Potrzeba nam zorganizowanych dziwek
Tekst Anny Zawadzkiej “Dziwka anarchistów” wywołał dość sporą liczbę komentarzy na CIA. W większości równie nieprzemyślanych, jak sam dyskutowany tekst.
Z główną tezą wpisu autorki można się zgodzić – napis na transparencie był niefortunny i mógł godzić w prostytutki – czyli osoby wykonujące najcięższą chyba z możliwych prac. Dlatego też ten transparent nie powinien się pojawić na demonstracji. I w idealnym świecie by się nie pojawił.
Problem w tym, że nie żyjemy w świecie idealnym. Ruch anarchistyczny, jako najbardziej masowy ruch na radykalnej lewicy, w sposób oczywisty będzie taki, jakie jest jego otoczenie. Nie żyjemy w próżni, a nasi aktywiści nie zstępują z lewicowego nieba. A więc będą w nim pojawiać się także osoby, które nie są (niestety) dostatecznie wrażliwe na kwestie poruszanie przez feministki. Domaganie się tego, żeby nagle ktoś kto przystępuje do ruchu anarchistycznego porzucał w religijnej ekstazie cały język, cały bagaż jaki wyniósł w procesie socjalizacji, jest nierealne.
W ruchu lokatorskim, który obecnie animuje w dużym stopniu ruch anarchistyczny także spotkamy seksistów, a nawet antysemitów. Czy to znaczy, że należy tych, często starych ludzi z silnie ukształtowanymi przez lata poglądami, odrzucić od ruchu jako nie spełniających standardów? Uważam, że takich ludzi nie zmienią umoralniające tyrady i wykłady o idealnym świecie, ale wspólna praca i wspólna walka. A także tworzenie pewnej kultury, pewnego klimatu w którym ci ludzie będą czuli, że opowiadanie o tym, że Żydzi wykupują kamienice, żeby pognębić Naród Polski, jest niestosowne. Potem można im powoli tłumaczyć, bez nachalności i moralnej wyższości, na czym polega ten system i że sprawy rasowe czy etniczne są mało istotne.
Podobnie z osobami, które piszą takie transparenty i używają seksistowskiego języka na co dzień. Taki moralniak jaki napisała autorka może oczywiście ucieszyć wrogów ruchu anarchistycznego na portalu lewica.pl na którym jest ich niemało. Siedzący w swoich 10-osobowych sektach trockiści będą mogli zatryumfować chociaż przez te pięć minut czytania tego tekstu, że u nich nie ma ani jednego seksisty. Ich jednak problemy ruchu anarchistycznego dotyczyć nie będą. Jeśli urosną, to do najwyżej 20 osobowej nieco większej sekty i będą mogli sobie dobierać kandydatów, żeby pasowali do ideału. Ruch anarchistyczny jednak obejmuje znacznie więcej osób i tym samym w znacznie większy sposób ulega wpływom zewnętrznym. Dotyczyło to wszystkich ruchów lewicowych w historii, które ulegały umasowieniu. W niejednej wielotysięcznej partii komunistycznej było zaledwie kilku marksistów, reszta po prostu przełożyła sobie biblijne mity na nowy “materialistyczny” język i tyle. Nie wspominam już nawet o seksistach, bo w historii w partiach socjalistycznych czy komunistycznych były ich całe masy, w których kobiety robiły za sekretarki czy ewentualnie kwiatek do kożucha. Wiele się nie zmieniło. Do dziś przecież “najbardziej lewicowy i socjalistyczny rząd na ziemi” Hugo Chaveza w Wenezueli nie zniósł zakazu aborcji, a prawo antyaborcyjne jest znacznie cięższe niż w prawicowej Polsce. Rewolucja, która nie znosi zakazu aborcji, to nie moja rewolucja.
Nie znaczy to, że należy przymykać oczy na to co się dzieje, bo “tacy są ludzie”. Są tacy, bo tak ich kształtuje od dzieciństwa system. To czego nam trzeba, to sposób na skuteczne przekształcanie świadomości ludzi. Świadomość ludzi zaś najskuteczniej przekształca się poprzez praktykę. Wspólna walka wespół ze świadomymi kobietami zmieniła już niejednego seksistę. Do tego trzeba jednak empatii, której moim zdaniem autorce zabrakło, podobnie jak zabrakło jej autorom transparentu. W naturalny sposób wystawiło tym samym tekst na ostrą krytykę (której zresztą autorka sama się spodziewała, o czym świadczy ostatni akapit). Teraz każdy jeszcze silniej okopie się na swoich pozycjach i zamiast zmiany będzie utrwalenie poglądów – feministki to “beton”, a z drugiej strony “anarchiści to nieuleczalni seksiści”. I wszyscy będą szczęśliwi taplać się w swoim grajdole i w swoich przekonaniach.
Dlaczego moim zdaniem autorce zabrakło empatii i w sumie wyczucia politycznego też? Ano dlatego, że zapomniała, że przy ocenie moralnej czynu należy brać pod uwagę także intencje. Transparent był niefortunnie sformułowany i mógł zostać odczytany niezgodnie z intencjami autorów. Bowiem, jak sądzę, Anna Zawadzka nie twierdzi, że intencją autorów transparentu było rozmyślne godzenie w kobiety, czy prostytutki. Mogło tak to zostać odczytane, ale nie musiało i nie było intencją autorów. Można skrytykować pomysł takiego tekstu, ale powinno się także ten element wziąć pod uwagę przy ocenie, zanim się skrytykuje do spodu dane osoby, czy nawet cały ruch. Chyba że chodziło tylko o polityczne dowalenie anarchistom jako takim, ale o to nie chciałbym posądzać autorki.
To co wydaje się mało empatyczne, to fakt, że autorka zrobiła z marginalnego transparentu, jednego z niezliczonych jakie pojawiły się na ponad połtoratysięcznej demonstracji, w zasadzie główny temat tego wydarzenia i główną linię krytyki “anarchistów”. Mimo zastrzeżenia autorki, nie ma wzmianki o tym, że hasło to wręcz tonęło w innych, bardziej sensownych transparentach. Czytając, nie mogłem, mimo zastrzeżenia autorki, opędzić się od wrażenia, że wyłania się taki oto obraz tej demonstracji: przez Poznań przemaszerowały hordy anarchistycznych seksistów, którzy chcieli bronić swojej seksistowskiej meliny. Co prawda było tam też trochę nie-seksistów, ale robili tam za listek figowy. W dodatku wszyscy byli zamaskowani (dla wyjaśnienia autorki, 80 proc. demonstrantów była zamaskowana, bez względu na płeć i w ruchu anarchistycznym bez względu na płeć jak jest walka uliczna to walczą też kobiety). Nie wiem dlaczego autorka to maskowanie tak wyeksponowała? Ma to być symbol jakiegoś szczególnego maczyzmu?
Nie sądzę mimo wszystko, że taka była intencja autorki, ale tak też można bez żadnego specjalnego kombinowania odczytać ten tekst. To jednak jest kolejny dowód na to, że intencje są także istotne przy ocenie danej treści. Wiele osób mogło poczuć się urażonych, że ich walka o skłot Rozbrat została przyćmiona przez autorkę przez jeden nieprzemyślany napis na transparencie.
Podkreślam jeszcze raz – wcale nie uważam, że ruch anarchistyczny nie ma problemu z seksizmem. Ma, i to często poważniejszy niż jakiś napis na jednym transparencie. Ma taki jakie mają też inne masowe ruchy. Tak więc krytykę skierowaną do anarchistów należałoby nieco bardziej zuniwersalizować.
Poza tym dydaktyzm tego tekstu jest nieco odstręczający. Nie wiem na ile autorka zapoznana jest z praktyką ruchu anarchistycznego, ale w swojej historii dowiódł, że zawsze stał pod względem walki o równość płci w awangardzie. Nie tylko na papierze, jak to w niektórych ruchach lewicowych jest, ale w praktyce. Przypomnę, że to anarchistki i anarchiści zakładają związki zawodowe prostytutek. To anarchiści związani ze związkiem zawodowym FAUD w latach 20. tworzyli sieć podziemnej samopomocy kobiet w zakresie dostępu do bezpiecznej aborcji. To anarchistki, przy wsparciu części anarchistów, stworzyły najpotężniejszy w historii kobiecy ruch rewolucyjny Mujeres Libres. Ruch ten w praktyce dokonywał kobiecej rewolucji w ramach rewolucji społecznej. Mamy z czego się uczyć i dyskusja o seksizmie trwa od bardzo dawna.
Jest jeszcze inny aspekt sprawy. Wiele feministek przywiązuje bardzo dużą wiarę, że zmieniając język, zmieni się świat. Podobnie ma to miejsce w kręgach intelektualistów lewicowych, typu Krytyka Polityczna i różne mniejsze lub większe “think tanki”. Sądzą one że “wpływając na dyskurs”, czyli mając dostęp do mediów głównonurtowych i zdobywając hegemonię na uczelniach, zmieni się świat. Moim zdaniem to droga donikąd. Znamy przykłady krajów, gdzie lewica ma uniwersytety za swoje twierdze, lewicowi intelektualiści gadają w TV i niewiele to zmienia. Zmiana musi odbyć się poprzez praktykę. Język zmieni się, gdy zmienią się warunki powstawania takiego a nie innego języka.
Problem, który np. nieustannie dyskutowany jest w łonie Związku Syndykalistów Polski, którego jestem członkiem, to problem zaangażowania kobiet. Jak spowodować, żeby kobiety w większym stopniu angażowały się w prace, żeby było ich więcej i żeby nie wypalały się po dwóch miesiącach. Na razie dopływ kobiet przebiega, nazwijmy to, w sposób naturalny, bo ZSP działa w sektorze usług, zwłaszcza w gastronomii, gdzie dominującą pozycję mają kobiety, choć wciąż niestety większość stanowią mężczyźni. Dyskutowaliśmy też jakiś czas temu o możliwości założenia związku zawodowego prostytutek, ale na razie mamy za słabo rozpoznane to środowisko. W każdym razie, jeśli pojawią się w ruchu zorganizowane prostytutki, znacznie trudniej będzie pisać takie teksty na transparentach. Droga do do zmiany świadomości wiedzie przez praktykę. Jak pisałem na wstępie wykłady, a zwłaszcza wykłady umoralniające są mało skuteczne politycznie.