Rosja: Skazano pięciu neonazistów

Świat | Rasizm/Nacjonalizm

Na kary od ośmiu lat więzienia w zawieszeniu do dożywocia skazano 13 członków organizacji, których uznano za winnych ciężkich przestępstw, w tym 27 zabójstw, przygotowywania zamachu terrorystycznego, ataku na funkcjonariusza sił bezpieczeństwa i udziału w organizacji ekstremistycznej.

Ustalono, że podsądni wchodzili w skład skrajnie prawicowej organizacji NSO-Siewier, która była komórką Towarzystwa Narodowego Socjalizmu (nazizmu) NSO, które jako ekstremistyczne zdelegalizował w lutym 2010 roku Sąd Najwyższy Federacji Rosyjskiej.

Lidera NSO-Siewier Lwa Mołotkowa skazano na karę dożywotniego więzienia. Inny członek zakazanej organizacji Siergiej Swiridow, który przyznał się do winy, dostał karę ośmiu lat więzienia w zawieszeniu.

Czterech innych członków ugrupowania też skazano na karę dożywotniego więzienia, a siedmioro innych, w tym jedną kobietę, na kary od 10 do 23 lat pozbawienia wolności. Skazanym zarzucono m.in. zabijanie ludzi o niesłowiańskim wyglądzie, co - jak napisano w akcie oskarżenia - neonaziści nazywali aktami oczyszczania Rosji.

(PAP)

Do paki ich? A nich kopia

Do paki ich? A nich kopia wegiel recznie tacy przeciez silni sa. Niech odgarniaja snieg na syberji tacy silni sa. Niech gowna po domowych pupilach sprzataja takie sa czyscioszki. Mozgow juz nie maja to i miesnie znikna? Szkoda by bylo :-)

tak a propos

tak a propos sprawiedliwości odsiadkowej, ciekawy film wczoraj widziałem: Doing Time, Doing Vipassana. polecam.

I po ch... w zasadzie ten

I po ch... w zasadzie ten news z wyborczej?

CIA nie pisze o represjach i skazywanych na wieloletnie wyroki anarchistach (np. w Chile, Włoszech, Grecji) i anarchistycznej walce za kratami, za to podnieca się skazaniem nazistów. Mało to anarchistyczna postawa

To jest news z papu a nie z

To jest news z papu a nie z wyborczej. Co do insurekcjonistów - już o tym dyskutowaliśmy.

Nikt nie twierdzi że masz

Nikt nie twierdzi że masz publikować teksty teoretyków insurekcjonizmu albo nowości z akcji bezpośrednich. I tak są na szczęście strony które to robią i przełamują blokadę informacyjną

Ale od strony pod szumną nazwą "Centrum Informacji Anarchistycznej" można wymagać by relacjonowała ważne wydarzenia w ruchu anarchistycznym a takimi są bez wątpienia masowe aresztowania albo strajki prowadzone przez anarchistycznych więźniów.

A jak tego nie chcesz robić to zmieńcie nazwę np. na Centrum Informacji Społecznej czy jak chcesz ale bez przymiotnika anarchistyczny, bo portal ma z anarchizmem coraz mniej wspólnego.

Mamy prawo nazywać naszą

Mamy prawo nazywać naszą stronę tak jak chcemy. Nie mamy monopolu na portal internetowy i ty też możesz sobie tworzyć własny portal. W żaden sposób ci tego nie uniemożliwiamy. Jeśli będzie ludzi interesować, to będą na niego wchodzić. Prosta sprawa.

Twój koment nie odnosi się

Twój koment nie odnosi się do sedna sprawy czyli przemilczenia represji wobec anarchistów.

I na jakiej podstawie chcesz dzielić anarchistów? Bo np. w Chile aresztowani zostali dość przypadkowi anarchiści, w większości nie będący członkami grup zbrojnych. A mimo to i mimo trwającego 2 miesiące strajku głodowego CIA nie pokusiła się o okazanie solidarności i relacjonowanie sprawy mimo tego że newsy są tu często o zupełnych bzdurach.

Dlatego pytam na jakiej podstawie dzielisz anarchistów??? Na podstawie tego jakie "winy" zarzuci im prokurator???!!!

Co za nonsens. Rób swoją

Co za nonsens. Rób swoją stronę i odczep się od naszej.

sprostowanie

Drogi niezadowolony czytelniku CIA jak słusznie zauważył Yak - już były dyskusje o insurekcjonistach i nie ma sie nad czym rozwodzic. Nie warto pisac o insurekcyjnych wiezniach politycznych z Grecji, Włoch, Chile itp. Niech sobie siedzą w więzieniu - to ich wina, po co podkładali bomby ?
Są bowiem dwa rodzaje anarchistow: dobzi anarchisci czyli co walczą o prawa pracownicze, rozdaja ulotki pod Otto i chodza w 5 z przescieradłami pod supermarket oraz ci zli anarchisci, którzy podkładają bomby i podpalają własność szefów i państwa. Tymi drugimi nie należy sobie zawracać głowy - jest to zupełnie szkodliwa działalność. Oni tylko psują wizerunek ruchu i powodują że państwo czuje się zagrożone i odpowiada represjami. Trzeba działac tak, żeby państwo nie czuło się zagrożone i może wtedy uda mu się jakoś zagrozić. Jeśli tego nie rozumiesz to poszukaj sobie proszę innego portalu na którym jacyś naiwniacy zamiast rozdawania ulotek wolą dać się zamknąć w więzieniu, za swoje nierozsądne wybryki.pozdrawiam i mam nadzieję że zmądrzejesz. Aha, być może zdaje Ci się, że strajk głodowy chilijskich anarchistów to jakaś poważna sprawa, nic bardziej mylnego. Czy nie zdajesz sobie sprawy, że na CIA pisze się o dużo poważniejszych sprawach takich jak np. antysystemowy billboard, wycięcie drzewek w centrum miasta albo że straż miejska porzuciła ubrania nietrzeźwego Pana Henia, przewożąc go na Izbę Wytrzeźwien?
Zrozum że tylko tak uda nam się coś zdziałać, jeżeli dziś pomożemy Panu Wacławowi w wypłacie należnej mu pensji za nadgodziny, jest szansa że dostrzeże on siłę klasy pracującej i przystąpi do budowy ruchu antykapitalistycznego!

ja również

uważam, że pisanie o sprawach pracowniczych, lokatorskich etc. to sofciarstwo i pseudo anarchistyczne bajdurzenie. Przecież państwo i kapitał już trzęsie się ze strachu kiedy kolejne Tajne Konspiracyjne Rewolucyjno-Wyzwoleńcze Komórki Anarchistyczne wysadzają w powietrze bankomat z którego na co dzień sami pobierają pieniądze, albo rzucą mołotow w bank który i tak wszystko pokrywa z ubezpieczenia. Kapitał się sypie, a państwo czując się zagrożone Masowymi Tajnymi Grupami Wyzwoleńczych Anarchistów wzmaga represje.

Co tam Pan Wacław, którego oszukują nieuczciwi pracodawcy, co tam społeczność która walczy o ostatni kawałek zieleni wśród szarych bloków, co tam robole, czy wyrzucani na bruk mieszkańcy - przecież to wstyd i sofciarstwo w 5 osób z prześcieradłem blokować eksmisje albo nagłaśniać wyzysk...

Nie mam na celu wyśmiewać się z ludzi, którzy siedzą w więzieniach za rewolucyjną działalność, szanuje ich wybór i poświęcenie, ale według mnie metody są nie tylko nieskuteczne ale również błędne z taktycznego punktu widzenia. Oczywiście o ile nie są prowokacją służb specjalnych, jak to bywało nie raz w przeszłości...

Syndykalizm jest błędną

Syndykalizm jest błędną taktyką bo kapitalizm już dawno nauczył się reagować na strajki i żądania płacowe. Po prostu w jednym kraju przykręcą śrubę w drugim dadzą socjal i można się tak bawić w nieskończoność. To że od w praktyce czysto reformistycznej walki o podwyżki można przejść do rewolucji społecznej to zupełny mit.

W Hiszpanii było co innego bo tam kapitał nie szedł na ustępstwa. Wtedy syndykalizm był rewolucyjny dziś to reformizm i ekonomizm czystej wody.
Zresztą zobacz jakimi metodami działał np. Durruti były one jak najbardziej insurekcyjne i illegalistyczne (zamachy, wywłaszczenia itd)

Gdyby strajki mogły coś zmienić już dawno byłyby zakazane

Tu krytyka metod syndykalistycznych:
http://pantagruel-provocazione.blogspot.com/search/label/A%20Critique%20...

Przecież kapitał od dawna

Przecież kapitał od dawna przestał iść na ustępstwa. Durruti sobie mógł działać na różne sposoby, ale to masowy ruch strajkowy doprowadził do zmian.

uważam wręcz odwrotnie,

rewolucyjny syndykalizm czy anarchosyndykalizm potrafił dostosować się do neoliberalizmu i nowych form zatrudnienia poprzez organizację pracowników (a także bezrobotnych czy studentów) w nowych sferach ekonomicznych i społecznych. Nie jest to ekonomizm czystej wody, reformizm czy legalizm. Po pierwsze w obecnych czasach syndykalizm odrzuca stare tradycyjne formy działania biurokratycznych związków i daje nowe narzędzia walki i samoorganizacji nie tylko w miejscu pracy ale również w lokalnych społecznościach.

Dzikie strajki, akcje bezpośrednie czy sabotaż są coraz powszechniej stosowanymi praktykami wśród pracowników także Europy Zachodniej jak i w krajach o wysokim "socjalu". Tu nie chodzi tylko o kwestie ekonomiczne, coraz więcej pracowników domaga się współdecydowania o swoim miejscu pracy czy zamieszkania.

Błędem jest również twierdzenie, że anarchosyndykaliści są przeciwnikami insurekcji czy powstań. Jak historia pokazuje taka forma działania była zawsze częścią ruchu syndykalistycznego - czego przykładów można mnożyć. Insurekcje w takim przypadku były zawsze częścią ruchu robotniczego i były jego dodatkową taktyką a nie osobną ideą. W miejscach, w których powstania nie były powiązane z aktywnością w sferach pracowniczych, były tłumione w zarodku i nie miały poparcia społecznego (o czym przekonał się Malatesta we Włoszech)

Obecnie ideolodzy insurekcjonizmu traktują to jako osobną idee, którą przeciwstawiają metodom anarchosyndykalistów. Wrzucają do jednego worka wszystkich związkowców - traktując żółte, biurokratyczne związki, na równi z anarchosyndykalistami. Insurekcjonizm traktowany jako osobna idea popada w ideologiczny dogmatyzm i postawę roszczeniową. Domaga się nie tylko od anarchistów, ale również od mas społecznych stosowania ich taktyki działania, ignorując inne formy bezpośredniej aktywności ujmując im przez to sens i rację bytu.

Jeżeli chodzi o strajki, to wybacz, ale nie zostały one dane w prezencie przez państwo czy kapitalistów, ale wywalczone przez samych pracowników poprzez lata krwawych walk pracowniczych. Ich legalność jest także krucha, obecnie np. w Wielkiej Brytanii poprzez wzmożoną ilość dzikich strajków i okupacji rząd zamierza radykalnie zmienić prawo do strajku i uznać dziki strajk za łamanie prawa, a więc będziesz się mógł nacieszyć więzieniami pełnymi "reformistów".

To kogo państwo uważa za

To kogo państwo uważa za wroga to widać po tym kogo represjonuje to insurekcjoniści siedzą w więzieniach anie działacze związkowi

Nie bardzo mnie interesuje,

Nie bardzo mnie interesuje, kogo państwo uważa za wroga. Zresztą może nas nie wsadzają do więzień, ale po sądach nas ciągają - o czym wiesz z ostatnich wiadomości.

o jakich

działaczach piszesz? Nie porównuj bonzów związkowych do radykalnych działaczy pracowniczych czy anarchosyndykalistów, bo ci za swoją działalność mają wystarczająco problemów. Przykłady można mnożyć; 6 z Belgradu, represje wobec działaczy KRAS, pełne więzienia związkowców w Korei Pd., itd.

Jeszcze jedna uwaga:

Jeszcze jedna uwaga: najsilniejsze obecnie ruchy anarchistyczne na świecie to te w których stosuje się metody insurekcyjne: Chile i Grecja. Warto też np. zauważyć procesy zachodzące w Rosji gdzie ruch dynamicznie się rozwija odkąd stosuje się taktykę insurekscyjną. Polska jest zacofana o kilkadziesiąt lat w swoim "anarchizmie"

Ruch anarchistyczny w Rosji

Ruch anarchistyczny w Rosji jest dziś o wiele słabszy niż w latach 90'tych, gdy stosował inne taktyki. Śmiem twierdzić, że ruch anarchistyczny w Hiszpanii jest o wiele silniejszy.

Otóż to,sam bym tego

Otóż to,sam bym tego lepiej nie ujął,chodzi o to żeby podtrzymać tradycję,folklor,żeby nasze wnuki też mogły być anarchistami i mogły walczyć z systemem

To była taka ironia..Jasne

To była taka ironia..Jasne że trzeba walczyc o prawa robotników,czy lokatorów,ale co z więzniami?Sam fakt trzymania kogoś w więzieniu,jest dla mnie skurwysyństwem,to średniowieczne barbarzyństwo,które z karzącego robi takiego samego skurwysyna,co udowodniła współczesna nauka,jak z więznia(mam na myśli tą mniejszość więzniów która faktycznie trafila tam jako zli ludzie,np.ci naziole,lub inni mordercy,gwałciciele itp.)częśc z nich niewiadomo jak duża siedzi za niewinnosć wszak "temida jest ślepą",wielu życie zmusiło żeby kraść czy handlować prochami,no i razem z nimi ci nieszczęśni"bliscy nam ideowo,ale będący w błędzie insurekcjoniści" sory za porównanie,ale podobnie mówili bolszewicy o anarchistach,czy prawdziwych komunistach.Ja też ich do końca nie obczajam,bo ich ataki są aż nazbyt symboliczne,zbyt wiele poświęcenia a małe straty zadane wrogowi,ale żeby mieli być pożytecznymi idiotami w rękach władzy,czy wręcz agentami,to raczej musieliby uderzać w cywili,lub np.podpalać kościoly. - tym faktycznie zrażali by społeczeństwo.Nawet naziolowi,który zabija nie życzę więzienia,lepiej go zlikwidować żeby się nie męczył sam ze sobą albo wysłać do dżungli amazońskiej,gwałciciela natomiast czy pedofila można wykastrować i puścić wolno-wszak pod jednym warunkiem,że są niezbite dowody winy,a nie zeznanie np.kobiety,która chce go udupić-czytałem kiedyś w Angorze że w UK to zazwyczaj wystarczający dowód,a za gwałt dają dożywocie.Skoro w kapitalizmie wszystko przeradza się w biznes i towar,nic dziwnego że system terroru zwany sprawiedliwoscią też jest biznesem i biznesowi służy.

Jasna linia podziału

Róznica między niektórymi anarchosyndykalistami a insurekcjonistami jest taka, że gdy państwo zamknie w więzieniu kogoś spośród tych pierwszych to insurekcjoniści będą dla niego ryzykować własną wolność dokonując ataków w solidarności z uwięzionym towarzyszem, niekoniecznie podzielając jego metody, natomiast gdy insurekcjonista trafia do więzienia to anarchosyndykaliści w rodzaju CIA pomagają państwu i mediom w cenzurowaniu informacji o tym, że w ogóle taki człowiek znalazł się za kratkami, odmawiając mu jednocześnie solidarności. Czy takie postępowanie trzeba komentować? Nie sądzę.

Gdybym siedział w

Gdybym siedział w więzieniu, nie życzyłbym sobie żadnych bezsensownych ataków "solidarnościowych". Jeśli ktoś chce się bawić kapiszonami i potem się dziwi, że mu urwało rękę, to jego sprawa.

Dlatego nikt nie będzie

Dlatego nikt nie będzie przeprowadzał takich akcji w solidarności z Tobą.

Ale są anarchiści więźniowie którzy cieszą się z okazaną im w ten sposób solidarnością

Konkluzja

Jestem również zdania że polscy anarchiści zainteresowani uczciwą dyskusją o tym co dzieje się w międzynarodowym ruchu anarchistycznym. powinni bojkotować CIA na wielu płaszczyznach, tworząc m.in. odrębne, własne kanały komunikacji. Przed paroma dniami ocenzurowano tu komentarz w którym wspominałem o braku solidarności z oskarżonymi w sprawie dotyczącej Szczytu Rady Europy w 2005.

Bojkotuj ile chcesz.

Bojkotuj ile chcesz. Komentarz został usunięty, bo a) nie był na temat, b) zniechęcał do akcji w sądzie przez defetystyczną gadaninę "i tak to nic nie da", c) nie jest nam potrzebne powiązanie z idiotyzmami z Baader Meinhof w momencie jak nasza sprawa jest na świeczniku.

spoko

Yak, bądź spokojny, Tobie to nie grozi. Żebyś tam trafił musiałbyś najpierw zrobić coś na co nie pozwala państwo i prawo.

Ty się ograniczasz do

Ty się ograniczasz do pisania komentarzy, więc też chyba jesteś bezpieczny.

Pierdolenie

Jak by nie mozna bylo stosowac obydwu taktyk jednoczesnie. Zdejmijcie w koncu sekciarskie okulary. Chuj strzela jak sie ciagle slucha i czyta o podzialach. W Grecaj i Chile stosuja taka taktyke jaka sie sprawdza, w Polsce zebys sie zesral nie zrobisz rewolucji bo nie ma do niej bazy spolecznej. I wlasnie ludzie pracujacy z lokatorami, Wieskami i zwiazkami buduja ta baze. Zobaczymy jakie beda mozliwosc jak juz bedzie jakiekolwiek zaplecze spoleczne i wtedy podejmie sie decyzje.

A cenzurowanie Inserukcjonistow uwazam za chujnie pierwszej wody. Ot, anarchistyczna wolnosc slowa.

Masz prawo uważać co

Masz prawo uważać co chcesz za chujnię - nie da się wszystkim dogodzić. Ale nie widzę dowodów, by taktyka insów gdziekolwiek się sprawdzała.

Póki co nie widzę by

Póki co nie widzę by taktyka syndykalistów się gdzieś sprawdzała. Wystarczy spojrzeć jak nieliczne są związki a-s

Tylko nie mów mi o Hiszpanii36 bo tam był inny klimat i inne metody niż stosują współcześni syndykaliści.

Nieliczne są wszystkie

Nieliczne są wszystkie organizacje społeczne. Jeśli tak na to patrzysz, tylko kultura konsumpcji i konformizmu jest "skuteczna".

Ale każde wywalczone ustępstwo od kapitału jest krokiem naprzód, który wzmacnia świadomość klasową i determinację pracowników.

Każde ustępstwo osłabia

Każde ustępstwo osłabia determinację pracowników. Na tym właśnie polega ochronny wpływ państwa dobrobytu. Gdyby było tak jak mówisz to najbardziej zdeterminowani byliby pracownicy w krajach opiekuńczych a jest dokładnie na odwrót. I to właśnie krytykują insurekcjoniści

Znowu się mylisz. Zasada

Znowu się mylisz. Zasada "im gorzej, tym lepiej" nigdy się nie sprawdzała. Eskalacja wystąpień pracowniczych była zawsze najsilniejsza właśnie tam, gdzie warunki bytowe zaczynały się poprawiać, a nie tam, gdzie cały czas się pogarszały.

Jak w ogóle wyobrażasz sobie nabieranie pewności siebie przez pracowników, gdy najpierw nie spróbują osiągnąć rzeczy łatwych do zdobycia? Jeśli nawet nie mogą zdobyć tego co łatwo da się zdobyć, nigdy nie porwą się na coś większego.

W twojej ideologii jest za dużo mistycyzmu, a za mało realnych pomysłów, które mają szansę zadziałać.

?!

Ale Ci o których piszę, się do tego nie ograniczają. Tymczasem CIA wyklucza ich w ogóle ze środowiska, milczy na ich temat jakby nie istnieli, odmawia im nawet krytycznej solidarności - i to jest czystej wody świństwo, które z anarchizmem nie ma nic wspólnego i jak mniemam zemści się na was prędzej czy później. Wywołaliście już szereg podziałów, np. ze środowiskiem Rozbratu, z Inicjatywą Pracowniczą, a to jest ciąg dalszy waszej autorytarnej, niesolidarnej i rozłamowej postawy.
Jeżeli sprawę za szczyt Rady Europy i oskarżenie ludzi ze środowiska, na podstawie sfingowanych zeznań uważasz za związane z "idiotyzmami baader-meinhof" to naprawdę pozostawiam to bez komentarza. Cieszę się tylko z jednego: że czytelnicy CIA, dzięki takim komentarzom, mają okazję przekonać się co tak naprawdę sobą prezentujesz Yaku, jako "anarchista", Ty oraz Wasz portal.
Ponadto nie kłam: mój komentarz nie mówił że "to nic nie da" lecz że nie ma na kogo liczyć w kwestii solidarności i pozostaje ona internetową fikcją. Czyli chodziło mi o coś dokładnie odwrotnego.

To też usuniesz bo nie na temat?

Oto tekst omawiający przykład pierwszy z brzegu, gdy akcje zbrojne, odniosły pożądany skutek, wspierając walkę pracownic w zakładach Adlera:

http://raf.la.org.pl/historia-raf/76-guerilla-w-rfn

Jeśli poczytasz z kolei np. o pierwszych Czerwonych Brygadach dowiesz się, że to sami robotnicy wielkich zakładów przemysłowych prosili Brygady o pomoc, interwencję oraz o o to by się nie rozwiązywały.

Kolejna sprawa - taktyka insurekcjonizmu nigdzie się nie sprawdzała?

Znowu najpopularniejszy przykład:
Zamachy bombowe przeprowadzane przez RAF na terenie RFN na amerykańskie bazy wojskowe były oczywiście dla Ciebie świadectwem nieskuteczności insurekcjonizmu? Sukces propagandowo-polityczny - uderzenie w militarny nerw wroga na jego zapleczu, sukces militarny - zniszczenie infrastruktury (m.in. komputery zawierające bazy danych) programującej ludobójcze naloty dywanowe na Wietnam. Po tek akcji, z wdzięczności na ulicach Hanoi ludność publicznie wywieszała zdjęcia przywódców RAF.

Ruch zbrojny posiada niezwykle silną zdolność mobilizowania masowego ruchu społecznego (i vice versa). Na przykład po śmierci głodowej członka RAF Holgera Meinsa na terenie RFN i Berlina Zachodniego dochodzi do ponad 50 demonstracji oraz masowych zamieszek przeciw systemowi RFN w których udział biorą tysiące młodych ludzi, zaangażowanych na codzień w wielu lewicowych i anarchistycznych organizacjach. Podobnie - tylko z jeszcze większą intensywnością, bo liczba wystąpień sięga ponad 200 - dzieje się po śmierci Meinhof.
I wreszcie pare statystyk z tamtego okresu:

Na kilka m-cy przed aresztowaniem przywódców RAF, badania opinii publicznej wykazały, że RAF popiera co piąty Niemiec, co siódmy jest gotów udzielić im schronienia przed policją. W ciągu pół roku liczba tych, którzy przestali uważać działaczy RAF za kryminalistów i uznali ich za działaczy politycznych skoczyła w krajach związkowych z 18 do 40 %. Ponadto 10% ankietowanych określiło siebie jako zwolenników RAF. Eksperci rządowi dwoili się i troili żeby rozbić atmosferę poparcia dla partyzantki, opracowując m.in. tzw. "teorię ryb w wodzie".

Więc nie mów mi kurwa o awangardzie odizolowanej od mas, o nieskuteczności insurekcjonizmu ani o podziemnych fanatykach, śmiej się dalej z tajnych organizacji rewolucyjnych, ale tak naprawdę to wy jesteście żałośni i śmieszni, bo jedyne co możecie zrobić dla udokumentowania swojego poparcia, to napisać, że na demonstracji Solidarności, kilku robotników powiedziało wam, że władze to nawet należałoby obalić."Pozostaje miec nadzieje, że takie zdanie będzie brać górę wśród robotników" ;)) Śmiech na sali. Ni to smutne, ni to straszne.

Co do tego że "wasza sprawa jest na świeczniku". Dobrze wiedzieć, że chodzi o "świecznik" i o "WASZĄ sprawę".

Pytałem się o

Pytałem się o skuteczność w dzisiejszej Rosji, Grecji i Chile. Tekst który zlinkowałeś jest nadzwyczaj bełkotliwy i nie zawiera podstawowej informacji, jakie postulaty pracownicze zostały osiągnięte.

Co do naszej sprawy, owszem jest nasza, bo to my zostaliśmy pozwani. Ale nie działaliśmy we własnym interesie, tylko w interesie lokatorów. I z tego powodu mamy problemy, których wcale nie musieliśmy mieć gdybyśmy nie byli solidarni. Masz jakieś zastrzeżenia co do tego?

A na czym ma polegać owa

A na czym ma polegać owa skuteczność??? Na osiąganiu reformistycznych ekonomicznych postulatów w stylu podwyżki płac???

Dla mnie skutecznością jest szybkośc rozwoju ruchu anarchistycznego, jego wpływ na masy i stopień w jakim zagraża państwu. Większość grup anarchosyndykalistycznych np. w ogóle państwu nie zagraża bo działają jako legalne związki.

Co do Chile to ruch jest tam bardzo silny o czym świadczy liczebnośc demonstracji, wpływu na młodzież. liczbie dokonywanych akcji (zamachy, podpalenia, starcia) jak również mnóstwo lokalnych wydawnictw, skłotów bibliotek społecznych itd. I są to w większości inicjatywy anarcho insurekcjonistów

O Grecji pisać nie muszę bo wiadomo.

Co do Rosji to w porównaniu z tym co było jeszcze 5 lat temu ruch poszedł bardzo do przodu, także na płaszczyźnie bojowej

Ruch w Rosji - bo akurat tu

Ruch w Rosji - bo akurat tu jest sporo danych do porównania - znalazł się w ślepym zaułku subkultury, z której prędko nie wyjdzie. Szanse dojścia do szerszego grona społeczeństwa, które istniały jeszcze niedawno, w tej chwili są zablokowane. Widać to też w poziomie dyskusji, która zeszła do najniższego wspólnego mianownika dostępnego dla kiboli.
Zresztą sami aktywiści w Rosji temu specjalnie nie zaprzeczają. Poniekąd ich sytuacja jest zrozumiała, bo zostali do tego zmuszeni koniecznością samoobrony przed fizycznymi atakami, ale przed nimi jest tylko droga donikąd.
A zagrożeniem dla państwa bynajmniej nie są, bo zostali skutecznie odizolowani - przez przyjęcie hermetycznej subkultury.

Twoja ocena ruchu w Rosji

Twoja ocena ruchu w Rosji jest zupełnie błędna. To właśnie w latach 90tych ruch anarchistyczny był zupełnie marginalny, nie miał wpływu na nic nawet na ruch punk (który był pod wpływem NBP).
Na CIA był dobry artykuł o stosunku anarchistów do wojny w Czeczenii i tym jak kompletnie anarchiści byli nieprzygotowani do jakiejkolwiek kampanii sprzeciwu.

Dopiero niedawno można mówić o prawdziwym rozkwicie idei anarchizmu w Rosji, i mówię to na podstawie rozmów z rosyjskimi anarchistami jak i regularnego śledzenia newsów z Rosji i debat. Chimki pokazały że anarchiści stoją obecnie w awangardzie protestu i są zdolni do prowadzenia skoordynowanej działalności.

Nie wiem na jakiej podstawie piszesz ze poziomie dyskusji zeszedł do najniższego wspólnego mianownika. Moim zdaniem jest dokładnie na odwrót i dyskusja w rosyjskim anarchiźmie jest żywa i bogata w treść. Intelektualne spory wiodą różne nurty, są żywe fora w necie, wydawnictwa, prasa. Ruch w Rosji jest o lata do przodu w porównaniu z Polską, i to biorąc pod uwagę fakt że jest tam autentyczna dyktatura i państwo policyjne.

Niestety nie masz racji. O

Niestety nie masz racji. O kryzysie ideowym mówią nawet redaktorzy Autonoma, którzy mimo że boleją nad tym, odnajdują się jakoś w nowej sytuacji. Wiem, bo mam z nimi kontakt. W latach 90'tych wydawane były pisma na bardzo wysokim poziomie, takie jak "Naperekor" - po czym nie ma już śladu. Łamy Autonoma zapełnia tylko riot-porn niestety. Organizatorzy forum Libcom 2010 w Moskwie sami musieli przyznać, że dysputy ideowe nie przyciągają już prawie nikogo, w odróżnieniu od zajęć na strzelnicy. Jest to model, który u nas realizują nacjonaliści - z takim skutkiem, że są w ślepym zaułku - ograniczeni horyzontem myślowym kiboli.

Jeśli chcesz wiedzieć, co się działo w latach 90'tych w Rosji, to poczytaj choćby o ruchu ADA, który miał na początku lat 90'tych zaczątki masowości.

Polska 2011

Widzisz, gdy mówię o RAF i RFN to zmieniasz temat na Grecje. Czyli jednak Baader-Meinhof to nie były takie znowu "idiotyzmy", skoro okazuje się, że chodzi Ci o dzisiejszy insurekcjonizm a nie guerille lat 70-ych?
Pytasz o różnicę między RFN w latach 70-ych a dzisiejszą Grecją?
Otóż w dzisiejszej Grecji jest o wiele gorzej (RFN przeżywało wtedy okres prosperity) i 40% Greków popiera brutalne ataki na polityków. Grupy zbrojne oraz więźniowie polityczni mobilizują i radykalizują ruch anarchistyczny, natężają konflikt społeczny, przechylając szalę na stronę ruchów społecznych. Władza bowiem boi się że w warunkach nasilającego się kryzysu, ruchy te również mogą pójść śladami radykałów, oraz że te 2 elementy komplementarnie zaczynają się współuzupełniać destabilizując sytuację polityczną. (Spodziewam się, że za moment okaże się, że lepiej orientujesz się w greckiej sytuacji, niż tamtejsi anarchiści których grupy zbrojne w sytuacji kryzysu wyrastają jak grzyby po deszczu) A czy Ty mi powiesz jaka jest różnica między szansami anarchosyndykalizmu w Hiszpanii 36 a w Polsce 2011?

40% Greków być może i

40% Greków być może i popiera brutalne ataki na polityków - co nie znaczy że popiera odizolowane grupki o których mówisz.

Tak czy siak uważam, że powinieneś przenieść się na własny portal, zamiast tutaj produkować swoje zmazy onanistyczne.

RAF

grupa marksistów, która i może szczytna w swoich celach i założeniach, była finansowana z pieniędzy ZSRR, a także wysoce inwigilowana przez STASI, podobnie zresztą jak Komórki Rewolucyjne, ale dla ludzi z klapkami na oczach owładniętych wizją romantycznych bojowników to oczywiście kłamstwa.

Rzecz w tym ,że same w

Rzecz w tym ,że same w sobie akcje insurekcjonistów nie prowadzą do trwałej zmiany społecznej, co najwyżej podsycają istniejący gniew. Nam w Polsce potrzeba jest nie walki z wiatrakami przy pomocy rzucania mołotowami w policje,ale budowania świadomości klasowej poprzez wchodzenie w istniejące walki społeczne, wspierania ludzi tam gdzie dochodzi do otwartego konfliktu z Państwem i Kapitałem i pokazywanie ich systemowego kontekstu. Tylko w ten sposób , w trakcie codziennej walki pracowników czy mieszkańców gentryfikowanych dzielnic miasta może obudzić się w zaczadzonych neoliberalną progandą umysłach myśl że znaczenie mają takie wartości jak solidarność czy pomoc wzajemna , a kapitalizm nie jest najlepszym z możliwych ustrojów. Nie zrobi tego bynajmniej wysadzenie bankomatu czy nawet obrzucenie mołotowami psów.

Nie twierdze,że insurekcjonizm na pewnym etapie rozwoju ruchu społecznego nie ma znaczenia - kapitaliści sami nie odejdą , a ruch musi być przygotowany , że prędzej czy później będzie jak w Hiszpanii i przygotowywać się do zbrojnego rozwiązania. Sęk w tym ,że grupy zbrojne powinny być jedynie narzędziem w rękach masowego ruchu społecznego, służącym do jego obrony , a nie narzędziem jego tworzenia. Czyli raczej MIL niż ETA, raczej BR niż RAF.

A kto tych ataków dokonuje

A kto tych ataków dokonuje jak nie cytat: "odizolowane grupki"?

Co do przygotowań do

Co do przygotowań do powstania to warto się uczyć na przykładzie Grecji, gdzie to najpierw działały odizolowane grupy a dopiero potem doszło do powstania w grudniu. Zatem fakty mówią o zupełnie innej kolejności działań

Następstwo czasowe jeszcze

Następstwo czasowe jeszcze nie udowadnia związku przyczynowo skutkowego. Działo się w międzyczasie jeszcze mnóstwo innych rzeczy, nie sądzisz? Chociażby masowe protesty oficjalnych związków, które nagle przestały wspierać partię rządzącą, liberalny ruch na rzecz "prawdziwej demokracji" i mnóstwo innych wydarzeń.

Nie chodzi o następstwo

Nie chodzi o następstwo czasowe lecz realne następstwo wychowania całego pokolenia anarchistów w rewolucyjnym duchu i bojowych działaniach. Związki nie miały akurat w Grudniu nic do powodzenia ich strajk szybko się skończył podczas gdy walki trwały prawie miesiąc

Problem tylko w tym, że z

Problem tylko w tym, że z Grudnia nie narodziła się żadna zmiana społeczna. A insurekcjoniści mieli bardzo mały wpływ na wydarzenia czerwcowe i na wkurwienie ludzi zebranych na placu. Przynajmniej taki sam wpływ na tą sytuację mieli liberałowie, którzy zwołali wiec, czy żółte związki zawodowe, które z powodów oportunistycznych nie miały innego wyjścia niż zwołać strajk.

Ta i raczej Nigdy Więcej

Ta i raczej Nigdy Więcej niz Antifa..zrozumcie że duża część ludzi podąża za tymi,którzy potrafią pokazać że sami dysponują siłą,albo mogą zachęcić ich do tego co już dawno chcieli robić ale np.nie bylo z kim.Niektóruym trzeba pomóc w sądzie,albo robiąc pikietę czy blokadę ale czasem to nie wystarcza.Dlaczego tylu ludzi uważa że potrzebują państwa by czuć się bezpiecznie.Moim zdaniem taka organizacja jak milicja robotnicza była by w dzisiejszych czasach bardzo potrzebna,pomagała by ludziom a jednocześnie tworzyła by przyszłą siłę rewolucyjną,podobnie jakieś komórki rewolucyjne,do powiedzmy zadań specjalnych,nie znam ich struktury ale nazwa kojarzy mi sie z grupa nie znających się jednostek,które atakują w przemyślany sposób umiejętnie wybrane cele,mogą powstać na zasadzie że jakiś koles w jednym miescie coś tam zaatakuje,zostawi jakiś list czy podpis "organizacji",inny przeczyta o tym i zrobi podobnie u siebie,i tak może zaistniec efekt domina,ci ludzie nie muszą się nawet znac,i to może być strategiczny atut.Myśle że dobrze zaplanowana akcja,dbałośc o nie pozostawienie żadnych śladów,ogranicza do minimum ryzyko takiej akcji bezpośredniej,jednak jest to raczej zadanie dla osób kompletnie zdesperowanych,takich które swoje życie juz przegrały,ale chcą coś jeszcze zrobic,nieważne w sumie z jakich pobudek,może tylko z zemsty,nie dla aktywistów,ktorzy spełniają się w swojej roli,czują się dobrze,działają w gronie przyjaciół,może mają szczęśliwe życie osobiste,dzieci itd.Idzcie swoją drogą ale nie potępiajcie bo tracicie wiarygodność w oczach czytelników,ja też wielu osobom mówię żeby weszły sobie na CIA jeśli chcą się dowiedziec o tym czego nie ma w mediach,ale zaczynam mieć wątpliwości,to że nie napiszecie o kimś ,o jakimś wydarzeniu,nie znaczy że go nie ma,jak ktoś zadał sobie trud by wejść na CIA to znajdzie też B-M czy inne,i trochę się zdziwi.A jak zobaczy takie kłótnie jak między pis i po to może się machnąć ręką i stwierdzic że polityka nawet w wydaniu anarchistów to jeden syf..

Dyskusje polityczne mają to

Dyskusje polityczne mają to do siebie, że ścierają się różne opinie - często gwałtownie. Jeśli tego nie lubisz, równie dobrze mógłbyś odrzucać wszelką krytykę istniejącego systemu "bo powoduje niepotrzebne podziały".

To anarchosyndykaliści

To anarchosyndykaliści stają się prawdziwymi awangardystami, odmawiając innym prawa do udziału w ruchu anarchistycznym. W Grecji dotyczy to głównie młodzieży, która nie rozprawia o konflikcie klasowym czy związkach zawodowych. Natomiast wie w kogo uderzyć i zwyczajnie to robi, walcząc podczas demonstracji z policją, niszcząc sieciowe sklepy. Oni są wkurwieni a niektórzy anarchiści przejmują rolę policji i próbują ich powstrzymywać. Teraz odezwie się grono oświeconych polskich anarchistów, którzy wiedzą lepiej gdzie należy uderzać, jakie działania bardziej zagrażają państwu i kapitałowi. Prawda jest taka, że anarchosyndykalistów w Grecji jest garstka w porównaniu do wkurwionej młodzieży, która jest przez nich wyszydzana za brak politycznego planu czy gwałtowność i bezmyślność w działaniu. To dlatego nie porwą ich związkowe marsze. Przyłączą się jednak do każdego, kto rzuca kamieniem w sklepową wystawę. Jak dużą siłą dysponują można się było przekonać w grudniu 2008 r. Wtedy poczuli wzajemną siłę. Później zasilili szereg komitetów, organizacji, dzielnicowych zgromadzeń, ugrupowań zbrojnych albo postanowili walczyć na ulicy. To oni okazali się prawdziwą wylęgarnią dla ruchów społecznych, nie awangardowi anarchosyndykaliści zapatrzeni w robotników, których percepcja kończy się przed drzwiami swojego zakładu pracy. Czy w Egipcie domagano się praw związkowych, większego wynagrodzenia ? Ilu protestowało robotników a ilu młodych ? To jest potencjał, na który anarchosyndykaliści plują. Sami też zostaną opluci. W Grecji ich marsze maleją, rośnie wsparcie i solidarność z grupami zbrojnymi.

Twoje wywody są zupełnie

Twoje wywody są zupełnie gołosłowne. Ruch społeczny w Grecji opiera się głównie na związkach zawodowych i to one zorganizowały strajk generalny. Tak, te związki "których percepcja kończy się przed drzwiami swojego zakładu pracy".

Nie da się też specjalnie zaprzeczyć temu, że "wkurwiona młodzież nie ma politycznego planu i działa w sposób bezmyślny". Nie podajesz też żadnych dowodów na poparcie swojej tezy, że taka taktyka pozbawiona taktyki zyskuje coraz większą popularność wśród ludności. To myślenie życzeniowe.

Nie dziwi mnie, że nie wiesz że przewrót w Egipcie był przygotowany przez dobrych kilka lat bardzo gwałtownych strajków robotniczych o konkretne postulaty płacowe. Ta ignorancja powoduje, że wyciągasz fałszywe wnioski.

Na koniec, bo naprawdę już jestem zmęczony tą dyskusją, podstawowy problem z tobą polega na tym, że nie żyjesz według wyznawanych przez siebie wartości, tylko chciałbyś, żeby inni ponosili za ciebie ryzyko realizacji twoich fantazji. Takiej postawy nie da się określić inaczej niż jako szczeniackiej, aroganckiej i po prostu do cna głupiej.

Twoje wywody są zupełnie

Twoje wywody są zupełnie gołosłowne. Ruch społeczny w Grecji opiera się głównie na związkach zawodowych i to one zorganizowały strajk generalny. Tak, te związki "których percepcja kończy się przed drzwiami swojego zakładu pracy".

Strajki generalne w Grecji organizują biurokratyczne struktury związkowe jak GSEE i ADEDY. Czy według Ciebie, wokół Solidarności w polsce również skupiony jest ruch społeczny, który dąży do konkretnych zmian ? Pracowników, którzy wychodzą na ulicę raz na rok, by upomnieć się o kilkadziesiąt zł podwyżki, grzecznie poprosić o nie likwidowanie jakiegoś zakładu pracy nazywasz ruchem społecznym ?

Ciekawe dlaczego robotnicy w trzecim świecie używają podczas protestów metod insurekcjonistycznych. Dlatego, że boją się utraty pracy, czy po prostu nie mają niczego do stracenia. Czy oni też są idiotami i szczeniakami, którzy przenoszą ryzyko swoich działań na innych ? Tych, którzy np. nie biorą udziału w strajku ? Tu cały czas chodzi o fakt ile jesteś w stanie znieść i poświęcić. Czy ze względu na wygodę pracowników pierwszego świata, pracownicy trzeciego mają być niewolnikami a ich rodziny głodować ?

Nie da się też specjalnie zaprzeczyć temu, że "wkurwiona młodzież nie ma politycznego planu i działa w sposób bezmyślny". Nie podajesz też żadnych dowodów na poparcie swojej tezy, że taka taktyka pozbawiona taktyki zyskuje coraz większą popularność wśród ludności. To myślenie życzeniowe.

Zadam więc inne pytanie. Czy większość ludności zainteresowana jest jakimikolwiek zmianami ? Czy anarchosyndykaliści mają rzesze zwolenników w Polsce ? Chyba nie. Jest to dla Ciebie argument przemawiający za niesłusznością tej koncepcji ? Może pomimo braku społecznego poparcia przepychasz jakąś wizje, którą uważasz za słuszną i sprawiedliwą a wcale tak nie jest ? Może społeczeństwo ma Cie zwyczajnie w Dupie i woli sobie wieczorem pooglądać telewizje uważając waszą jedną czy drugą pikietę za szkodliwą.

Nie dziwi mnie, że nie wiesz że przewrót w Egipcie był przygotowany przez dobrych kilka lat bardzo gwałtownych strajków robotniczych o konkretne postulaty płacowe. Ta ignorancja powoduje, że wyciągasz fałszywe wnioski.

Rozumiem, że ci robotnicy stali pod zakładami pracy i rozdawali ulotki bo inaczej mogło to być szkodliwe dla ruchu anarchistycznego i wzmagać niepotrzebnie państwowe represje ? Zaraz, czekaj i tak policja strzelała do ludności. To pewnie wina zakamuflowanych insurekcjonistów, którzy pomimo woli robotników podpalali komisariaty i wysadzali rządowe budynki.

Na koniec, bo naprawdę już jestem zmęczony tą dyskusją, podstawowy problem z tobą polega na tym, że nie żyjesz według wyznawanych przez siebie wartości, tylko chciałbyś, żeby inni ponosili za ciebie ryzyko realizacji twoich fantazji. Takiej postawy nie da się określić inaczej niż jako szczeniackiej, aroganckiej i po prostu do cna głupiej.

Ktoś Ci każe dyskutować ? Skąd wiesz kim jestem i co robię ? Pewnie, ty żyjesz według wyznawanych przez siebie wartości bo najlepiej wiesz co jest słuszne i moralne. Pozostaje mi tylko powiedzieć "historia to oceni". Aha, i wolę bezmyślnych ale szczerych i konsekwentnych szczeniaków niż was wyrachowanych weekendowych politykierów. Pozdrawiam, bez odbioru.

Nie spodziewaj się

Nie spodziewaj się odpowiedzi na taki bełkot.

Kilka uwag

Wpisy nie podpisane "B-M" nie są mojego autorstwa ale rozumiem że kierowane wobec nich zarzuty adresujesz także do mnie. Podejmę się zatem krótkiej polemiki:

1. Portal Baader-Meinhof jest portalem INFORMACYJNO-HISTORYCZNYM, który dokumentuje działalność anarchistycznych-skrajnie lewicowych-insurekcyjnych grup zbrojnych. Jego celem jest informowanie i tworzenie bazy informacji o tym prądzie i tworzących go organizacjach - podstawą działania jest tu czysto historyczne zainteresowanie. Gdybym chciał działać jako insurekcjonista nie zakładałbym portalu w sieci (co automatycznie anuluje jakąkolwiek anonimowość mojej osoby). Nie działam w żadnej grupie zbrojnej, nie podkładam bomb itp. lecz jestem historykiem-tłumaczem. Mój nr IP jest znany zarówno Tobie jak i policji. Nigdzie na mojej stronie nie znajdziesz zachęty ze strony redakcji do podejmowania takich działań. Wiele tekstów opatruję odredakcyjnym komentarzem, że "poglądy zawarty w danym liście czy komunikacie są poglądami jego autorów, a ich publikacja na naszej stronie służy celom wyłącznie informacyjno-historycznym." Zarzucanie mi że nie realizuje moich fantazji jest więc zupełnie chybionym argumentem. Moją fantazją są studia historyczne nad zbrojnym skrzydłem anarchizmu oraz skrajnej lewicy, a także równoważenie jednostronnego wizerunku tych organizacji.

2. Dlatego nie zarzucam CIA, że zamiast podkładać bomby, woli blokować eksmisje i rozdawać ulotki pod hipermarketami. To wasza sprawa czym i jak chcecie się zajmować. Oczekuję tylko prawdy, czyli pokazywania, że walka anarchistów biegnie wielotorowo i jest zróznicowana - kiedy jedni pomagają zrobić strajk, drudzy podpalają auto właściciela fabryki. Jeśli jednak Wy, przedstawiając się jako anarchiści i aspirując do roli opiniotwórczej, lansujecie pewien wizerunek tego czym jest anarchizm - wykluczając z niego insurekcjonistów - to ja protestuję przeciwko takiemu zakłamywaniu prawdy historycznej na temat anarchizmu i wykluczaniu z tego obrazu nieodłącznej części tego środowiska. Jest to bowiem poważne historyczne fałszerstwo - jeśli jako sedno anarchistycznego aktywizmu przedstawiacie działalność związkową, opartą w głównej mierze na stosowaniu legalnych, akceptowanych przez państwo środków, takich jak demonstracja, pikieta, akcja ulotkowa.
Nie mam nic przeciwko odrzuceniu przez jakiegoś anarchistę czy grupę stosowania przemocy, sam nie lubię przemocy i nie jestem skłonny jej używać, ale problem zaczyna się wtedy gdy ktoś w środowisku A zaczyna prezentować odrzucenie przemocy jako uniwersalną zasadę, jedyną najwłaściwszą dla ruchu, dyskredytując pozostałych, stosujących inne metody.
Wy posunęliście się nawet do tego, że wzorem Gazety Wyborczej straszycie nazistami, przytaczając newsy z ich rozpraw, podczas gdy przemilczacie "caso bombas" w Chile gdzie ponad 10 uwięzionych anarchistów, (nie zaangażowanych w walkę zbrojną) prowadziło przez ok. 2 m-ce strajk głodowy.

3. Większość anarchistów była insurekcjonistami, ponieważ szczególną cechą rewolucyjnego anarchizmu jest zakwestionowanie państwowego monopolu na przemoc oraz odwoływanie się do radykalnych metod działania. Anarchizm był i jest maksymalistyczny oraz bojowy - zarówno w celach jak i środkach - w odróżnieniu od socjaldemokracji, socjalistów i marksistów, w oczach których zawsze wypadał krytycznie, jako "dziecięca choroba lewicowości", "ruch sfrustrowanej inteligencji i wystraszonych drobnomieszczan" etc. Bakunin i Malatesta uprawiali apologię przemocy rewolucyjnej, spiskowali i usiłowali wzniecać wśród włoskich chłopów powstania zbrojne, Kropotkin popierał zamachy dynamitowe robotników w Lyonie i szereg innych aktów terroru idywidualnego, Berkman i Goldman interweniowali w konflikcie klasowym w sposób jak najbardziej terrorystyczny dokonując zamachu na znienawidzonego przez robotników Henry'ego Claya Fricka. Anarchiści zazwyczaj zaostrzali konflikty, podburzając robotników do aktów przemocy, przeciwdziałając ugodowym mechanizmom takim jak negocjacje prowadzone przez związki zawodowe. To raczej działalność związkowa wydaje się wyczerpywać w dobie społeczeństwa sieciowo-informacyjnego, masowego indywidualizmu, rozrastającego sektora usług i ciągłego uelastyczniania rynku pracy. Jedno się natomiast nie zmienia- radykalny kurs anarchistów, którzy nie rezygnują ze stosowania przemocy jako narzędzia - w ich mniemaniu - emancypacji.

4.Anarchistyczni krytycy anarchosyndykalizmu zwracają uwagę, że kapitalizm potrzebuje związków zawodowych żeby dobrze funkcjonować. Kanalizują one spontaniczny gniew robotników, wybuchy przemocy przeciwko hierarchii i szefom, rozładowują konkretnymi negocjacjami i ustępstwami ekonomicznymi. Dzięki związkom zawodowym łatwiej przekupić i zapanować nad robotnikami, zintegrować ich z systemem i zakładem. Dowodzi tego cała powojenna historia Europu Zachodniej - gdy radykalna inteligencja chciała rewolucji, robotnicy rozchodzili się do domu ponieważ kapitaliści dzielili się z nimi zyskami oraz ofertą konsumpcyjną wyprodukowanych dóbr.A przecież radykałowie, tak jak Wy dziś, prosili, agitowali pod zakładami, nawet zatrudniali się w nich, by zbliżyć się do robotników. Przed wojną, na początku XX wieku, np. w Hiszpanii'36 kapitalizm był jeszcze na tyle nieucywilizowany, że organizowanie robotników odbywało się w perspektywie budowania znoszącej go alternatywy.Wiatru w żagle dodawały też nadzieje związane z Republiką Radziecką. Jednak od momentu wypracowania mechanizmu bufora klasowego jakim jest państwo opiekuńcze, potencjał rewolucyjny klasy pracującej został zneutralizowany. To że dziś demontuje się państwo opiekuńcze nie dowodzi wcale, że ludzie zakwestionują cały system, lecz że odrzucą jego neoliberalny-prywatyzacyjny model, domagając się przywrócenia modelu opiekuńczego. W taką właśnie narracje wpisuje się dziś anarchistyczna działalność związkowa. Owszem wartościowa, bo broni ludzi i blokuje antyspołeczne reformy, ale jest mało prawdopodobne, że jak ci ludzie wywalczą socjal/podwyżke/nadgodziny itp to pójdą obalać system. W najlepszym razie zaczną głosować na Ikonowicza,Chaveza itp osoby co w naszych realiach już samo w sobie byłoby dużym sukcesem. To że sobie wpiszecie do statutu radykalne cele i brak szefostwa, w żadnej mierze nie zmienia faktu, że w praktyce ograniczycie się do zwykłego ekonomizmu.

4. Nie ma różnych anarchizmów. Jest jeden anarchizm - zawsze skoncentrowany na dążeniu do zniesienia scentralizowanych struktur hierarchii oraz władzy człowieka nad człowiekiem. Przeciwstawianie ruchu społecznego grupom zbrojnym jest sztucznym podziałem wprowadzonym przez tych, którzy wyrośli w rutynie pewnej tradycji ograniczającej się do legalnych, umiarkowanych metod, a przede wszystkim w izolacji od realnego-OSTREGO konfliktu społecznego.Gdyż grupy zbrojne zazwyczaj wyłaniały i wyłaniają się na fali ostrego starcia między społeczeństwem a systemem, i dąża do wpisania się w tę konfrontację a nie do zastąpienia ruchu społecznego. W okresie polskiej transformacji i solidarność i anarchiści tłukli się z policjo-milicją na ulicach, tak samo jak młodzi grecy w Grudniu i nikomu nie przyszło wtedy do głowy, że to zła strategia.Taki był bowiem wymóg chwili, w ten sposób manifestowano wolność i sprzeciw. Gdy jednak ktoś zapropował usystematyzować tę przemoc (LFW) okrzyknięto go wariatem, nic dziwnego, dziadkowie z Mać Pariadki chcieli mieć wyłączność na "rząd dusz" i przywykli ryzykować co najwyżej 24h na dołku.
Potem w pewnych kręgach zaczęła się moda na libertarianizm, który konkurował z krytyką kapitalizmu. Co rusz można było się natknąć w anarchistycznych gazetkach na teksty Jacka Sierpińskiego, grupy An Arche itp Z czasem przyszło otrzeźwienie, libertarianizm zaczął pojawiać się coraz rzadziej, za to zaczęła się moda na anarchosyndykalizm, tzn. anarchiści dotychczas zachłyśnięci antykomunizmem i kontrkulturą zdali sobie sprawę że żyją już jednak w kapitalizmie. Zaczęły się podchody w kierunku robotników, pojawiło się pismo A-TAK. I ta "moda" pozostała do dziś - nie oceniam czy to dobrze czy źle, sprzeciwiam się tylko prezentowaniu jej jako jedynej.Jej skutkiem ubocznym jest to, że stawiając na robotników i fetyszyzując masowość, insurekcjonistów obśmiewa się jako wariatów. Wiąże się to też zapewne nieco z pokojowym dziedzictwem solidarności i generalną atmosferą końca historii w tym rejonie Europy.

"Jeśli jednak Wy,

"Jeśli jednak Wy, przedstawiając się jako anarchiści i aspirując do roli opiniotwórczej, lansujecie pewien wizerunek tego czym jest anarchizm - wykluczając z niego insurekcjonistów - to ja protestuję przeciwko takiemu zakłamywaniu prawdy historycznej na temat anarchizmu i wykluczaniu z tego obrazu nieodłącznej części tego środowiska."

To nieporozumienie. Aspirujemy tylko do tego, by reprezentować samych siebie. Nic ponadto. Nie możesz nam narzucać żadnej misji, której sami się nie podjęliśmy. To niedorzeczne.

Podobnie insurekcjoniści

Podobnie insurekcjoniści twierdzą że reprezentują samych siebie mimo to z uporem maniaka niektórzy zarzucają im awangardyzm co jest kompletnym nieporozumieniem i nie zrozumieniem idei insurekcjonizmu.

Tu w punktach najkrótsze z możliwych opisanie anarchizmu insurekcyjnego:

http://pl.indymedia.org/pl/2011/07/54173.shtml

Tobie zarzucam przede

Tobie zarzucam przede wszystkim to, że za dużo gadasz. Chciałbyś, żeby inni wdrażali i popierali twoje pomysły. My tylko realizujemy własne.

To raczej działalność

To raczej działalność związkowa wydaje się wyczerpywać w dobie społeczeństwa sieciowo-informacyjnego, masowego indywidualizmu, rozrastającego sektora usług i ciągłego uelastyczniania rynku pracy

Co najwyżej w krajach tzw. Zachodu, gdzie rzeczywiście ma miejsce rozrost sektora usług kosztem tradycyjnej wielkoskalowej "produkcji" i tylko jeśli chodzi o formułę wielkich, zbiurokratyzowanych związków zawodowych mających za bazę wielkoprzemysłowy proletariat. Natomiast twoja diagnoza nijak się ma do sytuacji mniejszych, niehierarchicznych i przez to dużo bardziej elastycznych zz-ów, które - jak pokazuje np. kampania ZSP przeciwko OTTO Workforce - jakoś potrafią odnaleźć się w realiach uelastycznionego rynku pracy i skutecznie walczyć o polepszanie sytuacji "śmieciowych" pracowników.

Zresztą sektor usługowy w wielu przypadkach nie odstaje pod względem organizacji pracy, skali i skoncentrowania działalności od klasycznej fabryki. Przykładem właśnie hipermarkety o których sam piszesz w swoim poście

Anarchistyczni krytycy anarchosyndykalizmu zwracają uwagę, że kapitalizm potrzebuje związków zawodowych żeby dobrze funkcjonować. Kanalizują one spontaniczny gniew robotników, wybuchy przemocy przeciwko hierarchii i szefom, rozładowują konkretnymi negocjacjami i ustępstwami ekonomicznymi. Dzięki związkom zawodowym łatwiej przekupić i zapanować nad robotnikami, zintegrować ich z systemem i zakładem. Dowodzi tego cała powojenna historia Europu Zachodniej

Powojenna historia Europy Zachodniej to głównie historia ww. wielkich zbiurokratyzowanych zz-ów, a nie wspomnianych małych niehierarchicznych organizacji związkowych, na których przeważnie opiera się strategia współczesnego @syndykalizmu. Jeśli krytycznych wobec @syndykalizmu insurekcjonistów stać tylko na takie powierzchowne generalizacje i na tym budują swoje przekonania o wyższości własnej strategii, to ja pięknie dziękuję za taki "wkład" (a raczej uwiąd) teoretyczny. Wolę już "awangardowy" @syndykalizm, którego teoretycy i działacze przynajmniej nie próbują czarować rzeczywistości jakimiś wyssanymi z brudnego palca bajeczkami.

jest mało prawdopodobne, że jak ci ludzie wywalczą socjal/podwyżke/nadgodziny itp to pójdą obalać system

Jest jeszcze mniej prawdopodobne, że cokolwiek na tym polu osiągną bez horyzontalnych sieci wsparcia i pomocy wzajemnej budowanych w miejscu pracy i zamieszkania, opartych na nie-utowarowionych relacjach lub dążących do wypracowania takowych. Oczywiście można naiwnie liczyć, że najpierw się "obali system", a dopiero potem pomyśli "co dalej". Tylko że z takim podejściem to można obalić, ale najwyżej pół litra. Podstawy funkcjonowania "systemu" nie stanowi infrastruktura i personel banków, wielkich korpo i instytucji rządowych, stanowiących cel dla insurekcjonistów, tylko określone idee, nawyki i schematy działania odtwarzane w codziennym życiu przez tzw. szarych Kowalskich. To na tych płaszczyznach "reprodukcji życia codziennego" powinna się skupiać autentycznie antysystemowa działalność.

Ale przecież

Ale przecież protekcjoniści nie ograniczają się do podkładania bomb. W Grecji np. praktyka anarchistycznych assamblen które mają stać się zalążkiem nowego społeczeństwa. Wszystko bez biurokracji i bez tworzenia legalnych związków

A krytycznych insurekcjonistów stać na dogłębną krytykę
http://pantagruel-provocazione.blogspot.com/search/label/A%20Critique%20...

Zgromadzenia ludowe nie są

Zgromadzenia ludowe nie są bynajmniej wynalazkiem insurekcjonalistów i dość ciężko by było udowodnić, że właśnie oni je zainicjowali.

Ale ja nie mówiłem o

Ale ja nie mówiłem o zgromadzeniach ludowych tylko o anarchistycznych assamlenach które są wyrazem anty-organizacyjnych tendencji greckiego anarchizmu

To nadal nie ma nic

To nadal nie ma nic wspólnego z ideą "propagandy czynem".

W Grecji np. praktyka

W Grecji np. praktyka anarchistycznych assamblen które mają stać się zalążkiem nowego społeczeństwa. Wszystko bez biurokracji i bez tworzenia legalnych związków

Nie wiem w jakim celu o tym wspominasz. Czy ktoś gdzieś tu skrytykował takie nieformalne organizowanie się w poziome struktury? Skąd w ogóle założenie, że @syndykalizm to tylko legalne i biurokratyczne związki? Blisko mi do @syndykalizmu i z sympatią spoglądam na jakiekolwiek próby poziomego organizowania się pracowników najemnych w walce klasowej. Niezależnie od tego, czy formalizują swoją działalność czy nie.

A ten artykuł Bonnano ładnie podsumowano na libcom.org: "Bonnano mixes trade unionism, revolutionary unionism and anarcho-syndicalism all into (mostly) the same mix". Czyli ta "dogłębna krytyka" dokładnie wpisuje się we wspomniany przeze mnie schemat rozumowania ins-ów, czyli jedno wielkie ślizganie się po powierzchni zagadnienia, podlane wielkimi kwantyfikatorami. Fuck this shit.

Insurekcjoniści odkryli a

Insurekcjoniści odkryli a raczej odnowili anarchistyczne założenia o popieraniu zbuntowanych grup społecznych nie koniecznie w formie związków zawodowych. Anarchizm to nie marksizm i nie fetyszyzuje "klasy robotniczej". Już Bakunin szukał potencjału rewolucyjnego w najróżniejszych grupach społecznych.

To mogą być więźniowie, może być młodzież z blokowisk mogą być imigranci lub bezrobotni.

A iskrą do wybuchu powstania może wcale nie być walka o wyższe płace lecz np. brutalnośc policji. Jak zatem widać strategiczny cel ataku insurekcjonistów jest o wiele szerszy niż w przypadku syndykalistów którzy ograniczają się prawie wyłącznie do walki płacowej

Mniej schematyczny obraz

Mniej schematyczny obraz zebrań ludowych w Grecji daje ten artykuł: http://libcom.org/blog/preliminary-notes-towards-account-movement-popula...

Zdajesz się nie rozumieć,

Zdajesz się nie rozumieć, że nie chodzi o prostą ruchawkę i maksymalny rozpierdol, ale o zorganizowanie nowego społeczeństwa na gruzach starego. Do tego potrzebna jest przede wszystkim praca, a więc nie sposób nie opierać się na ludziach pracy - którzy będą musieli przejąć odpowiedzialność za zorganizowanie społeczeństwa na nowo.

Wspieranie ruchawki dla samej ruchawki może się skończyć bardzo różnie - połowa zadymiarzy pod greckim parlamentem to nacjonaliści (jeszcze niedawno urządzali pogromy imigrantów) - równie dobrze oni mogą na tym wszystkim zyskiwać.

Ależ insurekcjoniści

Ależ insurekcjoniści doskonale rozumieją o co chodzi dlatego podejmują działania zmierzające do tego celu i budujące więzy autentycznej solidarności.

Powodem krytyki metod syndykalistycznych i związków zawodowych jest ich reformistyczny charakter i scentralizowana struktura. Nawet anarchosyndykaliści mają swoich "sekretarzy generalnych" "komisji centralnych" itd. Do czego to doprowadziło pokazała Hiszpania i wejście anarchistów do rządu. Oczywiście powiesz mi że ten błąd jest znany i nie zostanie więcej popełniony. Tylko problemem jest sam fakt że organizacje syndykalistyczne są zorganizowane w taki sposób który stawia wyżej pewne zaangażowane jednostki co pozwoliło im jako "oficjalnych przedstawicielom" anarchistów wejść do rządu. I to jest coś co krytykują insurekcjoniści - formalna organizacja w której występuje zawsze mniej lub bardziej hierarchiczna struktura

Że tak powiem "szczekasz

Że tak powiem "szczekasz pod niewłaściwym drzewem". Trudno o bardziej dogłębną krytykę wejścia anarchistów do rządu niż ta, która została sformułowana w ramach samego CNT. Zresztą dobrze wiesz, że przypięto nam łatkę "sekciarzy" właśnie za to, że zwalczamy biurokratyczną odmianę syndykalizmu. Ale tobie biurokraci tak naprawdę nie przeszkadzają, dopóki użyczają ci domeny ;)

Abstrahując od tego co

Abstrahując od tego co napisał Yak, to chyba zapominasz, że Bakunin żył i działał w zdeczka innych warunkach niż współczesne. W jego czasach pracownicy najemni, a zwłaszcza robotnicy z "produktywnych" sektorów, nie stanowili najliczniejszej klasy społecznej wśród klas wytwórczych: przeważało chłopstwo, liczni byli drobni rzemieślnicy. Zupełnie inaczej rzeczy mają się współcześnie. Rzeczywiście niezależni, samozatrudnieni chłopi i rzemieślnicy praktycznie są na wymarciu, a nawet jeśli nie są, to nie oni wytwarzają większość społecznie niezbędnych dóbr i usług: robią to właśnie pracownicy najemni.

I tylko oni mogą zapewnić materialną infrastrukturę w dziele tworzenia nowego społeczeństwa, które to tworzenie przecież musi odbywać się "w skorupie starego", bo inne podglebie nie jest i nie będzie nam dane. To nie subiektywne "fetyszyzowanie" pracowników z naszej strony, tylko po prostu świadomość określonych materialnych uwarunkowań.

Tak ale typowa

Tak ale typowa wielkoprzemysłowa klasa robotnicza również jest obecnie na wymarciu, dominują usługowcy

To kolejny mit, który obala

To kolejny mit, który obala ta książka, którą niebawem zamierzam zrecenzować na tych łamach:

http://www.muza.com.pl/?module=okladki&id=42159

c.d. polemiki

Każdy serwis informacyjny na charakter opiniotwórczy - i twoje deklaracje nie mają tu większego znaczenia - tym bardziej jeśli nazywa się Centrum Informacji Anarchistycznej. Jeśli przemianujecie go na Centrum Informacji o Działalności Związku Syndykalistów Polskich, to obiecuje, że nie pojawi się tu więcej ani jeden mój komentarz.

To jak widzicie samych siebie, i jak niestety mogą postrzegać was inni, ma związek z ogólnym regresem perspektywy emancypacyjnej. Dziś nie mówi się - co najwyżej przebąkuje - o budowaniu zupełnie innego modelu społeczeństwa, lecz za "rewolucje" uznaje się zaledwie społeczne wystąpienia w obronie socjalu - państwa opiekuńczego, jak np. ostatnie protesty w Hiszpanii.Czyli nie atakuje się, ale broni pewnych zdobyczy ubiegłego wieku. Utopia zbankrutowała w świadomości społecznej. System wyruchał mentalność ludzi. Nikt nie wierzy w inny świat. W Polsce trzeba to pomnożyć razy 10. Dlatego w debacie publicznej socjaldemokratyczna Krytyka Polityczna postrzegana jest jako "lewacy, komuniści" itp, a Wy, konsekwentnie występując w obronie praw pracowniczych, możecie być uznawani przez innych za radykałów, ba, może nawet rewolucjonistów. I faktycznie, w kraju gdzie nikt nie liczy się z pracownikami, "rewolucyjne" może wydawać się pobudzanie ich do obrony własnych interesów. Taka działalność jest oczywiście potrzebna, ale dzieje się to już w innych warunków niż sto lat temu. Jest bardzo mało prawdopodobne ponowne powstanie rewolucyjnego ruchu robotniczego, co dopiero pracowniczego ruchu anarchistycznego.
Z jednej strony nie wiadomo jak dalece zaktywizuje się społeczeństwo wobec zaostrzających się nierówności, wynikających z globalizacji, z drugiej zaś wiemy, że na poziomie państwa narodowego i modelu opiekuńczego, wypracowano skuteczne mechanizmy rozbrajania radykalizmu społecznego poprzez opiekuńczy konsensus. Podejrzewać można, że w wyniku wielu bitew wiek XXI zakończy się przeniesieniem tego samego mechanizmu-kompromisu na skalę globalną, co zresztą oddaliłoby (a jednocześnie uspokoiło) ludzi jeszcze bardziej od demokracji. Obrona praw pracowniczych to niewiele, demokracja uczestnicząca to za mało - dziś mamy do czynienia z programami dotowanymi np. przez UE, które same w sobie promują np ekonomię społeczną, tworzenie spółdzielni pracowniczych, gdzie kolektywnie podejmuje się decyzje i nie ma szefa itp. W wielu korporacjach, na poszczególnych poziomach spłaszcza się hierarchię i wprowadza elementy kolektywnej decyzyjności aby pobudzić ludzką kreatywność i innowacyjność (kapitał informacyjny) - mimo to kapitalizm pozostaje kapitalizmem. Czy to znaczy, że system robi krok w stronę anarchizmu?
Nie robi tak, samo jak i wy go nie robicie, doprowadzając do tego, że
pracownikom wypłacono zaległe pensje za nadgodziny. Rozumiem, argument, że ludzie organizując się do obrony własnych praw, uczą się demokracji bezpośredniej, odkrywają nowy model działania itp - skłaniać się jednak można ku twierdzeniu, że w momencie gdy socjal uda się ocalić, pójdą oni za tym kto zagwarantuje im to materialne bezpieczeństwo, a nie będzie wskazywał dodatkowo na potrzebę jednoczesnego ocalenia ich wolności. Ludzie potrzebują socjalnej wygody, niekoniecznie wolności. Dowiódł tego liberalny, opiekuńczy kapitalizm i fala buntu lat 60-ych. Dlatego -zdaniem insurekcjonistów - anarchiści powinni mówić więcej o wolności, a mniej o socjalu i dlatego też odwróciłbym pytanie: nie dokąd Wy we własnym wyobrażeniu zaprowadzicie ludzi, lecz dokąd oni zaprowadzą was?
Znam i obserwuję wielu anarchistów, którzy skończyli swoją anarchistyczną karierę w NGO'sach, w Amnesty International, w Fundacji Helsińskiej - zintegrowali się z systemem. Poszli tam bo dostrzegali pewne podobieństwo między profilem tych organizacji a własnymi ideałami. Czy dziś są anarchistami, czy przybliżyli społeczeństwo do anarchizmu działając w ramach tych struktur? Zamienili się w liberalnych obrońców praw człowieka. Ludzie dokarmiający bezdomnych w ramach akcji "food not bombs" zapewne bez problemu odnajdą się ze swoim anarchizmem w opiece społecznej i u brata Alberta.Insurekcjonista mógłby zaprotestować: "Taki integrystyczny, wykastrowany z elementu wywrotowości, anarchizm kształtujecie we własnych głowach, dokonując wyboru takich a nie innych metod działania." Podobnie jest ze związkami zawodowymi, które zasadniczo, chcecie tego czy nie, dokonują inkluzji robotników do systemu kapitalistycznego, gwarantując redystrybucję części zysku. Jeśli dokądkolwiek dotrzecie to zapewne tam, i nie dalej, a i z tego warto będzie być zadowolonym - ale nie będzie to koniecznie dobry punkt wyjścia dla anarchistycznej propagandy. Tym punktem zdaniem insurekcjonistów jest illegalizm - akcent położony na zerwanie z limitami nakładanymi przez prawo oraz systemowe instytucje (i tworzenie alternatyw). Anarchizm, który nie wyrzeka się ani nie ukrywa swojej bojowości (insurekcjonizm) łamie i wykracza poza szereg mechanizmów rozładowujących konflikt w obrębie systemu - dzięki akcji bezpośredniej, zaszczepiony jest na zjawisko o którym tu wspomniałem, na fakt, że umiarkowane środki stają się i prowadzą do umiarkowanych celów. Narzędzie którym decydujesz się posługiwać współkształtuje nie tylko rzeczywistość, ale również samego Ciebie co przyczynia się bądź do poszerzenia twojej świadomości rewolucyjnej bądź też do jej przytępienia.Tak można by chyba streścic przynajmniej część insurekcyjnej refleksji. To właśnie w procesie ataku, ich zdaniem, kształtuje się rewolucyjna świadomość:

Ktoś tu napisał:
"Podstawy funkcjonowania "systemu" nie stanowi infrastruktura i personel banków, wielkich korpo i instytucji rządowych, stanowiących cel dla insurekcjonistów, tylko określone idee, nawyki i schematy działania odtwarzane w codziennym życiu przez tzw. szarych Kowalskich. To na tych płaszczyznach "reprodukcji życia codziennego" powinna się skupiać autentycznie antysystemową działalność."

Dokładnie: związek zawodowy utrwala nawyk negocjowania z pracodawcą, dogadywania się z systemem, poszukiwanie kompromisu z szefem.Wikłasz ludzi w system, podejmując z nim pewną grę. Akcja bezpośrednia wyprowadza ich poza niego,tworzy nowy model bojowych relacji, które stanowią punkt wyjścia w walce z systemem. I oczywiście - powiem to po raz 10 i ostatni - żadni insurekcjoniści nie twierdzą, że zamiast budowania ruchu społecznego, należy się zająć wyłącznie stosowaniem przemocy, a reszta jakoś sama się ułoży. Insurekcjoniści SĄ częścią szerszego ruchu i w niczym nie zamierzają go wyręczać, a jedynie uzupełnić, promując pewną postawę właściwą anarchizmowi.Dlatego insurekcjoniści mówią - zakład pracy, osiedle, więzienie - ok, wszystko to są miejsca dla budowy ruchu społecznego, ale potrzebne jest coś więcej niż uczenie ludzi jak walczyć z szefami, jak zakładac organizacje - potrzebne ich zdaniem jest wejście w perspektywę otwartej konfrontacji, podtrzymującej alternatywę całkowitego odrzucenia systemu.

2. Żaden ruch nie zajedzie daleko bez elementarnej solidarności między jego uczestnikami, nawet jeśli nie zgadzają się oni między sobą co do stosowanych metod. Wy się z tej solidarności sami wykluczacie, wypinając na informacje o anarchistycznych więźniach politycznych związanych z radykalnymi atakami.Przypominacie sb-ckich cenzorów, którzy dokonując przeglądu prasy zagranicznej wycinają nożyczkami wiadomości dotyczące bojowego anarchizmu. Niedawno usunęliście komentarz, poddający w wątpliwość jakość solidarności polskiego środowiska A, mówiący o tym, że dwie osoby aresztowane po Szczycie Rady Europy od dawna już samotnie stawiają się na rozprawy i nie pojawia się tam nikt kto by okazał im solidarność poprzez swoją obecność. Kiedy Rozbrat robi koncert na rzecz wschodnich anarchistów skazywanych za akcje bezpośrednie, wy awanturujecie się, że dzieje się to w tym samym czasie co wasze "Dni Gniewu Społecznego". Czym są Dni Gniewu Społecznego? Spotkaniem się garstki aktywistów, o którym władza wie odpowiednio wcześnie, więc z góry wiadomo jest, że protest zostanie otoczony, poddany kontroli i ewentualnie zneutralizowany. Jakie będą najpewniejsze efekty takiego protestu: takie same jak po Szczycie rady Europy - policja wrobi część waszych kolegów w "czynną napaść" na podstawie fałszywych zeznań, na rozprawy których po upływie roku nikt nie będzie się już stawiał poza samymi zainteresowanymi.
Oby tak nie było, ale wyrażam tu swoją wątpliwość i pokazuje pewne wady o których należy dyskutować.
Greckim anarchistom nie trzeba takich rzeczy tłumaczyć, jest to bowiem rzecz oczywista, kiedy ruch zmaga się państwowymi represjami:

http://grecjawogniu.info/?p=2150

Nazwę CIA zmienimy, wtedy

Nazwę CIA zmienimy, wtedy gdy ty nazwę swojego serwisu zmienisz na "serwis tych, którzy chcą przekonać innych do podkładania bomb, bo sami się boją".

Co do reszty, m.in. po to zadałem sobie trud przetłumaczenia tekstu z libcomu, żeby ludzie nie musieli być skazani na fałszywy i jednostronny obraz wydarzeń Grecji który próbujesz przedstawiać.

Obrona praw pracowniczych to

Obrona praw pracowniczych to niewiele, demokracja uczestnicząca to za mało - dziś mamy do czynienia z programami dotowanymi np. przez UE, które same w sobie promują np ekonomię społeczną, tworzenie spółdzielni pracowniczych, gdzie kolektywnie podejmuje się decyzje i nie ma szefa itp. W wielu korporacjach, na poszczególnych poziomach spłaszcza się hierarchię i wprowadza elementy kolektywnej decyzyjności aby pobudzić ludzką kreatywność i innowacyjność (kapitał informacyjny) - mimo to kapitalizm pozostaje kapitalizmem. Czy to znaczy, że system robi krok w stronę anarchizmu?

Nie wiem do czego takie posunięcia doprowadzą system, a i wydaje mi się, że ty też nie masz podstaw do jednoznacznych wartościowań w stylu "tak, tak, nie, nie". Takie gadanie jak żywo przypomina mi dawne obawy żywione przez wielu radykałów w obliczu początków fordyzmu, który w ich mniemaniu miał na wieki wieków rozbić i spacyfikować ruch robotniczy, a samych robotników nieodwracalnie zintegrować z kapitalistyczną maszynerią. Jak pokazuje m.in. Beverly J. Silver w "Globalnym proletariacie", stało się inaczej.

Nie robi tak, samo jak i wy go nie robicie, doprowadzając do tego, że
pracownikom wypłacono zaległe pensje za nadgodziny. Rozumiem, argument, że ludzie organizując się do obrony własnych praw, uczą się demokracji bezpośredniej, odkrywają nowy model działania itp - skłaniać się jednak można ku twierdzeniu, że w momencie gdy socjal uda się ocalić, pójdą oni za tym kto zagwarantuje im to materialne bezpieczeństwo, a nie będzie wskazywał dodatkowo na potrzebę jednoczesnego ocalenia ich wolności

Nie, nie można się skłaniać, o ile chce się zachować minimum intelektualnej uczciwości i konsekwencji. Ty masz z tym problem: najpierw twierdzisz, że kolektywna walka klasowa prowadzona horyzontalnie i na zasadzie pomocy wzajemnej, o pewne pomniejsze cele, musi skończyć się nawrotem do socjaldemokratycznej świadomości. Natomiast ileś tam linijek niżej, omawiając efekty taktyk promowanych przez insów kwitujesz je stwierdzeniem, że radykalnie przeobrażają one nie tylko rzeczywistość ludzi je podejmujących, ale także ich samych. Oczywiście bez ryzyka regresu do świata socjaldemokratycznych lub po prostu systemowych wartości.

Nie podejmuję się wnikania, mocą czego (jakichś tajemnych wiązań chemicznych? ducha dziejów?) taka transformacja zachodzi w przypadku taktyki insów, a nie zachodzi w przypadku strategii anarchosyndykalistycznej, bo to na tobie spoczywa ciężar dowodzenia prawdziwości tych cokolwiek śmiałych tez. Chciałbym tylko przypomnieć o biografii niektórych prominentnych niemieckich Zielonych, mających na koncie epizody zadymiarstwa w insurekcyjnym stylu z lat 60 i 70. Jak rozumiem, ich późniejsza wolta w stronę parlamentaryzmu i modelu opiekuńczego to te uberradykalne przeobrażenie świadomości do rewolucyjnej postaci, o którym wspomniałeś przy okazji spuszczania się nad taktykami insurekcjonistów?

I oczywiście - powiem to po raz 10 i ostatni - żadni insurekcjoniści nie twierdzą, że zamiast budowania ruchu społecznego, należy się zająć wyłącznie stosowaniem przemocy, a reszta jakoś sama się ułoży. Insurekcjoniści SĄ częścią szerszego ruchu i w niczym nie zamierzają go wyręczać, a jedynie uzupełnić, promując pewną postawę właściwą anarchizmowi.

A czy tobie po 10 razy trzeba przypominać, że nikt tu nie odrzuca a priori insurekcyjnych metod jako części, uzupełnienia kolektywnej walki pracowniczej? Jedyne co odrzucamy to ideę budowania anarchizmu wyłącznie lub głównie na fundamencie takich metod. KPW czy bodem pierdolnąć?

Poprawka:

boldem, nie bodem oczywiście.

Co tam B-M, zatkało kakao?

Co tam B-M, zatkało kakao?

Czemu nie zapodasz kolejnymi uberrewolucyjnymi frazesami o uberrewolucyjnej transformacji świadomości poprzez "propagandę czynem". Mnie na przykład interesuje, czy muszę wyjebać w powietrze bank czy wystarczy np. podłożenie bombki w kiblu a la Ratyński. Aha i jeszcze jedno: po czym poznam, że transformacja zakończyła się sukcesem? Gdy jak Horst Mahler zacznę na stare lata "zamawiać pięć piw"? A może dopiero jak dochrapię się ministerialnej teki wzorem Joschki Fishera?

...

Widzę, że - po wyśmianiu i próbie przyklejenia łatki wariata - twoim ostatnim argumentem jest zarzucenie komuś tchórzostwa?

Jest to być może dobra okazja, by wspomnieć, że tak się składa iż od jednego z członków waszego kolektywu redakcyjnego wiem, że to nie tylko różnice ideologiczne odrzucają was od publikacji o insurekcjonistach, ale również fakt, że postraszyła was policja, wobec czego niektórym na wszelki wypadek zmiękły kolana.
Co do tekstu który przetłumaczyłeś. Bardzo Ci dziękuję za to tłumaczenie - dobry tekst. Przedrukowała go już Grecja W Ogniu. Potwierdza on wszystko to co dotąd napisałem oraz uwidacznia wyraźną różnicę między Wami a Greckimi anarchistami.

Przykro mi, ale czytając

Przykro mi, ale czytając takie kwiatki: http://raf.la.org.pl/component/content/article/34-ogolne/857-meksykzamac...
nie sposób nie uznać was za wariatów.

Owszem policja monitoruje wszystkie strony, na których pojawiają się linki do was. To raczej oczywiste. Ale nigdy nie otrzymaliśmy bezpośredniego sygnału od policji - to o czym mówisz to była rozmowa przy piwie z kimś, kto podobno zna kogoś kto pracuje w policji. Nie bardzo jest o czym wspominać :)

Przetłumaczony tekst pokazuje też, że twoja wizja prymatu insurekcjonistów w wydarzeniach jest wyssana z palca.

errata

Co do Twojego tłumaczenia to grecka Koalicja Radykalnej Lewicy nazywa się SYRIZA a nie SYRIA. Syria to taki kraj arabski.

Poprawione, dzięki ;)

Poprawione, dzięki ;)

Co znaczy,nie piszecie o

Co znaczy,nie piszecie o insurekcjonistach bo uważacie ich taktyke za błędną.czyli a)uważacie że czynią "zło",potępiacie ich moralnie,b).boicie sie oskarżenia o niekonsekwencję,bo ktoś zaraz zaczął by się czepiać waszego umiarkowania w metodach c)-co najprędzej mi się wydaje-nie chcecie zachęcac ludzi w Polsce by działali w podobny sposób,dajecie jasny sygnał-zwłaszcza argumentując w ten sposób że ktokolwiek w kraju zechce działac w ten sposób będzie przez oficjalny ruch anarchistyczny olany,uznany za wariata,lub co gorsza "policjanta w przebraniu",myślę że władza może byc wam za to wdzięczna,chce was widzieć w roli wentyla bezpieczeństwa.Czy naprawdę wierzycie że ograniczając się do metod,które równie dobrze mogliby stosowac socjaldemokraci,oraz nie starając się o zwiększenie liczebności ruchu,doprowadzicie do takiej zmiany jaką nam chodzi.Szacunek do B-M że o tym pisze,choćby jako historyk,który sam nie walczy..Może się mylę,ale wasze dyskusje czyta pewnie dość spora grupa ludzi,którzy nie znają żadnych aktywistów,i może właśnie komuś czytając takie teksty odechciewa się działania.To już chyba lepiej było w czasach gdy anarchizm był kojarzony z masowym ruchem punkowym(co wy z obrzydzeniem nazywacie subkulturą).Teraz to mam wrażenie że jestescie bardzo zamkniętym (i małym)środowiskiem,które jednak stanowi punkt odniesienia dla duzo większej grupy ludzi o poglądach wolnościowych,antykapitalistycznych..dla niektórych wasza strona jest jedynym kontaktem mozliwością pisania z ludzmi o podobnym światopogladzie..choc miewam watpliwości czy tak znowu podobnym.

Nie chodzi o potępienie

Nie chodzi o potępienie moralne, ale o ocenę efektów stosowania takich metod. Na tym etapie, przy takiej bierności społeczeństwa jaką mamy, strategia B-M może tylko przynieść izolację, represje i odrzucenie większości społeczeństwa. To nie jest sposób na zwiększanie liczebności ruchu - wręcz przeciwnie. Doświadczenia w Rosji tylko to potwierdzają.

Niech sobie B-M pisze co chce. Jak ktoś będzie chciał wchodzić na jego stronę, to będzie tam wchodzić.

Jeśli chodzi o efekty,to

Jeśli chodzi o efekty,to widac nie rozbudowali na tyle swej struktury i liczebności by osiągnąć odpowiednie efekty,może też działają zbyt chaotycznie i bez planu.Jeśli chodzi o poparcie ludzi,to zależy wśród jakich ludzi przebywasz,mnie się wydaje że osobom najbardziej zainteresowanym,tym najbardziej zgnojonym przez system,sam się nóz w kieszeni otwiera,i takie akcje dodaja im otuchy,i zachęcają by sami zaczęli działać.Myślę że to jest taki impuls,który włącza sie u każdego,kto naprawdę został pokrzywdzony,że ma chęć im odpłacić,gdyby jeszcze wiedział że może to zrobic nie tylko w swoim imieniu jako jakąś zemstę,ale w słusznej sprawie,w imieniu całego społeczeństwa,chętnie podjął by ryzyko,myślę że tłumienie tego nie jest zbyt anarchistyczną postawą.Dlaczego np.wyrażacie się z uznaniem o Antifie,która robi dobrą robotę atakując ich zdaniem najgorszego wroga czyli faszystów z organizacji jawnie faszystowskich,a tych którzy atakują w taki czy inny sposób faszyzm który jest bardziej zamaskowany,wszechobecny oraz grozniejszy,gdyż jest przy władzy-potępiacie?

Nie przekonuje mnie to.

Nie przekonuje mnie to. Jeśli spojrzymy na historię, okres indywidualnej "propagandy czynem" w historii anarchizmu zakończył się niczym. Dopiero postawienie na anarchizm społeczny przyczyniło się do masowego spopularyzowania ruchu w pewnych krajach (Francja, Hiszpania, USA). To nie znaczy, że całkiem zrezygnowano z nielegalnych metod działania. Ascaso i Durruti owszem rabowali banki, ale nie tak bez sensu, ale po to, by w ten sposób finansować ruch związkowy. Dokonywali też odwetów na policji, gdy ta mordowała działaczy związkowych. Było to jednak częścią znaczenie większej całości.

Swoją "działalnością historyczną", B-M stara się wpędzić ruch w ślepą uliczkę, która na kilkadziesiąt lat zamknie szanse jego rozwoju. Nie widzę powodów, by mu pomagać.

Co do naszych rzekomo "socjaldemokratycznych" metod - jakoś nie widzę, byśmy wchodzili w komisje trójstronne i porozumienia z rządem. Rzeczywistość w Polsce jest taka, że samo żądanie zapłaty za wykonaną pracę jest czymś radykalnym. Gdy to minimum zostanie osiągnięte, zażądamy więcej.

Fine

Kończąc mój udział w tej dyskusji:

- Yak, co to znaczy dla anarchisty "bez sensu" obrabować bank?

1. Insurekcjoniści nie głoszą, 100% skuteczności swojej taktyki, tak jak nie głoszą 100% nieskuteczności taktyki anarchosyndykalizmu. Przypominają tylko że przemoc rewolucyjna jest ważnym elementem anarchistycznej taktyki i krytykują środowiska całkowicie ją potepiające. W gruncie rzeczy są dość pragmatyczni i wskazują nierzadko na konieczność doboru środków stosownie do sytuacji.Ich zdaniem - przemoc jest jednym z tych właściwszych i bardziej uniwersalnych dla celów A, ale nie jedynym.
Moim pierwotnym celem w tej dyskusji nie była dyskredytacja anarchosyndykalizmu, ale popełniłem ją niejako na wyrost, by uwypuklić przeciwwagę dla taktyki związkowej, oraz wskazać jej wady.
Moja strona nie przedstawia pełnego, obiektywnego obrazu zdarzeń -wykrojowo skupia się tylko na grupach zbrojnych. Wiedzę tę dobrze jest interpretować na tle wydarzeń społecznych i działalności szerszego ruchu. Dlatego tłumaczenia takie jak zrobił Yak są cenne i przydatne. Oby więcej takich translacji. Tekst o "zgromadzeniach ludowych" pokazuje m.in., iż w greckim ruchu A, pacyfiści bronią zwolenników przemocy (nawet jeśli się z nimi nie zgadzają), ponieważ mają świadomość że jest to wypróbowany klin którym posługuje się państwo i media, aby wywołać w ruchu rozłam na dobrych i złych anarchistów,by dzięki temu go osłabić. Potwierdza to komunikat Ateńskiego Zgromadzenia Solidarnościowego, które jest rodzajem jednego z takich właśnie oddolnych, zgromadzeń demokracji bezpośredniej.
Zabawne natomiast jest Yaku komentowanie przez Ciebie własnej translacji, tak jakby w obawie, że czytelnicy sami nie dostrzegą intencji z jaką ją przetłumaczyłeś, albo że nie wynika ona naturalnie z lektury tekstu.Niemniej z tym co tam napisałeś nie sposób się nie zgodzić.

2. Insurekcjonizm jest nieskuteczny? Odpowiadam retorycznie: Udowodnijcie skuteczność taktyki ZSP i anarchosyndykalizmu. W Polsce anarchosyndykalizm uskuteczniany jest od wielu lat. Gdzie zatem są te rosnące szeregi anarchistycznych związków zawodowych? Jakie zwycięstwa w związku z tym odnieśliście na polu działalności anarchistycznej?
Jakiż to potężny ruch budujecie i jak silne ma on perspektywy, skoro jedna strona na temat insurekcjonizmu, jest dla Yaka, zagrożeniem, które na kilkadziesiąt lat może wpędzić "ruch" w ślepą uliczkę?
Jest taki bardzo dowcipny tekst Mateusza Kwaterki na temat jałowości polskiego środowiska A zatytułowany "Cztery miesiące, które wstrząsneły światkiem... Uwagi na temat "Kampanii M-1" i polskiego środowiska anarchistycznego" Polecam!

3. Antyspołeczni insurekcjoniści nie twierdzą, że na robotników należy się wypiąć. Traktują ich jednak podmiotowo - tzn. obarczają odpowiedzialnością za dokonywane przez nich wybory i podtrzymywanie systemu oraz zamykanie się na alternatywy. Zrywają z mitem "uciskanej większości", który usprawiedliwia społeczną bierność. Dla Was robotnicy to materiał do obróbki - gdy padł argument upadku rewolucyjnego potencjału robotników w latach 60/70, któryś z was zaczął bronić się, że to wina wielkich, zbiurokratyzowanych związków zawodowych, które wmanewrowały robotników w czysto płacowe kompromisy. A zatem, traktujecie robotników jak ludzi pozbawionych wolnej woli, którymi znów ktoś (wielkie centrale) źle pokierował. Wy pokierowalibyście dobrze i nauczyli samodzielności. Otóż, insurekcjoniści mówią dość takiemu żywieniu złudzeń, uwalniającemu pasywną większość od jej odpowiedzialności za trwanie systemu i odrzucanie alternatyw. Zacznijcie traktować robotników jak ludzi, którzy ponoszą odpowiedzialność za swoje wybory. W latach 60-ych był potężny antykapitalistyczny ruch który parł na robotników - i przenikał w ich szeregi - z każdej strony usiłując zachęcić ich do podważenia stosunków społecznych, proponując im samorząd pracowniczy i uspołecznienie środków produkcji. Mówiło się o tym szeroko. Robotnicy mieli dość wyraźną alternatywę oraz widoczną siłę z którą mogli pójść ramie w ramię przeciw systemowi, woleli jednak bezpieczne koryto, napełnione żarciem i święty spokój. Tylko mniejszość spośród nich przyłączyła się do antysystemowej opozycji. Jeśli robotnicy zechcą czegoś więcej niż socjalu oraz zareagują na wezwania do podważenia systemu, antyspołeczni insurekcjoniści napewno nie będą się odcinać od ruchu pracowniczego. Nie przeszkadza im to jednak działać samodzielnie, we własnym imieniu, bez konieczności oczekiwania aż masy uda się zmobilizować i oderwać od telewizora.
Insurekcjoniści społeczni natomiast w pełni identyfikują się z robotnikami i próbują, tak jak wy, ugrać radykalizm na walce o socjal i odruchach niezadowolenia.

2. Odnośnie cudownej, ubertransformacji wewnętrznej jaką gwarantować miałaby rzekomo "propaganda poprzez czyn", zabezpieczająca przed reformizmem, naiwne jest traktowanie tego argumentu w sposób dosłowny - tyczy się on bowiem przede wszystkim ruchu anarchistycznego jako całości, a nie automatycznie każdej jednostki (np.Fischera), która wejdzie na ścieżkę stosowania przemocy. Złośliwie mógłbym powiedzieć, że insurekcjonistom nie grozi napewno udział we rządzie Republiki Hiszpańskiej.
Odnośnie Ratyńskiego - jeśli odsiedzisz rok więzienia za podpalenie konsulatu po zabójstwie towarzysza-anarchisty, wtedy dopiero będziesz miał prawo wycierać sobie gębę nazwiskiem Piotra.

A własną transformację rozpoznasz po tym, gdy wylądowawszy w Amnesty International, by uskuteczniać tam swój anarchizm, będziesz odczuwał swoistą nieprzystawalność dotychczasowych poglądów do otaczającej Cię praktyki, wobec czego anarchizm będzie Ci się wydawał coraz bardziej mglistą mrzonką okresu dojrzewania, za to coraz bardziej kojarzył z modnymi lewicowo-liberalnymi wytrychami, typu "prawa człowieka, antyfaszyzm, prawa pracownicze" itp. Poznasz ją również po tym, że gdy zamordują anarchistycznego towarzysza, albo zbombardują jakiś kraj, staniesz dumnie na ulicy z prześcieradłem, przeświadczony, że budzisz sumienie mas, które twoje ulotki będą wyrzucać do śmietnika. A jak krzykniesz w czasie tej demonstracji "mordercy" to może i poczujesz że "coś zrobiłeś", ale w gruncie rzeczy będzie to z twojej strony akt bezsilności. Pominąwszy fakt, że krzyczysz coś, o czym każdy człowiek dobrze wie, tylko ma to w dupie i nie zamierza nic z tym robić, dopóki bomba imperialistycznego najeźdzcy nie spadnie na jego własny dom.

Dlatego ludzie tacy jak RAF, decydowali się ruszyć Trzeciemu Światu na pomoc w walce, bez oglądania się na większość społeczeństwa, cieszącego się materialnym prosperity i mającego płonący od napalmu Wietnam w dupie. Argument, że korzystali z pomocy STASI jest tyle samo wart co próba dyskredytacji "Solidarności" za to, że korzystała z pomocy CIA, "Wolnej Europy" itp.

3. Mahler-Fischer

Mahler był jednym z tych działaczy RAF, którzy wycofali się z działalności na samym jej początku. Po aresztowaniu zdecydował się odsiedzieć wyrok do końca rezygnując z możliwości wyjścia na wolność w zamian za zakładnika uprowadzonego przez partyzantów.
DO jakich wniosków doszedł wtedy Mahler? Otóż, podobnych do waszych. Mianowicie stwierdził że grupom zbrojnym i całemu ruchowi skrajnej lewicy w RFN brakuje dostatecznego poparcia "narodu", "uciskanej większości".(wywiad z nim na ten temat obejrzysz w "Niemieckiej Jesieni") Przeszedł zatem do obozu sceptyków, oczekujących na wielkie przebudzenie mas, które jak z czasem doszedł do wniosku może mieć podłoże głównie narodowe, na co w Niemczech nie brakuje przykładów, w przeciwieństwie do wiecznie ponoszącej porażki skrajnej lewicy - od zamordowania Róży Luksemburg po śmierć Meinhof.
Zamiast wyszukiwania pojedyńczych kontrprzykładów radziłbym Ci rzucić okiem na takie przypadki jak obecność dawnej bojowniczki RAF, Inge Viett, na niedawnym procesie Militante Gruppe, gdzie otwarcie poparła ona metody akcji bezpośredniej, czy wreszcie stanowisko wypuszczanych od jakiegoś czasu na wolność byłych aktywistów RAF, którzy, w obliczu nacisków prokuratury (by po 25 latach sypali swoich kolegów) wystosowali list otwarty w obronie swojej spuścizny politycznej:

http://raf.la.org.pl/historia-raf/579-notatka-na-temat-aktualnej-sytuacj...

Pytając o losy ludzi pokroju Fischera, szerzej należałoby spytać dlaczego ruch 68 roku nie obalił systemu kapitalistycznego. Nie jestem alfa i omegą, nie znam tych wydarzeń wszechstronnie, powinniśmy się nad tym zastanawiać wspólnie czerpiąc z obcojęzycznych analiz, których w Polsce brak (nie licząc tendencyjnych ale bogatych w szczegóły, liberalnych opracować Paula Bermana)
Ruch masowy nie był jednolity, z czasem wytracił impet, bo: część zadowoliła się pewnym ustępstwami, bo zderzył się z represjami państwa, bo nie porwał za sobą reszty społeczeństwa, któremu ostatecznie wystarczył socjal. Najkonsekwentniejszy z punktu widzenia rewolucji był odłam, który na fali 68 roku, bazując na doświadczeniach wyniesionych z tego ruchu, ale również wyciągając wnioski z jego ograniczeń, zdecydował się przejść do fazy działalności zbrojnej. Ci ludzie zapłacili największą cenę, lata więzienia, utrata życia, życie w ciągłej ucieczce.
Fischer należał do tych, którzy wobec wypalenia się ruchu, porzucili swój dawny radykalizm, wybierają "drogę przez instytucje".
Myślę że ciekawa byłaby kombinowana odpowiedź, łącząca refleksje sytuacjonistów z refleksjami bojownika RAF, Rolfa Wagnera oraz Regisa Debraya. Sytuacjoniści wskazali na to, że sytuacja we Francji potoczyłaby się być może inaczej gdyby w zakładach pracy zaczęły powstawać masowo rewolucyjne samorządy, co zaogniłoby konflikt i doszłoby do konfrontacji zbrojnej, robotnicy musieli by chwycić za broń (De Gaulle prowadził wtedy rozmowy z wojskiem, rozważając wprowadzenie stanu wojennego).Robotnicy jednak zadowolili się kompromisem z burżuazją. Debray, który walczył u boku Guevary w Boliwii nazwał maj68 "studencką psychodramą" w trakcie której buntującym się zwyczajnie zabrakło ludzkiej ofiarności i odwagi, by przejść od rzucania kamieniami do chwycenia za broń. Zrobili to tylko nieliczni, którzy jak wiemy zdecydowali się mimo wszystko zaryzykować. Jak powiedział Wagner:

"Tak, w układzie tamtych czasów, sądziliśmy, że mamy szansę na wywołanie czegoś w metropoliach, na rozpoczęcie dialektycznego procesu wyzwolenia. Ale nigdy nie przedstawialiśmy tego w ten sposób, że my, jako mała podziemna grupa, moglibyśmy "obalić" coś poprzez samotną walkę zbrojną.

Nasz projekt był jawnie polityczno-militarny, a walka zbrojna była tylko elementem praktyki, oddalającym nas od uciążliwej ideologii i uczucia bezsilności w kierunku realnych ataków. Koncepcja była wystarczająco szeroka, by pozwolić nam na wartościowe ożywienie wewnątrz ruchu. Ten ruch istniał wówczas, zarówno tu jak i w skali międzynarodowej, więc nie będę tego wyjaśniał po raz kolejny.

W końcu jednak, zwyciężył silny fundamentalny interes, który łączy większość lewicy z "normalnymi" obywatelami: pragnienie stosunkowo bezpiecznego i przyjemnego życia (cena jaką trzeba za to zapłacić, znajduje się jednak w tle). Metropolie są przytulnymi miejscami z wieloma przyjemnymi cechami. W tamtych czasie nawet jeszcze bardziej, ponieważ nie było wówczas "kwestii społecznej" w wąskim sensie tego określenia. Gospodarka prosperowała, nie było masowego bezrobocia, państwo opiekuńcze było wciąż rozwijającym się, strategicznym modelem niemieckim. Ale wszystko to trwało do końca konfrontacji dwóch bloków, po jej zakończeniu nie było już dłużej potrzebne i zostało wyrzucone na śmietnik historii: teraz mamy "wartość akcjonariusza" zamiast bezpieczeństwa socjalnego."

Innymi słowy: w pełni konsekwentni i zdeterminowani okazali się nieliczni, zaproponowali oni pozostałym aby się nie poddawać i organizować opór - większość nie miała już jednak na to ochoty, robotnicy wynegocjowali podwyżki i rozeszli się do domu.

Podsumowując tę dyskusję: po ponad 70 komentarzach udało się wydusić od kogoś z CIA, że taktyka insów, stanowi jednak część walki ruchu anarchistycznego. Rozumiem, że to deklaracja pojedyńczej osoby, a pozostali wzorem Yaka, nadal będą cenzurować informacje choćby owięźniach politycznych, odmawiając im solidarności.

Mimo wszystko nadal będę się upierał, że powinniście za swoją patronkę od tropienia insurekcyjnych świrów wziąć tą Panią:

http://www.youtube.com/watch?v=WRP12jbi-Qs&feature=related

Piszesz dużo i nie na

Piszesz dużo i nie na wszystko mam czas odpowiedzieć. Odpowiem więc na co mam ochotę.

"Przypominają tylko że przemoc rewolucyjna jest ważnym elementem anarchistycznej taktyki i krytykują środowiska całkowicie ją potepiające"

Kto tu całkowicie potępił przemoc rewolucyjną? Potępiamy źle ukierunkowane, bezsensowne działania odizolowanych od społeczeństwa desperatów. Natomiast nie potępiam zachowania demonstrantów na pl. Syntagma, bo to jest wyraz autentycznego ruchu społecznego. Dla mnie różnica jest jasna, ale dyskutować można o tym w nieskończoność - tylko po co?

Odnośnie skuteczności - pokaż mi jakikolwiek ruch społeczny, który odniósł w Polsce sukces. Na tym tle należy to rozpatrywać. Jedynym właściwie działającym w kraju ruchem społecznym jest ruch lokatorski, który był budowany przez tych samych ludzi takimi samymi metodami (które uważasz za niewłaściwe): czyli przez indywidualną pomoc ludziom w ich ograniczonych, materialnych roszczeniach.

Tekst Mateusza może ci się wydać dowcipny, ale to on właśnie zaczął odczuwać "swoistą nieprzystawalność dotychczasowych poglądów do otaczającej praktyki, wobec czego anarchizm będzie się wydawał coraz bardziej mglistą mrzonką okresu dojrzewania". To Mateusz zainteresował mnie anarchizmem, ale to on się wypalił, a nie ja. Niech sobie drwi z naszych doświadczeń i naszych poszukiwań z 2001 roku, jeśli taką ma fantazję. Nie znajduje się to w kręgu moich zainteresowań.

Insurekcjonizm jest

Insurekcjonizm jest nieskuteczny? Odpowiadam retorycznie: Udowodnijcie skuteczność taktyki ZSP i anarchosyndykalizmu. W Polsce anarchosyndykalizm uskuteczniany jest od wielu lat. Gdzie zatem są te rosnące szeregi anarchistycznych związków zawodowych? Jakie zwycięstwa w związku z tym odnieśliście na polu działalności anarchistycznej?

Od wielu lat? Co ty chłopie bredzisz? O "wielu latach" to można mówić odnośnie np. współczesnej hiszpańskiej CNT, która wznowiła jawną działalność w 1979 roku. To raz.

Dwa, to ciężko mówić o spektakularnych zwycięstwach w kontekście zatomizowanego i biernego polskiego społeczeństwa, które w dużej części zostało na tyle skrzywione doświadczeniami PRLu, że cokolwiek "antykapitalistycznego" z automatu kojarzy się z peerelowskim zamordyzmem i dziadostwem. I to niezależnie od treści "antykapitalizmu": te niesprzyjające warunki dane są tak syndykalistom, jak i insurekcjonistom. Twój argument jest więc klasycznym mieczem obosiecznym.

A skoro już się licytujemy, to może zapodasz te przyćmiewające syndykalizm mega-sukcesy polskiego insurekcjonizmu? Poza bombą w kiblu podłożoną przez Ratyńskiego rzecz jasna... :-D

Antyspołeczni insurekcjoniści nie twierdzą, że na robotników należy się wypiąć. Traktują ich jednak podmiotowo - tzn. obarczają odpowiedzialnością za dokonywane przez nich wybory i podtrzymywanie systemu oraz zamykanie się na alternatywy. Zrywają z mitem "uciskanej większości", który usprawiedliwia społeczną bierność. Dla Was robotnicy to materiał do obróbki - gdy padł argument upadku rewolucyjnego potencjału robotników w latach 60/70, któryś z was zaczął bronić się, że to wina wielkich, zbiurokratyzowanych związków zawodowych, które wmanewrowały robotników w czysto płacowe kompromisy. A zatem, traktujecie robotników jak ludzi pozbawionych wolnej woli, którymi znów ktoś (wielkie centrale) źle pokierował. Wy pokierowalibyście dobrze i nauczyli samodzielności

Kolejny raz bredzisz, nie pisałem nic o sterowaniu czy manewrowaniu szeregowymi robotnikami przez związkowe centrale. Choć oczywiście takie sterowanie mniej lub bardziej skuteczne ma miejsce, to głównym powodem jest taka a nie inna, nazwijmy ją umownie "socjaldemokratyczną", świadomość robotników: biurokratyzacja i hierarchiczna władza związków działa tu prędzej jako katalizator rozwoju i trwania tej świadomości. Postulowane przez nas horyzontalne ustrukturyzowanie walki klasowej ma w pierwszej kolejności przede wszystkim służyć nie formatowaniu innych robotników na "anarchistyczną modłę", tylko właśnie rozbiciu tych i innych społecznych pól władzy, gdzie reprodukuje się "socjaldemokratyczna" świadomość. Oczywiście liczymy, że siłą rozpędu uda się w tym procesie pozyskać kolegów z pracy także dla "bardziej odległych" anarchistycznych celów, ale to nie jest priorytetem ani celem samym w sobie.

Robotnicy mieli dość wyraźną alternatywę oraz widoczną siłę z którą mogli pójść ramie w ramię przeciw systemowi, woleli jednak bezpieczne koryto, napełnione żarciem i święty spokój

I nie ma się co dziwić robotnikom, że w większości odrzucili zachęty i naciski ze strony przychodzącej z zewnątrz, spoza zakładów pracy "radykalnej mniejszości". Entryzm nigdy nie był skuteczną metodą pozyskiwania zwolenników. Tyle że entryzm ma mało wspólnego z założeniami strategii anarchistycznego czy rewolucyjnego syndykalizmu.

Odnośnie cudownej, ubertransformacji wewnętrznej jaką gwarantować miałaby rzekomo "propaganda poprzez czyn", zabezpieczająca przed reformizmem, naiwne jest traktowanie tego argumentu w sposób dosłowny - tyczy się on bowiem przede wszystkim ruchu anarchistycznego jako całości, a nie automatycznie każdej jednostki (np.Fischera), która wejdzie na ścieżkę stosowania przemocy

Każdy ruch składa się z jednostek i jeśli np. rozczarowanie insurekcyjną akcją bezpośrednią oraz wejście na drogę parlamentaryzmu było możliwe dla Joschki Fishera, to równie dobrze może to spotkać pozostałych insurekcjonistów. Oczywiście nie twierdzę, że tak się musi stać, zwracam jedynie uwagę że strategia insurekcjonizmu sama w sobie nie zabezpiecza przed regresem świadomości do "socjaldemokratyzmu", więc podobnej konstrukcji zarzuty jakie formułujesz pod adresem @syndykalizmu automatycznie tracą na mocy.

Złośliwie mógłbym powiedzieć, że insurekcjonistom nie grozi napewno udział we rządzie Republiki Hiszpańskiej

Pewnie że mógłbyś, bo klawiatura podobnie jak papier wiele zniesie. Co nie zmienia faktu, że taka uwaga byłaby świadectwem podwójnych standardów z twojej strony: oburzasz się na przykłady Mahlera i Fishera jako niereprezentatywnych dla insurekcjonizmu, ale sam podajesz równie niereprezentatywny przykład kilku @syndykalistów w rządzie Republiki, chociaż znacznie liczniejsze grupy nie poparły tego akcesu i w praktyce starały się bojkotować decyzje rządu.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.