O "Dziwce" i Mizoginistycznym Języku

Prawa kobiet/Feminizm | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Poniżej zamieszczam tłumaczenie posta Melissy McEwan, którego oryginał znajdziecie tu. Myślę, że artykuł ten może być głosem w dyskusji o transparencie FA i ACK. Główny nacisk kładzie się w nim na słowo "cipa", jednak nie oznacza to, że w miejsce owego słowa nie można wstawić słowa "dziwka". Jest w nim wiele przydatnych uwag, które mogą pozwolić niektórym uczestnikom dyskusji powrócić do meritum - czyli do pytania, czy wyrażenie "coś/ktoś to dziwka" jest seksistowskie. Dodam od siebie jeszcze jedną rzecz. Nie znamy ofiary tej inwektywy. Nie wierzymy już w antropomorfizację abstrakcyjnych pojęć. Nie zejdzie na ziemię Bogini Prostytutek lub Bogini Prawa, by upomnieć się o swoje. Proszę tylko, byście zwrócili uwagę na słowa Melissy McEwan dotyczące kultury, która poczyniła wszelkich starań, by słowo "dziwka" było obraźliwe, szczególnie wobec kobiet i taka jest jego etymologia we współczesnym znaczeniu tego słowa! To, że są "męskie dziwki" nie oznacza, że słowo "dziwka" nie jest określeniem stosowanym wobec pewnego rodzaju kobiet, które zostało przeniesione na coś lub kogoś, aby to coś lub tego kogoś obrazić, a więc JEST określeniem mizoginistycznym. Nie każda kobieta jest "prostytutką". Proszę mi tylko wskazać osoby, które nigdy, w żadnej sytuacji, nie mogłyby być w taki sposób określone (nie chodzi tu o życie seksualne, ale jej szczególne właściwości). W języku angielskim słowo "bitch" oznacza także "cwela". Określa się więc go JEDNOCZEŚNIE jako niemęskiego i "dającego dupy". Jest to więc sprawa jeszcze bardziej oczywista, niż polski odpowiednik. Życzę przyjemnej lektury, choć ponownie udzielam głosu nie-anarchistce. W tej kwestii nie ma to jednak żadnego znaczenia...

Andi Zeisler, współzałożycielka (wraz z Lisą Jervis) magazynu Bitch (ang. dziwka, kurwa, suka), napisała ciekawy fragment na temat "słowa na D" jego konotacji kulturowych, a także jego odzyskiwaniu:

Dziwka to słowo używane w kulturze do określenia każdej kobiety, która jest silna, gniewna, bezkompromisowa, a często także niezainteresowana dawaniem mężczyźnie przyjemności. Używamy tego terminu wobec kobiety na ulicy, która nie reaguje na męskie pogwizdywanie i uśmiechy, gdy mówią "Głowa do góry, maleńka, nie jest źle." [...] Używamy go wobec kobiety, która nie unika konfrontacji.

Więc skończmy z tą nieszczerością. Czy to złe słowo? Oczywiście. Zrobiliśmy wszystko, co jest tylko możliwe w ramach kultury, by właśnie tak było, począwszy od stale utrwalanego poglądu, według którego silne kobiety potępiane są jako straszne, złe i, oczywiście, niekobiece - a bezkompromisowe wypowiedzi kobiet są przekleństwem dla czystego, uporządkowanego świata.

... [W magazynie Bitch] nie chodzi o nienawiść do mężczyzn, ale o wyróżnienie kobiet. Jednak zbyt wielu ludzi nie widzi różnicy. I dlatego, przynajmniej w pewnym stopniu, "słowo na D" jest wciąż tak problematycznym zwrotem.
[…]

Uznałam to za szczególnie istotne w kontekście kampanii Hilary Clinton, lecz również dlatego, że w zeszłym tygodniu odbyłam naprawdę staroświecką i przygnębiającą dyskusję na temat seksistowskiego języka - naprawdę przygnębiającą dyskusję na temat seksistowskiego języka, które odbywałam już tyle razy w swoim życiu.

Zaczęło się w sekcji komentarzy na innym blogu, kiedy sprzeciwiłam się komuś, kto określił osobę, której nie lubił jako "totalną cipę". Oczywiście, byłam wyśmiana za wskazanie, że poniżający i marginalizujący seksistowski język może sprawić, że kobieta poczuje się poniżona i zepchnięta na margines. Nie jestem w jakikolwiek sposób powiązana z człowiekiem, który użył tego słowa, więc wysłałam email do autora, którego znałam lepiej, by zapytać, czy używanie tego słowa na blogu jako obrazy jest odpowiednie i czy określenie osoby publicznej "totalnym pedałem" byłoby do zaakceptowania. Powiedziano mi, że wszystko było dopuszczalne "w rozsądnych granicach". Rasowe inwektywy nie będą ani tolerowane, ani bronione, jednak użycie seksistowskiego języka jest akceptowane. Znaczy to, według moich obliczeń, że jeżeli mieszasz z błotem czarnoskórego mężczyznę nazywając go głupim czarnuchem, jest to przekroczenie pewnych granic, jednak nazywanie go głupią pizdą jest już super.

Chciałabym podkreślić, że jest to kompromis, który izoluje czarnych mężczyzn przeciwko ubocznemu poniżeniu, a już w inny sposób poniża czarne kobiety i ich siostry wszystkich kolorów. Jestem pewna, że to tylko zbieg okoliczności. Ekhm.

Tak więc, w przeciwieństwie do rasistowskich inwektyw, które nie będą ani tolerowane, ani bronione, mizoginistyczne inwektywy będą zarówno tolerowane, jak i bronione ponieważ:

1. W naszym kraju tak właśnie się mówi.

2. Ja tak mówię.

3. Facet, który używa takich określeń "nie jest mizoginem". Przede wszystkim używał go jako określenia kobiecych genitaliów, aby obrazić mężczyznę, a jego intencja nie była mizoginistyczna.

4. Porównanie „cipy” do „czarnucha” nie jest odpowiednie i trywializuje słowo „czarnuch”.

5. Nie może on pozwolić, by PC-policja (czyli ja) pilnowała, by jego komentarze stosowały się do politycznej poprawności.

Zupełnie szczerze, już wcześniej miałam niedal identyczną rozmowę z mężczyzną określającym się jako liberalny/postępowy bloger, ponieważ sprzeciwiłam się używania seksistowskiego języka na jego blogu, dlatego też nie identyfikuję mojego rozmówcy z owym twórcą bloga. Wyróżnienie go byłoby dla mnie zbyt typowe Byłam jednak szczególnie rozczarowana sposobem prowadzenia tej konwersacji, ponieważ myślałam, że osoba, z którą rozmawiam będzie otwarta na wysłuchanie jak bardzo jest to alienujące, a przecież prostą przyczyną takiego zachowania mogło być to, że pociągnęłoby to za sobą ograniczenie liczby czytelników bloga.

Przez co nie powinno dziwić, zważywszy, że, jak już mówiłam, miałam taką rozmowę już wcześniej, że za każdym razem jest tak samo. Pozwólcie więc odpowiedzieć mi na to punkt za punktem, ponieważ są to te same odpowiedzi, które nieustannie dostaję przy takiej wymianie zdań, i wszystkie z nich zostały przy wielu okazjach poruszone w komentarzach.

1. W naszym kraju tak właśnie się mówi. Pewna część naszego społeczeństwa rzeczywiście uwielbia używać słowa "cipa" przy niemal każdej okazji. Istnieją miejsca, w których nie ma 3 sekund, w ciągu których ktoś by nie krzyknął "Taa, cipo!" do swojego kumpla. I ... to naprawdę nie ma nic wspólnego z jego wykorzystaniem na blogu dotyczącym polityki.

Nie ma to również niczego wspólnego z tym, czy jest to z natury rzeczy seksistowskie. Istnieją także bary, w których nie mijają trzy sekundy bez nazwania innego faceta pedałem. Częstotliwość wykorzystania tego słowa w konktretnym regionie nie sprawia, że słowo to przestaje być homofobiczne - w tych regionach lub gdziekolwiek indziej.

Podobnie próba oderwania mizoginistycznych inwektyw od swoich korzeni, by je ponownie zdefiniować nie działa. Powiedzenie "Używam ich w sposób potoczny" jest tylko cyniczną zagrywką mającą na celu uzasadnić dalsze stosowanie mizoginistycznego języka, który wydaje się dobry i celny. Słowo "dupek" po prostu nie ma tego samego wigoru, co "cipa" dlatego mamy te wymęczone wyjaśnienie dlaczego słowo "cipa" nie jest używane w sposób mizoginistyczny, jednak potoczność oznacza, że wszechobecność słowa jest mylnie używana jako dowód, że straciło ono swój pierwotny sens.

Rzucając cipami na prawo i na lewo jakby nie miało już jakiegokolwiek znaczenia - lub jakieś "nowe" znaczenie nie związane z płcią - jest leniwym ignorantem i przyczynia się wbrew wszelkim protestom do kultury nierówności.

2. Ja go używam. Ja używająca słowa cipa, by opisać siebie i mężczyzna używający tego słowa, by opisać innego mężczyznę, to zupełnie różne konteksty. Udawanie, że ta różnica nie jest zajebiście oczywista, jest tym, co August nazywa wytworzonym przekonaniem (ang. a fabricated belief)[1]. Nikt, kto posiada dwie stukające o siebie komórki mózgowe nie twierdzi szczerze, że biali ludzie używając słowa "czarnuch" jako obraza i czarni ludzie używający go z jakiegokolwiek powodu to identyczne sytuacje. Także żaden gej mówiący o sobie "pedał" nie jest tym samym, co Ann Coulter mówiąca o Johnie Edwardsie jako o "pedale" [2]. I nikt nie powinien mieć najmniejszego problemu ze skminieniem, że jeśli ja (lub inne kobiety) odzyskuję słowo cipa (lub dziwka i inne seksistowskie eufemizmy) mówiąc tak o sobie jestem w tym podobna do mężczyzny używająca tego słowa jako obelgi.

Kocham słowo cipa i jestem w pełni za odzyskaniem go - jednak odzyskanie "cipy" należy do kobiet, które ją posiadają i władają nią w sposób ironiczny, co jest komplementem, nie obelgą. Jeśli nazwę swoją dziewczynę "piekną cipką" aby fachowo uporać się z seksistowskim onanistą, służy to odzyskaniu władzy. Jeśli jednak nazwę ją "głupią cipą", o robi coś głupiego, nie będzie to już miało takiej mocy.

Są jednak sposoby na używanie słów i istnieją sposoby na wykorzystanie słów znając różnice, dążąc do oddzielenia przewrotnego kontekstu od tego, co po prostu utrwala ucisk. Nie jest to aż tak trudne.

I nie ma znaczenia jak często kobiety używają go w celu odzyskania języka - nie daje to przedstawicielowi którejkolwiek płci przyzwolenia na używanie go jako zniewagę. Całe to uzasadnienie, że "ty go używasz" uderza mnie swoją żałosną płaczliwością. Dlaczego ty używasz go, a ja nie? Tak jakby był to jakiś wielki wyczyn dla dziewczyn. Zaufaj mi - w całej walce w klatce pomiędzy "niezasłużonym przywilejem z racji urodzenia" a "stosowaniem słowa cipa", masz większe szanse wygranej. Więc morda w kubeł.

3. Facet, który używa takich określeń "nie jest mizoginem". Przede wszystkim używał go jako określenia kobiecych genitaliów, aby obrazić mężczyznę, a jego intencja nie była mizoginistyczna. Dobra, po pierwsze, rozłóżmy to twierdzenie na dwie części:

A. Intencja: Jeśli zamieniasz część kobiecego ciała w inwektywę, wniosek jest taki, że cipki są złe, paskudne, czymś, z czym żadna osoba nie chciałaby być skojarzona. Tak właśnie działają obelgi. Kiedy słowo "cipka" używane jest jako inwektywa, implikuje to negatywną interpretację części kobiecego ciała - jest więc objawem mizoginizmu, ponieważ nieubłaganie znieważa kobiety. Używanie mizoginistycznej inwektywy przeciwko męzczyźnie nie może być inne jak mizoginistyczne w intencji. Jeśli nie masz zamiaru poniżać kobiety, nie używaj mizoginistycznych inwektyw. To naprawdę takie proste.

B. Żaden Mizogin. Jak często trzeba używać mizoginistycznego języka, by zostać uznanym za mizogina? Dwadzieścia razy? Sto? Nieskończoną ilość razy, dopóki nie uderzy kobiety? Podczas zadymy wokół "cipki/kurwy" zrelacjonowanej tutaj, Piny napisał(a) świetny post dotyczący tej ważnej kwestii:
[...] Przyznaję też, że istnieje różnica między kimś, kto otwarcie określa się jako feminista, ale mimochodem używa mizoginistycznych inwektyw i mizoginistycznych satyrycznych obrazków, by wyśmiewać innych ludzi, a szczególnie kobiety, a, powiedzmy, Johnem Knoxem[3].

Nie znaczy to, że dobrym pomysłem jest ograniczenie tego, co jest "rasistowskie", "seksistowskie" i "mizoginistyczne" do najbardziej radykalnych przypadków. [...] Umniejsza to protesty przeciwko wszystkim tym słowom do rangi osobistego afrontu, zrównując "seksizm" ze słowem "cipka". Nazwanie czegoś "seksistowskim" nie oznacza krytyki wyznawanych przez kogoś poglądów, czegoś w rodzaju "reakcyjności", oznacza krytykę tak ordynarnych inwektyw. […]

Strzał w dziesiątkę. W tej dyskusji Pam mówi o tym, że zarezerowawanie tych terminów dla ekstremalnych przypadków pozwala ludziom
racjonalizować takie incydenty, ponieważ prawdziwy rasista pali krzyże na czyimś trawniku lub przywiązuje czarnego człowieka do ciężarówki i ciągnie go po ziemi aż mu odpadną kończyny." Zarezerwowanie terminu "mizogin" i "seksista" dla przypadków okazywania pogardy wobec kobiet oznacza, że facet, który lekceważąco odnosi się do innego człowieka per „cipa” (lub „suka”, „pizda”, czy „dziewczynka”) może usprawiedliwić jego przekonania, że nie jest mizoginem, nawet jeśli używa tych wyrażeń regularnie. Wracając do Piny:

Wówczas staje się niemożliwe opisanie zachowania jako powtarzającego się i typowego, część wzorca, ponieważ zawsze znajdzie się jakiś John Knox, którego brak szacunku do kobiet jest bardziej stały i bardziej oczywisty. W rzeczywistości, łączy to prawdopodobnie ekstremizm z konsekwencją. Jeśli moja nietolerancja nie osiągnie pewnego poziomu, jest ona nieistotną częścią mojej osobowości, nawet w dyskusji o nietolerancji będącej odpowiedzią na objawy nietolerancji.

... Jeśli nie można nazwać kogoś seksista o ile nie traktuje on bez przerwy kobiet w sposób nienawistny lub jego zachowanie same Bill Napoli uważałby za obrzydliwe, wówczas takie rzeczy jak używanie mizoginistycznych inwektyw stają się trywialne. Są one tak dalekie od prawdziwego seksizmu, że mogą one być równie dobrze nazwane feministycznymi.

W rzeczy samej.

Ostatecznym rezultatem przeciwstawiania się nazwaniu mizoginem za używanie mizoginistycznego języka jest danie sobie przyzwolenia na opieranie się rachunkowi sumienia. Jak mówiłem nie mniej niż nonilion razy, każdy z nas, nie podejmując ogromnego wysiłku zbadania narracji uprzedzeń - czym każdy z nas jest skażony poprzez kulturę - starając się wyzwolić z jej objęć czyniących podziały, nie pozbędziemy się uprzedzeń. Pytanie tylko, czy pozwolisz sobie na brak refleksji nad uprzedzeniami. Odpowiadając na pytania dotyczące używania mizoginistycznego języka "Nie jestem mizoginem!" czynisz krok w kierunku ukrycia i uczynienia nieuleczalnymi uprzedzeń, które pozwalają zachowywać się w ten sposób. Bardziej wstydliwym jest odpieranie zarzutu o mizoginizm, gdy jesteś nim ewidentnie, niż powiedzenie "Tak, jestem mizoginem, ale nie chcę nim być."

Przypomniała mi się dyskusja z Billem, która wywiązała się wkrótce po publikacji posta na Shakes. W jednym swoim poście używał czegoś (o wiele mniej oczywistego, niż jawna obelga), wobec czego sprzeciwiłam się i poprosiłam, by to usunął. Oto jak on odpowiedział: Powiedział mniej więcej "Dzięki. Nie zawsze zauważam takie rzeczy i próbuję być na to bardziej wyczulony, więc doceniam, że zwróciłaś mi na to uwagę." To wszystko. Nie muszę nawet mówić jak bardzo szanowałam go za to, jak głęboko mu byłam wdzięczna za całkowity brak reakcji obronnej. I rzeczywiście świetny z niego gość - po tym wszystkim usunął rzeczony fragment ze swojego wpisu. (Innymi słowy nie były to obiecanki-cacanki.)

4. Porównanie "pizdy" do "czarnucha" nie jest odpowiednie i trywializuje słowo "czarnuch". Ostatnio zdążyłam się napatrzeć się na te "rankingi inwektyw" - JFH [...] stwierdził, że "czarnuch" i "cipa" to to samo, prawdopodobnie tylko dlatego, że odrzucał porównanie przez kogoś "dziwki" do "czarnucha": "[P]orównywanie "dziwki" do "czarnucha" jest niesprawiedliwe. Odpowiednik "dziwki" to "drań" lub "dupek". Odpowiednikiem "czarnucha" jest "cipa".

Największą niedorzecznością w tych wszstkich badaniach nad odpowiednikami jest to, że gdy ktoś mówi "Czy użyłbyś słowa "czarnuch" w ten sposób?", ma na myśli "Czy użyłbyś rasistowskiej inwektywy w ten sposób?" Analizowanie czy "cipa" to dokładny odpowiednik "czarnucha" jest tylko sposobem na uniknięcie stojącej za tymi słowami idei. Seksistowski język, tak jak rasistowski język, jest marginalizujący i poniżający. Kropka. I nie muszę określić dokładnego rasistowskiego ekwiwalentu "cipy", zanim określę swoje stanowisko. "Nie jest ono tak złe jak słowo "czarnuch", ale jest gorsze, niż słowo "murzyn"..." Taaaa.

Wewnętrzne rankingi są równie bezużyteczne, na przykład "suka nie jest tak złym określeniem, jak cipa." Kobiety, które są marginalizowane i poniżane przez mizoginistyczny język nie czują się zbyt komfortowo z faktem, że ludzie, którzy go używają marginalizują je i poniżają nas jednym słowem "w większym", a w innym "w mniejszym stopniu".

A jesli są kobiety, które mówią "Bardziej nienawidzę być nazywaną cipą, niż dziwką," podejrzewam, że wskazuje to na to, że jesteśmy na jedne słowo bardziej odporne, niż na inne i/lub mamy więcej kulturalnych możliwości odzyskania danego słowa. To, że istnieje magazyn Bitch, a nie Kwartalnik Pizdowy (a jeśli nawet, to jest to raczej magazyn pornograficzny), coś znaczy.

5. Nie może on pozwolić, by PC-policja (czyli ja) pilnowała, by jego komentarze stosowały się do politycznej poprawności. Oto właśnie to, do czego to się w końcu sprowadza. Jestem po prostu zbyt wrażliwa i staram się kogoś ocenzurować i bla bla bla.

Jestem bardziej wrażliwa na to jak mizoginistyczny język oddziałuje na kobiety, ponieważ jestem jedną z nich. Kolorowi są bardziej wrażliwi na rasistowski język (szczególnie na ukryty rasistowski przekaz), niż ja, ale nie oznacza to, że są zbyt wrażliwi. Kiedy czytelniczka zwróciła mi uwagę, że używane przeze mnie słowo "lame"(ang. "głupek" lub "kulawy" - przyp. tłum.) może być obraźliwe dla niepełnosprawnych, nie oznaczało to, że była zbyt wrażliwa - oznaczało to, że to ja nie byłam wystarczająco wrażliwa. Tak więc jeszcze wiele muszę się nauczyć.

Życie jest wystarczająco trudne bez mojego policzkowania ludzi ufających, że nie jestem głupkiem, i w tym samym duchu starałam się przekazać, że mizoginistyczny język nie jest fajny - hej, nie chcę być atakowany w taki sposób przez rzekomych sojuszników. Gdy podkreślam użycie seksistowskiego języka na blogu prowadzonym przez mężczyznę, jest tak ponieważ taki język jest alienujący, poniżający i wkurzający i działam pod podejrzeniem, że ci blogerzy nie chcą alienować, poniżać, ani wkurzać swoich czytelniczek.

Ale to, jak się okazuje, zwykle bywa błędnym założeniem.

Wielokrotnie sprowadza się to do tego stwierdzenia, gdy próbuję ocenzurować ich blogi, ale oni nie chcą być ocenzurowani. Cholera! To bzdura. Nie chodzi o cenzurowanie, lecz o odmowę samocenzury, co uczyniłoby ich blogi niemizoginistycznymi. Jest jednak tak, jakby samo zrezygnowanie ze słowa "cipa" było jakąś apokalipsą dla ich kreatywności. Mam dla was wiadomość: Jeśli czujecie, że samocenzura sprawia, że musicie zrzec się mizoginistycznego języka, co naraża na szwank waszą rzetelność, nie ma w tym ani krzty rzetelności.

Stosuję autocenzurę przez cały czas. Nie przyznaję tego ze specjalną dumą, jednak nie oznacza to, że wyrażenie "Bush is a fuckin' retard" ('retard' - ang. 'niepełnosprawny', 'ułom' - przyp. tłum.) nigdy nie przeszło mi przez głowę. Ale nie używam tej inwektywy - nie dlatego, że się tak strasznie boję, że "policja ds. politycznej poprawności" mnie dopadnie, lecz dlatego, że to nie jest miłe określenie. To wystarczający powód.

I nie uważam, że nie wyraziłam w ten sposob całego swojego negatywnego stosunku do myślącego inaczej prezydenta nie używszy słowa, które niepotrzebnie obrazi ludzi. Poszerzenie słownictwa poza słowa typu cipa lub retard" nie jest szczególnym wyzwaniem.

Ale stosunek który niezmiennie proponuję - tak jak nieskończone poszerzanie własnych horyzontów - można streścić jako "Radź sobie z tym lub spierdalaj".

Tak więc "spierdalaj".

Ja w ogóle nie czytam (aby nie wyrażać milczącego wsparcia) postępowych blogów stosujących mizoginistyczny język, nawet jeśli są oni ideologicznymi sojusznikami w inny sposób, ponieważ seksizm jest głęboko nieliberalny. Istnieje wiele postępowych blogów, wyłącznie z tymi tworzonymi jedynie przez męskich autorów, które nie używają mizoginistycznego języka - więc nie muszę czytać tych, które to robią.

Wielu z nas udało się pojąć, ze odrzucanie języka, który utrwala ucisk, nie jest tym samym, co zniewolenie przez językową policję. To po prostu podstawowa praca, którą powinien wykonać każdy, kto nie chce być pierdolonym dupkiem.

[1] http://www.someguywithawebsite.com/blogarchive/week_2007_04_08.html#0021...
[2] I was going to have a few comments on the other Democratic presidential candidate, John Edwards, but it turns out that you have to go into rehab if you use the word 'faggot,' so I'm – so, kind of at an impasse, can't really talk about Edwards, so I think I'll just conclude here and take your questions.
[3] Jeden z największych mizoginów w historii Wielkiej Brytanii, który popadł w konflikt z królową Marią w latach 1561–1564 - głównie dlatego, że nie podobało mu się to, że jest ona kobietą.

używajcie więcej

używajcie więcej zrozumiałego języka, może wreszcie ktoś nas zrozumie i komuś będzie chciało się to czytać

Może i miejscami

Może i miejscami tłumaczenie jest niebardzo, ale chyba podstawowe kwestie i argumenty podane są dość przystępnym językiem.

Jeszcze raz bo może nie

Jeszcze raz bo może nie doczytałaś komentarzy pod starymi tekstami:

Słowo "cipa" nie jest seksistowskie.

Seksizm to dyskryminacja ze względu na płeć, a obraźliwe są porównania do narządów płciowych bez względu na płeć. Obraźliwe jest zarówno porównanie do chuja jak i do cipy do kutasa i do pizdy. Bez względu na płeć obraźliwe jest porównanie do narządów płciowych. Więc to nie jest seksizm.

1. Anna Kowalska to cipa. 2.

1. Anna Kowalska to cipa.
2. Anna Kowalska powiedziała wczoraj: "Tak, jestem dziwką i jestem z tego dumna"
3. Nazwał ją dziwką, bo nie chciała z nim iść do łóżka.
4. Nazwała go chujem.
5. Nazwała go cipą.
5. Nazwała ją chujem.
6. Nazwała ją cipą.
7. Masz małego fiuta, stąd twoje zachowanie.
8. Masz małą cipę, stąd twoje zachowanie.
9. Masz cipę, stąd twoje zachowanie.
10. Co, ciota się zbliża? Nie wrzeszcz, histeryczko.
11. Ale z ciebie ciota.
12. Żyd pierdolony, nie wydał mi reszty.
13. Chuj pierdolony, nie wydał mi reszty.
14. Ale z ciebie cipa. Jak zwykle się boisz.
15. Ale z ciebie chuj. Jak zwykle się boisz.

Tzn. jak rozumiem

Tzn. jak rozumiem przyznajesz że wulgarne jest wszelkie porównanie do narządów płciowych bez względu na płeć i nie ma to nic wspólnego z seksizmem (dyskryminacją ze względu na płeć)???

Tak czy inaczej punkty 7 jest ciekawy w kontekście dyskryminacji. Zauważ że punkt 8 (o małej ciepie) nie pojawia się prawie nigdy podczas gdy używanie jako obraźliwego okreslenia o "małym fiucie" (rozumiejąc to dosłownie) jest powszechne. I jest akceptowane społecznie.

Uważam tylko, że nazwanie

Uważam tylko, że nazwanie kogoś narządem męskim i żeńskim na nieco odmienny wydźwięk. Zazwyczaj jednak jest to mizoginistyczne, gdy określa się "cipą" osobę spełniającą stereotypowe cechy kobiety (słabość, tchórzliwość), gdy nazywa się kogoś "cipą", bo zrobił(a) coś złego, oznacza to, że dany narząd jest zły. Tak samo jest z nazwaniem kogoś chujem. Ciekawe tylko, że nie nazywamy kobiet chujami - czyżby zbyt wielkie wyróżnienie? Dlaczego też zupełnie inny wydźwięk ma "chuj" i "żyd"? "Chuj" w tym kontekście jest taki mimowolny, nie? Myślę, że pozostanę przy twierdzeniu, że cipa jest mizoginistycznym/seksistowskim określeniem - podobnie jak "mały fiut", ale nad "chujem" musiałabym się zastanowić. "Chuj" jako obelga jest słowem trochę niepodobnym do "pizdy" - jeśli chodzi o kontekst i ideę, która stoi za tą obelgą. W jednym znaczeniu jest - wtedy, gdy kojarzymy narząd płciowy z czymś złym. I wtedy odnosi się do samej sfery seksualnej jako do czegoś złego.
Podałam też przykład z małym fiutem i małą cipą (istnieje inwektywa o "szerokiej cipie" lub "rozciągniętej piździe", ale to już kontekst "dziwki" i "dupodajki"). Mały fiut oznacza, że ktoś jest jaki? Bardziej kobiecy może? Oczywiście jest to uproszczenie, ale tak właśnie działają inwektywy. Ja nie akceptuję tego określenia i walczę z używaniem takich określeń, bo niepotrzebnie przypominają o kulcie dużego fiuta związanego z "męskością".

Niekiedy może mieć inny

Niekiedy może mieć inny wydźwięk (w zależności od kontekstu) ale zawsze jest obraźliwe niezależnie od "płci" tego narządu. Czyli nie jest seksistowskie.

słowo "cipa" nie jest seksistowskie nawet użyte jako wulgaryzm. Seksistowski ( w sensie korzystania ze stereotypu) może być kontekst. Rzeczywiście może mieć taki wymiar (w twojej interpretacji tych pojęć) ale jedynie w odpowiednim kontekście. Czyli w podanym przez ciebie kontekście to słowo bedzie miało taki wymiar (ale jedynie w warstwie etymologicznej a nie bezpośrednio!) ale w innych (niezwiązanych ze stereotypami płciowymi) nie będzie miało i będzie poprostu zwykłym wulgaryzmem.

Analogicznie (w takiej interpretacji) określenie kogoś mianem "chuja" co miałoby podkreślić to że jest wulgarny i agresywny byłoby seksistowskie ze względu na kontekst utorzsamienia ze stereotypowymi cechami męskimi. Ale w innym kontekście bedzie zwykłym wulgaryzmem.

Tylko czy możesz oceniać że nawet użyte w takim kontekście ma seksistowski wymiar??? To już zależałoby od tego co miał na myśli dana osoba używając słowa "cipa", "chuj". Może wcale pod tymi pojęciami nie "utożsamiał" stereotypowych cech męskich/kobiecych" nawet gdy kontekst mógłby na to wskazywać? Mogło odgrywać to rolę zwykłego wulgaryzmu.

pozostanę przy twierdzeniu że słowa "cipa" "chuj" nie są seksistowskie.

(te określenia również w żaden sposób bezpośrednio nie odnoszą się do sfery seksualności tym bardziej nie mają na celu ukazania narządów płciowych jako czegoś złego, chociaż być może taka jest ich geneza jako wulgaryzmów)

Co do "małego fiuta" oznacza to zazwyczaj że (stereotypowo) jest mniej sprawny/atrakcyjny seksualnie. Nie jest to wulgaryzm podobnie jak "rozciągniętej pizda". Tymbardziej nie są to określenia seksistowskie (dyskryminacja ze względu na płeć)

Ja tam akceptuję wszelkie wulgaryzmy, przedewszystkim dlatego że nie utożsamiam etymologii słowa z jego znaczeniem obecnym

Pełnej symetrii tu nie ma.

Pełnej symetrii tu nie ma. Nazwanie mężczyzny "chujem" i kobiety "pizdą" jest owszem równoważne. Jednak zdarza się nazywanie mężczyzny "pizdą" i jest to o wiele większa obelga. Natomiast nie nazywa się kobiet "chujami", bo w patriarchalnym porządku to się nie nadaje na obelgę (zwiększa status tak nazwanej osoby, zamiast degradować).

W innym kontekście ciekawe jest też określenie "przechuj" używane jako wyraz podziwu wobec sprytu lub inteligencji jakiegoś mężczyzny. Nie znam analogicznego określenia o kobietach zbudowanego na bazie "pizdy". Chyba dlatego, że "pizda" nie może mieć w żadnym kontekście pozytywnego znaczenia.

Co do tego, że mężczyźni, którzy nie pasują do patriarchalnego wzorca (czyli "małe fiutki") są traktowani na równi z kobietami, nie mam wątpliwości. Kobiety mogą tak nazwać mężczyznę, by obniżyć jego status, ale same w ten sposób nie uzyskają statusu wyższego w ogólnym porządku (może jedynie w obrębie relacji rodzinnych).

Chyba jednak ważny jest

Chyba jednak ważny jest kontekst, czy nawet intencje. Dodatkowo pewne "praktyki językowe" nie muszą mieć zawsze kontekstu seksitowskiego, nawet jeżeli dotyczą genitaliów - mamy tu raczej już określone interpretacje, które z jakiegoś punktu widzenia każą nam dostrzegać, w określonych praktykach seksitowskie konotacje. Co innego jest np. użycie takiego języka w stosunku do KOGOŚ (kobiety lub mężczyzny), w określonej sytuacji, a co innego do jakiejś np. instytucji. Czyli kiedy do mężczyzny mówimy, że zachowuje się "jak pizda", ale też do kobiety, że zachowała się "chujowo", czyli w domniemaniu zawsze źle, po "męsku", agresywnie, egoistycznie, itd. W patriarchalnym spoleczeństwie może mniej, ale w naszym środowisku (lewicowym, wolnościowym), powinno to jednak w tym kontekście obraźliwe. Inaczej jest natomiast, kiedy np. mówimy że ONZ "działa pizdowato" lub "działa chujowo"; albo że "ceny są chujowo wysokie" czy "do pizdy z taką ceną", albo wreszcie "chujowe prawo" lub "kurewskie prawo". Czy sformułowanie "kurewskie prawo" jest obraźliwe dla kobiet, lub "chujowe prawo" dla mężczyzn? Po drugie, to co można zarzucić interpretacji Zawadzkiej odnośnie treści transparentu to fakt, iż najpierw pozbawiła go kontekstu, a później uogólniła i wyszła "dziwka anarchistów". Ale dlaczego nie "anarchistek"? Sądzę, że duża część anarchistów, którzy jednak mizoginami nie są, to tytuł felietony, był obraźliwy. Ale wiadomo, wszyscy oni są złamanymi chujami!

Nie nazywa się kobiet

Nie nazywa się kobiet "chujami" fakt, ale już mówi się że zachowują się "chujowo" są "chujowe więc jak to nie jest to degradujące??? Obraźliwe sa wszelkie porównania do narządów płciowych i tyle.

Co pokazuje że własnie liczy się kontekst słowa a nie samo słowo. W ramach walki z dyskryminacja można wymyśleć pozytywne określenie od słowa "pizda" i je promować :)

Swoją droga w jednej z dyskusji jedna z purystek usiłowała przekonać że słowo "skurwysyn" jest "seksistowskie" (bądź ma taka etymologię bo chyba tylko o to może chodzić w tych wszystkich rozważaniach). A słowo "przeskurwysyn" także jest pozytywne. Zresztą samo rzekomo "seksistowskie" słowo "skurwysyn" w odpowiednim kontekście może być pozytywne i wyrażać podziw: "skurwysyn jak on to zrobił" (w sensie pozytywnym)

Nie czaje co to znaczy "na równi z kobietami" i kto i kiedy jest tak traktowany??? Zupełna nieprawda a określenie o wielkości penisa odnosi się głównie dosłownie do sfery seksualnej i nie ma nic wspólnego z "niepasowaniem do patriarchatu".

Swoją droga po raz kolejny użyte jest słowo "patriarchat" w którym w magiczny sposób łączą się kompletnie różne sfery życia....

Jeżeli uda ci się

Jeżeli uda ci się wylansować słowo "przepizda" w sensie pozytywnym, wyrażającym podziw, to będziesz dla mnie przepizdą.

Zakurwiście ;). A tak

Zakurwiście ;).
A tak poważnie czytam te wasze dyskusje - wokół jednego słowa i mi ręce opadają. Co za chujnia! Kurewscy językoznawcy, chujowi antropolodzy kultury. Na jakim wy zajebistym materiale badawczym pracujecie! Czy to tylko dupczenie bez sensu? Tłumaczyć tekst niemiecki by rozmawiać o polskim języku to tak jak opisywać relacje pokrewieństwa aborygenów na podstawie badan wśród Eskimosów. Zachodnie języki są kurewsko ubogie w tym z względzie. W wielkim rosyjskim 12 tomowym słowniku "Mata" same słowo chuj jest podane w 1200 znaczeniach!!!. Wiec to tak naprawdę takie pierdolenie bez sensu?
Chuj w to w bijam! Chuj na to kładę! Idę w pizdu - tam jest ciepło i przyjemnie.

Masz oczywiście rację że

Masz oczywiście rację że generalnie o to chodzi, i w taki własnie sposób traktuję to w codziennym życiu. Te "problemy" świadczą najwyżej o przewrażliwieniu pewnych osób...

Tak czy inaczej warto prowadzić rzeczową polemikę by tego typu absurdy o "cipie i chuju" nie stały się "obowiązującą teorią"

Niektórzy mówią

Niektórzy mówią "przecipa" ;)

"Do walki stań, do sikania

"Do walki stań, do sikania siądź" kolejny humorystyczny tekst autorstwa Zawadzkiej: http://lewica.pl/blog/zawadzka/21284/

Myślę że rzeczywiście niepotrzebnie emocjonowano się kąśliwymi uwagami pani Zawadzkiej na temat transparentu na demonstracji w obronie Rozbratu. Te teksty należy traktować w kategorii humoru :D :D :D
Od teraz będę wiernym czytelnikiem :D

Mnie tam śmieszy, że dla

Mnie tam śmieszy, że dla kogoś jest istotne w jakiej pozycji sika... Jak idziesz do kogoś w gości, to się zachowujesz zgodnie ze zwyczajami, które panują w tym domu. To chyba jasne?

Za zabawne uważam to, że

Za zabawne uważam to, że autorka doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że stosuje autocenzurę. Prawdopodobnie socjalfaszysta spod znaku amerykańskiego liberalizmu politycznego jest w stanie pogodzić się z takim ograniczeniem w imię "dobra wyższego". Przypomina mi to nawoływania partyjniaka z czasów zeszłego reżymu do zachowania wewnętrznej dyscypliny (czyli na przykład niepisania o wewnętrznych problemach, by nie obniżać morale ludności, czego wymaga interes marksizmu). Abstrahując już nawet od faktu, iż na zachodzie obawa o posądzenie o rasizm osiąga już z obawy przed sprawą sądową rozmiary paranoi (słowo "negro" funkcjonuje jedynie w postaci "the n-word"), to autorka i tak przejawia jak dla mnie zbyt dużą ochoczość do ingerowania w cudze życie. Cenzura nigdy i w absolutnie żadnym wypadku nie jest akceptowalna, tym bardziej więc dołujące (z uwagi na jego rosnącą popularność) jest przesłanie Zeisler, które można by streścić jako "cenzuruj się, alboś faszysta".

Ja za to twoje nawoływania

Ja za to twoje nawoływania bym skategoryzował tak samo jak utyskiwania pracodawców na to, że ogranicza się ich wolność. Uprzywilejowani zawsze skomlą, gdy chce się im odebrać przywileje.

Wskaż mi w mojej wypowiedzi

Wskaż mi w mojej wypowiedzi miejsce, które można by sklasyfikować jako "skomlenie". Dochodzi do niego zapewne kiedy cytuję użycie słowa "autocenzura" przez autorkę. To, że popieranie ingerencji w język (same w sobie szkodliwe, a w kontekście poprawności politycznej dochodzi do nich przy wydatnym wsparciu represyjnego państwa) jesteś w stanie pogodzić ze światopoglądem anarchistycznym, stanowi dla mnie osobliwość. Wydawało mi się bowiem, że ważne jest usuwanie przyczyn problemów społecznych, a więc posługując się językiem artykułu podejmowanie takich działań, by ludzie nie chcieli się obrażać seksistowskimi wyzwiskami. A nie wymazanie wszystkich obelg ze słownika. Taka stalinowska metoda: po co doprowadzać stopniowo do wyrównania wszystkich klas społecznych, skoro można wyższe wymordować? Cel osiągnięty (bogatych nie ma) ale wbrew woli ludzi, przy utrzymywaniu ich silnego przekonania o łamaniu swoich praw (choćby nawet i rozumieli, że to dla wyższego dobra) oraz dzięki wzmocnieniu władzy państwa. Analogia jest dla mnie wystarczająco wyraźna.

Majaczysz. Gdzie tu wezwanie

Majaczysz. Gdzie tu wezwanie do użycia państwa w celu zmiany seksistowskiego języka? Nie ma tu żadnej analogii. Mowa jest jedynie o presji grupy, co jest jak najbardziej oddolne.

Przyczyną problemu społecznego zwanego seksizmem jest porypana kultura, której nośnikiem jest język. Zmiany w języku wpływają na zmianę kultury, a ta z kolei wpływa na złagodzenie lub zlikwidowanie problemu.

Generalnie powiem ci tak: problem wolności seksistów do seksistowskiego zachowania mnie zupełnie nie interesuje, tak jak nie interesuje mnie wolność przedsiębiorców do wyzyskiwania owoców cudzej pracy, wolność rasistów do dyskryminowania, itp, itd.

Poprzednie wypowiedzi nie

Poprzednie wypowiedzi nie moje (!) ale odpowiem na to.

Tu nie ma ale liberalne i lewicowo-autorytarne feministki dążą do wprowadzenia takich autorytarnych zmian i to jest akurat fakt.

Kompletna bzdura. Przyczyną dyskryminacji jest zawsze panujący system ekonomiczny a nie na odwrót. Zmiany w języku na nic nie wpływają. To zmiana stosunków społecznych (samo-wyzwolenie proletariatu, przejęcie środków produkcji) doprowadzi do zmiany kultury. Nigdy na odwrót.

I w takim sensie najpierw musi nastapić przejęcie środków produkcji budowa wolnościowych struktur a potem (lub równocześnie) można postulować większe zaangażowanie kobiet (o ile wcześniej same nie beda się angażowały) tak jak robiły Mujeros Libres.
Kwestia jest tego w ramach czego kobiety mają się angażować: w ramach wolnych struktur, czy w ramach struktór wyzysku dążąc do objęcia stanowisk wyzyskiwaczy.

Natomiast równość polegająca na angażowaniu się kobiet w wyścig szczurów i robienie kariery w kapitaliźmie (co postulują liberalne feministki) nie ma nic wspólnego z żadną równością (rozumianą anarchistycznie). To że na szczeblach kapitalistycznej hierarchii będzie procentowo równy udział obu płci to nie oznacza że będzie równość. Będzie dalej hierarchia kapitalizmu. I zresztą dzisiaj w coraz większej liczbie przedsiębiorstw właścicielkami są kobiety kapitalistki i wyzyskują mężczyzn-pracowników (co pokazuje że płeć nie ma nic do rzeczy w strukturze wyzysku)

To że w strukturach państwowej władzy będzie procentowo równy udział obu płci (parytety) (co postulują lewicowo-autorytarne feministki) to nie oznacza żadnej równości w sensie anarchistycznym. Dalej będzie istniała hierarchia władzy politycznej.

W takim sensie nieanarchistyczny feminizm można określić jako "kobiecy nacjonalizm" analogiczny do ruchów nacjonalizmu-wyzwoleńczego.

Generalnie powiem tak że nie widzę żadnego związku feminizmu liberalnego i lewicowo-autorytarnego z myślą wolnościową. I traktuję tego typu ideologie na równi z innym pro-państwowym, pro-kapitalistycznym bagnem.

Zupełnie czym innym były Mujeros Libres walczące o zaangażowanie kobiet w budowę wolnego świata większą inicjatywę w rewolucyjnej działalności i ekonomii itd., a kompletnie czym innym pro-państwowe feministki dążące do tego by kobiety objęły stanowiska władzy (parytety itd.)

Jakbyś się podpisał, to

Jakbyś się podpisał, to bym wiedział na czyje komentarze odpowiadam.

Co do meritum: masz tylko częściowo rację. Zgadzam się, że główną przyczyną dyskryminacji jest system ekonomiczny i że zmienić to może tylko przejęcie środków produkcji. Nie jestem zwolennikiem liberalnego feminizmu i walkę o parytet w parlamencie uważam za stratę czasu.

Ale jak pisałem tu, lub w innym wątku, na wyzysk ekonomiczny nakłada się dyskryminacja kulturowa, która powoduje, że na każdym szczeblu hierarchii kapitalistycznej kobiety dyskryminowane są podwójnie. Uważam, że ten szczególny rodzaj dodatkowej dyskryminacji nie ma źródła we własności środków produkcji i nie ustąpi automatycznie wraz z likwidacją kapitalistycznej hierarchii. Źródłem tej dodatkowej dyskryminacji jest właśnie kultura.

oprócz mnie pisuje jeszcze

oprócz mnie pisuje jeszcze jedna osoba jako "czytelnik" prezentując dość podobne poglądy i rzeczywiście może robić się zamieszanie ;)

Do meritum:
Nie wiem czy stratę czasu, dla osób które chcą się na zasadzie parytetów dorwać do władzy pewnie nie jest to strata czasu... Tak czy inaczej nie ma to nic wspólnego ani z wolnością ani z równością...

Owszem może się nakładać (na zasadzie pozostałości kulturowych po istniejącym kiedyś patriarchacie).
Ale nie zawsze się nakłada. Np. nie nakłada się gdy kapitalistka-kobieta wyzyskuje pracownika-mężczyznę. I w wielu innych wypadkach też się nie nakłada. Ewentualne nierówności płacowe moga mieć różną przyczynę ale podstawową jest brak zorganizowanego ruchu pracowniczego.

W takim wypadku liberalny (i lewicowo-autorytarny) feminizm (czyli w Polsce jakieś 90%) usiłujący wmówić kobietom-pracownicom że posiadają jakiś wspólny "kobiecy interes" z kobietami-kapitalistkami, że "kobieta powinna głosować na kobietę", itd. to jest właśnie rozbijanie jedności proletariatu służące oczywiście wyłacznie kapitalistkom i politykierkom. Stąd moje porównanie do "nacjonalizmu wyzwoleńczego". Widzę tu dokładną analogię, liberalny (i socjaldemokratyczny) feminizm to właśnie taki "kobiecy nacjonalizm" próbujący łączyć wyzyskiwaczki i wyzyskiwane na podstawie zupełnie fałszywej płaszczyzny.

Co do dyskryminacji to powiedziałbym że kobiety może już dyskryminować wyłącznie kultura bo wszelkie prawne bariery zostały już zniesione, podczas gdy mężczyzn dyskryminuje ciągle prawo (np. przymusowa służba wojskowa mężczyzn, brak tacierzyńskiego, różny wiek emerytalny) co dopiero powoli się zmienia (choć są już pierwsze pozytywy)...

Pisałem, że patriarchat

Pisałem, że patriarchat widoczny jest NA TYM SAMYM szczeblu hierarchii kapitalistycznej. Zgoda, że może być szefowa-kobieta i podległy jej pracownik-mężczyzna. Nie o tym mówię. Porównuję sytuację kobiet managerów i mężczyzn managerów, oraz zupełnie osobno kobiet-pracownic i mężczyzn-pracowników.
Nie muszę dodawać, że interesy managerów i managerek interesują mnie w bardzo małym stopniu, choć i managerki mogą się czegoś nauczyć od swoich koleżanek postawionych niżej w hierarchii społecznej: https://cia.media.pl/usa_managerki_starbucks_ucza_sie_walczyc_o_prawa_kob...

Twoje porównanie do nacjonalizmu i solidaryzmu klasowego daje się obronić i w zasadzie masz rację. Nie popieram Partii Kobiet ani żadnych innych działań, które osłabiałyby świadomość klasową. Myślę, że wystarczająco wyraźnie napisaliśmy to w naszej ulotce na warszawską Manifę: https://cia.media.pl/solidarne_w_walce_ale_o_co_i_przeciw_czemu

Mówiąc o kulturowym źródle dyskryminacji kobiet w zasadzie powtarzasz, to co powiedziałem. Zgadzam się w zupełności. Akurat ten rodzaj dyskryminacji nie jest oparty na własności środków produkcji. W żadnym stopniu to nie podważa słuszności walki z dyskryminacją kapitalista/pracownik. Są to po prostu dwie różne rzeczy - moim zdaniem równie ważne.

Nawet idąc tropem marksowskim, że realia materialne determinują świadomość, można uznać, że na poziomie kultury, takim bardziej materialnym "środkiem produkcji kultury" jest język i właśnie od inżynierii językowej należy zacząć zmiany kulturowe. A przynajmniej te, których nie da się osiągnąć przez samo przejęcie pól i warsztatów.

Język ogranicza nas tak samo jak warunki mieszkaniowe i bytowe. Mentalnie, człowiek "mieszka" w swoim języku. Mieszkając w slumsach jest skazany na bardziej ograniczone szanse życiowe, a "mieszkając" w ubogim języku, jest skazany na ograniczone horyzonty kulturowe.

Takie połączenie walki klasowej z walką kulturową wydaje mi się spójne - zawsze pracujesz nad tym co bardziej materialne, techniczne, mechaniczne i językowe, by wytworzyć to, co jest bardziej ulotne i idealne - wolność i równość.

Twój błąd polega na tym,

Twój błąd polega na tym, że wierzysz, jakoby "zmiany w języku wpływały na zmianę kultury". Jest to zupełna bzdura zwana determinizmem (a sformułowana przez Szapira i Worffa). Dzieje się bowiem zupełnie odwrotnie: język, jako zjawisko żywe i plastyczne, stanowi odzwierciedlenie zmian w kulturze. Nie poddaje się odgórnemu kształtowaniu (ponieważ, odpowiadając na twoje zastrzeżenie, rugowanie nieseksistowskiego języka na większą skalę może się odbyć tylko i wyłącznie dzięki szerokiemu stosowaniu pozwów za pomówienie, a więc przy wydatnej pomocy państwa) a więc jest zupełnie wtórny w stosunku do zachodzących zmian. Wolność seksistów do seksistowskiego zachowania mnie również nie interesuje, natomiast sama autorka artykułu stwierdziła, że język rzekomo mizoginistyczny jest używany czasami przez osoby o "liberalnych i postępowych" poglądach, gdy intencją nie może być żadną miarą obrażenie kogokolwiek. I to uznaję za naruszenie wolności - stosowanie "autocenzury" (również cytat z artykułu) ponieważ komuś nie podoba się jakieś sformułowanie w twojej wypowiedzi, podczas gdy jako wyrażenie nie ma w języku potocznym jakiegokolwiek automatycznie obraźliwego wydźwięku.
I zupełnie na marginesie - porypana kultura, która tak ci się widocznie nie podoba, wyprodukowała również anarchizm. Ciekawostka.

Oczywiście "rugowanie

Oczywiście "rugowanie seksistowskiego języka na większą skalę".

Nie wiem na jaką teorię

Nie wiem na jaką teorię się powołujesz, ale raczej twój pogląd mi pachnie determinizmem. Zdajesz się uważać, że nie można wpływać na kulturę, tylko trzeba się poddać jej naturalnym procesom. Jak dla mnie, to jest konserwatywne podejście.

Nie widzę po prostu jak zmiany we własności środków produkcji mają się do seksizmu w kulturze. W ogóle o jakich środkach produkcji mówimy? O macicy? O pralce, mopie i zlewozmywaku? Kobiety już mają te środki produkcji i co z tego?

Twoja teoria jest

Twoja teoria jest deterministyczna (twierdzisz, że język definiuje rzeczywistość, wystarczy więc go zmienić - usuwasz słowo "czarnuch" i poooof! nie ma już żadnych rasistowskich określeń, bo wszystkie zostały usunięte ze słownika), natomiast ja twierdzę, że język odzwierciedla zmiany w kulturze (jeśli zamiast "czarnuch", wprowadzimy neutralny światopoglądowo "kalafior", to przy stale rasistowskim społeczeństwie to"kalafior" stanie się obelgą, ponieważ język jest żywy). Nigdzie nie stwierdziłem, że zmiany w kulturze są niemożliwe, lecz że słowa, z nich wynikają. To właśnie ty zresztą nawołujesz do poddania się, tyle że językowi. Ja uważam, iż należy zmieniać podejście społeczeństwa tak, aby na skutek usunięcia uprzedzeń zmiany w słownikach dokonały się samoistnie (pojęcia nieużywane znikają). W tym dopatruję się prawdziwie oddolnego działania, zaś wzmocnienie władzy państwowej uznaję za logiczną konsekwencję forsowania Nowego Lepszego Zestawu Słów Jakich Poprawnemu Człowiekowi Używać Wypada. Pomijając już czysto psychologiczne czynniki - poprawność polityczna wiąże się z przekonaniem o czynieniu ofiary na rzecz dobra wyższego (przypominam tę nieszczęsną a ochoczą podejmowaną "autocenzurę" w artykule), co jest nastawieniem z gruntu błędnym i skazującym cały proces na porażkę. Podsumowując - jeśli ludzie jakiś określeń sami nie uznają za niewłaściwe, to wysuwanie wobec nich żądań czy wręcz oskarżanie o kryptofaszyzm, seksizm i tak dalej, jest działaniem na rzecz opóźnienia korzystnych dla równouprawniani zmian w kulturze.

Nadal nie powiedziałeś, w

Nadal nie powiedziałeś, w jaki sposób zmieniać kulturę, skoro według ciebie język nie jest do tego właściwym środkiem.

Wkrada się w tą dyskusję

Wkrada się w tą dyskusję mały błąd:) Sapir i Whorf (nie Szapir do cholery) sformułowali teorię w myśl, której to język jest wyznacznikiem granic naszego pojmowania i poczucia rzeczywistości. I nie dzieje się to w ciągu kilku sekund, a pokoleń. Innymi słowy - granice języka tworzą granice poznania...
Łopatologicznie - osoba z małym zasobem słów i zapleczem językowym automatycznie będzie miała węższe horyzonty (co nie oznacza głupoty...), pod warunkiem, że porównujemy osoby z jednego kręgu kulturowego.

Jesli już coś jest determinowane to w drugą stronę...

Ale i tu da się tą zasadę zastosować. Używanie słowa "cipa" jako inwektywy, automatycznie tworzy negatywnie ukierunkowaną strukturę jeśli chodzi o kobiece genitalia. Jak się rzuca cipami na lewo i prawo, to przy powiedzeniu cipka (o genitaliach) nie odczuwacie jakiegoś dysonansu? Jak kogoś nazwę kutasem (w neg. sensie), to słowo staje się inwektywą i do swojego faceta już nie powiem "ale fajny kutas(ek)" bo już zgrzyta mi to w umyśle.

Yak, chciałam Cię wesprzeć:)

Dzięki ;)

Dzięki ;)

Łopatologicznie, to według

Łopatologicznie, to według Sapira i Worffa jeśli czegoś nie możemy opisać słowami, to to coś równie dobrze może nie istnieć. Stwierdzenie, że granice języka tworzą granice poznania, to determinizm właśnie. Co w takim razie z neologizmami? Co z jakimkolwiek rozwojem języka? Teoria jest ogólnie z dupy wzięta, bo Sapir sformułował ją na
podstawie badań języka Indian Hopi (ciekawego, bo nie istnieje w nim pojęcie abstrakcyjnego czasu), fakty swojej tezy niepotwierdzające wygodnie pomijając. To, że ty swojego faceta nie nazwałabyś "kutasikiem" nie oznacza, że samo słowo kutasik jest nieodwołalnie negatywne. Wyrazy o teoretycznie pejoratywnym zabarwieniu przyjmują krańcowo różne znaczenia w zależności od intencji osoby mówiącej ("głupia cipa" a "fajna cipeczka"), a więc same w sobie nie są znaczeniowo określone. Pięknych przykładów na rzecz tezy, że język będąc żywym odzwierciedla zmiany w kulturze, a nie je tworzy, dostarcza historia. W miarę rozwoju amerykańskiego ruchu praw obywatelskich określeniami czarnych były kolejno: nigger, negro (współcześnie już tylko "the n-word"), coloured, black, afroamerican. Powód jest oczywisty. Ludzie byli niezależnie od wprowadzanych "neutralnych" słów nadal uprzedzeni, dzięki czemu nowe wyrażenia stawały się powoli obelżywe. A więc forsowano nowe i tak dalej. Poza samopoczuciem klas rządzących (zadowolonych z "promniejszościowej" i "antyrasistowskiej" polityki) nie zmieniło się nic.

"Szapir" to polska wersja

"Szapir" to polska wersja jego nazwiska. Jako, że był dzieckiem Żydów z Kongresówki, Amerykaninem w pierwszym pokoleniu, to można chyba używać obu opcji. Nie wiem, jakie sam miał do tego podejście.

Na to pytanie odpowiedzieć

Na to pytanie odpowiedzieć krótko nie potrafię, ale jako, że nie wierzę, że zmiany w kulturze odbywały się wcześniej jedynie dzięki odgórnej ingerencji w język (ponieważ ludzkość do wieku XX nie miała do tego środków), to odpowiedz będzie taka sama, jak w przypadku "jak w ogóle dokonują się zmiany w kulturze?".

Twierdzisz, że przed XX

Twierdzisz, że przed XX wiekiem nie tworzono literatury i nowych wzorców kulturowych?

Tworzono, chociaż nie było

Tworzono, chociaż nie było możliwości manipulowania językiem, o to mi właśnie chodziło. Pytałeś się, w jaki sposób doprowadzić do zmian kulturowych, skoro język nie jest do tego dobrym środkiem. Otóż nie wiem, ale zanim ludzkość uzyskała możliwość odgórnego "projektowania" słownika, i tak do nich dochodziło.

Kto mówi o odgórnym

Kto mówi o odgórnym projektowaniu? Chodzi o zmiany oddolne i one zawsze się dokonywały dzięki zbiorowej aktywności jednostek (opowiadających historie, powtarzając je i modyfikując, piszących eposy i epopeje, teksty religijne, filozoficzne itp, itd). Nie powiesz mi chyba, że to nie wpływało na kulturę? Tego typu tradycje są właśnie podstawą kultury. Tego typu działalność jest działalnością językową - tworzeniem nowych znaczeń i kombinacji słów. Inaczej nie da się budować przekazów kulturowych.

To inny Czytelnik CIA

To inny Czytelnik CIA ;)

Język to część kultury, ale kultura wynika właśnie z panujących stosunków społeczno-gospodarczych (anie na odwrót).

Podałeś przykład "czarnucha". Ja podam lepszy. To że zamienimy używanie słowa "cygan" na słowo "rom" w żaden sposób nie wyeliminuje negatywnego nastawienia do Romów jako "grupy". Dlaczego? Dlatego że dalej będą oni postrzegani jako "obcy" - konkurenci w ramach kapitalistycznego rynku. Nic tu nie da zamiana tego słówka na inne. Dopiero przejęcie środków produkcji przez pracowników i budowa niehierarchicznych struktur, sprawi że przestaną być grupą "konkurencyjną". Oczywiście zdaję sobie sprawę że nie jest prosta zależność. Ale ona występuje.

To samo dotyczy np. całej pacyfistycznej gadaniny różnych pięknoduchów. Mogą sobie opowiadać i opowiadać że "wszyscy ludzie są braćmi" i po co wojny. Ale nie kapują tego że wojny realnie służą kapitalistom którzy je wywołują. Tylko przejęcie środków produkcji i niehierarchiczne struktury doprowadzą do zakończenia wojen. A nie piękna gadanina, esperanto i inne działania na polu "kultury"

Co do tej poprawności, autocenzury. to sądzę że wynika ona raczej z błędnych (idealistycznych) założeń filozoficznych. Jak kogoś się obraża to obraża się konkretną osobe i tyle (chyba że obrażono rzeczywiście konkretną grupę). Słowo "cipa bądź chuj" może obrażać konkretną osobę a a nie "cipę bądź huja jako takiego". Tak to wygląda w praktyce, ale jest to słuszne równiez w teorii. Inny przykład to gadanie o "uprzedmiotowianiu ciała" podczas gdy mamy do czynienia jedynie z obrazkiem i nikt realnie uprzedmiotowiany nie jest

Rasizm wobec cyganów ma

Rasizm wobec cyganów ma niby korzenie w ramach konkurencji na rynku pracy???Co za bzdura. Podaj choć jedną branże w której ludność cygańska konkurowała/konkuruje z ludnością miejscową. Sęk w tym że ludność napływowa która od początku ma charakter podporządkowany wobec większości tzn nie przybywa jako kolonizator/najeźdźca zazwyczaj zajmuję specyficzne nisze ekologiczne w społeczeństwie tzn. para się tymi zawodami , które z różnych względów są traktowane jako "gorsze", mniej prestiżowe i przez to nie są traktowani jako zagrożenie przez fakt konkurencji , ale już prędzej jako "gorsi" przez specyfikę wykonywanych zawodów.

To że akurat romowie stali się przedmiotem rasizmu jest raczej wynikiem znacznych różnic w stylach życia pomiędzy nimi , ludem jakby nie patrzeć tradycyjnie koczowniczym , a miejscowymi. Ponadto mają oni bardzo silną skłonność do endogamii, silne poczucie odrębności i słabo się asymilują. A że jeszcze są różni fizycznie od innych mieszkańców polski łatwo stają się "kozłem ofiarnym".

Z powyższych powodów nie bardzo rozumiem jak przejęcie przez pracowników zakładów miałoby niby zmienić nastawienie do romów.

Proszę bardzo - cyganie

Proszę bardzo - cyganie byli/są bardzo dobrymi kowalami. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu najlepsze patelnie były od cyganów. Najlepiej kuli konie. A kowal to nie był upośledzony zawód. Ale to nie działało tak jak w schemacie. Właśnie ten fakt sprawiał ze w I RP " ustawy anty cygańskie nie działały i były martwe. Także obraz cygana w ludowej świadomości nie jest taki prosty i nie składa się z samych negatywnych stereotypów. Cyganie już samym pojawieniem się i sposobem życia siali ferment wśród pańszczyźnianych chłopów wiedz uprzedzenia były wszczepiane z góry. Gdyby tabor był tylko negatywnie przyjmowany nigdzie nie mógłby się zatrzymać. Była to raczej mieszanka złego i dobrego które z sobą nieśli.

???

Czy ktoś kumaty może mi powiedzieć dlaczego został ściągnięty ten wpis:
https://cia.media.pl/na_marginesie_dziwki_anarchistow_0

Ja go ściągnąłem bo

Ja go ściągnąłem bo uznałem że się nie nadaje. Nic nie wnosił i nie był zbyt błyskotliwy.

Rozumiem, że to Wasza

Rozumiem, że to Wasza sprawa co się tu pomieszcza, ale kryteria "nic nie wnoszenia" i "błyskotliwości" nie są zbyt jasne (i zapewne nie sprecyzowane). Nie jestem autorem tamtego wpisu, ale ubolewam nad jego ściągnięciem, bo zawierał inne, niż preferowane przez Was stanowisko.

pfff

to cale zamieszanie jest smieszne.. .transparent o dziwce mnie sie podobal. .. przenosnia po prostu. . .po co szukac tu obrazania kogos ? nikt przecież kobiet nie obrazal. . .było wyraznie napisane ze PRAWO TO DZIWKA a nie wszystkie kobiety.. .. ktos nie potrafi czytac ze zrozumieniem to jego problem. ..szuka nie wiadomo czego. .. .
.Haslo bylo trafne , dobitne. . .takie mialo byc.. .gratuluje pomyslu . .

A ja gratuluję odporności

A ja gratuluję odporności na myślenie.

Dziękuję za to

Dziękuję za to tłumaczenie!

Większość argumentów, które prezentuje tu autorka, pojawiła się już w trakcie dyskusji pod tekstami Anny Zawadzkiej i Xaviera. Widzę jednak fenomenalnie dużą odporność na racjonalność i wałkowanie znów tych samych tekstów - że Sapir to głupi był i mało o życiu wiedział (wiadomo - Żyd!), że "dziwka" nie obraża kobiet (i "kurwa" też nie), że Zawadzka nie jest normalna (jak każda feministka, dopisać by się chciało), i że na świecie są ważniejsze sprawy niż to, jak ktoś kogoś nazwał.

Gdzie sprzedają bilety do tego idealnego anarchistycznego świata? Życie w czarno-białej rzeczywistości wygląda na bardzo proste i przyjemne. Wiadomo - od myślenia głowa boli.

Nikt nie napisał, że Sapir

Nikt nie napisał, że Sapir się nie znał, bo był Żydem (owszem, słowo jako takie się pojawiło w kontekście pisowni jego nazwiska w wersji spolonizowanej - Amerykanie mogą sobie pisać "Trotsky" i "Voroshilov" i nikt się tym nie ekscytuje, więc nie wiem w czym problem) ani że Zawadzka nie jest normalna, podobnie jak wszystkie feministki. Sapir swoją teorię oparł o badania języka wyłącznie Indian (o pardon, Rdzennych Amerykanów) Hopi i opowiadał się za determinizmem lingwistycznym, a więc pieprzył (sprawiające wrażenie wysoce intelektualnych) głupoty. Niezwiązane z faktem, iż był Żydem. Czarno-białe widzenie świata jest raczej domeną autorki komentowanego artykułu, która wielokrotnie daje do zrozumienia, że ci, którzy nie zastosują się z radością do jej zaleceń, nie są godni nazywać się wolnościowcami. Gratuluję również poparcia udzielanego pomysłom stosowania "autocenzury" i - ogólniej - dyscypliny intelektualnej.

Owszem odpornośc na

Owszem odpornośc na argumenty i racjonalne myslenie jest duża skoro dalej sa odoby twierdzące że słowo "dziwka" bądź "kurwa" obraża kobiety mimo że udowodniono 10 razy w dyskusji że nie obraża. Jak obraża skoro nie obraża??? To się Gombrowicz robi

A co do zawadzkiej to polecam jej tekst o sikaniu na stojąco hahaha

Jeśli już coś

Jeśli już coś udowodniono, to to, że niektóre kobiety się poczuły obrażone. To chyba powinno wystarczyć. Swoją drogą, powodzenia w zaszczywaniu swojej toalety. Tylko nie rób tego jak jesteś u kogoś w gościach.

Że niektóre kobiety

Że niektóre kobiety poczuły się obrażone, i że nie mają się o co obrażać. Chociaż faktycznie pojawiło się za dużo domniemywań na temat powodów reakcji. I nie, czyjeś złe samopoczucie nie jest żadnym argumentem. Fakt, że paru muzułmanów czuje się obrażonych sposobem ubierania się kobiet w europie, zupełnie mnie nie rusza. Potrafię bowiem przekonująco udowodnić, że to nawoływanie do powszechnego utemperowania płci żeńskiej poprzez ubranie jej przedstawicielek w bure worki stanowi naruszenie wolności. A artykuł o laniu jest faktycznie z dupy - jakim prawem autorka dokonuje takich generalizacji? Ja znam domy, w których to mężczyzna myje kible (i resztę co cięższych i obrzydliwszych prac domowych). I jest moje słowo przeciwko jej.

Mi tez transparent sie

Mi tez transparent sie podobal (byl najbardziej agresywny). A jak ktos przeintelektualizowany sie czepia to niech sie zajmie praca zamiat siedzeniem przy kompie i wyszukiwaniu nowych rzeczy do ktorych moze sie dojebac. Albo niech sie troche odmozdzy bo wbijanie sobie nowych teori spisku (lub innych) nie wychodzi na zdrowie. Nic tylko chcialo mi sie smiac

do Czytelnika CIA

piszesz, ze jesteś przeciwnikiem autocenzury i dobrze. mam nadzieje, że jesteś konsekwentny w swoich poglądach i przyjmujesz także to co inni piszą i myślą o Polakach.Polak w oczach Niemca to bałaganiarz, brudas pracujący na czarno i przede wszystkim złodziej samochodów, głupek, bandyta i niechluj".
Myślę, ze nie musimy czekać aż czas zrobi swoje -jak proponujesz. język zajmuje ważne miejsce w wychowaniu wszystkich kultur.
ta dyskusja byłaby bardziej zrozumiała, gdyby brać przykłady ze swojego podwórka (język i stosunki Germanów-Słowian).
u ciebie nuta złośliwości granicząca z lekceważeniem innych (kolorów skóry)jest zastanawiająca, bo twoje wywody wskazywałyby na człowieka myślącego.
Muzułmanie mówią o swoich kobietach (w Europie) a nie o Europejkach, których szaria przecież nie dotyczy). nie rozumiem , dlaczego piszesz złośliwie - "Indian (o pardon, Rdzennych Amerykanów) Hopi"-. chyba nie przeczysz, że byli tam pierwsi. Ameryka ich tak nazywa, sami się tak nazywają. chyba że twój problem leży gdzie indziej
pozdrawiam

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.