Gry wojenne- Ukraina w centrum konfliktu imperialistycznego

Świat | Militaryzm | Publicystyka | Tacy są politycy

W poprzek świata wydarzenia następują jedne po drugich w nieprzerwanym ciągu. W ciągu kilku dni, walka o władzę na Ukrainie stała się wybuchowym konfliktem międzynarodowym. Świat stoi na krawędzi jednej z największych i najryzykowniejszych dysput geopolitycznych od zakończenia zimnej wojny. Sto lat od wybuchu I wojny światowej, brzemiennej w skutki katastrofy XX wieku, wiele świadczy, że „wielka gra” mocarstw o strefy władzy i wpływu raz jeszcze skutkuje fatalną dynamiką.

Ukraina- zubożała i jako przedmiot brutalnej walki

Z powodu swojej geograficznie strategicznej pozycji, Ukraina, kraj kilku etniczności, zawsze była przedmiotem żywej walki wielkich potęg. Przeszłość kraju jako miejsca walk obu wojen światowych jest pełna cierpień. Korzenie różnic regionalnych i społeczno-kulturowych wychodzących obecnie na światło dzienne sięgają głęboko. Wraz z upadkiem bloku wschodniego, kraj z powrotem został przesunięty do ogniska imperialistycznej polityki siły. Kwestia ekonomicznej i politycznej orientacji Ukrainy stała się bardziej paląca. „Proces transformacji w demokrację” został rzekomo ukończony na Ukrainie jak wszędzie indziej w Europie Wschodniej. Stare i nowe elity z aparatu państwowego i partyjnego zatopiły szpony w najlepszych częściach gospodarki, postawiły między sobą roszczenia i stworzyły wyszukany system nepotyzmu i korupcji. Owe lata przejściowe odznaczyły się gwałtownym upadkiem przemysłu. PKB spadło o 60%. Dopiero w 1999 roku odzyskano poziomy produkcji z 1989. Lata 2000-07 były krótkim okresem ożywienia gospodarczego. Ale osiągnięte w tym czasie stopy wzrostu wysokości około 7% zasadniczo opierały się w ogólności na boomie w cenach surowców, i, w szczególności, na podniesionej cenie stali na rynku światowym (najważniejszym dobrem eksportowym Ukrainy). Gdy bańka spekulacyjna pękła w latach 2007-08, tak hołubione zarówno przez liberałów i nacjonalistów marzenie o suwerenności gospodarczej Ukrainy było martwe. Pełna siła kryzysu uderzyła kraj. Inflacja wzrosła z 12,8% (2007) do 25,2% (2008), podczas gdy produkcja przemysłowa spadła o 34% a zadłużenie państwa osiągnęło astronomiczne kwoty. Tylko dzięki miliardom z kredytów udzielonych przez MFW, powiązanych z radykalnymi żądaniami cięć budżetowych, uniknięto całkowitej zapaści gospodarczej kraju, przynajmniej w krótkim terminie. Koszty, jak zwykle, poniosła klasa pracownicza. Dziś, ponad 30% populacji żyje za dochód poniżej minimum egzystencji. Szczególnie oddziałuje to na starszych. 80% emerytów musi wyżyć za minimalną miesięczną emeryturę wysokości 81 euro, która, jak mówi przysłowie, nie wystarczy ani na życie ani na śmierć. Ukraina ma wyjątkowo niskie płace, i dokładnie z tego powodu jest obiektem zainteresowania zagranicznych inwestorów jako długoterminowy sweatshop. Z przeciętną płacą jedynie 300 euro miesięcznie i płacą minimalną wysokości około 110 euro, poziom płac jest trzy razy niższy niż w Polsce.

Subwencje na czynsz i opłaty energetyczne, obecnie negocjowane z UE, są praktycznie ostatnimi barierami przeciwko całkowitym zubożeniem milionów ludzi. Co więcej, istnieją wyraźne różnie w płacach i dochodach między miastem a wsią, i pomiędzy różnymi regionami kraju. Przepaść między przeważnie rolniczym Zachodem a uprzemysłowionym Wschodem kraju (jak, na przykład, region doniecki) jest szczególnie ostra. Wszystko to podnieca tendencje regionalistyczne, zaostrzając już i tak tradycyjne różnice społeczno-ekonomiczne i pogłębiając podziały w klasie pracowniczej. Rosnące zubożenie i wynędznienie ludności kontrastuje z bogactwem i nieograniczoną władzą oligarchów. 50 najpotężniejszych oligarchów kontroluje ponad dwie trzecie bogactwa. Większość tej fortuny jest zaparkowana w rajach podatkowych za granicą. Ale praktycznie nic w ukraińskiej polityce nie dzieje się bez klanów oligarchów. Zawsze wiedzieli jak zaznaczyć swoją pozycję i przeforsować swoje interesy przeciwko wielkiej większości populacji. W kwestii kierunku polityki zagranicznej ich opinie jednak różnią się według ich interesów biznesowych. Podczas gdy ci oligarchowie z sektora energetycznego stawiają na Rosję, inni obiecują sobie wielkie zyski przez koneksje z UE. Owe konflikty między klanami są decydujące w determinowaniu wydarzeń politycznych na Ukrainie w ostatnich latach, prowadząc do konstrukcji mieszanych rządów i rosnącej niestabilności politycznej.

Między Brukselą a Moskwą: Chód Janukowycza z jajkiem

Przez moment wydawało się, że obecnie obalony prezydent, Janukowycz, mógł przynajmniej pohamować rozbieżne interesy tych oligarchów. Janukowycz jest często przedstawiany jako szczególnie rusofilski. Jest to jednak prawdziwe tylko tak długo jak wykwalifikowany drobny przestępca Janukowycz był politycznym tworem prorosyjskiego oligarchy, Rinata Achmetowa. W sprawach polityki zagranicznej, Jaunkowycz stale próbował balansować między Unią a Moskwą. Było to oparte o kalkulację, jak przemienić geostrategiczną pozycję Ukrainy jako najważniejszego szlaku transportowego dla dostaw ropy i gazu ziemnego ze Wschodu na Zachód, w gotówkę. Polityka, która w końcu zawiodła, a raczej musiała zawieść. Manewrowanie między podpisaniem umowy stowarzyszeniowej z UE a renegocjacją porozumień gazowych z Rosją poskutkowało jedynie z rosnącym naciskiem z obu stron. Podczas gdy Rosja groziła zakręceniem kurka gazowego i sporadycznie prowadziła właściwą wojnę handlową przeciwko Ukrainie, UE obstawała przy surowej implementacji wymagań pakietu pomocowego MFW. Wśród tych wymagań były żądania zamrożenia płac, redukcji dopłat energetycznych, drastycznych cięć w wydatkach publicznych jak i podniesienia cen gazu i energii o 40%. Żądania które, w już zubożałym kraju takim jak Ukraina, doprowadziłyby do wynędznienia milionów ludzi. Janukowycz wcale nie był, i nie jest filantropem. Za jego czasów u władzy miała miejsce seria drastycznych cięć w opiece społecznej. Niemniej jednak, nie czuł się w stanie, jeśli chodziło o politykę wewnętrzną, by przeprowadzić program cięć w stopniu wymaganym przez UE, i tym samym znalazł się w coraz bardziej skomplikowanej sytuacji. Podczas gdy dług zewnętrzny podwoił się do 75 miliardów dolarów, ukraińskie rezerwy złota stopniały z 37 miliardów do 15. Pozycja gospodarczo żywotnego państwa buforowego między Rosją a UE stawała się coraz bardziej nie do utrzymania. W tym momencie Putin wykonał zręczny ruch i wyciągnął perspektywę pilnie potrzebnych kredytów i korzystnych dostaw gazu na Ukrainę. W wypowiedzeniu traktatu stowarzyszeniowego z UE, Moskwa osiągnęła ważną wygraną na punkty. Jednak na odpowiedź Brukseli i Waszyngtonu nie trzeba było długo czekać.

Majdan

Z powodu brutalnego zachowania milicji, początkowo mało spektakularne protesty przeciwko wypowiedzeniu umowy stowarzyszeniowej wywołały szczególną dynamikę. Oburzenie na represje, społeczne niezadowolenie i powszechny brak zaufania wobec skorumpowanych elit politycznych zeszły się w szerokim ruchu protestów społecznych. Paradoks był jednak taki, że te elementy nie były politycznie wyartykułowane, albo raczej nie mogły zostać politycznie wyartykułowane na Majdanie. Żądania społeczne nie odgrywały praktycznie żadnej roli w ruchu. Ani klasa pracownicza nie zainterweniowała w wydarzeniach jako niezależna i zorganizowana siła. Zamiast tego, reprezentanci prozachodnich partii opozycyjnych zdominowali scenę polityczną. Mogli w tym liczyć na wsparcie finansowe z UE i USA. Według wypowiedzi amerykańskiej sekretarz stanu, Nuland, rząd amerykański zainwestował od 1991 roku 5 miliardów dolarów w „prosperującą i demokratyczną Ukrainę” (1). Odpowiednia liczba dla UE nie jest jeszcze dostępna. Poprzez dobrze nagłośnione wizyty solidarnościowe wysoko postawionych reprezentantów unijnych i polityków, takich jak na przykład amerykański senator John McCain, Przedstawiciel UE ds. Spraw Zagranicznych czy niemieccy euro-politycy Elmar Brok (CDU) i Rebecca Harms (Zieloni), cała sprawa nabrała wymiaru międzynarodowego, czy, rzeczywiście geopolitycznego. Tym sposobem, eskalacja Majdanu ciągle narastała. Doprowadziło to do kolejnego definitywnego momentu na Majdanie: masywne przybycie sił faszystowskich takich jak partia „Swoboda” i zorganizowane grupy paramilitarne „Prawego Sektora”. Ich przybycie było oparte o długą i systematyczną pracę przygotowawczą. Faszyści znaleźli, i dalej znajdują na Ukrainie, szczególnie żyzny grunt na którym mogą zbić kapitał na frustracji i braku perspektyw ludności. Przesunięcie dyskursu politycznego w prawo, rehabilitacja i idealizacja ukraińskiego przywódcy faszystowskiego, Stepana Bandery, którego „pomarańczowy” rząd prezydenta Juszczenki 22 stycznia 2010 pośmiertnie mianował honorowym „Bohaterem Ukrainy”, daje faszystom dodatkowe punkty styczności. Prawicowe i ultra nacjonalistyczne pozycje są szeroko rozpowszechnione w politycznym establishmencie Ukrainy. Nie przypadkiem partia boksera Witalija Kliczki, UDAR, sfinansowana przez Fundację Konrada Adenauera, która jest blisko CDU, nie miała problemu z wejściem w oficjalny sojusz z faszystowską „Swobodą”. Ale faszyści nie mają jedynie politycznego wiatru za sobą, lecz, przede wszystkim, dobrą infrastrukturę organizacyjną i finansową. Tak więc, byli w stanie zapłacić za wycieczki autobusowe swoich zwolenników i dać im codzienną dietę w gotówce, tak by mogli wystraszyć i wyprzeć mniejsze grupy, i przedstawić się jako „obrońcy ruchu” przeciwko siłom milicji, posługując się swoimi szturmowcami wyszkolonymi w walkach ulicznych. Wraz z fatalnymi strzałami na Majdanie, osiągnięto stopień eskalacji który ostatecznie zaprowadził do punktu zwrotnego. Do dziś nie wiadomo kto dokładnie stał za strzałami. Jednak tak naprawdę w tym momencie stawało się już coraz wyraźniejszym, że Janukowycz nie był już w stanie zapanować nad sytuacją. Z tego powodu, był coraz bardziej bezużyteczny dla popierających go oligarchów. Gdy dystansowali się od niego, UE, a przede wszystkim rząd niemiecki, rozpoczęła ofensywę dyplomatyczną by zbić kapitał z sytuacji, pod pretekstem „deeskalacji politycznej”.

Oligarchowie, faszyści i zgniłe pomarańcze: Rada z łaski Merkel

Wynikiem tych dążeń było stworzenie tak zwanego „rządu przejściowego” pod Arsenijem Jaceniukiem, akolitą oligarsze milionerki Julii Tymoszenko. W sprawach polityki wewnętrznej, przetasowanie rządu było mniejszym przeregulowaniem w kompleksowej strukturze władzy oligarchów. Główni pociągający za sznurki liczą teraz w swoich szeregach, razem z „gazową księżną” Julią Tymoszenko, magnata stalowego Siergieja Tarutę, czekoladowego króla Petro Poroszenkę, rekina medialnego Wiktora Pinczuka, jak i Igora Kołomyjskiego, który, razem z Giennadijem Bogoliubowem, kontroluje największy bank w kraju, oraz, z szacowaną fortuną 6,5 miliarda dolarów, jest czwartym najbogatszym Ukraińcem. Rinat Achmetow również, z 11 miliardami dolarów, jeden z najbogatszych ludzi Ukrainy i pod kontrolą połowy produkcji stali i węgla, jak i wytwarzania energii, poczynił szybki zwrot o 180 stopni: „Użycie przemocy i bezprawia z zewnątrz jest nie do zaakceptowania”, zadeklarował Achmetow. Jego konglomerat „z 300 000 zatrudnionych, którzy reprezentują Ukrainę od zachodu do wschodu i od północy do południa” zrobiłby wszystko by utrzymać integralność kraju (2). Stało się wyraźne, że warto było ze strony UE zwlekać z wystosowaniem wobec niego sankcji.

Fakt, że pierwszy raz od 1945, otwarci faszyści zasiedli w rządzie uznanym i chronionym przez UE jest jednak nowym krokiem jakościowym. Przez swoją masywną obecność na Majdanie, faszyści stali się kluczową siłą polityczną na Ukrainie. Narzucili kilku ministrów i kontrolują ważne części aparatu państwowego i bezpieczeństwa. Zachęca to ich piechurów do stosowania przemocy wobec innych sił politycznych i tworzenia rzeczywistej atmosfery pogromu. W tym klimacie strachu, żydowskie organizacje pomocowe musiały dostarczyć nagłej pomocy Żydom żyjącym na Ukrainie (3). Kilku rabinów wezwało swoje zgromadzenia do opuszczenia Kijowa (4). Wraz z zakazaniem rosyjskiego jako drugiego języka urzędowego, faszyści w Radzie wysunęli propozycję pozbycia się z ukraińskiego kodeksu karnego paragrafu, który karze negację zbrodni faszyzmu. Wszystkie te kroki wprowadziły rosyjskojęzyczne części kraju na wschodzie Ukrainy w stan alarmu.

Obawy te nie są całkowicie bezpodstawne. Swoboda, założona w 1991 jako „partia socjalno-narodowa”, nigdy nie ukrywała swoich poglądów. Jednym z jej głównych celów jest projekt „etnicznie czystej Wielkiej Ukrainy”. Obejmuje to zniesienie autonomii krymskiej czy integracji Krymu z państwem ukraińskim, „likwidację bolszewickich symboli”, wejście Ukrainy do NATO i odnowienie statusu Ukrainy jako potęgi nuklearnej. „By stworzyć prawdziwie ukraińską Ukrainę w miastach na wschodzie i południu (…) będziemy musieli znieść parlamentaryzm, zdelegalizować wszystkie partie polityczne, znacjonalizować cały przemysł, wszystkie media, zakazać importowania na Ukrainę wszelkiej literatury z Rosji (…) całkowicie wymienić przywódców służby cywilnej, zarządu edukacji, wojska (zwłaszcza na wschodzie), fizycznie zlikwidować wszystkich rosyjskojęzycznych intelektualistów i wszystkich ukrainofobów (szybko, bez procesu. Zidentyfikowania ukrainofobów może tu dokonać każdy członek Swobody), dokonać egzekucji wszystkich antyukraińskich partii politycznych…”, jak to ujęło oświadczenie na oficjalnym forum partii w 2010. Oprócz oddawania hołdu faszystowskiemu przywódcy Stepanowi Banderze, czołowi członkowie partii lubią paradować w mundurach SS (6). W kwietniu 2013, Swoboda zorganizowała we Lwowie marsz pamięci dywizji Waffen-SS „Galizien”. Po czym byli esesmani otrzymali medale w ratuszu lwowskim. Niemniej jednak, dla ambasadora UE na Ukrainie, partia jest „partnerem równej wartości dla dyskusji z UE” (7).

Rząd niemiecki też nie boi się kontaktu ze Swobodą: Swoboda może być prawicowo-populistyczną i nacjonalistyczną partią, która częściowo reprezentuje stanowiska skrajnie prawicowa, lecz, w swojej pracy parlamentarnej, nie wykazuje żadnych skrajnie prawicowych tendencji, odpowiedział rząd na pytanie parlamentarne (8). Elmar Brok, sekretarz Komitetu Parlamentu Europejskiego do Spraw Zagranicznych wyraził podobne poglądy (9). Swoboda nie jest partią którą kocha, lecz tą która umożliwiła obalenie Janukowycza, oświadczył polityk CDU, który sam usilnie interweniował na podium Majdanu, mówiąc dla magazynu informacyjnego Panorama: „Tak długo jak zagwarantowane jest, że ta partia interweniuje na rzecz państwa prawa i czyni możliwą demokrację na Ukrainie”, wszystko jest w porządku. „Myślę, że to jest kluczowe, a nie przeszłe wypowiedzi” (10). Na tle zmiany kursu w stronę „bardziej stanowczej polityki zagranicznej”, ogłoszonej przez prezydenta Gaucka, krajobraz niemieckich mediów był pełen pochwały dla „niemieckiej ofensywy dyplomatycznej” przeprowadzonej w Kijowie. Republika Federalna w osobie ministra spraw zagranicznych Franka-Walera Steinmeiera „spełniła swoją przewodnią rolę w Europie”Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ). Bez „zawziętego dzieła perswazji dokonanego przez ministrów spraw zagranicznych Niemiec, Francji i Polski, Ukraina” by „zbliżała się coraz bardziej ku przepaści otwartej wojny domowej. Amerykanie również mogli to dostrzec”(11). Według informacji z niemieckiego MSZ, istniały dobre strategiczne motywy dla tego „zawziętego dzieła perswazji”: „Ukraina ma szereg korzyści lokacyjnych: z około 45,6 miliona mieszkańców, stosunkowo wielkim rynkiem wewnętrznym, kilkoma wysoko rozwiniętymi sektorami niszowymi, takimi jak konstrukcja samolotów i rakiet, geograficznym sąsiedztwem rynków zbytu w UE i Europie Wschodniej, wysokim stopniem stłumionego popytu na inwestycje konsumpcyjne i modernizacyjne, dobrymi warunkami naturalnymi dla rolnictwa jak i porównywalnie niskimi poziomami płac w połączeniu z zasadniczo wysoko wykształconą siłą roboczą.”(12) Bardziej bezceremonialnie i wyraźnie zrozumiale nawet dla najgłupszych, portal internetowy Tagesschau podsumował interesy niemieckie w pigułce: Ukraina jest także obiektem „zainteresowania militarnego” dla Rosji i UE, gdyż „Rosyjska Flota Czarnomorska kotwiczy na Krymie”. Jako drugie największe według obszaru państwo europejskie (po Rosji), jest „spichlerzem zbożowym” Europy, a ponadto „ważną częścią rosyjskiego projektu Unii Eurazjatyckiej”. Wciskając Ukrainę w ramy planowanego Traktatu o Wolnym Handlu, Europejczycy mogli jednak „poszerzyć swoje rynki zbytu i osiągnąć łatwiejszy dostęp do surowców i zasobów naturalnych Ukrainy” . (13) Przywołuje to wspomnienia tradycyjnych niemieckich strategii ekspansjonistycznych. Poprzez przykład pomarańczy, który z dzisiejszego punktu widzenia jest bardzo odpowiedni, ówczesny mózg ministerstwa spraw zagranicznych, Paul Rohrbach (1869-1956) wyjaśnił cele „Ostpolitik” skierowanej wobec Rosji w następujących słowach: „Tak jak ten owoc składający się z pojedynczych elementów, które łatwo oddzielić jeden od drugiego, Imperium Rosyjskie składa się z różnych części: prowincji bałtyckich, Ukrainy, Polski i tak dalej”. Gdyby stało się tak, że te części były sukcesywnie „odłączane jedne od drugiej i obdarzane pewną autonomią”, byłoby „łatwo przygotować koniec Imperium Wielkoruskiego”. (14) Jednakże, dzisiaj tego typu „teorie rozkładu” natrafiły na prawdziwy szkopuł. Oddzielony segment pomarańczy jest całkiem zgniły. Ukraina jest gospodarczo wykończona i faktycznie stoi w obliczu bankructwa. Tak więc, pęd ku ekspansji na Wschód okazuje się być tak ryzykowny jak kosztowny. W dodatku, nadal pozostaje do udowodnienia, że „przewodnia europejska potęga”, Niemcy, nie została wykiwana, gdy umieściła swój konflikt z Rosją na nowej trajektorii wzwyż.

Walka o Eurazję- Wielka Gra robi się gorąca

Pojawienie się różnych „sił samoobrony” i formacji kozackich, które Moskwa poruszyła do działania na Krymie może być mniej lub bardziej oryginalne, ale nie potrzeba było wiele bodźców by wywołać reakcję w południowo-wschodnich regionach Ukrainy. Wydarzenia w Kijowie doprowadziły napięcia i separatystyczne dążenia do wrzenia. Miksturą propagandową składającą się z „antyfaszystowskiej” frazeologii, radzieckiej nostalgii i wielkoruskiego nacjonalizmu, Moskwa usiłuje jeszcze bardziej podgrzać ten nastrój, i umieścić go w ofensywie. Krym ma szczególnie wysoką wartość jako symbol nacjonalistyczny. Co więcej ma wielkie znaczenie strategiczne. Strata Krymu i Sewastopola jako punktu wsparcia dla floty zdecydowanie ograniczyłaby Rosji pole do manewru w regionie śródziemnomorskim i kaukaskim. Nawet w 2008, podczas wojny gruzińskiej, Krym był obiektem żywotnych konfliktów, kiedy ówczesny prozachodni ukraiński prezydent Juszczenko zagroził nieodnowieniem traktatu dotyczącego stacjonowania Floty Czarnomorskiej. Jednak chodzi tu o wiele więcej niż Krym. Obecny kryzys jest nie mniej jak punktem kulminacyjnym długiej serii konfliktów międzyimperialistycznych.

Jesteśmy świadomi, że członkostwo zjednoczonych Niemiec w NATO nasuwa skomplikowane pytania. Dla nas jednak, jedno jest pewne: NATO nie będzie rozszerzać się w kierunku wschodnim. […] co do reszty, jeśli chodzi o nierozszerzanie NATO, generalnie tyczy się to całkowicie.

Tak powiedział Genscher, ówczesny niemiecki minister spraw zagranicznych udzielając gwarancji Szewardnadze, radzieckiemu negocjatorowi w tym czasie, na marginesie konferencji traktatu „dwa plus cztery”. Zostało to zapisane w protokole 10 lutego 1990 i długo trzymane w tajemnicy (15). Tak naprawdę stało się odwrotnie. Ekspansja NATO na wschód była systematycznie pchana naprzód. W 1999 Polska, Czechy i Węgry przyjęły członkostwo NATO. Pięć lat później dołączyły bałtyckie republiki Litwy, Łotwy i Estonii, razem z Bułgarią, Słowacją i Słowenią. W 2009 roku, Albania i Chorwacja dołączyły do zachodniego przymierza wojskowego. Plany amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Europie, wojny w Iraku, konflikt o Syrię i wielokolorowy spektakl rewolucji takich jak gruzińska „rewolucja róż” w 2003, ukraińska „pomarańczowa rewolucja” w 2004 i kirgiska „rewolucja tulipanów” w 2005 zapewniły dodatkowe powody konfliktu. Rosja zareagowała na to okrążenie projektem „Unii Eurazjatyckiej”. Podążając wzorcem UE, Kreml planował zbudować wspólny blok gospodarczy który zawierałby Białoruś, Armenię, Kazachstan, Tadżykistan, Kirgistan i Ukrainę. Była amerykańska minister spraw zagranicznych Hillary Clinton opisała ten projekt, nie bez powodu, jako „odtworzenie Związku Radzieckiego”. Z utworzeniem „Unii Eurazjatyckiej” nowa siła, z polityką bezpieczeństwa i militarną zdominowaną przez Rosję, wyłoniłaby się między Chinami a „światem zachodnim”. Nie tylko ze względu na jej geostrategiczną kontrolę ważnych surowców naturalnych i szlaków energetycznych wyrosłaby potężna przeciwwaga dla USA i UE. Już podczas wojen czeczeńskich Moskwa dowiodła determinacji do obrony swoich zewnętrznych granic z całą swoją siłą w strategicznie ważnym regionie kaukaskim. W następstwie wojny gruzińskiej z 2008 zachodnie ambicje spotkały się z wyraźną odmową, podczas gdy ważne punkty zwycięstwa uzyskano przeciwko w dyplomatycznym przeciąganiu liny o Syrię. Jednakże, z kwestią ukraińską, która odgrywa kluczową rolę w planach przyszłej „Unii Eurazjatyckiej”, jesteśmy u sedna sprawy. Według Zbigniewa Brzezińskiego, szarej eminencji amerykańskiej geopolityki, w jego książce Wielka Szachownica, bez Ukrainy Rosja nie jest już potęgą eurazjatycką. Jego zdaniem, samo jej istnienie jako niepodległego państwa przyczynia się do przemiany Rosji. Ukraina jest widziana jako geopolityczna oś i wyraźnie w obecnej sytuacji wymagane jest stanowcze wystąpienie ze strony Zachodu. By być przygotowanym na wszelki wypadek, NATO powinno zaimplementować swoje plany awaryjne i umieścić więcej jednostek w Europie Środkowej (16). „Jeśli UE poważnie traktuje odgrywanie roli w świecie, musi zacząć tutaj”, mówi Brzeziński (17). Cel strategiczny tej polityki może zostać podsumowany w jednej prostej formule: kto rządzi Eurazją, rządzi światem. Z tego powodu, wpływ Rosji musi zostać odparty, i, na koniec, złamany. Rosja logicznie nie będzie stała i pozwalała by to się wydarzyło. Utrata Ukrainy byłaby ogromnym fiaskiem dla jej własnych ambicji wielkomocarstwowych. Moskwa będzie tym samym wykorzystywać wszelkie środki polityki siły by zapobiec całkowitej integracji Ukrainy z Zachodem poprzez członkostwo w NATO, i/lub odłączyć następne południowe i wschodnie regiony ukraińskie obok Krymu.

Całkiem najlepsi przyjaciele: Geopolityczna dynamika kryzysu

Wraz z rozważaniem zawziętej postawy Rosji, pojawiają się różnice między UE a USA. Podczas gdy USA i wschodnioeuropejskie państwa NATO- Polska, Litwa, Estonia i Łotwa obstają przy twardszych działaniach wobec Rosji, rząd niemiecki przyjął bardziej umiarkowaną linię. Jest tak z powodu– ale nie tylko z tego – niemieckich wysiłków w celu uzyskania i użycia „przestrzeni dyplomatycznej”. Niemcy otrzymują 40% swojego gazu ziemnego i 35% swojej ropy z Rosji. Wielkość inwestycji niemieckich firm w Rosji wynosi 22 miliardy dolarów. Jest więc cos do stracenia w tej grze. Kalkulacje dotyczące ukończenia związania Ukrainy z Zachodem jak najszybciej i najciszej jak to możliwe okazały się być fatalnym i błędnym przekonaniem. Z tego powodu, próbują utrzymywać koszty na jak najniższym poziomie i działać w roli brokera w procesie zdobywania terytorium politycznego. Jednocześnie, muszą przyznać że, w świetle faktów które sami stworzyli w Kijowie, nie da się umyć skóry rosyjskiego niedźwiedzia bez zmoczenia go. „Zawsze myślałam o trzecim etapie. Dzień dzisiejszy uczynił tę decyzję pewniejszą”, ogłosiła kanclerz Merkel po tym, jak nadzwyczajny szczyt UE z 6 marca zdecydował się na wieloetapowy plan sankcji przeciwko Moskwie po raz pierwszy od końca zimnej wojny (18). Tymczasem USA nie są w stanie pozostać obojętne wobec politycznych i gospodarczych zmartwień UE, a zwłaszcza Niemiec. Nie są szczególnie związane z Rosją, ani w polityce energetycznej ani gospodarczo i, po niepowodzeniach w konflikcie syryjskich i swoich problemach z aferą dotyczącą NSA, Stany Zjednoczone zwietrzyły teraz szansę by odzyskać utracony teren. Niejasność i kruche konstelacje interesów zachodniej wspólnoty państw tylko czynią sytuację groźniejszą. Fakt, że Chiny niedawno zwiększyły swój budżet wojskowy o gigantyczne 95 miliardów euro świadczy o wybuchowości obecnej geopolitycznej dynamiki kryzysu (19). Do tej pory, Chiny wyrażały się w sposób powściągliwy i powściągający. Jednak z długoterminowego punktu widzenia, przywiązanie Ukrainy do Zachodu wpłynie także na ważne interesy gospodarcze i strategiczne Pekinu. China zainwestowała miliardy w projekty na Ukrainie, i, w ramach „Szanghajskiej Organizacji Współpracy”, prowadzi politykę bliskiej współpracy gospodarczej i wojskowej z Rosją w celu wyparcia wpływów USA z Azji Środkowej. Tym samym, nie można przypuszczać że Pekin przyjmie neutralną rolę w przypadku dalszego pogorszania się konfliktu.

Nie ma „słusznej strony” w imperialistycznej wojnie

Obecne awantury o „sankcje”, „rozwiązania dyplomatyczne” i „reakcje wojskowe” prowadzą do niebezpiecznej gry. Gry, która toczy się o wysokie stawki i ze zmieniającymi się sojuszami. Gry, w której każdy jest następny w kolejce do cierpienia. Slogany „integralność terytorialna”, „samostanowienie narodu” i „suwerenność państwowa” reprezentują (jak zawsze) jedynie ideologiczny akompaniament muzyczny do gry. Rytmu dostarcza kryzys, który, pomimo wszystkich oficjalnych oświadczeń, rośnie i obecnie doprowadził walkę naszych rządzących o strefy władzy i wpływów do punktu krytycznego. Obecny bałagan nie jest więc po prostu dziełem kilku państw czy wprowadzonych w błąd polityków, lecz "wytworem szczególnego stanu dojrzałości w światowym rozwoju kapitału, stanem z natury międzynarodowym, niepodzielną całością, rozpoznawalną jedynie we wszystkich jej stosunkach, i od której żadne państwo nie może trzymać się z dala jak chce.” (Róża Luksemburg, Broszura Juniusa) Tak więc byłoby fatalnym myśleć, że można wybrać „właściwą stronę” czy że możemy żywić nadzieję na „mniejsze zło”. Jeśli rzekomi „lewicowcy” wybierają strony w ukraińskiej grze w pokera o władzę, i optują zależnie od gustów za „procesami oddolnej demokracji” na Majdanie, czy „prawem narodów do samostanowienia”, albo rzekomo „antyfaszystowskim” natarciem polityki Putina, to tylko raz jeszcze pokazują że są częścią problemu. Ten rodzaj „taktycznego pozycjonowania” jest ściśle spleciony z celami naszych rządzących i przyczynia się do ideologicznego wzmocnienia obecnych warunków. Obrona „narodu” i „Ojczyzny” zawsze i wszędzie oznacza obronę kapitalizmu, systemu społecznego który prowadzi ludzkość coraz bardziej ku chaosowi, wojnie i barbarzyństwu. Nie ma nacjonalizmu, który jest w jakikolwiek sposób „postępowy” czy „zdrowy”. Nacjonalizm może przyjmować najbardziej zróżnicowane formy, lecz zawsze i wszędzie prowadzi do utożsamienia ze swoimi wyzyskiwaczami. Jedyna droga wyjścia z dylematu to wyzwolić siebie spod „kurateli burżuazji, której wyrazem jest wpływ ideologii nacjonalistycznej” (Róża Luksemburg), mieć gdzieś naród i miejsce, i podjąć walkę o swoje własne interesy. Strajki i ruchy społeczne które wyrywają się pod kontroli państwa i związków zawodowych, zawsze były jedyną realistyczną pracą na rzecz pokoju. Wymaga to zorganizowanych struktur politycznych, stworzenia międzynarodowej i internacjonalistycznej organizacji komunistycznej, która jest w stanie zapalić światełko perspektywy poza śmiertelną kapitalistyczną spiralą kryzysu i wojny. Nie będzie to łatwe. Jednakże, w obliczu nieposkromionych niszczycielskich mocy kapitalizmu, nie ma innej alternatywy. „Szaleństwo zostanie przerwane i krwawe demony z piekieł znikną dopiero wtedy, gdy robotnicy […] w końcu przebudzą się ze swojego odurzenia, wyciągną jeden do drugiego bratnią dłoń, i zagłuszą bestialski chór imperialistycznych podżegaczy wojennych i przenikliwy krzyk kapitalistycznych hien starym i potężnym okrzykiem bojowym ruchu robotniczego: Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!”, napisała Róża Luksemburg niemal 100 lat temu pośród zgiełku imperialistycznej wojny światowej. Słowa, które, zwłaszcza dzisiaj, nadal są odpowiednie.

(JW)

1) Na ten temat, patrz http://www.state.gov/p/eur/rls/rm/2013/dec/218804.htm

2) http://www.n-tv.de/wirtschaft/Kiew-ruft-die-Oligarchen-article12398316.h...
3) http://www.timesofisrael.com/jewish-agency-to-send-emergency-aid-to-ukra...

4) http://www.jewishpress.com/news/breaking-news/ukrainian-jews-urged-to-le...

5) http://www.wsws.org/en/articles/2014/03/06/pers-m06.html

6) Raport rosyjskiej stacji telewizyjnej Rossija 1 https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=ZyNxNffaCs8 Zobacz też http://www.worldjewishcongress.org/en/news/13869/wjc_urges_ukrainian_ort...

7) Wywiad w Focus, 21 grudnia 2013

8) http://dip21.bundestag.de/dip21/btd/17/146/1714603.pdf

9) Elmar Brok może pochwalić się szybkim wybiciem się. W 2007 roku został nawet wybrany „Palaczem Fajki Roku”. Ten euro-polityk był zaangażowany na Ukrainie już od dłuższego czasu i interweniował na rzecz uwolnienia Tymoszenko. Jego oddanie demokracji i prawom człowieka w Kijowie jest połączone z wizytami w burdelach, i czynieniem ubliżających komentarzy na temat ukraińskich kobiet. Grupa FEMEN sprzeciwia się jego zachowaniu http://femen.org/news/id/300#post-content . Według Broka FEMEN zostało po prostu zwiedzione przez kampanię dezinformacyjną ukraińskiego rządu. W każdym razie, Brok jest ekspertem od kampanii dezinformacyjnych. Użył swoich dobrych kontaktów z wydawcą FAZ, Güntherem Nonnenmacherem, by uciszyć dziennikarza, który złożył krytyczne raporty o nim. „Gazeta dla Niemiec” oczywiście natychmiast temu zaprzeczyła.

10) http://daserste.ndr.de/panorama/archiv/2014/ukraine357.html

11) http://www.faz.net/aktuell/politik/ausland/staatskrise-in-der-ukraine-de...

12)http://www.auswaertigesamt.de/DE/Aussenpolitik/Laender/Laenderinfos/Ukraine/Wirtschaft.html

13) http://www.tagesschau.de/ausland/ukraine1116.html

14) Walter Mogk Paul Rohrbach und das “Größere Deutschland”. _Ethnischer Imperialismus im Wilhelminischen Zeitalter_ (Paul Rohrbach i “Wielkie Niemcy”: Imperializm etniczny w epoce wilhelmińskiej), Monachium 1972

15) http://www.spiegel.de/spiegel/print/d-67871653.html

16) http://www.washingtonpost.com/opinions/zbigniew-brzezinski-after-putins-...

17) http://www.huffingtonpost.com/2014/03/03/brzezinski-ukraine_n_4890076.ht...

18) Berliner Zeitung 7

19) http://www.eurasischesmagazin.de/artikel/China-setzt-beim-Militaer-auf-a...

Źródło artykułu: http://www.leftcom.org/pl/articles/2014-03-22/gry-wojenne-ukraina-w-cent...

Proszę nałożyć cenzurę na tw. autora !

Jakiego imperialistycznego, to nie zgodne z linią partii. To była społeczna rewolucja, wynikła z nie podpisania umowy stowarzyszeniowej - i tego należy się trzymać. Wtedy świat jest bardziej znośny.

"Tak więc byłoby fatalnym

"Tak więc byłoby fatalnym myśleć, że można wybrać „właściwą stronę” czy że możemy żywić nadzieję na „mniejsze zło”. Jeśli rzekomi „lewicowcy” wybierają strony w ukraińskiej grze w pokera o władzę, i optują zależnie od gustów za „procesami oddolnej demokracji” na Majdanie, czy „prawem narodów do samostanowienia”, albo rzekomo „antyfaszystowskim” natarciem polityki Putina, to tylko raz jeszcze pokazują że są częścią problemu. Ten rodzaj „taktycznego pozycjonowania” jest ściśle spleciony z celami naszych rządzących i przyczynia się do ideologicznego wzmocnienia obecnych warunków."

w 100% się z tym zgadzam i dodatkowo oświadczenie internacjonalistów (anarchiści + niezależna lewica marksistowska)

Declaration of Internationalists against the war in Ukraine

WAR ON WAR!
NOT A SINGLE DROP A BLOOD FOR THE “NATION”!

The power struggle between oligarchic clans in Ukraine threatens to escalate into an international armed conflict. Russian capitalism intends to use redistribution of Ukrainian state power in order to implement their long-standing imperial and expansionist aspirations in the Crimea and eastern Ukraine where it has strong economic, financial and political interests.

On the background of the next round of the impending economic crisis in Russia, the regime is trying to stoking Russian nationalism to divert attention from the growing workers' socio-economic problems: poverty wages and pensions, dismantling of available health care, education and other social services. In the thunder of the nationalist and militant rhetoric it is easier to complete the formation of a corporate, authoritarian state based on reactionary conservative values and repressive policies.

In Ukraine, the acute economic and political crisis has led to increased confrontation between "old" and "new" oligarchic clans, and the first used including ultra-rightist and ultra-nationalist formations for making a state coup in Kiev. The political elite of Crimea and eastern Ukraine does not intend to share their power and property with the next in turn Kiev rulers and trying to rely on help from the Russian government. Both sides resorted to rampant nationalist hysteria: respectively, Ukrainian and Russian. There are armed clashes, bloodshed. The Western powers have their own interests and aspirations, and their intervention in the conflict could lead to World War III.

Warring cliques of bosses force, as usual, force to fight for their interests us, ordinary people: wage workers, unemployed, students, pensioners... Making us drunkards of nationalist drug, they set us against each other, causing us forget about our real needs and interests: we don`t and can`t care about their "nations" where we are now concerned more vital and pressing problems – how to make ends meet in the system which they found to enslave and oppress us.

We will not succumb to nationalist intoxication. To hell with their state and “nations”, their flags and offices! This is not our war, and we should not go on it, paying with our blood their palaces, bank accounts and the pleasure to sit in soft chairs of authorities. And if the bosses in Moscow, Kiev, Lviv, Kharkiv, Donetsk and Simferopol, Washington and Brussels start this war, our duty is to resist it by all available means!

NO WAR BETWEEN “NATIONS” – NO PEACE BETWEEN CLASSES!

KRAS, Russian section of the International Workers Association

Internationalists of Ukraine, Russia, Moldova, Israel, Lithuania, Romania, Poland

Anarchist Federation of Moldova

Fraction of the Revolutionary Socialists (Ukraine)

Declaration was supported by:

Workers Solidarity Alliance (North America)

Internationalist from USA, Ireland, Netherlands

Anarcho-Syndicalist Initiative of Romania

Libertarians of Barcelona

Left Communists and Internacionalists from Ecuador, Peru, Dominican Republic, Mexico, Uruguay and Venezuela

Workers-Communist Iniciative (France)

Leicester group of Anarchist Federation (Britain)

French-speaking Anarchist Federation (FAF)

International of Anarchist Federations (IFA)

Union workers and precarious of Clermont-Ferrand CNT-AIT (France)

"World Revolution" (Croatia)

A Libertarian Socialist (Egypt)

libcom.org group

World in Common network

Industrial Workers of the World (IWW)

Anarchist fraction of Sennacieca Asocio Tutmonda (World Anational Association)

Bristol group of Anarchist Federation (Britain)

Network of Anarcho-Syndicalists (MASA, Croatia)

Hamid Moradei (libcom.org/tags/hamid-moradei)

"Peak of social action" (Athens, Greece)

Anarchist Federation - South East England Regional Network

NIE PODPISALIŚCIE LISTY OBECNOŚCI

Fakty są takie:
Zasłaniacie się "grami wojennymi" i "dwoma imperializmami".
Odwracacie się tyłem do zrewoltowanego Donbasu, dając ciche przyzwolenie na akcję pacyfikacyjną, która przyniosła już pierwsze ofiary.

To prawda, że w powstaniu ludowym w Donbasie bynajmniej nie lewica gra pierwsze skrzypce. Zresztą podobnie rzecz miała się na kijowskim Majdanie. Tylko, że wówczas tzw. nowa radykalna lewica (w tym neoanarchiści i posttrockiści) pchała się tam nieproszona i była na siłę wypraszana.

Zrewoltowany Donbas i cały "Jugowostok" Ukrainy w ramach tzw. Rosyjskiej Wiosny nie dał się jeszcze poznać z tej strony. Na razie można nawet mówić o otwarciu i to bynajmniej nie tylko na neostalinowców.

Nie podpisaliście listy obecności "Rosyjskiej Wiosny" - bliższa wam była arabska. Niektórzy z was, kierując się rusofobią, stanęli po przeciwnej stronie barykady.

Grupa Samorządności Robotniczej

26 kwietnia 2014 r.

Na razie można nawet

Na razie można nawet mówić o otwarciu i to bynajmniej nie tylko na neostalinowców.
No, w takiej Hiszpanii republikanie byli tak otwarci, że nawet wpuścili anarchistów do rządu... A potem Front Ludowy, wraz z tymi samymi anarchistami, w akcie istnej klasowej solidarności ze stroną faszystowską, mordował robotników.

"lewica" zdalnie sterowana przez kapitał

"Zrewoltowany Donbas" tzn jacyś ludzie zdalnie sterowani przez rządzących w Rosji prawicowców (tzn rosyjski kapitał), jest mi tak samo bliski jak "Zrewoltowany majdan" tzn ludzie zdalnie sterowani przez prawicowców rządzących na Zachodzie (tzn zachodni kapitał).

Zwolennicy jednego i drugiego powinni sobie wbić do łbów, że są tacy, którzy nie mają zamiaru być zdalnie sterowani. I dotyczy to na szczęście większości anarchistów na świecie, szkoda tylko że nie ukraińskich czy niektórych polskich.

btw. zmieńcie nazwę

NIE KAŻDA RZEKA DA SIĘ UJARZMIĆ W TYCH OKOLICZNOŚCIACH

Dopiero reaktywowaliśmy Grupę. Nie zamierzamy zatem korzystać z twoich rad.
Wyobraź sobie, że mało które wydarzenie polityczne można uznać za niezmanipulowane. W przypadku powstania w Donbasie wiadomo jedynie, że za mobilizacją społeczną na wschodzie Ukrainy stała Partia Regionów. Wydarzenia wymknęły się jednak jej spod kontroli, zwłaszcza że partia ta jest w stanie zbliżonym do rozkładu.

To prawda - wpływ Kremla i szerzej różnych sił politycznych, również opozycyjnych wobec Kremla, na wschodniej Ukrainie jest na każdym kroku odczuwalny. Wsparcie medialne czy dyplomatyczne Moskwy jest nie do przecenienia. Straszak militarny też ma swoje znaczenie. Gdyby nie interwencja "zielonych ludzików" na Krymie Rosjanie nie wstaliby tak szybko z kolan. Po tym co wydarzyło się na Majdanie. "Rosyjska Wiosna" nie przyszłaby tak wcześnie i nie wybuchła by nagle "zielenią" i czerwienią. Może siły i wiary by jej zabrakło. Pewnie są tu i agenci i pieniądze. A gdzie ich nie ma?
Ale jest przede wszystkim masowy, żywiołowy, oddolny ruch społeczny, który pewnie Putin chciałby ręcznie kontrolować, ale nie on jeden. Ma też ten ruch swoją logikę, o której pisał Borys Kagarlickij http://rabkor.ru/analysis/2014/04/22/logic.
Nie koniecznie jest to logika obiektywna (jak chciałby Zbigniew M. Kowalewski, przynajmniej takiej doszukiwał się w przypadku "Solidarności"), w końcu wpływ na nią mają siły zorganizowane. To one chcą być języczkiem u wagi. Weź jeszcze pod uwagę sprzeczności interesów nie tylko głównych graczy i pogłębiający się kryzys gospodarczy, który na Ukrainie i Rosji może mieć swoją kulminację.

Nie wierzysz w samoorganizację?
Jaki z ciebie anarchista?

Nie każda rzeka da się ujarzmić, zwłaszcza w tych okolicznościach. No choćby takich, jak tu opisano http://polemika.com.ua/article-144156.html#title.
Róbmy wszystko, by kwiaty zakwitły i wydały owoce.

NASZE KWIATY.

Rzeka czy ściek oligarchy

Rzeka czy ściek z odpadami z fabryki najbliższego oligarchy?

Wyobraź sobie, że mało które wydarzenie polityczne można uznać za niezmanipulowane.

może w waszym przypadku, ale nie mierzcie innych własną miarą

W przypadku powstania w Donbasie wiadomo jedynie, że za mobilizacją społeczną na wschodzie Ukrainy stała Partia Regionów.

A kto stoi za Partią Regionów? :) Partia Regionów to tylko macka rosyjskiego kapitału i nic więcej. Nawet już się z tym nie kryją, skoro wodzami tych "republik ludowych" zostają bogaci przedsiębiorcy.

Oczywiście, że lokalny kapitał i elity polityczne też mają w tym interes, jak w każdym kraju podporządkowanym imperialistom z dominującego kraju - do tego się sprowadza "logika" wydarzeń na wschodzie Ukrainy.

Nie wierzysz w samoorganizację?
Jaki z ciebie anarchista?

"Wiara w samoorganizację" nie polega na tym że się jej doszukuje w ostatnim miejscu gdzie można ją znaleźć. Idiotyczny argument, równie dobrze można by napisać że w Polsce panuje komunizm. Zgadzasz się z tym? A jesli nie, to co z ciebie za komunista, skoro nie wierzysz w komunizm :)

Nie wierzysz w

Nie wierzysz w samoorganizację?
Jaki z ciebie anarchista?

Nihilistyczny, narodowy, insurekcjonistyczny, antykomunistyczny. Czy to obejmie twój wyszkolony w teorii i masturbacji pustymi sloganami postneokomuszy łeb?

To ciekawe bo on pisał do

To ciekawe, bo on pisał do mnie i nie mam pojęcia, co może znaczyć ten stek bzdur, o którym właśnie napisałeś. Smaruj te głupkowate komentarze gdzies indziej dzieciaku.

W.B. - wypierdalaj, to co ci

W.B. - wypierdalaj, to co ci robotnicy mogą jasno i dobitnie powiedzieć.

WYPADACIE Z GRY

Na analogiach historycznych łatwo się można pośliznąć. Nikt nie zaprasza anarchistów do władz Donieckiej Republiki Ludowej, czy innych efemerycznych tworów, podobnie jak posttrockistów, czy w ogóle skrajnej lewicy. Zresztą Piotr Kropotkin i rosyjscy anarchiści z takich propozycji bolszewików swego czasu zwyczajnie nie skorzystali. Hiszpańscy anarchiści poszli o wiele dalej - weszli do rządu burżuazyjno-demokratycznego i przejechali się na tym, jak należy.

W przypadku "Rosyjskiej Wiosny" nie chodzi o wejście do rządu - tylko o opowiedzenie się po stronie zrewoltowanego Donbasu, w dalszej kolejności ewentualnie o udział w powstaniu ludowym, co zależy od kondycji. Nie nie narzucamy wam własnych haseł. Każda orientacja polityczna decyduje z czym przychodzi do zrewoltowanej ludności i co ma jej do zaoferowania. Może sprawdzić się działaniu i dajmy na to rozszerzyć swoje wpływy. Czy nie o to chodzi?

W każdym ludowym powstaniu czy rewolucji toczy się walka o wpływy. W tym również (mogę służyć przykładami).

Na Ukrainie - także tej południowo-wschodniej czy rosyjskojęzycznej - skrajna lewica dowolnego koloru nie jest faworytem. A gdzie jest? Prawda jest taka, że walkowerem nie oddaje się ani meczów, ani tym bardziej ludowego powstania, nie mówiąc już o rewolucji.

Inaczej - wypadacie z gry, by nie rzec, że gracie po przeciwnej stronie barykady.
Na Euromajdanie anarchistów przecież nie brakło. Czy aby niektórzy z nich Antymajdan nie uznali za kontrrewolucję? To retoryczne pytanie. Wiemy dobrze, o kogo chodzi.

Stanie po stronie Putina i

Stanie po stronie Putina i zdegenerowanej kapitalistycznej Rosji, gdzie ludzie pracy cierpią nędzę, a rządy autorytarne sprawuje władza wychowana w KGB oraz posluszni oligarchowie, to kompromitacja ostateczna. Nawet nie ma co wdawać się w dysputy z tak ogłupiałą "lewicą". Co się z głowami porobiło? Gdyby to jeszcze był ZSRR to rozumiał bym stalinowców zakochanych w tym czymś, ale teraz wspieranie takiego systemu to pokaz głupoty lub wyrachowania (agenci wpływu z bezrozumności jak powyżsi komentatorzy, czy ludzie z otoczenia Ikona bredzący o tym, że chcą walczyć za Putina, a część z przyczyn fiansowych - zajrzyjcie na Głos Rosji, są tam obywatele Polski piszący bzdety o wielkiej i demokatycznej Rosji - a to tylko część tej siatki).

UPRASZCZASZ SPRAWY

Upraszczasz sprawy. To, że "Głos Rosji", geopolityka.org, czy niektórzy komentarzy i dyskutanci na lewica.pl są zwolennikami W. Putina nie dziwi. Tak się jakoś składa, że Putin i choćby RT urasta na namacalną alternatywę nie tylko w oczach domorosłych obrońców wolności słowa http://www.vesti.ru/doc.html?id=1523461&tid=105474, poszukiwaczy realnej alternatywy dla jednowymiarowego świata i dyktatu amerykańskiego. Chłopcy od Piskorskiego, Agnieszka Wołk-Łaniewska, Piotr Ikonowicz czy bloger Jarosław Augustyniak nie ukrywają swoich sympatii. Nasze komentarze na lewica.pl są zwyczajnie blokowane. Oto przykład:

NIEWINNY BŁĄÐ (zatrzymany komentarz)

(z cyklu "Jaja jak czerwone berety")

Jacek C. Kamiński upiera się, że portal "Kawkaskaja Politika" jest blogiem Borysa Kagarlickiego. I nie poprawia skandalicznego błędu (patrz: lewica.pl, Borys Kagarlicki "Wyszli na plac").
Taki błąd w oczach konserwatysta.pl czy Fronda.pl, w których Jacek C. Kamiński chętnie publikuje, pewnie nawet politycznie uwiarygadnia autora. Tym bardziej, że jest redaktorem "Myśli Polskiej" (patrz: Wikipedia).

Na lewicy taki niewinny błąd powinien kłaść go na łopatki. Wystarczy przecież zobaczyć w jakim kontekście politycznym prezentowany jest na "kavpolit" przetłumaczony przez Jacka C. Kamińskiego wybrany fragment tekstu Borysa Kagarlickiego.

Dlaczego redakcja lewica.pl, taki proceder toleruje?
Może chodzi właśnie o ten kontekst polityczny?
Czy to może jakiś nowy sojusz ekstremów?

No cóż, na "Jugowostokie" Ukrainy - i nie tylko - takie sojusze wydają się czasem zasadne i użyteczne. Mogą za nimi stać choćby względy taktyczne.
Niemniej jak czytam artykuły Jacka C. Kamińskiego czuję, że coś jest w nich nie tak.

No, nie jest przecież tak, że skrajna lewica, lewica rewolucyjna, czy w ogóle lewica społeczna, stoi na czele niekoniecznie tylko oddolnych protestów na "Jugowostokie" Ukrainy.
Lewica patriotyczna i liczni tu neostalinowcy (co często na jedno wychodzi) owszem są tam widoczni.

Niemniej na "Jugowostokie" Ukrainy karty rozdają przecież wszelkiej maści rosyjscy patrioci, czy wręcz nacjonaliści, przy medialnym wsparciu Moskwy (i nie tylko).

Lud potraktowany operacyjnie jako homo sovieticus podatny jest na populistyczne hasła. Hasło "ZSRR 2.0", choćby ruchu "Sut’ wriemieni" Siergieja Kurginjana, czy "republiki ludowej" nieźle się sprawdza.

Rewolucyjny ruch robotniczy jest w powijakach. Organizacyjnie się nie liczy. Nie jest języczkiem u wagi.
Miejmy na to wzgląd.

28 kwietnia 2014 r.

Włodek Bratkowski

P.S.: Jacek C. Kamiński należy jak wiadomo do Ruchu Sprawiedliwości Społecznej Piotra Ikonowicza.

Oni już nie mają krajów

Oni już nie mają krajów "socjalistycznych", które mogliby popierać, więc z rozpaczy popierają konserwatywnych neoliberałów. W ten sposób mogą się poczuć istotni. Teraz mogą pisać "my" coś robimy na Ukrainie, jesteśmy tam :))) Żyją w świecie złudzeń.

Oczywiście Polacy walczą z

Oczywiście Polacy walczą z każdym imperializmem pod warunkiem, ze jest on rosyjski. Rzecz jednak ma się tak, ze nie ma pozycji neutralnych - no chyba ze się jest akurat w oku cyklonu, inaczej wszędzie wieje wiatr historii. Tak jak i I i II wojna światowa, tak i ten konflikt jest konfliktem wewnątrz kapitalizmu. Czy w związku z tym należało byc obojętnym, ze walczyły ze soba kraje kapitalistyczne a Stalinowska Rosja była państwem totalitarnym? Liczenie, ze Hitlera obalił by strajk powszechny i rewolucja było by historycznym obłędem. Podobnie było w czasie I wojny, gdy najpierw przyszły klęski na froncie, a dopiero potem rewolucje. Dziś główne imperialne mocarstwo poprzez wojny i destabilizowanie całych rejonów swiata, próbuje utrwalić swoją pozycje na najbliższe stulecie. Ludzie na całym świecie nie mają zadnego interesu by przyszłość była kształtowana pod jarzmem amerykańskim. Upadek tej potegi lub jej znaczne osłabienie stworzy zaś możliwości przeobrażeń systemu światowego i społecznych rewolucji. Inaczej po prostu takiej możliwości nie będzie. Dlatego dziś trzeba powstrzymywać amerykański imperializm, bowiem ten rosyjski, wbrew polskiej propagandzie, pozostaje w defensywie. Nawet geograficznie wydarzenia odbywają się niedaleko Moskwy a nie Waszyngtonu.

krótka piłka - z klasowego

krótka piłka - z klasowego punktu widzenia rzeczywiście sa tylko dwie strony - strona kapitału i strona klasy robotniczej. Ktoś, kto popiera rosyjskie władze, stoi po stronie kapitału
(to samo dotyczy władz ukraińskich). Co do rewolucjonistów i I wojny światowej, to rewolucjoniści nie popierali żadnych imperialistów. Tak to sobie wyobrażasz - albo popierasz cara albo kajzera i "nie da się pozostać neutralnym"? To niezła kompromitacja tej waszej części lewicy.

Jesteś naprawdę naiwnym

Jesteś naprawdę naiwnym człowiekiem. Imperializm amerykański zostanie pokonany, ale za to zostanie wzmocniony imperializm rosyjski. I co wtedy? Co miało by z tego dobrego wyjść, skoro w tej twojej oportunistycznej wizji nie ma żadnego miejsca na autonomię klasową, tylko przykucie proletariatu do jednego lub drugiego państwa?

To tak jakby dresy z twojego osiedla chciałyby od ciebie haracz, wybłagałbyś pomoc od ekipy z innego, oni by ich sprali a potem nagle zdziwiłbyś się że oni teraz chcą pieniędzy "za ochronę".

PS.
"Podobnie było w czasie I wojny, gdy najpierw przyszły klęski na froncie, a dopiero potem rewolucje."
Przypominam, że w czasie tej wojny żaden żołnierz Ententy nie postawił stopy na terytorium Niemiec. Jeszcze w marcu 1918 r. Niemcy były w stanie dokonać ofensywy na froncie zachodnim i obie strony upierały się przy "wojnie aż do zwycięstwa" nawet wbrew zdrowemu rozsądkowi. Ta wojna mogła być zakończona tylko zupełną porażką i anihilacją którejś ze stron (co się dokonało w II). Dopiero po rewolucji październikowej zaczęto rozważać na poważnie rozejm. Klęski na froncie miały jedynie taki wpływ, że bezsensowne śmierci tysięcy żołnierzy w ofensywach i kontrofensywach otwierały oczy.

Nie wiem czemu ale

Nie wiem czemu, ale rozśmieszyło mnie to "WYPADACIE Z GRY". Może jestem trochę cyniczny, ale w jakiej to wielkiej grze uczestniczą jakieś trockistowskie (?) grupki, o których nikt nie słyszał i które znajdują się o kilkaset kilometrów dalej od tych wydarzeń? Oczywiście ja znajduję się w jeszcze gorszej sytuacji, bo nie mam nawet takiej grupki, ale przynajmniej nie udaję, że to co ja sobie powiem na temat tych wydarzeń ma na nie jakiś wpływ.

http://greatmomentsinleftism.blogspot.com/2014/04/your-trot-newspaper-su...

Szkoda słów na pojebów z

Szkoda słów na pojebów z jakiś widmowo kanapowych grupek trockistowsko- maoistowskich, poststalinowskich czy innych podobnych. Szkoda też na nich pięści, po w przeciwieństwie do drugiej strony totalitarnego gówna, są to ludzie niegroźni, żyjący w świecie fikcji, przeważnie o aparycji bywalca konwentów gier fantazy. Wkurwiające to jest, że ktoś takie gówno śmie gloryfikować, ale zapach z ust, przetłuszczone włosy oraz fizjonomia bladości pacjenta zakładu psychiatrycznego nakazują po prostu olać, a nie bić.

Czerwony Donbas walczy.

Czerwony Donbas walczy. Faszyści-banderowcy już utopiliby go w morzu krwi, gdyby tylko mogli, a mogliby, gdyby nie Rosja. To Rosja trzyma w szachu banderowców z Kijowa. Bez tego powstańcy byliby już zakopani. Co dziwne ucieszyłoby to wielu polskich "lewicowców". Nie ma co się łudzić - Putin to szef rosyjskiego kapitału. Jeśli popiera Donbas to robi to ze swoich powodów. I świetnie, niech tak będzie. Rosja Putina to biała Rosja, ale w Kijowie jest brunatna władza faszystowsko-oligarchiczna. Zatrzymać faszyzm można tylko przy wsparciu białej Rosji. Bez tego Donbas zostanie spacyfikowany. Powstańcy zostaną wybici, reszta rozgoniona. Nie trzeba Putina kochać, a nawet popierać, ale trzeba zdawać sobie sprawę, że bez Rosji Donbas zostanie pobity. Nie kochamy Putina, nie cierpimy go, więc niech banderowcy utopią Donbas we krwi?

Podobne rzeczy mówiono w

Podobne rzeczy mówiono w czasie wojny domowej w Hiszpanii. Tych robotników, którzy chcieli walczyć z kapitalizmem we wszystkich postaciach, pomyślnie spacyfikowano w imię "antyfaszystowskiej jedności", Republika ocalała, a o dziwo, jednak Franco jakoś nie pokonano. Więc może lepiej było, żeby już upadła te dwa lata wcześniej, ale za to faszyści zastali jeszcze nie zdemoralizowaną i nie zastraszoną klasę robotniczą..?

POLECAM

najnowszy komentarz Borysa Kagarlickiego

http://rabkor.ru/opinion/2014/04/28/fate-of-donetsk

chyba nie powiecie, że jest proputinowski?

Товарищ, не все

Товарищ, не все говорят по-русски.

BRAK RÓWNOWAGI

Pewnie w twoim otoczeniu, Jaromirze, są tacy co biegle władają tym językiem - radzę ściągnąć ich do redakcji. Rosyjska Wiosna zagości w tej części świata na dłużej w ramach kolejnego obrotu koła historii.

W minionym stuleciu nie uświadczyłbyś wybitnego działacza rewolucyjnego ruchu robotniczego czy anarchisty, który nie miałby z tym językiem do czynienia, zwłaszcza w Polsce. Oczywiście i wówczas można było znaleźć środowiska zamknięte, swoiste getta.

Według Borysa Kagarlickiego to nie Majdany, a Antymajdany wyznaczą przyszłość radykalnej lewicy. I to nie tylko w Rosji. Stąd lansowane przez niego pełne w nie zaangażowanie.

Nawet w tej dyskusji możemy znaleźć na waszej stronie długie cytaty w języku angielskim. Charakterystyczne, że nikt nie oponuje i nikt się nie dziwi postępującej amerykanizacji nowej radykalnej lewicy.

Co prawda linki na teksty lub strony rosyjskojęzyczne nie zniwelują braku równowagi.
Wskazują jednak na pożądany kierunek i opór materii. Łatwo się domyśleć, że wraz z nadejściem Rosyjskiej Wiosny dotychczasowe tendencje zostały wreszcie zakwestionowane.

Pisaliśmy już o tym - w naszej koncepcji REWOLUCJA TO ANTIDOTUM na fragmentaryzację Ukrainy i Rosji, na amerykanizację lewicy, na wariant jugusłowiański.

Nie bądźcie śmieszni - od kiedy Borys Kagarlickij jest proputinowski?
Tego nie wzięliście z Wikipedii.

Nie muszę was chyba uczyć, że świat nie jest czarno-biały?

angielski jest w tej chwili

angielski jest w tej chwili międzynarodowym językiem, faktycznie trzeba żyć w jakims getcie, żeby tego nie zauważyć (skoro już wspomniales o gettach)
Rosyjski nigdy nim nie był nawet wśród rewolucjonistów - kiedyś był nim francuski

A tutaj Kagarlicki pisze że "rosyjska wiosna" to propagandowa histeria i że ostatecznie zarówno mieszkańcy zachodniej jak i wschodniej Ukrainy będą musieli pozbyc się złudzeń

http://kavpolit.com/blogs/boris-kagarlitsky/1696/

Akurat podzielam to zdanie - czas żeby zwolennicy majdanu widzący w nim "oddolną rewolucję" i zwolennicy antymajdanu też widzący w nim "oddolną rewolucję" pozbyli się złudzeń

Majdan i antymajdan to pionki dwóch imperializmów

ROSYJSKA WIOSNA NAM SPRZYJA

Jest oczywiście pewien kłopot w dyskusji z anonimami - ich komentarze z reguły giną w czułych objęciach Anonimusów, a oni wciąż udają, że nic się nie stało. I odradzają się jak Fenix z popiołów.

Ograniczę się zatem do skomentowania powyższej wypowiedzi. Po pierwsze, przywołany przez ciebie tekst Borysa Kagarlickiego znalazł się na stronie internetowej "Kawkaskaja Polityka" 9 marca. Mamy już maj. W międzyczasie coś się wydarzyło, czego najwyraźniej nie zauważyłeś i co więcej nie zaakceptowałeś. Inaczej postąpił Borys Kagarlickij. Po prostu skorygował swoje stanowisko. Gdy pisał przywołany przez ciebie tekst Rosyjka Wiosna była dla niego pewnie pustym sloganem w propagandowej grze Moskwy. To co się dzieje obecnie w Donbasie nazywa powstanie ludowym lub wręcz rewolucją, jednoznacznie stojąc po jej stronie. Trudno to nie zauważyć, gdy zajrzy się na stronę rabkor.ru, której jest naczelnym i głównym komentatorem politycznym.

Pozostał wspólny mianownik - Kagarlickij wyklucza wojnę Rosji z Kijowem i interwencję zbrojną na Ukrainie. Kreml, jego zdaniem, nie okaże powstańcom istotnej pomocy. Mogą oni liczyć tylko na siebie. Ich złudzenia co do polityki Kremla legną na polu walki, jak Kramatorsk, który właśnie został zdobyty przez ukraińską Gwardię Narodową przy biernej postawie Moskwy.
Czy Moskwę zadowala aneksja Krymu i federalizacja Ukrainy?

Zważywszy na los powstańców - oby się mylił.

Tak naprawdę musimy przygotować się na każdy scenariusz i krok Putina. Co by nie zrobił - gra się nie kończy - przeciwnie dla nas dopiero zaczyna. Kiedyś wreszcie trzeba wyjść z ligi podwórkowej. Rosyjska Wiosna nam sprzyja.

gdy brak argumentów

gdy brak argumentów najlepiej zacząc coś smędzić o anonimowości :)

Oczywiście nie ma znaczenia czy jestem anonimowy czy nie - argument jest argumentem.

A resztę skwituję stwierdzeniem, że Putin zrobi to samo co każdy imperialista, bedzie wspierał swoich ludzi na Ukrainie dopóki będzie to lezeć w interesie Rosji, jak przestanie lezeć to np się dogada z USA i UE i będzie koniec "rewolucji". Albo zrobi coś innego, to właściwie bez znaczenia w tej dyskusji
O tym pisze Kagarlicki w cytowanym tekście.

ZALEGŁOŚCI

Z tym brakiem argumentów nie wyjeżdżaj za często - wymuszona dwutygodniowa przerwa w dyskusji nic tu nie zmienia. Szukasz argumentów to zajrzyj, gdzie trzeba:
http://www.dyktatura.info/?p=2205
http://www.dyktatura.info/?p=2227
http://www.dyktatura.info/?p=2234

Nadrobisz zaległości?

fikcja literacka

tekst nr 1 o śmiertelnych błędach trockistow :)

Z pewnościa nie jestem trockistą, ale sa tam szersze odniesienie do nieautorytarnej lewicy co odbieram osobiście :)

jeśli to w ogóle są argumenty, to wyjatkowo kiepskie. Ale większości nie nazwałbym w ogóle argumentami, tylko fikcją literacką.

Przede wszystkim socjaliści będący zwolennikami demokracji bezpośredniej (a do takich się zaliczam) nie sa zwolennikami "demokracji burżuazyjnej" jeśli są zwolennikami bezklasowego społeczeństwa.

O socjalistach autorytarnych nie można powiedziec tego samego, gdyż są zwolennikami klasowego społeczeństwa np ZSRR. Już nie mówiac o tym że w teorii są znacznie bliżej demokracji burżuazyjnej opierając się właśnie na reprezentacji (robotników) - oczywiście wiadomo ze w praktyce byliście znacznie blizej burzuazyjnej dyktatury niż burżuazyjnej demokracji

Dalej, nie jest prawdą, że "radykalna lewica na zachodzie popiera majdan" więc cały wywód na tym oparty jest nieistotny.

Jest tam dużo więcej tego typu bzdur opartych na zasadzie "zmysle sobie jakieś poglądy i przypisze trockistom/lewicowcom/komuś innemu a potem będę z nimi zażarcie dyskutować przez 50 stron a może ktos uwierzy że mam coś ciekawego do powiedzenia"

Śmieszne są te bzdury o Donbasie na samym końcu - to, że gdzies tam w jakimś programie jakaś organizacja niesmiało wspomniała, że oprócz własności prywatnej można by też wprowadzić własnośc państwową nie jest dowodem na nic. Jest dużo więcej krajów kapitalistcznych które mają własność państwową w zacznie wiekszej skali i kompletnie nic z tego nie wynika.
I to nawet nie biorąc pod uwagę faktu, że własnosć państwowa to co najwyżej przejaw kapitalizmu państwowego a nie socjalizmu

Właściwie jest tam tylko jedna rzecz z którą moge sie zgodzić ale jednocześnie jest to argument przeciwko popieraniu jakiejś częsci kapitalu przeciwko innej (np tak jak to robicie popieranie kapitału na wschodzie Ukrainy przeciwko zachodniemu/popieranie Rosji przeciwko USA itd - "Zakwestionowanie kapitalizmu zakłada antagonizm między klasą robotniczą a klasą kapitalistów..."

z drugą częscią tamtego zdania "..a nie konflikt między demokracją a jej brakiem." już się oczywiście nie zgadzam.

Zakwestionowanie kapitalizmu jak najbardziej zakłada antagonizm między demokracją a jej brakiem. System kapitalistyczny nie jest i nie może być demokratyczny, a alternatywa wobec kapitalizmu musi być demokratyczna. Po prostu demokracja to równość a brak demokracji to brak równości (z tym, że nie mówie tu tylko o demokracji politycznej ale ekonomicznej, skoro mowa o systemach ekonomicznych)

A zatem to zdanie powinno brzmieć "Zakwestionowanie kapitalizmu zakłada antagonizm między klasą robotniczą a klasą kapitalistów oraz konflikt między demokracją a jej brakiem."

Separatysci na wshodzie Ukrainy w żaden sposób nie kwestionują kapitalizmu, podobnie jak majdanowcy - nie spełniają ani pierwszego warunku z tego zdania, ani drugiego

Translator

Use Google Translate ;)

no w końcu ktoś poparł me

no w końcu ktoś poparł me wnioski z pobytu w ukrainie, szamir

PUSZKA PANDORY

Najnowszy komentarz Borysa Kagarlickiego i RABKORU:

http://rabkor.ru/editorial/2014/05/03/pandora-box

ABY WYWRÓCIĆ SZACHOWNICĘ!

PROLETARIUSZE WSZYSTKICH KRAJÓW ŁĄCZCIE SIĘ!

Do 2 maja 2014 r. Odessa była spokojnym miastem. Chociaż rosyjskim, a właściwie wieloetnicznym, inteligenckim i przez to specyficznym, nikt tam nie myślał nawet o zakładaniu Republiki Ludowej czy o wysuwaniu postulatu przyłączenia do Rosji. Miasto portowe, otwarte na świat, tradycyjnie tętniące życiem intelektualnym i kulturą. Federacja, faktyczna autonomia, to co innego. Ale w ramach Ukrainy, kraju przesuwającego się na Zachód, a nie w putinowskiej Rosji, która nawet tam wzbudza niekłamaną niechęć własnej inteligencji.

Ale i miastem ważnym. Dla Ukrainy. Portem, którego waga wzrosła od czasu utraty Krymu. Władze Ukrainy w swojej paranoi oceniły, że nie mogą sobie pozwolić na jego utratę.

Odkąd okazało się, że tymczasowe, uzurpatorskie z punktu widzenia prawa władze nie mogą w pełni liczyć na lojalność armii i milicji, było jasne, że będą musiały posługiwać się prawicowymi bojówkami związanymi z Prawym Sektorem i partią Swoboda. Na ich bazie powstały alternatywne do regularnych instytucji aparatu władzy formacje ochotnicze Gwardii Narodowej. Wiadomo było zresztą od razu, że zostały one stworzone dla rozprawienia się ze wschodnio-południowym regionem kraju, gdzie sympatie prorosyjskie wprost były manifestowane. W dużym stopniu w odpowiedzi na świadomość zagrożenia ze strony faszyzujących organizacji zakorzenionych na zachodzie Ukrainy.

Ten lęk przed faszystami z zachodniej Ukrainy był wyrażany od początku, co spotykało się z prześmiewczym sceptycyzmem całego "cywilizowanego świata". Bo to przecież Rosja jest dziczą, a nie dążąca do dołączenia do zachodniej cywilizacji Ukraina. Głupie mużyki na wschodzie coś imputują.

Pacyfikacja wschodnich i południowych obszarów Ukrainy trwa. Przy bierności Rosji, której wcześniejsze manewry przygraniczne zostały ostatecznie i prawidłowo ocenione jako pusta bufonada. Rosja nie ma już żadnych możliwości gry dyplomatycznej ani wywierania nacisku na opinię światową. Zgrała się ze wszystkich swoich atutów, których za wiele nie było.

Trudno zresztą było od władz Rosji wymagać poważnej gry politycznej. Wszystko, czego chcieli, to doszlusować do Zachodu z zachowaniem twarzy i statusu lokalnego mocarstwa. Bracia na Ukrainie obchodzą ich tyle, co zeszłoroczne śniegi.

Ale nie może sobie władza rosyjska odpuścić własnej opinii publicznej, dla której los Rosjan ukraińskich jest równie ważny, co własny. I tak mamy szach i mat na szachownicy.
Cokolwiek zrobi Rosja, dostanie mata. Przy wrzasku międzynarodowych mediów, że sama jest agresorem, tak jak światowe media potrafiły
odwrócić kota ogonem i twierdzić, że chroniący się w gmachu związków zawodowych sami się podpalili.

Zmienić sytuację o 180 stopni może tylko zorganizowana riposta środowisk lewicowych na świecie, a szczególnie w krajach, które w konflikt z Rosją na tle Ukrainy (i nie tylko) są najbardziej zaangażowane. Tzn., m.in. w Polsce. A także w innych krajach dawnych "demoludów".

Ale nie może to być bezsensowne poparcie dla Putina i jego polityki, jak to się obecnie dzieje w części środowisk. Wyjście z sytuacji bez wyjścia jest możliwe tylko w jeden sposób - odrzucając dotychczasowe postawienie kwestii, które doprowadziło do pata.

Jedynym sposobem na odwrócenie sytuacji jest narzucenie własnej kwestii politycznej. A tą jest przekreślenie jedną ręką całego steku bzdur wynikających z chęci Putina, aby pogodzić politykę chroniącą interesy kapitału rosyjskiego z poparciem mas pracujących i przez ten kapitał wyzyskiwanych. Nie ma możliwości, aby pogodzić wodę z ogniem. To jest ten moment, w którym na krótko i jaskrawo staje przed nami prosty wybór: albo teraz, albo już nigdy!

To jest ten moment, w którym racjonalnie i intuicyjnie wiemy, po prostu WIEMY, że pat na politycznej szachownicy da się przezwyciężyć tylko poprzez wywrócenie szachownicy. Czyli poprzez odrodzenie rozwiązania klasowego, poprzez podjęcie walki klasowej. Ta bowiem natychmiast odrzuca do lamusa wewnątrzimperialistyczne konflikty i stawia na porządku dnia jedyny plan dla świata - socjalizm.

Większość zorganizowanych sił tzw. radykalnej lewicy nie widzi powodu, aby angażować się w to, co uważa za konflikt dwóch imperializmów. Do pewnego stopnia słusznie. Ale tylko do pewnego stopnia, a stopień ten wyznacza ich własny oportunizm. Oportunizm ten nie trwa od wczoraj. Trwa on od dziesięcioleci i dziś, w chwili próby, daje swoje owoce.

Tymczasem, w przeciwieństwie do "Arabskiej Wiosny", "Rosyjska Wiosna" daje szanse lewicy rewolucyjnej. Mamy do czynienia z robotnikami, którzy nie zatracili jeszcze świadomości klasowej, choćby była ona wypaczona na modłę stalinowską. Wydarzenia na południowym wschodzie rozpoczęły się tak naprawdę od obrony pomników ku czci Lenina. To ma wymiar symbolu. Ale tzw. lewica radykalna już dawno odrzuciła wiarę w klasę robotniczą zastępując ją zmieniającą się, drobnomieszczańską bazą zastępczą.

Nie ma możliwości wywrócenia szachownicy przy pomocy drobnomieszczańskiej bazy zastępczej. Tzw. lewica radykalna odzwierciedla interesy owej bazy, a są one niekoniecznie zgodne z interesem klasy robotniczej. Ta - wydawałoby się teoretyczna kwestia - ma swoje bardzo praktyczne konsekwencje. Znajdują one wyraz właśnie w ocenie sytuacji, tak jak obecnie.

Posttrockiści widzą walkę klasową w perspektywie demokratycznej i to demokraci burżuazyjnej, formalnej, jako warunku wstępnym legitymizacji walki klasowej. Innym sposobem uwiarygadniania się przed znaczącymi siłami drobnomieszczaństwa gotowego zawsze wahnąć się w kierunku faszystowskiego, prawicowego populizmu, jest popieranie nacjonalizmów (pod hasłem patriotyzmu).
Zapominają oni o tym, że Trocki ujmował kwestie narodowe również w perspektywie rewolucji proletariackiej, wskazując na fakt, że owa
rewolucja ZNOSI problem narodowy, odbierając mu siłę dzielenia narodów dzięki zastąpieniu walki narodowej walką klasową.

Rozpatrywanie i popieranie kwestii narodowej w oderwaniu od walki klasowej, jako warunku wstępnego legitymizacji walki klasowej, jest dowodem nieodpowiedzialności.

Dla nich zaangażowanie w walkę narodową jest usprawiedliwieniem dla fałszywej świadomości. Prawdziwi rewolucjoniści mają cierpliwość dla niekonsekwentnie klasowej świadomości klasy robotniczej, ale nie dla świadomości szowinistycznej.

Trudno od nie-marksistów oczekiwać, żeby potrafili kierować się czym innym, jak prostym pragmatyzmem, który nakazuje im wybierać między dwiema stronami konfliktu. Skoro nie dostrzegają klasowej alternatywy... A jeśli nawet ją dostrzegają, to budzi ona w nich raczej zgrozę niż nadzieję. Być może zresztą dlatego godzą się na dołączenie do jednej ze stron, co jest losem oportunistów.

Podobnie postępują, jak posttrockiści, którzy również obiektywnie dołączają do strony przeciwnej, pozornie stojąc pośrodku. Jedyną alternatywą jest wywrócenie szachownicy, tak jak to zrobili bolszewicy w 1917 roku. Winą współczesnych posttrockistów jest nie to, że nie popierają Putina, ale to, że nie widzą w powstaniu w Donbasie szansy na alternatywę, na wywrócenie światowej, globalnej szachownicy. Ich drobnomieszczański "elektorat" tego nie dostrzega, więc i oni są na tę perspektywę ślepi.

Podziały dziś idą w poprzek organizacji, zależąc od indywidualnej świadomości, poziomu intelektualnego i stopnia zaangażowania klasowego poszczególnych członków.
Nadchodzi czas na przegrupowanie lewicy w nowej sytuacji, która rodzi się na starym kontynencie, wbrew wszystkiemu, co twierdzili posttrockiści rozmyci w różnorakich "nowoczesnych" analizach i pluralistyczno-kulturowych socjalizmach XXI wieku.

Spora część tzw. radykalnej lewicy staje się dziś zawalidrogą w tym procesie. Proces będzie bolesny i długi, ale nieodwracalny. Koło historii zatoczyło pełny obrót.

Warszawa, 4 maja 2014 r.

Grupa Samorządności Robotniczej

W Tworkach i Kobierzynie

W Tworkach i Kobierzynie mają internet na oddziałach zamkniętych? Polska psychiatria w takim razie rządzi.

"anarcho"nacjonalizm

Autonomiczny Związek Pracowników który był tu propagowany na CIA jako organizacja anarchistyczna, wydał żenujące nacjonalistyczne oświadczenie w sprawie zamordowania kilkudziesięciu separatystów przez prawicowców w Odessie, w którym obwinia zabitych demonstrantów za to że zostali zabici. Nie będę nawet dawał linka do tego gówna, bo nie warto, ale warto wiedzieć jak sie systematycznie staczają w nacjonalistyczne bagno po tej równi pochyłej..

po jednej stronie zielone

po jednej stronie zielone ludziki z Rosji, a po drugiej:

400 uzbrojonych najemników z prywatnej amerykańskiej firmy ochroniarskiej Academi walczy na Ukrainie po stronie ukraińskiej armii i policji - podał w swoim dzisiejszym wydaniu niemiecki dziennik "Bild", powołując się na źródła w wywiadzie zagranicznym BND.
Jak pisze "Bild am Sonntag", Amerykanie koordynują i sami biorą udział w operacjach wokół opanowanego przez prorosyjskich separatystów Słowiańska we wschodniej Ukrainie.

Amerykańska jednostka znana jest bardziej pod dawną nazwą Blackwater i uważana jest za najlepszą prywatną armię świata - ocenia niemiecki tabloid. Jej członkowie wykonują zadania nie tylko na zlecenie Pentagonu, lecz także rządów innych krajów, a także zagranicznych instytucji i firm.

Według "Bilda" pierwsze informacje o obecności najemników z Academi na Ukrainie pojawiły się już kilka tygodni temu. Jednostka Blackwater miała - jak podawała rosyjska agencja RIA-Nowosti - walczyć w mundurach ukraińskiej policji. Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow podawał, że 150 najemników z filii Academi - Greystone walczy w szeregach armii ukraińskiej.

Ambasador USA w Kijowie Geoffrey Pyatt określił wówczas te informacje mianem "śmieci". Sama Academi też dementowała rosyjskie doniesienia.

Rzeczniczka Narodowej Rady Bezpieczeństwa Caitlin Hayden odpowiedziała obecnie, że "nie komentuje szczegółów dotyczących współpracy z Niemcami". Komentarza odmówił też niemiecki wywiad.

http://wiadomosci.onet.pl/swiat/bild-400-najemnikow-z-usa-wspiera-ukrain...

anarchiści z Doniecka

anarchiści z Rewolucyjnej Konfederacji Anarchosyndykalistów na antymajdanie w Doniecku:

http://avtonom.org/news/anarhist-iz-donecka-zayavlyat-o-sebe-v-antimayda...

WYZWANIE

Dzięki za relację z Doniecka. Teraz pewnie nie powiesz, że anarchokomuniści z "Frontu Robotniczego" czy anarchiści z "Lawy" stoją po stronie Putina. Libertarianami to bym sobie głowy nie zawracał, choćby byli anarchistycznego chowu. Ale to już wasza sprawa.

Na lewicy mamy zwolenników Putina. Właśnie odezwali się na lewica.pl: http://lewica.pl/?id=29481&tytul=R.-Cobas-Avivar:-Jak-problem-Ukrainy-ob...
http://lewica.pl/blog/augustyniak/29480/.

Widocznie docisnęliśmy jak trzeba Jacka C. Kamińskiego. Stąd potrzebna okazała się pomoc i zmiana. Ikonowicz w ten oto sposób wchodzi do realpolityki i geopolityki. To jego akces do wielkiej polityki.

Pewnie jesteś świadom tego, że Jarosław Augustyniak, R. Cobas Avivar i Jacek C. Kamiński grają w ekipie Piotra Ikonowicza (Ruch Sprawiedliwości Społecznej"). Ten ostatni udziela się jeszcze w zespole Mateusza Piskorskiego. Taki mały sojusz ekstremów, w którym ostatnio pewnie przez przypadek znalazł się ktoś ze Związku Syndykalistów Polskich na spółę z narodowcami.

Jak widać to wy macie problemy z samookreśleniem.
Nasze stanowisko jest dobrze wyartykułowane na dyktaturze.info.
Spróbuj z nim się zmierzyć.
To dopiero jest ideowe i programowe wyzwanie.
Mam nadzieję, że stać was na więcej.

Stoją po stronie

Stoją po stronie rosyjskiego imperializmu mniej więcej w takim samym sensie, jak ci którzy byli na majdanie stali po stronie zachodniego imperializmu

co pokazuje że deklaracje i chęci to jedno, a czemu (i komu) to służy to odrębna sprawa

Linka dałem jako ciekawostke pokazująca że anarchiści w tej kwestii są podzieleni podobnie jak państwowa lewica. Oczywiście nie ma wspólnego stanowiska wolnosciowych socjalistów w sprawie Ukrainy tak samo jak nie ma wspólnego stanowiska państwowych socjalistów.

Są tylko stanowiska poszczególnych zainteresowanych organizacji ale jak na razie najwieksze poparcie w ruchu anarchistyczym zdobyło oświadczenie KRAS które jest wyżej - Deklaracja internacjonalistów, która umieszcza te wydarzenia w kontekście kapitalizmu i rozgrywek różnych częsci kapitału światowego i lokalnego na Ukrainie

Promajdanowe poglądy redakcji CIA nie odzwierciedlają poglądów wszystkich czytelników CIA a już z pewnością nie odzwierciedlają poglądów anarchistów na świecie na tyle na ile moge się zorientować ;)
oczywiście jak ktoś sądzi ze jednak odzwierciedlają zawsze moze spróbować to udowodnić :)

NIE OCZEKUJEMY NICZEGO POZA PROSTACTWEM

"Przede wszystkim socjaliści będący zwolennikami demokracji bezpośredniej (a do takich się zaliczam) nie są zwolennikami "demokracji burżuazyjnej", jeśli są zwolennikami bezklasowego społeczeństwa."

Problem w tym, że zwolennicy demokracji bezpośredniej niekoniecznie muszą być zwolennikami społeczeństwa bezklasowego. Nie ma tu żadnego logicznego wynikania, żadnego logicznego związku. Jak wiadomo, już w ojczyźnie demokracji (a jakże - bezpośredniej), czyli w starożytnej Grecji demokracja bezpośrednia szła w zgodnej parze ze społeczeństwem klasowym. Ba, wykluczenie z systemu demokracji bezpośredniej obejmowało zdecydowaną większość społeczeństwa - niewolników. A jednocześnie demokracja była wręcz wzorcowo bezpośrednia.

Powiem więcej, nawet społeczeństwo komunistyczne znalazło swój filozoficzny wyraz także w starożytnej Grecji. Nie przeszkadza temu, że Platon ograniczył zasięg systemu komunistycznego do elity, czyli tych którzy dorośli do korzystania z dobrodziejstw komunizmu. Logicznie wiąże się to z faktem, że komunizm jest nieco trudny do pomyślenia w zastosowaniu do producentów - czyli także "producentów" podstaw funkcjonowania społeczeństwa. Ci ostatni powinni być zdyscyplinowani, gdyż ich aktywność jest poważną sprawę, od ich postawy prospołecznej zależy byt i dobrobyt tych, którzy sami nie produkują dóbr koniecznych do codziennego funkcjonowania. Już w starożytności odkryto, że demokracja jest zbyt poważną sprawą, aby pozostawić ją w rękach bezpośrednich producentów. A więc: nie ma demokracji bezpośredniej dla bezpośrednich producentów! Demokracja oznacza do dziś możliwość wyboru kuratorów, którzy będą decydowali w imieniu niepewnego klasowo robola.

Współczesna lewica, nawet ta radykalna, odeszła od marksowskiego punktu widzenia, który brał pod uwagę te niekonsekwencje demokracji, umożliwiające określanie społeczeństwa burżuazyjnego jako społeczeństwa demokratycznego, udając, jakoby demokracja burżuazyjna była klasowo wolna od starożytnego ograniczenia. Trudno nie zauważać, że współczesna tzw. nowa radykalna lewica tym się reklamuje jako radykalna, że poszukuje technicznych udogodnień demokracji (tzw. radykalnej demokracji), czyli zajmuje się technikami, takimi jak mniej lub bardziej bezpośredni charakter wyrażania swej woli przez uprawnionych do korzystania z demokracji, ewentualnie do poszerzania obszarów, których powinien dotyczyć konsensus społeczny, np. prawa różnych mniejszości. Jednocześnie, w całkowitej zgodzie z platońską i, szerzej, grecką tradycją, nie dostrzega, że problem nie polega na maksymalnym poszerzaniu praw klas i warstw społeczeństwa, które żyją z wartości dodatkowej wytwarzanej przez producentów, ale na tym, że owi producenci są pozbawieni prawa do decydowania o tym, co stanowi esencję ich społecznej pozycji. Akurat ten obszar jest uważany (w tym przez lewicę radykalną) za domenę "większości" (jakże demokratycznie!), która nie widzi powodu, aby bezpośrednim producentom pozostawiać tak ważne decyzje.
Nie są tu wyjątkiem różni spece od ekonomii partycypacyjnej, jeśli o tym już mowa.

Z tego punktu widzenia nie sposób nie widzieć, że zwolennicy demokracji bezpośredniej w istocie swojej są tylko jedną z odmian demokracji burżuazyjnej. To, że nawet neo- i postmarksiści stracili z oczu to zasadnicze marksistowskie kryterium odróżniające prehistorię ludzkości od jej porewolucyjnego etapu prawdziwej historii ludzkości, niczego nie usprawiedliwia.

"O socjalistach autorytarnych nie można powiedzieć tego samego, gdyż są zwolennikami klasowego społeczeństwa, np ZSRR. Już nie mówiąc o tym, że w teorii są znacznie bliżej demokracji burżuazyjnej opierając się właśnie na reprezentacji (robotników) - oczywiście wiadomo, że w praktyce byliście znacznie bliżej burżuazyjnej dyktatury niż burżuazyjnej demokracji."

Pomieszanie z poplątaniem - czyli znowu pomieszanie poziomu technicznego (dyktatura czy reprezentacja lub bezpośrednie głosowanie) z poziomem teoretycznym czy istotnościowym. Dyktatura jest narzędziem, a nie celem samym w sobie. Dyktatura stalinowska była narzędziem powstrzymywania faktycznej władzy klasy robotniczej. Przyczyny są złożone i niejednoznaczne. Nie tu miejsce na ich analizę. Wmawianie "socjalistom autorytarnym" sprzyjania klasowemu społeczeństwu jest o tyle nieuczciwe, że nie są oni w zasadzie bardziej zwolennikami społeczeństwa klasowego niż inni lewicowcy, jeśli wziąć pod uwagę kryterium, które my podnosimy. W obliczu tego kryterium socjaliści wolnościowi są bliżej "socjalistów autorytarnych", a razem są bliżsi demokracji burżuazyjnej, zgodnie z ogólną mentalnością, która nie podnosi rozróżnienia, o którym my mówimy.

"Dalej, nie jest prawdą, że "radykalna lewica na zachodzie popiera majdan", więc cały wywód na tym oparty jest nieistotny."

Fakt, np. Die Linke ma krytyczny ogląd Majdanu. Większość radykalnej lewicy po prostu nabrała wody w usta. Stanowisko wyrażone w tekście, pod którym toczy się ta dyskusja jest dość powszechne na radykalnej lewicy. W moim przekonaniu wyraża ono w praktyce tę postawę, o której piszę tutaj. Większa nieufność jest wyrażana w stosunku do próby przekroczenia odwiecznego, od starożytności pokutującego przekonania, o którym wyżej, niż w stosunku do demokracji burżuazyjnej, która nie kwestionuje rządów oligarchów. Stawianie na równi tragicznych losów rewolucji proletariackiej ze sporami w łonie jednej rodziny burżuazyjnej demokracji jest chlebem powszednim.

"Śmieszne są te bzdury o Donbasie na samym końcu - to, że gdzieś tam w jakimś programie jakaś organizacja nieśmiało wspomniała, że oprócz własności prywatnej można by też wprowadzić własność państwową nie jest dowodem na nic. Jest dużo więcej krajów kapitalistycznych które mają własność państwową w znacznie większej skali i kompletnie nic z tego nie wynika."

A jednak dla imperializmu światowego, a nawet dla samego Putina właśnie coś z tego bardzo wynika. Wystarczy stwierdzić, że lokalnemu, podporządkowanemu "imperializmowi" rosyjskiemu bardzo nie na rękę jest pogmatwana i niekonsekwentna polityka Donbasu i to, co się przejawia w sposób jakże uparty, choć nie do końca "czysty" dla pięknoduchów, jak nasz oponent.

"I to nawet nie biorąc pod uwagę faktu, że własność państwowa to co najwyżej przejaw kapitalizmu państwowego, a nie socjalizmu."

Wystarczy, że imperializm zachodni czuje tu różnicę. Jeśli nie czuje jej lewica, to tylko tym lepiej dla imperializmu.

"Właściwie jest tam tylko jedna rzecz z którą mogę się zgodzić, ale jednocześnie jest to argument przeciwko popieraniu jakiejś części kapitalu przeciwko innej (np. tak jak to robicie popieranie kapitału na wschodzie Ukrainy przeciwko zachodniemu/popieranie Rosji przeciwko USA itd - "Zakwestionowanie kapitalizmu zakłada antagonizm między klasą robotniczą a klasą kapitalistów..."

Z drugą częścią tamtego zdania "...a nie konflikt między demokracją a jej brakiem." już się oczywiście nie zgadzam."

Ciekawe, że nasz oponent proponuje "czystą" postawę opozycji przeciwko kapitalizmowi we wszelkiej postaci, zabraniając robotnikom wykorzystywania wewnętrznych sprzeczności kapitalizmu. Po co tak ryzykować, skoro większość lewicy radykalnej uważa, że bezpieczniej jest wykorzystywać możliwości, które
daje kapitalizm w ramach swojej demokracji niż popierać robotników, którzy mogą się mylić i przegrać. A, co ważniejsze, robotnicy nie gwarantują żadnej demokracji, w przeciwieństwie do społeczeństwa burżuazyjnego. Dla naszego oponenta wybór jest więc prosty.

No cóż, nie oczekujemy od lewicy radykalnej niczego poza prostactwem.

pożyteczni idioci kapitału

Problem w tym, że zwolennicy demokracji bezpośredniej niekoniecznie muszą być zwolennikami społeczeństwa bezklasowego. Nie ma tu żadnego logicznego wynikania, żadnego logicznego związku.

Niekoniecznie muszą, ale wasze argumenty dotyczą właśnie takich którzy są. Można to łatwo skontrować argumentem, że przeciwnicy demokracji bezpośredniej też nie muszą być zwolennikami społeczeństwa bezklasowego w związku z tym jesteście zwolennikami kapitalizmu.
Jeśli w tym momencie myślisz że jest remis to się mylisz gdyż pomiędzy socjalizmem i demokracją bezpośrednią jest logiczny związek i pisałem o tym - demokracja to równość a brak demokracji to brak równości. Czy może istnieć socjalizm lub komunizm bez równości?

Powiem więcej, nawet społeczeństwo komunistyczne znalazło swój filozoficzny wyraz także w starożytnej Grecji.
Już w starożytności odkryto, że demokracja jest zbyt poważną sprawą, aby pozostawić ją w rękach bezpośrednich producentów. A więc: nie ma demokracji bezpośredniej dla bezpośrednich producentów! Demokracja oznacza do dziś możliwość wyboru kuratorów, którzy będą decydowali w imieniu niepewnego klasowo robola.

Platon był twórcą totalitarnej koncepcji państwa, w czym rzeczywiście przypomina autrytarnych komunistów z waszym komunizmem dla wybranych.
Był zwolennikiem systemu oligarchicznego a nie demokracji.
Argument który tu podajesz to wierna kopia burzuazyjnych koncepcji decydowania kapitalisty za robotników w klasowym systemie z kórymi anarchiści musza dyskutować za każdym razem jak gadają z liberałami lub prawakami. Nic więc dziwnego, że jedyne co udało się stworzyć autorytarnym komunistom to koleje klasowe społeczeństwo i państwowa wersja kapitalizmu z partia w roli szefów wyzyskujących robotników.
Widząc tego typu poglądy nietrudno też zroumieć staczanie się np Korei Północnej od państwowego kapitalizmu do monarchii dziedzicznej :)

współczesna tzw. nowa radykalna lewica tym się reklamuje jako radykalna, że poszukuje technicznych udogodnień demokracji (tzw. radykalnej demokracji), czyli zajmuje się technikami, takimi jak mniej lub bardziej bezpośredni charakter wyrażania swej woli przez uprawnionych do korzystania z demokracji, ewentualnie do poszerzania obszarów, których powinien dotyczyć konsensus społeczny, np. prawa różnych mniejszości.
To nie jest radykalna lewica. Radykalna lewica łaczy antykapitalizm z demokracją bezpośrednią. Ta lewica o której tu piszesz to umiarkowana lewica obyczajowa.

problem nie polega na maksymalnym poszerzaniu praw klas i warstw społeczeństwa, które żyją z wartości dodatkowej wytwarzanej przez producentów, ale na tym, że owi producenci są pozbawieni prawa do decydowania o tym, co stanowi esencję ich społecznej pozycji. Akurat ten obszar jest uważany (w tym przez lewicę radykalną) za domenę "większości" (jakże demokratycznie!), która nie widzi powodu, aby bezpośrednim producentom pozostawiać tak ważne decyzje.

??? :-D Wszystko to jest bardzo piękne, tylko właśnie wyżej piszesz, że chcesz dalszego pozbawiania producentów prawa do decydowania Mają za nich decydować kolejni nadzorcy, nazywający sami siebie "komunistami"

Jest to klasa nadzorców, gdyż to co łaczy klasę społeczną to wspólne interesy i w przypadku kapitalizmu korzyści z pasożytowania na pracy innych. Tak było we wszystkich bez wyjątku panstwach stworzonych przez wasza opcję polityczną.

Anarchizm tym sie rózni od was i od kapitalizmu, że producenci decydują. Jest to własnie ten logiczny związek miedzy demokracją bezpośrednią a socjalizmem i komunizmem.
Oraz oczywiście logiczny związek między kapitalizmem prywatnym jak mamy obecnie a kapitalizmem państwowym którego jesteście zwolennikami, gdzie producenci nie decydują tylko nadzorcy za nich.

Pomieszanie z poplątaniem - czyli znowu pomieszanie poziomu technicznego (dyktatura czy reprezentacja lub bezpośrednie głosowanie) z poziomem teoretycznym czy istotnościowym. Dyktatura jest narzędziem, a nie celem samym w sobie. Dyktatura stalinowska była narzędziem powstrzymywania faktycznej władzy klasy robotniczej. Przyczyny są złożone i niejednoznaczne. Nie tu miejsce na ich analizę. Wmawianie "socjalistom autorytarnym" sprzyjania klasowemu społeczeństwu jest o tyle nieuczciwe, że nie są oni w zasadzie bardziej zwolennikami społeczeństwa klasowego niż inni lewicowcy, jeśli wziąć pod uwagę kryterium, które my podnosimy. W obliczu tego kryterium socjaliści wolnościowi są bliżej "socjalistów autorytarnych", a razem są bliżsi demokracji burżuazyjnej, zgodnie z ogólną mentalnością, która nie podnosi rozróżnienia, o którym my mówimy.

To jest bełkot bez ładu i składu :) Socjaliści autorytarni są zwolennikami klasowego społeczeństwa z powodów o kórych pisałem wyżej i do których się tutaj otwarcie przyznajesz - chcecie podziału społeczeństwa na klasę bezppośrednich producentów i klase nadzorców - brak demokracji skutkuje klasowym społeczeństwem. Jesli jesteś dogmatycznym marksistą który musi dostać powołanie się na swoją biblię, to można powiedziec że nadbudowa zwrotnie oddziałuje na bazę :)

Większość radykalnej lewicy po prostu nabrała wody w usta. Stanowisko wyrażone w tekście, pod którym toczy się ta dyskusja jest dość powszechne na radykalnej lewicy.

Stanowisko popierające majdan jest mniejszościowe na radykalnej lewicy. Większośc nie chce się mieszać w wewnęrzne rozgrywki kapitału,

A jednak dla imperializmu światowego, a nawet dla samego Putina właśnie coś z tego bardzo wynika. Wystarczy stwierdzić, że lokalnemu, podporządkowanemu "imperializmowi" rosyjskiemu bardzo nie na rękę jest pogmatwana i niekonsekwentna polityka Donbasu i to, co się przejawia w sposób jakże uparty, choć nie do końca "czysty" dla pięknoduchów, jak nasz oponent.

Chaos na Ukrainie nie jest na ręke Putinowi? a to ciekawe :) Oczywiście jest na rękę, tak samo jak wszcześniej zachodowi był na rękę gdy rządził tam Janukowycz i Zachód był gotowy wspierać nawet neonazistów ganiających z bronią po ulicach.

Wystarczy, że imperializm zachodni czuje tu różnicę. Jeśli nie czuje jej lewica, to tylko tym lepiej dla imperializmu.

Oczywiście pomiędzy kapitalistami panuje konkurencja, między innymi na tym polega ten system. Coś niedokładnie czytacie tego Marksa :)
Nie jest to żaden powód żeby popierać kapitalistę X albo jak w tym przypadku grupę kapitalistów X przeciwko grupie Y. Nie umiecie juz nawet zakwestionowac kpaitalizmu

Ciekawe, że nasz oponent proponuje "czystą" postawę opozycji przeciwko kapitalizmowi we wszelkiej postaci, zabraniając robotnikom wykorzystywania wewnętrznych sprzeczności kapitalizmu.

Kapitał zachodni i kapitał rosyjski oraz ich lokalne odnogi na Ukrainie konkurują o dostęp do zasobów siły roboczej żeby ją wyzyskiwać a wy popieracie jedną z tych częsci kapitału.

Wewnętrzne kapitalizmu można wykorzystywać, ale w tym przypadku to wewnętrzne sprzeczności kapitalizmu wykorzystują was jako pożytecznych idiotów.

KRYTERIA SELEKCJI

Wydawało nam się przez moment, że dyskutujemu tu ze zwolennikiem opcji internacjonalistycznej, mniejsza o to jakiego chowu. Ale wyprowadziłeś nas, anonimie, z błędu, prezentując zabójczą logikę typową dla całej niezbyt rozgarniętej formacji.

Już w pierwszym podejściu włożyłeś nas do wspólnego wora przeznaczonego dla lewicowych zwolenników Putina. Następnie wrzuciłeś go do kolejnego - do bezdennego wora zwolenników kapitalizmu. Na koniec z całej merytorycznej dyskusji załapując, że ten jest dziurawy, przepakowałeś nas do firmowego - wolnościowego wora, przeznaczonego dla "autorytarnej lewicy", a konkretnie "autorytarnych komunistów".
Przyozdobiłeś go, a jakże, tradycyjną podobizną Stalina i Kim Ir Sena. Teraz będziesz pewnie kijem bejsbolowym okładał.
Taki wór każdy anarchol kopnie, ba, każdy Polak.

Taki z ciebie internacjonalista.

Zawiązałeś go dobrze, by nie słyszeć pisku Kima i Stalina dzieci (czytaj: marksistów).

Już taki wór widzieliśmy z napisem: ŻYDOKOMUNA.
Kryteria selekcji już znamy.
Twój też jest dla "komuchów".

Odtąd zaliczamy cię do grona oprawców.
Twoje kryteria są jasne, ale ostatecznie możemy je jeszcze raz przedyskutować, choć pewnie nie warto.

Jakże mi przykro że

Jakże mi przykro że zaburzyłem wasz obraz świata składającego się z 5 osób z dwóch konkurencyjnych sekt

Ja rozumiem, że za każdym razem kiedy spotykacie się konkretnymi argumentami wychodzącymi poza egzegeze cytatów z Lenina (tzn prawdziwymi argumentami, gdyz odwołania ad leninam argumentami nie są) czujecie się jakbyście dostali młotkiem w głowe i nie możecie wyjśc z szoku przez następnych kilka dni, dlatego teraz bredzisz coś od rzeczy

Internacjonalistą jestem rzeczywiście (w odróżnieniu od większości państwowych lewicowców którzy są raczej nacjonalistami) do marksistów nic nie mam o ile to ludzie myślący, ale w Polsce z tym akurat kiepsko. Pytanie na ile wy jesteście marksistami, bo wyglądacie raczej na wyznawców jakiejś dziwacznej oligarchicznej i kastowej religii przypudrowanej bolszewicką retoryką

ps zawsze możesz napisać do RPO że anarchiści cie represjonują i dręczą :D

O PIĘCIE I MAŁYM PALCU

Kolejny anarchista co ma w małym palcu marksizm. Pewnie za marksistów uznajesz tych co to jak ty trzymają się kurczowo teorii "dwóch imperializmów"? Wszyscy oni jak Pracownicza Demokracja grają na czas, czekając aż sprawa się rypnie. Ba, głowę chowają w piasek. Wystarczy tylko przejrzeć program Weekendu Antykapitalizmu: http://pracowniczademokracja.home.pl/autoinstalator/wordpress/?p=2941
Rosyjskiej Wiosny i dyskusji o tym co dzieje się w sąsiednim kraju tam nie uświadczysz. W tej sprawie nie mają wiele do powiedzenia. Co innego Arabska Wiosna, jak wówczas o "permanentnej arabskiej rewolucji" piali.
Rosyjska Wiosna to ich pięta achillesowa.

Pewnie jak neostalinowcy Borysa Kagarlickiego za marksistę nie uznajesz?
O nas to już szkoda gadać. Tak przecież nie może wyglądać awangarda.
Awangarda jak ariergarda wlecze się w anarchistów ogonie. Nic dziwnego, że anarchiści dziś uznają co jest, a co nie jest marksizmem.
Takie sobie uzurpują prawo.
Od kiedy ono wam przysługuje? Z jakiego nadania?

no właśnie, sam jestem

no właśnie, sam jestem zdziwiony jak marksizm potrafi sie zdegenerować skoro sami marksiści jako swojego poprzednika w starożytności uważają jednego z głównych ideologów warstwy rządzącej w tamtym systemie skrajnie klasowej (wręcz kastowej) oligarchii czyli Platona.

To że powątpiewam że jesteście marksistami wynika tylko z mojej sympatii dla marksizmu, mam nadzieje że sa i tacy którzy w "historii która się składa z walk klasowych" jak to pisał Marks utożsamiają się z klasami uciskanymi a nie uciskającymi

Tak więc odpowiadając bezpośrednio na pytanie - moja nadzieja że nie cały marksizm tak się zdegenerował daje mi prawo uznawania kto jest marksistą a kto nie.

wracając do Ukrainy, czy to tłumaczy że i w tym przypadku utożsamiacie się jakimiś oligarchami z dzisiejszej klasy rządzącej? Całkiem możliwe.Jak widać po tej dyskusji "rosyjska wiosna" to bardziej wasza pięta achillesowa niż trockistów.

W kwestii PD, to nie wiem co sugerujesz, że wydarzenia na Ukrainie mają coś wspólnego z antykapitalizmem? To już chyba ustalilismy kilka komentarzy wyzej? dalszych kontrargumentów nie widzę

Jak ktoś będzie robić imprezę "Weekend wleczenia się w ogonie rosyjskich konserwatywnych liberałów" może coś będzie o DRL. Musicie chyba uzbroić się w cierpliwość i poczekać aż korwinowskie kuce coś zorganizują albo zorganizować ją sami :)

KTO Z KIM I DLACZEGO, CZYLI

KTO Z KIM I DLACZEGO, CZYLI O CO TOCZY SIĘ GRA?

W odniesieniu do wydarzeń ukraińskich, lewica uznaje, że jest to konflikt między dwoma imperializmami. Można by się było z tym zgodzić, ale już nie z wnioskami, jakie owa lewica z tego faktu wyciąga. A mianowicie, że w tej sytuacji należy zachować dystans do obu stron i powstrzymać się od analizowania znaczenia ukraińskiego konfliktu. Z tym bowiem wnioskiem zgodzić się nie sposób. Jakie może być uzasadnienie braku analizy istoty konfliktu między, przyjmijmy, dwoma supermocarstwami? A dla lewicy nie ma takiej potrzeby, można iść na ryby, albo się opalać. "Nie nasz cyrk, nie nasze małpy".

Obecna sytuacja z Ukrainą i Rosją jako aktorami znajdującymi się na głównej scenie wyjaśnia istotę naszego konfliktu z lewicą w okresie Arabskiej Wiosny. Naszym zdaniem, wyrażanym ówcześnie, było przekonanie o tym, że jest to również konflikt między Rosją z Zachodem. W przeciwieństwie do lewicy analizowaliśmy Arabską Wiosnę. Dostrzegaliśmy nie tylko to, co się dzieje w świetle reflektorów, na co propaganda obu stron kierowała najjaśniejsze światło, ale i to, co się znajdowało w półmroku. Lewica "kupowała" w ciemno powierzchowne zjawiska, które przedstawiała jako istotę.
Podsumowując: jeśli obecne starcie jest konfrontacją między Rosją a Zachodem, w którym to starciu Rosja ma ambicje na pozycję mocarstwa lokalnego, to również w trakcie Arabskiej Wiosny gra toczyła się o to samo.
Pierwszym elementem układanki jest to, że to nie Rosja podjęła inicjatywę. W naszej ówczesnej ocenie, która zresztą nie ulega zmianie i obecnie, Zachód usiłuje podkopać pozycję Rosji atakując ją nie wprost z różnych stron. Osłabienie tradycyjnej pozycji i wpływów Rosji w regionie Morza Śródziemnego zostało przeprowadzone w wyniku ostrych, krwawych starć, ale wreszcie dokonane. Dopiero w przypadku Syrii Rosji udało się zahamować tryumfalny rajd zachodnich państw i ich służb specjalnych.
Zaczyna się więc proces dopbierania się do Rosji z innej flanki, ze strony Europy, a konkretniej - ze strony Ukrainy. Jest to kolejne ogniwo tego samego łańcucha.
Część lewicy weszła jak w masło w kolejną - jej zdaniem - kolorową, demokratyczną rewolucję, część zawahała się w obliczu jawnie profaszystowskiego charakteru sił zawiadujących faktycznie Majdanem.
Dodatkowo, nie ma absolutnie żadnych przejawów "rewolucji społecznej", choćby tak naciąganych, jak w przypadku Arabskiej Wiosny. Tym mniej powodów dla lewicy, szczególnie radykalnej, aby angażować się. Przecież po stronie rosyjskiej im nie wypada, zaś po stronie Majdanu - brak przesłanek. Stąd prosty wniosek - to ich konflikt.

Z przyczyn dogmatycznych lewica ta nie jest nastawiona na doszukiwanie się po stronie zrewoltowanego Donbasu przejawów walki klasowej. A takich przejawów, jakby nie były one naciągane, doszukiwali sie z mikroskopem w ręku w przypadku Arabskiej Wiosny.
Dlatego lewica radykalna nie ma czystego sumienia i nie bez przyczyny udaje głuchą, ślepą i niemą.

W całej konfrontacji między Rosją a Zachodem są dwa poziomy. Jeden, to poziom politologiczny, tak jak go postrzegają różni analitycy. Mamy bowiem do czynienia z nałożeniem się tej sytuacji na pełzający, przygaszony, ale wciąż tlący się kryzys ekonomiczny na świecie. Konflikt trwa na linii USA - Reszta świata, w tym szczególnie - Europa. Jeśli USA usiłują przerzucić koszty kryzysu na barki ekonomiki europejskiej, to konflikt z Rosją odgrywa tu dodatkową, ale ważną rolę. Rosja, ze swoimi surowcami i gospodarką typu komprodorskiego, stanowi ważne zaplecze surowcowe dla gospodarki europejskiej. Wzmocniona gospodarka europejska to cios dla hegemonii USA.
Konflikt, w którym stroną przeznaczoną do zniszczenia jest Rosja, przy poparciu - niechętnym - Europy, w której aktywnie działają "pożyteczni idioci USA", tacy jak Polska czy Czechy, sprawia, że dzięki Ukrainie USA mogą liczyć na przejęcie interesu.
Jeśli nawet Rosja przetrwa, byc może w okrojonej i całkowicie podporządkowanej postaci, to nie będzie miała tendencji do współpracy z Europą, ze względu na zaszłości i wzajemną wrogość. Podporządkowana Stanom Rosja nie będzie już zapleczem dla Europy, ale dla Stanów.
Dlatego też można zaobserwować, że część państw europejskich niechętnie popiera politykę sankcji wobec Rosji, nie rzuca się jako awangarda krucjaty przeciwko Rosji. Starają się one wygrać rywalizację z innymi, mniej ostrożnymi idiotami, na wypadek, gdyby jednak Rosji udało się obronić swoją pozycję. Jak widać, ostrożna polityka Rosji, polityka unikania bezpośredniej konfrontacji z Zachodnią Europą jest dość skuteczna, chociaż okupiona potworną ceną przelanej krwi ludności rosyjskojęzycznej na Ukrainie.
To jest to starcie między USA a Rosją, a tak naprawdę - między USA a Europą.

Jeśli odrzucić wątki ideologiczne, które ekipa Putina już dawno odrzuciła, zaś dla Zachodu jest to wciąż sącząca rana, to nawet powstanie Unii Celnej, a w przyszłości Unii Euroazjatyckiej, nie jest posunięciem wymierzonym przeciwko Europie Zachodniej. Jest to próba podniesienia jakości i atrakcyjności oferty, jaką Rosja przedstawia od lat Europie. Silna swoimi wpływami w Azji, ale politycznie słaba Rosja powinna być postrzegana jako idealny partner dla Europy.
Problem w tym, że Europa, nawet jako Unia Europejska, sama jest słaba politycznie. Nie potrafi wchłonąć takiego kąska, jak Rosja. Potrafią to zrobić Stany. Przynajmniej tak sądzą.

Pozostaje pytanie - jaka w tej sytuacji powinna być postawa lewicy rewolucyjnej̣?

Tendencje faszystowskie w Europie są na rękę USA. W pierwszym rzędzie dlatego, że wiążą się one z siłami, które rozbijają Unię Europejską. A tylko silna UE mogłaby skorzystać na współpracy z Rosją i wyrwać się spod hegemonii USA. Siły faszystowskie, których lewica radykalna doszukiwała się latami pracowicie w różnych formacjach, dziś przestają być słabosilne dzięki wzmocnieniu, jakie nadchodzi z Ukrainy. Nie jest przypadkiem zaznaczona ofensywa sił skrajnej prawicy podczas wyborów do Europarlamentu. Jest ona możliwa na tle wydarzeń ukraińskich. To nie oznacza, że organizacje faszystowskie stworzą silną międzynarodówkę. Nie, to oznacza, że uda im się przeciwstawić sobie poszczególne narody Europy, a jedyną siłą zdolną powstrzymać kolejną wojnę światową będzie USA. Przynajmniej USA tak sądzą, licząc na swoje doświadczenie w zarządzaniu chaosem. Istnieje jednak uzasadniona obawa, że - podobnie jak w przypadku fundamentalizmu islamskiego - faszyści wymkną się spod kontroli. Ze znanymi i przewidywalnymi tego skutkami.

Tamę faszyzmowi jest w stanie położyć tylko lewica, a ściślej mówiąc - ruch robotniczy. Albowiem drobnomieszczaństwo, które jest od dekad bazą zastępczą dla radykalnej lewicy, jest tak naprawdę naturalnym elektoratem sił prawicowych i faszyzujących.

Oczywiście, zorganizowany ruch robotniczy nie istnieje. Jedynym momentem, kiedy może on zaistnieć jest konflikt z oligarchami Ukrainy, a zaraz potem konflikt z prokapitalistyczną Rosją. W tym tyglu może się hartować odrodzony ruch robotniczy oraz jego kadry. Tylko ta formacja polityczna może się przeciwstawić ofensywie sił kapitału prących do konfrontacji zbrojnej, do czego zmusza ich obiektywna logika uruchomionych procesów.
Wszelkiego rodzaju reformistyczne z istoty przejawy walki klasowej w trakcie Arabskiej Wiosny nie są w stanie dać takiego kierownictwa ruchu, takiego taranu - ani siłowego, ani ideologicznego.

Konfrontacja z Rosją ma drugie dno polegające na jej radzieckim dziedzictwie. Konfrontacja ma więc charakter - nawet wbrew Putinowi i jego ekipie - ideologiczny. A to dzięki ludziom, dzięki mieszkańcom Donbasu, którzy zachowali mentalność ludzi radzieckich, jakby ona nie była skrzywiona stalinizmem. Ale stalinizm był ideologią rządzących, a nie mas. Rosja uczestniczy dziś w tłumieniu dążeń klasowych w zbuntowanym Donbasie. I zapewne uda się jej tendencje owe zdławić. Dzięki temu liczy na szansę przetrwania, brak bezpośredniego ataku na samą Rosję.
Jednak procesy nie ustaną i w Europie. Kryzys gospodarczy, ostre zaciskanie pasa i faszyzacja, a także konieczność odbudowy przemysłu, to wszystko będzie działało na rzecz odtworzenia się klasowego ruchu robotniczego w skali Europy i świata. Na tę sytuację lewica rewolucyjna powinna być gotowa.

Dlatego należy analizować to, co się dzieje na Ukrainie, ponieważ istnieje duże prawdopodobieństwo, że rozeznanie w tym, kto jest kim, i o co toczy się gra, będzie miało decydujące znaczenie z punktu widzenia przyszłej walki klasowej.

Grupa Samorządności Robotniczej

Warszawa, 1 czerwca 2014 r.

gdzie Kair a gdzie Krym?

Przede wszystkim porównania do arabskiej wiosny są mocno nietrafione, jedyne co je łączy to że ktoś kogoś obalał. Rosja z wyjątkiem Syrii nie ma nic do tego.

Arabska wiosna zaczęła się od Tunezji i Egiptu a dyktatury w obu tych krajach były prozachodnie. Egipt współpracował z USA, a Tunezja z krajami UE np Francją.

USA popierały Mubaraka nawet jak ta rewolucja wybuchła, a zmienili front dopiero jak było jasne że upadnie i zaczeli dogadywac się najpierw z armią zeby go usunęła a potem szukać innych sojuszników i znaleźli w Bractwie Muzułmańskim.

Lewica zyskała na tych rewolucjach, przynajmniej w niektórych krajach takich jak Egipt. Radykalna lewica jest tam mocno zaangażowana w ruch pracowniczy który przed tą rewolucją był jednym z głównych punktów oporu wobec Mubaraka - organizuje tam radykalne związki.

Nie trzeba tam było szukac niczego mikroskopem, było tam pełno strajków i to nie "strajków" zarządzonych przez dyrektora fabryki który okazuje się prorosyjskim kapitalistą.

Zaznaczam że to dotyczy Egiptu, nie innych krajów bo jak ta fala protestów się rozszerzyła zaczęli się przyłączać różni ludzie z róznych powodów - czasami bardziej etnicznych albo religijnych niż klasowych np w Bahrajnie, gdzie garstka sunnitów ze wsparciem Arabii Saudyjskiej i USA właściwie okupuje kraj zamieszkały przez szyitów (protesty w Bahrajnie zostały stłumione przez wojska Saudów a Amerykanie umyli ręce i wyprowadzili okręty z portów które poczekały aż Saudowie się z nimi rozprawią a potem wróciły) A czasami były to stricte proamerykańskie siły próbujace na fali tych protestów obalić przeciwników USA - tu chodzi o Iran i Syrię.

Natomiast walki klas trzeba szukac mikroskopem na Ukrainie i to zarówno na zachodzie jak i na wschodzie. Nawet pod tym mikroskopem nie jest jasne czy tam sie toczy

O niczym w tym rodzaju nie można mówić w przypadku majdanu - zreszta nawet sami anarchiści pisali, że w majdanie z początku brała udział sama klasa średnia a nawet jak potem zaczeli się przyłączać pracownicy to w niezorganizowany sposób, nie jako pracownicy tylko obywatele. Zero strajków albo zorganizowanych pracowników.

Wschód Ukrainy jest nieco inny, przede wszystkim biora tam udział pracownicy w pewnym stopniu zorganizowani ale większość ich działań nie dotyczy poparcia "republik ludowych" tylko zakończenia walk. Prawdziwe strajki tam wybuchają jak w okolicy toczą się walki i oni boją się o życie, dlatego nie chcą pracować.

Czy to przejaw walki klas? Może, tylko że nie po stronie "republik ludowych".

A jednak są informacje że ludzie z antymajdanu to niższe klasy i bezrobotni w odróżnieniu od majdanu (te same informacje mówią że są tam również pospolici przestępcy i ogólnie lumpenproletariat) a nie tylko "rosyjscy najemnicy" jak ich przedstawia propaganda NATO.

Problem polega na tym, że oni nie walczą w żadnych klasowych celach tylko z poparciem dla rosyjskiego imperializmu. Na ile to bedzie przejaw walki klas jeśli np Solidarnosc w Polsce zrobi stricte antyrosyjską demonstrację, tzn otwarcie z poparciem dla imperializmu NATO?

Tak jest w przypadku wschodu Ukrainy - separatyści przecież nie kryją się z tym ze tu chodzi o poparcie dla Rosji

Czy dla Grupy Samorządności Robotniczej każda otwarcie proimperialistyczna demonstracja pracowników to przejaw walki klas? Wszystko co zrobią bezrobotni/wykluczeni społecznie to przejaw walki klas nawet jak zaczną powiewać amerykańską flagą i domagać sie przekształcenia Polski w kolejny stan USA ? (czy tez sformalizowania tego stanu rzeczy jak ktoś woli tak to nazwać)

Faktycznie na Ukrainie żaden radykalny ruch pracowniczy nie istnieje i on się nie pojawi dopóki gniew ludzi jest tam kanalizowany albo przez prawicę na Zachodzie która ich zmobilizowała do poparcia UE czy NATO na majdanie, albo przez separatystów na antymajdanie do poparcia rosyjskiego imperializmu.

Wszystko będzie szło w kapitalistyczny kanał jak do tej pory. Jest to dokładnie powód czemu lewica nie powinna była brać udziału ani w majdanie ani w antymajdanie tylko samodzielnie organizować ww ruch

Bez tego ludzie bedą tam dalej ginąć w bezsensownej wojnie zabijajac się nawzajem szczuci na siebie pod róznymi hasłami, a to narodu, a to wolności i obalania dyktatury Janukowycza pod niebiesko żółtą flagą, a to antyfaszyzmu i odbudowy caratu pod czerwoną flagą na wschodzie, szczuci przez tych samych którzy ich wyzyskują.

KOMU MYDLICIE OCZY?

Najwyraźniej nie bardzo wiesz o czym mówisz i co krytykujesz, dzielny anonimowy "pożeraczu bolszewików", czy jak wolisz, "oprawco internetowych bolszewików". Pomożemy ci nieco, przypominając nasze stanowisko wobec "Arabskiej Wiosny".

KOMU MYDLICIE OCZY?

Kadafi jakoś specjalnie swojego „września 1939″ nie miał. To nie on był stroną atakującą. Butę przejawiała raczej druga strona. Przypominamy, że kwestia „najemników” jest od początku co najmniej kontrowersyjna, że w ramach zwalczania owych „najemników” rebelianci mordowali gastarbeiterów tylko za to, że nie opowiedzieli się za „rewolucją”. Choć i kolor skóry odgrywał tu rolę („czarne dzieci Kadafiego”). Ale i poszerzano listę „najemników” o „skośnookich” (Korea, Wietnam, Chiny), o obywateli byłych krajów socjalistycznych, jak Rosjan, Ukraińców, Białorusinów, Serbów (podejrzenia nie ominęły Polaków, którzy podobno mieli obsługiwać helikoptery armii libijskiej). Po opowiedzeniu się Chaveza i Castro po stronie Kadafiego rebelianci także podawali informacje o „najemniczkach” boliwijskich w Misracie („snajperki z FARC”) czy kubańskich. Resztę rewelacji też należy przyjmować z duuużym sceptycyzmem. Tym bardziej, że skoro Kadafi był takim przydupasem Zachodu, jak to mu wypominacie, to aby skłonić ów Zachód do podjęcia jakichś kroków, rebelianci musieli wykonać sporą robotę propagandową, a „w imię sprawy” raczej nie mieli powodu, by się ograniczać jakąś prawdą.

Jak na agresora, to zachowania Kadafiego, który od początku apeluje o rozmowy pokojowe, są co najmniej niespotykane. To druga strona zdecydowanie odrzuca te apele. Zarówno dla rebeliantów, jak i dla NATO jedynym rozwiązaniem, które jest do przyjęcia, to bezwarunkowa śmierć Kadafiego. Tylko ta śmierć może powstrzymać niewygodne pytania. Jak w przypadku bin Ladena.

Druga sprawa, to ów rzekomo „słuszny gniew ludu”. W Libii, w przeciwieństwie do Tunezji czy Egiptu, „lud” już na starcie został uzbrojony i parł do konfrontacji. Wszystko wskazuje na to, że byli ministrowie Kadafiego są umoczeni w prowokacje i przygotowanie i w podsycanie tego powstania wraz ze służbami specjalnymi, m.in. Francji, Wielkiej Brytanii, Arabii Saudyjskiej, Egiptu i USA (na różnych etapach).

Od początku garstka puczystów wykluczała swoją samodzielność. Gdzie są po tylu miesiącach jakiekolwiek punkty programowe rebeliantów? Poparcie dla Kadafiego wśród Libijczyków nawet w obliczu bezpardonowego ataku sprzymierzonych mocarstw nie maleje. Ktoś w końcu walczy wciąż w jego armii, poza mitycznymi najemnikami.

Jakoś się nie klei to pasowanie przez radykalną lewicę rebeliantów na „rewolucjonistów”.

Jaka „rewolucja permanentna” może objawić się na bagnetach mocarstw imperialistycznych? Jeżeli wybuchnie prawdziwa rewolucja, to tych sk…synów-sprzedawczyków rozniesie na strzępy. I tyle waszej nadziei na permanentną.

W tej chwili historycznej wyłazi na wierzch wasze zaprzaństwo. To jest efekt waszej taktyki, która stała się waszą strategią i programem. Dno.

Zastanówmy się: jeżeli Kadafi jest „mniejszym mafiosem”, to dlaczego imperialiści zdecydowali się popierać rzekomych „rewolucjonistów”? Bo „rewolucja arabska” grozi wyrwaniem się spod kontroli? A niby to nie można jej zdusić siłami lokalnych satrapów? Przecież przy wsparciu dyktatorów można by było je zdusić. Wybrano jednak wariant popierania rewolty. Dlaczego? Jedyna sensowna odpowiedź na to pytanie jest taka, że owe „rewolucje” od początku mają charakter samoograniczającej się rewolucji, są tylko odrzuceniem dotychczasowego status quo, tego co się wyczerpało. Cele owych „rewolucji” nie są wcale radykalne, chodzi w nich o wprowadzenie demokracji na wzór zachodniej (podobnie, jak u nas, w 1989 roku). Ten scenariusz niczym nie zagraża imperialistom, jak wiadomo chociażby z doświadczeń „rewolucji Solidarności”.

Reżymy, które trzymały się w różnych krajach Afryki Północnej, pozostałości po dawnym, dwubiegunowym świecie, w warunkach pogłębiającego się kryzysu, braku pomocy ze strony ZSRR i narastania wzajemnych sprzeczności interesów, powoli, ale skutecznie traciły swoją atrakcyjność dla ludności. Wytworzyły też warstwy drobnomieszczańskie, zainteresowane pogłębianiem prywatyzacji i przemian proburżuazyjnych, oraz grupy korupcyjne, bliskie władzy, żerujące na ogólnym zubożeniu. Dochodzą do tego inne czynniki społeczne, takie jak przyrost demograficzny, upadek rolnictwa i pauperyzacja wsi, rozwój przemysłu delokalizowanego z krajów rozwiniętych, przenoszących i pogłębiających konflikty klasowe. Takie było podłoże wybuchu arabskiego.

Bunt jest buntem tych warstw, które widzą w demokratyzacji możliwość wzbogacenia się. Zmianę można przedstawić jako szansę dla wszystkich, którzy mają już dosyć starego. Dokładnie tak samo, jak u nas w okresie końca PRL.

Posttrockiści mają nadzieję na to, że spontanicznie lub niespontanicznie rozpoczęta „arabska wiosna”, nazywana przez nich ludową i burżuazyjno-demokratyczną rewolucją przerodzi się w permanentną rewolucję. Swoje rachuby opierają na słusznym założeniu, że robotnikom i chłopom wcale się nie poprawi w wyniku zaprowadzenia demokracji w stylu zachodnim, a chaos nie zostanie opanowany przez kapitalistów. W ich przekonaniu zostaną zaimportowane organizacje trockistowskie (desanty emisariuszy, ciągle jak u nas) zdolne do pokierowania żywiołowymi procesami rewolucyjnymi. Wyłoni się paru lokalnych liderów (jak Wałęsa), którymi będzie łatwo sterować w odpowiednium kierunku. Taka jest strategia posttrockistów, równie stara i skuteczna… jak zawsze.

Stosunek do Kadafiego (bękarta epoki Breżniewa) jest dla nich wypadkową ich stosunku do „realnego socjalizmu” jako takiego. „Realny socjalizm” jest albo takim samym kapitalizmem, co kapitalizm na Zachodzie, tyle, że „państwowym”, albo jest jeszcze gorszym jako wyraz stalinizmu.

Poza analizą sytuacji bieżącej, jest więc w rozważaniach wszystkich stron pewien margines zadawnionych sympatii i antypatii. Dla imperialistów, zdradzenie Kadafiego jest tym łatwiejsze, że to „obcy sk…”, obłudnie wkupujący się w ich łaski.

Co więcej, rewolty pod hasłem demokratyzacji są postrzegane jako bezpieczne. W tym wypadku wolimy wierzyć imperialistom, że mają lepsze rozeznanie w sytuacji niż posttrockistom, którzy po dziś dzień nie wykazali się realizmem politycznym.

Za słusznością rachub imperialistów przemawia dość przekonujący argument siły. Do tego mamy dynamikę sytuacji, na którą stawiają obie strony (posttrockiści i imperialiści). Rozszerzenie się fali demokratyzacyjnej na obszary otaczające Rosję i samą Rosję jest bardzo prawdopodobne. Dla posttrockistów to wciąż żaden problem – wiadomo, jaka jest Rosja. W najgorszym razie, sądzą oni, będziemy mieli demokrację i biedę, jak w Polsce. A to jest przecież do zniesienia. Nawet dla Ikonowicza, który publikując referaty o polskiej biedzie nawet nie zająknie się o tym, że przeprasza Polaków za przyczynienie się do demontażu PRL. Rozumiemy, że w PRL bieda była – w jego mniemaniu większa i że warto było. Kuroń jednak przeprosił. Ale jednocześnie podobni Ikonowiczowi posttrockiści sami się dementują: w III RP wcale nie jest tak źle, żeby należało rozwalać demokrację burżuazyjną. Są więc niewiarygodni jako współcześni bojownicy. Nie posuną się do rozwalenia systemu kapitalistycznego.

Problem w tym, że – podobnie jak w Libii – masy w Rosji nie dadzą się nabrać na blichtr zachodniej demokracji przyprawionej marginalizacją. Już mają jej przedsmak dziś. I oligarchowie nie poprowadzą ich ku lepszemu bytowi.

Dochodzi jeszcze kwestia tego, że owe procesy, tak spontanicznie rozpoczęte w Afryce Północnej, prowadzą do konfliktu wojennego, ponieważ kapitalizm nie jest w stanie znieść takiej dawki demokracji naraz. Mówimy, oczywiście, ironicznie. Nie jest w stanie zapewnić dynamiki wzrostu zysków bez nierównomierności rozwoju, bez dialektyki wzrostu kosztem regresu. Jedynym sposobem na zaprowadzenie ponownego ładu opartego na jako takim status quo będzie wojna. Do tej wojny coraz nam bliżej.

Rewolucje w krajach arabskich miałyby szansę, gdyby miały wsparcie ze strony silnych, rewolucyjnych organizacji na Zachodzie, które mogłyby zmieniać stosunek sił blokując własne rządy. Ale widzimy tylko żałosny obrazek posttrockistów i reszty radykalnej rzekomo hołoty, która nie jest w stanie zorganizować nawet skutecznej blokady wojny u siebie. Nie, bo podobnie jak w Jugosławii, popierają oni przecież „rewolucyjną wojnę” w Libii. Zablokowanie swoich rządów może dałoby szansę wyłonienia się wśród Libijczyków jakiegoś ruchu niezależnego od NATO i od Kadafiego. Ale nie w sytuacji, kiedy lewica zachodnia nie potrafi być graczem politycznym we własnym kraju. Gdzie podobno jest dużo łatwiej, bo… jest przecież demokracja! Dotyczy to również Polski.

Komu mydlicie oczy?

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski

10 czerwca 2011 r.

JESZCZE TEGO NIE ZAŁAPAŁEŚ?

Jakoś nie specjalnie chce mi się z tobą, anonimie, gadać o Arabskiej Wiośnie, zwłaszcza, że nie załapujesz o co nam chodzi. Nawet nie zadasz sobie trudu, by zrozumieć stanowisko GSR w tej sprawie. A wystarczy zajrzeć na nasz portal i wpisać gdzie trzeba szukaną Arabską Wiosnę. Ukażą się trzy teksty. Polecamy ten ostatni: KOMU MYDLICIE OCZY? http://www.dyktatura.info/?p=1250.

Wydaje ci się, że dopadłeś jakichś pojebanych bolszewików, którzy trzymają się kurczowo dogmatów i cytatów z klasyki marksizmu-leninizmu. Z zasady nie cytujemy klasyków. "Dyktatura Proletariatu" to nie redakcja "Władzy Rad". Co najwyżej bronimy Lenina przed krytyką "Aufheben", czy P. Kendziorka z redakcji "Dalej!". W tym też sensie jest on nam bliższy niż wymienieni. W innym kontekście bliżej nam do Rózy Luksemburg.
To, że tobie i innym ortodoksja marksistowska kojarzy się z dogmatyzmem czy schematyzmem nas nie dziwi. Na skojarzeniach daleko jednak nie zajedziecie.
Nasze stanowisko polityczne nie da się wtłoczyć w jakieś ramki.
Jeszcze tego nie załapałeś?

„WIOSNA ROSYJSKIEJ KONTRREWOLUCJI”

przecież sami uznaliście

przecież sami uznaliście mnie za oprawcę :)
Odtąd zaliczamy cię do grona oprawców.

rozumiem wasze stanowisko w sprawie arabskiej wiosny które tu streściłeś w ten sposób:

Naszym zdaniem, wyrażanym ówcześnie, było przekonanie o tym, że jest to również konflikt między Rosją z Zachodem.

jest to kompletna bzdura, co zauważyłem wyżej. Owszem pojawiają się tam rosyjskie wpływy, ale w znikomym stopniu. Równie dobrze można nazwać II wojnę światową "konfliktem między Węgrami a Indiami" bo Węgry były po stronie Osi a w wojskach brytyjskich byli Hindusi.

Jakies scholastyczne spory z trockistami to wasz problem.

A wracając do meritum czyli Ukrainy, to po raz kolejny "zapomniałeś" odpowiedzieć na moje argumenty dotyczace kanalizowania działań w ramach proimperialistycznej polityki seperatystów co blokuje faktyczne działania klasowe pracowników i niszczy szanse lewicy na wschodzie Ukrainy.

KAGARLICKIJ ODPOWIEDZIAŁ

Rabkor.ru i Borys Kagarlickij już na wasze argumenty odpowiedział http://rabkor.ru/editorial/2014/06/04/comfort.

rosyjska jesień

Przede wszystkim piszę sam jeden, więc nie pisz do mnie w liczbie mnogiej :)

Jak miło z jego strony, widocznie znacznie wiecej ludzi na lewicy ma te same wątpliwości i to nie tylko anarchistów. Nic dziwnego biorąc pod uwagę że separatyści to ruch powiązany z władzami Rosji a władze Rosji tępią lewicę u siebie. Jesli jeszcze do tego dołożyć ewidentne prawicowe poglądy które tam się ujawniają to nic dziwnego że lewica jest podejrzliwa.

Sam Kagarlicki przyznaje, że DRL jest prawicowa, uważa jednak, że ta prawica realizuje jakiś rewolucyjny program (cytuje tam Marksa "Reakcja zaczyna realizować program rewolucji") Z tekstu nie dowiadujemy się nic na temat tego "rewolucyjnego programu" poza tym, że część separatystów chciała nacjonalizacji kilku firm a premier DRL ze wstrętem odrzucił ten jakże śmiały i rewolucyjny plan.

Tak więc DRL nie realizuje jednak żadnego "rewolucyjnego programu".

Aczkolwiek jak można się domyślać, jeśli premier DRL będzie miał znowu jakiś kaprys to może jednak bedzie rewolucja. Trzymaj kciuki za łaskawość premiera W.B.

Miałem tu pisac, że i tak nacjonalizacja czegokolwiek a juz zwłaszcza jakichś paru firm to nie jest żadna rewolucja, ale nie wiem na ile poważnie należy to wszystko traktować, wiec sobie daruję.

Z tego tekstu wynika tylko jedna rzecz, DRL nie ma żadnego programu poza chęcią przyłączenia sie do Rosji o ile można to nazwać programem. I zniechęca część ludzi na lewicy do działania, o czym on tam pisze - a druga część się przyłącza tylko po to zeby odkryć że kierownictwo to prawicowcy.

Tak więc DRL faktycznie "niszczy szanse lewicy na wschodzie Ukrainy"

TYLKO TYLE I AŻ TYLE

"Przede wszystkim porównania do arabskiej wiosny są mocno nietrafione, jedyne co je łączy to że ktoś kogoś obalał. Rosja z wyjątkiem Syrii nie ma nic do tego.
Arabska wiosna zaczęła się od Tunezji i Egiptu a dyktatury w obu tych krajach były prozachodnie. Egipt współpracował z USA, a Tunezja z krajami UE np. Francją.
USA popierały Mubaraka nawet jak ta rewolucja wybuchła, a zmienili front dopiero jak było jasne, że upadnie i zaczęli dogadywać się najpierw z armią, żeby go usunęła, a potem szukać innych sojuszników i znaleźli w Bractwie Muzułmańskim" - pisze nasz anonimowy internacjonalista w dyskusji na stronie internetowej Centrum Informacji Anarchistycznej.

Oczywiście, można budować wizję geopolityki, w której zasadniczym elementem jest, tak jak to przecież było 25 lat temu w krajach "bloku wschodniego", niepowstrzymane pragnienie wolności wyrażane spontanicznie przez mieszkańców tego regionu. Oczywiście, serca lewaków zabiły mocniej, kiedy takie samo pragnienie wolności obudziło się w sercach ludności krajów arabskich.
Oczywiście, można nie pamiętać o tzw. socjalizmie arabskim, równie przecież skompromitowanym, co "realny socjalizm". Można nie pamiętać o tym, że ów "pseudosocjalizm", obarczony wszystkimi wadami i grzechami swego nieco przetworzonego radzieckiego pierwowzoru, został w Algierii, przykładowo, obalony za pomocą poparcia udzielanego fundamentalistom arabskim przez - no, sami zgadnijcie kogo. Dla ułatwienia dodam, że nie przez Breżniewa. Można nie zauważać, że jaki by nie był ten "pseudosocjalizm", wzmacniał on, wraz z istnieniem "bloku wschodniego" podstawy dwubiegunowego świata i utrwalał delikatną, niemniej dość stabilną sytuację w równowadze międzynarodowej. Można nie zauważać, że oddziaływał on również na zachowania elit w państwach basenu Morza Śródziemnego dzięki straszakowi rewolucji ludowej i ogólnie prospołecznej ideologii (delikatnie mówiąc niezbyt dobrze wdrażanej w życie - powody są znane, chociaż zapewne i tu byśmy się spierali).
"Obalenie komunizmu" sprawiło, że świat stał się jednobiegunowy. Powinien był stać się bardziej bezpieczny, bardziej demokratyczny, bardziej wolny - bo o to przecież szło, nieprawdaż? Czy tak się stało? Nie odpowiadajcie, żebyście nie musieli brać na siebie grzechu kłamstwa. Odpowiedzcie sobie we własnych sumieniach.

Skoro nie było oddziaływania ośrodków jakiegolwiek oporu wobec nachalnej propagandy "wartości zachodniego świata" i wobec ekspansji ekonomicznej Zachodu, w tym głównie USA jako strażnika owych wartości, reżymy, które utrzymały się u władzy musiały się dostosować do nowego układu sił i postarać się o dobre relacje z nowym "panem". Jasne więc, że USA popierały reżym egipski, zaś tunezyjski powrócił do tradycyjnych związków z Francją. Nawet Kadafi przeflancował się na reguły gry biznesowej, bo przecież jeśli wymagania międzynarodowych instytucji finansowych są stawiane wszystkim, kto chce z nimi współpracować (jakby miał inne wyjście - od czasów upadku ZSRR), to nakładały one również uzdę temu koniowi.
Kadafiemu udało się nawet znaleźć sobie niszę jako głównemu buforowi odgradzającemu Zachód od islamistów. Myślał, że jest tu niezastąpiony. Politycy rosyjscy, swoją drogą, też do tej pory są przekonani (choć to przekonanie załamuje się w tempie wykładniczym), że są potrzebni Zachodowi jako gauleiterzy swoich terenów. Ponadto Kadafi, jako dobry muzułmanin (bardziej niż dobry socjalista), dbał o swoich rodaków w tradycyjny, klanowy sposób, podlany sosem większej powszechności dostępu (choć nie do końca, raczej na modłę platońską).

Układ był więc taki: reżymy, które "nawróciły się" na wiarę w "wartości zachodnie" (mniej lub bardziej dobrowolnie: większy był udział przymusu czy korupcji elit?), utrzymywały klasy pracowników fizycznych i, ogólnie, świat pracy, w ryzach. W zamian miały nadzieję, że zostaną zostawione w spokoju i odwrócą od siebie gniew wyłącznego i absolutnego zwycięzcy w rywalizacji dwóch ideologii. Zapewne by i zostały zostawione sobie samym, ale zadziałały dwa czynniki. Po pierwsze, wzrost konsumpcjonizmu związany z przyjęciem logiki kapitalistycznej spowodował obudzenie się aspiracji grup, które poczuły się "klasą średnią". Zaspokojenie owych aspiracji wymaga zwiększenia wyzysku pracowników bezpośrednio produkcyjnych. Możliwości utrzymania w ryzach nastrojów pracowniczych, a szczególnie kształtującej się klasy robotniczej, zaczyna być ponad siły tych reżymów. Napięcia wywołane naciskiem "wartości zachodnich" (czytaj: konsumpcjonizmu) nie są już łagodzone względnym egalitaryzmem systemów.
Świat zachodni nie ma innej recepty na takie nastroje, jak zwykła ich pacyfikacja. I taką drogę przyjmują - logicznie, według systemu "wartości zachodnich" - reżymy arabskie licząc na zrozumienie ze strony "starszych braci w wyzysku klasowym". Czyli - rutyna.

A tu, chuj. Okazało się, że co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie. Gdyby chodziło o wystąpienia robotnicze, to, jak sądzimy, nie byłoby "rewolucji". Tutaj "bracia w wyzysku" pozostaliby solidarni. Ale tu chodziło o wystąpienia sławnej już na cały świat "klasy średniej" i o "demokrację". O ile reżymy autorytarne (zwane pieszczotliwie przez zachodnich sojuszników "totalitarnymi", kiedy tylko interesy się rozchodzą), są takie właśnie po to, aby zapewnić swoim krajom resztki suwerenności ekonomicznej w jakże ograniczonych ramach międzynarodowego, kapitalistycznego podziału pracy w jednobiegunowym świecie, to wewnętrzny konflikt na tle "demokracji" jest okazją dla "wartości zachodnich", aby upiec kilka pieczeni na jednym ogniu. Przede wszystkim, amerykańskim demokratom tym bardziej zależy na tym, aby ich wyborcy postrzegali ich jako niezłomnych obrońców demokracji. Na tym polu bowiem oddali palmę pierwszeństwa republikańskim konserwatystom. Poza tym, Europa pozostawiona sama sobie (podobnie jak i świat pozostawiony sam sobie) mógłby niefortunnie zacząć organizować się na bazie lokalnych porozumień i lokalnej wymiany handlowej. USA mogłyby niepostrzeżenie zostać zepchnięte do pozycji zwykłego mocarstwa regionalnego. Dlatego zawierucha w jakimś obszarze świata jest doskonałą okazją dla supermocarstwa, aby się wtrącić i zadbać o własne interesy i nie wypaść z danego obszaru świata. Kiedy wszystko idzie gładko (w klasowym znaczeniu tego słowa, czyli gdy chodzi tylko o protesty robotnicze), to taka okazja się nie pojawia, przynajmniej sytuacja jest trudniej sterowalna, a i niełatwo w sobie rozbudzić sympatie po stronie protestujących. (Co innego, gdy robotnicy, dzięki swoim, zaprzedanym burżujom przywódcom, protestują w imię burżuazyjnej "demokracji".)

Stosunki między Europą a państwami Afryki Północnej (Tunezja, Algieria, Maroko, Egipt, Libia, Syria, Izrael) były oparte na współpracy, która, jak widać, była oparta na fundamencie rywalizacji - co jest normalne w kapitalizmie. W momencie, kiedy w grę wchodzi zaangażowanie amerykańskie w jakimś terenie, kraje, które cieszyły się tam jakąś uprzywilejowaną pozycją, muszą reagować, bo jeśli nie, to zostaną za burtą nowego podziału łupów. Przyjaźń przyjaźnią, a biznes biznesem. Zapewne Berlusconi żałował bunga-bunga u Kadafiego, ale obowiązek najpierw.
Żarłoczność samca alfa wywołuje niepokój o zapełnienie własnego żołądka u pozostałych samców. Taktyka jest taka, że stado żarłaczy przyłącza się do przywódcy i też atakuje ofiarę, np. całkowitą świnię.
Ale jest i inny element tej układanki. Europa, aby się rozwijać, potrzebuje stabilności. Jednym z elementów tej stabilizacji jest współpraca z Rosją, która posiada strategiczne surowce, w tym gaz i ropę. Rosja, jako kraj zdestabilizowany w wyniku upadku systemu, który jako taką bazę do egzystencji jej dawał (wraz z innymi krajami Trzeciego Świata, w tym z Afryki Północnej), nie stanowi dla USA elementu zastanego, jak inne kraje "starej" Europy, ale terytorium tymczasowe, w stanie dynamicznego procesu rozkładu, a którego podporządkowanie daje Ameryce szansę na zyskanie podstaw do podporządkowania również i Europy. Dopiero wtedy jednobiegunowy świat i "koniec historii" będzie mógł zostać ogłoszony. Poprzednio Fukuyama nieco się pospieszył.

To tłumaczy krwiożerczość, z jaką Zachód rzucił się na kraje Afryki Północnej i ich rywalizację o zachowanie lub wyrobienie sobie wpływów na tym obszarze. O ile poprzednio ZSRR dawał parasol krajom "socjalizmu arabskiego", o tyle po 1991 r. to tamte kraje nagle stały się parasolem dla zachowania jakichś resztek po dwubiegunowym świecie i choćby pożal-się-boże oporu wobec supremacji amerykańskiej.
Do tego wydarzenia rozgrywają się w okolicach miękkiego podbrzusza Rosji, co zmusza ją do refleksji i gwałtownego poszukiwania sposobów obrony. W jakim stopniu można liczyć na wsparcie "europejskich przyjaciół", to Putin miał możność przekonać się po losie Kadafiego, który to los bardzo prawdopodobnie czeka jego samego.
Są komentatorzy, którzy twierdzą, że Ukraina jest rewanżem USA za Syrię. Sądzimy, że powodów do amerykańskiego "rewanżyzmu" jest o wiele więcej. My stawiamy na to, że takim zasadniczym powodem jest "grzech pierworodny", jak go nazywał Adam Schaff, czyli zwierzęcy lęk burżuazji przed uspołecznieniem jej środków produkcji. Przerażenie, jakie kapitał przeżył w wyniku Rewolucji Październikowej, zostało mu jak znak wypalony na tyłku, a którego nie sposób zaleczyć za życia.
Jeśli tzw. nowa radykalna lewica widziała w "Arabskiej Wiośnie" tylko "festiwal Solidarności", tfu, "Wolności" i "Demokracji", to dlatego, że jej od dawna już zsocjaldemokratyzowane serce przyjęło system burżuazyjny jako rzecz daną od boga i niepodlegające negacji ramy walki społecznej. Nowa radykalna lewica jest czymś w rodzaju Haszkowskiej, radykalnej Partii Ograniczonego Postępu w ramach Prawa.
Radykalność jej wyraża się głównie w żądaniach tzw. radykalnej demokracji, obejmującej sztandarowe postulaty wysuwane przez środowiska gejowskie i lesbijskie, czy LGBT z przyległościami. Koresponduje to z nastrojami socjaldemokracji niemieckiej sprzed I wojny światowej, kiedy to owa socjaldemokracja uwierzyła, że to nie wyzwolenie klasy robotniczej jest warunkiem wyzwolenia społęczeństwa, ale odwrotnie - klasa robotnicza może zostać wyzwolona dzięki wyzwoleniu aspiracji społeczeństwa, a im większy dobrobyt społeczeństwa, tym większe szanse na poszerzony udział wszystkich klas i grup społecznych w zaspokajaniu owych aspiracji. Czym to się skończyło, wiadomo. Omamiona klasa robotnicza w Niemczech była bezradna wobec fali faszyzmu, zaś klasa robotnicza w Rosji została zdradzona przez socjaldemokrację światową, która w imię własnych narodowych interesów, bynajmniej nie interesów robotniczych, zaprzepaściła szanse rewolucji społecznej w Europie i - co za tym idzie - na świecie.

Wyrażane przez naszych polemistów lekceważenie dla rozważań szerszych, geopolitycznych, a nie tylko wąskobytowych, nie dziwi, ponieważ jest efektem takiego właśnie socjaldemokratycznego chowu w tradycji wrogiej wobec komunizmu i leninizmu, ba, marksizmu innego niż pozbawiony zębów i pazurów neo- czy postmarksizm.

Świadczy o tym następujący cytat, odsłaniający sposób myślenia tej lewicy: "Lewica zyskała na tych rewolucjach, przynajmniej w niektórych krajach takich jak Egipt. Radykalna lewica jest tam mocno zaangażowana w ruch pracowniczy, który przed tą rewolucją był jednym z głównych punktów oporu wobec Mubaraka - organizuje tam radykalne związki."

Ta lewica jest zainteresowana jedynie wzrostem swoich wpływów w ruchu pracowniczym, w możliwości prowadzenia mrówczej i organicznej pracy od podstaw, nie kwestionującej istoty systemu. Chodzi wszak o to, aby wykorzystać do maksimum to, co da się wycisnąć z systemu, jakim on jest. Gdzieniegdzie wyraża się to w preferowaniu postaw apolitycznych, nie "skażonych" ideologią, a będących tylko reakcją na ruch przeciwnika. Taki radykalizm "reaktywny".
Dlatego też, kiedy jakiś reżym słabnie, można go łatwiej zmusić do ustępstw w interesie pracowników. Wiąże się to z ideologią nowej radykalnej lewicy, zasadzającą się na aksjomacie, że współczesna, ideologiczna postawa lewicowa, socjalistyczna wyraża się wyłącznie w zainteresowaniu kwestiami podziału, nie wiążąc tego w sensie uzależniania, z kwestiami produkcji. Wiąże się to z kolejny odrzuceniem koncepcji Marksa, czyli z poszerzeniem kategorii klasy robotniczej na "klasę pracowniczą". Tak więc wszystkie te zmiany pragmatyczne mają swoje głębokie korzenie w teorii, która nierzadko powołując się na Marksa, jest w rzeczywistości jego jadowitą negacją.

"Nie trzeba tam było szukac niczego mikroskopem, było tam pełno strajków i to nie 'strajków' zarządzonych przez dyrektora fabryki, który okazuje się prorosyjskim kapitalistą."

Abstrahując od tego, że Rinat Achmietow nie do końca okazał się "prorosyjski", to już wyżej pokazaliśmy złożone tło owych wystąpień robotniczych w krajach arabskich. Refleksja, pogłębiona, nad tymi zagadnieniami jest nakierowana na znalezienie rozwiązania, do tego jeszcze trwałego i ogólnoludzkiego, jak rewolucja światowa, a nie na - jak w przypadku lewaków - na wykorzystanie sytuacji w celu okopania się na zdobytych pozycjach i, być może, zyskanie nowych więzi organizacyjnych. Takie, partykularno-partyjniackie postawy skutkują totalną klęską nawet w tym ograniczonym zakresie, jaki same sobie lewackie grupki skromnie narzuciły.

Konkretnie mówiąc, te postawy tzw. nowej radykalnej lewicy nie są tym, czego niemal nieistniejący, a i tak skutecznie zagospodarowywany przez skrajną prawicę, ruch robotniczy od nich oczekuje.

"Natomiast walki klas trzeba szukać mikroskopem na Ukrainie i to zarówno na zachodzie jak i na wschodzie. Nawet pod tym mikroskopem nie jest jasne czy tam się toczy" - pisze dalej nasz polemista.

Ale, mimo to, dla naszych oponentów sytuacja nie jest równa na wschodzie i na zachodzie Ukrainy. Na zachodzie toczy się walka o "demokrację" i dlatego spora część lewicy popiera Majdan. Oczywiście jako jaskółkę demokratycznych przemian, które umożliwią działanie organizacji propracowniczych, obecnych w krajach "starej" demokracji, więc zapewne będą one mogły działać i na Ukrainie, o co chodzi owym działaczom. Zapewniając sobie kolejne 50 lat spokojnej, organicznej pracy przy wsparciu grantowym dla NGO-sów. Iluż trzeba zmian, żeby nic się nie zmieniło? - pytał już niegdyś retorycznie Slavoj Żiżek.

Nasz oponent nie ma złudzeń: "O niczym w tym rodzaju nie można mówić w przypadku majdanu - zresztą nawet sami anarchiści pisali, że w majdanie z początku brała udział sama klasa średnia, a nawet jak potem zaczęli się przyłączać pracownicy, to w niezorganizowany sposób, nie jako pracownicy tylko obywatele. Zero strajków albo zorganizowanych pracowników." Co tłumaczy jego wyczekującą postawę, a raczej nieskrywaną obojętność wobec wydarzeń na Ukrainie. Ot, ustawka obu grup klanów oligarchicznych.

"Wschód Ukrainy jest nieco inny, przede wszystkim biorą tam udział pracownicy w pewnym stopniu zorganizowani, ale większość ich działań nie dotyczy poparcia 'republik ludowych', tylko zakończenia walk. Prawdziwe strajki tam wybuchają, jak w okolicy toczą się walki i oni boją się o życie, dlatego nie chcą pracować" - to już twierdzi "mały Jasiu", który niczego nie rozumie i rozumieć nie chce.

"Czy to przejaw walki klas? Może, tylko że nie po stronie 'republik ludowych'" - dodaje. Po stronie republik walczyliby, gdyby owe republiki przedstawiały ich interes klasowy, którego najwyraźniejszym dziś elementem byłaby nacjonalizacja. Jak wiadomo, uzurpatorcze władze republiki Donieckiej nie mają zamiaru naruszać "świętej własności prywatnej". Gdzie są jednak owe grupy lewicowe, silne ideologicznie, zdolne postawić problem własności uspołecznionej? Spośród różnych projektów konsytucji Republiki (Donieckiej czy Ługańskiej?) zwyciężyła konstytucja reakcyjna, proimperialna, "pańska".

W sytuacji ukraińskiego Donbasu rzecz nie idzie o konstytucję, ani nawet o prawa pracownicze, ale o przetrwanie tych ludzi. Jaki jest stan lewicy w Rosji? Nie lepszy niż na świecie. Oryginalny model, to popłuczyny po stalinizmie, zaś importowany z Zachodu, noworadykalnolewicowy, pasuje do sytuacji rosysjkiej, jak kwiatek do kożucha. Oba są więc bezsilne w obliczu wyzwań stawianych przez sytuację.

Wiemy doskonale, że najlepiej byłoby, gdyby ruch robotniczy wschodu i zachodu Ukrainy zjednoczył się i pogonił oligarchów. Trudno tego ruchu wymagać od wschodu kraju, który jest konsekwentnie wyrzynany przez władze w Kijowie. Nie chodzi nawet o najemników przyjeżdżających z Rosji i z innych republik postradzieckich. Władzom Kijowa chodzi o wycięcie w pień, ewentualnie o wypędzenie ludności rosyjskojęzycznej. To coś takiego, jak walki Hutu i Tutsi. Tutaj ruch jest po stronie lewicy ukraińskiej na zachodzie kraju. Bo to ta część jest agresorem wspomaganym przez "cywilizację zachodnią", co zmienia relacje sił na korzyść Ukrainy w konflikcie z Rosją, która jest sama.

Rywalizacja na tle ekonomicznym, bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że chodzi tu o rywalizację ekonomiczną, złożoną i niejednoznaczną, jakby tego chcieli prostolinijni lewacy, jest powodem wybuchu nieujawnionych wcześniej animozji narodowościowych. Scenariusz znany z dziesiątków analogicznych, rozgrywających się na całym świecie. A jednak jakże niemożliwy do rozpoznania przez lewicę!

"Problem polega na tym, że oni nie walczą w żadnych klasowych celach tylko z poparciem dla rosyjskiego imperializmu. Na ile to będzie przejaw walki klas, jeśli np. Solidarność w Polsce zrobi stricte antyrosyjską demonstrację, tzn. otwarcie z poparciem dla imperializmu NATO?" - pisze dalej nasz oponent.

Po pierwsze, tzw. rosyjskojęzyczni (ileż pogardy w samym tym określeniu!) są obywatelami drugiej kategorii na Ukrainie. Przy okazji tak się składa, że przemysł jest głównie ulokowany w Donbasie i na "Jugo-Wostokie" Ukrainy, co zresztą nie ma większego znaczenia dla lewaków, ponieważ im jest obojętne, czy będzie to robotnik, czy najemny pracownik nauki. Po drugie, jak sami zresztą lewacy twierdzą akapit wyżej, ludziom Donbasu jest obojętna Republika. Skoro Republika jest wyrazem sympatii rosyjskich proimperialnych, to ludziom są obojętne sympatie proimperialne. Albo to bzdura, albo lewacy gubią się sami w swoich sprzecznościach.

Jednak z tej uległości wobec ukraińskiej (i zachodniej) propagandy wynikają dramatyczne w skutkach wnioski. Robotnicy są obojętni wobec nie chcącej nacjonalizacji "Noworosji" - co daje lewakom usprawiedliwienie dla braku zaangażowania w sprawę. Jednocześnie - lud (razem albo wbrew robotnikom) Donbasu popiera całym sercem rosyjski imperializm, a więc nie należy go żałować, kiedy ginie pod bombami ukraińskiego lotnictwa lub kiedy zamienia się w potok uciekinierów przed hekatombą. To też usprawiedliwia lewackie nic nie robienie i jednocześnie usprawiedliwia ukraińską propagandę prowadzącą do dehumanizacji "donbaskiej stonki".

Jeśli nienawiść zachodniej części Ukrainy jest tak ogromna w stosunku do "rosyjskojęzycznych", to trudno się dziwić tendencjom separatystycznym. Optymalnym rozwiązaniem w tej sytuacji byłaby federalizacja, jak w USA (czy coś w tym złego?) Federalizacja, do której parła Rosja (bynajmniej nie do oderwania Donbasu - Putin to nie jest idiota!), byłaby możliwa, gdyby poparły tę koncepcję państwa Zachodu.

Tak więc, podkreślmy, wrogość Ukraińców w stosunku do "rosyjskojęzycznych" jest elementem stałym, zadawnionym. Rzecz w tym, że cały świat uważa, że całkowicie naturalną sprawą jest "nielubienie Ruskich", a nawet nienawiść do nich. Wystarczy przejść się po naszym pięknym kraju nad Wisłą, nieprawdaż? Można zrozumieć burżujów - tego przerażenia rewolucją nigdy nie darują, do siódmego pokolenia. Ale lewacy, postępowi, "nowocześni marksiści", anarchiści-wolnościowcy..., no cóż, oni też nienawidzą komunistów, bo to nie oni pokierowali rewolucją. Też tego nie darują do siódmego pokolenia. Ramię w ramię z burżujem.
To też jest więc zrozumiałe.

Zrozumiałe jest więć także to, że Ukraińcom nie zależy na ułożeniu stosunków ze "swoimi" Rosjanami. Jedyna polityka do przyjęcia przez nich, to czystka etniczna na terytorium Donbasu. I to właśnie robią.
Przy aplauzie całego swiata.
Z pewnymi wyjątkami.
Do tych wyjątków należy kreślenie przyszłego ładu na świecie.
Czy to się wam podoba, czy nie.

Reasumując: na południowym wschodzie Ukrainy nie trwa walka klasowa, ale czystka etniczna na ukraińskich Rosjanach.
Jednym ze sposobów położenia kresu rzezi jest otwarta wojna Rosji z Ukrainą, czyli rzeź na większą skalę.
Jedynym sposobem na położenie kresu rzezi jest zorganizowanie się lewicy światowej i pogonienie własnych burżujów i elit politycznych, przejęcie władzy i uspołecznienie gospodarki.
Tylko tyle i aż tyle.

Grupa Samorządności Robotniczej

Warszawa, 6 czerwca 2014 r.

Jeśli dobrze to rozumiem to

Jeśli dobrze to rozumiem to jednak przyznajecie mi rację, Rosja nie ma żadnych interesów w wiekszości krajów ogarniętych tzw arabską wiosną (z wyjątkiem Syrii względnie jakas współpraca z Kadafim, aczkolwiek z nim też współpracował Zachód m.in. Berlusconi, USA w "zwalczaniu terroryzmu" itp)

Jeśli je miała to dawno temu, w czasach "arabskiego socjalizmu" który skończył się 20 lat temu. Też tak sądzę. Pozostały tylko wpływy USA i niektórych krajów zachodnich które utrzymywały tam i utrzymuja różne reżimy jak imperialiści mają w zwyczaju.

Można było napisac krócej i mniej mętnie, co też zrobiłem powyżej.

Tylko zwracam uwagę że brakuje wam tutaj jakiegos elementu waszej tajemniczej układanki, mianowicie drugiej strony konfliktu. To co wcześniej pisaliście o arabskiej wiośnie jako "konflikcie Rosji z Zachodem" w kontekście tego, co teraz przyznajecie miałoby sens tylko wtedy gdyby to Rosja stała za Arabską wiosną.

Nie ma to wielkiego sensu, a bez tego założenia w ogóle nie ma żadnego sensu.

Mówiąc wprost, to jest wyjątkowo głupia i bezsensowna teoria W.B i nie ukryjesz tego faktu, nawet jeśli tu wkleisz całą książkę z hieroglifami.

Smędzenie na temat radykalnej demokracji i jakieś dziwne sugestie, że anarchiści są wrodzy marksizmowi gdyz są socjaldemokratami pominę milczeniem. Musiałbym ci tu zrobić wykład z historii gdyż masz wyraźne braki wiedzy w tej kwestii, skoro tego nie wiesz powiem tylko tyle że socjaldemokracja została wymyślona przez marksistów i miała polegać na tym że państwo wprowadzi socjalizm. Jeden z wielu waszych chybionych pomysłów.

Nie trzeba nawet sięgać do czasów gdy socjaldemokratyczna międzynarodówka została założona przez niejakiego Engelsa (po tym jak usunięto rewolucjonistów m.in Kropotkina) można spokojnie ograniczyć się do dzisiejszych bo to nie organizacje anarchistyczne głoszą socjaldemokratyczny progam tylko partie komunistyczne od upadku ZSRR (w najlepszym razie bo częśc z nich to już partie liberalne o poglądach jak SLD w Polsce) tak więc to co tu piszesz mozna co najwyżej wyśmiać. Z takimi idiotyzmami sie nie dyskutuje bo nie ma o czym.

To samo dotyczy teorii o tym, jak to światowa klasa robotnicza zdradziła rosyjskich bolszewików. To takie bajki sobie opowiadacie? No po prostu istny Wałęsa z ciebie, którego naród zdradził bo nie dorósł do takiego wodza, mitomania w stopniu zaawansowanym :)

Muszę rozwiać te mitomańskie złudzenia które chyba macie - w grę wchodzi tu zdrada jednak z pewną subtelną różnicą dotyczącą tego kto kogo zdradził i czym się to skończyło.

Ta lewica jest zainteresowana jedynie wzrostem swoich wpływów w ruchu pracowniczym, w możliwości prowadzenia mrówczej i organicznej pracy od podstaw

tak jest faktycznie i jest to działalnośc która właśnie kwestionuje istotę systemu, gdyż istotą tego systemu jest uprzedmiatawianie pracowników,
Pewien niemiecki brodacz cytował kiedyś pewną francuską socjalistkę - wyzwolenie robotników musi być dziełem samych robotników.
Mniej więcej dlatego interesuje nas ruch pracowniczy a nie partie które mają ich wyzwalać. To się bardzo kiepsko kończy, jak pokazała historia.

Mógłbym to długo ciągnąć ale szczerze mówiąc nie chce mi się, o Ukrainie w następnym komentarzu

Teraz o Ukrainie i

Teraz o Ukrainie i stawiając z głowy na nogi tzn zaczynajac od końca

Ramię w ramię z burżujem.

Zabawne, gdyż ramię w ramie z burżujem idą właśnie ci którzy popierają DRL (i majdan również), co pisałem od początku i co również od początku próbujesz usprawiedliwiać powołując się na geopolitykę, dodajmy że z mizernym skutkiem. Z pewnością nie dotyczy to ani moich poglądów ani poglądów "internacjonalisty" który napisał tekst pod którym piszesz komentarze ani wielu innych ludzi na lewicy, gdyż większość radykalnej lewicy nie popierała majdanu.

Przeczycie sami sobie z jednej strony pisząc że radykalna lewica przymuje "wyczekującą postawę" i nie chce się mieszać, z drugiej że idzie ramię w ramię z burżujem. Jednocześnie przyznajesz że antymajdan to burzuje i nawołujesz żeby go poprzeć i przyłączyć się do tych burżujów (o konserwatywno -nacjonalistycznych poglądach).

Gdzie tu jakiś sens i logika?

Właściwie jedynym argumentem który można wyłowić z tej powodzi bzdur jest humanitaryzm - DRL należy poprzeć gdyż mieszkańcy wschodu Ukrainy nie walczą o jakies cele polityczne ani ekonomiczne tylko o przetrwanie, bo władze w Kijowie chcą ich wymordować w stylu ludobójstwa w Rwandzie.

Nie będę dyskutować z tym argumentem o Rwandzie bo jest zbyt wariacki nawet jak na was i wątpie żebyście sami w to wierzyli.

Ludzie jednak giną.
Humanitaryzm nie jest powodem poparcia dla DRL jak do tej pory separatyści kontrolowani z Moskwy nie za bardzo przejmują się życiem cywilów.

Gdyby się przejmowali w ogóle nie prowadziliby tam walki zbrojnej. Nie są w stanie jej wygrać i jest to oczywiste dla wszystkich. To tylko karta przetargowa dla władz rosyjskich które pewnie niedługo zaproponuja jakiś układ władzom w Kijowie żeby coś wytargować w zamian za spokój na wschodzie. O to chodzi Putinowi

Separatyści nie mają nawet poparcia większości ludzi na wschodzie, w odróżnieniu od Krymu, sami piszą że nie mają już ochotników bo już nikt nie chce się do nich przyłączać (Kagarlicki o tym pisze w tekscie zlinkowanym wyzej) Jeśli ktoś w takich warunkach wywołuje powstanie w centrach miast jeszcze do tego nawołując cywilów żeby kręcili się przy uzbrojonych ludziach w momencie ofensywy wojsk rządowych to albo jest idiotą albo chce jak największej liczby ofiar cywilnych

Możliwe że jedno i drugie - częśc z nich to idioci a część (ta rosyjska część) chce jak najwiekszej liczby ofiar cywilnych.

Oczywiście w rozgrywkach imperialistów rosyjskch czy zachodnich coś takiego nie ma znaczenia, więc znowu wracamy do tego, że jedynym wyjściem jest odrzucenie ich obu co oznacza również odrzucenie separatystów.
Nie tylko z politycznego ekonomicznego ale także z humanitarnego punktu widzenia.

jak napisałem wyżej:
Bez tego ludzie bedą tam dalej ginąć w bezsensownej wojnie zabijajac się nawzajem szczuci na siebie pod róznymi hasłami, a to narodu, a to wolności i obalania dyktatury Janukowycza pod niebiesko żółtą flagą, a to antyfaszyzmu i odbudowy caratu pod czerwoną flagą na wschodzie, szczuci przez tych samych którzy ich wyzyskują

ponieważ ten scenariusz nacjonalistycznych walk "znany z całego swiata" jest realizowany zarówno przez władze w Kijowie jak i Rosję, obie strony go podsycają więc jakim cudem miałby byc to powód poparcia dla jednego z tych imperializmów?

NIE PRZYZNAJEMY WAM RACJI

"Jeśli dobrze to rozumiem to jednak przyznajecie mi rację, Rosja nie ma żadnych interesów w większości krajów ogarniętych tzw arabską wiosną..." - odpowiada nam anarchista-internacjonalista na łamach CIA.

Oczywiście, nie ma żadnych interesów. No chyba, że imperialne, nieprawdaż?

"... Pozostały tylko wpływy USA i niektórych krajów zachodnich, które utrzymywały tam i utrzymują różne reżimy jak imperialiści mają w zwyczaju."

Nie licząc dziwacznej niechęci do okrążania jej z południowej flanki przez pokojowo nastawione mocarstwo światowe pełniące rolę dyżurnego żandarma. Ale to interesom Rosji przecież nie przeszkadza.

"Tylko zwracam uwagę, że brakuje wam tutaj jakiegoś elementu waszej tajemniczej układanki, mianowicie drugiej strony konfliktu. To co wcześniej pisaliście o arabskiej wiośnie jako "konflikcie Rosji z Zachodem" w kontekście tego, co teraz przyznajecie miałoby sens tylko wtedy, gdyby to Rosja stała za Arabską Wiosną.
Nie ma to wielkiego sensu, a bez tego założenia w ogóle nie ma żadnego sensu."

Nie ma sensu przy bezkrytycznym waszym założeniu, że Arabska Wiosna była wymierzona w "amerykański imperializm".

"Smędzenie na temat radykalnej demokracji i jakieś dziwne sugestie, że anarchiści są wrodzy marksizmowi, gdyż są socjaldemokratami pominę milczeniem."

Historycznie, to zarówno anarchiści, jak i socjaldemokraci mają tyle wspólnego ze swoimi przodkami, co GMO z wyjściowym warzywem. W efekcie, dzisiejsi anarchiści to ideowo ledwie cień niegdysiejszych socjaldemokratów - porównanie było, przyznajemy, naciąganym komplementem.

"Musiałbym ci tu zrobić wykład z historii, gdyż masz wyraźne braki wiedzy w tej kwestii, skoro tego nie wiesz powiem tylko tyle, że socjaldemokracja została wymyślona przez marksistów i miała polegać na tym, że państwo wprowadzi socjalizm. Jeden z wielu waszych chybionych pomysłów."

Znawco historii od siedmiu boleści, socjaldemokracja była efektem złudzenia, że 99% społeczeństwa może zaprowadzić socjalizm przegłosowując 1% kapitalistów. Skąd my to znamy? Ta pragmatyczna taktyka znalazła swoje teoretyczne uzasadnienie w rewizji koncepcji Marksa, a w szczególności jego teorii wartości dodatkowej (chyba słyszałeś coś o Bernsteinie, geniuszu?). Na ile znam poglądy współczesnych anarchistów, to wloką się oni w ogonie Bernsteina. Tradycyjny, wrogi stosunek do państwa ewoluował u was w postawę apolityczną (ani lewica, ani prawica), czyli w reformistyczny aktywizm na zasadzie starego hasła bernsteinowców: "Cel jest niczym, ruch jest wszystkim". Możecie sobie do tego dorabiać ideologię o korupcjogennych skutkach traktowania państwa jako narzędzia walki klasowej, ale nikomu tym specjalnie oczu nie zamydlicie.

Anarchiści nie tylko głoszą program socjaldemokratyczny (z naleciałością drobnomieszczańskiej, radykalnej retoryki), ale też go realizują. Poza anarchokomunistami, anarchizm był zawsze nurtem drobnomieszczańskim i nigdy kapitalizmu nie kwestionował. Usiłował tylko utopijnie sprowadzić go do sytuacji odpowiadającej położeniu drobnego wytwórcy, rzemieślnika, sklepikarza, itp. którzy byli wypierani z rynku przez konsolidujące się wielkie firmy, osiągające pozycję monopolistyczną i negujące wolność rynkową.
Natomiast socjaldemokraci wierzyli niegdyś, że głosowaniem zmienią system społeczno-polityczny. Dziś nadal chcą działać głosując, ale już nawet nie chcą zmieniać systemu społeczno-politycznego. Zadowalają się żebraniem u kapitalistów o sfinansowanie programu pokoju klasowego. Anarchistyczny pomysł na odrzucenie państwa jako narzędzia walki klasowej skutkuje tym, że ludzie pracy mają sobie sami sfinansować utopijny wolny rynek - wolny od jego nieuchronnej konsekwencji: nierówności konkurencji i powstania korporacji.

"To samo dotyczy teorii o tym, jak to światowa klasa robotnicza zdradziła rosyjskich bolszewików...."

No tutaj, to nawet, jak na niepiśmiennego przedstawiciela swojego nurtu, przeginasz. Gdzie napisaliśmy o zdradzie światowej klasy robotniczej? Jeśli utożsamiasz klasę robotniczą z partyjnymi przywódcami, to jaki z ciebie anarchista? Nie liczymy na waszą rzetelność w dyskusji, ale mógłbyś chociaż nie kompromitować formacji jawnym analfabetyzmem.

"... jest to działalność, która właśnie kwestionuje istotę systemu, gdyż istotą tego systemu jest uprzedmiotawianie pracowników,
Pewien niemiecki brodacz cytował kiedyś pewną francuską socjalistkę - wyzwolenie robotników musi być dziełem samych robotników.
Mniej więcej dlatego interesuje nas ruch pracowniczy, a nie partie które mają ich wyzwalać. To się bardzo kiepsko kończy, jak pokazała historia."

Czy myślisz, że jeśli waszą organizację nazwiesz nie partią, ale związkiem, grupą czy stowarzyszeniem, to będzie to mniej inteligencki pomysł na "wnoszenie świadomości" do mas... lokatorskich?
A tak na marginesie, obserwując wasz sposób blokowania dyskusji i nadrzędność partyjniactwa, to doprawdy trzeba przyznać, że macie tupet krytykując bolszewików. Przecież dziś gra nie toczy się o jakąś wielką stawkę, jak to było w czasie rewolucji, co najwyżej o jakiś gówniany prestiż na prowincjonalnej scence politycznej. A ile determinacji aż do nieuczciwych chwytów w tępieniu konkurencji!

No i znowu Ukraina.

"Zabawne, gdyż ramię w ramie z burżujem idą właśnie ci którzy popierają DRL (i majdan również), co pisałem od początku i co również od początku próbujesz usprawiedliwiać powołując się na geopolitykę, dodajmy że z mizernym skutkiem. Z pewnością nie dotyczy to ani moich poglądów ani poglądów 'internacjonalisty', który napisał tekst pod którym piszesz komentarze ani wielu innych ludzi na lewicy, gdyż większość radykalnej lewicy nie popierała majdanu."

Zabawne jest to, że mamy inny ogląd faktów. Prawda, że entuzjazm do "majdanu" przeszedł nieco radykalnej lewicy w momencie, kiedy okazało się, że "lewacy" chcący się zbratać z późniejszymi "niebiańskimi sotniami" (pod komendą Prawego Sektora) dostali po mordzie i zostali wypieprzeni z barykad. Wtedy zaczęliście krzyczeć o swojej wielkiej krzywdzie. Nie to, że nie chcieliście się przyłączyć do "święta demokracji", tylko że was tam nie chciano - lewaki, spadkobiercy totalitaryzmu, grzechu pierworodnego nie zmyjecie do siódmego pokolenia.

"Przeczycie sami sobie z jednej strony pisząc, że radykalna lewica przyjmuje 'wyczekującą postawę, i nie chce się mieszać, z drugiej, że idzie ramię w ramię z burżujem...."

To może jest tak samo, jak to, że Stalin, przyjmując "wyczekującą postawę" w obliczu Powstania Warszawskiego, szedł ramię w ramię z Hitlerem. A może uważacie, że Stalin miał rację? Jakoś nie ujawnialiście dotąd tej opinii. Ale nigdy nie jest za późno...

"... Jednocześnie przyznajesz, że antymajdan to burżuje i nawołujesz, żeby go poprzeć i przyłączyć się do tych burżujów (o konserwatywno -nacjonalistycznych poglądach)."

W naszej opinii, "antymajdan" ma dwa oblicza (podobnie zresztą, jak i "majdan"). Z jednej strony mamy niewątpliwie aktywną rolę nacjonalistów prorosyjskich, którzy zapewne wykonali rzetelnie swoją robotę i zagospodarowali lęk przed faszyzującymi organizacjami na zachodniej Ukrainie. Niemniej, podłoża dla tego lęku nie stworzyli nacjonaliści, ono tam już było. Wystarczyło tylko wykorzystać nastroje.

Słabość lewicy oraz jej zagubienie polityczne jest powodem, że sentymenty poradzieckie, żywe w tym regionie, nie zostały wykorzystane przez nią, ale przez nacjonalistów. Nawet jeśli ci ludzie są otwarci na inicjatywy prosocjalistyczne, to przecież w sytuacji biologicznego zagrożenia ich bytu, mają gdzieś nacjonalizację (a właściwiej byłoby powiedzieć - uspołecznienie środków produkcji), demokrację itp., chwytają się tych, którzy deklarują, że będą ich bronić. Obietnica bez pokrycia, ponieważ od początku oparta na wierze we wsparcie Rosji. Tymczasem Putin się wypiął na nich. Zapewne sądzi, że ratuje większość narodu kosztem poświęcenia części. Tym łatwiej mu to przychodzi, że poświęcany element mógł okazać się zagrożeniem dla kapitalistycznego ładu Rosji. Jakby na to nie patrzył, znowu na forum świata stanęła sprawa dawno zatłuczona kijami bejsbolowymi - sprawa socjalizmu, choćby pod nieporadną postacią niekonsekwentnego pomysłu nacjonalizacji, samego pomysłu na nazwę nowych republik (republiki ludowe)...
Wiemy, to tylko słowa, puste deklaracje itp. Ale w oczach całego "cywilizowanego świata" karygodne jest w ogóle samo użycie tych wyklętych klisz propagandowych, przywodzących dawno przebrzmiałe - wydawałoby się - widmo komunizmu krążące nad Europą...

Nie oszukujmy się, tzw. nowa radykalna lewica w równym stopniu, co burżuje i kapitaliści nienawidzi widma ZSRR.

Przy całym krytycyzmie wobec "zdegenerowanego państwa robotniczego", nie potępiamy tych ludzi za ich sentyment. I tu się różnimy, co widać nie tylko przy okazji wydarzeń na Ukrainie. Dlatego sytuację na Ukrainie można i należy widzieć w szerszym kontekście. W kontekście interpretacji poszerzonych o świadomość innych konfliktów i sprzeczności opinii, które zderzają się i weryfikują stale, w odniesieniu do różnych innych, pojawiających się sytuacji.

O ile w przypadku Arabskiej Wiosny, tzw. nowa radykalna lewica doszukiwała się jutrzenki postkapitalizmu (szczyt radykalizmu tejże lewicy) w jakimkolwiek strajku, nie mówiąc już o żądaniach spełnienia aspiracji do życia według American way of life dla klasy średniej, o tyle w przypadku Rosyjskiej Wiosny trudno doszukać się podobnego, naiwnego kredytu zaufania.

Jeśli w Arabskiej Wiośnie fundamentaliści islamscy z łatwością przejmujący ruch nie byli przeszkodą w uniesieniach entuzjazmu i byli powodem dla stosowania mało zróżnicowanej, topornej analizy opartej na z góry przyjętych stereotypach, tyle że ze znakiem "plus" - doszukiwano się przejawów "uspołecznienia" libijskiego przemysłu naftowego w przejmowaniu go przez bandyckie odpryski z szeregów tzw. powstańców, szukające sposobów na kręcenie biznesu z zachodnimi koncernami, to na Ukrainie żaden lewak nie da się omamić jakimiś frazesami. Nie ma żadnych sprzecznych tendencji, nurtów, konfliktów i antagonizmów, nawet kiedy po referendum, nagle objawione z Rosji władze Doniecka, zapowiedziały położenie kresu oddolnej ruchawce, "antymajdanowi", wszelkim przejawom samodzielności w poszukiwaniu samodzielnej drogi przez Republikę.

Tego wszystkiego nie zauważacie, bo nie chcecie. Kierujecie się tą samą nienawiścią, co rodzime elity polityczne wobec homo sovieticusa, a może - po prostu - wobec "Ruskiego". Szczególna postawa, jak na lewicę. Ale historycznie zrozumiała, bo wynika z przesłanek ideologicznych, o których była mowa na początku tej odpowiedzi.

"Właściwie jedynym argumentem, który można wyłowić z tej powodzi bzdur jest humanitaryzm - DRL należy poprzeć gdyż mieszkańcy wschodu Ukrainy nie walczą o jakieś cele polityczne ani ekonomiczne tylko o przetrwanie, bo władze w Kijowie chcą ich wymordować w stylu ludobójstwa w Rwandzie.
Nie będę dyskutować z tym argumentem o Rwandzie, bo jest zbyt wariacki nawet jak na was i wątpię, żebyście sami w to wierzyli."

Nikt nie mówi o popieraniu DRL, poza polskimi zwolennikami Putina, którzy popierają DRL wbrew samemu Putinowi. Gdyby popierał, to zachowałby się, jak w przypadku Krymu. Jeśli więc mamy do czynienia z zalewem bzdur, to zalewa on wasze głowy. Jeśli już o czymś mówimy to o popieraniu powstania ludowego w Donbasie, zresztą krytycznie.

O ile w przypadku Arabskiej Wiosny nie było możliwe, wbrew waszym naiwnym nadziejom, na zaistnienie w tej rozgrywce lewicy, to w przypadku rosyjskiego wariantu, taka szansa istnieje. Szkoda, że odrodzenie lewicy musi się dokonać takim kosztem. Mogłoby być tańsze o krew ukraińskich "Ruskich", gdyby lewica była na poziomie.

Co do humanitaryzmu - czy w przypadku kosowskich Albańczyków - radykalna lewica ujęła się za ich krzywdę ze względu na to, że stworzenie Wielkiej Albanii wydawało się tożsame z wprowadzeniem społeczeństwa bezklasowego, czy choćby tylko z wprowadzeniem uspołecznienia środków produkcji?

Po prostu jesteście zakłamani do szpiku kości, tylko nie lubicie, żeby wam mówić prawdę prosto w twarz.

"Ludzie jednak giną. Humanitaryzm nie jest powodem poparcia dla DRL, jak do tej pory separatyści kontrolowani z Moskwy nie za bardzo przejmują się życiem cywilów."

Jasne, i dlatego humanitarny korytarz dla ewakuacji dzieci z terenów pacyfikowanych przez armię ukraińską należy zbombardować. Nie damy się nabrać Ruskim! Nie należy domagać się strefy zakazu lotów nad Donieckiem.

"Gdyby się przejmowali w ogóle, nie prowadziliby tam walki zbrojnej."

Zauważcie, że to nie oni weszli na teren Ukrainy Zachodniej i nie oni rozpoczęli walkę zbrojną na terenie zamieszkanym przez lokalną ludność - tak tylko gwoli rzetelności. Od kiedy to anarchiści są takimi zwolennikami integralności państwa (a, fe, co za brzydkie słowo!) i nienaruszalności granic? Jak pisaliśmy wyżej, tacy z was anarchiści, jak z koziej d... trąba.

Co więcej, wojna domowa nie rozpoczęła się nawet między lokalnymi zwolennikami i przeciwnikami federalizacji (bo od początku chodziło o federalizację, zaś oderwanie - separatyzm - to skutek agresji
organizacji faszyzujących i urzeczywistnienia się przewidywanych zagrożeń, zwłaszcza po wydarzeniach w Odessie). Ludzie przekonali się, że pozostając w strukturach Ukrainy nie są bezpieczni. W Odessie nie było tendencji separatystycznych, nie powołano żadnej republiki, a jednak wymordowano "koloradosów" tylko z racji ich przynależności do "plemienia Ruskich".

"Nie są w stanie jej [wojny] wygrać i jest to oczywiste dla wszystkich."

No chyba poza światową opinią publiczną i przywódcami światowymi, którzy w panice przed putinowskim blitzkriegiem a la Krym obiecali Ukrainie pomoc NATO.

"To tylko karta przetargowa dla władz rosyjskich, które pewnie niedługo zaproponują jakiś układ władzom w Kijowie, żeby coś wytargować w zamian za spokój na wschodzie. O to chodzi Putinowi."

Jasne, ciekawe tylko co, geniuszu geopolityki? Może przykładając sobie do skroni donbaski pistolet Putin chce zaszantażować Ukrainę, że palnie sobie w łeb, jeśli ta nie spłaci długu za gaz?

"Separatyści nie mają nawet poparcia większości ludzi na wschodzie, w odróżnieniu od Krymu, sami piszą, że nie mają już ochotników, bo już nikt nie chce się do nich przyłączać (Kagarlicki o tym pisze w tekście zlinkowanym wyżej). Jeśli ktoś w takich warunkach wywołuje powstanie w centrach miast jeszcze do tego nawołując cywilów, żeby kręcili się przy uzbrojonych ludziach w momencie ofensywy wojsk rządowych, to albo jest idiotą albo chce jak największej liczby ofiar cywilnych."

Przede wszystkim, według władz Ukrainy, "separatystami" są wszyscy mieszkańcy Donbasu. Dlatego prowadzą one totalną wojnę obliczoną na wybicie maksymalnej liczby ludności, która, jak sam zauważasz, nie popiera "separatystów". Jeśli regularna armia ukraińska nie daje sobie rady z garstką bojowników pozbawionych wsparcia ludności miejscowej, to w jaki sposób owi bojownicy utrzymują się na tych terenach? Coś jest nie tak z twoim rozumowaniem. Wydaje się, że tym, co sprawia, że pozbawieni oficjalnego wsparcia Rosji "separatyści" jeszcze nie zostali zlinczowani przez 7-milionowy tłum jest świadomość, że gdy oni odejdą lub zostaną wybici, wtedy do zrewoltowanych miast wkroczą ukraińskie oddziały pacyfikacyjne i urządzą mieszkańcom rzeź, której przedsmak mieli w Odessie.

"Możliwe, że jedno i drugie - część z nich to idioci, a część (ta rosyjska część) chce jak największej liczby ofiar cywilnych."

Jasne, tylko że sama ludność, jak pokazaliśmy wyżej, ma inną ocenę sytuacji. Też idioci? To by was urządzało, bo daje spokój sumienia?

"Oczywiście w rozgrywkach imperialistów rosyjskich czy zachodnich coś takiego nie ma znaczenia, więc znowu wracamy do tego, że jedynym wyjściem jest odrzucenie ich obu co oznacza również odrzucenie separatystów.
Nie tylko z politycznego ekonomicznego, ale także z humanitarnego punktu widzenia."

Zaraz, zaraz. W końcu doszedłeś własnonożnie do stwierdzenia istnienia "rozgrywki" między imperialistami na terenie Ukrainy. Tyle, że nie potrafisz wskazać istoty tego konfliktu. "To tylko karta przetargowa dla władz rosyjskich ... żeby coś wytargować..." - piszesz. Gołosłownie, więc insynuujesz.

A potem to już tylko pokaz bezradności: "Bez tego ludzie będą tam dalej ginąć w bezsensownej wojnie zabijając się nawzajem szczuci na siebie pod różnymi hasłami, a to narodu, a to wolności i obalania dyktatury Janukowycza pod niebiesko żółtą flagą, a to antyfaszyzmu i odbudowy caratu pod czerwoną flagą na wschodzie, szczuci przez tych samych, którzy ich wyzyskują..."

To, że nie potrafisz wskazać specyficznej racjonalności kapitalistycznej, bezwzględnej konkurencji, że nie dostrzegasz wagi, jaką kapitalizm przywiązuje do walki ideologicznej, to jeszcze nie jest żaden argument. Najłatwiej jest stwierdzić, że "to wszystko jest bezsensowne", ale to tylko świadczy o twojej, twojej formacji, nieumiejętności przeprowadzenia analizy politycznej, a nie o braku wewnętrznej logiki wydarzeń.

"... ponieważ ten scenariusz nacjonalistycznych walk "znany z całego świata" jest realizowany zarówno przez władze w Kijowie jak i Rosję, obie strony go podsycają więc jakim cudem miałby być to powód poparcia dla jednego z tych imperializmów?"

Po raz kolejny podkreślamy - nie idzie o popieranie żadnego z imperializmów, ale o umiejętność dostrzeżenia szansy w wewnętrznym konflikcie imperialistycznym szansy dla lewicy, dla socjalistycznej alternatywy. Szanse są takie, jakie są możliwe w tym konkretnym układzie politycznym.

To nie jest tak, że szansy nie ma. Problem w tym, że wy nie potrzebujecie szansy. Żadnej szansy. Wam wystarczy pozwolenie na nieskończone, reformistyczne dłubanie przy realnie istniejącym modelu demokracji, asymptotycznie zbliżające się do założonego celu. "Cel niczym, ruch jest wszystkim..."

Kurtyna, panowie!

:)

Widzę, że sraczka słowna nie przeszła, długo się ciągnie :)

Jak przewidywałem Putin zaczął się dogadywać z zachodnią Ukrainą w zamian za jakies ustępstwa, "rewolucjoniści" ze wschodu Ukrainy dostali odpowiednie polecenia i rozmowy trwają.

Właściwie to wystarczy jako komentarz do tych bredni o "rewolucji"

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.