USA: Indianie Lakota wypowiadają traktaty USA i postulują autonomię

Świat | Dyskryminacja | Ruch anarchistyczny | Ubóstwo

Indianie Lakota, z których plemienia pochodzą takie legendarne postacie ja Siedzący Byk czy Szalony Koń zerwali wszystkie traktaty łączące ich z USA. „Nie jesteśmy już dłużej obywatelami Stanów Zjednoczonych Ameryki i ci, którzy żyją na pięciostanowym terenie, który obejmują nasze ziemie mogą, jeżeli tylko chcą czuć się członkami naszego plemienia” – powiedział Russel Means, wieloletni indiański aktywista.

Russel Means kandydował w 1980 na prezydenta USA z ramienia Partii Libertariańskiej. Określa się jako lewicowy libertarianin, a czasem jako anarchista. Wystąpił z Partii Libertariańskiej, ponieważ partyjni libertarianie obawiają się anarchizmu (w rozmowie z Nickiem Turnettem). Program wyzwolenia ziem Lakotów ma silne akcenty wywodzące się z myśli lewicowych libertarian i anarchistów.

Delegacja Lakotów dostarczyła wiadomość do Departamentu Stanowego, w którym stwierdzono jednostronne zerwanie traktatów, które podpisali oni z rządem USA w ciągu ostatnich 150 lat. Delegacja odwiedziła również ambasady Boliwii, Chile, RPA i Wenezueli i zapowiada, że to dopiero początek dyplomatycznej misji w walce o autonomię. Kraj indian Lakota leży na terytoriach stanów Nebraska, Południowa Dakota, Północna Dakota, Montana i Wyoming.

Mieszkańcy ziem oderwanych od USA mieliby według postulatów Lakotów mieć własne paszporty, prawa jazdy. Postulują oni zniesienie wszelkich podatków i wprowadzenie dobrowolnych opłat branych od ludzi korzystających z danego przedsięwzięcia. Jest też punkt mówiący o zrzeczeniu się obywatelstwa USA przez Lakotów.

Traktaty podpisane z USA były jedynie "bezwartościowymi słowami na bezwartościowym papierze" – powiedział jeden z działaczy na rzecz wyzwolenia ziem Lakotów. Zerwanie traktatów było całkowicie legalne i zgodne z amerykańskim prawem, a szczególnie z szóstym artykułem konstytucji, który mówi: „Niniejsza konstytucja i zgodnie z nią wydane ustawy Stanów Zjednoczonych oraz wszystkie traktaty, które zostały lub zostaną zawarte z ramienia Stanów Zjednoczonych, stanowią najwyższe prawo krajowe. Jest ono wiążące dla sędziów każdego stanu, nawet gdyby było sprzeczne ze stanową konstytucją lub ustawą.” (Za wikiźródłami: Konstytucja Stanów Zjednoczonych Ameryki)

Działanie to jest zgodne również z prawami międzynarodowymi przyjętymi na Konwencji Wiedeńskiej, z której dokument podpisała również delegacja USA. Zgodnie z prawem mamy więc możliwość by legalnie być wolnymi i niezależnymi.”

Lakotowie weszli na ścieżkę prowadzącą do wolności w 1974 roku, kiedy to stworzyli projekt mający ogłosić ich niezależność. Od czego czasu minęły 33 lata ponieważ według Meansa „tyle czasu zajęło formowanie masy krytycznej mającej przeciwstawić się kolonializmowi i chcieliśmy się upewnić, że wszystkie kaczki będą stały w rzędzie”.

Ostatni kaczka zajęła miejsce w rzędzie, kiedy we wrześniu ONZ zaaprobowała niewiążącą deklarację uznającą prawa rdzennej ludności amerykańskiej. Stało się to pomimo sprzeciwu ze strony rządu USA, który oświadczył, że kłóci się to z amerykańskim prawem.

„Mamy 33 traktaty ze Stanami Zjednoczonymi, które oni zdają traktować się za niebyłe. Cały czas kontynuują zawłaszczanie naszej ziemi, naszych wód i naszych dzieci” - powiedział na konferencji prasowej Phyllis Young, który był współorganizatorem pierwszej konferencji międzynarodowej w 1977 roku w Genewie dotyczącej praw ludności autochtonicznej w USA.

Warunki życia Lakotów poważnie odstają od amerykańskiej normy – współczynnik samobójstw stanowi 150% średniej krajowej, śmiertelność dzieci pięciokrotnie przekracza średnią. Bezrobocie jest powszechne, a standard życia wielokrotnie niższy.

"Postulują oni zniesienie

"Postulują oni zniesienie wszelkich podatków i wprowadzenie dobrowolnych opłat branych od ludzi korzystających z danego przedsięwzięcia"

nie ma mowy nic o prawie własności, czyli nie żaden anarchizujący ale po prostu libertariański program. Bo co zrobią biedni w takim przypadku? Realizacja takiego programu pokaże w praktyce utopijność znoszenia podatków bez przejęcia środków produkcji przez pracowników.

Nie mówmy hop !

Nie przesądzajmy z góry krachu tego przedsięwzięcia, bo Lakota należą do innej cywilizacji, trochę podobnej do naszego uczciwego chrześcijaństwa; więc tam - to, co niemożliwe w obecnej europejskości czy europoidalnej amerykańskości, może okazać się możliwym i nawet łatwym do wykonania w tworzącym się państwie Indian Lakota.

HaHa

HaHa ale sie zdziwil bush obawiam sie ze dla nich to nie koniec teraz bedą łazili po sadach pewnie bedoą chcieli ich wyje..ć z Ameryki i staną się nielegalnymi imigrantami

Całym sercem jestem z

Całym sercem jestem z Indianami, to ich ziemia, a "amerykanie" są tam najeźdźcami.
To, czy ten kolo jest libertarianinem, anarchistą czy nacjonalistą, jest bez znaczenia. Tu troszkę o inne sprawy chodzi. O te, których anrachiści przeważnie nie wymawiają bez obrzydzenia - ojczyzna, naród, kraj, ziemia. I te, o których mówią chętnie - ludobójstwo, rzeź, eksterminacja...Dziś, USA są arbitrem mówiącym o tym, co jest a co nie jest demokracją, co jest a co nie cywilizacją - podczas kiedy u podstaw tego państwa jest gigantyczny holocaust czerwonoskórych.

O te, których anarchiści

O te, których anarchiści przeważnie nie wymawiają bez obrzydzenia - ojczyzna, naród, kraj, ziemia.
Widzę, że pojmujesz to w bardzo europejski sposób. Indianie nie uznają czegoś takiego jak naród - fakt, dzielą się na plemiona, ale zauważ, że mówią, że każdy, kto zechce może być jednym z nich. Nie stawiają żadnej bariery. Kraj? Masz na myśli twór terytorialny z rządem? Indianie nigdy nie rościli sobie prawa do ziemi, nigdy nie wprowadzali granic. Korzystali z ziemi, na której akurat byli. Wszystkie te 4 słówka, co wymieniłeś nie są tam w ogóle w użyciu, mówi się jedynie o pewnym przymusie, który przyszedł z zewnątrz, o upaństwowieniu terenów dawniej niepaństwowych. Także ta walka nie ma nic wspólnego z działaniem narodowowyzwoleńczym - jest to walka na rzecz autonomii. Wszelkie nacjonalistyczne hasełka pasują do ich kultury jak piramidy do naszej.

To, czy ten kolo jest libertarianinem, anarchistą czy nacjonalistą, jest bez znaczenia.
Oczywiście, że to ma znaczenie. Jeżeli członkowie starszyzny prezentowaliby kretyński nacjonalizm, to by się domagali usunięcia ze swych ziem "elementów nieindiańskich/nielakockich" i tym podobne jazdy.

Na szczęście indiańska tradycja jest często zbieżna z wolnościowymi hasłami anarchistów. Pragnę zauważyć też, że ten koleżka prezentuje "lewicowy libertarianizm" który jest dość ostro przesiąknięty tradycją indiańską i elementami anarchistycznymi. Nie zgłębiłem dokładnie, co mówi ten koleś, ale natknąłem się przykładowo na wypowiedzi dotyczące ziemi, jako dobra nie do sprywatyzowania itp. Więc to nie jest Xavier jakiś napalony libertarianin-prywatyzator. Mentalność plemienna ma w sobie wiele z oddolnego komunizmu, który przecież czerpał wzorce właśnie od Indian ameryki północnej.

Oczywiście Xsawier

Oczywiście Xsawier niedostrzegając różnic kulturowych dotyczących pojęcia własności robi błąd. Wydaje się ze indiańska tożsamość ugruntowała sie na odmiennym pojmowaniu praw do ziemi. Wystarczy wspomnieć próbę modernizacyjną Czirokezów - gdzie przyjęli kolektywny sposób zarządzania ziemią. Jednak to nie są bajkowi Indianie tylko amerykańscy (z całą konsekwencją współczesnego znaczenia tego słowa) Istnieje tez coś na kształt ekskluzywności plemiennej - choć raczej na bazie kulturowej. Wszystko to są jednak kwestie dość teoretyczne. Jest to przede wszystkim ruch emancypacyjny - antykolonialny i choćby z tego względu zasługujący na przychylność.

Być może tak było 200 lat

Być może tak było 200 lat temu jeszcze, zważ jednak na to Vino, że indianie się przecież "cywilizowali", to nie są przecież ciągle ludzie jak z Wounded Knee, tylko osoby posługujące się kartami kredytowymi, kompami, wiedzący gdzie jest Polska i kim jest Putin...Sam podmiot liryczny notki operuje nomenkulaturą polityczną, tak więc twoje zdanie jest conajmniej jakieś bajkowe. W różnych okresach XX w indianie przejawiali myśl nacjonalistyczną w swoich działaniach, ponadto nie wszystkie plemiona postrzegały swoje istnienie w oderwaniu od kwesti posiadania czy przynalezności do danego aerału ziemi, tak jak nie wszyystkie plemiona miały czarne długie włosy (byli np rudzi kręceni) czy mniej czerwoni, a bardziej biali.
A ruch nacjonalistyczny, np Basków, to już na przychylność nie zasługuje???
Jestem ciekaw, jak to potoczy się dalej, bo jeśli indianie będa twardo obstawać przy swoim, jeśli inne pozostałe jeszcze przy życiu plemiona pójdą za ich przykładem, i będą ogłaszać na swoich teretoriach 100% autonomię, to ciekawe, czy USA zdecyduje się użyc siły.

Baskowie

Dobre porównanie ! Baskowie mieszkali wokół Zatoki Biskajskiej, kiedy tam jeszcze nie było ludzi, którzy zaczęli po wiekach tworzyć Hiszpanię i Francję. To oni mają jedyne prawo do decydowania o kierunkach zagospodarowywania swych ziem, choć obecne państwa o tym nie chcą nawet słyszeć ! To oni mają swą cywilizację starszą od europejskiej, lecz muszą ją chować w domach i w sercach. To ich tu w ,,cywilizowanej'' Europie bezkarnie mordowano dla zdobycia ziem. Taki sam jest los Indian - również i Lakota.

Nacjonalizm to nacjonalizm.

Nacjonalizm to nacjonalizm. Wszystko jedno czy polski, niemiecki czy indiański. To szkodliwa ideologia która dzieli pracowników, którzy zamiast zjednoczyć się przeciwko wspólnemu wrogowi jakim jest kapitalizm i państwo dzielą się na coraz mniejsze państewka, plemiona itd. co jest na rękę klasie rządzącej, która może teraz zmobilizować białych pracowników pod sztandarami "jedności" i Narodu, przeciwko Indianom. Dla mnie nie ma nic emancypacyjnego w nacjonalizmach.

Ale napisałem, że nie

Ale napisałem, że nie doszukuję się tu elementów charakterystycznych dla nacjonalizmu, czyli stawianie "swojego narodu" i państwa jak najwyżej. No bo jeżeli każdy może się dowolnie określić jako obywatel Lakota, to jest to totalne przeciwieństwo antyimigranckości, dbania o czystość rasy/narodu itp.

Być może macie trochę racji i to nie będzie nic rewolucyjnego i nic z tego nie wyniknie. Muszę jednak przyznać, że jak o tym przeczytałem, to mnie wiadomość zelektryzowała. Bo może się okazać, że USA ma na "swoich" ziemiach wewnętrznego wroga, co może utrudnić ekspansję. Pamiętajcie też, że tego typu ruchy przyczyniają się do rozpadu imperiów, a założę się, że nie płakalibyście po potędze USA.

Powstaje też pytanie, czy ten ruch jest bardziej polityczny, a zabiegi prowadzi grupka Meansa, czy też ich mają oni poparcie społeczne. Ja na razie nie wydaję wyroków, czekam na rozwój sytuacji i mam nadzieję, że wszystko pójdzie w dobrym kierunku. Będę się starał śledzić tą sytuację.

No to jest pytanie, czy to

No to jest pytanie, czy to nie jest bardziej akcja marketingowa w celu wypromowania "wodza" i jakie konkretnie ta akcja ma zaplecze społeczne.

wolnosciowy "nacjonalizm"- świadomość pradawnej tożsamości

Jak zwykle z powodu bariery jezykowej i tego, że jak zawsze szereg ważnych decyzji, procesów zachodzi pomału, po cichu, bez zbendnych fajerwerków, w zaciszu lokalnych grup, gdzieś w kszakach w zmudnej powolnej dyskusji, przy odkurzaniu zbiorowej pamieci, tożsamości, alternatywy przez tych niewidocznych, najmniejszych, najmniej znaczących bo nie żyjących w centrach i na salonach informacje o tym gdzieś nam umykają przez lata. Nie świadomi tych procesów stajemy często nagle przed aktem, którego genezy nie jesteśmy w stanie pojąć, przełknąć, przyswoić. Odbieramy to jako czarno/biały ogląd. Utożsamiając silę, treść lokalnej tożsamości najczęściej z nacjonalizmem. Odepchnięci piętnem wtłaczanych nam unifikacji czy to sowieckiej, liberalnej, nacjonalistycznej,klerykalnej które swą totalnością budują nam obraz świata jednego i wszystko co wyrasta z poza niego jest niszczone, deptane lub zawłaszczane, jeśli się nie da spychane za pomocą rożnych narzędzi na pozycje fundamentalistyczne rzeczywiste lub fikcyjne.
Dla nas naznaczonych przez brunatny nacjonalizm wszelkie odwoływanie sie do dawnych tożsamości łączy się nieodzownie z budzeniem poczwary szowinizmu, rasizmu, fundamentalizmu, ksenofobi.

Nacjonalizm Baskijski przedstawia nam sie jako nacjonalizm tylko i wyłącznie bez istotnego w nim elementu egalitarności, wspólnotowego i partycypacyjnego pomysłu uczestnictwa politycznego i gospodarczego, do którego Ci ludzie mogą się odwołać właśnie poprzez świadomość zbiorowego doświadczenia, przepracowania, wypracowania go wspólnie przez ich przodków. Sprawdzenia go w praktyce. Ta tożsamość pozwala im sięgnąć po wzorce bardziej sprawiedliwego urządzenia sobie życia w opozycji do wzorców liberalnego porządku świata i kroczącego z kapitalizmem ramię w ramię nacjonalizmów państwowych.
Podobnie jest z narodem Indian Zapateko ze stanu Chiapas w Meksyku. Ich odrodzenie zbiorowej tożsamości narodowej pozwoliło im sięgnąć po swe własne egalitarne formy działania, partycypacji, myślenia. Pozwoliło im zebrać to wszystko co najwartościowsze w ich świecie i odczytać, budować od nowa, albo nawet na nowo. Udało im się odkurzyć i sięgnąć do postaci i treści historycznych jak komunizm społeczności lokalnych i z nowszej historii treści głoszone przez E. Zapatę i F.Magon.
W Październiku zapatyści zorganizowali festiwal, spotkanie przedstawicieli rdzennych narodów ameryki. Uczestniczyło w nich 570 delegatów z 67 plemion/narodów "Encuentro Continental de les pueblos indiagenas de America" http://chiapas.indymedia.org/. Nigdzie w polskojęzycznych mediach wolnościowych ten fakt jak i zawarte w tym zdarzeniu treści nie zostały odnotowane. Czyżby zapatyści propagowali brunatny nacjonalizm? Chyba nikt tak nie sądzi: ).Od paru lat w samym Meksyku we współpracy z zapatystami funkcjonuje rada/ federacja plemion meksykańskich. I jestem przeświadczony, że mimo wielu różnic zarówno kulturowych, historycznych jak obecnych standardów życia, możliwości przykład zapatystów ich doświadczenia z autonomią mają głęboki wpływ na inne narody ameryki.
Czy jeśli naszą lokalną świadomość narodową byśmy odczytywali nie poprzez narodowców, endecje, sanację itd ale poprzez wielokulturowość, samorządność, Abramowskiego, Wolskiego, Korczaka, Pilarskiego, ruch spółdzielczy, związkowy tożsamość i świadomość ich doświadczeń nie była by dla naszego społeczeństwa podporą?
Dlaczego pozwalać zawładnąć tą przestrzenią nacjonalistą, klerowi, polityką, armii, finansjerze? Dlaczego nadal przelaną krwią ludu maja paść się hieny i napuszczać, dzielić jednych ludzi na drugich.

Powoli wolnościowy ruch związkowy w Polsce pracuje nad odzyskaniem wartości, dat, sposobów walki, taktyk, świadomości i tożsamości zagarniętej i zawłaszczonej przez grupy interesów, władzy gdzie w ich historii, świadomości wszelkie treści oporu społecznego były/są wymazane.

Ps. wolnościowi Libertarianie w odróżnieniu od prawicowo-konserwatywnych nie są ściśle za wolnym tj. kapitalistycznym rynkiem. Raczej za wolnością, mnogością wyborów form relacji, organizacji, wymiany w tym nie mają nic przeciw dobrowolnym zrzeszaniem się w grupy, federacje, związki, spółdzielnie, plemiona, komuny, kibuce, gromady, cechy, gildie, lets..... ważny jest w tym wszystkim element dobrowolności. Z tond brak u nich czołobitności względem wielkiej finansjery, raczej dominuje u nich fascynacja oddolną samoorganizacją, wymianą, wolnym oprogramowaniem, plemiennością, kontrabandą, zniesieniem granic i zrzuceniem zabobonów itd. : )
z pozdrowieniem szo. Fajnie ze świat nie jest czarno/biały co nie!

http://wiadomosci.onet.pl/1662870,12,item.html

Dziś o wszystkim poinformował onet z ponad 24-godzinnym poślizgiem.

"Dla nas naznaczonych przez

"Dla nas naznaczonych przez brunatny nacjonalizm wszelkie odwoływanie sie do dawnych tożsamości łączy się nieodzownie z budzeniem poczwary szowinizmu, rasizmu, fundamentalizmu, ksenofobi."

Otóż to. Ponadto, do poszukiwania własnej tożsamości z przed wieków nawet, słowo ptriotyzm przecież nie bardzo pasuje:).

Xavier, z całym szacunkiem, ale jeśli dla ciebie jest najważniejsze kryterium pracy w jakichkolwiek procesach społecznych...Nie mam słów po prostu. "To szkodliwa ideologia która dzieli pracowników," czy "co jest na rękę klasie rządzącej, która może teraz zmobilizować białych pracowników"...Akurat kryterium pracy wobec indian jest cokolwiek komiczne...
Jak dla mnie, to własnie zjawisko pracy dzieli ludzi, to zjawisko pracy pozwala klasie rządzącej być u władzy. Nie widzę nic nobilitującego w pracy, o ile nie jest to praca dla siebie czy wspólnoty, bliskich, załogi.

praca alienuje jeśli to

praca alienuje jeśli to praca najemna, a nie praca w ogóle. Aby znieść pracę najemną trzeba się zjednoczyć ponad podziałami plemiennymi, a nie dzielić się bez końca na narody, plemiona czy kluby sportowe.

Wyodrębnienie

Ależ oni się wyodrębniają po to aby mogli dysponować, decydować o sobie samym w myśl wartości jakimi się posługują, a nie za sprawą przymusu unifikacji systemu amerykańskiego. Nie powierz chyba, że jednoczenie się najbardziej gnębionej części społeczeństwa np. meksykańskiego czyli rdzennych mieszkańców za sprawą swych odradzających się lokalnych, plemiennych samorządów i łączenie się potem tych plemion w wspólną radę, federację by móc wyrażać swój głos sprzeciwu, głos biedoty wiejskiej, głos slamsów miejskich i walczyć o sprawiedliwy udział w życiu, w przestrzeni w współdecydowaniu jest reakcyjny, a nie rewolucyjny. Coś co jest bardziej Konserwatywne od konserwatyzmu to korzenie sięgające głębin wspólnotowych.
Jeśli przyrównujesz walkę o godność, sprawiedliwość, wolność, szacunek dla przyrody i ludzi, prawo do różnorodności, tożsamości do podziału na kluby sportowe toś...hem burak!

Chyba się nie rozumiemy

Chyba się nie rozumiemy szo. Wszystko zależy na jakiej podstawie będą powstawały te rady, kto w nich będzie i na jakich zasadach będą działały. Jeśli na stricte etniczno-plemiennych to to jest dopiero buractwo. Natomiast jest oczywiste, że jeśli walka ta zostanie sprowadzona jedynie do walki Indian, a nie zostanie rozszerzona i nie wciągnie się do niej wyzyskiwanych przez kapitalizm i państwo pracowników nieindiańskich, to ta walka jest z góry skazana na przegraną. W tym znaczeniu izolacja, czy też "wyodrębnienie" na zasadzie etniczno-plemiennej jest szkodliwe i to szkodliwe dla nich samych.

: )

Tej, gadasz jak byś nic nie wiedział jak to leci i co oni tam robią. Nie wiem po co te gadki. Po to aby za wszelką cenę obronić swoją rację?!
Nikt z nimi nie tworzył żadnego ruchu, bo byli pariasami pariasów i to robotnicy do tych ludzi strzelali podczas rewolucji 1910-1917. I teraz tylko zaistnienie jako odrębna siła pozwoliło im wyrazić się własnym głosem we własnym imieniu i w imieniu innych. Ten głos jest wreszcie słyszalny i dopiero z tą siłą i ze swoimi strukturami mogą oni wspierać, tworzyć ruch wspólnie z innymi. Pacz protesty ruchów społecznych w Meksyku, wielość spotkań na których pojawia się subkomendant Markos, wsparcie APPO i stworzenie AZM Alians Zapatystów i Magonistów, tworzenie indymediów. Ruch zapatystowski nie ogranicza się przecież tylko i wyłącznie do jednego plemienia, jednej grupy językowej, przełamują granice oddziałując na społeczność Gwatemali jak i atakują od począdku MAI jak i inne liberalne projekty, atakują mur na granicy ze stanami Ameryki. Sądzisz, że Lakota zrywając ze stanami i z całą ich polityką dyskryminacji zarówno wewnętrznej jak i zewnętrznej pójdą inną drogą, droga brunatnego nacjonalizmu? Nie rozśmieszaj! Już pierwsze deklaracje świadczą o ich otwartości.Zasada (?)etniczno-plemienna w tych przypadkach daje im siłę aby od/tworzyć społeczności egalitarne. Równie dobrze można by się obrażać na to, że pracownicy należą do różnych związków zawodowych, albo że nie mówią w esperanto

Buractwo? A jakie ty masz

Buractwo? A jakie ty masz prawo w ogóle wypowiadać się na temat ich wspólnot etniczno plemiennych? Znakomicie ich modele organizacji społecznej funkcjonowały, dopóki nie pojawił się biały człowiek. Nie wiem, być może wyobrażasz sobie indian am. pół. jako jakis dzikusów, półneandertalczyków.
Moim zdaniem, powrót do plemienności właśnie, byłby najlepszym rozwiązaniem. Najszlachetniejszym, najczystszym, najsłuszniejszym. Najpierw muszą odnaleźć swą tożsamość, by iść dalej.
Szokujące jest to - Natomiast jest oczywiste, że jeśli walka ta zostanie sprowadzona jedynie do walki Indian, a nie zostanie rozszerzona i nie wciągnie się do niej wyzyskiwanych przez kapitalizm i państwo pracowników nieindiańskich - komunizm wyprał ci mózg najwyraźniej. Wytłumacz mi, dlaczego niby Indianie, po wiekach Holocaustu, a potem dziesiątkach lat zepchnięcia do wegetowania, mieli by rozszerzać swoją walkę na etnicznie im obcych "wyzyskiwanych przez kapitalizm pracowników"? Co ci "pracownicy" zrobili niby dla Indian, oprócz raczej takich nieprzyjemnych rzeczy, jak pogarda co najmniej? Co ma w ogóle piernik do wiatraka?
Mają tłumaczyć robotnikom najemnym, czym jest dla nich przyroda, i że oni muszą rzucić prace w przemyśle ciężkim, bo szkodzą duchom przodków? Białemu śmieciowi, który po robocie idzie się nawalić tanią whiskey do baru ze striptizem? A może mają łączyć swe siły z gangami murzyńskich handlarzy narkotykami czy żywym towarem? Może z latynoskimi Locos?

xavier

głupoty wypisujesz. nie masz bladego pojęcia co to jest Tribe, tribal, wspólnota i odrębność. odsyłam do nauki, książek (ale nie kucharskich) i samodzielnego myslenia.

i skoncz z tym lewactwem, zyjemy w 21 wieku. pora nauczyc sie noeych metod i spojrzec sie nieco dalej wstecz niz w wiek 19 i 20. swiat i ludzkosc są nieco starsze.

nobody

Ile macie lat?

Cytat: "Znakomicie ich modele organizacji społecznej funkcjonowały, dopóki nie pojawił się biały człowiek. Nie wiem, być może wyobrażasz sobie indian am. pół. jako jakis dzikusów, półneandertalczyków.
Moim zdaniem, powrót do plemienności właśnie, byłby najlepszym rozwiązaniem. Najszlachetniejszym, najczystszym, najsłuszniejszym."

Widzę, że jacyś miłośnicy Rousseau się zebrali. Powrót do natury, kultury nie skażonej cywilizacją itd. Przepraszam, że zapytam, ale ile wy macie lat? :) Ja też kiedyś jeździłem na zloty indiańskie, u siebie kimałem w tipi nawet w zimę, ale na dłuższą metę...

Odpowiedzcie może na podstawowe pytania:

Zastanawialiście się kiedyś jaka była śmiertelność wśród niemowląt w tradycyjnych kulturach indiańskich? Średnia długość życia? Czy należałoby zakazać szkolnictwa podstawowego, nauki czytania, a może nawet UŻYWANIA KOŁA? Jak by się mieli utrzymywać? Z badziewia dla turystów? Bo bizonów już nie ma. Postulujecie aby nakazać mieszkanie w tipi przez cały rok, albo żeby kobiety w ciąży ciągnęły po śniegu dziesiątki kilo drewna dzień w dzień? I żeby robiły sobie przerwę "na mały poród w krzakach"? Żeby dzieci całymi dniami nic nie jadły, a potem objadały się do nieprzytomności kundlem wioskowym? Wiecie, że dla Czejenów czy Dakotów osobnicy z innego plemienia to nawet nie byli ludzie, bo słowo człowiek dla Czejena to właśnie "czejen"? Może mają sobie podkradać konie, porywać kobiety i dziurawić się strzałami dla zabawy?

Niestety chłopaki ale procesy cywilizacyjne są nieodwracalne. Modeli społecznych nie da się oderwać od zmian w kulturze materialnej - stąd się wzięło "lewactwo". Indianie owszem mieli swoją kulturę, gorszą lub lepszą, niestety została zniszczona. I nawet jeśli wciąż żyją nędznie, to naprawdę nie zmusza to Was, abyście gadali jak nastolatkowie.

P.S. A może tu w Polsce do Piasta Kołodzieja wam tęskno?

a propos języka

Zanim zaczniemy sobie odpowiadać na "podstawowe pytania" to ja bym proponował, żeby posprawdzać podstawowe źródła. Bo oprócz nastoletnich utopijnych sentymentów to ja w tej dyskusji widzę nastoletnią arogancję i "mądrość", tj. krzykliwy cynizm. I sporą! dawkę eurocentryzmu.

Nie, w języku Czejenów i Dakotów (czyli Sioux, rozlicznych plemion które zresztą używały, o ile wiem, więcej niż jednego języka) słowo Czejen czy Dakota nie znaczy człowiek. Jak ktoś nie chce grzebać się odpowiedzialnie i mozolnie w antropologii i językoznawstwie, i marna Wikipedia by pomogła:

a propos Czejenów:

The name Cheyenne itself derives from Dakota Sioux Šahíyena, meaning "little Šahíya". Though the identity of the Šahíya is not known, many Great Plains tribes assume it means Cree or some other people that spoke an Algonquian language related to the Cree and the Cheyenne.[1][2] However, the common folk etymology for "Cheyenne" is "bit like the [people of an] alien speech" (literally, "little red-talker").[3]

1. ^ What is the origin of the word "Cheyenne"?. Cheyenne Language Web Site (March 03, 2002). Retrieved on September 21, 2007.
2. ^ Note: the Cheyenne word for Ojibwa is "Sáhea'eo'o," a word that sounds similar to the Dakota word "Šahíya."
3. ^ Bright, William (2004). Native American Place Names of the United States. Norman: University of Oklahoma Press, pg. 95

A propos Dakotów:

The name "Sioux" is an abbreviated form of Nadouessioux borrowed into French Canadian from Nadoüessioüak from the early Odawa exonym: naadowesiwag "Sioux".[6] It was first used by Jean Nicolet in 1640.[3] The Proto-Algonquian form *na·towe·wa, meaning "Northern Iroquoian", has reflexes in several daughter languages that refer to a small rattlesnake (massasauga, Sistrurus).[7] This information was interpreted by some that the Ottawa borrowing was an insult. However, this Proto-Algonquian term most likely is ultimately was derived from a form *-a·towe·, meaning simply "speak foreign language",[6] which was later extended in meaning in some Algonquian languages to refer to the massasauga. Thus, contrary to many accounts, the old Odawa word naadowesiwag never equated the Sioux with snakes. This is not confirmed though, as usage over the previous decades has led to this term having negative connotations to those tribes to which it refers. This would explain why many tribes have rejected this term when referring to themselves.

Some of the tribes have formally or informally adopted traditional names: the Rosebud Sioux Tribe is also known as the Sicangu Oyate, and the Oglala often use the name Oglala Lakota Oyate, rather than the English "Oglala Sioux Tribe" or OST. (The alternative English spelling of Ogallala is considered improper).[3]

3. ^ a b c d e Johnson, Michael (2000). The Tribes of the Sioux Nation. Osprey Publishing Oxford. ISBN 185532878X.

6. ^ a b Sioux. Dictionary.com. Retrieved on 2007-09-05.

7.^ a b c d e f Riggs, Stephen R. (1893). Dakota Grammar, Texts, and Ethnography. Washington Government Printing Office, Ross & Haines, Inc.. ISBN 0-87018-052-5.

Jeśli ktoś chce mozolnie i odpowiedzialnie bawić się w badanie relacji między dyskursem władzy czy w ogóle organizacją myśli i życia a językiem, to choćby te strzępki sugerują złożoność problemu. Jak ktoś chce tak udowadniać indiańską ksenofobię (moim zdaniem ryzykowne przedsięwzięcie) albo nacjonalizm (bardzo ryzykowne moim zdaniem),trzeba się bardziej postarać. W nazwach, jakie sobie nadają te plemiona, nic o tym nie ma.

Człowiek

Zgoda, tylko mi chodzi o co innego. Nie chodzi o to że sensem słowa "Czejen" było znaczenie "człowiek", tylko o to że u Indian w ogóle nie funkcjonowało takie utrwalone znaczenie jak "człowiek". Indianie nie znali idei człowieczeństwa. Czyli jeżeli ktoś opowiada kogo spotkał na wędrówce, to mówi tak: "jednego ducha, kilku Pajutów, niedźwiedzia, jakieś demony, Paunisów, antylopy". I może ich wyliczać w jednym rzędzie. Różnice rodzajowe są zatarte. Z dzisiejszego punktu widzenia trudno to sobie wyobrazić, ale nawet u nas spraw jeszcze niedawno ni była tak jednoznaczna. Np. wspomniany Rousseau polemicznie odmawiał człowieczeństwa współczesnym naukowcom, którzy sądzili, że (wówczas odkryte) małpy to nie ludzie :))...podczas gdy on sądził że jak najbardziej.
Zresztą nie sądzę, żeby teraz gdyby Indianie mieli się wybijać na nie podległość, to wróciliby do tradycyjnego szowinizmu międzyplemiennego. Przecież już w czasie walki z białymi(choć za późno) udawało im się zjednoczyć (Little Big Horn jako symbol). Raczej zamknęliby się i skierowali swój szowinizm na zewnątrz. Właśie na "czarnych przestępców", "białych brudasów", "meksykańskich świrów" etc.

Ponawiam pytania: co ze służbą zdrowa i szkolnictwem? (penicyliną, czytaniem etc.) Niestety ale już uczestnictwo w pewnych strukturach cywilizacji jak szkoła czy szpital nie dałoby się pogodzić z tradycyjną plemiennością, co najwyżej z jakimiś luźniejszymi strukturami klanowymi. Weźmy przykład: "chief" wyśle córkę na studia prawnicze, żeby się przysłużyła dla sprawy plemienia. Córka pozna na studiach gościa, zakocha się i powie: ok, mogę tato nawalać się dla ciebie w sądach z białymi, ale mieszkać będę osobno z mężem i samochodem. I co ma chief zrobić? Zabronić jej?

Wybacz, ale twierdzenia, że

Wybacz, ale twierdzenia, że Indianie (tu też przydały by się konkrety; jakie plemiona?) nie znali "idei człowieczeństwa" nie kupuję. Jak masz pewne dowody, że tak było, napisz - chętnie zweryfikuję zdanie. (Czyjej "idei człowieczeństwa" mieli zresztą nie znać? Tej definiowanej przez zachodniego człowieka XXI wieku z wyższym wykształceniem? Odrębności człowieka od tego, co nie jest człowiekiem, w ogóle?)

O ile rozumiem - a nie jestem znawcą, a raczej amatorem - to nie tyle granica ludzkie - nieludzkie była u nich po prostu zniesiona, co pozbawiona nieodwołalności i jednoznaczności; podważony był też w związku z tym antropocentryzm. Stąd to, że u części plemion słowo, które anglojęzyczni antropologowie łączą z angielskim "people", mogło odnosić się tak do zwierząt, jak i ludzi (swojego plemienia albo i nie). Tyle że tu nie widzę problemu: nie wiem, czemu miałoby to się nieodwołalnie łączyć z odmówieniem praw, które sobie się daje, innym plemionom. To już jest całkiem inna kwestia hierarchizacji. Widzę natomiast, dlaczego taka konceptualizacja przemawia czasem do zwolenników Deep Ecology - zwierzęta miałoby się tu "nobilitować" do rangi, którą współcześnie nadaje się tylko ludziom.

W ogóle problem plemienia, jego cech konstytutywnych, wymagał by tu gruntownego prześledzenia. Wspólnoty indiańskie funkcjonowały, o ile wiem, zwykle gdzieś w okolicach gens albo plemienia, ale granice przynależności nie musiały być (o czym Szu pisał) stabilne. Czy poczucie więzi musi wiązać się z trwałym, przewidywalnym, nieodwołalnym procesem wyłączenia? Czy każde, choćby najbardziej niedefiniowalne i względne poczucie tożsamości, ma izolować?

Little Big Horn nie był ani pierwszym, ani odosobnionym przypadkiem współpracy; Dakota choćby regularnie spotykali się i organizowali ponadplemiennie; kanadyjskie First Nations podobno też. Jak sądzę, w jakieś tam "tribal feeling", które nie łączy się z przypisaniem sobie nieodwołalnego autorytetu, zakłada swoją relatywność (a do tego mogłaby prowadzić chociażby tendencja nie separowania człowieka od innego życia, czy kultury od natury) nie musi być wpisana ksenofobia czy szowinizm.

Nie mam pojęcia, jakie to formy organizacji życia (czy "zdobycze cywilizacyjne") "tradycyjne", tj przed kontaktem z białym człowiekiem, północnoamerykańskie struktury plemienno-klanowe miałyby koniecznie wykluczać. Nie wiem nic o jakichkolwiek próbach, które chciałyby je godzić - nie będą zresztą podjęte, bo formy obecne są z gruntu odmienne od "tradycyjnych", o których zresztą prawie nic nie wiadomo. Niepokoi mnie trochę asertywność takich twierdzeń: przedstawiają coś jako fakt, a my tylko sobie tu teoretyzujemy.

Żeby w ogóle myśleć o odgrzewaniu (a więc redefinicji) zjawiska plemiona albo klanu w kontekście obecnych etapów cywilizacji - coś, czego w żadnym razie nie uznałbym a priori za niemożliwe, ani za pożądane czy niepożądane - trzebaby gruntownie zaktualizować, przetworzyć i zrewitalizować pewnie i aparat pojęciowy.... Zaryzykuję (bez absolutnej pewności) twierdzenie, że "Tribal community feeling" nie musi wykluczać innych (w tym bardziej całościowych) form organizacji życia. Na pewno nie musi zablokować "rozwoju" (czy raczej dynamiki) kultury

Czytałeś

Małego Wielkiego Człowieka? Tam jest masa spostrzeżeń antropologicznych odnośnie Indian z prerii. Miałem kumpla antropologa indianistę, który potwierdzał tezę o szowinizmie międzyplemiennym, o której między innymi w tej książce. Nie podam innych źródeł, bo nie pamiętam, ale gdzieś indziej kiedyś też o tym czytałem. To zresztą normalna teza - Indianie nie byli w tym odosobnieni. Na przykład starożytni Grecy też byli skrajnymi szowinistami z naszego punktu widzenia (choćby zjawisko niewolnictwa u Greków). Niby znali pojęcie człowieka ale nie pełniło ono tej funkcjo co od XVIII wieku.
Co do antropocentryzmu: tak się szczęśliwie zdarzyło, że kultura europejska jako jedyna wytworzyła takie silne formy humanizmu ("antropocentryzmu" jak kto chce) i to zadziałało (choć nie zawsze) antyszowinistycznie (np. całkowitą delegitymizacją niewolnictwa). Nie widzę powodu aby z tego ot tak rezygnować, po prostu uważam te idee za słuszne, choć gorzej z ich realizacją w saystemie liberalnym. Poza tym co do Little Big Horn zgoda, co do granic między tym co ludzkie też. Pisałem zresztą, że teraz szowinizm działałby inaczej, szedł na zewnątrz społeczności indiańskiej więc nie widzę o co się spieramy.

Po prostu taka jest logika sensów międzyludzkich, że silne identyfikacje grupowe z konieczności produkują szowinizm i żądanie aby "inny" też się określił grupowo. Ja nie chcę, żeby Niemiec żądał ode mnie abym się przed nim określał jako Polak, uważam to za pomysł bardzo szkodliwy (nawet ze zwykłego osobistego doświadczenia). Patriotyzm ostatecznie skompromitował się już co najmniej w I wojnie światowej, o której akurat w Polsce mało się mówi. Nieco ryzykując trzeba powiedzieć, że niemal w takim samym stopniu jak antysemityzm "skompromitował" się w Holokauście. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy.

again and again

"Mały wielki człowiek" to powieść; i jako taka nie rości sobie prawa do bycia jakimkolwiek źródłem antropologicznym. Jeśli chodzi o Twojego kumpla antropologa, to ja znów proszę o źródła, teksty, linki, nazwiska. To, do czego odwołujesz się, ma wartość dla Ciebie - żeby miało dla mnie jako coś więcej niż informacja o Twoich poglądach, potrzebuje konkretu.

Używasz mnóstwa retoryki: "normalna teza", "po prostu taka jest logika stosunków międzyludzkich", "trzeba spojrzeć prawdzie w oczy", i sporo języka, który jest bardzo asertywny, tyle że bez pokrycia - komunikuje wtedy Twoje poglądy i emocje, ale niewiele więcej. Jak dla mnie to bardzo niebezpieczne: w kwestii stanowczości (prawie że jednoznaczności Twoich stwierdzeń) i naturalnie ich arbitralności; jeśli nie ma odniesienia, namacalnego przykładu, "dowodu", czy ryzyko tego, że wpadniemy w demagogię, nie jest przypadkiem zbyt wysokie? A temat jest cholernie ważny: formułuje przecież pytanie o możliwy kierunek kontrkultury.

Obawiam się, że pojęcie "człowieka" zbywasz znowu uproszczeniami i ogólnikami. Pewno, że u Greków (kiedy zresztą? u jakich Greków?) musiało być inne niż w XVIII wiecznej Europie (u kogo?) - choć to myśl grecka jest podobno fundamentem "Europy"; nawiązywał do niej w jej całej różnorodności (czy tego, jak ją i tą różnorodność postrzegał) cały zgoła Renesans, to do Arystotelesa i sceptyków i cyników odwoływał się choćby Wolter, a i Marks do niej sięgał; może więc ta różnica nie jest taka znów bezwzględna? Ale nawet jeśli jest, co w związku z tym? Skoro mówisz tu o różnicy i zupełnie jej nie zarysowujesz, nie wiem do czego zmierzasz.

W ogóle odnoszę wrażenie (popraw, jak się mylę), że jesteś uniwersalistą - i to albo lekceważącym komplikacje i wyzwania wpisane w uniwersalizm, albo nie całkiem ich świadomym. Może i jest doświadczenie poza językiem, ale nie wiele o nim da się powiedzieć :) Ja przynajmniej, przyjmując hipotezę Sapira i Whorfa i idąc za językoznawstwem kognitywnym, nie wierzę w żaden transcendentny system pojęć i konceptów, które miałaby swoje odpowiedniki w konkretnych językach. A w żadnym razie nie uznałbym, że dowolny z języków Europy miałby ich najwięcej czy byłby takiemu Ursprach najbliższy. U Ciebie wyczuwam, jak już pisałem, eurocentryzm – do którego w ostatnim poście się explicite przyznajesz.

Btw, piszesz, że „kultura europejska jako jedyna wytworzyła takie silne formy humanizmu ("antropocentryzmu" jak kto chce) i to zadziałało (choć nie zawsze) antyszowinistycznie (np. całkowitą delegitymizacją niewolnictwa).” (Przy okazji, aby na pewno tylko li kultura europejska?) Mówisz tu, jak wydaje mi się, o tożsamości człowieka i pojęciu człowieczeństwa, i relacji ludzkie-nieludzkie w kontekście niewolnictwa. Jeśli tak, co z formacjami kulturowymi, gdzie jest mniej lub bardziej kompletny antropocentryzm, i niewolnictwo (Chiny – kraj wybuchowy pod względem rozwoju techniki i nauki, nie raz zestawiany z Europą, niewolnictwo zniesione w 1910; postwedyjskie Indie; kraje muzułmańskie wreszcie)? Co z formacjami, gdzie nikt nie słyszał tak o niewolnictwie, jak i jednoznacznym antropocentryzmie? Nawet jeśli chodzi o Indian, nie jest pewne czy i u nich niewolnictwo nie rozpoczęło się po kontakcie z białymi. I to kluczowe słowo, że „zadziałało”. Dla kogo, a dla kogo, niestety, nie zadziałało? Kiedy zadziałało? Czy dalej działa? Na co wreszcie zadziałało? Że mamy – my, Europejczycy – (względny, elitarny, przejściowy) „materialny” dobrobyt, a ci niecywilizowani nie (dlaczego go nie mają, swoją drogą?)?

Eurocentryzm i antropocentryzm łączą się w tym, co piszesz, bardzo spójnie. Nie chodzi tylko o to, że akceptujesz zachodnie rozwiązania – ale że patrzysz, i nie próbujesz patrzyć inaczej, przez zachodnie soczewki. Patriotyzm zakłada, jak sądzę, rozpoznanie „ojczyzny” (jeśli nawet nie państwa) i przyjęcie całej narracji (w którą włączy się historia, antropologia, socjologia, itd), którą my rozpoznajemy natychmiast i łączymy z znaną aż zbyt dobrze reakcyjną bajeczką; nacjonalizm zakłada (albo powołuje do życia) pojęcie „narodu”, znowu nie istniejące poza zachodnią narracją. Ale tu mowa albo o plemionach, albo klanach. Być może mogą one czasem być wpisane w ksenofobię czy szowinizm, ale innego rodzaju, niż ten patriotyczny czy nacjonalistyczny.

Ja bym sugerował – za Roszakiem, ale i Joanną Macy, i Snyderem – że jednoznaczna antynomia antropocentryzmu (człowiek i kultura vs reszta) jest bezpośrednio związana z tendencją do trwałego separowania (i wartościowania) na płaszczyznie kultury, społeczeństwa, i relacji międzyludzkich też. I tu upatrywałbym źródła wielu tendencji szowinistycznych. Postulowanie antynomii kultura i natura, albo błędne wnioski z uświadomienia sobie jej nieutrzymywalności uważam za bardzo bolesny przejaw antynomii ja-inny, a więc za zjawisko sprzężone z klasizmem i ksenofobią. Kiedy „ja” zaczyna jawić się jako jedyny stabilny punkt odniesienia i przyjmujemy jego ostateczny autorytet, wszelkie uprzedzenia i bezsensowne fobie stają się rzeczywiście niedotykalne i niezwyciężone: a taki proces zacznie się przecież kiedy, arbitralnie, powiemy sobie, że człowiek to pępek świata (albo że nie wiemy czy człowiek nim nie jest na pewno; ale, skoro nie ma jak sprawdzić, to chuj. Niech będzie)

Piszesz, że „silne identyfikacje grupowe z konieczności produkują szowinizm i żądanie aby "inny" też się określił grupowo”. Jak „silne” jest „silne”? Jaka jest przestrzeń i intensywność identyfikacji grupowych w konkretnych społeczeństwach plemiennych czy klanowych? Czy jak ktoś się uważa – jednoznacznie – za anarchistę albo syndykalistę (albo marksistę; albo lewaka w ogóle; albo libertarianina; itd), to też będzie żądać natychmiastowej identyfikacji swego rozmówcy? Mówisz, że „z konieczności”; nawet jeśli tak jest (czego wcale nie wykluczam), co to za konieczność? Co to miałoby sprawiać?

(Btw, nie jestem ani prymitywistą, ani szczególnym zwolennikiem powrotu do przeszłości. Nie mam też bezbrzeżnego sentymentu do jakiejkolwiek historycznej formacji kulturowej)

przypis do powyższego

nie podpisałem się w tym o znaczeniu słów Czejen i Dakota: so oozy....

przy okazji, członkowie "tradycyjnych" rdzennych społeczności w Ameryce Północnej za często to sobie koni nie podkradali, obawiam się :))

Następny cytat

"Białemu śmieciowi, który po robocie idzie się nawalić tanią whiskey do baru ze striptizem? A może mają łączyć swe siły z gangami murzyńskich handlarzy narkotykami czy żywym towarem? Może z latynoskimi Locos?"

No to widzę że indiańscy rasiści najechali portal CIA. Tego jeszcze nie było :/

Tak się właśnie smutnie kończy ta fascynacja "tożsamością".

indiańscy rasiści

indiańscy rasiści najechali portal CIA.
Wymordowali i oskalpowali spokojnych forumowiczów - brutalnie zgwałcili i zbezcześcili kobiety i porwali nasze biedne niewinne dzieci. Nie mozemy dłużej tolerować tych rasistowskich bestii. Oni chcą zniszczyć nas styl życia i nie pozwolić nam robić zakupów. A tak poważnie czy każda dyskusja musi sprowadzać się do demagogi. Czy nie za dużo uczyliście się tu argumentować od Busza

dwie uwagi

1) Russell Means nie kandydował na prezydenta z ramienia LP w 1980 roku. Kandydatem był wtedy Ed Clark. W 1987 roku Means starał się natomiast o nominację tej partii w wyborach, ale przegrał ją z Ronem Paulem.
2) Phyllis Young to kobieta, założycielka ruchu Women of All Red Nations. Można ją zobaczyć np. na tym zdjęciu:
http://picasaweb.google.com/LakotaFree/PressConference121907/photo#51464...

A tak w ogóle to więcej informacji na http://www.lakotafreedom.com/ :-)

No to

bądź tak dobry i sformułuj jakiś argument. Niestety - wypowiedź o białych, czarnych i meksykanach była rasistowska - w sensie kulturowym rzecz jasna, nie wprost biologicznym, ale dziś modne jest akurat to pierwsze. Poza tym nie rozmawiasz z amerykańskim konsumentem więc o co ci chodzi?
Konkrety proszę.

Bo ja powtarzam: struktury plemienne to były dobre dla myśliwsko-zbierackich społeczności "prymitywnych". Owszem: trudniej żeby Indianin albo arfoamerykanin z USA uznał że jego rzeczywistym kłopotem jest kapitalizm niż np. Algierczyk z przedmieść we Francji. Bo w USA segmentacja społeczna jest głębiej zakorzeniona kulturowo niż w Europie i dlatego kontekst klasowy często nie wyjaśnia wszystkiego. Pytanie tylko co z tym zrobić, jakie modus vivendi wypracować. Na pewno nie przez "proklamowanie niepodległości" grup etnicznych w poszczególnych dzielnicach i rejonach na prowincji bo się faktycznie mad max zrobi.

Pankin, co jest

Pankin, co jest rasistowskiego w stwierdzeniu, że jak wejdziesz na czarną dzielnicę białasie, i nie będziesz miał hajsu, pleców, albo nie przyjedziesz się zabawić, dać im zarobić (kupić crack, przelecieć murzyńską dziwkę albo przynajmniej wydać trochę kasiory w ich klubie hip hop, w którym będą cię traktowac podobnie jak Indianie turystę), to cię zajebią? Co jest rasistowskiego w twierdzeniu, że istnieją gangi latynowskie, które zupełnie się w tańcu nie pierdolą? Wejdź w Los Angeles w ich strefę, i walnij im gadkę o rasiźmie. Może przykład z naszego europejskiego podwórka - wpadnij do dzielnic arabskich pod Paryżem po 20, pochodź tam ze swoją dziewczyną bez owijki na twarzy. Jak myślisz, co się stanie?
To nie jest żaden rasizm, to fakty. Wszystko jedno, czy to geny, czy memy, czy rasa, czy kultura - te grupy, określane za pomocą najłatwiejszego kryterium - koloru skóry - nie są delikatnie mówiąc nastawione do siebie przyjaźnie. To tak jak u nas Cyganie - są programy, stowarzyszenia, gadanie o asymilacji, niszczeniu uprzedzen rasowych, stereotypów społecznych - ale to nie zmienia faktu, że dla Roma ty jako biały, jako Polak, pozostajezs Gadżi - kimś w rodzaju podczłowieka, frajera gorszego od Cygana, któremu można zrobic kuku jak się chce.

Czy naprawdę marzenia o powrocie do plemienności są szczeniactwem i naiwnością? Czy naprawdę nie ma powrotu do dawnego świata, z klanami, plemionami, małymi skupiskami ludzkimi? Na pewno nie przy utrzymaniu współczesnego tempu rozrostu populacji homo sapiens i przy utrzymaniu przy życiu tego chorego tworu, jakim jest elektronika.
Czy tak naprawdę dużo potrzeba, aby doprowadzić do zmian? Przecież może znaleźć się grupa pozytywnych szaleńców, która doprowadzi do zmian. Radykalnych.
Wystarczy odpowiedni twór zbrojeniowy, uniemożliwiający działanie urządzeń elektronicznych. Wystarczy jakiś czynnik biologiczny hamujący rozrodczość. Coś , co może być rozsiane np za pomocą bomby czy innego ładunku miotającego.
Zamiast teorii z broszur A niech posłużą przykłady komercyjnego kina Hollywodzkiego. "12 Małp" lub "Fight Club". Co mówi bohater kreowany przez Brada Pitta, kiedy Norton po wypadku samochodowym leży w łóżku potłuczony?
Co do kultur plemiennych w dzisiejszych czasach...Hm...A gangi motocyklowe, grupujące tysiące ludzi, ze swoimi rytuałami, honorem, lojalnością, tradycją, estetyką? Gangi wspomniane wyżej latynoskie? Subkultury wciąż żywe, takie jak Punk? Ruchy alterglobalistyczne, new age (jakkolwiek by to nie zabrzmiało śmiesznie:)), czy wreszcie sami ci jeżdżący na zloty Przyjaciele Indian? To wszystko nosi te znamiona, nie tylko pewnego "chcenia", ale już funkcjonowania.

P.S.

A tym ,którzy nie widzą rasizmu z twierdzeniu, że np. czarni "z natury są tacy to a tacy" (egoistyczni, pazerni etc.) polecam choćby ten tekst na CIA.
https://cia.media.pl/holger_marcks_wrog_bez_twarzy_polityczne_represje_w_...
W świecie społecznym nie dzieje sie z natury.
Już o historii kultury czarnych w USA (np. jazzu)nie wspominając.

Bardzo podoba mi się

Bardzo podoba mi się pomysł proklamowania niepodległości przez wspólnoty etniczne, dzielnice w miastach, regiony odmienne kulturowo, czy p prostu segment kilku squatów opanowany przez ekipę punkową. A Mad Max - cóż, mam nadzieję, że dożyjemy tak wspaniałych czasów, jak w części drugiej.

mad max czy bałkany

Określenie mad max było metaforą. To tylko tak fajnie na filmach wygląda. Obawiam się, że gdyby doszło w USA do jakiegoś masowego powstania w oparciu o odmienności kulturowe i etniczne, to byśmy mieli drugie Bałkany po rozpadzie Jugosławii albo coś jeszcze gorszego.

Widzisz

ja akurat miałem okazję mieszkać w Europie w dzielnicy, gdzie na jednej klatce schodowej mieszkali Turcy i Chińczycy, ich dzieci chodziły do tej samej szkoły i przedszkola. Moja kuzynka mieszka w San Fran i wyszła za półchińczyka pół austriaka(chyba), jeszcze ponoć z domieszką portorykańską chyba. Ma z nim dzieci. Tam też mówi się w różnych językach (rosyjski, hiszpański), wspólna edukacja wielu grup nie idzie łatwo (różnice w wychowaniu itd), ale idzie. A potem ludzie się przyzwyczajają do siebie.
A co jest w złego w tym co mówisz? No że to są fakty dokonane, którym nadaje się rangę normy: neoliberalne zarządzanie ludźmi prowadzi do tego że stereotypy zaczynają się "sprawdzać". Ekonomiczne i środowiskowe równanie w dół wśród kolorowych, kryminalizacja ruchów społecznych i kończy się tożsamością w gangu. A potem przychodzi taki mędrzec jak Ty i wydaje mu się, że to od początku świata tak było i tak być powinno. W ten sposób wszyscy się po prostu pozabijają prędzej czy później. Jeszcze łatwiej będzie przedstawić dymanych kolorowych jako zagrożenie kryminalne tak jak arabów jako terrorystów. Rosnące pierdle, ogrodzenia, mury, prywatna policja, tortury na komisariatach itd. Taki będzie efekt.

Są to fakty dokonane, i nie

Są to fakty dokonane, i nie sposób inaczej o nich mówić. Bo są faktami. Wybacz, ale ja w przeciwieństwie do ciebie, nie aspiruję do architekta społeczności, nie bawię się w socjologię kreatywną, w jakieś wydumane hipotezy popraw współistnienia. Ten etap mam dawno za sobą.
Czy tak zawsze było - w niektórych miejscach tak, w innych nie. Czy tak być powinno...A cóż to w ogóle za pytanie. Czy atomy winny istnieć? Czy woda powinna być mokra? Czy szympansy winny atakować grupą słabszego osobnika/czkę, i na nim się znęcać?
Kryminalizacja ruchów społecznych - znowu zawiało socjologią. A co to w ogóle znaczy, kryminalizacja? Że robią coś niezgodnego z prawem, co spotyka potępienie ze strony ogółu? Ogół, choćby patrząc tylko na tzw kulturę pop, też robi całą masę rzeczy, która wg "nas" jest karygodna. Czyli tym samym sankcjonujesz rolę ogółu/większości/silniejszych w regulacji zachowań/norm/wartości społecznych.
W ten sposób ludzie zabijają się, odkąd istnieje rodzaj ludzki. Tego nie zmienisz z pozycji stojącego z bannerem na ulicy i rozdającego ulotki. Jedyną szansą na zmianę, jest uzyskanie przez mniejszość daną argumentów siły, które dadzą im możliwość forsowania swoich norm i przekonań. A ludzie i tak będą się zabijać.
Nie wiem, jak można być tak ślepym, aby twierdzić, że kolorowi to tylko są "dymani". Afroamerykanie może też są dymani, czy aby sami już nie "dymają" w skali ogólnoświatowej? Muslimy? Algierczycy ?(celowo nadmieniam narodowościowo, bo chyba oni są najgorszym przykładem ludności pochodzenia arabsko afrykańskiego, emigrującego do Europy).

Serdecznie mnie bawi teza o czołowej roli ekonomii i gospodarki w zjawisku wchodzenia młodzieży do gangów. Jasne,że jakąś tam rolę można wysnuć, ale fakt jest taki, że to jest po prostu dla dzieciaka zajebiste, i tyle.

Dwie uwagi

1. "A co to w ogóle znaczy, kryminalizacja? Że robią coś niezgodnego z prawem, co spotyka potępienie ze strony ogółu?"

Znowu mówisz jak nastolatek. Jakiego ogółu? :))) Zajrzałeś chociaż do tego linka?

2. "Serdecznie mnie bawi teza o czołowej roli ekonomii i gospodarki w zjawisku wchodzenia młodzieży do gangów. Jasne,że jakąś tam rolę można wysnuć, ale fakt jest taki, że to jest po prostu dla dzieciaka zajebiste, i tyle."
No o gratuluje zdolności i głębi wyjaśnienia :) a także wyobraźni. P.S. Grywasz w gry komputerowe?

Aha i nie jestem socjologiem. Obok gospodarki istnieją jeszcze takie rzeczy jak struktury społeczne oparte w jakimś porządku symbolicznym, istnieje też historia itp. rzeczy.

Aha

no i zdaj sobie przynajmniej sprawę, że tak "realistycznie" akceptujesz de facto prawo silniejszego to nie dziw się, że mordować i kumulować światową kasę będą głównie biali nadziani kumple polityków w USA I nie powinieneś mieć do nich o to żadnej pretensji. "Tak już jest". "Bo czy woda może nie płynąć?" I tym podobne banały.

Ja nie akceptuje, tylko tam

Ja nie akceptuje, tylko tam to już jest - że silniejszy słabszemu robi kuku. Cały wic w tym, aby ten dobry, stał się silniejszy, i wygrał. I w tym wypadku, jedynym wyjściem, jest mordowanie amerykanów, i kumulowanie ich kasy. Tudziez posiadanie takich odstraszaczy, aby oni, ci żli amerykanie straszliwi:), nie śmieli nas zamordować, i zabrać nam naszego kapitału.
A czego kolega chce, w sprawie głębi i zdolności wyjasnienia, to kolega myśli że błyszczy? Ale co tu dalej pisać, nigdy nie byłeś w żadnej bandzie, nie biłeś się o baze jako dzieciak? Co ci nie pasuje w wypowiedzi że to jest zajebiste? Mam się rozpisywać, o roli rytuału, dostąpiania, wtajemniczeń, poczuciu siły wspólnoty, czucia się lepszym przez przestrzeganie zasad lojalności, ect? Po co.

Chryste, na tym portalu....

Chryste, na tym portalu.... Aż się wierzyć nie chce

No comment

:)

chrystus na tym portalu?

chrystus na tym portalu?

wolność Indianom

Indianie zasługują na niepodległość wszystkie plemiona nie tylko Lakotowie. Po tylu latach zasługują na odzyskanie tradycji i ziemi przodków.Tak jak Polacy po 123 latach niewoli i 40 latach komuny tak też Indianie zasługują na WOLNOŚĆ NIEPODLEGŁOŚĆ SUWERENNOŚĆ ten Naród bohaterski Naród wycierpiał wiele. I cały cywilizowany świat powinien uszanować ich wole tradycje.

RUSSELL TO KŁAMCA!

BZDURA _ nie wierzcie w ten projekt, nie popierajcie go!!

Republika Lakota zostala ogłoszona w 2007 roku, nie istnieje formalnie od tego czasu(nie ma statusu), Russell Means to klamca, naciagacz, pazerny na pieniadze egoista. I zamieszany w morderstwo Annie Mae Pictou Aquash podczas wydarzen Wounded Knee 1975.

On i Leonard Peltier to najwięksi kłamcy, tak naprawdę NIE AKCEPTOWANI przez swoje plemiona/ nacje.
NIE PROMUJCIE ICH - historia, którą opowiadali przez 35+ lat to misternie utkane KŁAMSTWO. Indianie sami je zdemaskowali - i pora poznać PRAWDĘ i tym, co sie stało podczas Wounded Knee 1975 i kim naprawdę sa Russell Menas , Leonard Peltier i Dennis Banks. 2 Wodzowie + Asystent(Leonard Peltier, nigdy nie byl ani liderem ani współzałożycielem Ruchu, tylko pomagierem od "brudnej roboty" i blagierem + morderca) - którzy tam dowodzili i założyli AIM - American Indian Movement.

Przez wiekszosc zwyklych Indian nazywany "Assholes In Moccasins" a takze "American Indian Mafia" - bo TAKA jest o nich prawda.

Zadni aktywiści i niewinni wojownicy o wolność. Wręcz przeciwnie - tchórzliwi, chciwi kłamcy zamieszani w morderstwa, przemyt i nie dbający w ogóle o swoje nacje i współpracujący ściśle z rządem USA, gdy skończą "być Indianami" w świetle i blasku fleszy.

Wiem, bo w 2009 spędziłam rok w Republice Lakota , od 3 lat scisle wspolpracuje i przyjaznie sie z RDZENNYMI Indianami czystej krwi i pomagam w sprawie morderstwa Annie Mae Pictou Aquash.

Wiec wiem, ze co innego mówią ludzie i niezależne miejsca - a cos zupelnie innego glowne media i pieknie sterowana/ zaplanowana autopromocja samozwańczych "indiańskich liderow"

Russell żeruje na bialych naiwniakach, używając ich dotacji do opłacania jego wygodnego życia i ich uwagi do autopromocji, podczas gdy rezerwat Pine Rigde WYMIERA- bieda, gangi, gwałty, alkoholizm, przemyt - narkotyki, przemoc domowa, wymuszenia i zastraszanie, duży procent samobójstw i zabójstw wśród indiańskiej młodzieży, brak edukacji i środków do życia...

TO POWYŻEJ i pare gorszych rzeczy ma na sumieniu Russell.
To samo , w.w., ma w prawdziwej wersji swojej utopijnej, wirtualnej Republiki Lakota rządzonej przez niego.

NIC z tego, co opowiada - NIE jest prawda.
Lze zawodowo, caly czas.
Nie zna historii, podan, tradycji Lakota, polowa jest wymyslona przez niego, by brzec "po indiańsku".
Nawet nie mówi poprawnie w języku Lakota, (ja umiem chyba więcej powiedzieć po rocznym kursie.)

Tylko GŁUPIEC wspierałby coś takiego, wspomagając bogacenie sie e - wodza, gdy jego naród w rzeczywistosci umiera, wymiera... i dobra pamieć o nim tez .
I wodz prawie nie ma z nim kontaktu, bo w ogóle to RZADKO tam bywa.

Chyba, ze kolejne PR wideo na YTB nagrywa, może wtedy...

Mowie to z ręką na sercu, po 3 latach znajomości z jego osoba i historia życia...
Także z pana Peltiera, pana Denisa Banksa, Johna Boya Grahama, Annie Mae Pictou Aquash...

DLATEGO PROSZĘ, BARDZO PROSZĘ, Was wszystkich zainteresowanych Indianami - ich życiem, kulturami, sztuka, udzieleniem pomocy, przyjaźnieniem się z nimi - NIE WSPIERAJCIE w.w. osob ani donacjami, ani promowaniem, ani podpisywaniem petycji ani swoim czasem, bo nie warto - bo o TO proszą sami Indianie.
Gdy my, BIALI, przestaniemy dawać sile/ pieniądze TYM liderom - Indianie już uwolnią się od nich i ich kłamstw i terroru SAMI, jak my my powinniśmy zrobić z naszymi fałszywymi bożkami i liderami w NASZYM kraju.

I będziemy mogli powiedzieć razem, uczciwie, z serca i z sercem - "Za Wasza Wolność i Nasza! Mitakuye Oyasin!"

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.