Kropotkin do Lenina: Słowo "socjalizm" stanie się przekleństwem

Historia | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Poniżej zamieszczam moje tłumaczenie listu Piotra Kropotkina do Włodzimierza Lenina z marca 1920 roku. Jest on ważny dla mnie z wielu powodów.

Między innymi z tego, że pokazuje czym anarchistyczna, wolnościowa taktyka różniła się wówczas w Rosji, ale i gdziekolwiek i kiedykolwiek indziej od podejścia lewicowo-autorytarnego - od dołu do góry, budowa wynikająca z konkretnych potrzeb, zatopiona w codziennym życiu, a nie dekretowana zza moskiewskiego, czy innego biurka. Może nie odpowiadająca jota w jotę ideologicznym konstrukcjom "jak powinno wyglądać życie po rewolucji", ale za to rokująca więcej nadziei na powodzenie.

Ważne także jest to świadectwo z tego powodu, że zwolennicy Lenina lubią zwalać wszystkie winy i błędy na kozła ofiarnego - Stalina. Ale  mamy rok 1920, Lenin żyje i wojuje, Trocki jeszcze nie na wygnaniu, ale w glorii budowniczego Armii Czerwonej, a Stalin w cieniu jeszcze bez istotnego wpływu na bieg wypadków. A już widać wyłaniającego się molocha biurokratycznego, który wyniesie arcybiurokratę do władzy.

Warto też zwrócić na ostatnie, prorocze słowa Kropotkina. Niestety jego rady nie zostały wysłuchane i proroctwo się spełniło. Nie tylko słowo socjalizm, ale cały niemal słownik tradycyjnie lewicowy został zniszczony i przeklęty nawet wśród samych robotników i zastanawiamy się teraz jak to wszystko odbudować, jak świat pojęć wyrwać z więzienia neoliberałów. I co najbardziej tragiczne język ten został zniszczony nie pod wpływem knowań prawicy, ale tych którzy uważali się za lewicę, tych których ostrzegał na rok przed śmiercią stary i schorowany, ale wciąż z jasnym umysłem Kropotkin, pisząc w małej miejscowości pod Moskwą, żyjąc wśród zwykłych ludzi i cierpiąc razem z nimi.

Odrzucił propozycję posad rządowych i z rosnącą rozpaczą oglądał jak jego marzenia o wolnościowym komunizmie, o wolnych komunach i radach, topione są przez bolszewików w absurdzie. Umierając wiedział, że to co wydawało się zwolennikom Lenina zwycięstwem, było tak naprawdę straszną klęską z której lewica rewolucyjna długo się nie podniesie. Zgliszcza tego rzekomego tryumfu możemy oglądać kilkadziesiąt lat później sami, na własne oczy.

    Szanowny Włodzimierzu Iljiczu,

    Kilku pracowników wydziału poczty i telegrafu przyszło do mnie z prośbą, abym zwrócił twoją uwagę na ich naprawdę rozpaczliwą sytuację. Jako że ten problem dotyczy nie tylko komisariatu poczty i telegrafów, ale całości warunków codziennego życia w Rosji, spieszę wypełnić ich prośbę.

    Zdajesz sobie oczywiście sprawę z faktu, że przeżycie w okręgu dmitrowskim za pensję otrzymywaną przez tychże pracowników jest całkowicie niemożliwe. Z osobistego doświadczenia wiem, że nie jest możliwe kupić za nią nawet buszel ziemniaków. W zamian za nie żądają mydła i soli, które są niedostępne. Ponieważ cena mąki wzrosła – jeśli w ogóle jakąkolwiek da się dostać – nie da się w ogóle kupić ośmiu funtów zboża, czy pięciu funtów pszenicy. W skrócie to ujmując – bez otrzymania zaopatrzenia, pracownicy ci skazani są na zupełnie realny głód.

    Tymczasem, przy tak wysokich cenach, mizerne zaopatrzenie, które pracownicy poczty i telegrafu otrzymywali z moskiewskiego centrum zaopatrzenia wydziału poczty i telegrafu (zgodnie z dekretem z 15 sierpnia 1918 r. wynoszącego: osiem funtów pszenicy na członków rodziny będących pracownikami i pięć funtów pszenicy dla niedołężnych członków rodziny) nie jest dostarczane w ogóle od dwóch miesięcy. Miejscowe centra zaopatrzenia nie mogą dystrybuować swoich środków, a apel wystosowany przez pracowników (125 osób w okręgu dmitrowskim) do Moskwy pozostaje bez odpowiedzi. Miesiąc temu jeden z pracowników napisał do ciebie osobiście, ale jak dotąd również nie otrzymał odpowiedzi.

    Czuję się w obowiązku zaświadczyć, że sytuacja tych pracowników jest naprawdę rozpaczliwa. Większość dosłownie głoduje. Odbija się to wyraźnie na ich twarzach. Wielu przygotowuje się do opuszczenia stron rodzinnych, nie wiedząc nawet gdzie się udać. Jednocześnie podkreślam, że wykonują oni swoją pracę z należytą starannością; znają się na swojej robocie i utrata takich pracowników nie byłaby w żaden sposób korzystna z punktu widzenia lokalnej społeczności.

    Chciałbym nadmienić, że wielu pracowników innych rad znajduje się w podobnie rozpaczliwej sytuacji.

    Podsumowując, nie mogę nie wspomnieć ci o całościowej sytuacji. Żyjąc w wielkim centrum – w Moskwie – jest niemożliwe rozpoznać prawdziwy stan kraju. Aby poznać obecną sytuację, trzeba żyć na prowincji, w bliskim kontakcie codziennego, zwykłego życia, wraz z jego potrzebami i nieszczęściami, z głodującymi  - dorosłymi i dziećmi – z biegającymi od biura do biura w celu uzyskania zgody na zakup taniej lampy naftowej, etc.

    Jest tylko jedno rozwiązanie tych problemów. Trzeba koniecznie przyspieszyć powrót do bardziej normalnych warunków życia. Nie da się dalej tak funkcjonować i zbliżamy się ku krwawej katastrofie. Lokomotywy Aliantów, dalszy eksport rosyjskiego zboża, konopi, skór, lnu, i innych rzeczy, które są teraz tak niezbędne dla nas, nie pomagają ludziom.

    Jedna kwestia nie podlega dyskusji. Nawet jeśli dyktatura partii była odpowiednim środkiem do obalenia systemu kapitalistycznego (w co szczerze wątpię), jest mimo to szkodliwa w budowie nowego socjalistycznego społeczeństwa. To co jest niezbędne to lokalne instytucje, lokalne siły; ale ich nie ma, nigdzie. Zamiast tego, gdzie się nie obrócić pojawiają się ludzie, którzy nie mieli nigdy styczności z prawdziwym życiem, którzy popełniają najstraszniejsze błędy za które przyszło już zapłacić tysiącom istnień ludzkich i spustoszeniem całych okręgów.

    Wspomnieć wystarczy sprawę zaopatrzenia w drewno na opał, czy zaopatrzenia zeszłej wiosny w nasiona…

    Bez udziału lokalnych sił, bez oddolnych organizacji tworzonych przez samych chłopów i robotników, nie da się stworzyć nowego życia.

    Wydawałoby się, że rady (sowiety) powinny służyć właśnie do stanowienia oddolnych organizacji. Ale Rosja stała się Republiką Radziecką jedynie z nazwy. Napływ i przejęcie przez ludzi partii – głównie nowoprzybyłych (ideologiczni komuniści pochodzą głównie z centrów miejskich), zniszczyły już wpływ i konstruktywną energię tych wielce obiecujących instytucji, jakimi były rady. Obecnie to komitety partyjne, a nie rady, rządzą Rosją. A ich struktura organizacyjna została zaburzona przez wady biurokratycznej formy organizacji.

    Aby wydostać się z obecnego chaosu, Rosja musi powrócić do kreatywnego ducha lokalnych sił, który uważam za kluczowy czynnik mogący stworzyć nowe życie. Im prędzej zrozumiana zostanie potrzeba takiego rozwiązania, tym lepiej. Ludzie wtedy chętniej zaakceptują nowe społeczne formy życia. Jeśli zaś obecna sytuacja będzie trwać, samo słowo „socjalizm” stanie się przekleństwem. Tak właśnie postrzegana była koncepcja „równości” we Francji przez czterdzieści lat, od czasu rządów jakobińskich.

    Pozdrawiam,
    P. Kropotkin

    Dmitrów, 4 marca 1920

Zobacz też: Analiza bolszewickiego komunizmu na przykładzie Rosji

.

Sama prawda. Ciekawe jakby wyglądała dziś Rosja, cały świat gdyby jednak posłuchano Kropotkina i zaczęto oddolnie budować socjalizm w ZSRR.

świat na pewno wyglądałby

świat na pewno wyglądałby zupełnie inaczej, wystarczy przykład Chin, gdzie do początków XX w ruch robotniczy był prawie całkiem anarchokomunistyczny, a dopiero po przejęciu władzy przez bolszewików w Rosji wielu ludzi dowiedziało się ze zdziwieniem że istnieje jeszcze jakiś inny komunizm niż ten którego zwolennikiem był Kropotkin. Niestety dali się zwieść samemu faktowi że bolszewikom udało się zdobyc władze i uznali że taki komunizm jest "skuteczny", oczywiście tak naprawdę skuteczność polega na tym że osiąga się pewne cele w tym przypadku wyzwolenie robotników, co nie tylko nigdy nie nastąpiło, ale było jeszcze gorzej

No

Robotnikom było jeszcze gorzej ? Nie przesadzaj, do lat 30 było lepiej niż za cara.Po wojnie w PRL robotnicy mieli lepiej niż w kapitalistycznej II RP.To że było to oparte na fałszywych podstawach które musiały ulec biurokratycznej degeneracji to inna sprawa.

słowo Socjalizm i słownik lewicy rewolucyjnej nie zaginął, jest obecny w protestach w Europie zach. Ameryce łać,Azji.
Polska to nie cały świat.

Pamiętajmy o jednym,stara klasa robotnicza z tradycjami rewolucji 1905,rad robotniczych 1918, strajków 1920,1923,1926,1936 została unicestwiona w II WŚ,CZERWONA WOLA została zmasakrowana podczas rzezi Woli w 1944, na ich miejsce napłynęły masy ze wsi z tradycyjnym przywiązaniem do kościoła, stąd ta nowa klasa robotnicza pozbawiona tradycji zrywów rewolucyjnych tak łatwo dała się zwieść głoszonemu przez kler solidaryzmowi.

W latach kiedy za strajk

W latach kiedy za strajk groziła kara śmierci (militaryzacja przemysłu wprowadzona przez Trockiego i Lenina), jak za cara robotnikom bez wątpienia żyło się jak w raju. Zresztą Kropotkin dobrze opisuje jak się żyło jeszcze za Lenina. Żyjesz swoimi marzeniami, a nie realiami.

Robotnicy od lat 70., gdy wypłynęły wszystkie informacje na temat zbrodni ZSRR, gułagu i prawdziwych realiów życia za żelazną kurtyną. Coraz bardziej odchodzili np. we Francji czy Włoszech od partii komunistycznych. Teraz częściej głosują na Le Pena niż na "czerwonych". Dla chińskich robotników socjalizm to obóz pracy. Kolega pracował w Chinach przez kilka lat jako przedstawiciel handlowy i opowiadał co się tam dzieje. Robotnicy harują świątek piątek na chwałę imperium.

I to jest katastrofa do której doprowadziły rządy Lenina, Stalina, Mao i innych "wodzów rewolucji". Czas wreszcie zrozumieć, że to nie knowania prawicy, ale błędy części lewicy doprowadziły to katastrofy z której trudno się pozbierać.

A to że wszyscy robotnicy Polski zginęli w warszawie to jakieś majaki. A co się stało z robotnikami Łodzi, też zginęli na Woli? A co się stało z robotnikami, rzekomo przywiązanymi do krzyża i roli, którzy m.in. na Żeraniu i innych fabrykach Warszawy domagali się w 1956 roku samorządności pracowniczej?

Najlepszy okres w historii

Rzeczywiście, "za cara było lepiej". Czas pracy wynoszący 12, 14, 18 a nawet 18 godzin na dobę w fabrykach moskiewskich czy petersburskich to zdecydowanie najlepszy okres w życiu robotników Imperium Rosyjskiego...

Nikt tu nie pisze że za

Nikt tu nie pisze że za cara było lepiej. Tyle że po rewolucji miało być lepiej niż za cara, a efekt był taki jaki był.

ale za którego cara? bo za

ale za którego cara? bo za cara Lenina czas pracy w tych fabrykach to 12 godzin, a kto nie chciał ten nie wylatywał na bruk tylko trafiał w ręce CzeKa jako "kontrrewolucjonista" bo praca była przymusowa Postęp?

jebać bolszewików

Sołżenicyn pisał, że za cara w gułagach karmiono lepiej niż za bolszewii i ogólnie rzecz biorąc po odbyciu kary jak ktoś miał końskie zdrowie to mógł się gdzieś tam nad Bajkałem osiedlić i żyć prawie jak wolny człowiek. Wystarczy wspomnieć polskich badaczy Syberii byłych powstańców. Natomiast w sojuzie to puszczali z gułagu chyba tylko na wojnę do karnej kompanii rozminowywać pola na tzw. deptanego. Polecam Archipelag Gułag wszystkim młodym bolszewikom.

Za cara przede wszystkim nie

Za cara przede wszystkim nie było gułagów. Nie zwracam uwagi na to przejęzyczenie gwoli pedantyzmu, bo różnica podstawowa. Nawet w okresie najostrzejszych represji (Aleksander III) rewolucjoniści rzadko dostawali czapy. Zsyłka, jakby nie patrzeć, nie była nastawiona na eksterminację skazańców. Kary były zresztą wyjątkowo lekkie w porównaniu do najbardziej liberalnych momentów historii ZSRR. Stalin wielokrotnie uciekał z Syberii i po ponownym ujęciu był po prostu wysyłany z powrotem...

precz z prawakami

Co za brednie, widziałeś kiedyś system carskich więzień katorżniczych, ponad 400 więzień i obozów katorżniczych.Słyszałeś o Annie Wierszynie zachłostanej w 1880 na śmierć.Obozy katorżnicze to były baraki otoczone płotem drewnianym, zupełnie przypominały obozy. Za Aleksandra III w wyniku represji zgładzono ponad 5 000 ludzi w tym narodowolcy, raskolnicy, neojakobini.Gratuluje zwolennikowi caratu dobrego samopoczucia, co za brednie

wyjątkowo zgadzam się z

wyjątkowo zgadzam się z Xavierem

Ależ anarchokomunizm na

Ależ anarchokomunizm na części terytorium ZSRR istniał. Tylko, że został zniszczony przez Trockiego i Lenina: http://pl.wikipedia.org/wiki/Wolne_Terytorium

a dla mnie nie jest ważne.

nie chcę żadnej lewicy. chcę Anarchii.

oczywiście jest lewica bardziej znośna i mniej znośna.

tak jak i prawica.

ale po co mam je znosić?

ja rozumiem, że ktoś by powiedział, że jest dla niego ważne żeby się odróżnić od Crowleya, Beya, czy LaVeya, nawet od Bonnota, De Sade, nawet Nietzschego, czy Bakunina.

dlaczego?

dlatego że wtedy jest to dyskusja "w gronie anarchistów". można się zastanawiać, która filozofia życiowa, jest bardziej anarche, od innej a która mniej czysta.

ale po co się próbować różnić od komunistów, socjalistów, liberałów, czy kogo tam jeszcze, skoro nimi nie jesteśmy?

takie publikacje, zdradzają inklinacje niektórych ludzi uważających się za anarchistów, do bycia ogniwem pośrednim między Anarchizmem a powiedzmy Socjalizmem, czy Anarchizmem a Liberalizmem w innych przypadkach, zamiast do bycia bardziej Anarchistycznym od dotychczasowych Anarchistyczno Nihilistycznym Anarchizmem Antypolitycznym.

ja nie zarzucam żadnym Anarchistom że są tacy jak Stalin, Lenin, czy Trocki, czy Milton Freedman też nie. zarzucam że są lewicowi, albo prawicowi, zamiast antypolitycznie ideowi.

Harry Angel założy jest

Harry Angel założy jest chyba jednym z pierwszych w tym kraju kanapowych anarchistów. Krytyka Polityczna jest już skompromitowana, będziemy mieli nowego guru teoretyka ;)

Wodzu prowadź

Zapomniałeś o takich,

Zapomniałeś o takich, którym chodzi o ogniwo miedzy anarchizmem a faszyzmem, albo inną formą autorytarną. Coraz ich więcej, w oparciu szczególnie psychologię ewolucyjną, socjobiologię, ekologię sytuują się na takich pozycjach że hej.

Anarchiści to lewica

apolityczność polskich
"anarchistów" doprowadziła do kryzysu, sieroty lat 90 to balast dla polskich anarchistów.

Co do metod, nie przesadzajmy, Machno nie był ani pacyfistą, ani wegetarianinem, ani nie grał na kongach, ani nie lepił garnków z g...., rewolucyjne czasy wymagały rewolucyjnych metod

Ja już cię nie cisnę ani

Ja już cię nie cisnę ani sie nie denerwuję, bo nauczyłem się ciebie ignorować (polecam innym, wspaniałe uczucie). Widzę dwie opcje a)masz kilkanaście lat (ja jeszcze też przez kilka dni, ale nie piszę takich głupot ;)) b) jesteś prowokatorem którego dla "zgrywy" ktoś tu przysłał. Chodzi mi o to że jesteś totalnym ignorantem, nie zauważasz podstawowego faktu że anarchia to lewica a to o czym piszesz to zwykła utopia dla młodzieży która nie miała szans bytu nawet w chłopskim umyśle Machno. Może jest ci w to ciężko uwierzyć, staram się to zrozumieć, lecz boję się że jesteś zaślepiony swoją wizją i właśnie to nie pozwala ci spojrzeć na idee szerej. By poprzeć swe słowa zapraszam na pierwszą lepszą dużą demonstrację lewicową, hasła anarchistów i socjalistów są tak bliskie że prawie się pokrywają, socjalizm to idea pokrewna anarchizmowi. Walczymy razem, odpowiednie do warunków metody ustali się gdy to stanie się konieczne, czyli gdy zbrojna walka (która i tak na razie jest odległa)z kapitalizmem i legitymizującą ten stan władzą nie będzie już potrzebna. Chwala CNT, chwała POUM.

Ja się tym razem zgodzę

Ja się tym razem zgodzę poniekąd z Harrym.
Nie ma co odzyskiwać skompromitowanych pojęć i symboli, ponieważ to co zawłaszczone i zbeszczeczone poprzez uzurpację traci pierwotne, ideowe znaczenie dla dobra społecznego. Nie da się już przez najbliższe sto albo więcej lat odzyskać pierwotnego znaczenia symbolu swastyki w szerszym, dobronośnym znaczeniu choć jej nazwa wskazuje inaczej. Liberałowie w dobie neoliberalnej czyli korporacyjnej rzeczywistości nie odzyskają znaczenia dawnego pojęcia liberalizmu gdzie wartościami idealnymi były ciężka praca każdego, oszczędność, drobna własność i etyka protestancka potępiająca lichwę i chciwość. Kapitalizm pokazał coś innego. Socjalizm i komunizm zasmrodzony gułagami, biurokratyzmem, centralnym planowaniem, które okazało się największym oszustwem w dziejach władzy, nie odzyskają pierwotnego, szerszego znaczenia w społecznej świadomości. Wszystkie dawne siły politycznych założeń zostały obalone w praktyce. Bo zawsze ich motorem nie był pierwotny idealizm ale dwie podstawowe słabości - chciwość i władza. Widzimy tylko Nacjonalistów, Liberałów JKM-owców czy jakichś socjalistów bajdużących językiem z lat 20-ych albo jeszcze z czasów PPS-u. Wszyscy próbują jakoś dostosować swój język do obecnej sytuacji ekonomicznej (gospodarczej) świata i nic z tego nie wychodzi bo ich język jest zupełnie nieadekwatny do trudno definiowalnych realiów neoliberalnych. To jest system, który chłonie wszystko i sprzedaje dawne śmieci ideologiczne na arenę polityczną a my to kupujemy jak wszystko inne. Ideologie stały się produktem rynkowym i zabawą w cyrk, w którym głupie zwierzątka gonią w kółko swój własny ogon gryząc się nawzajem nie przeszkadzając w rządzeniu światem paru procentom cwaniaków. Rynek dostosuje się nawet do dawnych pojęć anarchizmu bo go na to po prostu stać. To jest świat Lenina i jednocześnie teoretyków liberalizmu z wodzem Duce(korporacjonizm) na czele. Mit szklanych domów marksistów się przecież spełnił. Tylu oszklonych biurowców i apartamentowców świat nie widział. Spełnił się także mit Światowego Imperium Adolfa i Stalina. Z tym, że świat nie mówi po rosyjsku i niemiecku tylko przymusowo po angielsku. Spójrzcie na strefy ekonomiczne. Przecież to spełniony sen Adolfa. Nowoczesne Świątynie Opatrzności, mieszanki religijne, New Age, parady różnej maści - od starej szkoły separatystycznego nacjonalizmu do wyzwolonych homoseksualistów, a jeszcze niektórzy piszą w dostępnych pismach o pozytywnej pedofilii. "Powiesz komu kibicujesz w tej walce a ja ci sprzedam odpowiednie narzędzia" - mówi system. "Chcecie ze mną walczyć Kropotkinem?" - mówi system. "Walczycie z nowym, niewidzialnym bogiem z którym Kropotkin będzie tylko udawał, że walczy. On już jest mój i będzie niedługo pracował dla mnie" - mówi system.
To nie jest ani liberalizm ani socjalizm ani tylko grzeczny korporacyjny faszyzm. To jest nowa rzeczywistość. A do walki z nowymi zagrożeniami potrzebne są nowe definicje, pojęcia, paradygmaty.
Definiując nową rzeczywistość, łatwiej zdefiniujemy taką, jaką chcemy aby się stała.

No i powstał sobie taki

No i powstał sobie taki Ruch Zeitgeist, dążący do wprowadzenia niejakiego Projektu Venus. Projektu, który notabene ideowo to taki nowoczesny anarchizm (bez państw, bez polityków, bez wojen, bez nędzy, bez pieniędzy, itp.), tyle, że słowo "anarchia/anarchizm" nie pada ani razu. Może i dobrze, może i nie... Sam już kurwa nie wiem...

Wow. Skopiuję twoją

Wow. Skopiuję twoją wypowiedź i prześlę znajomym. Trafnie.

anarchia?

hmm. nie wiem skad sie wzielo te 12 godzin pracy za lenina bo ja. slyszalem ze dzien pracy trwal 8h. pomijjac fakt ze do smierci lenina wladza byla w rekach rad, robotnicy dostali ziemie a dzieki wprowadzeniu NEPu gospodarka ta.byla najszybciej rozwijaaca sie w europie jesli nie na swiecie. nie slyszalem takze aby czeka kiedykolwiek zamykala robotnikow za nie pracowanie i sianie kontrrewolucji, ciekawa bajka, taka sama jak o anarcho komunizmie w chinach. zamiast czytac tych pijackich wypocin bakunina czy kopotkina wezce sie za jakies bardziej wartosciowe lektury.
ps dlaczego poomimo takiej "wolnosci" na tej stronie moje komentarze ni byly pyblikowane

prawdopodobnie dlatego że

prawdopodobnie dlatego że sa zbyt głupie nawet jak na bolszewika.

jeszcze jedno, o ile w

jeszcze jedno, o ile w ogóle warto komentowac twój bełkot, może nie warto ale kogoś innego to zainteresuje, informacje o Chinach są z ksiązki Arifa Dirlika "Anarchism in the Chinese Revolution"
np s. 17:
"To appreciate the significance for anarchists of these new developments, we must remember that there were no committed Marxists or Marxian Communists in China in 1919. A Communist political identity would not assume recognizable form among Chinese radicals until after the establishment of a Communist political organization in the late 1920. As of 1919, Chinese radicals, including the later founders of the Communist Party (with the sole exception of Chen Duxiu), displayed a diffuse radicalism in which anarchist ideas were most prominent; communism was still understood as anarcho-communism. Also, anarchists were still the most readily identifiable group on the social revolutionary Left."

https://secure.wikimedia.org/wikipedia/en/wiki/Arif_Dirlik

GEST LENINA I GEST KOZAKIEWICZA

Zacznijmy może od Harry Angela i Punktora. W 1981 r. przy Regionie "Mazowsze" NSZZ "Solidarność" działało lewicowe pismo "NTO". Redaktorzy tego biuletynu, marksizujący hegliści, wywodzący się ze środowisk akademickich poszukiwali na gwałt nowego języka. W swych poszukiwaniach zaszli daleko - Józek Orzeł znalazł się nawet w Porozumieniu Centrum, a lider redakcji, Henryk Szlajfer, mógł ubiegać się o stanowisko ambasadora Polski w Waszyngtonie.
To tak na zachętę. Macie zatem szansę pójść w ich ślady.

XaViER swym zagajeniem do listu Piotra Kropotkina nie wysunął się przecież przed szereg.

W roku 1920 w okręgu dmitrowskim, w którym przebywał Piotr Kropotkin, można było jeszcze jakoś przeżyć. Głód objął obszar Rosji radzieckiej w 1922 r. Wówczas odnotowano nawet przypadki ludożerstwa. Przyczyny głodu są znane. Jedną z nich był niewątpliwie tzw. komunizm wojenny, choć naszym zdaniem nie najważniejszą.
Wszystkie środki, w tym również te pochodzące z rekwizycji zboża na wsi, rzucano na front i w duże miasta. Preferencje były jasne - w pierwszej kolejności wyżywić trzeba było armię i robotników. W przeciwnym przypadku nie byłoby już śladu po rewolucji i bolszewikach.
Od polityki tej po zakończeniu wojny domowej nastąpił jednak odwrót. Czy list Kropotkina do Lenina został przy tej decyzji uwzględniony? Niewątpliwie w nowych warunkach w okręgu dmitrowskim łatwiej było wyżyć.
Wszystkie oddolne inicjatywy, o ile nie były wymierzone we władzę radziecką i w bolszewików mogły liczyć na poparcie. Te anarchistyczne raczej takimi nie były.

Za czasów Stalina nawet proradzieckie oddolne inicjatywy tępione były w zarodku. To istotna różnica.
Później tępiono również pomysłodawców odgórnych reform. W zasadzie wszystko było na cenzurowanym.
To nie był klimat na owocne poszukiwania.

NIE TO CO TERAZ.

Teraz możemy nawet WSPÓLNIE poszukać rozwiązań. Ale co poniektórzy z was, zapewne nawet zdecydowana większość, stawiają na wypracowanie rozwiązań wyłącznie w gronie anarchistów. Najwyraźniej konkurencji do rządu dusz na lewicy wam nie trzeba.

Czy będzie was stać przynajmniej na gest Lenina?
To wszak Kropotkin "odrzucił propozycję posad rządowych". Warto jednak pamiętać, że w latach rewolucji i wojny domowej taka OFERTA POLITYCZNA to bynajmniej nie synekura.

Możemy tak jeszcze długo gestykulować.

Zależy co masz na myśli

Zależy co masz na myśli mówiąc o "władzy radzieckiej", władze rad czy władzę bolszewików, bo obawiam się władza bolszewików była wymierzona we władzę rad i to ta ostatnia była tępiona (w zarodku). Nie za Stalina tylko od samego początku, tzn od momentu kiedy się okazało że robotnicy, chłopi nie mają ochoty wybierać większości bolszewickich delegatów, tylko oprócz bolszewików także mienszewików, eserowców, anarchistów, "bezpartyjnych" itd. Za Stalina to nawet bolszewickie inicjatywy były już tępione, wystarczyło że nie wychodziły od Wodza.

Jeśli chodzi o gesty, to czy naprawde chcesz żebyśmy kiedykolwiek wykonywali gesty takie jak Lenin? Zastanów się dobrze. Stanowisko dla jednego wybranego, reszcie kula w łeb.

TO DEMAGOGICZNA ODPOWIEDŹ

Wolę źródła bezstronne i naukowe, np. pracę Dmitrija Olegowicza Czurakowa "Russkaja rewolucyja i raboczije samouprawlenije", Moskwa 1998, wydaną przez Asocjację Badaczy Społeczeństwa Rosyjskiego XX wieku zaledwie w tysiącu egzemplarzy. Przyznasz chyba, że jak na Rosję to kropla w morzu.
Praca ta daleka jest od propagandowych uproszczeń i jednostronnych interpretacji. Nie obarcza też winą bolszewików za to co się stało z instytucjami samorządu robotniczego - radami robotniczymi i komitetami fabrycznymi. Nie idealizuje również pozostałych ugrupowań lewicowych, w tym anarchistów. Moim zdaniem to rzetelna analiza przyczyn kryzysu instytucji samorządności robotniczej. Szkoda, że nie znana anarchistom.
Z pracy tej korzystaliśmy pisząc artykuł "Demokracja robotnicza czy dyktatura proletariatu?"
cz.1 http://www.dyktatura.info/?p=143,
cz.2 http://www.dyktatura.info/?p=144

Nie odpowiedziałeś na

Nie odpowiedziałeś na pytanie czy powinniśmy wzorować się na Leninie przynajmniej wobec bolszewików :)
Nie wątpię ze wolisz "obiektywne prace" nie obarczające bolszewików winą za cokolwiek. Mieliśmy ich dość sporo w czasach PRL ale zobacze sobie tą prace nigdy nie wiadomo, ale to jest sprawa oczywista, bolszewicy zlikwidowali dekretem niezależne rady delegatów i nic tego faktu nie zmieni.
Ja też nie idealizuje anarchistów rosyjskich, popełnili dużo błędów, co już wtedy wypunktowal Machno. Największym ich błędem, podobnie jak w przypadku chinskich anarchistów, było uwierzenie w to, że bolszewicy są zwolennikami władzy rad,samorządności robotników i chłopów, i odwrócenie się do nich plecami,

Z GÓRY ZAKŁADASZ

Z góry zakładasz, że D.O.Czurakow gra w "drużynie Lenina". Tymczasem jego inspiracje ideowe wywodzą się od tradycyjnej rosyjskiej wersji samorządu - tzw. obszcziny. Warto przy tym pamiętać, że "niezależne rady delegatów", o które tak się martwisz, były wówczas w większości już zdominowane przez partie polityczne opozycyjne wobec bolszewików. W przytoczonym artykule Czurikow swoją uwagę koncentruje na tzw. aktywizmie robotników, czyli strajkach, rozruchach głodowych i innych formach protestu, które notabene wykorzystywały różnorodne siły polityczne. W 1918 r. spontaniczne wystąpienia robotnicze skierowane były, jak łatwo się domyśleć, przeciw polityce władz, czyli w tym przypadku bolszewików. W 1918 r. wystąpienia te znajdowały oparcie w innych niezależnych lub względnie niezależnych od bolszewików organizacjach robotniczych.
Później, w nowych okolicznościach, mieliśmy do czynienia z kryzysem instytucji samorządowych. W rezultacie organizacje niezależne i samorządowe zostały upaństwowione (temu zagadnieniu poświęcona jest pierwsza praca Czurikowa, ze szczególnym uwzględnieniem komitetów fabrycznych). Jednak protesty nie wygasły, jedynie ich charakter uległ istotnej modyfikacji. Temu tematowi poświęcona jest kolejna książka D.O. Czurikowa "Buntujuszczije proletarii. Paboczij protest w Sowieckoj Rossii", 2007 r.

widzę, że ten Czurikow ma

widzę, że ten Czurikow ma nieco innego poglądy, jak przeczytam ksiązke to sobie ocenie co to jest (chociaz anarchistycznych źródeł to tam nie widze ani jakiejś specjalnej krytyki anarchistów)
W poprzednim poście miałem na myśli rady robotnicze. Momentem w kŧórym bolszewicy "zerwali" z samorządnością robotników (oczywiście jak napisałem wszystko wskazuje na to, ze nigdy nie byli jej zwolennikami) był grudzień 1917 - centralizacja czyli właśnie upaństwowienie które nastąpiło wczesniej a nie "później".
W sumie można nawet uznać to za formalny koniec samorządności (faktyczny był w momencie jak zlikwidowano ostatnie niezależne rady czyli 1921 o tym pisalem wyżej)
Komitety zostały podporządkowane państwu, oficjalnie eknomicznej radzie centralnej, pośrednio bolszewickiej radzie komisarzy ludowych. W tym momencie nie było już żadnej oddolności, cała struktura była odgórna (władze miała rada centralna, potem regionalne, potem fabryki wykonujące polecenia)
Potem (to znaczy po 1917) to już była walka robotników z nową władzą partii bolszewickiej, przy tej okazji mówi się o dążeniu do "trzeciej rewolucji", anarchiści w tym uczestniczyli kiedy już się obudzili.
No, nie wiem jak można sobie nazwać "kryzysem samorządności" sytuację kiedy bolszewickie władze ją zlikwidowały w zarodku, a robotnicy próbowali mimo to wprowadzić i ostatecznie zostali krwawo spacyfikowani przez "władzę radziecką" (sic)

NIE WIEM CZY ZDAJESZ SOBIE SPRAWĘ

Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale proces nacjonalizacji dużego przemysłu w Rosji trwał parę dobrych lat (1917-1920). To tzw. okres Komunizmu Wojennego. Później nastąpił częściowy odwrót od tej polityki - okres NEP-u - nowej polityki ekonomicznej (1921-1929), który wyhamowuje pod koniec lat 20. Wówczas odbudowano drobny przemysł prywatny, nastąpił rozwój różnych form przedsiębiorczości, prywatnego rolnictwa i handlu.
Rok 1917 to jeszcze nie lata 30.
W 1917 r. bolszewicy mogli co najwyżej coś tam zadekretować, licząc na efekt propagandowy. Napotkali jednak, delikatnie mówiąc, opór materii. Nie obyło się bez interwencji zewnętrznej. Wybuchła wojna domowa. Przejąć władzę w tak rozległym kraju jednorazowym aktem nie byli wszak zdolni. Nie należy ich demonizować. Wówczas była to przecież niewielka partia, w rządzeniu bynajmniej nie doświadczona, popełniająca mnóstwo błędów. Tzw. zaciąg leninowski nastąpił już po śmierci Lenina.
Stanowienie tzw. władzy radzieckiej to też poważny i niejednorodny proces, który nie raz wisiał na przysłowiowym włosku.
Kryzys nietrwałych przecież instytucji samorządności robotniczej w tak wyjątkowych, by nie rzec niesprzyjających warunkach (zniszczenia wojenne, zwijanie się przemysłu, opór byłych właścicieli i kadr zarządzających, brak w zasadzie wszystkiego, zwykły sabotaż, wreszcie nacjonalizacja i tworzenie nowych organów państwowych pochłaniających po części te samorządowe - skądś trzeba było przecież czerpać rewolucyjne kadry do nowych instytucji władzy). Dodaj do tego miejsce Rosji w międzynarodowym kapitalistycznym podziale pracy. To całkiem konkretne warunki takiego kryzysu i jakże istotne ograniczenia dowolnego woluntaryzmu.
Warto przy tym pamiętać, że nawet proces tzw. upaństwowienia związków zawodowych i partii robotniczej (bolszewickiej) miał charakter dramatyczny. Odnotowano w nim parę zwrotów i zygzaków, a nawet dramatycznych kryzysów.
Dmitrij O. Czurakow ma zatem co analizować - no choćby sieć powiązań i wpływów między różnymi organizacjami robotniczymi a samymi robotnikami, którzy przecież w taki czy inny sposób działają i protestują, czasem głosując nogami.
W takich momentach historii trudno mówić o braku ich aktywności. Co najwyżej można powiedzieć, że pewne formy ich aktywności nie są należycie zbadane i wyeksponowane.
Wskazane prace Czurakowa mają więc istotne znaczenie.
Powinny być zatem podstawą pogłębionej dyskusji.
Walcząc sloganami wiele nie osiągniesz.
Na każdym kroku kłania się konkretnie historyczna analiza.
Praca Czurakowa pozwala w dyskusji ominąć rafy ideologiczne,

Byłoby dobrze gdybyś

Byłoby dobrze gdybyś zaczął czytac posty na które odpowiadasz bo o ile we wcześniejszych był jakiś sens, to ten ostatni jest już stekiem bzdur. Gadasz sam ze sobą. Przecież napisałem ci że ostateczna likwidacja samorządności robotniczej nastąpiła w 1921 toteż nie wiem po co piszesz że nacjonalizacja ne nastąpiła od razu i trwała w latach 1917-1920.
Napisałem ci również że formalnym końcem samorządności robotniczej był grudzień 1917 tzn zadekretowanie jej likwidacji przez partię bolszewicką, jak się okazało nie robotniczą (walcząc sloganami o "partii robotniczej" niewiele osiagniesz ;) Problem polega na tym że dalej była to już walka robotników przeciwko bolszewikom którzy ja zwalczali zbrojnie zarówno przy pomocy formacji policyjnych jak i wojskowych Opór bez wątpienia istniał, co też napisałem (walka robotników, trzecia rewolucja) Nie napisałem że poszło im to gładko.Nazywając rzecz po imieniu o czym wiele osób tu pisało, były to już zbrodnie przeciwko robotnikom (oraz chłopom biorąc pod uwagę szerszy kontekst)

Bo Czurakow na pewno nie pisze o całym kraju, tylko po pierwsze o samych miejskich robotnikach a pod drugie tylko Rosji centralnej. "Klasy pracujące" czy też lud, na który powoływali się także bolszewicy był kilkadziesiąt razy większy ale to już szerszy problem i łączy się np z tym jaki sens ma cała wasza ideologia np co oznacza "dyktatura proletariatu" w kraju gdzie proletariat to niewielka mniejszość - nawet wtedy gdyby "dyktatura proletariatu" (znowu muszę powtórzyć, walcząc sloganami niewiele się osiagnie) faktycznie istniała, a tak nie było w Rosji, bo była to dyktatura nad proletariatem z wyjątkiem paru miesięcy w 1917, kiedy robotnicy byli jeszcze wystarczająco silni, żeby aktualne klasy rządzące i kandydaci na nową klasę rządzącą czyli bolszewicy musieli się z nimi liczyć

"Władza radziecka" jest propagandowym określeniem bolszewików nie mającym nic wspólnego z władzą rad i używanym tylko po to żeby uniknąć liczby mnogiej (walcząc sloganami niewiele osiągniesz) w najlepszym razie mozna powiedzieć że była to władza centralnej Rady a faktycznie partii bolszewickiej nazwanej potem komunistyczną. Władza rad była stanowiona w Rosji (powtarzam, wbrew bolszewikom) ale nigdy nie została ustanowiona, chyba że w pojedynczych miejscach.

NEP nie miał nic wspólnego z samorządnością robotniczą tylko był powrotem do kapitalizmu, co jest zresztą samo w sobie ciekawe, że bolszewicy odpowiedzieli na te robotnicze próby wprowadzenia samorządności próbą wygenerowania nowej burżuazji, a jak już spełniła swoje zadanie odciągając ludzi od samorządnych instytucji w kierunku kapitalizmu, to zlikwidowali ją. Część zlikwidowali fizycznie, co jest tylko jedną z wielu ich zbrodni, obrzydliwą w kontekście werbalnego dążenia marksizmu do społeczeństwa bezklasowego.

No i na koniec Dmitrij O. Czurakow z pewnością ma co analizować byłoby jednak dobrze żeby powoływał się na źródła przy okazji walk politycznych, tam jest dużo źródeł bolszewickich, anarchistycznych nie ma albo jestem ślepy.

ROZUMIEM

że już zapoznałeś się z pracami D.O. Czurakowa.
Nie oczekuję nic więcej.

nie mam czasu czytać tej

nie mam czasu czytać tej książki w całości ale po pobieżnym przejrzeniu (znalazłem skan w internecie jeśli o to ci chodzi) już mam zastrzeżenia, nie będę się powtarzał po raz kolejny, natomiast jeśli uważasz że którykolwiek z faktów o których tu piszę jest nieprawdą, to napisz kŧóry i dlaczego zamiast mnie odsyłać do "prac D. O. Czurakowa", bo to raczej śmieszne, no chyba że podasz strone, czekam również jeśli chodzi o tą krytykę anarchistów bo pisałeś że nie idealizuje anarchistów - GDZIE TO JEST W TEJ KSIĄŻCE interesuje mnie ten temat

CYTUJĘ

Cytuję: "Nie tol'ko mieńszewiki, no i priżnije sojuzniki bol'szewikow slewa pieriechodiat v oppozicyjo nowomu rieżimu. Tak, s ostroj krotikoj politiki bol'szewistskogo prawitielstwa, 'gosudarstwiennogo socjalizma', samogo poniatija 'socjalisticzeskoje otieczestwo' na swojej I Vsiesojuznoj konfieriencyi, prochodiwszej w Moskwie s 25 avgusta po 1 sientiabria 1917 g., wystupili anarcho-sindikalisty. W kaczestwie pozitiwnoj al'tiernatiwy anarcho-sindikalisty priedłagali wiernutsa k utraczennym łozungam Oktiabria, k samostajatielnosti fabzawkomow, tak kak oni jawlajutsa 'osnovnoj proizvodstwiennoj samouprawlennczeskoj organizacyjej' i nachodiatsa 'pod postajannym i bditielnym kontrolem raboczich'. Charaktierno, szto wo wriemia kratkosrocznogo otkaza bol'szewikow ot łozungow 'Wsia włast' Sowietam' s analogicznymi wzgliadami wystupał i Lenin, no tiepier' podobnaja propaganda uże sczitałaś kontrriewolucionnoj." (D.O.Czurakow, "Russkaja riewolucyja i raboczije samouprawlenije", s. 159-160).
Chyba przyznasz, że autor tego cytatu nie idealizuje i nie demonizuje żadnej ze stron.
Poniżej Czurakow wyjaśnia kiedy sfinalizowany ten przełomowy zwrot w polityce bolszewików (25 maja - 4 czerwca 1918, na I konferencjii Sownarchozow) i jakie były jego przyczyny. Proponuję abyś przeczytał następujący po tym cytacie fragment oraz rozdział "Ot 'proletarskogo kollektiwizma' k 'wojennomu komunizmu'" (s.162-166).
CO CI TU NIE PASUJE?
Możesz oczywiście nie zgadzać się z argumentacją Czurakowa wyjaśniającą przyczyny tego przełomu, ale nie koniecznie musisz mieć rację.
Nam jego uwagi wydają się trafne.

Wszystko się rozbija o to,

Wszystko się rozbija o to, jak rozumie się samorządność. Czurakow jak wynika z tej ksiązki ma poglądy gdzies pomiędzy anarchistami (opcja samorządności) a bolszewikami (opcja upaństwowienia). Dla niego wszystkie te wydarzenia to proces budowania nowego państwa, gdzie samorządność robotnicza wychodząca oddolnie od samych robotników to była część "społeczeństwa obywatelskiego", (pisze o tym we wstępie) państwo ją od góry uzupełniało. Bolszewicy według niego poszli za daleko. Szkoda że nie wyciąga żadnych wniosków z tych zdarzeń, a sa one takie, że mechanizmy działania państwa powodują że ono nie lubi czegokolwiek "uzupełniać" , tylko to coś sobie podporządkowuje.
Przecież sownarchozy wprowadzono w grudniu 1917 o czym już pisałem. Samo ich ustanowienie a nie ich konferencja jest tym punktem od ktorego wszystko zaczęło się staczać w dół po równi pochyłej, bo wprowadzono je bez wątpienia odgórnie, tak jak i najwyższą radę której były podporządkowane.

TO CIEKAWA UWAGA

To ciekawa uwaga, ale abstrahująca od konkretnie historycznych warunków. Zauważmy, że w 1917 r. przed bolszewikami stały trochę inne zadania. Budową socjalizmu, czy komunizmu, mieli się zająć później - PO ZWYCIĘSTWIE ŚWIATOWEJ REWOLUCJI. W 1917-1920 mieli do załatwienie kilka innych niecierpiących zwłoki spraw. Choćby takich jak zniszczenie podstaw dla odradzania się kapitalizmu, głównie poprzez nacjonalizację wielkiego przemysłu. Na wokandzie była również obrona kraju i dotychczasowych osiągnięć rewolucji. Jakże palącą stała się namacalna przecież groźba powszechnego głodu, kiepskiego zaopatrzenia i odbudowy zrujnowanej gospodarki. Z tym nie radzili sobie najlepiej, o czym świadczy i list Kropotkina.
Możemy się oczywiście zastanawiać czy słusznie zrobili sięgając w okresie wojny domowej i zewnętrznej interwencji do metod tradycyjnych.

Czy mieli wybór, skoro te samorządowe zadziałały tylko w skali mikro, często pogłębiając jeszcze palące problemy, dysproporcje i partykularyzmy w skali kraju? Co mieli robić, dalej eksperymentować? To więcej niż ryzyko, to pewna zguba.
Nic dziwnego, że postawili na rzeczy sprawdzone - centralizację, silną władzę państwową i budowę regularnej armii. To zaś napotykało oczywiście na opór nie tylko ze strony anarchistów, ale przede wszystkim we własnych szeregach. O czym D.O. Czurakow wspomina. Nawet na I konferencji Sownarchozow nie obyło się bez osobistej interwencji Lenina. Dopiero jego autorytet przeważył i przesądził na jakiś czas sprawę.
Czy miały to być rozwiązania docelowe? A skądże. Nawet Stalin nie myślał wówczas o budowie socjalizmu w jednym kraju, a taki badacz historii jak Czurakow mówi tu o "kratkosrocznym otkazie bol'szewikow ot łozungow 'Wsia włast' Sowietam'".

Marksiści uwzględniają coś takiego jak OKRES PRZEJŚCIOWY. Anarchiści nie koniecznie. Można zakładać, że w takim kraju jak Rosja Radziecka w okresie przejściowym upaństwowienie i centralizacja mają większe zastosowanie niż w krajach wysokorozwiniętych. Ale również i tu wymagały korygowania i to nie tylko w kierunku polityki NEP-u (krok wstecz), ale może zwłaszcza w kierunku rozwoju robotniczej samorządności (kroki docelowe).

Można oczywiście dyskutować co w konkretnie historycznych warunkach można było jeszcze zrobić, czego nie uwzględnili bolszewicy i jakie były tego dramatyczne konsekwencje. Ale wy przecież nie tak stawiacie sprawę. Oskarżacie ich demagogicznie o zdradę lewicowych ideałów, o zdradę robotników i Rewolucji. W ogóle chcecie bolszewizm usunąć z lewicy. W 1917-1921 to jak nóż w plecy!
Że też Lenina w takich okolicznościach stać jest jeszcze na gest w stosunku do Kropotkina i anarchistów. To o czymś świadczy.

Dmitrij O. Czurakow nie jest komunistą, ani tym bardziej marksistą. Wstępne dywagacje, do których się krytycznie ustosunkowujesz, to tylko infantylna próba wkomponowania się w dyskusje lat 90., prowadzone na gruncie odradzającego się w Rosji kapitalizmu. Stąd te głupie gadki o społeczeństwie obywatelskim, znane nam z krajowego podwórka. Takich mielizn w jego pracach jest więcej, zwłaszcza w rozdziałach wstępnych i końcowych.
Można jednak przejść nad nimi do porządku dziennego, te uwagi tylko pośrednio odnoszą się do opisywanej przez niego historii aktywizmu i samorządności robotniczej.

One mają podstawowe

One mają podstawowe znaczenie, dlatego że wpływają na jego interpretacje tego, co jest punktem zwrotnym, np dlatego wprowadzenie scentralizowanej struktury jest dla niego czymś naturalnym w procesie budowania państwa, a problem według niego zaczyna się jak centralizacja ekonomiczna "za bardzo" tłamsi ten półsamorząd.

Jeśli chodzi o resztę, temat przerabiany milion razy, nie ze mną te numery. Nie zadziałaja na mnie żadne tłumaczenia o konieczności, jak tez odkładanie wprowadzania socjalizmu na świętego nigdy. Wszyscy tyrani zawsze tłumaczą się koniecznością. Nie zadziałają argumenty że bolszewicy głosili hasła o władzy rad, bo ten sam Czurakow pisze także że one tak naprawdę wychodziły od robotników, a bolszewicy je tylko przyjęli przed październikiem, a zaraz potem było ich coraz mniej żeby w końcu całkowicie z nich zrezygnować. Zresztą hasła to tylko hasła, a mne interesują fakty. Mrzonki o państwowym okresie przejściowym sa tylko mrzonkami, fakty pokazały co innego i było tak we wszystkich krajach bez wyjątku gdzie wprowadzono państwowy socjalizm. Nie sprawdził się jako doktryna, można tez powiedzieć że partie kŧóre go wprowadzały postępowały dokładnie na odwrót od głoszonych przez siebie poglądów toteż nie były to szczere poglądy (czy to wystarczy żeby kogoś usunąć z lewicy? Całkiem możliwe) Tego typu dyskusje mozna było prowadzić w czasach Bakunina i Marksa gdy były to tylko hipotezy, teraz sa to już fakty historyczne.Można je uznać albo ignorować. Na tym kończe

MARKSIŚCI TO NIE ANARCHIŚCI

Zasadniczą kwestią dla marksistów jest zachowanie poziomu rozwoju sił wytwórczych w celu umożliwienia społeczeństwu uwolnienia się od nierówności społecznych uzasadnianych, mniej lub bardziej słusznie, koniecznością podziału pracy itp.
Dla Lenina było oczywiste, że Rosja musi osiągnąć poziom rozwoju krajów zachodnich, jeśli chce móc uczestniczyć w rozwiązaniach politycznych socjalizmu. W krajach Europy Zachodniej partie socjaldemokratyczne miały jasny, konkretny i popierany masowo program polityczny. Od programu tego odstąpiły uginając się pod szantażem szowinizmu wywołanego wojną światową i demagogią burżuazyjną.
Nie dlatego zaś, żeby program ten był błędny.

Anarchizm dobrze się prezentuje jako krytyka władzy, gorzej jednak
wyszedłby na braku państwa w sytuacji, gdyby imperium carskie rozpadło się, a
pozostała po nim legenda, niczym po Imperium Persów. Tereny imperium podzieliłyby zapewne losy azjatyckiego kontynentu stanowiącego nabytki
kolonialne, gdzie anarchiści odgrywaliby zapewne rolę tubylczych bardów,
ewentualnie "jurodiwych", czyli rolę całkowicie folklorystyczną wobec przewagi militarnej i "cywilizacyjnej misji białego człowieka".

Koncepcja marksistowska i anarchistyczna jest odmienna. Ułatwianiem sobie
życia i dyskusji jest gadanie banialuków o "złych intencjach" bolszewików.
Taki sposób stawiania sprawy nie posuwa nas naprzód, ale przecież nie o
to chodzi, żeby dotrzeć do prawdy czy spojrzeć na zagadnienie w sposób,
który da jakieś doświadczenie na przyszłość. Chodzi o to, żeby zapromować
własne kółko adoracji.
Czyż nie tak?

Przecież ZSRR nigdy nie

Przecież ZSRR nigdy nie osiągnęło ekonomicznej wydajności państw kapitalistycznych, więc: kiepsko bolszewicy dobrali sobie metodę. Anarchizm natomiast, w odróżnieniu od "marksizmu" (bo jakoś wątpię, że możesz przemawiać za cały marksizm), po prostu jest realistyczny - nie ma czegoś takiego jak pełny, wolnościowy sukces, dlatego warto trzymać się pewnych konstytutywnych zasad anarchizmu, w tym antyetatyzmu, bo są to zasady, które realizowane, przynosiły jak dotąd korzyść. Nie tylko anarchistą, raczej tym ludziom, którzy byli w stanie się zdobyć na zachowania antypaństwowe lub załapać na ich skutki.

nie jesteśmy sobie nic dłużni - Max S.

"Choćby takich jak

"Choćby takich jak zniszczenie podstaw dla odradzania się kapitalizmu, głównie poprzez nacjonalizację wielkiego przemysłu."

A to wyborny sposób poradzenia sobie z kapitalizmem - oddać środki produkcji jednej jedynej centrali decyzyjnej. Przecież to dość oczywiste, że wtedy można liczyć tylko na dobroć decydentów. Co oczywiście prowadzi do nie tylko odrodzenia się kapitalizmu, tylko powstania systemu, w którym stosowanie wyzysku jest o niebo łatwiejsze. Łącząc to z kontrolą środków przymusu i kanałów informacji, z intensywną inwigilacją można zbudować społeczeństwo totalitarne, ale krainy wolności się nie da, bo zwyczajnie instytucje mają swój charakter określający ich zastosowanie. Czy potrafisz mi wytłumaczyć, w jaki to sposób można wykorzystać totalne, monolityczne politycznie i gospodarczo państwo, w którym nie ma ani swobodnego przepływu informacji, ani prywatności przepływu, do usunięcia państwa? A bez tego: jak możliwe jest zniesienie kapitalizmu? To może teraz, w ramach samokrytyki, ale z konsekwencją zaczniecie inaczej, ale podobnie, od: abrakadabra?

nie jesteśmy sobie nic dłużni - Max S.

WĄTŁE PODSTAWY

Rewolucja w Rosji z założenia nie miała mieć roli wiodącej. Dlatego trudno mówić o metodzie w odniesieniu do gospodarki. To było raczej poszukiwanie na gwałt rozwiązań w sytuacji, kiedy, np. - jak wskazywała Róża Luksemburg - rozbudzono aspiracje chłopstwa do posiadania choćby nie wystarczającego dla przeżycia skrawka ziemi na własność.
Charakterystyczne było dążenie Lenina - tak oburzające dla wielu - do przyspieszonego osiągania poziomu rozwiniętych gospodarek zachodnich, kosztem przecież proletariatu. To wszystko wynikało z faktu, że ostatecznie rewolucja nie zwyciężyła nigdzie poza Rosją.

Można, oczywiście, uznać, że gdyby puścić wszystko na żywioł i pozwolić ludziom organizować się lokalnie, to byłby wolnościowy raj na ziemi.
Gdyby robotnicy sami się organizowali w fabrykach, a chłopi na roli, to mogliby
wymieniać swoje produkty na zasadzie wzajemnej życzliwości, a zachodni kapitaliści tak by zbaranieli ze zdumienia, że zapomnieliby o interwencji.
Problem w tym, że najbardziej prawdopodobne byłyby sprzeczności interesów doraźnych różnych grup producentów prowadzące do rozpadu kraju na skonfliktowane części niezdolne do stawienia czoła zarówno "białym", jak i obcym interwentom.

Mogłoby to być czymś w rodzaju "smuty" na większą skalę zakończoną represjami na skalę odpowiednią do skali "anarchii", z powrotem do monarchii z całym dobrodziejstwem inwentarza.

Najbardziej racjonalne wydaje się mimo wszystko tłumaczenie, że różnica między Leninem a Stalinem (a raczej między sposobami rozumienia celów rewolucji reprezentowanymi przez nich) polegała na traktowaniu rozwiązań tymczasowych jako takich i widzeniu ich w perspektywie celu, albo absolutyzowaniu tychże rozwiązań z perspektywy tzw. racji stanu i przetrwania państwa radzieckiego we wrogim otoczeniu jako celu samego w sobie. Co nie oznacza, że Leninowi musiało się udać to, co bolszewicy zamierzali.

Demokracja burżuazyjna nie była tym, co zadowalało anarchistów, więc stawianie z tej pozycji zarzutów bolszewikom z powodu braku demokracji wydaje się nieuprawnione. Natomiast ważna jest dla marksistów szkoła demokracji wyniesiona już z walk o lepszą demokrację w ramach demokracji burżuazyjnej, istnienie różnych instytucji, które w łonie ruchu robotniczego taką "lepszą" demokrację reprezentują. Wydaje się, że wzdychanie R. Luksemburg do spontaniczności mas było podyktowane przerostem formalnej demokracji w socjaldemokracji niemieckiej, natomiast Lenin zauważał brak tej "szkoły" w rosyjskim ruchu robotniczym.

Przedmiotem troski było niedopuszczenie do zejścia z poziomu faktycznej demokracji, czego gwarantem miała być partia rewolucyjna. Oznaczało to, że nie będzie się szukało na zasadzie spontaniczności dróg do demokracji funkcjonującej w społeczeństwach burżuazyjnych, tylko świadomość kadr rewolucyjnych taką demokrację zagwarantuje. A ta demokracja nie ma być tożsama z brakiem umiejętności podejmowania decyzji, z podejmowaniem trudnych i błyskawicznych decyzji, czyli z ograniczeniem demokracji formalnej.

Z naszego punktu widzenia, stalinowska polityka wymordowania liderów bolszewików była podyktowana tym, że Stalin arbitralnie podjął decyzję o zmianie celów rewolucji (jak to wyżej powiedzieliśmy), a kierownictwo bolszewickie przeszkadzało mu w tym zwrocie. Paradoksalnie, jego koncepcja była o wiele bardziej pragmatyczna niż to, co zamierzał Lenin, i dlatego znalazła poparcie wśród tych spośród bolszewików, którzy patrzyli bardziej krótkowzrocznie, a nie dalekosiężnie. Przy okazji partia zaprogramowana przez Lenina dawała większe możliwości zdyscyplinowania szeregów niż tradycyjne partie socjaldemokratyczne. Nie była odporna na rezygnację z programu wychodzącą z własnych szeregów.

Historia późniejsza pokazuje, że w miarę osiągania wyższych poziomów rozwoju
gospodarczego, system był zdolny do odejścia od brutalności politycznej i do
stawania się coraz bardziej "przyzwoitym", jak to ujmował prof. Jan
Dziewulski. Ten rozwój czynił możliwą walkę z centralizmem biurokratycznym,
pod warunkiem wszakże odzyskiwania celów pierwotnych rewolucji. Nie leżało
to jednak w interesie samej biurokracji, która - w miarę reformowania
gospodarki w kierunku gospodarki rynkowej - stawała się coraz bardziej chętna do przejmowania funkcji burżuazji kompradorskiej, czyli cofała sytuację do tej z okresu przedrewolucyjnego, kiedy to siły zewnętrzne miały największe możliwości decydowania o losach kraju.
Stalinizm zapomniał o celach rewolucji, natomiast schyłkowa biurokracja zapomniała nawet o tym, co było celem Stalina - zachowanie integralności państwa.

Trudno się dziwić dziś, że tak wielu ludzi w Rosji zachowuje sentyment do stalinizmu. Koncepcje anarchistyczne nie wydają się w naszych czasach stwarzać możliwości skutecznej obrony wobec zorganizowanych sił zglobalizowanego kapitału. Zakładają one bowiem, podobnie jak rewolucjoniści w czasach Lenina, solidarność wszystkich sił antykapitalistycznych. Tymczasem doświadczenie rewolucji rosyjskiej już raz pokazało na jak wątłych podstawach opiera się to założenie.

Ty chyba chcesz mi napisać,

Ty chyba chcesz mi napisać, że w państwach "demokracji ludowej", zwłaszcza w ZSSR, byłoby dobrze, gdyby dać i jeszcze trochę czasu na rozwój. No być może Tobie wydaje Ci się to usprawiedliwieniem czegokolwiek, ale parędziesiąt lat inwigilacji, terroru, ograniczeń swobody osobistej, okresy ogromnego głodu i dewastacja środowiska naturalnego to nie jest odpowiednia cena za żadne "królestwo wolności" - w sensie, ja bym jej nigdy nie zapłacił i jeśli twierdzisz, że warto ją płacić, to nie bardzo możesz mnie pouczać względem tego, jak osiągnąć mam swój cel, bo Ty i ja mamy bardzo różne cele i tylko cel, który ja sobie stawiam jest celem właściwym anarchiście. Rewolucja i władza zdobyta przez rewolucjonistów nie jest wartością nadrzędną wobec wszystkich innych w mojej bajeczce, może w twojej.

nie jesteśmy sobie nic dłużni - Max S.

"Lewica" i anarchiści nie

"Lewica" i anarchiści nie bardzo mogą coś wspólnie zrobić (poza taktycznymi sojuszami), chyba, że lewicowcy staną się anarchistami lub anarchiści przejdą do lewicowej odmiany PC. Anarchizm ma to do siebie, że gatunkowo wymaga sprzeciwu wobec władzy. Kiedy komunista będący anarchistą (dość popularna opcja) mówi o zniesieniu kapitalizmu, własności prywatnej i zakończeniu wyzysku mówi naprawdę o bardzo różnych sprawach w porównaniu z tymi, o których mówi "lewicowiec". Bo wyklucza kontrolę nad społeczeństwem sprawowaną przez jakąś klasę rządzącą. I to nie jest kwestia doktrynalna, tylko praktyczna.

nie jesteśmy sobie nic dłużni - Max S.

to co ty nazwaleś "lewicą"

to co ty nazwaleś "lewicą" (w rozumieniu mainstreamu)z punktu widzenia anarchizmu jest w rzeczywistości prawicą. Lewica to pojęcie nie tyle "niekreślone" jak niektórzy mówią, tylko względne.

A czego brakuje temu, co

A czego brakuje temu, co nazywane jest lewicą przez mainstream, oprócz antyetatyzmu, by być prawdziwą lewicą? Bo wydaje mi się, że niczego i wydaje mi się, że to właśnie ten brak (nawet nie brak antyautorytaryzmu, tylko np. wiara, że można być antyautorytarnym etatystą) pozwala lewicy na zlewanie się z jakimiś odmianami liberalizmu. Po prostu ich języki są bardzo spokrewnione, a ich wartości bardzo bliskie sobie. Dzięki akceptacji i afirmacji takiej instytucji, jaką jest państwo.

nie jesteśmy sobie nic dłużni - Max S.

to prawica z mojego punktu

to prawica z mojego punktu widzenia, a więc pytanie czego brakuje tej prawicy. Części obecnie brakuje też antykapitalizmu, bo może słyszałeś o tym że socjaldemokracja jest obecnie prokapitalistyczna. A w kwestii bolszewików - ich antykapitalizm też jest problematyczny. Niektórzy ich system za Kropotkinem nazywają kapitalizmem państwowym.
I jedni i drudzy doszli do tego przez etatyzm ale czy zadałeś sobie pytanie czemu tak się dzieje, w jaki sposób akceptując panstwo można dojść do kapitalizmu?
Odpowiedź jest w tej dyskusji, w momencie kiedy państwo staje się szefem, pracodawcą kontrolującym pracowników to jest kapitalizm i wyzysk. Czyli przyczyna to akceptowanie pracy najemnej. Później jest już z górki, kapitalizm może mieć różne formy.

Jestem głęboko przekonany,

Jestem głęboko przekonany, że akceptacja jakieś instytucji (np. pracy najemnej) przez rządzących lub próbujących rządzić nie ma żadnego znaczenia w procesie polegającym na tym, że struktury państwowe wspierają kapitalizm lub quasikapitalizm. Państwo i podobne struktury muszą po prostu to robić, by w ogóle przetrwać, więc te państwa, które nie rozpadają się promują kapitalizm. Kapitalizm jest systemem w którym producent traci kontrolę nad swoim produktem. I tylko wtedy możliwy jest wyzysk, bez którego rządzącym brakowałoby środków do narzucania ludziom swojej woli. Stad kapitalistów należy promować, by Ci potem podzielili się tym, co wycisnęli ze swoich pracowników. Stad człowiek proponującym usunięcie państwa przez uczynienie go jednym, wielkim kapitalistą, nie jest osoba godna zaufania.

Jane, współczesna lewica przestaje być antykapitalistyczna. A dlaczego? Bo dawno przestała być antyetatystyczna, a czasem wcale nie była.

SOŁŻENICYN TO NIE KROPOTKIN

Na waszym miejscu nie przyjmowałbym prawd przez niego objawionych bezkrytycznie. Zwłaszcza, że duchowo bliska mu była skrajna prawica.
Polecam najnowsze opracowania historyczne. Przewodnikiem po nich i po dość złożonym temacie represji stalinowskich może być opracowanie zawarte w rosyjskim wydaniu Wikipedii - hasło stalinskije represije.

To smutne, W.B masz racje

Smutne że wielu mieniących się anarchistami posługuje się językiem prawicowych "sowietologów", w tym fanów Pinocheta czy imperium carów, albo Reagana

smutne to są twoje

smutne to są twoje banialuki, a zanim zaczniesz podpisywać się jako "anarchokomunista", radzę poczytać sobie to i owo na temat anarchokomunizmu. Bolszewizm był tak samo antyrobotniczy jak Pinochet, carat i Reagan.

W sprawie korespondencji

Od kiedy anarchokomuniści piszą listy do... Pinocheta?
Jak widać i do Kropotkina wam daleko.

a to jesteśmy kwita, bo wam

a to jesteśmy kwita, bo wam z kolei sporo brakuje do Lenina, z pewnością nie można go było nazwać głupim ;)

*bardziej antyrobotniczy

*bardziej antyrobotniczy niż wszyscy oni razem wzięci, biorąc pod uwagę liczbę zamordowanych robotników. Nawet gdyby dodać wielu innych prawicowych dyktatorów.

Przypominam świetny

Przypominam świetny program, który już zniknął niestety z telewizji.
Polecam obejrzeć wszystkie 4 odcinki pierwszej części. Kto chce jeszcze kiedyś głosować na tzw. "lewicę" z SLD, niech przejrzy na oczy.
Niech wątpliwości rozwieją choćby wypowiedzi pana działacza znanego z rozbratu i pań z uczelni w USA.
http://www.youtube.com/watch?v=PPXQ2gz5wkY

anarchia w

anarchia w banku
neoliberalizm żywi się wszystkim

http://www.youtube.com/watch?v=Uq5kp5vaAt0&NR=1

Czy kapitalizm pożywi się

Czy kapitalizm pożywi się demokratycznym posiadaniem pracowników nad środkami produkcji, społeczności nad dobrami publicznymi, lokatorów nad mieszkaniami, ludzi nad administracją?

WEŹ TO POD UWAGĘ

Wcale nie chcę powiedzieć tego, co sugerujesz. Po pierwsze, jako marksistka nie wierzę w prostoliniową ewolucję w sferze społecznej. Po drugie, być może można było uniknąć lat terroru stalinowskiego, gdyby bolszewicy zdecydowali się poddać rewolucję. Byłby "normalny kapitalizm" peryferyjny z właściwą mu ceną zapłaconą przez społeczeństwo plus specjalny "bonus" za zbrodnię podniesienia ręki na "świętą własność prywatną", czyli krwawa rozprawa ze wszystkimi rewolucjonistami, nie tylko bolszewikami, ale i anarchistami oraz ludźmi sympatyzującymi - a było ich wielu.

Problematyka ekologii jest tu chyba nie bardzo na miejscu, biorąc pod uwagę dewastację środowiska w "normalnym" kapitalizmie, tym bardziej w krajach wyzyskiwanych przez "normalny" kapitalizm. Pozostaje kwestia nieumiejętnego gospodarowania, które wynika - obiektywnie - z pionierskiej roli ZSRR oraz - subiektywnie - z kretynizmu biurokracji niszczącej swobodną dyskusję na tematy gospodarcze, a która jest rzeczą normalną w sytuacji pionierskiego eksperymentu. Ale nie dla biurokracji, która nie znosi zagrożenia ze strony mądrzejszych podwładnych.
Eksperyment "realnego socjalizmu" toczył się bez żadnego zabezpieczenia, które normalnie powinno przyjść ze strony krajów wyżej rozwiniętych gospodarczo. Ponieważ wszystkiego było na styk, albo i mniej, nie był spełniony zasadniczy warunek budowy społeczeństwa bezklasowego, czyli "obfitość dóbr". Kiedy nie ma gwarancji stabilności rozwiązań dotyczących funkcjonowania społeczeństwa, rodzi się patologia. Ludzie "kombinują", wykorzystując słabości systemu i robiąc sobie nawzajem pośrednio krzywdę, a wówczas rodzi się syndrom tęsknoty za "silną ręką", która potrafiłaby zapanować nad chaosem, w którym nie radzą sobie jednostki nie potrafiące się rozpychać kosztem bliźnich. Dlatego władza autorytarna jest jednocześnie znienawidzona i upragniona. Populizm nie jest przecież czymś nierealnym.

Zupełnie odrębną sprawą jest to, że zdarzały się okresy nadziei na demokratyzację życia i wtedy egoistyczne postawy były wypierane przez entuzjazm i poczucie solidarności. Tak było tuż po wojnie czy w 1956 r. Biurokracja - w odróżnieniu od prawdziwych komunistów-społeczników - bała się jednak tego nastroju jeszcze bardziej niż kapitalistów. System motywacyjny w ramach hierarchii biurokratycznej nie wynagradza za promowanie rozwiązań idących z dołu, ale za wdrażanie instrukcji płynących z góry.

Różni badacze analizowali to zjawisko dochodząc nawet do tezy, że biurokracja stała się odrębną klasą społeczną skonfliktowaną z robotnikami, ponieważ nie była w stanie przyjąć nawet racjonalnych z punktu widzenia stabilności społecznej rozwiązań organizacyjnych robotników. Barierą było nierzadko poczucie, że nie będzie "robol" dyktował wykształconym specjalistom, co mają robić. Zbiurokratyzowana partia nie stanowi dobrej przeciwwagi dla takiego zjawiska, bo jej kierownictwo oraz jej masy członkowskie z karierowiczowskiego zaciągu myślą w gruncie rzeczy tak samo.

Możliwości ewolucji były więc dwie: jedna, biurokratyczna, prowadząca do restauracji kapitalizmu, ponieważ biurokracja blokowała jakiekolwiek próby znalezienia oryginalnej drogi rozwoju społeczeństwa odrzucającego kapitalistyczne stosunki, albo druga, antybiurokratyczna, zakładająca stworzenie partii autentycznie reprezentującej interesy klasy robotniczej i gwarantująca tzw. dyktaturę proletariatu jako formę państwa okresu przejściowego do społeczeństwa bezklasowego i prowadzącego do obumarcia państwa jako niepotrzebnego narzędzia.

Dyktatura biurokracji, coraz "przyzwoitsza", stwarzała pewne możliwości walki z biurokracją, która to walka miała w naszym kraju swoje tradycje. Ewolucja, o której mowa na początku, w kierunku "przyzwoitości", nie stwarzała jednak szans na rozwój socjalizmu, ale na przystosowanie się do kapitalistycznego otoczenia. Tę szansę stwarzały natomiast wybuchy niezadowolenia społecznego. Raczej tu zabrakło czasu z powodu stanu wojennego.

Anarchiści są różni. Rewolucja ani władza nie są dla marksistów "wartościami", ale narzędziami. Nie ma potrzeby ich absolutyzować. Wartością jest cel, który chcemy osiągnąć dzięki owym narzędziom - społeczeństwo bezklasowe. Jeśli chodzi ci o to, że nie ma sensu upieranie się przy realizacji celu w sytuacji, kiedy grozi to innym wartościom, w rodzaju wolności obywatelskich, to mogę tylko powiedzieć, że walka rewolucyjna nie jest zabawą, którą daje się przerwać w dowolnym momencie, aby pójść do domu zjeść kolację i ewentualnie wrócić do niej nazajutrz rano. Każda rezygnacja z danej linii politycznej ma swoje poważne konsekwencje liczone niekiedy w ludzkich dramatach. Jeśli natomiast chodzi ci o pewną elastyczność w realizacji celów, to zgoda.

"Wcale nie chcę powiedzieć

"Wcale nie chcę powiedzieć tego, co sugerujesz. Po pierwsze, jako marksistka nie wierzę w prostoliniową ewolucję w sferze społecznej. Po drugie, być może można było uniknąć lat terroru stalinowskiego, gdyby bolszewicy zdecydowali się poddać rewolucję. Byłby "normalny kapitalizm" peryferyjny z właściwą mu ceną zapłaconą przez społeczeństwo plus specjalny "bonus" za zbrodnię podniesienia ręki na "świętą własność prywatną", czyli krwawa rozprawa ze wszystkimi rewolucjonistami, nie tylko bolszewikami, ale i anarchistami oraz ludźmi sympatyzującymi - a było ich wielu."

Możesz mi przybliżyć, co rozumiesz przez "bonus"? I dlaczego go domniemywasz? No bo tak, owszem, podejrzewam, że takie Chile może być przykładem, ale władza junty nie utrzymała się przez 60lat.

"Jeśli natomiast chodzi ci o pewną elastyczność w realizacji celów, to zgoda."

Nie, chodzi o to, że jeśliby anarchizm miał rzeczywiście wspólne cele z takimi jak Ty, przestałby być anarchizmem. Czego ja bym nie chciał i uważałbym to za bankructwo idei.

"Pozostaje kwestia nieumiejętnego gospodarowania, które wynika - obiektywnie - z pionierskiej roli ZSRR oraz - subiektywnie - z kretynizmu biurokracji niszczącej swobodną dyskusję na tematy gospodarcze, a która jest rzeczą normalną w sytuacji pionierskiego eksperymentu."

Eksperyment anarchistyczny w Hiszpanii, równie pionierski, wyszedł zdziebko lepiej. Ba, sklepy czasowe Warrena też. Przepaść między nimi, a ekonomią reżimów postleninowskich w ZSSR jest taka, jak między Sukcesem, a Porażką. I stoisz po stronie porażki.

"Eksperyment "realnego socjalizmu" toczył się bez żadnego zabezpieczenia, które normalnie powinno przyjść ze strony krajów wyżej rozwiniętych gospodarczo."

Jeśli "realny socjalizm" jest możliwy tylko tam, gdzie już jest bogato, to znaczy, że zwyczajnie jest systemem beznadziejnym, bo bogactwo to nie obiektywne coś, jakieś zgromadzenie batoników komputerów, autostrad itd. tylko zadowalające relacje społeczne, które umożliwiają ludziom robić co chcą. Do czego nawet niewydolny kapitalizm jest bardziej zdolny, niż to, co zafundowali swoim poddanym władcy ZSSR.

"Możliwości ewolucji były więc dwie: jedna, biurokratyczna, prowadząca do restauracji kapitalizmu, ponieważ biurokracja blokowała jakiekolwiek próby znalezienia oryginalnej drogi rozwoju społeczeństwa odrzucającego kapitalistyczne stosunki, albo druga, antybiurokratyczna, zakładająca stworzenie partii autentycznie reprezentującej interesy klasy robotniczej i gwarantująca tzw. dyktaturę proletariatu jako formę państwa okresu przejściowego do społeczeństwa bezklasowego i prowadzącego do obumarcia państwa jako niepotrzebnego narzędzia."

Nie, możliwośc byłą jedna, wpisana w dynamikę systemu państwowego. "Dyktaturę proletariatu" można osiągnąć w jeden sposób - zwalczając państwo i kapitalizm jednocześnie.

"Anarchiści są różni. Rewolucja ani władza nie są dla marksistów "wartościami", ale narzędziami."

Zapoznaj się może z pojęciem wartości instrumentalnej. A to, że anarchiści są różni wiem lepiej od Ciebie.

"Wartością jest cel, który chcemy osiągnąć dzięki owym narzędziom - społeczeństwo bezklasowe."

Nie "chcemy". Wy chcecie osiągnąć coś, co nazywacie "społeczeństwem bezklasowym" poprzez stworzenie superklasy mającej kontrolę nie tylko nad ekonomia, ale także przemocą i informacją. Co prowadzi, gdzie prowadzi - do totalitaryzmu, czyli w odwrotną stronę, niż ta, która interesuje mnie. I innych anarchistów raczej też.

"Jeśli chodzi ci o to, że nie ma sensu upieranie się przy realizacji celu w sytuacji, kiedy grozi to innym wartościom, w rodzaju wolności obywatelskich, to mogę tylko powiedzieć, że walka rewolucyjna nie jest zabawą, którą daje się przerwać w dowolnym momencie, aby pójść do domu zjeść kolację i ewentualnie wrócić do niej nazajutrz rano."

Dokładnie chodzi mi o to i ja w dodatku wie coś dość prostego, czego Ty nie rozumiesz: nie da się stworzyć wolnej społeczności używając totalitarnego aparatu represji. I nie, nie da się go zdecentralizować. Gdyby rady robotnicze mogły sobie wybierać swoich czerwonych carów całkiem swobodnie, w warunkach pluralizmu i wolności słowa, skończyłoby się na totalitaryzmie. Tak samo.

"Każda rezygnacja z danej linii politycznej ma swoje poważne konsekwencje liczone niekiedy w ludzkich dramatach."

Jak dobrze, że Ci heroiczni i konsekwentni marksiści uniknęli tych dramatów. Chwalmy ten radosny zbieg okoliczności, który umożliwił dojście do władzy Stalinowi i nie pozwolił nieodpowiedzialnym anarchistom i im podobnym na swoje bezsensowne praktyki.

"Problematyka ekologii jest tu chyba nie bardzo na miejscu, biorąc pod uwagę dewastację środowiska w "normalnym" kapitalizmie, tym bardziej w krajach wyzyskiwanych przez "normalny" kapitalizm."

No obawiam się, że kapitalistyczna Szwecja jest mniej zdewastowana ekologicznie na swoim terytorium, niż kraje postZSSRowsie.

nie jesteśmy sobie nic dłużni - Max S.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.