruch (a także idea) spółdzielczy. Pomimo, że ogólnie nie zgadzam się ze stanowiskiem autora to jednak rozumiem jego obawy i obiekcje, bo w wielu miejscach zwraca uwagę na faktycznie aspekty, o których się zapomina.

Zasadniczo - w historycznym ujęciu - ruch anarchistyczny raczej nie aprobował spółdzielni (no może poza anglosasami), owszem (tak jak np. hiszpańscy anarchiści w czasie rewolucji) czasem traktowano je jako mniejsze zło, ale nigdy nic pożądanego. Spółdzielnie bowiem były traktowane jako półśrodki. Owszem możemy powiedzieć, że są praktyczną szkołą samorządności, demokratycznego i socjalistycznego modelu zarządzania i na pewno są znacznie bardziej sprawiedliwą i egalitarną formą gospodarczą. Lecz stają się one elementem systemu kapitalistycznego i większości jego zasad (poza tymi aspektami, które są chronione prawem państwowym) spółdzielnie są podporządkowane (pomimo formalnego charakteru "non profit" i wypracowywania "nadwyżki" a nie zysku).

Z drugiej strony mamy np. spółdzielnie w Argentynie typu Zanon, które jednak aprobujemy (jak najsłuszniej), ale chyba nikt nie powie, że jest to jednak definitywnie punkt końcowy tego co chcemy ? Bez wątpienia jest to krok w pożądanym kierunku, ale nie koniec drogi. Wynikał on ze świadomości klasy robotniczej, poczucia solidaryzmu, pomocy wzajemnej a także chęcią wzięcia produkcji i spraw gospodarczych we własne ręce, bo widzą, że kapitalizm się wali i trzeba być gotowym do uruchomienia gospodarki na nowo już po. Pomimo tego są one wtopione w system kapitalistyczny i służą jego reprodukowaniu (to jest między innymi genialność tego systemu) I sądzę, że tak należy traktować tę sprawę.

Odbiegając od tego. W dużej mierze problem nie dotyczy jednak tego jak wygląda w teorii idea spółdzielczości, bo ta sama w sobie jest bardzo atrakcyjna (z tego właśnie powodu międzywojenni anarchiści bardzo ochoczo się w nią włączali obok socjalistów i agrarystów), nie chodzi mi o pewien historyczny etos spółdzielczości, który zabity został przez PRL i III RP (gdzie dzisiejsze "spółdzielnie" są najczęściej spółdzielniami z nazwy), ale właśnie o to jak wygląda ona w praktyce, gdzie została włączona w struktury systemu kapitalistycznego w sposób bardzo głęboki. Tu się już nie tworzy nawet pozorów, że spółdzielnie nie podlegają prawom rynku. W związku z tym czy takie inicjatywy mające stanowić wobec niego alternatywę, nie służą reprodukowaniu, podtrzymywaniu kapitalizmu ?

Ponadto problemem są także "środowiska alternatywne".

Nie możemy mieć pewności czy nie chodzi tu o wykorzystywanie naiwności, niektórych środowisk "alternatywnych" przez osoby, grupy nakierowane wyłącznie na swój interes i czy promując się tutaj nie tworzą tylko swojego pozytywnego PR. Tak było np. z Green Wayem, który traktował pracowników gorzej niż McDonald (McDonald przynajmniej płaci pensje), ale i tak w oczach niektórych prawdziwych, jedynych wege, alternatywno-subkulturowych walka z Green Wayem była niemal jak zamach na jakieś bóstwo. Czy tu może nie być tak samo ? Mam nadzieję, że nie.

Życzę im sukcesu na miarę Zanon ;) i aby nie zboczyli z tej drogi.

P.S. 180 złotych to całkiem spora kwota. Uwzględnijcie fakt, że w Marriotcie (w najtańszych ofertach) kwota za dobę wynosi 330 złotych ;-)

"Wszelkie państwo to sojusz bogatych przeciwko biednym, sojusz posiadających władzę przeciwko tym, którymi rządzą"
http://drabina.wordpress.com

Piszesz bardzo ogólnie, że

Piszesz bardzo ogólnie, że "ruch anarchistyczny raczej nie aprobował spółdzielni", a z drugiej strony, że międzywojenni anarchiści bardzo ochoczo włączali w działalność spółdzielczą. Przecież ruch anarchistyczny miał swoich teoretyków i praktyków idei spółdzielczej jak np Abramowski (nie wchodząc w spory czy był "czystym" anarchistą), którego zacytuje: "(...)Ruch zaś syndykalno-kooperatywny zdradza tendencję przeciwną: stwarza on demokrację bezpaństwową i poza plecami ministerstw, parlamentów, walk wyborczych i wszelkiej biurokracji, drogą wolnego zrzeszania się usiłuję urzeczywistnić przeobrażenie ekonomiczne społeczeństwa (...)przy dalszym normalnym rozwoju tych wszystkich stowarzyszeń, przy umiejętnej ich gospodarce, łatwo może dojść do tego, że obejmą one całe społeczeństwo i wszystkie jego potrzeby wytwórcze, wymienne i kulturalne zaspokajać będą. Z tą chwilą ustrój kapitalistyczny, oparty na wyzysku i konkurencji, zamrze spokojną , naturalną śmiercią, bo nie będzie nań miejsca w społeczeństwie. A na jego miejscu zjawi się rzeczpospolita kooperatywna, wielka organizacja wszystkich kooperatyw, związków, stowarzyszeń - demokracja prawdziwa, nieprzymusowa" (Socjalizm a państwo). Jest to w pewnym sensie idea pankooperatyzmu Chrlesa Gide'a, która głosi stworzenie ogólnoświatowej republiki spółdzielczej zastępującej dotychczasowe formy państwowości. Można się spierać co do tego na ile słuszne bądź nie słuszne są ich teorię, ale spółdzielczość jako taka miała zawsze bliskie kontakty z ideami anarchistycznymi. Dla nie których taka wizja może być właśnie końcem drogi o której pisałeś.

Jeżeli chodzi o funkcjonowanie spółdzielni w kapitalizmie, to temat dosyć szeroki ale bardzo ważny. Spółdzielnia ze swojego założenia ma stanowić narzędzie do walki z kapitalizmem (co jest jej istotą tak jak np syndykatu pracowniczego). Chociaż tworząc spółdzielnie jesteśmy uzależnieni od zasad narzucanych przez kapitał i państwo (tak samo jak każdy zakład przejęty przez pracowników, który uruchamia produkcję) to jest wiele istotnych różnic. Istotą kapitalizmu jest maksymalizacja zysków i zamiana wszystkiego w towar jako przedmiot handlu. I chociaż dana spółdzielnia jest wystawiona na konfrontację i mimo wszystko walkę o przetrwanie, to posiada najważniejsze, a co moim zdaniem istotne narzędzia do opierania się tym atakom, o których już sam wspomniałeś, a mianowicie: egalitaryzm, pomoc wzajemna, solidarność, chęć wzięcia produkcji i spraw gospodarczych we własne ręce. Najemny niewolnik powoli zamienia się w wolnego twórcę. Samotna spółdzielnia jest niczym, ale kiedy powstaje ich więcej i zaczynają kooperować, wypierają pomiędzy sobą stosunki kapitalistyczne . Wyobraź sobie federacje kooperatyw która zaczyna wypierać logikę (czy raczej brak logiki) kapitalistyczną i tworzy nowe relacje ekonomiczne. Nie sądzę, że taka forma działalności spółdzielczej służy reprodukowaniu kapitalizmu, wręcz odwrotnie, może być typowym przykładem samoorganizacji, wytwórców, pracowników i spożywców. Idąc tą logiką nie ma sensu w żaden sposób działać legalnie bo to legitymuje państwo albo kapitalizm a jedyną formą jaka pozostaje to forma negacji. Działalność spółdzielcza nie stoi w sprzeczności z rewolucyjną działalnością anarchosyndykalistyczną. Powinna nastąpić jak najbardziej zbliżona współpraca i pomoc wzajemna pomiędzy związkami pracowników najemnych a spółdzielcami. Niestety po artykule H2 czy pewnych komentarzach widać raczej wrogość i niezrozumienie.

H2, chcesz zniechęcić @ do

H2, chcesz zniechęcić @ do działań spółdzielczych? Jaki widzisz w tym sens?

Zagalopowałeś się ze swoją krytyczką, ci ludzie właściwie jeszcze na dobre się nie rozkręcili.

Do robotnika miesiąca i

Do robotnika miesiąca i wszystkich. Napisałem (chyba jasno), że nie mam nic przeciwko temu aby ktoś zakładał spółdzielnię, ale niech nie robi sobie darmowej reklamy i tyle. Ja też planowałem założyc coś w rodzaju spółdzielni tłumaczy, co nie oznacza że będę to promował na CIA dodając akapiciki że "jesteśmy przyjaźni dla środowiska" bo używamy ekologicznego papieru i tonerów.

Uważam, że aby coś nazwać "alternatywnym" to musi przynosić korzyści wszystkim- zarówno pracownikom jak i klientom jak i lokalnej społeczności. Może dlatego że jestem anarchokomunistą a nie anarchokolektywistą ;) To jest biznes, który przynosi korzyści pracownikom (bo nie muszą się dzielić z szefem- i dobrze), ale dla reszty osób jest
zupełnie obojętny (tu w nawiasie mógłbym dodać że czasami szkodliwy, biorąc pod uwagę gentryfikacyjną rolę takich miejsc, chociaż regiony Wilczej, gdzie mieści się to miejsce i tak są raczej pozbawione normalnych ludzi, więc dużej szkody nie zrobią)

Myśle że porównanie tego z Zanonem jest nieodpowiednie bo Zanon został siłą przejęty przez pracowników, a to jest zwyczajna legalna miejscówka.

Inna sprawa to że nawet

Inna sprawa to że nawet gdyby było kilkaset takich spółdzielni to nie oznacza, że zachwieją one jakoś obecnym systemem i będziemy mieli rewolucję jak to niektórzy sobie myślą. Nie jest nawet wykluczone, chociaż nie spotkałem się jeszcze z czymś takim, że mogą zostać włączone w system franchisingu i stać się jeszcze gorszym miejscem wyzysku od obecnie nam znanych.

Aby te spółdzielnie jakoś się przyczyniły do zmiany systemu to musiałyby zacząć mocno cisnąć prywaciarską konkurencję wszystkimi możliwymi sposobami aby ją zniszczyć, co jest nizbyt legalne i musiałyby np. ogłosić strajk czynszowy aby móc obniżyć ceny do normalnych poziomów.

Słowem aby coś poważnie zmienić to i tak trzeba złamać prawo albo wyraźnie mu się przeciwstawić. Nazywanie takich miejsca jak "Emma" jakąś super alternatywą jest błędem.

Franchising spółdzielczy?

Franchising spółdzielczy? O czym my tu mówimy? Że niby jacyś cwaniacy mieliby odsprzedawać know-how spółdzielni? To o czym piszesz to zaprzeczenia spółdzielnictwa. Mamy w kraju wiele spółdzielni (np. znane wszystkim "Społem"), ale to są pseudospółdzielnie i trzeba sobie to jasno powiedzieć. Obecnie trzeba tworzyć spółdzielnie, które będą kontrą wobec kapitalistów i pseudospółdzielni. Społem tak jak i reszta odeszli od swoich podstaw ideowych, co jest antyrobotniczą spuścizną PRL.

nie widzicie rzeczy

nie widzicie rzeczy podstawowej. by zakładać takie interesy, nieważne jak rządzone, trzeba dysponować niemałym kapitałem. innymi słowy być, nomen omen, kapitalistą. też bym sobie coś założył, zdaje się jednak nie uzbieram na to z pensji 1300.
nie mam nic przeciw takim biznesom pod warunkiem, ze nie reklamuje sie ich na stronach anarchistycznych.
problem taki, już dosyć często występujacy w stanach i zachodniej europie, a bedący czymś nowym u nas, sprowadza się do aktywizmu grup jako tako uposażonych, o liberalnych poglądach, którym nie podoba się zapieprzanie na etacie, więc założyły sobie alternatywny biznes.
powodzenia, tylko co to ma do walki klas?

chyba posiadamy

odmienne rozumienie słowa kapitalista, czy każdy kto zarabia więcej niż 1300, to kapitalista? Albo ktoś kto odziedziczył po babce mieszkanie to kamienicznik, obszarnik, kułak itp? Bez jaj. Niestety żyjemy w takich a nie innych czasach, aby ruch anarchistyczny posiadał jakieś znaczenie potrzebuje infrastruktury do działania.

samorządność pracownicza ni jak się ma do walki klas?

każdy kogo stać na

każdy kogo stać na założenie hostelu to osoba posiadająca jakiś kapitał pozwalający prowadzić samodzielna inicjatywę gospodarczą, gdzie tu jaja?
samorządność pracownicza może dotyczyć też klasy średniej, jak w tym przypadku.
ideowa podbudowa wielu sympatyków ruchu mocno kuleje, stąd biorą się te animozje. często utozsamia się każde alternatyne rozwiązanie na łonie gospodarki z doktryną anarchizmu.
a może po prostu za bardzo ktoś jest oddalony od tzw bazy i kondycja szarego, najemnego robotnika jest mu cośkolwiek obca.

czyli jednak

się nie rozumiemy, a nasze definicje kapitalisty się jednak różnią... według twojego swobodnego przyklejania łatek : "klasa średnia", "kapitalista", "szary najemny robotnik", to według tych miar ty z tym twoim 1300 byłbyś burżujem dla robotnika fabryki z Bangladeszu, a babcia która zainwestowała "kapitał" w otworzenie straganu warzywnego (przepraszam - inicjatywy gospodarczej, albo biznesu jak wolisz) to kapitalistka pełną gębą. Skąd wiesz ile osób weszło w skład spółdzielni i ile środków wniosło? A może ktoś zapierdalał i odkładał latami by móc pracować bez pasożyta nad głową, dowiedziałeś się ile pracy włożyli w to? Nie - najlepiej przyklejać marksistowske - ni jak się mające do rzeczywistości łatki rodem z XIX wieku.

Jeżeli chodzi o ideową podbudowę - to jak pisałem wcześniej - chodzi o to by ruch zainteresował się takimi inicjatywami i jak ktoś jest chętny do współpracy to nie odrzucać takich rzeczy na starcie.

Re

Jaja są z niewiedzy i niezrozumienia. Osoby zakładające spółdzielnię socjalną to NIE kapitaliści, to NIE osoby posiadające "wystarczający kapitał do prowadzenia samodzielnej inicjatywy gospodarczej". Spółdzielnie socjalne, jeśli powstają, to dzięki grantom z POKL, wsparciu samorządu terytorialnego i tym podobnym. Co najmniej połowa składu założycielskiego takiej spółdzielni to osoby wykluczone, bądź zagrożone wykluczeniem - samotne matki-pracownice najemne, osoby uzależnione, itd. itp.

"a może po prostu za bardzo ktoś jest oddalony od tzw bazy i kondycja szarego, najemnego robotnika jest mu cośkolwiek obca."
Spójrz w lustro ;)

Zakładanie samorządnych, niehierarchicznych spółdzielni socjalnych i pracowniczych, jest krokiem we właściwą stronę. Jest to tworzenie opozycji wobec systemu na tyle, na ile to możliwe. "Gra się tak, jak przeciwnik pozwala". Thumbs up dla "Emmy"!

No jeśli tak rozumiesz

No jeśli tak rozumiesz sprawę to istotnie, ciężko będzie na polu gospodarczym zdziałać coś anarchistom. Kapitał na rozruch, sam w sobie nie jest ani dobry ani zły - zależy w jakim celu zostanie użyty. Tu zaś pies jest pogrzebany, bo stowarzyszenia @ (nieważne jakie, formalne, nieformalne) raczej mają trudności z oszczędzaniem, czyli chociażby skrupulatnym zbieraniem składek. Pół biedy, jeśli ma to podłoże wyłącznie finansowe (ktoś zwyczajnie nie ma kasy), ale na ogół to braki organizacyjne i cała plejada wad polskiej kultury organizacyjnej - o czym ostatnio fajnie napisał Yak. Ponadto z taką podbudową ideologiczną na starcie nie dziwota, że wiele jest ugorów.

Widać że z bólami, ale

Widać że z bólami, ale powoli wykształca się kultura dyskusji, w której można argumentować krytycznie bez konieczności narażania się na docinki typu: "a co ty robisz", "zrób coś sam, to będziesz krytykować". Tylko dzięki krytycznej myśli coś się posuwa naprzód.

Nie widzę problemu, by jednocześnie popierać ludzi, którzy starają się przeżyć w sposób, który alienuje ich w możliwie najmniejszy sposób, jednocześnie zachowując krytyczny dystans do możliwości przeprowadzenia daleko idących zmian społecznych samą tylko działalnością w autonomicznych kolektywach.

Yak mnie też to cieszy.

Yak mnie też to cieszy. Bardzo. Szczególnie w kontekście pewnej sprawy, która wzbudza za dużo emocji...
Ale ja jednak odróżniałbym krytykę od krytykanctwa.

Do H2

Tu nie chodzi o robienie im reklamy, z mojego punktu widzenia sprawa wygląda tak, że w "Emmie" zarobek jest niestety ważnym współczynnikiem, ale ważniejsza jest idea kooperacji i samorządności (przynajmniej tak mi to wynika z ich deklaracji), musieli rejestrować się jako spółdzielnia co jest o wiele trudniejsze niż założenie firmy więc oskarżenia o kolejny "biznes" dla zysku to bzdura. Zwłaszcza, że wypracowaną nadwyżkę planują przeznaczać na rozwój spółdzielni co pewnie z czasem zaowocuje przyjmowaniem nowych członków.

piszesz: "To jest biznes, który przynosi korzyści pracownikom (bo nie muszą się dzielić z szefem- i dobrze), ale dla reszty osób jest zupełnie obojętny (tu w nawiasie mógłbym dodać że czasami szkodliwy, biorąc pod uwagę gentryfikacyjną rolę takich miejsc, chociaż regiony Wilczej, gdzie mieści się to miejsce i tak są raczej pozbawione normalnych ludzi, więc dużej szkody nie zrobią)" - piszesz o zysku tylko dla pracowników, a przecież już współpracują ze spółdzielnią spożywców i rolnikami, w miarę rozwoju korzyści może odnosić cała społeczność lokalna (w międzywojniu spółdzielnie były centrum kulturalnym dla wielu społeczności i w miastach i na wsi). Wyjaśnij na czym polega gentryfikacyjna rola tego miejsca? Sugerujesz, że to lokalizacja spółdzielni automatycznie przyczynia się do degradacji (w sensie wypierania klas uboższych z dzielnicy)?

"Aby te spółdzielnie jakoś się przyczyniły do zmiany systemu to musiałyby zacząć mocno cisnąć prywaciarską konkurencję wszystkimi możliwymi sposobami aby ją zniszczyć, co jest nizbyt legalne i musiałyby np. ogłosić strajk czynszowy aby móc obniżyć ceny do normalnych poziomów." Nieprawda, nawiązywanie współpracy pomiędzy różnymi spółdzielniami (wytwórców, pracy, spożywców), do tego kooperacja ze związkami czy organizacjami pracowników najemnych, organizacjami lokatorskimi, stowarzyszeniami bezrobotnych może w istotny sposób zmniejszać uzależnienie od firm i korporacji kapitalistycznych, a uczy ludzi współpracy i samorządności na egalitarnych warunkach. O to chyba chodzi w anarchizmie nieprawdaż?

Jest to jedna z niewielu spółdzielni która zadeklarowała jakiś tam ideowy charakter, i anarchiści zamiast pomóc i wesprzeć (nie chodzi mi tu akurat o nocowanie tam) taką inicjatywę, to się jej boją, krytykują i od razu przewidują tragiczny finał zamiany tego we franczyzy, biznesy itp.

Białe, czarne i fanatyzm

Szkoda, że niektórzy zawsze chcieli by widzieć rzeczy biało czarnymi. Jakiekolwiek odcienie pomiędzy sa nietolerowane. Przypomina mi to trochę jakiś "anarchistyczny" fundamentalizm...
Potem się dziwimy, że na demonstracji tylko garstki ludzi, których jeszcze nie wykluczyliśmy.
Marzy mi się czas gdy skupimy sie nad tym co nas łączy, a nie co nas dzieli. Kiedy wspieramy każdy krok w lepszym niż gorszym kierunku. Takim krokiem na pewno było zamieszczenie informacji o hostelu Emma jako o projekcie bez szefów. Oby więcej takich inicjatyw. Mam nadzieję, że mimo tej całej dyskusji będzie inspirował ludzi do czynienia podobnych kroków w kierunku wzięcia przynajmniej części naszego życia w własne ręcę. A, że ceny dla nas niedostępne, to przecież zawsze mam wybór na to na co wydaje pieniądze, tak jak inni niech mają wybór na to w jaki sposób je zarabiają.
SORKI,że być może kogoś powtarzam jednak w tym momencie mam więcej rzeczy do roboty niż czytanie całej dyskusji.

Wy się nawzajem

Wy się nawzajem masturbujecie. Przykładami, metaforami, cytatami, datami, wnioskami. Naprawdę jest nad czym>? Nad tym, że ludzie otworzyli sobie hostel w Warszawie?

Ile prądu zużyliście na tę bezsensowną gadaninę?
O ile uszczupliliście limit danych na waszym łączu?
Ile za ten czas dyskusji wymalowalibyście A w kółeczku po mieście?
Ile pompek zrobili?

Na chuj ta pusta gadanina?

Kolego, koleżanko! Jest

Kolego, koleżanko! Jest czas na pompki i jest czas na dyskutowanie, szczególnie jeśli wygląda jak to powyżej.

a propos samoorganizacji

Mainstream mnie zaskakuje, na dodatek pozytywnie:

http://www.rp.pl/artykul/9,569415_Korporacja--na-sposob-pszczeli-.html

Spoza

Pan Mirek i pan Rysiek robią spółę ,kupują wiadro farby, pędzle i malują klatkę schodową za 1500 zł. Zyskiem dzielą się fifty fifty i gra gitara ale nie robią z tego wielkiego rewolucyjnego halo i drą japy że duszą hydrę kapitalizmu. Na mój prosty rozum o to chodziło H2 w tym teksie a jeśli „środowisko” nie znosi krytyki to niech nie czyta!

Oto właśnie chodzi, to o

Oto właśnie chodzi, to o czym piszesz to najprostsza forma kooperacji; przedszkole spółdzielcze - współdziałanie. Od tego można zacząć i piąć się na coraz wyższe formy spółdzielnictwa. Kto mówi, że zaraz trzeba porywać się na łeb hydry? Wpierw można dać jej prztyczka ;)

Strategia jak u Tuska -

Strategia jak u Tuska - małych kroczków, kolego Jan Knox.
:)

Tak, tak, czekajmy na

Tak, tak, czekajmy na rewolucję. Ona nadchodzi wielkimi krokami.

słów kilka

Jestem jedną z 5 osób partycypujących w hostelu Emma. Ciekawa dyskusja dlatego chciałbym dodać kilka słów. Spółdzielnia powstała z naszych inspiracji spółdzielczością i samorządnością w zakładzie pracy. Większość z nas ma background anarchistyczny i idea kooperatyw jest nam bliska. Jak jest napisane na naszym blogu, zdecydowaliśmy/łyśmy się na założenie spółdzielni przede wszystkim z czysto komercyjnych powodów. Tak się złożyło, że wszyscy mamy pewne trudności w pracowaniu dla kogoś, przysłowiowego "szefa", dlatego postanowiliśmy/łyśmy połączyć siły i powołać spółdzielnie, jako najbliższą naszym sercom formę działalności gospodarczej.

Zakładając spółdzielnie nie myśleliśmy/łyśmy, że doprowadzi to do przewrotu społecznego (ale kto wie, wszystko przed nami). Ma się rozumieć, że w głębi naszych dusz, przynajmniej w mojej głębi na pewno, tli się iskra, która daję nadzieję, że w przyszłości system spółdzielczy, kooperatywny zastąpi kapitalizm i wszyscy będziemy zdrowsi i szczęśliwsi. Odnosząc się jeszcze do pytania: "co to ma do walki klas?", odpowiadam, że nic. Wszyscy pochodzimy z klasy średniej i nie wiele mamy wspólnego z klasą robotniczą i zapewne nie wiele będziemy mieć prowadząc nasz hostel. Ale też nie jest to hostel robotniczy, tylko schronisko dla zagranicznych turystów z kasą, bogatszych aktywistów i społeczników.

Zapragnęliśmy/łyśmy pracować dla samych siebie, robiąc coś, co przyniesie nam satysfakcję. Wybraliśmy/łyśmy hostel jako przyjemną formę zarobku, przy okazji realizując idee spółdzielczości. Nie odwrotnie. Przede wszystkim jest to miejsce komercyjne, potem ideowe. Bardzo chętnie, w przyszłości, staniemy się miejscem porad dla wszystkich, którzy i które będą chcieli i chciały założyć spółdzielnie. Będzie również krytyczna biblioteczka a i może uda się zorganizować z czasem spotkania i/czy projekcję filmu na tematy rewolucyjne, anarchistyczne, ekologiczne, spółdzielcze, etc. Zależy nam na tym.

To, że hostel będzie w dużej mierze ekologiczny, etyczny, feministyczny czy gimnastyczny, jest dla nas oczywistą kontynuacją czy przedłużeniem naszych postaw ukształtowanych w duchu idei anarchistycznych czy wolnościowych w ogóle. Robimy z tego metkę, bo czemu nie? Reklamujemy się tym, co mamy najlepsze. W tej chwili są to głównie idee, ale mamy nadzieję, że jak hostel już ruszy, komfort i atmosfera będą równie namacalne jak nasze przekonania.

Zależy nam, żeby razem z noclegami i wegańską papką na śniadanie, "sprzedać" myśl krytyczną wobec rzeczywistości, stąd ta ekologia, sprawiedliwość społeczna, równość itd. Inaczej byśmy o tym nie mówili/ły. Hostel nie powstał, żeby buntować masy, tylko dla kasy :) Pomyśleliśmy/łyśmy, że przez biznes będziemy propagować styl życia, który nam się wydaję w dużej mierze słuszny i sprawiedliwy. Kto będzie chciał/ła to go "łyknie" albo nie.

Hostel powstaje dzięki olbrzymiemu wysiłkowi 5 osób. Wysiłkowi fizycznemu i intelektualnemu. Nie bardzo nas interesuje, czy się to komuś podoba czy nie i jak kto ocenia naszą pracę. Robimy to, co uważamy za słuszne. Nasza decyzja jest przemyślana i poparta wiedzą oraz doświadczeniem innych osób. Dysponujemy środkami własnymi, ubiegamy się o dotację z Urzędu Pracy i nie wykluczone, że zaciągniemy kredyt w banku spółdzielczym. I to żadna tajemnica, tylko życie. Cieszymy się, że ludzie nas reklamują w "środowisku" bo do tego środowiska też chcemy trafić tym bardziej, że w przeważającej większości są to ludzie, których stać na wygody w hostelu. Na CIA, informację o hostelu wrzuciła nasza sympatyczka (jak się później okazało:) bez konsultacji z nami. Wszelkie pretensję odnośnie publikacji postu o Hostelu Emma kierujcie zatem do niej.

Pozdrawiam
Luks

Myślę, że nie stało się

Myślę, że nie stało się nic złego w tym, że ktoś o Was napisał. :) Dyskusja na pewno jest ciekawa.

Ja ze swojej strony mogę powiedzieć tyle, że rozumiem Wasze decyzje i szanuję to, że szczerze piszesz o swoich intencjach i założeniach. To jest godne szacunku, nawet jeśli się nie zgadzam z Twoją drogą polityczną (a tak jest w tym przypadku ;)

Jeśli kiedyś wyrażę się nieprzychylnie o takiej lub innej strategii - nie będzie to motywowane osobistą antypatią do konkretnych osób, ale emocjonalnym zaangażowaniem w wybory, które sam uważam za słuszne (lub "bardziej mojsze" ;).

Generalnie to duży szacun

Generalnie to duży szacun za wlożoną prace i podjętą decyzje, a także za to że próbujecie odnaleźć swoją drogę w tej dość paskudnej sytuacji jaką mamy na rynku pracy.
Przyznaje jednak że w tym co napisałeś jest jedno bardzo niepokojące zdanie, a mianowicie :

"To, że hostel będzie w dużej mierze ekologiczny, etyczny, feministyczny czy gimnastyczny, jest dla nas oczywistą kontynuacją czy przedłużeniem naszych postaw ukształtowanych w duchu idei anarchistycznych czy wolnościowych w ogóle. Robimy z tego metkę, bo czemu nie?"

O ile cały tekst H2 uznałem na wstępie za przejaw swojego rodzaju młodzieńczego fundamentalizmu ideologicznego, który we wszystkim co nie hurarewolucyjne doszukuje się wyzysku i kapitalizmu , o tyle zaczynam jednak przekonywać się miał on trochę racji. No więc ja np uważam że własnie wykorzystywanie naszej ideii jako fajnego opakowania które pozwoli sprzedać towar na rynku pewnej grupie docelowej ( używając języka marketingu), za jak najbardziej godne potępienia i ubolewania. Jest to smutne , że mając taki "background" próbujecie spieniężyć waszą (i moją idee) poprzez potraktowanie jej jako kolejnego subrynku. Dosyć to straszne i na pewno mało anarchistyczne.

Czyli hostel dla bogatszych

Czyli hostel dla bogatszych wolnościowców. Tak jak myślałem. Szkoda, że nie jestem klasa średnia. Muszę więc zacząć od pucowania butów, ale dojdę do takiej kasy, że będę mógł odwiedzić hostel na dłużej i skorzystać z rewolucyjnej biblioteki;-)

Tak, tak specjalnie dali

Tak, tak specjalnie dali cenę zaporową, żeby nie było tam miejsca dla takich obwiesi jak rabi.

Ogarnij się rabi i pisz do rzeczy :).

dwie sprawy

Robimy z tego metkę, bo to nie pusty frazes służący wyłącznie do marketingu, ale jak napisałem, konsekwencja i kontynuacja naszych poglądów. Jest to absolutnie szczere i prawdziwe, jeśli o nas chodzi i osobiście nie mam sobie nic do zarzucenia w tym względzie. Nikogo nie oszukujemy.

Prawda jest taka, że będzie to miejsce dla osób, które mogą sobie na nie pozwolić. Nie oznacza to jednak, że nie będziemy przyjmować osób, które potrzebują schronienia a nie będzie ich na nie stać. Absolutnie może się tak zdarzyć.

Ale o co chodzi? Rzeźbić

Ale o co chodzi?

Rzeźbić burżujów i japiszonów z kasy, rzeźbić! :D

O co chodzi? Przecież sobie

O co chodzi? Przecież sobie trochę żartuję. Samą ideę cenię. Też o takim czymś myślałem. Fajna sprawa założyć coś funkcjonującego z grupką przyjaciół, równy podział, bez szefów i menago. Półkapitalizm to nie to samo co kapitalizm:-D
Może się załapię na darmową przechowalnię;-)(znów żart)

Spodzielnia czy nie -

Spodzielnia czy nie - gentryfikacja w warszawie idzie cala para. Przykre, ze jakis anarchisci sie do tego przykladaja, ze mieszkania zamiast byc dla mieszkancow sa zamieniane na hostele. To, ze to robia osoby, ktore mieszkaly wczesniej na sklocie zakrawa o hipokryzje. Chyba najlepiej powinni wiedziec jakie sa skutki braku
mieszkan w tym miescie.

Na ich obronę można

Na ich obronę można powiedzieć, że gentryfikują Centrum, a nie Pragę. :) Na Pradze tylko śpią :)

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.