Odmawiając czekania: anarchizm i teoria przecięć

Dyskryminacja | Prawa kobiet/Feminizm | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Bez sprawiedliwości nie ma miłości - Bell Hooks

Deric Shannon (WSA/NEFAC) i J. Rogue (WSA/Common Action)

Tłum. Pięciolatek - tekst pochodzi z potalu anarkismo.net

Anarchizm może nauczyć się wiele od ruchu feministycznego. W niektórych przypadkach to już się stało. Anarchofeminizm rozwinął analizę patriarchatu, która odnosi się do państwowości. Nauczyliśmy się, że żaden projekt rewolucyjny nie może być skończony, gdy mężczyźni systematycznie dominują i wyzyskują kobiety; wówczas socjalizm to cel pusty, nawet gdy jest „bezpaństwowy”.

Ten esej napisano, by przekonać, że anarchizm może się także uczyć od teorii przecięć (intersectionality), która wyrosła z ruchu feministycznego. Anarchistyczna koncepcja walki klas rozszerzyła się w skutek powstania ruchu feministycznego, ruchu na rzecz praw obywatelskich, ruchu wyzwolenia gejów i lesbijek itd. Ale gdzie umiejscawiamy siebie obserwując te walki? Jakie są ich relacje z walką klas, która wiąże się z walką o socjalizm?

Dlaczego przecięcia? Jak tu doszliśmy?

Wielu ludzi umiejscawia początki feminizmu w USA wraz z walką kobiet o prawa wyborcze. To skupienie na kwestii wyborów było krytykowane jako zbyt wąskie przez wiele radykałek z przełomu wieków. Co głosowanie przyniosło kobietom z klasy pracującej? W jaki sposób głosowanie na nowy zestaw rządzących może dostarczyć jedzenia im i ich rodzinom? Wiele radykalnych kobiet przełomu XIX. i XX. w. nie chciało być identyfikowane jako „feministki”, gdyż widziały feminizm jako ruch kobiet-burżua, nie koncentrujący się na walce klas*.(Ackelsberg 2005: 118-119 i 123-124). Rzeczywiście wiele kobiet z klasy pracującej widziało ówczesne “feministki”, jako będące w sojuszu „ze wszystkimi tymi, którzy byli najbardziej zagorzałymi wrogami klasy pracującej i biednych” – to był dla nich ruch czysto burżuazyjny, który nie miał żadnych rozwiązań dla problemów biedy i wyzysku klasy pracującej w społeczeństwie klasowym. (Parker 2001: 125).

Anarchiści i anarchistki tego czasu wyprzedzili pewne argumenty feminizmu dostrzegając to, co później nazwano "przecięciami”. Sprzeciwiamy się redukcjonizmowi klasowemu, który często zdarza się w szerszym środowisku socjalistycznym. Wczesny anarchizm zajmował się takimi sprawami jak prostytucja (Goldman 2001), przymusowa sterylizacja (Kropotkin 2001) i małżeństwo (de Cleyre 2004 i 2001), by rozszerzyć anarchistyczną krytykę hierarchii, by nadać krytyczne ujęcie sprawom dotyczącym praw kobiet, a także by dać wyraz wizji przyszłego społeczeństwa bezklasowego, opartego na kooperacji.

Wiele z tych wczesnych prac ukazywało połączenia między opresją kobiet i wyzyskiem klasy pracującej. Odmowa wielu kobiet z klasy pracującej, by dołączyć do współczesnych im „feministek” również pokazała problemy związane ze zuniwersalizowaną, tożsamościową wizją opresji kobiet w feminizmie, która przedstawiana była jako hierarchia mogąca być przezwyciężoną bez walki z kapitalizmem.

Nie chcemy sugerować, że anarchiści nie byli w owym czasie redukcjonistami. Niestety wielu mężczyzn-anarchistów lekceważyło sprawy kobiet. Częściową przyczyną dla której Mujeres Libres** widziały potrzebę oddzielenia organizacji kobiecej od męskiej w czasie Wojny Domowej w Hiszpanii był fakt, że "wielu anarchistów traktowało podporządkowanie kobiet jako problem w najlepszym wypadku drugorzędny względem wyzwolenia robotników, które będzie dokonane 'o brzasku rewolucji'" (Ackelsberg 2005: 38). Niestety w niektórych kontekstach ta postawa nie jest tylko historyczną ciekawostką. Stała się za to gruntem dla feminizmu „drugiej fali”.

Konkurujące wizje w drugiej fali feminizmu
Od późnych lat 60. do wczesnych 80. powstawały nowe formy feminizmu. Wiele feministek zaczęło zbliżać się do jednej z czterech teorii z bardzo różnymi wyjaśnieniami opresji kobiet.

Tak jak historyczne, burżuazyjne prekursorki - feministki liberalne - nie widziały żadnej potrzeby zmian w istniejącym społeczeństwie. Raczej skupiały się na przełamywaniu „szklanego sufitu”, wynoszeniu większej liczby kobiet na pozycję ekonomicznej i politycznej elity. Liberalne feministki doszły do wniosku, że istniejące warunki instytucjonalne są właściwie nieproblematyczne. Ich zadaniem było dostosowanie zagadnień równości kobiet do kapitalizmu.

Inna teoria czasem opisywana jako feminizm radykalny walczyła, by odrzucić męską lewicę jako beznadziejnie redukcjonistyczną. Rzeczywiście wiele kobiet wychodzących z ruchów na rzecz praw obywatelskich czy antywojennych narzekało na powszechny seksizm, będąc odsyłanymi do zadań sekretarek, sypiając z męskimi liderami i żyjąc w generalnej alienacji od lewicowej polityki. Według wielu radykalnych feministek owych czasów było to wynikiem patriarchatu lub męskiej usystematyzowanej i zinstytucjonalizowanej dominacji nad kobietami. Dla tych feministek bitwa z patriarchatem była główną walką konieczną, by stworzyć wolne społeczeństwo, gdyż płeć była podstawą najstarszej i najbardziej ugruntowanej hierarchii (Firestone 1970).

Feminizm marksistowski z drugiej strony dążył do usytuowania opresji kobiet w sferze ekonomicznej. Walka z kapitalizmem była widziana jako „pierwszorzędna” bitwa, gdyż „historia wszystkich dotychczas istniejących społeczeństw jest historią walki klas”, co znaczy, że historia ludzi może być zredukowana do historii klas (Marx i Engels 1967). Co więcej, feministki marksistowskie wierzyły, że ekonomiczna „baza” miała determinujący wpływ na kulturową “nadbudowę”. Dlatego też jedyną drogą, by osiągnąć równość między mężczyznami a kobietami, jest zniszczenie kapitalizmu, by nowe, równościowe warunki ekonomiczne stworzyły nową, egalitarną nadbudowę. Tak się sprawy miały z determinującą rolą “bazy” ekonomicznej.

Poza dyskusją między feministkami marksistowskim, a radykalnymi powstała inna próba teoretyczna nazywana “teorią dwóch systemów” (Hartmann 1981; Young 1981). Produkt "feminizmu socjalistycznego". Teoria dwóch systemów przekonywała, że feminizm musi rozwinąć “system teoretyczny, który przykłada taką samą wagę do patriarchatu co do kapitalizmu”. (Young 1981: 44). Jakkolwiek te próby pomogły bardzo w zakończeniu kłótni na temat tego, które z zagadnień powinno być “priorytetowe”, wciąż pozostawiły wiele do życzenia. Na przykład czarne feministki nadal uważały, że ta perspektywa pozostaje poza strukturalną analizą rasy (Joseph 1981). Co więcej, gdzie jest opresja oparta na seksualności, sprawności, wieku itd. w tych analizach? Czy wszystkie te problemy są redukowalne do patriarchalnego kapitalizmu?

Taka była sceneria teoretyczna na której zrodziła się teoria przecięć. Ale to nie był tylko efekt abstrakcyjnych rozważań. Jak wspomnieliśmy wcześniej feministki wdziały potrzebę stworzenia osobnej analizy patriarchatu, jako systemu opresji przez swoje doświadczenia z szeroko rozumianą lewicą. Bez analizy patriarchatu, która stawiałaby go na równej płaszczyźnie z kapitalizmem, jako zorganizowanym system naszego życia, nie byłoby adekwatnej odpowiedzi dla liderów-mężczyzn sugerujących, że sprawą opresji kobiet zajmiemy się po uporaniu z „ważniejszym” zagadnieniem walki klas.

Napięcie to nie było ograniczone do lewicy, istniało także wewnątrz ruchu feministycznego. Prawdopodobnie jednym z najlepszych przykładów takiego stanu rzeczy był ruch pro-choice w USA. Zanim uchwalono w 1973 roku prawo “Roe vs. Wade”
sprawa była rozwiązywana przez prawo stanowe. Feministki zmobilizowały się, by zapewnić legalną aborcję w całym kraju. Ostatecznie wprowadzono prawne umocowanie dla aborcji w drugim trymestrze, ale retoryka „wyboru” i „legalizacji” pozostawała zbyt nieokreślona (unaddresed) dla wielu feministek.

To doświadczenie stało się impulsem, by przemyśleć idee zuniwersalizowanego, jednolitego doświadczenia “kobiecości”, jak to było często określane w tradycyjnej polityce tożsamościowej. Czarne feministki i womanistki*** zwracały uwagę na fakt, że koncentracja wyłącznie na legalizacji aborcji zaciemnia fakt, że czarne kobiety są w USA często zmuszane do sterylizacji i odmawia im się prawa do posiadania dzieci. (Roberts 1997). Co więcej, kobiety z klasy pracującej uznawały, że legalizacja “wyboru” jest pozbawiona znaczenia bez socjalizmu. Aborcja legalna, lecz nieosiągalną nie tworzy się właściwie możliwości wyboru. Prawdziwa wolność reprodukcyjna znaczy dla kobiet z klasy pracującej coś więcej niż tylko legalną aborcję. Wiele z nich chciałoby mieć dzieci, ale nie może sobie po prostu pozwolić na odchowanie ich; niektóre chciały zmiany w kulturowych normach sankcjonujących decyzję jakie kobiety podejmują o swoich ciałach, inne chciały w pierwszej kolejności dostępu do lecznictwa i zdrowia reprodukcyjnego – w skrócie pojawiło się pojęcie wolności reprodukcyjnej, ujęcie wszystkich interesów kobiet w jedną ramę, nie ustrukturyzowaną wokół problemów białych, heteroseksualnych kobiet z klasy średniej (co było widocznym zaniedbaniem ruchów „pro-choice”).

Na przecięciu
Te doświadczenia wewnątrz feminizmu i szerzej pojętej lewicy postawiły wiele pytań przed feministkami. Jak tworzyć ruch, który nie jest skupiony na interesach swoich najbardziej uprzywilejowanych części? Jak zachować nasze zaangażowanie w socjalizm bez wchodzenia w politykę, która widzi sprawy kobiet jako drugorzędne? Jak może wyglądać polityczna organizacja oparta na wspólnym zaangażowaniu, by zakończyć dominację, bez przybierania wspólnego doświadczenia opartego na jednej tożsamości? Na te pytania odpowiedziały w dużej mierze feministki niebiałe, queer i radykalnie seksualne, dzięki teorii przecięć – teorii, która była krytyką tradycyjnej polityki klasy i tożsamości. (Hooks 2000; Collins 2000).

Teoria przecięć mówi, że nasza pozycja społeczna w terminach rasy, klasy, płci, seksualności, narodowości, sprawności, wieku itd. nie jest łatwa do rozebrania na poszczególne elementy. Mówienie o uniwersalnym doświadczeniu kobiecości jest problematyczne ponieważ “kobiecość” jest odbierana różnie w oparciu o rasę, klasę, seksualność – dowolną liczbę czynników. Nierefleksyjny ruch feministyczny skoncentrowany ostentacyjnie na sprawach „kobiet” ciążył do skupiania się na interesach najbardziej uprzywilejowanych członkiń tej kategorii społecznej.

Nasze różne społeczne umiejscowienia i hierarchie przekazują informacje przecinające się i złożone w sposób niełatwy do rozdzielenia. Ludzie nie istnieją jako kobiety, mężczyźni, biali, robotnicy itd. w próżni pozbawionej innych uwzorcowionych relacji społecznych. Co więcej te systemy wyzysku i opresji funkcjonują każdy na swój unikatowy sposób. By wymienić dwa raczej oczywiste przypadki, klasa jest relacją społeczną opartą na wyzysku czyjejś pracy. Jako socjaliści poszukujemy zniesienia klas, a nie końca elitaryzmu klasowego w kapitalizmie. To czyni klasę problemem wyjątkowym (unique). Podobnie sprawy się mają z ideą „orientacji seksualnej” rozwiniętą w XIX w. wraz z wymysłem „homoseksualisty” jako specyficznej osoby. Skutecznie stworzyła ona tożsamość opartą na preferowanej płci we wzorcach seksualnych, mniej lub bardziej ignorując inne sposoby w jakie ludzie mogą organizować swoją seksualność (np. liczbę partnerów, preferowane zachowania seksualne itd.). Ograniczyło to także skutecznie liczbę tożsamości seksualnych do trzech kategorii: hetero, homo i bi – tak jakby nie był możliwy ogromny zasięg zróżnicowania wśród ludzi. Ta część wyzwolenia, która opiera się na seksualność polega na problematyzowaniu tych kategorii, by uczynić możliwym seksualno/społeczne życie dla każdego. To czyni seksualność, także, problemem wyjątkowym (unique).

Te strukturalne nierówności i hierarchie informują i wspierają się nawzajem. Na przykład praca kobiety związana z ciążą i karmieniem dziecka zapewnia nowe ciało dla społecznej fabryki, co umożliwia kapitalizmowi trwanie. Supremacja białych i rasizm umożliwia kapitalistom kontrolę nad tym segmentem rynku pracy, który służy jako zasób taniej siły. Przymusowa heteroseksualność umożliwia przekazanie patriarchalnej rodzinie funkcji nadzorczych, umacniając ojcowską i męską dominację. Wszystkie strukturalne formy nierówności dokładają się przy tym do nihilistycznego przekonania, że zinstytucjonalizowana hierarchia jest niezbywalna, a ruchy wyzwoleńcze bazują na utopijnych marzeniach.

Zwolennik lub zwolenniczka teorii przecięć uważa, że wszystkie walki przeciwko dominacji są konieczne dla stworzenia wolnego społeczeństwa. Nie trzeba tworzyć totemu ważności poza społecznymi walkami i mówić, że niektóre są „pierwszorzędne”, a inne” „drugorzędne” lub „poboczne” ponieważ te walki się przecinają i wspierają jedna drugą. Dalsza część tekstu pokaże nam, że metoda nadawania określonych rang różnym formom opresji prowadzi do podziałów, jest niekonieczna i co gorsze podkopuje solidarność. Organizując i rozwijając polityczną praktykę możemy refleksyjnie przenieść margines do centrum naszej analizy, aby porzucić uprzedzenia uprzywilejowanych, które historycznie doprowadziły do tylu podziałów w feminizmie i na lewicy.

Dobrym, współczesnym przykładem przecinania w praktyce, w kontekście ruchu społecznego jest Incite! Women of Color Against Violence. Incite! “to krajowa organizacja aktywistyczna radykalnych, kolorowych feministek rozwijająca ruch na rzecz zakończenia przemocy wobec kolorowych kobiet i naszych społeczności przez akcje bezpośrednią, krytyczny dialog i organizacje oddolne.” (Incite! 2009). Powodem dla którego Incite! wyróżniamy spośród innych organizacji anti-violence jest ich systematyczna analiza. One widzą kolorowe kobiety, które doświadczyły przemocy żyjąc na niebezpiecznym przecięciu białej supremacji, patriarchatu, kapitalizmu i innych opresyjnych struktur i instytucji. Zamiast po prostu redukować doświadczenie do jednostki rozpoznają system ucisku i wyzysku ludzi i tak prowadzą swoje wysiłki, by ponownie umieścić w centrum zmarginalizowany lud, odwrotnie niż czyni się to w metodzie „inkluzji” opartej na pojedynczej tożsamości, czy położeniu społecznym. Incite! argumentują, że “inkluzja” dodaje po prostu element wielkokulturowości do indywidualistycznych, zdominowanych przez białych form organizacji społecznej tak popularnych w USA. Zamiast tego aktywistki proponują umieszczenie w centrum najbardziej zmarginalizowanych ludzi. Ten nacisk jest czyniony, by upewnić się, że ich organizacja trafia w potrzeby tych, których historycznie przeoczył feminizm, rozumiejąc jednocześnie, że wszyscy ludzie skorzystają na wyzwoleniu najbardziej zmarginalizowanych, podczas gdy skupianie się na najbardziej uprzywilejowanych w danej kategorii zostawia resztę z tyłu (jak we wspomnianych przykładach walki o prawo głosu i legalizacje aborcji). Incite! stawia sobie za cel koncentrację na potrzebach tych grup klasy pracującej, które generalnie były wymazywane (pracownice seksualne, uwięzione, osoby transseksualne, użytkowniczki narkotyków dożylnych). Przez umiejscawianie tych osób w centrum uwagi w swym procesie organizowania skupiają się na najbardziej niebezpiecznych przecięciach ucisku i wyzysku, chwytając dzięki temu całość systemu, a nie tylko najbardziej widoczne lub uprzywilejowane aspekty. Dodatkowo Incite! Postrzega państwo jako głównego sprawcę przemocy wobec kolorowych kobiet i szuka możliwości budowania oddolnych organizacji niezależnych od niego i skierowanych przeciwko niemu. Ruch anarchistyczny może się nauczyć wiele od Incite! o konieczności trafiania w potrzeby wszystkich grup w ramach klasy pracującej i ich próbach, by rzucić wyzwanie tendencjom na lewicy ignorującej problemy, potrzeby, pomysły, przywództwo ludzi żyjących na niebezpiecznych przecięciach kapitalizmu, supremacji białych, patriarchatu itd.

Co ruch anarchistyczny może dać teorii przecięć?
Mocno wierzymy, że proces uczenia to droga dwukierunkowa. Tak jest, gdy łączymy nasze praktyki, by zawierały zagadnienia podnoszone przez feministki, feminizm zaś korzysta z nauk anarchizmu. Widzimy wkład anarchizmu do teorii przecinania na dwóch głównych polach. Po pierwsze anarchizm może zapewnić radykalną bazę, z której można będzie krytykować liberalne interpretacje teorii przecinania. Po drugie anarchizm może zaoferować krytyczną analizę państwa.

Zbyt często ludzie używając analizy przecięć ignorują unikatowość różnych systemów dominacji. Po pierwsze jest to czynione przez generalną wrogość do klasizmu. Wierzymy, że elitaryzm klasowy istnieje, często jednak ta wrogość do klasizmu nie rozpoznaje specyficznych cech kapitalizmu i może prowadzić do starania się o zakończenie klasowego elitaryzmu w kapitalizmie. Jako anarchiści i anarchistki nie przeciwstawiamy się po prostu klasowemu elitaryzmowi. Przeciwstawiamy się społeczeństwu klasowemu jako takiemu. Nie chcemy, aby klasa rządząca traktowała nas milej w ramach systemu opartego na nierówności i wyzysku (np. kapitalizmie). Chcemy rozbić kapitalizm na kawałki i zbudować nowe społeczeństwo bez klas, walczymy o socjalizm. Ruch anarchistyczny jako część ruchu socjalistycznego jest zatem dobrze umiejscowiony, by krytykować liberalną interpretację teorii przecięć. (Schmidt and van der Walt 2009).

Także jako anarchiści i anarchistki jesteśmy dobrze umiejscowieni, by przedstawić naszą krytykę państwa. Państwo oprócz tego, że jest zestawem pewnych instytucji (jak areszty, policja, ciała polityczne, jak parlamentarzyści i prezydenci) jest stosunkiem społecznym. Państwo ma wpływ na nasze życia na wiele sposobów. Na przykład byli więźniowie są często bezrobotni, zwłaszcza jeśli popełnili ciężkie przestępstwo. Rzut oka na klasowe i rasowe oblicze więzień w USA wystarczy, by zauważyć jak teoria przecinania może być tu użyta. Byli więźniowie, pracownicy na celowniku z powodu akcji strajkowych, bezpośrednich, obywatelskiego nieposłuszeństwa itd. wszyscy mają specyficzne potrzeby, jako podmioty w społeczeństwie, które składa się z zarządców i rządzonych obiektów. Państwo bierze na celownik szczególne grupy pracowników, bazując na tym, że żyją na niebezpiecznych przecięciach, jak wspomnieliśmy wyżej. Ruch anarchistyczny może zaproponować teorii przecięć obserwację, że państwo sprawuje kontrolę nad naszymi życiami w takim samym stopniu, jak inne zinstytucjonalizowane systemy dominacji. Oczywiście będziemy także argumentować za zniszczeniem tych warunków społecznych i zastąpieniem ich niehierarchicznymi formami organizacji.

Odmawiając czekania
Na wiele sposobów ruch anarchistyczny historycznie przewidział niektóre idee teorii przecięć. Późniejszy anarchizm, jako filozofia polityczna i jako ruch przeciwko wszystkim formom ustrukturyzowanej dominacji, przemocy i kontroli zdaje się być przygotowany do praktyki działania na przecięciach. Niestety nadal toczymy wyniszczające dyskusje na temat tego co jest „pierwszorzędne”. Tak jak dawniej prowadzi to do łatwych podziałów i braku solidarności (wyobraź sobie siebie, gdyby ci powiedziano, żebyś porzucił(a) swoją walkę na rzecz innej, „ważniejszej”) Co więcej, zniszczenie jakiejkolwiek ustruktrualizowanej hierarchii może mieć niszczący wpływ na resztę, gdyż proste trwanie każdego z tych podziałów służy naturalizowaniu pozostałych.

Próbowaliśmy tu wyjaśnić powstanie teorii przecięć w feminizmie i opisać jej kontury. Co prawdopodobnie ważniejsze, próbowaliśmy połączyć ten zarys z polityczną praktyką i walką ruchów społecznych, tak by uniknąć całkowitej abstrakcji i teoretyzowania bez kontaktu z praktyką. Mamy nadzieję, że więcej osób w ruchu anarchistycznym zapozna się z teorią przecięć i przełoży to na pozytywny użytek w pracy politycznej. Wreszcie mamy nadzieję, że więcej ludzi z marginalizowanych grup odmówi czekania, że rozpoznamy wartość wszystkich walk przeciw niesprawiedliwości i hierarchii tu i teraz i że zbudujemy refleksyjną praktykę opartą na solidarności i wzajemnej pomocy, zamiast przepisów o tym, która walka jest „priorytetowa”, a które w związku z tym są „drugorzędne” lub „peryferyjne”. Raczej wszystkie są powiązane i mamy dobry powód, by odmówić czekania, aż do czasów „porewolucyjnych”, by zająć się nimi!

* Czy przypomina to komuś problem parytetów, poruszony przypadkowo przez najbardziej burżuazyjne środowisko kobiece w Polsce? (przyp. tłum.)
** Wolne kobiety, organizacja anarchistyczna działająca w Hiszpanii w latach Wojny Domowej. (przyp. tłum.)
*** womanizm to nurt myśli i aktywności kobiecej chcący podkreślić swoją odrębność od feminizmu skupionego na doświadczeniu białych kobiet. (przyp. tłum.)

• Ackelsberg, Martha A. 2005. The Free Women of Spain: Anarchism and the Struggle for the Emancipation of Women. Oakland: AK Press.
• Collins, Patricia Hill. 2000. Black Feminist Thought: Knowledge, Consciousness, and the Politics of Empowerment. New York: Routledge.
• de Cleyre, Voltairine. 2001. "They Who Marry do Ill". Pp. 103-113 in Anarchy!: An Anthology of Emma Goldman's Mother Earth, edited by Peter Glassgold. Washington, D.C.: Counterpoint.
• _____. 2004. "Sex Slavery". Pp. 93-103 in The Voltairine de Cleyre Reader, edited by A.J. Brigati. Oakland: AK Press.
• Firestone, Shulamith. 1970. The Dialectic of Sex: The Case for Feminist Revolution. New York: Morrow.
• Goldman, Emma. 2001. "The White Slave Traffic". Pp. 113-120 in Anarchy!: An Anthology of Emma Goldman's Mother Earth, edited by Peter Glassgold. Washington, D.C.: Counterpoint.
• Hartmann, Heidi. 1981. "The Unhappy Marriage of Marxism and Feminism: Towards a More Progressive Union." in Women and Revolution, by Lydia Sargent (ed.). Boston, MA: South End Press.
• hooks, bell. 2000. Feminism is for Everybody: Passionate Politics. Cambridge, MA: South End Press.
• Incite!. 2009. http://www.incite-national.org/. Last accessed, October 2009.
• Joseph, Gloria. 1981. "The Incompatible Menage à Trois: Marxism, Feminism, and Racism." in Women and Revolution, by Lydia Sargent (ed.). Boston, MA: South End Press.
• Kropotkin, Peter. 2001. "The Sterilization of the Unfit". Pp. 120-123 in Anarchy!: An Anthology of Emma Goldman's Mother Earth, edited by Peter Glassgold. Washington, D.C.: Counterpoint.
• Marx, Karl and Friedrich Engels. 1967. The Communist Manifesto. Harmondsworth: Penguin.
• Parker, Robert Allerton. 2001. "Feminism in America". Pp. 124-126 in Anarchy!: An Anthology of Emma Goldman's Mother Earth, edited by Peter Glassgold. Washington, D.C.: Counterpoint.
• Roberts, Dorothy. 1997. Killing the Black Body: Race, Reproduction, and the Meaning of Liberty. New York: Vintage.
• Schmidt, M. & van der Walt, L. 2009. Black Flame: The revolutionary class politics of anarchism and syndicalism. Oakland: AK Press.
• Young, Iris. 1981. "Beyond the Unhappy Marriage: A Critique of the Dual Systems Theory." in Women and Revolution, by Lydia Sargent (ed.). Boston, MA: South End Press.

Dobry tekst. Dzięki za

Dobry tekst. Dzięki za tłumaczenie.

Chyba warto dyskutować czy ten tekst może mieć wartość dla polskiego ruchu anarchistycznego i anarchofeministycznego.

Zawsze mi się zdawało, że

Zawsze mi się zdawało, że "na Zachodzie", pewne kwestie i podbudowa teoretyczna w ruchu, są o wiele bardziej posunięte niż w Polsce i że wiele rzeczy jest oczywistych. Tu jednak mam wrażenie, że autorka i autor (?) mieszają pojęcia niczym nasi kontrkulturowcy. Opresja i władza, mają wiele twarzy, wiele grup społecznym im podlega, ale nie można mieszać ich z walką klas. Walka klas to nie jest walka człowieka, który przez przypadek jest robotnikiem z opresją jakiej jest poddawany, tylko proces na którego platformie na codzień ściera się system kapitalistyczny, to jest kluczowy front jego istnienia. Wszystkie inne walki społeczne, można odnosić tylko do walki klas. Nie wiem czy dobrze interpretuje ten artykuł, bo jest trochę niejasny (nie wiem czy to wina tłumaczenia, czy samego tekstu), ale mam wrażenia że autorzy wzywają w nim do uczynienia z anarchizmu jakieś formy antyrządowego NGOsa, który będzie pochylał się nad biednymi i kalekimi istotami niczym Matka Teresa. Fakt, nie będziemy stać obojętnie gdy komuś dzieje się krzywda ponieważ jesteśmy ludźmi. Ale z perspektywy politycznej i strategicznej musimy dokładanie wiedzieć które walki mają znaczenie dla ostatecznego upadku systemu wyzysku, a które takiego znaczenia nie mają. Jak już pisałem walka z rasizmem, homofobią, o równouprawnienie kobiet itd. itp. ma znaczenie tylko w odniesieniu do walki klas, gdyż dzięki nim możliwe jest dzielenie pracowników, rozniecanie między nimi waśni, przekierowywanie gniewu klasowego na wyimaginowanych wrogów itd. Bez tego odniesienia ruch anarchistyczny, będzie ładował się w bezsensowne wojny, które będą zagrażać jedynie porządkowi publicznemu, ale na pewno nie systemowi jako całości. Trzeba też porzucić utopijne myślenie o tym, że upadek państwa i kapitału załatwi od razu wszystkie te sprawy - człowiek zawsze będzie produktem swoich czasów i wiele uprzedzeń powstałych na gruncie kultury w której żyje, będzie istnieć nadal nawet po rewolucji. Coś takiego jak koniec historii nie istnieje, nie będzie nim również anarchia.

feminizm a walka klas

twoja interpretacja tekstu i to co piszesz jest dokładnie tym co feminizm zwie męskim lewicowym (anarchistycznym) myśleniem. rozumienie walki klas bez jej głębokiego zakorzenienia w upłciowieniu tejże walki jest błędem i przyczynia się do rozprzestrzeniania ślepoty genderowej oraz przyczynia się do bardzo zakamuflowanego wspierania patriarchatu, który nierozerwalnie związany jest z kapitalizmem (o to miedzy innymi chodzi w analizie intersekcjonalnej - i tu uwaga do tłumacza: takie pojecie juz funkcjonuje w feminizmie wiec nie wiem po co ta 'teoria przecięć'). Każda instytucja współczesnego społeczeństwa, każda instytucja kapitalistyczna jest naznaczona płcią - i relacje płci na wskroś je przecinają (a patriarchat i męskie lewicowe spojrzenie [czasem]skutecznie starają się je wymazywać). twój 'człowiek' i 'robotnik' (pisane, co bardzo znaczące dla feminizmu, tylko w rodzaju męskim) zanim się nim stal, przeszedł proces wychowawczy i nie byłby siłą robocza, gdyby nie Czyjaś praca reprodukcyjna (czyli nieodpłatna praca kobiet) - o której 'chłopcy z lewicy' często zapominają, głosząc swoje tyrady na tema [męskiej] walki klas. Mało tego praca kobiet we współczesnym kapitalizmie to juz nie tylko nieodpłatna praca reprodukcyjna, ale także cały wachlarz śmieciowych prac, które kobiety dostają właśnie z racji płci. wiec współczesny Robotnik, jest Kobietą! nie tylko z racji coraz głębszego wciągnięcia kobiet w rynek pracy (w większości na zasadach maksymalnego wyzysku), ale także przemian dotyczących tzw. męskich zawodów - które ulegają 'uśmieciowieniu' - co feministki zwą 'sfeminizowaniem rynku pracy'(czyli tymczasowość pracy, elastyczność, niskie zarobki, niepewność pracy itp. - to wszystko jest upłciowione). naprawdę trzeba się wykazywać sporą ignorancją w kwestiach współczesnych nauk feministycznych aby zwać je częściowymi, lub "walką o równe prawa kobiet". i to jest w sumie najbardziej denerwujące na tej naszej lewicy, to że wciąż trzeba wbijać do głów 'chłopcom-przywódcom', że wszelkie stosunki klasowe kapitalistyczne są Upłcowione, i bez wymiaru Gender nie sposób rozumieć współczesnego kapitalizmu (chyba ze się chce rozumieć tylko jego część a inną mieć w dupie) - czyli rozumieć go Systemowo. Proszę o dokształcenie się w ramach feminizmu, a dopiero potem pisanie komentarzy o jego/jej przydatności w walce klas.

i jeszcze jedno

dzieki pieciolatek za ten tekst, jest on bardzo bazowy. co niestety dowodzi przy takich artykułach jak bardzo CIA jest zapoznione jesli chodzi o feminizm. jak malo myslenia feministycznego jest na tym portalu. Anarchofeministki do Roboty! stworzcie swoj portal albo lepiej zaopatrzajcie juz ten istniejacy! Rewolucja bez Was się nie dobędzie.

Jak najbardziej zapraszamy

Jak najbardziej zapraszamy do współpracy.

Zgadzam się z twoimi

Zgadzam się z twoimi komentarzami.
Chętnie publikujemy dobre teksty radykalne i feministyczne. Niestety mało kto pisze takie teksty ale zachęcamy ludzi do tego.

To co opisujesz jest

To co opisujesz jest prawdą, tyle tylko że mylisz opis pewnej formacji kapitalistycznej, istniejącej w danym momencie historycznym i pewnym terytorium, z kapitalizmem jako systemem. Tak jak nie można opisać kapitalizmu pisząc o tym w jaki sposób funkcjonował on np. w czasie apartheidu w RPA. Jego uniwersalne mechanizmy, można opisać dopiero wówczas, gdy abstrahujemy się od takich pojęć jak płeć czy rasa. To w jaki sposób piszesz o pracy reprodukcyjnej pokazuje dokładnie pułapki (niektórych) feministycznych teorii. Nieodpłatna praca reprodukcyjna, jest ważnym zagadnieniem gdyż jest jedną z form eksternalizacji kosztów przez kapitalizm. Z punktu widzenia tego systemu nie ma jednak żadnego znaczenia, czy tą bezpłatną pracę wykonywać będą kobiety, mężczyźni czy wszyscy po równo. Walka o wynagradzanie bezpłatnej pracy reprodukcyjnej zawiera się w walce klas, nie istnieje obok, pod czy nad nią.

W zasadzie drugi wpis

W zasadzie drugi wpis wyczerpuje temat. Mozna by tylko dodać ze dla części anarchistów - anarchia to rodzaj religii a rewolucja staje się świecką Paruzją po której zapanuje raj i wszystkie problemy zostają zniesione - wilk obok owieczki itd... gdy tymczasem dla mnie właśnie rewolucja to moment od której tuczyć się zacznie nowa historia z tą tylko różnicą ze nie będzie się pisać wojnami. jeszcze jedno jest symptomatyczne - to odsyłanie do nauki. Bowiem odtąd rewolucja to skomplikowana sprawa a i język tajemny. Tylko kapłani/nki mają dostęp do prawdy. Wszystko to opisał Machajski. Więc proszę do mnie mówić prosto bom prosty. Wyjść od szczegółu do ogółu. Jeśli bowiem czegoś nie rozumiem to zakładam ze ktoś mnie kantuje (i to mi się sprawdza)

- dobrze by było zmienić

- dobrze by było zmienić trochę niefortunne tłumaczenie ang. intersectionality -mamy już pewną tradycję w naukach społecznych i genderach do tlumaczenia tego jako intersekcjonalność, analiza intersekcjonalna etc. pewne bazowe omówienie tej kwestii pojawiło się także po polsku (teskt Ewy Charkiewicz czy ksiązka Harriet Bradley "Płeć" omawia intersekcjonalność).

Co do kwestii poruszanych w tekście:

Dobrze byłoby tę kategorię traktować nie tylko jako "osiągnięcie" polityczne czy teoretyczne, ale także metodologiczne. W wielu polskich pracach z gender studies i nauk społecznych stosuje się duże dozy redukcji, wskazując płeć jako główny czynnik nierówności i uniwersalizując doświadczenie np. wykluczenia ze zinstytucjonalizowanej polityki kobiet z klasy średniej oraz przedstawiając je jako najważniejsze w hierarchii wykluczeń (lokalne odwołanie do feminizmu liberalnego z tekstu). Robi to np. Partia Kobiet, gdy mówi, że parytet to podstawowy cel kobiet w Polsce i do której totalnie nie dociera kwestia także klasowego zróżnicowania kobiet. Stąd niezrozumienie, z jakim się spotykam ze strony Partii Kobiet, gdy pytam, czy np. samotna matka pracownica fabryki dr Ireny Eris ma ten sam interes co jej pracodawczyni. Kategoria intersekcjonalności jest bardzo cenna dla samego ruchu feministycznego, bo przełamuje ślepotę rasową czy klasową białego średnioklasowego spojrzenia feministek z tak zwanego Zachodu. Kategoria jak najbardziej potrzebna w Polsce (a propos pytania Akai) nie tylko politycznie, ale też w naukach społecznych, gdzie analiza klasowa nie jest łączona z genderową i gdy się bada kobiety to nawet się nie raczy wytłumaczyć, kim one społecznie/klasowo są.
- Inna kwestia – łacząca się z tą wyżej - Czy w takim razie nie powinnam porzucić takich drazliwych pytań, by nie rozbijać rachitycznego ruchu kobiecego w Polsce? Pytanie to zadaje w kontekście zarzutu autora/autorki drugiego postu, w ktorym pojawila sie kwestia rozbijania jednosci i wprowadzania wasni w ruch robotniczy czy tworzenie kolejnych niepotrzebnych podziałów. Niejednokrotnie słyszałam takie teksty od różnej maści wolnościowców, zasłuzonych weteranów ruchu anarchistycznego;) „Rewolucja przyjdzie i wyrówna wszystko jak walec”. W takich chwilach ciepło wspominam usłyszaną kiedyś od profeministycznego anarchisty wypowiedz – „Zanim przystapimy do rewolucji najpierw kobiety przeczyszcza nasze własne szeregi z antyfeministów”. Wprowadzanie drażliwej kwestii genderowej do ruchów wolnościowych jest czymś koniecznym i wcale nie musi oznaczać mnożenie podziałów. Intersekcjonalność (oprócz wpływu na ruch feministyczny) niuansuje też kwestię klasową. Gdyby autor/ka wspomnianego komentarza przyjrzał/a się kwestii, to w którymś momencie musi wypłynąć współnota położenia kobiet i mężczyzn. Nawiązując do fabryki kosmetyków Ireny Eris – np. magazynier mężczyzna i wspomniana pracownica jadą na tym samym wózku (dostając np. smieciowe pensje, mając podobne lub takie same warunki pracy/zatrudnienia), ale prawdopodobnie ta kobieta ma jeszcze jeden nieodpłatny etat w domu (wystarczy zobaczyć statystyki a propos pracy w domu – to nie żadne wymysły, ale fakty). Przykłady można mnozyc. Konfliktów i podziałów można uniknąć, gdy, podejmując działania polityczne, zrozumiemy różne niuanse naszego politycznego i społecznego (klasowego, płciowego, rasowego etc.) położenia i wtedy nie sposób się obrażać na fakt, że kobiety są w niektórych sytuacjach bardziej udupione niż mężczyźni. Z takiej świadomości może i rodzi się solidarność. Bo nie rzecz w tym, by konfliktowac ze sobą jednostki okreslonej płci, ale by realne nierówności przekształcać w działanie polityczne na rzecz zniesienia tych nierówności. To samo jest z rasą.

niefortunne?

no wlasnie to Ewa Charkiewicz jest ta tradycja.

nie wiem co niefortunnego jest w proponowaniu polskiego terminu o podobnym znaczeniu, ktory na dokladke jest wygodniejszy w uzyciu bo czarna kobieta znajduje sie na przecieciu, a nie na intersekcji :)

Abstarkcyjna, wyizolowana od

Abstarkcyjna, wyizolowana od kontekstow kulturowych walka klas jest niczyją walką w niczyim imieniu. Te kulturowe kategorie - jak płec, rasa, naród, seksualność - określają rzeczywiste polityczne usytuowanie wszystkich podmiotow. Materialistyczne podejście pozwala traktować tzw. tozsamość kulturową jako zasob ekonomiczny: potencjal praktyczny (czyli rowniez warunki wykluczenia na roznych plaszcyznach zycia) i podstawę działania politycznego. Zamiast wyznaczyć nadrzędny front walki spośród innych walk społecznych trzeba je wszystkie sumować - tylko w ten sposób mozna stworzyć politykę o uniwersalnym potencjale. Nie chodzi o to, że nie ma jednej słusznej walki politycznej. Ależ jest! To jest właśnie ekologiczny feminizm antykapitalistyczny uwzględniający kwestie rasy, narodowości, państwowości, miejsca zamieszkania, seksualności itd...

Nie rozumiem tez tej gadki, ze koniec kapitalizmu wszystkiego nie zalatwi, ze nie bedzie raju na ziemi itp. Po co te banaly, oczywiste dla kazdej rozsadnej osoby? Nijak sie maja do artykulu. Czy w ostatecznosci - o czym mowa w tymze tekscie - nie sluza one wlasnie odlozeniu kwestii takich jak plec czy etnicznosc "na pozniej"? "Jak chlopaki zrobia rewolucje antykapitalistyczna, to wtedy dziewczyny zajma sie swoja rewolucja" Juz to skads znamy...

jakies nieporozumienie

Czytelniczko CIA, do której wypowiedzi odnosisz się, gdy piszesz o banalnej gadce o końcu kapitalizmu, bo nie rozumiem kontekstu twojej wypowiedzi? i trochę pokręcony ten wywód - najpierw mówisz, że to banał, potem,że jednak ten banal stanowi uzasadnienie dla blokowania tematyki genderowej...Może zastosowałaś duże skróty myslowe?

ja raczej poszłam dookoła.

ja raczej poszłam dookoła. a ty wlasnie skrociłaś mój pokręcony wywód: ten banał to uzasadnienie dla blokowania tematyki genderowej i innych kwesti związanych z kategoriami/pozycjami kulturowymi. banaly to skuteczne argumenty polityczne - odwołują sie do oczywistości, zdrowego rozsądku itp

To chyba wśród

To chyba wśród anarchistów mamy sporo nierozsądnych ludzi, bo co chwila można usłyszeć o tym, że rewolucja nie będzie "prawdziwa" jeżeli ludzie nie przestaną jeść mięsa, pić, palić, odzywać się do siebie w niemiły sposób itd. itp.

Jako autor drugiego postu do

Jako autor drugiego postu do "double burden": chyba nie zrozumiałeś mojej wypowiedzi, nie pisałem że to feminizm wprowadza podziały (choć oczywiście może), tylko że podziały wprowadza właśnie seksizm, rasizm itd. i oczywiście te podziały są ochoczo wykorzystywane przez kapitał w celu zredukowania możliwości organizowania się klasy robotniczej. Z punktu widzenia strategicznego (a nie np. etycznego) zwalczanie tych podziałów ma ważne znaczenie, właśnie w odniesieniu do dynamiki walki klasowej i o tym pisałem. Mam wrażenie, że mamy tutaj problem ze zrozumieniem pojęcia walki klasowej, bo z uporem maniaka sprowadza się ją do kategorii etycznych lub tożsamościowych. Do tego w całkowicie bezsensowny sposób, próbuje się hierarchizować skalę ważności tych kwestii, a przecież walki klas nie można nawet porównywać z walką z patriarchatem czy rasizmem, nie dlatego że ta pierwsza jest "ważniejsza" lub "mniej ważna", ale dlatego że toczą się one na zupełnie różnych poziomach! Próba sprowadzenia kategorii "robotnik" i "nie-robotnik" do jednego z wielu "zróżnicowań" jakie istnieją w społeczeństwie, zawsze sprowadza wypowiedź do czystego liberalizmu, który na poziomie ideologicznym chce maskować podział klasowy i wynikające z tego konsekwencje dla systemu.

no widzisz, kiedy ktos mowi,

no widzisz, kiedy ktos mowi, że płeć nie jest istotna, a podmiot rewolucji jest neutralny, to jakoś z dużą dozą prawdopodobieństwa wyjedzie z dalszych rozważań, że to jednak chłop a nie baba. I pewnie, jak już podejmujesz ze mną wymianę, to uparcie piszesz o mnie w formie męskoosobowej, choć sama używam form żeńskich.To tyle, jesli chodzi o mają feministyczną upierdliwość

Skąd wiesz z taką pewnością i stanowczścią, że walki klas nie można porównywać z walka z patriarchatem? Przecież właśnie w tekscie pojawiła się jedna taka propozycja - nazwana "teorią podwójnych systemów" - to pogląd marksistowskich teoretyczek, które twierdziły, że kapitalizm i patriarchat są ze sobą sprzężone, a nie, jak sugerujesz - toczą się na zupełnie innych poziomach. no tak się składa, że szefowie sweatshopów w Azji czy gdziekolwiek indziej w swiecie wolą młode kobiety. Dlaczego? Bo są potulne, bardziej posłuszne, wytresowane do posłuszeństwa, łatwiej je zastraszyć, zastosować fizyczną przemoc i od dziecka przyuczone do wykonywania długich, nużących, powtarzalnych zadań.
Na tej samej zasadzie Bank Światowy pożyczkował w Polsce i innych tzw. krajach postkomunistycznych odprawy dla górników czy innych pracowników przemysłu ciezkiego. Odprawy za likwidowane miejsca pracy miały zapewnić spokój - zero strajków, przemocy na ulicy itd. Branże kobiece (patrz włókiennicza Łódź) nie stosowały analogicznych finansowych rozwiązań. Mówi się nawet, że to robotnice w Polce sa największymi ofiarami kapitalizmu wdrażanego przez Balcerowicza. One nie wyszły na ulice - ba, nikt się nawet tego przez moment nie obawiał. Z tego samego powodu można dziś olewać głodujące pielęgniarki, ale przez protestujących stoczniowców przenosi się uroczystości solidarnościowe z gdańska do Krakowa. i nie sprowadzaj tego, prosze cie, do kwestii kulturowo wybieralnych i zmienialnych tożsamości. tutaj wrażliwośc genderowa niczego nie rozmywa w analizie klasowej -daje jedynie nowe (moim zdaniem - pełniejsze) spojrzenie

Skąd wiesz z taką

Skąd wiesz z taką pewnością i stanowczścią, że walki klas nie można porównywać z walka z patriarchatem? Przecież właśnie w tekscie pojawiła się jedna taka propozycja - nazwana "teorią podwójnych systemów" - to pogląd marksistowskich teoretyczek, które twierdziły, że kapitalizm i patriarchat są ze sobą sprzężone, a nie, jak sugerujesz - toczą się na zupełnie innych poziomach.

Bo toczą się na dwóch zupełnie innych poziomach. Kapitalizm to jest system ekonomiczny a patriarchat to tylko jakaś tam jego "forma", która powoli zanika.

o tak się składa, że szefowie sweatshopów w Azji czy gdziekolwiek indziej w swiecie wolą młode kobiety. Dlaczego? Bo są potulne, bardziej posłuszne, wytresowane do posłuszeństwa, łatwiej je zastraszyć, zastosować fizyczną przemoc i od dziecka przyuczone do wykonywania długich, nużących, powtarzalnych zadań.

Tak? A co z szefowymi i bizneswoomen??? Czy jeżeli właścicielką jakiejś formy jest kobieta to znaczy że w firmie panuje matriarchat?

Propaństwowe feministki postulują obecnie parytety na listach wyborczych.
A ja się pytam co to zmieni że będzie taki bądź inny udział kobiet we władzy skoro sama struktura władzy nie zmieni się w żaden sposób??? W krajach skandynawskich kobiety pełnią wysokie funkcje państwowe w takim samym stopniu jak mężczyźni. Tylko jakie ma to znaczenie dla anarchistów którzy walczą o obalenie państwa?

jejku..to sa jakies

jejku..to sa jakies betonowo-marksistowskie agumenty...

system patriarchalny to system ekonomiczny, ktory jest znacznie szerszy (tak w sensie historycznym jak i geograficznym) od kapitalistycznego, a nie na odwrot.
pomysl Czytelniku, czy takie odwaracnie kota ogonem nie jest malo wartosciowe z punktu widzenia strategii politycznej? nie lepiej angazowac w walke jak najwieksza ilosc grup i osob, traktujac kazda z nich jako walke ekonomiczna. Twoje argumenty tylko odrzucaja kobiety od wlaczenia sie do wspolnej walki antykapitalistycznej. nikt na tym nie zyska.

nie rozumiem tej okropnej

nie rozumiem tej okropnej ignorancji, tego myślenia, że patrarchat to system niesprzężony z kapitalizmem. Patriarchat idealnie się pokrywa [jets sprzężony z] z systemem ekonomicznego wyzysku. Cały czas w lekko zakamuflowany sposob probujesz udwowdnić że feministki, to liberałki z Partii Kobiet, a tak nie jest, nie wszystkie mamy myslenie klasy średniej. Twój zaszpuntowany sposob myślenia wynika zapewne z tego ze jestesmy na lewicy faszerowani informacjami o strajkujacych mezczyznach, o meskiej walce i meskim wyzysku, a bardzo malo mowi sie o wyzysku pracy obiet (takie filmy jak np. 'śmierć człowieka pracy' powinny się zwać śmierć mężczyzny pracy, bo twóry filmu - tak jak i tobie - nie przychodzi do głowy co robią, żony , matki siostry itp. robotników pakistańskich pracujących nad rozmontowywaniem starych brytyjskich statków). sytuacja analizowana przez lewicowe feministki wygląda tak, że funcjonujemy w coraz bardziej zbinaryzowanym systemie klasowy, po jednej stronie są zawody wymagające 'sporych' kwalifikacji [wiedza o zarzadzaniu, wiedza technologiczna] a po drugiej zawody nie mymagajace zadnych kwalifikacji [gastronomia, teleprace]. wszystko to wiaze sie z przenym rozwojem uslug, w ktorym to praca kobiet (i to nie przez przypadek) jest najbardziej wyzyskiwana. A męska praca traci na znaczeniu i robotnik z fordowskiego breadwinnera staje w obliczu pracy na warunkach sfeminizmowanych (o czym pisałam wcześniej).
Biznwswomen? koles o czym ty w ogole piszesz? jakbys calkiem nie znal realiow codziennego zycia, Szwecja - (równość płac, równość płci)tak to najlepszy przyklad - tak na pewno jest wszędzie, a zwłaszcza w polsce.
masz doprawdy poglady wywleczone z XIX wieku, a one nie pasuja do walki ktora musimy stoczyć teraz. bez kategorii rasy i płci daleko nie zajedziesz robiąc walkę kalsową, bo okaże się że rewolucja bedzie dla wybranych (a nie np dla kolorowych wybranek)
twoje stanowisko nie jest neutralne, to dlaczego neutralizujesz walke klas o ktorej piszesz i uniwersalizujesz ja. a kto ma właściwie walczyć?

rece opadaja

przeciez caly czas piszemy, ze perspektywa feministyczna nie powinna byc slepa na kwestie klasy. Zadna z nas nie pisze, ze jak kobiety są u władzy lub w biznesie, to matriarchat jest, rownosc i emancypacyja - cały czas piszemy o tym, ze tak nie jest (musialabym chyba oszalec,zeby stwierdzic, że blizej mi do Henryki Bochniarz, bo jest kobietą niż do chlopaka, ktory ma smieciową pensje). Przeciez to wszystko jest w tekscie. W tekscie też bardzo prosto jest pokazany brak sprzecznosci między walkami antykapitalistycznymi a lewicowym feminizmem. Niektorzy chlopcy rewolucjonisci maja faktycznie jakas fiksacje na punkcie feminizmu rozumianego jednostronnie jako feminizm liberalny - momentami sie nie dziwie, bo głownie taki jest słyszalny w polsce, ale ileż mozna być głuchym jak pień, gdy mówią koleżanki z własnej drużyny, że wcale tak nie musi wyglądać feminizm.

i jeszcze jedna kwestia - zwiazek kapitalizmu z patriarchatem : pozwolę podeprzeć się autorytetem naukowym :)
Otoż niejaki Meardi (marksizujący socjolog) badal w latach 90 zaklady pracy w polszy i we wloszech. Sporo uwagi poswiecil na analize sytuacji pracownic. Nazwal je "proletariuszami proletariatu" - opisując ich systuację na rynku pracy i swiadomosc własnej pozycji spolecznej (jak wiemy, w marksizmie swiadomosc klasowa jest fundamentem dzialania politycznego).

co do rasy - to tez nie jest kwestia kulturowej nadbudowy. nie mowimy tu o tozsamosciach, ale o systemowym rasizmie. czym bylby "nasz" kapitalizm bez systemu niewolniczego, kolonizacji czy nawet dziś bez globalnego poludnia (który jest wyzyskiem kolonialnym po liftingu)?

Ależ się można rzeczy

Ależ się można rzeczy dowiedzieć z tych komentarzy : ze kobiety przyjdą przed rewolucją i "przeczyszczą" szeregi z antyfeministów. Kto to jest antyfeminista? kto o tym będzie decydował. W każdym razie strach się bać bo jeszcze nie dostąpię wejścia w bramy rewolucji. A mówili starsi ... nie dyskutuj z kobietą... W każdym razie ze statystyk wychodzi ze kobieta ma gorzej. Jaka kobieta? - ogólnie ma gorzej To np: taki budowlaniec - męski zawód (choć w szwecji kobiety robią w wykończeniowce) u nas w środowisku w prowincjonalnym mieście są 4 takie osoby więc w skali kraju musi takich osób być tysiące - pracują na wyjazdach ( Wrocław, Warszawa, Gdańsk) po dwanaście godzin śpią w hotelach w domu są gośćmi w wekendy i kobieta jeszcze pracuje (na czarno albo pół czarno) i wiadomo przyjdzie po pracy dzieciakowi musi dać jeść. To czy stawianie tu pytania kto tu ma gorzej ma jakikolwiek sens? Czy po prostu nie jesteśmy wszyscy dymani równo? I nie ma tu miejsca na żadną sprawiedliwość bo na tą przyjdzie pora gdy pieprznie ten system a na razie to jest walka o przetrwanie. Więcej bowiem kobiety i mężczyźni odniosą korzyści np: z podniesienia płacy minimalnej niż z jakiś projektów ganderowych.

Przeczytaj to co sam

Przeczytaj to co sam napisałeś i zastanów się jeszcze raz. Kto daje dzieciakom jeść po całym dniu pracy? I zastanów się czy w następnym zdaniu nie palnąłeś totalnej głupoty: "czy stawianie tu pytania kto tu ma gorzej ma jakikolwiek sens"?

Dla tego, kto ma lepiej - oczywiście nie.

I nie pisz już "ganderowe" zamiast "genderowe" bo tylko ty w całym kraju tak piszesz :) Równie dobrze mógłbyś napisać imie i nazwisko. :)

Przecie się podpisałem.

Przecie się podpisałem. Gdybym napisał imię i nazwisko ... przecież nigdy tak nie czynie.
Ty naprawdę chcesz dyskutować co jest uciążliwsze 12 godzin w budowlance spanie po hotelach czy 8-10 godzin przy odpruwaniu chińskich metek i przyszywaniu polskich i mimo wszystko bycie w domu. Ja naprawdę sensu nie widzę. Wątpię tez zęby ona dała ci się przekonać. Pewnego maja byliśmy z nimi u was więc może przy następnej okazji ;).

Jak posprzątam, to

Jak posprzątam, to zapraszam ponownie. Z podziałem zadań w domu dzielimy się tak, że oboje nie sprzątamy :)

Co do tematu - porównujesz nie to co trzeba. Do porównania jest:

1) 8-10 godzin na budowie, a potem piwo i tv
2) 8-10 godzin szycia, a potem obsługa bachorów

Jeśli nie widzisz różnicy, to znaczy że działa klasyczny mechanizm świadomości klasowej, który zatyka oczy tym, którzy są bardziej uprzywilejowani (choćby tylko odrobinę bardziej).

jestem wstanie porównać. I

jestem wstanie porównać.
I jak pisze 12 to 12 bo tak ta branża wygląda na wyjazdach. Opłaca się zatrudnić ludzi z miejsc o wysokim bezrobociu i przywieść do miejsc pracy. Wczoraj słyszałem szefa GUS - 120 tys ludzi dojeżdża do pracy do warszawy (etat) a trzysta kilkadziesiąt przebywa tam w innej formie ( czyli najprawdopodobniej chodzi o takich jak on) żeby było śmieszniej także u nas robią firmy np: galicji. Pisząc bachorów już ideologizujesz. Tak jakby to był dopust boży. Tymczasem posiadanie dzieci ( tfu jaki zwrot) jest dla wielu ludzi nadrzędnym celem życiowym. Zwykle tez ludzie dzielą się obowiązkami domowymi - a patologie są u obydwu płci. Pieniądze kobiet traktowane są jako dodatkowe - dlatego są skłonne pracować za niższa stawkę (tak samo jak chłopo/robotnicy) To ze faceci (nie tylko ale przeważnie) muszą nadrabiać godzinami to co nie zarobią na gołej dniówce nie wyjdzie zaś w żadnych statystykach bo większość pieniędzy za pracę i tak przepływa poza oficjalną księgowością.

Nikt nie twierdzi, że

Nikt nie twierdzi, że mężczyźni nie są wyzyskiwani. Chodzi o dodatkowe obowiązki nakładane na kobiety OPRÓCZ zwykłego wyzysku (za mniejszą zresztą stawkę, niż dostają mężczyźni). O tym wszystkim wiesz, bo sam piszesz.

Patologie owszem są u obydwu płci, ale układają się w pewien schemat, który feministki nazywają po imieniu. Próba udawania, że problem nie istnieje jest na rękę tylko tym, którzy w hierarchii klas stoją o jeden nędzny szczebelek wyżej. Udawanie, że dodatkowy wyzysk kobiet nie istnieje (że jest to tylko "przyjemność posiadania dzieci") nie jest sposobem na stworzenie klasowej solidarności.

No więc co robić?

(Ty to się bardzo dobrze i uparcie posługujesz argumentem ad absurdum) :) Niech więc kobiety mają lepiej.Dla mnie rzecz jest prosta. Niech płaca minimalna będzie wystarczająca by samotna matka mogło wynająć mieszkanie i się utrzymać. Niech ma dostęp do służby zdrowia. Niech ma poczucie bezpieczeństwa socjalnego. A w tedy jeśli będzie miała problem z patriarchatem załatwi to jednym machnięciem kiecki.
Natomiast kiedy czytam jakieś abstrakty w których kobieta jest przedstawiana jako zniewolona istota uwięziona w wielkiej wieży patriarchatu. Strzeżonej przez starego groźnego patriarchę. która to z utęsknieniem czeka na to aż wyzwolą ją rycerki i rycerze (aktywistki i aktywiści)to mi się niedobrze robi. Bowiem kajdany jakie nosimy są przede wszystkim ekonomiczne.

nie nazywają po imieniu bo

nie nazywają po imieniu bo próbują stworzyć z tego nowe okreslenie na cały system ekonomiczny "patriarchat" co ma się nijak do rzeczywiście panującego systemu którego nazwa brzmi kapitalizm, a patriarchat co najwyżej jest tylko jego formą obowiązującą w krajach konserwatywnych (np. w krajach islamskich i katolickich) ale np. na zachodzie Europy już nie istniejącą (a kapitalizm tam dalej istnieje)

Po za tym stawianie za cel "wyzwolenie kobiet nie jest sposobem na stworzenie klasowej solidarności. Wyzwolenie klasowe może dotyczyć wyłącznie proletariatu jako całości, a przynależnośc do proletariatu jest niezależna od płci.

Co do tematu - porównujesz

Co do tematu - porównujesz nie to co trzeba. Do porównania jest:

1) 8-10 godzin na budowie, a potem piwo i tv
2) 8-10 godzin szycia, a potem obsługa bachorów

Sorry ale nie prowadziłeś badań że wszędzie tak jest. Równie dobrze mężczyźni także pracują w domu, i jest tak w większości rodzin które znam że mężczyzna również uczestniczy w pracy na rzecz domu (w tym również gotując, sprzątając)

Bardzo miło, że znasz

Bardzo miło, że znasz takie rodziny, z mojej perspektywy to wygląda tak, że w prawie żadnej rodzinie, którą znam, mężczyzna nie uczestniczy w pracy na rzecz domu lub uczestniczy jedynie w niewielkim stopniu. Może nie wygląda to dokładnie tak:
1) 8-10 godzin na budowie, a potem piwo i tv
2) 8-10 godzin szycia, a potem obsługa bachorów
ale zazwyczaj zakłada się, że mężczyzna pracuje ciężej i należy mu się odpoczynek, a kobiecie już nie do końca. Do tej pory wychowuje się synów na kaleki, które nie wiedzą, jak obsługuje się mopa i jak przygotować obiad, więc niby jak ma być lepiej? Zobaczymy w przyszłości, jak będą zachowywać się te małe dzieci, które obecnie się wychowuje, ale wywróżyłam sobie z fusów, że nie będzie kolorowo. Oczywiście, są jakieś różnice, ale czy na tyle duże, że obowiązki w przyszłości będą wyrównane? Tak się zachowują obecni 40-latkowie, tak się zachowują obecni 20-parolatkowie, choć od wielkiego dzwonu każe im się sprzątać w domu, więc jak będą oni wychowywać dzieci i czy faktycznie będą je wychowywać?
Dopóki istnieje taki model wychowywania dzieci, a nauczyciele są często w tych kwestiach konserwatywni i nie kwestionują podręcznikowych wizji roli kobiet i mężczyzn, dopóty kobieta będzie wykonywała większość obowiązków domowych i w dużej mierze opiekować się dziećmi w pojedynkę, z niewielką pomocą mężczyzny.

Sorry, ale jedziesz jakimiś

Sorry, ale jedziesz jakimiś niesamowitymi stereotypami.
Już nawet pomijam to że są to stwierdzenia pozbawione jakichkolwiek badań.
No ale jak można skomentować tego typu bełkot: Do tej pory wychowuje się synów na kaleki, które nie wiedzą, jak obsługuje się mopa i jak przygotować obiad, więc niby jak ma być lepiej?
Równie dobrze można by powiedzieć: Do tej pory wychowuje się córki na kaleki, które nie wiedzą, jak obsługuje się młotek i jak naprawić kontakt, więc niby jak ma być lepiej?

Opierasz się na jakiś stereotypach i próbujesz na ich podstawie tworzyć teorie społeczne.

Osobiście od zawsze byłem uczony gotowania i nie uważam żeby było to "kobiece zajęcie", co to ma w ogóle wspólnego z płcią? Tak samo sprzątanie...

Z resztą co do wychowywania dzieci w domu to ja się z tobą po niekąd zgadzam tzn. uważam że udział mężczyzn w procesie wychowawczym jest rzeczywiście za mały z wniny mężczyzn i często są mało zainteresowani wychowaniem dzieci co negatywnie odbija się na dzieciach. Ale to raczej wina kapitalizmu i jego kultury

A co do nauczycieli... hm raczej należy mówić tu o nauczycielkach bo jakieś 80% osób zajmujących się nauczaniem w przedziale przedszkole-liceum to kobiety. Taki szkolny "matriarchat"

To nie są stereotypy,

To nie są stereotypy, podkreśliłam, że tak to wygląda z mojego punktu widzenia i opieram się na obserwacjach, nie na badaniach (a właśnie, co one niby mówią?). Ja mówię o rodzinach o bardzo konserwatywnym podejściu do ról płciowych, które należą do środowiska, z którego sama się wywodzę. Nie patrzę się na rodziny dorobkiewiczów z klasy średniej wyższej - na marginesie: u nich też jest różnie, ale na pewno kobieta ma trochę większą niezależność finansową. Oni stanowią raczej mniejszość. W ciągu dziesięciu lat wiele rodzin zbiedniało, dlatego oprzeć się mogę na tych biedniejszych i bardziej tradycyjnych, o ograniczonym dostępie do wiedzy i nie mających szans przemyślenia sobie tego podziału ról. Ty nie uważasz, że sprzątanie i gotowanie są kobiecymi zajęciami, ale w świadomości wielu, wielu ludzi nadal istnieje ten podział i Twoje postrzeganie tego i wychowanie nie ma tu nic do rzeczy. Poszukuje się kucharek do zwykłych jadłodajni, sprzątaczek ("pań do sprzątania"), gospodyń do prasowania. Coraz więcej jest sprzątaczy (z mopem i miotłą, nie na maszynie), ale to zdecydowana mniejszość i nadal większość pracownic stanowią kobiety - nie tylko przez to, że czują się tego nauczone (wychowanie), ale też dlatego, że uznaje się to za kobiece zajęcie (ogłoszenie o pracy). Nie podoba mi się ten stereotyp, ale rozmawiamy chyba o faktach zastanych - możliwe, że Ty tego nie zauważyłeś (zauważyłeś na razie, że zawód nauczycielski jest przede wszystkim zdominowany przez kobiety, co jest prawdą, ale na szczęście się to zmienia), ale chyba nie o to chodzi. Nie zgodzę się na termin "matriarchat" (nawet w cudzysłowie) w tym miejscu, bo ta instytucja mimo dominacji liczby pracownic nie ma nic z tym wspólnego.

Pierwsze lepsze badania:

Pierwsze lepsze badania: http://temida.free.ngo.pl/mikuta2.htm a tu: http://www.ipsos.pl/mezczyzni-podzial-rol-w-rodzinie trochę nowsze. A tu jest pokazane, jak młodzież widzi podział ról w rodzinie: http://www.wychowawca.pl/miesiecznik/3_111/10.htm przed "wychowaniem do życia w rodzinie" i po nim. Z relacji uczniów, którzy takie zajęcia miały/mają, wynika jedynie, że przedmiot ten opiera się nierzadko na podręcznikach pisanych przez konserwatywnych księży, katechetki lub innych zadeklarowanych katolików, albo nie opiera się na niczym poza gawędziarstwem nauczycielki, która przekazuje jedynie nieciekawe wzorce "z życia wzięte". Mówię w tym momencie o uczniach, których dane mi było poznać.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.