Problem kapitalizmu na scenie alternatywnej

Publicystyka | Zwolnienia

Aktualizacja: Ponieważ dyskusja robi się już mało czytelna zamieszczam bezpośredniego linka do kluczowego komentarza Pracownicy oraz do dwóch komentarzy Pracodawcy, drugi komentarz Pracodawcy tak żeby wszyscy komentujący wiedzieli o czym piszą.

Wczoraj dowiedziałam się, że wrocławska księgarnia "Falanster" łamie prawa pracownicze. Chodzi m.in. o zatrudnienie ludzi bez umów i zwalnianie ich bez przyczyny i wypowiedzenia.

Fakty te są smutne, ale jednocześnie, całkiem mnie nie zaskakują. Wiadomo nie od dziś, że w polskich biznesach "alternatywnych" oraz w organizacjach pozarządowych się to często zdarza. Są nawet miejsca, gdzie w ogóle pracownicy nie dostają pensji, mimo że biznes funkcjonuje na całkiem komercyjnych zasadach i ma bardzo wysokie ceny.

Nie twierdzę, że "Falanster" jest miejscem, gdzie osiągany jest duży zysk i nie płaci się pracownikom. Raczej jest to miejsce, które jeszcze nie przynosi zysków. Jednak uważam, że to nie usprawiedliwia zrzucania odpowiedzialności za stan finansowy biznesu na pracowników, którzy sami nie mają istotnego udziału w zysku firmy.

Sytuacja jest o tyle trudna, że ludzie próbują przekonać innych, że różne miejsca, działające na zasadach kapitalistycznych, są rzekomo "miejscami przyjaznymi dla ruchu", ponieważ od czasu do czasu odbywają się tam spotkania na tematy lewicowe. Właściciele sklepów, gdzie odbywają się takie wydarzenia, jak dyskusje o globalnym proletariacie z uczestnictwem wpływowych lewicowych działaczy, uważają zapewne, że kapitalizm, to coś, co wyzyskuje ludzi "gdzie indziej" i wmawiają sobie za pomocą libertariańskiej ideologii, że jedynie "dają komuś pracę". Lub uważają, że drobny kapitalizm, to nic szkodliwego i że jak nie zarabiają dużo, to sami nie są kapitalistami. Z kolei, prawdopodobnie mało kto interesował się na jakich warunkach pracują tam ludzie.

Ale teraz fakty wyszły na jaw. I mam nadzieję, że nasi koledzy z wrocławskiego ZSP mogą jakoś interweniować. Proponuję także, żeby radio społecznie zaangażowane "Altergodzina" kiedyś zrobiło audycję na temat gospodarki sfery alternatywnej.

W międzyczasie, zdaję sobie sprawę, że czasami trudno prowadzić taki mały biznes w dzisiejszych realiach ekonomicznych. Prawdopodobnie Falanster należy do tych miejsc, które jeszcze nie są tak zyskowne - ale inne miejsca alternatywne już całkiem kwitną. Niestety, jest często tak, że ludzi łatwo przekonać, że ważniejsze jest samo istnienie takich miejsc, niż to, co tam się dzieje z pracownikami.

Z taką sytuacją spotkali się np. nasi koledzy z berlińskiego FAU, którzy prowadzą od jakiegoś czasu kampanię przeciwko Kinu Babylon. Kino to było miejscem alternatywnej kultury. Dla niektórych ludzi ważniejsze jest chodzenie do modnych miejsc i konsumpcja alternatywnej kultury, niż solidarność z pracownikami. Kilka miesięcy temu wybuchł skandal, gdy jeden z lewicowych działaczy IWW poprowadził w kinie spotkanie o historii IWW, łamiąc bojkot zainicjowany przez FAU. (Inni działacze IWW później przepraszali za to i musieli tłumaczyć, że to byla decyzja indywidualna, a nie organizacyjna i że wspierają bojkot).

Przez cały czas, ktoś będzie argumentował, że ważniejsze jest to, że wolno robić gdzieś spotkania, gdzie mówi się o prawach pracowniczych, niż wdrażać to w życie. Ktoś także zająć stanowisko drobnego kapitalisty i przekonywać, że nie da się normalnie płacić ludziom w takich miejscach.

Czy ja wiem? Czy faktycznie w miejscach takich jak warszawska Mandala, gdzie ceny są wysokie i przychodzą dość dobrze usytuowani yapiszoni, nie można normalnie płacić ludziom za wykonywaną przez nich pracę?

Nie wiem, także o warunkach pracy w innych takich miejscach w Warszawie, ale jak chodzę do takiego miejsca jak Chłodna 25, widzę, że tam zawsze jest pełno yapiszonów, a picia i jedzenie słono tam kosztują. Chyba zarabiają dość, aby pracownicy byli zatrudnieni na normalnych warunkach.

A jeśli nie, to wtedy jest inne rozwiązanie. Jak mówiłam, mogę zrozumieć, że mogą istnieć takie alternatywne miejsca, gdzie ludzie po prostu starają się przeżyć, a właściciele tego miejsca są gotowi pracować w nadgodzinach, nawet za mniej niż zarobiliby w McShicie, tylko po to, by takie miejsce istniało. Ale, to są właściciele. Pracownicy nie powinni być tym zainteresowani... chyba, że sami są także współwłaścicielami.

To jest rozwiązanie możliwe dla takiego miejsca jak Falanster. Takie miejsca jak kawiarnie czy księgarnie, czy kluboksięgarnie, doskonale nadają się do kolektywizacji. Powinny działać, jeśli są małe i jakoś związane z alternatywnym ruchem, na zasadzie Pareconu (ekonomii uczestniczącej), jako program minimum.

Gdyby prowadzili działalność na takich zasadach, wszyscy tam pracujący mogliby dyskutować o stanie finansowym tego miejsca i współdecydować np. o pensjach. A wtedy, jeśli komuś zależy na takich miejscach, może świadomie zdecydować, że będzie tam pracować nawet jeśli nie zarabia dobrze, a także może być pewien/ pewna, że nie jest tak, że właściciel / kapitalista normalnie sobie płaci i próbuje oszczędzić grosze na pracownikach, aby zachować swój poziom pensji.

Uważam, że następne spotkanie w Falansterze powinno już być o kolektywach i o wyzysku w sferze nieformalnej, a nie o jakiejś tam sprawiedliwości w Chiapas, czy o pracownikach na plantacji herbaty w Indiach. Spróbujmy zmienić ten świat tu i teraz, zaczynając od problemów na naszym podwórku.

No właśnie - jest więcej

No właśnie - jest więcej takich miejsc. Przykładem był klub w W-wie, Le Madame. Ceny wysokie, a pracownicy podobno zatrudniani za grosze. Potem to przycichło. Ale można wymieniać i wymieniać tzw. alternatywne knajpy i sklepy, gdzie trwa wyzysk.

Wiecie jednak, co jest w tym najgorsze - kompromitacja w oczach zatrudnionych tam bez umów ludzi, ich rodzin i przyjaciół. Mówią oni potem - popatrzcie jak się zachowują niby anarchiści, lewicowcy, alternatywiści. Gnębią nas tak samo, jak Zdzicho w dresie prowadzący kebab i piwo. Ten sam poziom wyzysku, tyle, że Ci wmawiają nam, że walczą z wyzyskiem, a Zdzicho stawia sprawy jasno.

Obrzydliwe!

Dobry tekst.

Dobry tekst.

dobry tekst?

To jakiś żart. Gdyby był dobry uwzględniałby też tłumaczenia pracodawcy - nawet jeśli autorka tekstu uznaje je za bzdurne. Wówczas tekst może nie wymagałby linkowania do odpowiednich komentarzy pod nim, a i te nie byłby tak przydługie. Bo jedna sprawa gdy tekst wzbudza dyskusje, a zupełnie inna gdy jest napisany niechlujnie i pozbawiony minimum rzetelności

Dlaczego wobec tego

Dlaczego wobec tego altergodzina nie zaprosiła pracodawcy do audycji w sprawie łamania praw pracowniczych na UMCS? Od kiedy to lewica niuansuje konflikty klasowe? i tak zrobiliśmy WYJĄTEK, że pozwoliliśmy pracodawcy wypowiadać się na tym forum, czego zwykle nie robimy.

istnieje pewna różnica

o konflikcie na UMCS informowały media głównego nurtu np.http://miasta.gazeta.pl/lublin/1,48724,7180498,Protest_sprzataczek_i_portierow_na_poczatek_roku_akademickiego.html Można więc śmiało przyjąć, że konflikt jest naświetlony, a stanowisko pracodawcy znane. W przypadku księgarni "Falanster" dotarcie do pracodawcy też nie było wielce problematyczne, a jeśli fundacja która za ową księgarnie odpowiada uważa się za część szeroko rozumianej lewicy, zapewne tym łatwiej byłoby się porozumieć. A po co to wszystko? Po to by tekst był ciekawszy i wyciągał wszelkie niuanse, bo nie tyle chodzi tu o jednostronność co nie zadanie sobie takiego minimalnego wysiłku, co widać, gdy odsyła się czytelnika do coraz rozwleklejszej dyskusji w komentarzach. Reasumując chodzi o pewien "warsztat dziennikarski", który zamiast nastawiać się na sensacyjność, winien najpierw zadbać o przekazanie jak najpełniejszej informacji. I na tym gruncie ciężko mi się zgodzić, że tekst jest dobry.

święta prawda towarzyszu!

święta prawda towarzyszu! niech oczyszczający ogień rewolucji pochłonie te kapitalistyczne świnie pijące naszą robotniczą krew! każde słowo płynące z ich chciwych mord już z samego założenia musi być kłamstwem, a sam fakt, że my - ciemiężony proletariat - pozwalamy im dalej egzystować, jest wystarczającym wyjątkiem... prawda jest tylko jedna i od kiedy towarzysz marks zabił boga i zjadł jego serce, należy ona do nas. i oto zbliża się dzień sądu - wolnościowa kolektywizacja wszelkiej własności przyniesie nam wolność! na pochybel narodowego socjalizmu - ostatniego stadium kapitalizmu!

kto powiedział,że

kto powiedział,że prowadzący takie biznesy to anarchiści ? po czynach ich poznacie,nie po ciuchach.jesteście tak naiwni,że lecicie na etykietki,a potem macie pretensje.do kogo ? padło w atykule zdanie o kolektywizacji,ale na jakich zasadach ? myślę,że jeśli przedsięwzięcie z góry nie będzie oparte o zasady spółdzielczości (tudzież czegoś w klimacie pareconu) o jakimkolwiek kolektywie mowy być nie może.

no tak, ale po księgarni,

no tak, ale po księgarni, gdzie co 3 książka na półce, ma "rewolucja" w tytule, chyba można spodziewać się uczciwego traktowania pracowników

Nikt nie powiedział, że

Nikt nie powiedział, że są anarchiści - w tekst jest o "scenie alternatywnej". I miał służyć do dyskusji, m.in. o realizowaniu pewnych pomysłów w realu. Jeśli nie mylę, Cafe Cykloza w Warszawie nadal jest kolektywne, co pokazuje, że jest to możliwe. Więc wydaje mi się, że może być dyskusja o tym, np. między zwolennikami kolektywnych kawiarni i księgarni, itd. a właścicielami alternatywnych miejsc, bądź publikacji. Warto także zaprosić kilku byłych współpracowników Trybuny Robotniczej. Chyba mają refleksje teraz dlaczego lepiej mieć kolektywną gazetę niż być zatrudnieni w gazecie, nawet u obrońców praw pracowniczych.

Do grona hipokrytów

Do grona hipokrytów należałoby dodać jeszcze Krytykę Polityczną która swojego czasu "zatrudniała" na praktyki studentów do pracy w redakcji. Oczywiście nie płacąc im ani grosza.

Okazuje się, ża taka

Okazuje się, ża taka inicjatywa na rzecz oczyszczenia środowiska z ludzi udających wolnościowców czy lewicowców jest bardzo potrzebna. Na początek może po prostu bojkot takich miejsc i organizacji. I mówienie prawdy, nie owijanie w bawełny tego szamba, które niszczy społeczny aktywizm.

popieram

popieram

Zadziwiająco "bezstronny"

Zadziwiająco "bezstronny" tekst:(
Mimo wszystko na urągający dziennnikarskim standardom tekst(bez podania ani jednego konkretnego faktu, kto, kiedy i czy na pewno) podam kilka faktów: przed otwarciem Falansteru zrobiliśmy tak zwany nabór, podczas którego oznajmiliśmy, że dla wszystkich wytypowanych będzie to okres próbny, po którym zdecydujemy czy chcemy współpracować dalej czy nie i po którym z tymi którzy zostaną podpiszemy stosowne umowy. Sprawa była postawiona jasno. Z częścią osób po prostu się rozstaliśmy gdy nadszedł na to czas - jak było umówione, i na co każdy się zgodził przystępując do okresu próbnego.
Sprawa umów miała być dopięta na jesień - wcześniej borykaliśmy się w ogóle z tym jak to od strony księgowej i organizacyjnej opanować. Ale to tak napraawdę nokogo z zewnątrz nie powinno interesować. W każdym razie obecnie wszystko jest tak jak przykazał bóg biurokrata.
Inna kwestia to taka - że okres próbny był nam po to, by wytypować osoby, ktore do Falansteru wejdą ze swym zaangażowaniem osobistym, z minimum wymaganego profesjonalizmu oraz wykazujących chęć działania partnerskiego (nie mamy ochoty na działanie "zarządzające", choć zdajemy sobie sprawę że nie da się od razu wciągnąć do kolektywnego działania ludzi, którzy przychodzą zupenie zieloni - stąd też jakiś okres potrzebny dla ocenienia czy wypracowania właśnie wspominanego zaangażowania.) To też było na początku jasno postawione - na co nikt nigdy nie zaprotestował.
Zwolniona dziewczyna (której prawdopodobnie dotyczy tekst) nie powiedziała nam nic o swoim poczuciu krzywdy - a ludzie którzy nas znają zdają sobie bardzo dobrze sprawę z tego, że jesteśmy otwarci i na dyskusję czy negocjacje warunków jakiejkolwiek współpracy.
Stawka godzinowa na rękę to 10 zł. To też nie powinno interesować nikogo poza zainteresowanymi bezpośrednio, no ale skoro pojawiają sie zarzuty...
W kwestii pensji - owszem, z różnych przyczyn (głównie organizacyjnych) były opóźnienia w ich wypłacaniu ale na każde żądanie pracownika były one wypłacane i zarzut że pracownik od nas nie dostał pensji jest po prostu kłamstwem.
I chyba starczy - bez żadnego żalenia się i polemizowania i wnikania w naturę ludzi biznes zwany Falansterem prowadzących.
Mariusz Sibila, członek zarządu Fundacja Projekt Caracol, która prowadzi Falanster we Wrocławiu

Na samym poczatku kiedy

Na samym poczatku kiedy falanster powstał zatrudnionych zostało 5-6
osób, było spotkanie na którym poinformowano wszystkich ze przez
najblizsze 2 m-ce nie nikt nie jest w stanie zapewnic umów o prace poniewaz
procedura uzyskiwania zgody na działalnosc lokalu, sanpeid ,
była w toku - to trwa zawsze jakis miesiac itp - wszyscy pracownicy
zostali o tym poinformowani i wyrazili zgodę. Po uzyskaniu kwitów od
miasta ze lokal jest ok, pracownicy dostali umowe o prace i wszystkie
swiadczenia.Osoba, kŧóra została rzekomo "zwolniona" była zatrudniona na okres wakacji, na warunki i
okres pracy "czasowy" sama sie zgodziła, wypłate otrzymywała regualarnie.
To co sie ukazało na CIA to zwykły paszkwil i pomówienie bez zadnych konkretnych faktów.

Dziwne - przecież Mariusz

Dziwne - przecież Mariusz S. podpisany powyżej związany jest przyjacielskimi więziami ze środowiskiem Sierpnia i PPP (wyrok Sądu Pracy za łamanie prawa), DZ prowadzącym bar w Chorzowie (praca na czarno) czy Społeczeństwem Aktywnym. Czyżby nowa międzynarodówka szefów? Albo grupa wyzyskiwaczy pod szczytnymi hasłami?

Żenada na żenadzie

Czyżby Piotr Kawiorski miał coś do powiedzenia? Dlaczego redakcja C.I.A przepuszcza posty tego rodzaju? Dlaczego redakcja C.I.A. orzeka wyroki zanim cokolwiek zostało wyjaśnione? Dlaczego w tekście nie przedstawia się ani jednego FAKTU dotyczącego sytuacji w Falansterze? Przecież to zwykłe pomówienie! Zależy wam na wyjaśnieniu sprawy czy na kolejnej sensacji, którą podchwycą hieny wyżywające się na swoich wrogach przy każdej okazji? I co ma wspólnego problem pracowniczy w Falansterze (wyjaśniony przez Mariusza Sibilę powyżej) ze stowarzyszeniem Społeczeństwo Aktywne? Nie za dużo tego obrzucania łajnem na oślep?

Marcin Starnawski

patrz nizej

pod spodem Marcinie masz same fakty. czyli komentarz napisany przez nasza ulubiona byla pracownice Falanstera.

Można opublikować "fakty"

Można opublikować "fakty" - tylko wtedy mogą być problemy prawne dla twojej kolegi. A cel artykułu była dyskusja na temat problemu "alternatywnego" biznesu. Nota bene, już napisałam, że ten problem jest już trudniej ponieważ, przy każdy okazji łamania praw itd., masa osób probuje przekonać pracowników, że nic nie się stało, a w końcu, ze ofiara na wszystko sam/a zgodził/a.

Osoba, która tam pracowała już tłumaczyła co tam się działo. Mam nadzieję, że coś takiego nie powtórzy, choć widocznie ma to przyzwolenie społecznie.

I nikt tu nie interesuje się sprawami Kawiorskiego. Nie ma tu żadnego spisku.

pomówienia, wyjaśnienia i życzenia

Lauro, ktoś miesza w to wszystko stowarzyszenie Społeczeństwo Aktywne. To jest przyzwolenie na pomówienia i tworzenie jakichś idiotycznych skojarzeń, które są w stylu Kawiorskiego. Po co przepuszczacie takie posty?

Problem, który poruszasz w tekście jest ważny, ale można to było zrobić nie podając nazwy miejsca. A teraz Twoja wypowiedź brzmi jak szantaż: skoro chcecie faktów to OK, ale będą problemy. Masz władzę większą niż sąd pracy? Zazdroszczę.

Wyjaśnienia Pracownicy (przepraszam, ale tak się podpisała) są obszerne, ale - wybacz - nie wyłania się z nich obraz jednoznaczny. (Przede wszystkim nie są podpisane ani imieniem ani nazwiskiem, jak zresztą większość wypowiedzi tutaj, ale powiedzmy, że mniejsza o to.) To, że Pracownica kojarzy Falanster ze światem korporacyjnym i podpiera się Naomi Klein to jej intelektualne prawo, ale samo w sobie to jeszcze nie jest dowód na łamanie praw pracowniczych (czy jeśli napiszę artykuł, że portal CIA działa jak media propagandowe w systemach autorytarnych, to będzie to dowód na Wasz autorytaryzm?). Jeśli była z pracy niezadowolona lub stosunki z pracodawcami były niezadowalające to nie jest fajne oczywiście, ale samo w sobie łamaniem praw nie jest. Zatrudnianie na okres próbny też. A co do umów to wyjaśniano jakie były w tamtym czasie warunki. Wynagrodzenie wypłacono. Rozumiem, że jest żal, ale dlaczego dopiero teraz i dlaczego w takiej paskudnej formie? To chociaż Pokrzywdzona mogła sama najpierw napisać tekst, a nie osoba, która nie zna miejsca i ludzi, o których pisze (Ty, Lauro).

Jeśli problem zaistniał to dlaczego nie omówiono tego wcześniej? Przecież ludzie z ZSP przychodzili do Falanstera przez ostatnie 2 miesiące. Półtora tygodnia temu jednego z czołowych działaczy ZSP widziałem w pierwszym rzędzie na spotkaniu dyskusyjnym w Falansterze. Nawet zabierał głos, rozprawiając o taktykach organizacji związkowych. Tydzień później widzieli się ze współwłaścicielem kawiarni prywatnie. Dlaczego nie poruszono tego tematu wtedy, ale zrobiono to metodą pomówienia przez Internet? Gratuluje redakcji CIA skuteczności efektu brukowca i klasycznego obrzucenia łajnem: ludzie się może powycierają, ale i tak smród pozostanie. O to właśnie chodziło? Mało tego na lewicy?

Ja rozumiem, że zaistniał problem. Ale ekipa Falanstera to nie są wrogowie, ani tym bardziej jacyś anonimowi krwiopijcy. To są ludzie, których członkowie ZSP znają osobiście, z którymi rozmawiali, kontaktowali się, byli na demonstracjach. Ludzie, którzy mieli w ostatnich latach pewien wkład w działania lewicowe we Wrocławiu. Czy istnieje tylko czarno-biały ideologiczny obraz tej sytuacji, czy może jakiś bardziej złożony obraz etyczny? Czy poza paszkwilanctwem nie istnieją metody na dogadanie się i ewentualne zadośćuczynienie? Chyba, że faktycznie uważacie się za jedyny prawdziwy ruch społeczny, a wszystkich innych należy pouczać?

Pozostaje mi życzyć Pokrzywdzonej i ekipie Falanstera dogadania się, jeśli jeszcze można. A redakcji CIA więcej rozwagi, wyczucia i znajomości sytuacji, zanim opublikuje następny paszkwil.

Marcin Starnawski

?

od kiedy zatrudnianie na czarno z powodu "trudnosci formlanych" nie jest lamaniem praw pracowniczych? od kiedy zatrudnianie dwukrotnie wiekszej liczby osob niz potrzebna z wiedza o tym, ze polowe sie zwolni jest propracownicze (nie slyszalem o takich praktykach nawet w biedronce) od kiedy tekst ktory nie zawiera ani jednego zdania falszywego w swietle zgodnej relacji pracodawcy i pracownicy jest paszkwilem?

nie istnieje zadne mentalne powiazanie mniedzy ekipa z Wroclawia a Akai, nie jestemy elementami skoordynowanego organizmu. my nic ze sprawa nie chceilismy robic, troche z lenistwa i z braku czasu. ale z falantera wynieslismy sie juz dawno spotykalismy sie w szczypcie swiata a ostatnio na crk. fakt bylismy na jednej dyskusji ostatnio ale okazja do rozmowy sie nie nadazyla zreszta ja osobiscie, a sadze, ze Xavier rowniez nie czulem sie uprawniony do reprezentowania glosu pracownikow Falanstera. Akai sama podjela decyzje o napisaniu tekstu i jak widac dobrze zrobila. bo tlumaczenia, ze to ze pracownicy nie maja przez dwa miesiace ubezpieczenia nie powinno nikogo obchodzic z zewantrz sa po prostu smieszne i nie wiem czemu mielibysmy odbierac ludziom okazje do poczytania na ten temat.

Pod innym tekstem nazwales wypowiedz anonimowego czytelnika ze nie bronisz praw wszystkich pracownikow znieslawieniem. co w niej jest falszywego? powyzszy Twoj komentarz jest najlepszym dowodem na to, ze wystarczy aby pracownica nie byla podpsiana imieniem i nazwiskiem, a pracodawca byl Twoim znajomym a juz nie uwazasz ze praca bez ubezpieczenia i na elastycznych warunkach jest godna pietnowania.

i prosze Cie nie pisz jakie komentarze powinnismy kasowac a jakie puszczac. nie jestesmy obroncami niczyjej cnoty i zasadniczo wyrzucamy tylko te komentarze ktore ewidentnie lamia polityke redakcyjna. to ze przez to jest syf to inna sprawa. ale jednym przeszkadza syf a innym ze nie moga popisac sobie do woli. mam nadzieje, ze juz wkrotce zainstalowany pare tygodni temu kosz z komentarzami bedzie widoczny dla czytelnikow i skoncza sie te glupie dyskusje kto co i po co skasowal.

Niezrozumiałe jest to

Niezrozumiałe jest to powoływanie się na prawa pracownicze w kontekście sytuacji, kiedy wszystkim sześciu osobom zostało jasno na początku zakomunikowane: "Nie jesteśmy jeszcze gotowi. Wchodzicie w pewien etap budowy tego miejsca. A przede wszystkim nie przyjmiemy was wszystkich. Chcemy wybrać z Was najlepszych." Może nie za fajna praktyka (trudno tu mówić zresztą o praktyce w naszym przypadku) - ale wszyscy się na nią zgodzili, wszyscy potraktowali to jako w pewnym sensie kolejny etap rekrutacji. Owszem, można czepiać się, że taka praktyka powszechna jest w przypadku wielu "brzydkich" firm, które wysługują się pracą stażystów, ludzi na podstawie kilkumiesięcznych umów o pracę czy korzystają z usług firm outsourcingowych, et cetera, et cetera - ale trzeba naprawdę wiele złej woli, aby z takim zaangażowaniem wypisywać tekst, że "takie rzeczy nie dzieją się nawet w Biedronce".
Powtarzam - był to układ. Układ na który wszyscy poszli, a jeśli zwolniona pracownica nic o tym nie wiedziała, to podczas decydujących rozmów musiała myśleć o czym innym i nie słyszeć co się do niej mówi.
Czy ten układ był w porządku - to już sprawa tylko tych którzy do niego przystąpili - w pewnym sensie sprawa prywatna.
Trudno też mieć jakikolwiek krytyczny stosunek do swego postępowania jako pracodawcy jeśli ze strony pracownicy nie pada ani jedno słowo żalu, pretensji, propozycji. Jeśli pracownik nie będzie kreatywny i nie będzie wywalczał sobie praw pozostanie bierną istotą za barem. A to żadnemu pracodawcy, czy to krwiopijcy czy to członkowi społecznie zaangażowanej fundacji nie daje zbyt wiele gruntu do refleksji.
Po co więc te wszystkie szczekacko-intelektualne wygibasy? Po to tylko żebyśmy się, pokrzywdzeni, okopali i utwierdzali we własnym? Bez sensu.
Mariusz Sibila

drogi anonimie - Pięciolatku

Nie mam pewności kim jesteś, bo z jakiegoś powodu nie podpisujesz się z imienia i nazwiska (choć domyślam się kim możesz być), ale najwyraźniej znasz sytuację. Dobry obyczaj demokratyczny (wiem wiem, to kategoria "drobnomieszczańska") nakazuje najpierw sytuację poznać z różnych stron, a dopiero potem ferować wyroki. Tutaj najpierw padło oskarżenie bez pokrycia ("Falanster łamie prawa pracownicze" + wyliczenie przejawów łamania praw) a dopiero potem pojawiła się relacja osoby pokrzywdzonej, wcześniej zresztą komentarz napisał pracodawca. Więc Twoje wnioskowanie jest wnioskowaniem ex post (choć zapewne wiedziałeś wcześniej; inni mogli jednak takiej wiedzy nie mieć na podstawie samego tekstu Laury). Pomijam już taką "drobnomieszczańską" kategorię, jak domniemanie niewinności i jakieś elementarne procedury dowodzenia przestępstwa czy przewinienia. Jeśli jesteś osobą, o której myślę, to wiesz doskonale co to znaczy być obrzuconym oszczerstwami (ot choćby zarzutem o "patriarchalizm", co w środowisku wolnościowym nie brzmi dobrze, nieprawdaż?).

Nie mówiąc już o tym, że tekst główny napisała osoba, która nie zna środowiska wrocławskiego (ale czuje się bardziej upoważniona niż Ty do zabierania głosu w tej sprawie?), być może niespecjalnie zależy jej na poprawnych stosunkach między różnymi grupami tutaj itd. Być może, nie wiem. W każdym razie wydaje mi się, że Laura mogła to zrobić inaczej.

Nie wiem skąd wniosek, że nie uważam, że "praca bez ubezpieczenia i na elastycznych warunkach jest godna piętnowania". Biorę przecież udział w tej dyskusji, nie zamykam oczu na problem, jaki zaistniał, próbuję się do tego odnieść. Napisałem o tym wprost. Uwagę o anonimowości Pracownicy rzuciłem przy okazji (w nawiasie), nie w odniesieniu do tematu głównego. Faktycznie, wolę wiedzieć z kim rozmawiam, ale napisałem, że "mniejsza o to". Nie orzekam, że w Falansterze nie stało się nic złego (wyczytałeś to gdzieś w mojej wypowiedzi?), a już na pewno nie neguję doświadczeń byłej pracownicy. Zwróciłem jedynie uwagę na to, że, po pierwsze, z jej relacji wyłania się obraz niejednoznaczny (pracownica ma żal i poczucie krzywdy, choć przyznaje, że dostawała wynagrodzenie, a na warunki pracy na czarno się zgodziła – inna sprawa, że nakreśla też kontekst życiowy, który ją do takiej zgody zmusił; ale za trudny kontekst życiowy nie będziemy chyba winić ludzi z Falanstera?). Po drugie, zasugerowałem, że można było tę kwestię rozwiązać w inny sposób. Wysłałem zresztą maila z propozycją spotkania mediacyjnego, którego jeśli jesteś osobą, o której myślę, powinieneś też dostać. Falanster to nie jest pierwszy lepszy pracodawca, ale miejsce ważne na mapie "alternatywnej" Wrocławia - takim z pewnością było jeszcze jakiś czas temu dla Was (osób, które z Falanstera się "wyniosły") i dla Pokrzywdzonej. Tym bardziej zatem zamiast robić syf w stylu brukowca, warto było dochodzić naprawy sytuacji i zadośćuczynienia innymi metodami, choćby po to, żeby wspólnie wypracować model, w którym sytuacje takie, jak opisana przez Pracownicę, nie będą się powtarzać, a lewicowcy odwiedzający to miejsce będą mieć poczucie, że jest nie tylko „fair trade” ale i „fair work”. Zwłaszcza, że jak sądzę można byłoby się z ludźmi z Falanstera bez problemu dogadać i sprawę rozwiązać bez tych wszystkich napinek. Tymczasem Ty twierdzisz: "nie wiem czemu mielibysmy odbierac ludziom okazje do poczytania na ten temat", co jest właśnie przykładem mentalności dziennikarza z brukowca. Szkoda, że nie daliście wielkiego nagłówka "FALANSTER ZNISZCZY TWOJE ŻYCIE". Nie lepiej było od razu do "Faktu" z tym pójść?

Można rozumować kategoriami sprawiedliwości naprawczej i mediacji, a można kategoriami sensacji i przywalenia przy nadarzającej się okazji (wiem wiem, Wy to nazywacie „walką klas” i macie teoretyczne uzasadnienie).

A to, że współwłaściciel Falanstera jest moim znajomym... Tak, jest to kolega mój i wielu innych osób ze środowiska lewicowego we Wrocławiu i nie tylko. To grzech? Nie masz żadnego znajomego pracodawcy? Pozrywałeś wszystkie kontakty z nimi? A w rodzinie?

O co innego jednak chodzi… Wiesz, nawet w tzw. prasie burżuazyjnej, gdy pisze się o konfliktach pracowniczych, wypowiadają się zwykle dwie strony, a nawet gdy mowa jest o szczególnie rażącym przypadku łamania praw - udziela się głosu pracodawcy. Tutaj byłoby to wskazane choćby ze względu na fakt powiązań czy luźnych kontaktów z Falansterem wrocławskiego środowiska alternatywnego. Tak trudno było skonstruować tekst tak żeby było np. "pracownicy donieśli o łamaniu praw (...) jeden z pracodawców wyjaśnia, że (...) a my uważamy, że..."? Czy to jest takie straszne przewinienie z mojej strony, że sugeruję, iż taka konstrukcja byłaby uczciwsza? Tym bardziej, że mowa jest o miejscu i osobach, na które trudno jest niektórym z nas być obojętnymi? I to tak bardzo Cię dziwi, panie socjologu? :)

Komentarz, że nie wszystkich pracowników bronię był złośliwy - dobrze o tym wiesz. I nie miał na celu konstruktywnej krytyki tylko wyżycie się. Tym łatwiejsze, że anonimowe. Zwykła potwarz, lekceważąca to, co faktycznie napisałem wcześniej. Lub dowolna interpretacja. Ale proszę Cię bardzo: jeśli takie są Twoje standardy dyskusji, to hołduj nim. Tylko nie dziw się jeśli wobec Ciebie ktoś kiedyś zastosuje podobne.

Sporo oskarżeń i uproszczeń w tej Twojej wypowiedzi. Nie ułatwia to dyskusji. Postaram się wyrazić bardziej jasno: nie lekceważę problemu łamania praw pracowniczych, chciałem tylko zwrócić uwagę na to, że ludziom z Falanstera warto dać głos wyjaśniający, może w jakiś sposób nawet obronny. Nie dyskredytujący jednak głosu byłej pracownicy. A na pewno warto doprowadzić do spotkania mediacyjnego, zamiast ciągnąć dalej tę pełną jadu przepychankę. Spotkanie takie ma sens właśnie dlatego, że ludzie z Falanstera to przedsiębiorcy-lewicowcy, można spróbować się z nimi dogadać, a może nawet podjąć wspólny namysł nad innymi działaniami ekonomicznymi, bliższymi anarchistycznego ideału. Komu jak komu, ale Wam, budowniczym radykalnego ruchu społecznego powinno zależeć na takiej naprawczej sprawiedliwości i zmianach w ekonomicznych praktykach na lewicy. Zwłaszcza, że jest osoba – była pracownica Falanstera – która czuje się pokrzywdzona, a jednocześnie ma dużo głębokich przemyśleń na temat trudności pogodzenia prywatnej działalności gospodarczej z lewicowością. Zapewniam Cię, że takie refleksje mają też ludzie z Falanstera, i może tym bardziej warto doprowadzić do spotkania obu stron. Czy przyjmiesz propozycję wspólnego przygotowania takiej inicjatywy? Czy spróbujesz przekonać swoją koleżankę, że ma to sens? Ja spróbuję przekonać "tych z Falanstera". :)

Pozdrawiam bez napinek :)
Marcin Starnawski

PS
Rozumiem, że nie chcesz być obrońcą niczyjej cnoty (no, może poza własną cnotą polityczną?). Możesz też nie wiedzieć o innych krzywdach – tych, których doświadczyły kiedyś osoby związane ze Społeczeństwa Aktywnego w kontakcie z ludźmi z innej organizacji. Możesz nie wiedzieć. Ale uszanuj, proszę, że są podstawy do podejrzeń, że ktoś celowo wyciera sobie usta nazwą organizacji, w której działam (a która z omawianym problemem nie ma nic wspólnego). Oczekujesz ode mnie empatii, którą staram się okazać. Czy Ciebie też stać na empatię?

"Zwróciłem jedynie uwagę

"Zwróciłem jedynie uwagę na to, że, po pierwsze, z jej relacji wyłania się obraz niejednoznaczny (pracownica ma żal i poczucie krzywdy, choć przyznaje, że dostawała wynagrodzenie, a na warunki pracy na czarno się zgodziła – inna sprawa, że nakreśla też kontekst życiowy, który ją do takiej zgody zmusił; ale za trudny kontekst życiowy nie będziemy chyba winić ludzi z Falanstera?).

Człowiek który coś takiego napisał , dla mnie jest niczym więcej niż burżuazyjną mendą. Możesz frajerze sie bawić w lewicowca , czytać marksa i pozować na postępowego intelektualistę , ale jak przyjdzie co do czego gadasz tak samo jak goście zatrudniający ludzi w biedronce. Idąc dalej tą logiką czy to wina kadry zarządzającej supermarketu że pracownice zgadzają się pracować po 16 h bez przerwy za 600 zł?

Walko Klas

W którym miejscu skłamałem? Uważasz, że pracodawca z Falanstera i kadra zarządzająca supermarketu to główni winowajcy? To zrób coś z tym. Bo jak na razie widzę tylko, że rzucasz obelgami i napinasz się posługując się do tego śmiesznie napuszonym nickiem. Rozumiem, że "burżuazyjne mendy pozujące na postępowych intelektualistów" też będziesz likwidować gdy przyjdzie na to czas? Uważaj tylko, bo rewolucja pożera swoje dzieci.

Chyba zmieniłeś nicka z Pięciolatka na Walkę Klas? Styl podobny...

Pozdrawiam,
MS

Ktoś jest faktycznie bardzo

Ktoś jest faktycznie bardzo dobrze poinformowany o przyjacielskich powiązaniach Mariusza S.
Jeśli przyjacielem moim jest DZ czy ktokolwiek z ludzi których znam osobiście a którzy należą do Sierpnia i PPP to zdaje się mam całą książkę telefoniczną przyjaciół. A w związku ze specyfiką pracy w ostatnich miesiącach (praca w Falansterze) przyjaciół tych przybywa mi kilkunastu czy kilkudziesięciu dziennie. Więc niedługo będzie można (może już) wmówić udział w każdym chlubnym czy niechlubnych działaniu na tym świecie.
A wymienianie w dalszym szeregu Społeczeństwa Aktywnego (zakładam że wydźwięk jest ujemny:) jest kolejnym nietaktem względem ludzi, którzy do tej pory poświęcili dużo swej energii na cele pozaosobiste - w tym na budowanie polskiej gałęzi ATTAC, której zdaje się jeden z przewodniczących jest autorem powyższego postu, zresztą mający daleko daleko dalej zaangażowane przyjaźnie ze wspomnianym środowiskiem aniżeli Mariusz S.

Mariusz S.

Wygląda na to, że problem

Wygląda na to, że problem wynika - jak zwykle w tym środowisku - z niedomówień, niedopowiedzeń, podczas gdy cześć osób potrafi już komuś nieźle dupę obrobić za plecami. Szkoda, że takie konflikty "rozwiązuje" się w internecie.

Pracownica

Pomiędzy znajomymi mam prawo wymieniać się różnymi informacjami, a także krytykować kogokolwiek mi się podoba i nie robiłam tego w celu oczernienia kogoś, podając fałszywe zarzuty. Jedna z osób, która się o tym dowiedziała, napisała o tym artykuł na poczytnym anarchistycznym serwisie informacyjnym, do którego redakcji należy. Artykuł, z którym się zgadzam.
Dotyczy on w dużym stopniu mnie jako że byłam zatrudniona w tym miejscu i wcale nie jestem jedyna.
Naomi Klein, tak bardzo lubiana przez lewicowe środowiska, której książki znajdują się w księgozbiorze Falansteru, pisała w książce "No logo" (tzw. biblii antyglobalizmu) o tym, że firmy sprzedające młodzieżowe ciuszki i gadżety, a także kawę, książki, płyty, zatrudniają młodych ludzi z dreadami i kolczykami, by pokazać jacy to są cool i w ogóle, jednocześnie pokazując, że praca może być ich hobby - szczególnie, że nie są za tę pracę wynagradzani dostatecznie. Pozostaje być free-lancerem lub korzystać z elastycznych warunków zatrudnienia. Czy taki Falanster był zaprzeczeniem tego myślenia? Raczej nie.
Szukałam porządnej pracy już od trzech lat. Przez długi czas dorabiałam sobie starając się szukać innej pracy. Nie udawało mi się to. Byłam ciężko harującą za marne grosze barmanką, sprzątałam na klatkach schodowych na jednym z najbiedniejszych osiedli we Wrocławiu, sprzątałam w kinie i w sklepach, ciągle sobie dorabiałam gdzieś na boku jakieś pieniądze. Przez miesiąc zastępowałam opiekunkę do małego dziecka i pewnego pięknego dnia zauważyłam na ul. Św. Antoniego kartkę wywieszoną na witrynie remontowanego lokalu mówiącą, że poszukują pracowników, którym bliskie są idee Fair Trade. Tę samą informację zauważyłam również na CIA. Pomyślałam, że spróbuję. Nie interesowałam się aż tak ideą sprawiedliwego handlu. Nigdy nie było mnie na sprawiedliwe herbaty i kawy stać. Wiedziałam jedynie, że taka idea istnieje, a także, że wielu znajomych ją czynnie wspiera. Spróbowałam i kilka dni później zostałam zaproszona na rozmowę o pracę. Miałam po niej miłe wrażenia, ludzie wydawali mi się sympatyczni, a warunki mi odpowiadały. Na dodatek powiedzieli "jak wiecie, jesteśmy lewakami, dlatego możecie zakładać związki zawodowe". Ha ha. Tak, zgodziłam się na pracę na czarno. Zgodziłam się, bo już nie mam nadziei, że znajdę pracę, która mi będzie dawać jakikolwiek zarobek i pozwalać na rozwój osobisty także w praktyce, nie w oklepanej formułce na ogłoszeniu sklepu (mł)odzieżowego. Usłyszałam, że będziemy mieli możliwość współuczestniczeniu w tym, jak wygląda księgarnia i kawiarnia, co się dzieje poza nią. W końcu dostałam telefon, że mogę przyjść na pierwszy dzień pracy. Na początku mi się podobało. Ochoczo podejmowałam się wszystkich prac. Nie było jej dużo, to fakt. Na dodatek cieszyłam się, że dostanę 70 zł dniówki. Potem zaczęły się problemy. Okazało się, że wzięto - domyśliłam się, że na próbę - dość dużo osób na raz. 6, z tego, co pamiętam. Zakładając, że pracujemy na dwie zmiany, jest 14 zmian do podziału. Sami sobie podzielcie. Wychodziło na to, że w jednym tygodniu pracowało się 4 dni, w innym 2, a w jeszcze innym w ogóle. Niby dało się dogadać z innymi, ale tak czy siak było za mało dni do wzięcia, by ktoś o tamtą dniówkę się nie upomniał. Na prawdę nie doszło do mnie, że to na próbę. Ja tylko się domyśliłam. Słyszałam narzekania na innego pracownika, że zostawił bałagan, a potem jeszcze o innym, że jest wolny. Starałam się być szybsza i zawsze pamiętać o porządku. Skrócono nam godziny pracy z siedmiu godzin do pięciu. Wkurzyłam się po raz pierwszy, że jesteśmy elementem jakiegoś testu, ale przełknęłam tę gorzką pigułkę, ponieważ dalej nie uważałam tego za przegięcie i wszystko zwalałam na karb nierentowności biznesu.
Zdarzało się tak, że byłam tam tylko przez chwilkę, bo nagle stwierdzano, że zamykamy interes, a ja przecież jadę w jedną stronę ponad pół godziny rowerem. Szczerze - nie sprawdziłam przy wypłacie, czy została mi za te dni wpisana cała dniówka zgodnie z kodeksem pracy.
Pierwszą wypłatę dostałam szybko i sprawnie. Potem już były problemy. Zawsze mi wypłacano kasę, podkreślam. Ale z wypłaceniem jej bywały problemy. Raz to ja "zawiniłam", bo nie powiedziałam o wypłacie z odpowiednim wyprzedzeniem, choć moje dyżury były już podliczone. Myślałam, że nie będzie problemu z wypłatą od ręki. Myślałam, że pieniądze są podliczane i odkładane na rzecz wypłat. Może byłam naiwna.
Inna sprawa, że innym razem uprzedziłam o wypłacie, a gdy przyjechałam po nie, okazało się, że nie ma tej osoby, która miała się tym zająć, tylko inna, która o tym nic nie wie. Wypłacono mi pieniądze z kasy, ale nie za wszystkie dni, tylko za te, które ktoś tydzień wcześniej wyliczył.
Było w końcu w pewnym momencie spotkanie pod pretekstem ustalenia grafiku na następne tygodnie, ponieważ kilka osób wtedy wyjechało. Dano nam spis obowiązków na kartkach, wszystko rozdzielone na poszczególne dni + obowiązki codzienne. Zgodziłam się rzecz jasna, bo wydawało mi się, że to normalne, że musi być jakiś podział tych obowiązków i ktoś musi je wykonać. W zasadzie to jakie mieliśmy mieć zastrzeżenia do nich, skoro każdy z nas pracował w różne dni? Wtedy także powiedziano nam, że we wrześniu dostaniemy umowy. Na razie zlecenie, czyli taki śmieć.
A zwolniona zostałam pod koniec sierpnia. Akurat kończył się festiwal Era Nowe Horyzonty i nie był już takiego ruchu. Powiedziano mi, że mam już nie przychodzić do pracy. Dlaczego? No, padło na mnie, a mieli problemy, nie mogli zatrudniać tyle osób, więc sama wiem jak to jest. Miałam wtedy niespodziewanie wypłatę, a gdy już wychodziłam, powiedziano mi o tym. Nie miałam po pierwsze siły odpowiedzieć choćby "jesteście dobrymi ludźmi, ale robicie źle", poza tym byłam w jakiś sposób zadowolona z tego, że już nie mam tej pracy i nie muszę się już uśmiechać i czarować zniecierpliwionych klientów. Po jakimś czasie postanowiłam powiedzieć o tym komuś, bo czułam się dziwnie spotykając się w tym lokalu w gronie ludzi z ZSP gadając o wyzysku pracowników. Tych, do których należę i którzy mnie wychowali, kupowali mi nowe buty i podręczniki szkolne. Pomyślałam sobie, że zaraz, ale coś tu jest nie tak. Niedawno protestowałam pod Starbucksem przecież...
A przede wszystkim nie rozumiem określenia "lewicowi przedsiębiorcy". Nie czarowałam się, że to może być coś świetnego, nie wierzyłam w to, nie byłam wiarygodna polecając to miejsce i te produkty. Myślałam tylko, że chociaż zdążę poszukać sobie pracy, zanim przestanę tam pracować, ale nie myślałam o tym poważnie, bo przecież jakąś pracę miałam... Nie mogę traktować czegoś takiego jako hobby, od początku nie miałam wrażenia, bym współuczestniczyła w tym biznesie w jakikolwiek sposób poza tym, że jestem zwykłym pracownikiem od brudnej roboty.
Albo da się prowadzić biznes i jednocześnie pomagać innym, albo się nie da. Proszę o decyzję. Ja wiem, że Falanster nie miał ogromnych utargów, trudno, żeby miał. Po prostu jest to dobry moment, by zastanowić się, czy jest to faktycznie WSZYSTKO, co możemy zrobić dla innych? I kim są ci "inni", bo rozumiem, że czasami trudno spojrzeć także na mieszkańców swojego miasta, nie tylko japiszonów, ale poznać warunki życia kogoś takiego. Ale poznać to z takiej perspektywy, że to TY musisz kupić sobie nowe buty, ale cię na nie nie je stać, bo zarabiasz marne grosze i tkwisz w pętli długów i kredytów. Takie miejsca różnią się tak bardzo od zwykłych komercyjnych miejsc tym dokładnie, czym alternatywne porno różni się od porna "mainstreamowego". Jedni piszą manifesty, inni bez podawania przyczyn zarabiają pieniądze.
Niech każdy, kto mysli o "lewicowej przedsiębiorczości", przeczyta sobie te książki, które są dostępne w ofercie Falansteru na przykład. Nie każdy od tego zmądrzeje, jednak warto w kontekście wypocin anarchistów i lewicowców przemyśleć, czy taki biznes jest w ogóle możliwy. Czy drobna burżuazja uratuje trzeci świat, który mieszka także w każdym polskim mieście i na wsi? Temu trzeciemu światowi nie pomożemy zakładając firmy. Oni nie chcą naszych pieniędzy. Oni, ci ludzie, z którymi mogę się utożsamić, chcą normalnie żyć - nie być już ruchanym na każdym kroku. Kawę kupią w Biedronce, bo jest tania - choć może niesmaczna. Kiedyś myjąc witrynę Falansteru jakaś babcia mnie zaczepiła i zapytała, czy tu powstaje nowy sklep spożywczy. Odparłam, że nie. Bardzo się zasmuciła i powiedziała, że do najbliższego sklepu ma daleko, a tu jest tylko Żabka.
Pozdrawiam

dobrze wiedziałaś

dobrze wiedziałaś pracownico, bo również uczestniczyłam w tym spotkaniu, że ilośc godzin pracy proponowanych na poczatku będzie niewielka, ze względu na oczekiwania na papiery od urzedu miasta, przeciagajacy sie remont ipt, było JASNO powiedziane że jest to poczatkowo rodzaj pracy dorywczej, nie w pełnym wymiarze godzin, na co sama sie ZGODZIŁAŚ.Jezeli miałąs uwagi do sposobu organizacji pracy trzeba było miec na tyle odwagi cywilnej aby je wyartykułowac wprost, a nie rzucać błotem po kryjomu. Co do wypłąt to równiez znałąś stawke 10 zł netto na reke za godzine pracy - jezeli uwazałas ze to za mało - trzeba było to rowniez wyartykułowac....Prawda jest taka, że ekipa z Falanstera pomogła nie jednej osobie dając zatrudnienie, choc wiele z zadan proponowanych innym za pieniadze mogli zrobić sami. Pomogli również Tobie pracownico, choc nie musieli...

Z chęcią podaruję im za

Z chęcią podaruję im za to order z ziemniaka. Nie ważne o czym "wiedziałam" i na co się "zgodziłam". Czy szukałaś kiedyś pracy przez 3 lata w międzyczasie robiąc tak gówniane rzeczy, że odechciewało Ci się wszystkiego? Wyjaśniłam, dlaczego się zgodziłam. Myślę, że bronisz ich w dość śmieszny sposób. Tak samo mogłabym podziękować innym moim pracodawcom, bo mnie zatrudnili, a przecież jestem tylko nic nieznaczącym pyłem wobec ogromu wszechświata.

To jest ten Syndrom

To jest ten Syndrom Sztokholmski znowu.

Ale serio, część lewica jest prokapitalistyczna tylko wierzą, że "inny kapitalizm jest możliwe" - tylko nie u nich.

No tak, widzę, że

No tak, widzę, że libertariańska ideologia jest glęboka. To nie pierwszy raz, że słyszę jak ludzie bronią pracodawcę i mówią, że zatrudnienie kogoś, jest coś w rodzaju darowizny...

Widocznie nie dość rozumieją o co chodzi w tych ksiązkach o pracownikach i o problemach warunków pracy. Niestety. A dlatego uważam, że powinna być taka dyskusja.

Dla zabawy:
https://cia.media.pl/certyfykat_fairwork

żenada te wypowiedzi ludzi

żenada te wypowiedzi ludzi broniących szefa :(

Przecz z cenzurą!

Przecz z cenzurą!

o co chodzi?

jedyny komentarz usuniety w tej dyskusji byl juz bardzo personalnym atakiem na "wlasciciela" Falanstera. staramy sie jakos trzymac poziom dyskusji. mozna napisac to samo ale nieco mniej "kryminalizujacym" jezykiem.

a sori

pomylilo mi sie ZADEN koment nie zostal tu wywalony wiec o co Ci chodzi? mozesz wyrazac sie jasniej?

Nie ja pisałem "przecz z

Nie ja pisałem "przecz z cenzurą", ale jeden mój komentarz nie został przepuszczony, choć zawierał tylko dyskusję merytoryczną. No to jak to jest?
Marcin S.

serio?

tak sie sklada ze nie ma w koszu zadnych Twoich komentarzy. moge prosic o konkrety?

W porządku, już

W porządku, już przeszedł. Widać jakieś opóźnienie jest. Dzięki za czujność. :)
MS

Niektóre Standardy

Niektóre Standardy Fairtrade

Długoterminowe zobowiązania: kupując produkt, nabywca powinien nawiązywać długoterminową relację handlową z producentem/sprzedawcą.

Demokratyczna i transparentna organizacja: produkty certyfikowane Fairtrade pochodzą od producentów, którzy założyli demokratycznie i transparentnie zarządzane spółdzielnie, lub z plantacji, które umożliwiają pracownikom organizować się w związki zawodowe i brać udział w podejmowaniu decyzji.

To ja byłem osobą, która

To ja byłem osobą, która przekazała Ci informację o tym, że już nie pracujesz. Także ja byłem osobą, która w sumie najbardziej napierała na to by Cię przyjąć na okres próbny.
I przyszło mi z wielkim trudem poinformować Cię o tym, że "padło na Ciebie" - dość niezręczne sformułowanie, z nieomal paraliżującego strachu, że coś robię źle, że popełniam błąd, że robię coś nieodwołalnego i to być może jest błąd - i przede wszystkim, że podejmuję (w imieniu całej czwórki Zarządu Fundacji) pewną "techniczną" decyzję która jednak dotyczy konkretnej osoby, osoby, z którą siłą rzeczy przez dwa miesiące jakoś się zżyłem, choć oczywiście nie można tu mówić o zażyłości, o żadnej przyjaźni czy innym bliższym stosunku. W każdym razie taki gest - zwolnienie pracownika/pracownicy - a czyniłem to po raz drugi w bardzo krótkim czasie - odczułem jako rodzaj cichej zbrodni na jakimś moim bardzo wewnętrznym i głębokim przeczuciu rozkoszy stadnego współżycia. Nie tak chciałem budować Falanster (w kontekście szerszym - nie w kontekście kawiarni). Ale dochodzą pewne realia - rynku (czynsze, płatności za towar), osobistego zaangażowania (sama powiedziałaś coś w rodzaju, że w tej pracy trzeba się uśmiechać do klientów - czego swoją droga nie czyniłaś zbyt nagminnie i czego Ci nikt nie zarzuca, ale co też było tak naprawdę Twoim osobistym wycofaniem się z tej przygody, która zakłada właśnie kontakt z klientem - Falanster nie jest taśmą produkcyjną, gdzie odbębniasz dniówkę i idziesz do swoich spraw, szukaliśmy tam ludzi chcących faktycznie to miejsce z nami współtworzyć) oraz naszego totalnego początkowego zagubienia w sprawach biurokratyczno-remontowo-organizacyjnych. Łatwo jest krytykować wszystkie nasze niedociągnięcia w stosunku do Ciebie - ale jesteśmy raptem ludźmi, czasem skonfliktowanymi również wewnętrznie (wewnątrz Zarządu), czasem po prostu niedogadanymi między sobą, czasem nie znającymi na coś odpowiedzi czy rady, czasem nie zauważający jakiegoś istotnego problemu - i w całej tej gmatwaninie mocno chwilami pogubionymi.
To prawda, mogliśmy umówić się na okres wypowiedzenia, pomijając nawet fakt że z założenia byłaś przyjęta na okres próbny. Nikt na to nie wpadł choć mogli wszyscy. Ale co tu ma do rzeczy Twoja osobista frustracja, Twoje trzyletnie poszukiwanie sensownej pracy - też pracowałem w gównianych miejscach za gówniane pieniądze, a często nawet nie chciano mnie do gównianej pracy przyjąć i nie jest to argumentem nigdy i nigdzie. I rozumiem tę frustrację, ale używać jej obok oskarżeń o nasze wobec Ciebie zachowanie jest nie w porządku. Zabieranie głosu publicznie bez ani cienia osobistej uwagi z Twojej strony także uważam za krzywdzące - odeszłaś, powiedziałaś że spodziewałaś się zwolnienia, że nie ma problemu, być może mówiąc to chciałaś wyratować mnie z mojej osobistej frustracji (tego, że Cię zwalniam), a być może zagrałaś miłą niezbyt zmartwioną dziewczynę bo w końcu życie i tak jest gówniane. Nie wiem. Czułem w każdym razie wtedy w Tobie jakąś przychylność i to był jakiś cień usprawiedliwienia.
No więc jeśli założyć pewien czysty schemat postępowania międzyludzkiego to to nasze rozstanie nie było czyste - i to tak naprawdę ja byłem ta słabą stroną, stroną skazaną na moralną klęskę. Choć to z drugiej strony ja jako "silniejszy" decydowałem o Twoim chwilowym (!) materialnym niepowodzeniu. No cóż - nie wiadomo, którą rolę wybrać.
W każdym razie nie mam wytłumaczenia i nie chcę się w żaden sposób wybielać, ale jeśli do tak osobistej sytuacji, relacji (nie przyjęliśmy Cię do korporacji gdzie pracuje się bezimiennie - a jeśli tak to traktowałaś to przejechaliśmy się na tym wszyscy) wpieprza się cały tabun orędowników praw pracowniczych to uważam to za GRUBE NIEPOROZUMIENIE. To jest myślenie totalitarne gdzie każdy ludzki błąd (grzech, niesubordynacja, niedopatrzenie, egoizm) w działaniu grozi totalną katastrofą osobistą. W tej sytuacji naprawdę nie było potrzeba pośredników ani obserwatorów - wystarczyło (tym bardziej że jesteś osobą jak się okazuje bardzo świadomą natury relacji pracownik - pracodawca oraz ustawodawstwa okolicznego) choć w minimalny sposób zaistnieć w całej tej relacji osobiście - czy to w ramach wypełniania obowiązków pracowniczych czy to w chwili rozstania czy tez później, kiedy coraz bardziej zaczynał Ci Falanster nie współgrać z pierwotną wizją. I jeśli nie odpowiada Ci zaangażowanie osobiste to chyba nie mamy w ogóle co mówić o kolektywizmie i lewicowych wizjach świata. Możemy co najwyżej mówić o podróży sfrustrowanej duszy (i ciała) przez wrogi świat, w którym żadne uczciwe formy współistnienia nie są możliwe - bo takie jest zdaje się Twoje podejście, to wynika z tego co napisałaś - i smutek starszej pani że nie otwieramy sklepu spożywczego, tak dla Ciebie wymowny jest smutkiem który podzielam o tyle że zaczynam współorganizować cykliczne ekobazary. Możesz powiedzieć że to impreza dla japiszonów (drogie żarcie) a nie dla owej starszej pani - ale ja nie otworzę dyskontu z tanią żywnością dopóki nie zniknie problem złej żywności (a co za tym idzie problem korporacji, dumpingu, przemysłowej uprawy roślin i przemysłowej hodowli zwierząt, wyzysku pracowników, bezrobocia na wsiach i tak dalej, i tak dalej) - jedyne co obecnie umiem w tej dziedzinie zrobić realnego to to właśnie wymierne działanie które ma (mam nadzieję) oprócz działania w praktyce jakiś wymiar edukacyjny. Ciekaw jestem zresztą Twojego kroku naprzeciwko smutkowi wspomnianej starszej pani. A może ważna jest dla Ciebie tylko jako końcowa metafora tekstu? Z której to zresztą metafory wynika chyba, że Falanster to działanie, z którym się nie zgadzasz - co jest tak naprawdę kolejnym nie wypowiedzianym wprost z Twojej strony głosem "zwalniam się."
Wątek ekobazaru to jeden z setki wątków, które w ramach działania Falansteru chcemy poruszyć, pchnąć do przodu, ale Ty wolisz te działania odczytywać w kontekście chaosu myśli po kolejnych przeczytanych lekturach - ja oraz moi współpracownicy (i zaangażowani przyjaciele i znajomi) wolimy ryzykować z realnym miejscem, przy współtworzeniu którego popełnimy pewnie jeszcze niejeden gruby błąd.
Jest mi cholernie przykro, że z jednej strony lewicowy światek tak łatwo wyciąga swoje srogie wnioski, i że z drugiej strony Ty zamykasz się w sobie i swym gronie ze swym "nieszczęściem" nie zakładając, że po drugiej stronie są też ludzie i też mają uczucia czy problemy - i pewnie na forum wśród lewicowych myślicieli można popłynąć w odpersonalizowaniu całej tej niejednoznacznej sytuacji i wyciągnąć proste i obnażające wielką niesprawiedliwość naszą wnioski.
Mariusz Sibila

No proszę, jakie płacze

No proszę, jakie płacze pracodawców tu można wyczytać :) Żale ludzi zatrudniających osoby w trudnej sytuacji bez umów, na czarno, po siedem osób na raz, żeby sobie zrobić selekcję. Toż to system lepszy, niż w zwykłym spożywczaku.

A tekst kolegi szefa, że "sama się zgodziła" na pracę na czarno - to przecież klasyka wypowiedzi każdego kapitalisty - wyzyskiwacza.

Ogólnie żenada - szczególnie nagonka na osobę, która zdecydowała się poskarżyć na swoje krzywdy. Jak widać, zostaje teraz z poszkodowanej przekwalifikowana na sprawczynie.

Trzymaj się dziewczyno.

Jest tutaj po prostu wiele

Jest tutaj po prostu wiele fascynujących przykładów zawierania presji na pracowniczkę i innych, żeby nic nie powiedziała "na zewnątrz" o problemach pracy w miejscu, jak dowiemy się, celowo tworzono stanowiska na zasadzie gorzej niż McShit. Także ciekawe jak ta ideologia libertariańska pasuje do lewicowego przedsiębiorcy tak jak pasuje do wielkiej kapitalisty.

Jeśli masz wyrzuty sumienia, chyba warto zastanowić się czy nadal chcesz zatrudnić ludzi na takich warunkach, i czy nadal uważasz, że możesz być szefem, które ma władzę decydować kto pracuje i kto nie, na jakie zasady i jednocześnie twierdzić, że blisko są pewnie ideały.

Pracodawco, Jako prawcdawca

Pracodawco,
Jako prawcdawca legalnie działającej firmy, TY ZGODIŁEŚ na przestrzeganie prawa pracy.

DO PRACOWNIKÓW: WSZYSTKIE UMOWY Z NIELEGALNĄ TREŚCIĄ SĄ NIEWAŻNE i NIELEGALNE.

Więc widać, tu, że ktoś stara się przekonać ludzi, że jeśli pracowali na nielegalnych warunkach, ale ZGODZILI NA TO, nie mają prawa. To oczywiście jest bzdura.

Jeszcze coś: Dlaczego, jak

Jeszcze coś: Dlaczego, jak sugeruje redaktor ALtergodziny, nie napisałam w artykuł punkt widzenia pracodawcy?

Panie Marcinie, jeśli naprawdę uważasz, że trzeba zaprosić obie strony do dyskusji, dlaczego nie zaprosileś dyrekcję UMCS do twojego programu? Dlaczego nie zaprosileś działaczy pro-life?

Pracodawca miał prawo komentować i komentuje. Choć to jest WYJĄTEK.

Lauro, Ano dlatego, że jak

Lauro,

Ano dlatego, że jak sama napisałaś w tekście, Falanster to jest część "sceny alternatywnej". Widzisz różnicę między Falansterem i UMCS? Chyba widzisz, bo tematyka Twojego tekstu dotyczy właśnie takich miejsc, jak Falanster.

Strasznie dużo demagogii w tych Twoich wypowiedziach, Lauro. Odpuść sobie ten skrajnie ideologiczny ton. Próbujemy tu, na miejscu, spojrzeć na to bez tej demagogii. Ty jesteś w Warszawie, więc uszanuj, że zależy nam na ratowaniu dobrych stosunków lokalnych we Wrocławiu. Potrafisz?

pozdrawiam,
Marcin Starnawski

Myślę, że tu jest

Myślę, że tu jest właśnie sedno sprawy: przywiązanie do etykietek i sztandarów i brak umiejętności obiektywnego spojrzenia na problem, bez oglądania się czy ktoś jest znajomym, czy nie.

Wypowiedzi alterkapitalisty w tym wątku chyba przekonały wszystkich, którzy wątpili, że myśli on identycznie jak każdy inny kapitalista. Tak samo nie brak w tzw. "ruchu" osób myślących jak biurokraci związkowi i politycy. Naiwni ludzie nie patrzą na realne zachowania, ale na kolor sztandarów, bo przywiązują się do symboli zamiast myśleć logicznie.

Jaki ma sens walczyć z jakimś zjawiskiem (pogarda i cynizm wobec ludzi znajdujących się pod przymusem ekonomicznym) jeśli ludzie którzy występują pod sztandarem tej walki myślą w istocie tak samo? I gdy ich przyjaciele przymykają oczy na ich jawne skurwysyństwo?

Dobrze, że Laura napisała ten tekst, bo poparcie dla jednej osoby, która została pokrzywdzona przez pracodawcę jest warte więcej niż wszystkie klubokawiarnie świata. Podziwiam też Pracownicę za to że ma odwagę mówić wprost o swojej sytuacji i nie cofać się przed logicznymi wnioskami, wiedząc przecież że spotka ją za to nagonka. Naprawdę mało ludzi w dzisiejszych czasach na to stać.

Wszystkie obrzydliwe argumenty, które padły ze strony pracodawców i pracowników lojalnych wobec pracodawcy są identyczne jak te, które słyszeliśmy od pracodawców i ich przydupasów w hotelu Good Bye Lenin, Greenway, The Tree, Impelu i dziesiątek innych firm o których pisaliśmy.

Jedynie z tego powodu, że pracodawcy w tym przypadku są w jakimś sensie częścią "ruchu" nie kasujemy komentarzy, które dawno by wyleciały, gdyby ich autorami byli pracodawcy Green Way, GBL i innych firm.

??????????? Kto to

???????????
Kto to napisał???!!??
niesamowita erupcja. I wyzwala we mnie w końcu do tej pory tłumioną agresję. Może o to chodzi.
"pogarda i cynizm wobec ludzi znajdujących się pod przymusem ekonomicznym" oraz "jawne skurwysyństwo" - równie dobrze można napisać wszystko, morderca, gwałciciel i pedofil - to ta sama logika, swobodna ekstatyczna twórczość pod pozorem duchowego wsparcia dla poszkodowanych tego świata (poszkodowanych zdaje się w jedyny słuszny sposób).
poza tym jaka nagonka na byłą pracownicę?
To jest dopiero popis demagogii.
M.S.

CIA = TVN

Komentarze do artykułu stanowią daleko bardziej wartościową lekturę niż sam artykuł, który poziomem rzetelności i dociekliwości plasuje się gdzieś pomiędzy gniotami z Wprost i Uwagą TVN. Osobiście zacznę szukać nowego portalu informacyjnego, bo tak się składa, że pracuję w Falansterze od początku jego istnienia i teraz wiem, że CIA nie jest wiarygodnym źródłem informacji. Szkoda. Na przyszłość sugerowałabym redakcji, żeby uważniej sprawdzała co publikuje, bo w oczach pracowników i ich/naszych znajomych kompletnie się skompromitowała.

trudno. nie ma jak się

trudno. nie ma jak się okazuje jednak kłamstwa w tym artykule więc nie wiem o co chodzi. Pracowała na czarno - pracowała, zwolniono ją bez wypowiedzenia - zwolniono. Temu nikt nie zaprzecza z zarządu Falanstera. Prawa pracownicze zostały więc złamane. Koniec kropka. Tutaj nie ma pola do jakichś interpretacji.

Można oczywiście dyskutować dlaczego tak się stało i jak naprawić tę sytuację, ale nie da się odwrócić tego co się wydarzyło w projekcie lewicowym. Niestety tłumaczenia Mariusza z Falanstera mnie zasmucają.

przepraszam czy lecą z nami daltoniści?

XaVier czy Ty na prawdę widzisz świat w wersji czarno-białej?
"Koniec kropka" - To tak się teraz dyskutuje? Papiery papierami a najważniejsze są relacje między podmiotami ludzkimi a nie prawnymi. To jednak wyraźnie Cię nie interesuje.

Tak widzę relacje między

Tak widzę relacje między podmiotami i widzę, że moja koleżanka nie miała ubezpieczenia zdrowotnego bo pracowała na czarno 2 miesiące, a potem ją zwolniono. Jak sądzę zarządcy Falanstera nie mieli problemu z opieką medyczną i nie będą mieli problemu z emeryturą. Widzę konkretną osobę, która została pokrzywdzona. To są żywe osoby, a nie automaty które można wymieniać czy wyłączać, bo już są niepotrzebne.

Jak sądzisz,mają

Jak sądzisz,mają ubezpieczenie, ale nie wiesz. Podzieliłeś sobie, z automatu właśnie, ludzi na tych, którzy jednoznacznie mają słuszność i na tych, którzy jej nie mają. Na wyzyskiwaczy i wyzyskiwanych, na dobro i zło. Jesteś duszpasterzem czy krytykiem? Jesteś w ogóle zainteresowany zbadaniem tej sprawy czy tylko ferowaniem wyroków?

Karolina ubezpieczenia nie

Pokrzywdzona ubezpieczenia nie miała, może ty miałaś, bo masz lepsze układy, nie wiem, ale tu nie o ciebie się rozchodzi, tylko o nią.

Jakie układy? O czym Ty

Jakie układy? O czym Ty piszesz?! Chyba przeczytałeś poprzedniego posta zupełnie bez zrozumienia. Nie bądź takim zakapiorem.

Tak, zgadza się, komentarze

Tak, zgadza się, komentarze szefa i jego przyjaciela są bardzo wartościową lekturą dla każdego, kto chce poznać psychologię wyzyskiwacza.

Nie wytrzymuję i włączam

Nie wytrzymuję i włączam się do dyskusji, z tego powodu że tematyka ta dotknęła kiedyś i mnie, pewna znana organizacja ekologiczna usiłowała mnie kiedyś wydymać po zleceniu mi pewnej usługi, ale nie udało im się, bo zagroziłem prymitywnymi środkami, jak spuszczenie łomotu winowajcom, hehe, kiedy apelowanie do sumienia zawiodło.

Teraz i ja jestem rodzajem pracodawcy.Zmusiła mnie do tego potrzeba biologicznego przetrwania, a jednocześnie niechęć do miejsc pracy typu "taśma" czy inne małe piekiełka z szefami i ich pachołkami.

Sytuacja jest u mnie taka:
- Firma jest zarejestrowana na mnie ze wszystkimi tego konsekwencjami.Od czasu do czasu, kiedy mam zlecenia, zatrudniam kilka osób /zwykle ci sami, bo muszą to być fachowcy/.Nie ma możliwości zatrudnienia ich na stałe, gdyż firma by splajtowała z powodu wysokosci obowiązkowych składek ZUS.Nie mówię o innych, dość czasochłonnych, biurokratycznych obciązeniach w przypadku zatrudniania kogoś.Umawiamy się na wynagrodzenie od dzieła i zawieramy umowę-zlecenie, oczywiście fikcyjną bo pracownicy nie chcą godzić się na niższe wynagrodzenie z tytułu potrącenia zus i podatków.Umowa jest potrzebna tylko jako dupokrytka dla mnie w razie kontroli aparatu represji.Pracownik dobrze o tym wie. Obie strony są zazwyczaj zadowolone, bo kasę wypłacam terminowo i w nie niższej niż umówiona kwocie.Czyli podział pracy jest taki:ja jestem organizatorem i z tytułu najwyższego ryzyka mam też najwyższe wynagrodzenie/od czasu do czasu/, a pracownik wykonuje to co jest do zrobienia.

Alternatywę mam taką:

-zlikwidować biznes, bo jestem "wyzyskiwaczem" tj.zawieram fikcyjne umowy, mam jedyną kontrolę nad finanasami.
-zacząć żebrać o zasiłki
-iść samemu do shit-pracy

Myślałem nad czwartą, anarchistyczną możliwoscią - dopuszczeniem pracowników do decyzji o zyskach i zarządzaniu firmą. Niestety, z praktyki wynika że wszelkie rozmowy o pieniądzach,, nawet tych niewielkich budzą takie emocje że paraliżuje to proces decyzyjny w branzy której są konieczne szybkie decyzje.

Tak więc sztywny dogmatyzm to jedno, ale w moim + pracowników przypadku musiałem się dostosować do realiów życia czekając na lepsze czasy.

Co wy na to?

To ja ci odpowiem co ja na

To ja ci odpowiem co ja na to. Zmieniła ci się perspektywa klasowa, a punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Za parę lat pracownicy ci podziękują za to jak nie dostaną emerytur, albo chorobowego czy renty. To jest w ich przypadku odwlekanie katastrofy i w takiej sytuacji są tysiące osób w tym kraju, w tym np. ja.

Umasowienie takich praktyk tylko świadczy o tym, że ten system dochodzi do ściany, ludzie pracują jak w XIX wieku bez ubezpieczeń i bez w przyszłości emerytury. Niepłacąc im ZUS, nie okradasz jakiegoś fikcyjnego państwa, ale przede wszystkim ich, bo to oni nie dostaną świadczeń.

ACAB! A jebac US czy ZUS to

ACAB!
A jebac US czy ZUS to juz nie?

Pracowała na czarno -

Pracowała na czarno - pracowała, zwolniono ją bez wypowiedzenia - zwolniono --- napisał jeden z czytelników.

I to wystarcza - sam fakt łamania prawa ludzi, a potem bzdurne tłumaczenia, że pracownica sama się zgodziła - gdzie więc tu spisek "Kawiorskich" ??? :-) Bzdury piszecie panowie zarządcy buntującymi się zasobami ludzkimi.

Pracownica 2

Droga Pracownico!
Napisałaś, że nie jesteś jedyna. Prawda. Ja też tam pracuje. Napisałaś o kolczykach i dredach, i Pani, która ma problem ze sklepem spożywczym. Nagroda w konkursie "Ja - mały literat" jest Twoja. Skoro jednak całe to lewicowe i wolnościowe zgromadzenie jest tak zainteresowane głosem pracowników, to mam nadzieję, że zechce także mnie wysłuchać choć ta wypowiedź nie wejdzie w rezonans z Twoim żalem.
Jeszcze nigdy nie byłam tak zadowolona z relacji z pracodawcami a pracowałam w różnych dziwacznych miejscach. W dyskusji z członkami Zarządu funkcjonuję na w pełni partnerskich warunkach. Jestem dobrze i w terminie wynagradzana za swoją pracę. Moje prawa pracownicze są przestrzegane. Tyle w kwestii formalności. Ponadto Falanster jest po prostu fantastycznym środowiskiem pracy. Wypełnionym wzajemnym szacunkiem i sympatią. Jeśli ktoś chce rzeczywiście zrozumieć sytuację a nie tylko pociskać się na forum to zapraszam do rozmowy na żywo. Co zaś się tyczy stawianych Falansterowi zarzutów:
- o brak umów przez okres wakacji : Nie było wówczas możliwości zawarcia takich umów, zostaliśmy o tym uprzedzeni. Alternatywnym rozwiązaniem byłoby rozpoczęcie działalności jesienią, co dla mnie wiązałoby się z kolejnymi saksami w UK, na które na prawdę nerwowo nie mogłam już sobie pozwolić. Poza tym, od kiedy to biurokracja stała się idolem (w sensie biblijnym), środowisk krytycznych wobec istniejącego porządku?!
- o zatrudnienie zbyt dużej liczby pracowników : To był okres próbny, wiedzieliśmy że jest nas dużo a dyżurów 14. Kto szukał pracy na pełen etat powinien był w tym momencie podziękować. Wszyscy wiedzieliśmy, że praktyka może skorygować wyjściowy projekt, zarówno w kwestii organizacji pracy (7-godzinne dyżury) jak i składu osobowego.

Jest mi strasznie przykro z powodu niesprawiedliwości jaka spotkała ze strony tego portalu moich pracodawców. Uprzedzam, proszę nie próbować mi wmawiać żadnych syndromów ani służalczości. Ja po prostu wiem, jak wyglądają relacje pracownik-pracodawca w Falansterze i życzyłabym każdemu takiego miejsca pracy.

wzruszyłem się. cieszysz

wzruszyłem się. cieszysz się bo zwyciężyłaś w konkursie wyścigu szczurów i nie odpadłaś w selekcji? to jest naprawdę smutne.

Co do stosunków pracy i koleżeństwa. W wielu korporacjach panują "miłe warunki pracy", wszyscy mają po imieniu do siebie mówić itd. Sam pracowałem w takiej korporacji, gdzie zresztą z uśmiechem mnie zwolnili. Co nie znaczy że realizowany jest po prostu klasowy interes właściciela. Bo pierwszy na bruk idzie nie on zwykle, ale pracownik. Czy ktoś się przejął co się stanie z wyrzuconą z pracy? Ty się cieszyłaś, że masz kaskę i miłych szefów, a ona z czego miała się cieszyć? Że tobie jest dobrze?

Piszesz, że ktoś mógł się nie godzić, a ja ci napisze, że pracodawca nie musiał otwierać kawiarni jeśli nie potrafił ludziom zapewnić godziwych warunków.

Teraz robi się z ofiary agresora, a pracodawca staje się pokrzywdzonym. To jest naprawdę kuriozalna sytuacja.

Naprawdę jestem autentycznie wstrząśnięty tym co się tutaj pisze. I ja też znam właścicieli Falanstera, też dawali mi czasem zarobić, ale to nijak nie wpływa na ocenę faktów. Naprawdę nie wiem czy my jesteśmy w jednym ruchu lewicowym i czy cokolwiek mamy ze sobą wspólnego poza lekturami może.

Brawo dla

Brawo dla demagoga!
Zastanowiłeś się nad tą wypowiedzią...choć przez chwilę? Jestem naprawdę zażenowana Twoim zachowaniem. To forum a zwłaszcza Twoje wypowiedzi zaczynają przypominać sesję polskiego parlamentu. Miłej zabawy chłopcy, w konkursie sikania na odległość!

Czy ty widzisz co ty robisz?

Czy ty widzisz co ty robisz? szczujesz na forum na rzecz swoich pracodawców przeciwko zwolnionej dziewczynie. Opanuj się trochę.

Nie wiem, co wziąłeś za

Nie wiem, co wziąłeś za szczucie, doprawdy. Byłabym wdzięczna gdybyś zrezygnował z polotu stylistycznego na rzecz jasnego i prowadzącego dokądś dialogu.Ten cały dym na forum to nie jest konfrontacja racji pracownicy i pracodawcy, tylko rozwydrzonej zgrai domagającej się igrzysk z kilkoma głosami rozsądku niknącymi niestety w tej wrzawie.

Tak samo był z pracownikiem

Tak samo był z pracownikiem hostelu Good Bye Lenin oraz z ludźmi z wielu miejsc pracy.

Ja para dni temu spotkałam pracownika ze Stadiona, który nie wie dlaczego ludzie są niezadowoleni z pracą tam - a potem okazało się, że pracuje na budowie bez ubezpieczenia, płacili mu miesiąc później, pracował 250 godzin, bez płacy za nadgodzin, a nawet nie wie jak nazywa się jego pracodawca. Pytałam, że co stanie, jeśli ma wypadek przy pracy - nie wierzył w to i był szczęśliwy, że miał pracę i pewnie, że mógł kupić kolejną butelkę wódki. (A ja go spotkałam przy pracy, a o godz. 12:00 już był pijany. I tak pracował na budowie.)

Niestety tak się dzieje w Polsce, że ludzie nie zawsze mają świadomość, że coś jest nie tak. I często niestety bronią pracodawcę przed pracownikami, którzy mają rację.

Napiszę o tym książkę. Będzie bestsellerem - na zachodzie.

"Tak samo było (...)"

"Tak samo było (...)" Dokładnie tak samo. Te sytuacje są wręcz tożsame! Wszystko jasne. Ja po prostu jestem ślepa, głucha i przygłupia, jako że połowa moich szarych komórek spłynęła już do wrocławskich wodociągów wraz z hektolitrami wysikanej, najtańszej wiśniówki. Dziękuję za dorodny przykład protekcjonalizmu. Uświadamiaj mnie jeszcze, aż po dreszcze!
Wypisuję się z tego czegoś, co udaje dyskusję a stanowi platformę do wyżycia się jakiś sfrustrowanych, mizernych intelektualnie jednostek cierpiących z powodu potwornego ego-tripa.
Nie pisz książki - szkoda papieru!

Pracownica 2 -

Pracownica 2 - Sonia:

Przecież to cytaty jak z "Misia". Łubudubu, niech nam żyje prezes naszego klubu! Mój szef jest dobry i wspaniały.

Nie do wiary!!!

Zastanawiałam się czy

Zastanawiałam się czy skomentować tę wypowiedź. Powinnam, ale doprawdy do takiego poziomu nie uda mi się zniżyć, nawet jeśli się schowam pod łóżko. Cóż zatem czynić? Odpowiedzieć argumentem? Przecież to będzie, jakbym pisała do Ciebie po chińsku, niedowiarku.

przykro się czyta o takich

przykro się czyta o takich historiach.wygląda na to,że pracownica odpadła,bo za rzadko uśmiechała się do klientów.dzień temu była notka na cia o tym jak sieć real za takie same "przewinienia" sekuje swoje kasjerki. Pracownico - trzymaj się i nie poddawaj !

karolino, jakos zapomniałas

karolino, jakos zapomniałas wspomnieć o tym, że dostawałaś urlopy z dnia na dzień kiedy tylko chciałaś, tak samo było z zaliczkami, kiedy pojawiałaś sie z nikąd i nagle żądałaś zaliczki..., o tym juz nie wypada wspomnieć w Twojej "rzetelnej" wypowedzi? wyrżnijcie najlepiej wszystkie organizacje i redakcje pism lewicowych, które nie zatrudniaja na umowe o prace- zostaną wtedy sami "święci" na lewicy

czy te urlopy były płatne?

czy te urlopy były płatne? bo jeśli nie, to co to za łaska.

do Xawiera

Zwykle podoba mi się twoja trzeżwość poglądu, ale w tym przypadku chyba coś ci się pomieszało. Napisałem tak:

"pracownicy nie chcą godzić się na niższe wynagrodzenie z tytułu potrącenia zus i podatków"

co oznacza że otrzymują wypłatę brutto czyli razem z kwotą składki ZUS i podatku do ręki, a co z tym zrobią/np odłożą sobie lub nie odłożą na emeryturę/ to ich sprawa.Rabunek tych składek przez państwo nie jest chyba bowiem w porządku?

Druga sprawa: Piszesz że nie odprowadzam składek ZUS za pracowników, w domyśle moim, chodzi ci o składki ciągłe/comiesięczne/?.Ok, jeśli tak to załóżmy że pracownicy chcą żebym je odprowadzał.Co wtedy z sytuacją jeśli jest chwilowy np.2miesięczny zastój ze zleceniami? Bo zdarza się i to często. Jak myślisz, z czego mam opłacać obowiazkowe składki? Z pustego i Salomon nie nalał.W normalniejszych krajach można wtedy zawiesić działalność i tym samym odprowadzanie składek nawet jak się zatrudnia kogoś, ale niestety nie u nas.
Tak więc znowu kłaniają się brutalne realia, bo takie same by zaistaniały po hipotetycznej likwidacji struktur państwowych a w tym przymusowych ubezpieczeń społecznych.Ja połowicznie już w nich działam, to się nazywa szara strefa, i to jest to dzięki czemu ludzie mogą jeszcze jako tako egzystować.Jakoś nie widzę swojego miasteczka bez niej.A jeśli tak to z powszechną dickensowską nędzą.

co oznacza że otrzymują

co oznacza że otrzymują wypłatę brutto czyli razem z kwotą składki ZUS i podatku do ręki, a co z tym zrobią/np odłożą sobie lub nie odłożą na emeryturę/ to ich sprawa.Rabunek tych składek przez państwo nie jest chyba bowiem w porządku?

Ale przeczysz sobie. Raz piszesz, że nie stać cię na opłacanie składek, a z drugiej strony twierdzisz, że pracowników będzie na to stać (tzn. że mają wybór). Myślę jednak i znając realia rynkowe, że oni wcale nie maja żadnego wyboru, bo po opłaceniu środków do życia niewiele im zostanie na opłacenie składek. Ty ich nie pytaj czy oni chca mniej zarabiać, tylko czy chcą mieć emeryturę/rentę i opłacone leczenie. Jeśli tak to powinieneś im tyle zapłacić żeby im na to starczyło.

z czego mam opłacać obowiazkowe składki? Z pustego i Salomon nie nalał.W normalniejszych krajach można wtedy zawiesić działalność i tym samym odprowadzanie składek nawet jak się zatrudnia kogoś, ale niestety nie u nas.

Ale zawiesisz działalność i co potem z ludźmi? Z czego mają żyć. Ja wiem że jest ciężko, w ogóle wszystkim nam jest ciężko i wcale nie twierdzę, że jesteś złym człowiekiem. Jesteś po prostu narzędziem w rękach sił rynkowych. I to niestety raczej twój wybór bycia tym narzędziem i niestety powoduje to że podejmujesz chujowe decyzje. Dlatego ja bym się nie podejmował roli kapitalisty, bo to uwłacza godności po prostu, tak jak uwłacza godności bucie poganiaczem niewolników, nie tylko niewolników, ale też tego poganiacza.

A z czego ma im tyle

A z czego ma im tyle zapłacić, żeby i na składki starczyło? Tu dotykamy problemów wadliwego systemu a nie wymiaru etycznego działań jednostek, które w obrębie tego systemu muszą funkcjonować. No i dobrze, chyba właśnie zmiana systemu jest kwestią, która leży nam wszystkim na sercu.
Widać XaVierze, że nie masz dużej wiedzy na temat życia polskiego, drobnego przedsiębiorcy. Oprócz wstrętnych wyzyskiwaczy są też (znam takich osobiście) pracodawcy, którzy pracując dłużej i ciężej zarabiają mniej niż ich pracownicy. Nie rozwiązują działalności, która ich finansowo i nerwowo wykrwawia, bo skazaliby tym samym na bezrobocie samych siebie i swoich pracowników.

możesz cierpieć razem z

możesz cierpieć razem z nimi, ale to oni są tobie podporządkowani a nie ty im. to ty decydujesz kogo zwolnić, ty ich nadzorujesz, a wreszcie czerpiesz zysk z ich pracy (sam nie dałbyś rady tyle zrobić co kolektywnym wysiłkiem). Tak więc mimo wszystko to ty jesteś w pozycji uprzywilejowanej. I powiedz mi jeszcze czy sam masz ubezpieczenie zdrowotne i płacisz składki emerytalne dla siebie?

Nie znam ani pracownicy nr

Nie znam ani pracownicy nr 1, ani jej byłych pracodawców ale jak dla mnie, osoby z boku, sprawa jest prosta. Mi np. nieodpowiada praca na tzw. lini ale też praca księgowego - nie mam do tego predyspozycji(a próbowałem pracy i tu i tu) dlatego myśle, że pracownica nr 1 tez poprostu nie miała predyspozycji do uśmiechania się do klienta - proste - nie wiem wobec tego, po co gnoić ludzi którzy tworzą nowe miejsca pracy, raczej trzeba by sie zastanowić nad sobą. Naprawde praca z klientem nie należy do najlzejszych i trzeba mieć coś w sobie aby być przyjaznym do klienta, aby ten ostatni z chęcia wracał itd. Myśle że każdy z nas jedną pracę lubi bardziej inną mniej, w jednej pracuje z przyjemnośca w innej się męczy, a tu mamy wprost napisane przez pracownice nr 1 że, cytuje "poza tym byłam w jakiś sposób zadowolona z tego, że już nie mam tej pracy i nie muszę się już uśmiechać i czarować zniecierpliwionych klientów." więc cały ten temat, to jakieś nieporozumienie i wydaje mi się ze naprawde ktoś tu chce jeszcze bardziej dzielić i tak juz nad to podzielone środowisko lewicowe.

po co gnoić ludzi którzy

po co gnoić ludzi którzy tworzą nowe miejsca pracy, raczej trzeba by sie zastanowić nad sobą

Jeśli to jest żart to mnie nie śmieszy. koleżanka została zwolniona z dnia na dzień nie dlatego że się nie uśmiechała (co to w ogóle za argument na portalu anarchistycznym jest), tylko dlatego że "na nią wypadło". dyskusja jest też o tym że była zatrudniona na czarno i zwolnioną ją bez wypowiedzenia (w "lewicowym" przedsięwzięciu!)

Nie, to nie był żart. a

Nie, to nie był żart. a czy była zatrudniona na czarno, czy na biało to mnie jako anarchisty naprawde nie interesuje, ważniejsze jest to co się robi i z kim, a nie jakieś umowy i inne tego typu państwowe regulacje - sam pracuje bez umowy i mi to pasuje, a zatrudniając się byłem świadomy konsekwencji mojego wyboru tzn. brak ubezpieczenia, składek emerytalnych i innych tego typu bzdurnych przywilei(wiem, że póki jestem zdrowy i młody/silny to nie ma co się martwić ale wiem również że na starość w gronie bliskich mi osób sobie poradze i bede kombinował jak się da, a co, anarchiście też wolno!). Naprawde uważam - po tekście pracownicy nr 1 - że to jej poprostu nie pykło, w sensie w jej psychice coś nie wytrzymało, może ma taki typ osobowości(ale nie jestem psychologiem aby się mądrzyć, nie chciałem też obrazać koleżanki, jednak każdy z nas zna osoby o twardym kręgosłupie i te słabsze duszyczki) i stąd cały galimatias. Na koniec, myśle że bardziej anarchistyczne byłoby realnie pomóc dziewczynie w poszukiwaniu nowej pracy, a nie pisanie pierdół na przecież anarchistychnym portalu.

Autorka tekstu próbowała

Autorka tekstu próbowała chyba wyciągnąc jakieś wnioski (np takie że wyobrażanie sobie że może istnieć jakaś relacja szef-pracownik bez wyzysku to naiwność, bo tak sie to kończy jak w tym przypadku, praca najemna taka właśnie jest i zawsze tak się kończy, więc alternatywą na teraz pozostaje parekon czy spółdzielnie). Ale zgadzam sie z ostatnim zdaniem ktoś próbuje nakręcać kłótnie na bazie faktycznych i godnych potepienia przypadków w ciągu ostatniego tygodnia, te próby wciągania w spory kolejnych ludzi czy grup... albo może to mam paranoje, nie wykluczam tego :)

„Łubudubu, niech żyje

„Łubudubu, niech żyje prezes naszego klubu”.. Ten komentarz doskonale oddaje charakter dyskusji..... Jego autor sugeruje, jak rozumiem, ze niemozliwym jest sympatia dla pracodawcy a jakakolwiek próba jego obrony spowodowana może być jedynie służalczocią i brakiem świadomosci. Faktem jest, ze partnerska, przyjazna relacja pracodawcy i pracownika to rzadkosc, jednak czy nie o takie wlasnie relacje walczymy? Mam wrażenie, ze niektorzy z rozmowców sa tak silnie przywiazani do schematu „okrutny, wszechwładny szef i skrzywdzony pracownik”, że wszelkie inne modele wykraczają poza granice ich wyobraźni...

HAHAHA! O jezu, to się w

HAHAHA! O jezu, to się w monty pythona zmienia.

"Faktem jest, ze partnerska,

"Faktem jest, ze partnerska, przyjazna relacja pracodawcy i pracownika to rzadkosc, jednak czy nie o takie wlasnie relacje walczymy?"

?!?! O to chyba walczą chadecy , ale bynajmniej nie anarchiści.

Falanster dobrze

Falanster dobrze wyselekcjonował tylko posłusznych pracowników.

Akurat Karolina była

Akurat Karolina była "posłuszna". Nic z tego tak naprawdę nie wynika dla całej tej sprawy. Myślisz że ktoś z góry kieruje emocjami i wypowiedziami naszych pracowników?
M.S.

Sorry ale jesteś zwykłym

Sorry ale jesteś zwykłym skurwysynem. Zatrudnisz dziewczynę na czarno, łamiesz prawo a potem próbujesz przekonać ludzi, że nie stało się nic, głupia dziewczynka po prostu była posłuszna. Mam nadzieję że twoja firma splajtuje.

nie próbuję przekonać

nie próbuję przekonać ludzi do tego że nic się nie stało. nie rozumiem tylko tej awantury
i nie mogę coraz bardziej zrozumieć, że od osób zdaje się zupełnie obcych, a przynajmniej anonimowych dostaję tak ostre obelgi: skurwysyn, mam nadzieję, że twoja firma splajtuje... tak mógłby mi powiedzieć ktoś kto ode mnie skurwysyństwa doznał, i to zrozumiałbym szybciej, a nie ktoś obcy, kto zakłada, że skoro dałem pracę a potem ją odebrałem to jestem skurwysynem - niestety, nie jestem depozytariuszem ogólnoświatowego dobra, jeśli wchodzę (bądź próbuję wejść) z kimś w układ partnerski to jest to sprawa między mną a ludźmi z którymi się dogaduję (dogadujemy), czy do jakiegokolwiek układu w którym dochodzi do wymiany pracy, doświadczenia, usług od razu musicie wpierdalać całą państwową maszynerię, która ma wszystko uporządkować?
i może nie skurwysyństwem bym nazwał, ale kompletną moralną nieodpowiedzialnością zarzuty wobec naszych pracowników pojawiające się w kilku postach tutaj, że wygrywają wyścig szczurów, że są wytresowani i posłuszni. Mam wrażenie że ogląd tej sytuacji macie taki jakbyście przez lornetkę z Australii oglądali Wrocław.
Cechą też kiepskiej literatury, którą tu serwujecie, jest posługiwanie się dużym nagromadzeniem kolokwializmów i szeregiem powtarzających się pomówień nic nie wnoszących prócz fałszywego ogólnego oglądu.
M. S.

wytresował :-)

wytresował :-)

Znów to samo. Światła,

Znów to samo. Światła, dzielna i pewna swej racji jednostka rzuca pod adresem moim i moich koleżanek z pracy parszywą obelgę, chowając się przy tym za niezobowiązującym "czytelnikiem CIA". To właśnie tacy ludzie zmieniają świat na lepsze! Kto Ciebie wytresował do bycia takim mentalnym bonsai?

Zapraszam do konfrontacji,

Zapraszam do konfrontacji, powtórz mi to prosto w twarz bohaterski anonimie!

No przecież ty też jesteś

No przecież ty też jesteś anonimem :) Ale cyrki odstawiacie ;)

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.